Kiedy północ była południem, a Waldotańczycy emigrowali

Waldotańczycy we francuskim regionie Sabaudiai. Źródło: Stowarzyszenie Waldotańczyków w Sabaudii.

Waldotańczycy we francuskim regionie Sabaudiai. Źródło: Stowarzyszenie Waldotańczyków w Sabaudii.

Dziś Dolina Aosty to jeden z bogatszych regionów Włoch. Tych ubożejących i pogrążonych w kryzysie Włoch, ale jednak. Wszelkie wskaźniki ekonomiczne (PKB, stopa bezrobocia, inwestycje, zatrudnienie kobiet, itp) nie są takie złe. Jednak bezrobocie szaleje i aktualnie osiągneło psychologiczny próg ponad 10%, co w porównaniu z 2006 rokiem, kiedy było na dwukrotnie niższym poziomie jest napawdę niewyobrażalnie wysokie dla mieszkańców nieprzyzwyczajonych do takiej sytuacji gospodarczej. Nie zawsze jednak tak było. W sensie, nie zawsze region Valle d’Aosta był jednym z lepiej prosperujących we Włoszech. O historii regionu i drogi do jego autonomii nigdy nie pisałam, jest to temat tak samo ciekawy jak i zagmatwany i trudny do wyjaśnienia na blogu, który lekko i przyjemnie traktuje o szlakach, zabytkach i polencie.

Dziś jednak podzielę się z wami kawałkiem historii. Odległym kawałkiem, ale nie na tyle, żeby nie miał wpływu na tu i teraz. Nie chciałabym nawiązywać do aktualnych wydarzeń i napływu emigrantów z odległego południa, chociaż oglądając reportaż możecie mieć takie skojarzenia, no cóż, interpretację pozostawiam już wam samym.

To reportaż z 1946 roku, nakręcony przez francuską telewizję. Jest krótki, trwa 2 minuty, ale to wystarczy, aby pokazać dramat ówczesnych mieszkańców regionu Valle d’Aosta, którzy przedzierali się przez Alpy do Francji (do Szwajcarii również) w poszukiwaniu lepszego jutra. Z różnym skutkiem. Czasami ze śmiertelnym. Przejście przez masyw Mont Blanc, a wtedy przecież nie było ani tunelu, ani kolejki, no NIC, to był nie lada wyczyn. Na miarę alpinistów, a przecież mieszkańcy alpinistami nie byli, tylko poszukiwaczami marzeń. Marzeń lepszego jutra, przyszłości i zaklęcia biedy w jakiej wtedy żyli w regionie. Wielki rozkwit Valle d’Aosta nastąpił trochę później, a stało się to dzięki hydroenergii i turystyce, głównie zimowej. O białym złocie Doliny Aosty, jakim są lodowce, które produkują energię dla całych Włoch pisałam tutaj. A teraz zapraszam was na reportaż i moje freestyle tłumaczenie poniżej :-).

 

U stóp Alp, po włoskiej stronie miasto Aosta stanowi pewien problem. W tym regionie, w którym język, nazwy własne i aspiracje są francuskie, zdaje się, że 100 tys. Waldotańczyków nie czuje się usatysfakcjonowana planem włoskiego rządu nadania regionowi autonomi. Źle się czują w swoim regionie i decydują na ucieczkę do Francji. Każdego dnia grupy Waldotańczyków emigrują w stronę Francji. W poszukiwaniu odmiennego jutra ryzykują życiem przedzierając się przez góry. Reporterom Actualités françaises udało się sfilmować kilku emigrantów, wśród nich troje dzieci, którzy przy bardzo złych warunkach pogodowych starają się przedostać do Francji. Podczas przeprawy zastała ich burza śnieżna i część z nich schroniła się w Schronisku na małej Przełęczy Świętego Bernarda, aby następnego dnia kontynuować podróż i dostać na drugą stronę masywu górskiego. Niestety jeden z emigrantów zginął podczas przeprawy a jego ciało odnalezione przez Francuzów i przetransportowane do Francji. Wszyscy się pytamy dlaczego człowiek decyduje się na opuszczenie własnego miejsca zamieszkania, ryzykując przy tym śmiercią? Aosta stanowi dla nas problem.

Najsłynniejszy emigrant z Doliny Aosty to Maurice Garin, który wygrał pierwszy wyścig Tour de France w 1903 roku. Źródło TU.

Najsłynniejszy emigrant z Doliny Aosty to Maurice Garin, który wygrał pierwszy wyścig Tour de France w 1903 roku. Źródło TU.

Emigracja Waldotańczyków to jednak nie tylko okres powojenny. Już w latach trzydziestych XX wieku, w okresie faszyzmu z Valle d’Aosta emigrowało sporo osób. Odbywało się to ku uciesze ówczesnego faszystowskiego reżimu, który był zadowolony, że region opuszczają autochtoni, postrzegani za dziwnych, bo francuskich, chociaż we włoskich granicach. Połowa z nich wybierała Europę, a połowa państwa takie jak: Argentyna, Canada, Brazylia, Stany Zjednoczone czy Australia. Natychmiastwy okres po II wojnie światowej był ostatnim związanym w emigracją Waldotańczyków. Po II Wojnie Światowej Dolina Aosty stała się atrakcyjnym celem dla imigracji. I tak było, aż do 2011 roku, czyli praktycznie do momentu kryzysu.

Oficjalne statystyki na 2008 rok, czyli przed falą kryzysu mówią o ponad 4.000 Waldotańczyków za granicą (w całym regionie mieszka około 120 tys.): najwięcej w Szwajcarii, Francji, Niemczech, Argentynie i Wielkiej Brytanii.

Napiszcie o waszych wrażeniach i skojarzeniach po przeczytaniu i obejrzeniu reportażu, bardzo mnie ciekawią. Obiecuję, że wkrótce pojawi się wpis wyjaśniający o co chodzi z autonomią regionu Valle d’Aosta, przyznaję jednak, że do takiego wpisu muszę się przygotować i wszystko tak dobrać w słowa, żeby po pierwsze was nie zanudzić, a po drugie, aby nie powstał mi tu esej na miarę pracy uniwersyteckiej :-).

 

Bookmark the permalink.

12 Comments

  1. uwielbiam historię i wszelkie ciekawostki! Z przyjemnością przeczytałam ten wpis 🙂 Bardzo sobie cenię historię ukazującą sytuację mieszkańców, „szarych człowieczków” chciałoby się powiedzieć.
    We wspaniały sposób piszesz, bardzo przystępnie, łatwo można zrozumieć tekst 🙂

    • Agnieszka Stokowiecka

      Dziękuję Sylwia za komplement :-). Ten wpis to taki trochę eksperyment, w sensie czasami chciałabym napisać coś o historii tej nie za odległej, ale nie wiem czy się przyjmie. Po tym pierwszym wpisie dostałam kilka pozytywnych zwrotnych informacji i myślę, że pociągne dalej ten wątek. Również lubię historię i ciekawostki, a skoro twierdzisz, że piszę w przystępny sposób to może i z autonomią jakoś pójdzie :-D. Pozdrawiam.

  2. Agnieszko, bardzo ciekawy wpis! Dziękuję. Ci, którzy się zdecydowali na tę drogę, musieli być bardzo odważni i bardzo zdesperowani. To, że znali ten teren jak własną kieszeń, dodawało im pewności, że wszystko się uda. Niestety, wiele z tych historii nie ma dobrego zakończenia.
    Mi Twój wpis przypomniał moją rodzinną historię. Wprawdzie nikt się przez Alpy nie przedzierał (przynamniej ja o tym nie wiem ;)), za to przodkowie moi wybrali się za wielką wodę już w XIX w. Moja Prabacia urodziła się w Stanach. Ich droga emigracyjna też nie była łatwa.
    Pozdrawiam serdecznie!
    O.

    • Agnieszka Stokowiecka

      Mnie fascynują taie rodzinne historie! Pewnie nie pisałaś o tym u siebie? Jeśli tak to chętnie poczytam :-). Przeprawa przez ocean do Ameryki to już „grubsza” sprawa, chociaż sporo Waldotańczyków również się tam wybrało i osiedliło. Jak przyjechałam do Valle d’Aosta i uczęszczałam na kurs włoskiego to moja nauczycielka mi opowiedziała o swoich kuzynach, którzy mieszkają w Argentynie. Ich rodzice wyjechali jak byli mali, ale mimo to kuzynostwo nauczyło się języka franko-prowansalskiego właśnie od rodziców. Kiedy w końcu się spotkali jako nastolatkowie z rodziną w Valle d’Aosta to rozmawiali po franko-prowansalsku, chociaż ta nauczycielka mi mówiła, że używali dziwnych słów :-), takich z lat trzydziestych, których już teraz się nie używa w regionie. Ta historia zapadła mi w pamięci jako symbol emigracji i przywiązania do własnej ziemi i korzeni gdziekolwiek się jest :-). Pozdrawiam ciepło.

      • Nie, nie pisałam. Może kiedyś napiszę, ale to nie tylko moja historia, lecz całej mojej rodziny, nie wiem, czy by w ogóle chcieli, żeby o tym pisać. Inna sprawa, że nie o wszystkim wiem, bo jak opowiadali jak byłam mała, to mnie to mało interesowało. Coś mi zostało, ale teraz żałuję, że wtedy nie słuchałam tak uważnie. A dzisiaj pokolenie moich dziadków odchodzi bardzo szybko. Niedługo nie będzie już nikogo, kto to pamięta. Ale może o prababci napiszę kiedyś, żyła ponad 90 lat i ja ją jeszcze mogłam poznać.
        Co do historii, o której wspominasz, to mnie się ona bardzo podoba. To, że mimo, że ten język nie był aktualny, to jednak mówili nim. Język trzeba pielęgnować.
        Dobrego wieczoru!
        O.

        • Agnieszka Stokowiecka

          Może warto podpytać rodzinę :-). Mi też dziadek jak żył sporo opowiadał, ale dzieciakiem byłam i przyznaję, że wtedy nie wiedziałam jaką wartość sentymentalną mają takie opowieści… Pozdrawiam O.

  3. Najczęściej migracja kojarzona jest z drastyczną sytuacją ekonomiczną ale to nie jest jedyna forma migracji. Czasami ludzie migrują z innych powodów decydując się na zrezygnowanie ze swojego „wysokiego” statusu na rzecz „bycia nikim”. Ostatnio przez przypadek natknęłam się na kawałek histori o Valdesach w Calabrii. Nie miałam okazji jeszcze zgłębić tego. Może Ty wiesz, czy to o Twoich Waldotańczykach mowa, czy to o zupełnie innej grupie społecznej jest?
    A co do skojarzeń o które pytasz. Migracje zawsze były i będą nadal 🙂 Dlatego reportaż automatycznie kojarzy się z dzisiejszą sytuacją. Pewnie i dlatego, że dzisiejsze mass media i niektórzy politycy fundują nam nagminnie takie wiadomości…

    • Agnieszka Stokowiecka

      Muszę poczytać info w linku, który mi wysłalaś. Właśnie szczególnie we Włoszech ciągle słyszymy o imigrantach z południa.

  4. Pierwsze skojarzenie po przeczytaniu to fala emigracji z Afryki do Europy, głównie przez może śródziemne do Włoch. Wydaje się, że dziś nie ma potrzeby emigrować z VdA, region ma ogromny potencjał turystyczny i pewnie jak ktoś chce, to da się utrzymać z turystyki.

    • Agnieszka Stokowiecka

      Czasami wyjeżdzają i teraz z VdA, szczególnie młodzi. Mam nowy plan na wpisy i mam już kandydatów na to, ale cicho sza, wkrótce będzie i o młodych z VdA i o Polsce i o emigracji :-).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *