Kosmetyki „kilometri zero”. Myśl globlnie, żyj lokalnie i doceń Alpy!

Fleur de luneMyśl globalnie, żyj lokalnie. Taka właśnie idea przyświecała młodej Amerykance, która pewnego dnia zamieszkała w Dolinie Aosty i szukając na siebie pomysłu stworzyła niezwykle prostą i naturalną linię kosmetyków. Z Leann poznał mnie Gianluca, jej mąż, którego znałam z pracy. Ich historia jest niezwykle romantyczna i aż prosi się o kilka słów. Poznali się w Europie podczas wędrówki „Cammino de Santiago” w Hiszpanii. Razem przeszli 550 km, a po kilku latach wzięli ślub i Leann przeprowadziła się w Alpy do Doliny Aosty, gdzie mieszkał Gianluca.

Wiecznie uśmiechnięta i zmotywowana do działania dziewczyna zaraża wszystkich dookoła swoją pozytywną energią. Poza tym wyobraźcie sobie, że jest zarówno skrzypaczką jak i fizykiem. Taki mix zdolności musiał przynieść wyłącznie pozytywne efekty. Leann ma amerykański dyplom ukończenia studiów wyższych na kierunku fizyka, a co za tym idzie zero szans na możliwość uznania go we Włoszech.

Dodatkowo dyplom z fizyki w Dolinie Aosty nie jest najbardziej poszukiwanym papierkiem przez potencjalnych pracodawców. Mimo wszystko chęć wykorzystania posiadanej wiedzy oraz stworzenia czegoś własnego zmotywowały ją do pracy. Tak powstał pomysł na linię naturalnych kosmetyków z Doliny Aosty, którą Leann nazwała Fleur de Lune.

Fleur de lune 2Ile pracy musiało kosztować Amerykankę założenie we Włoszech działalności gospodarczej oraz uzyskanie pozwolenia na produkcję i sprzedaż kosmetyków to wie tylko ona. Kilkakrotnie rozmawiałam o włosko-europejskiej biurokracji z jej mężem, co mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że tzw. wspieranie małego biznesu ma w sobie więcej przeszkód niż realnego wsparcia. Leann przez wiele miesięcy sama była sobie sterem, żeglarzem, okrętem: sama komponowała skład kosmetyków, załawiała pozwlenia w Ministerstwie Zdrowia, produkowała, pakowała, zajmowała się marketingiem, sprzedażą, tworzeniem sieci kontaktów i pewnie jeszcze wieloma innymi sprawami, które są niezbędę w tzw. „małym biznesie”. Zapewne wiele przedsiębiorczych osób powie, że takie są uroki początków własnego biznesu, ale ona po pierwsze firmę założyła we Włoszech, a gwarantuję wam, że tutaj przedsiębiorczość ma inny wymiar niż w Polsce, a do tego miała amerykańską przeszłość i było to jej pierwsze zderzenie z włosko – europejską biurokracją.

Fleur de lune 5Myślę, że byłam jedną z pierwszych osób, które zakupiły kosmetyki Fleur de Lune. Kibicowałam Leann od dawna i nie mogło być inaczej. Do tej pory moimi ulubieńcami pozostają: niezwykle lekki mus z karite, idealny po kąpieli na wilgotne ciało, krem łagodzący z rumiankiem i nagietkiem (dobry na wszystko), mydło z koziego mleka oraz balsam do ust z woskiem pszczelim. Kosmetyki nie zawierają konserwantów i kolorantów, sporo skłdników wykorzystanych do produkcji pochodzi z Doliny Aosty: rumianek, wosk pszczeli, kawa (zawarta w mydle Giardiniere (ogrodnik), miód, kozie mleko, nagietek, czerwone wino Mayolet, tymianek czy rozmaryn.

Mój wpis nie jest reklamą produktów Fleur de Lune, po prostu myślę, że o dobrych i wartościowych rzeczach warto pisać, a tak jest w przypadku tych kosmetków. Poza tym jej historia mnie najzwyczajniej w świecie urzekła :-). Jeśli zaciekawiły was naturalne kosmetyki prosto z Alp to zachęcam do odwiedzenia strony internetowej oraz sklepu on-line Fleur de Lune.

Mydła oraz balsamy do ust znajdziecie w dwóch sklepach zielarskich w Aoście:
– Primula (via Xavier de Maistre 18, 11100 Aosta);
– Namastè (Viale Partigiani 16, 11100 Aosta).

Może w waszej okolicy również macie podobne małe laboratoria, w którch w zaciszu ktoś tworzy takie cuda?

Bookmark the permalink.

15 Comments

  1. Wspaniała historia! Jestem pod wrażeniem, ile energii, kreatywności, optymizmu i przedsiębiorczości musiała mieć ta kobieta! Bardzo to motywujące 🙂

    • Agnieszka Stokowiecka

      Też myślę, że takie historie są motywujące, czytając ma się wrażenie, że MOŻNA WSZYSTKO!

  2. I to jest to, co lubię najbardziej!!!! Brawo za inicjatywę! Aga, świetny temat!!!!

    • Agnieszka Stokowiecka

      Dziękuję Magdo, miałam pisać już dawno temu o Leann, ale jakoś tak odkładałam temat, sama nie wiem dlaczego. Planuję jeszcze jeden wpis,tym razem skupię się na laboratorium i produkcji tych cudnych kosmetyków :-).

  3. Uwielbiam takie historyjki pełne energetycznych osób.

  4. Serce rośnie, jak się czyta takie historie!
    Powodzenia dla Leanne!
    O.

  5. Co to musi być za inteligentna i energiczna dziewczyna 🙂 Takie historie dodają wiary w powodzenie własnych pomysłów. Nie chcę nawet zgadywać, ile ją kosztowało (we wszyzstkich możliwych aspektach) załozenie firmy we Włoszech.

    • Agnieszka Stokowiecka

      Kosztowało na pewno sporo, najwięcej myślę nerwów, ale jak napisała Beata amerykańskie Keep smile i keep doing pomogło :-).

  6. Agnieszka ale fajny pomysl na biznes, rozumiem, co do biurokracji, bo we Francji to samo, mlodzi przedsiebiorczy ludzie uciekaja do Angli rozwinac skrzydla i wlasne biznesy. ALe Amerykanie maja taki zakodowany keep smile i idz naprzod. Godne podziwu i nasladowania. Pozdrawiam serdecznie Beata

    • Agnieszka Stokowiecka

      Na pewno rozkręcenie wszystkiego kosztowało ją sporo nerwów, biurokracja potrafi sprowadzić na ziemię, niestety. Warto było jednak. Biznes cały czas sobie rośnie i mam nadzieje, że stanie się naprawdę rozpoznawalną marką, chociaż do tego wiadomo potrzeba czasu.

  7. Nina Peplińska

    Historia robi wrażenie, kusi mnie balsam do ust i ten mus o którym piszesz, może jeśli uda mi się latem dorobić, to się skuszę.. 🙂

    • Agnieszka Stokowiecka

      Polecam! Chociaż planuję, że w najbliższym czasie podaruję balsam chętnej osobie (nie na zasadzie konkursu), także dam znać jak coś, że jest do wzięcia! Pozdrawiam.

  8. Pingback: Jak pisać bloga - porady dla blogerów nie do końca na poważnie. Podsumowanie tygodnia. - VADEMECUM BLOGERA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *