Drodzy czytelnicy, chciałabym podziekować wam za kredyt zaufania jakim mnie, a raczej mój (nasz) blog darzycie. Dziękuję, że po powrocie z urlopu w regionie Valle d’Aosta decydujecie się podzielić waszymi wrażeniami z pobytu czy to w formie relacji, komentarza czy osobistego maila do mnie :-).
Dziś oddaje głos Uli, która na co dzień mieszka w Rzymie i jest autorką bloga Voice of Rome: “Voiceofrome jest moją osobistą opowieścią o Wiecznym Mieście. Pomoże Ci w mądrym i ciekawym planowaniu wizyty. I nawet jeśli to będzie tylko ten jeden raz, z moją pomocą stanie się on niepowtarzalny”. Pisze o Rzymie jakiego nie ma w przewodnikach. Podoba mi się!
Ula kilka dni temu wróciła z Valle d’Aosta i bynajmniej nie skupiła się na zwiedzaniu rzymskich zabytków w regionie. Ciekawe dlaczego ;-)? Alpy, Alpy i jeszcze raz Alpy były celem Uli, która dziś zabiera was na wirtualny trekking po Parku Narodowym Gran Paradiso, aż do schroniska Sella. Zaczynamy!
Trasa nr 18/ Alta Via 2
Start: Valnontey – 1666 m n.p.m.
Meta: Schronisko Vittorio Sella al Lauson – 2588 m n.p.m.
Rożnica poziomów: 922 metry
Według przewodnika Touring Club Italiano trasa z Valnontey do schroniska Vittorio Sella – upamiętniającego znakomitego fotografa i alpinistę – to malownicza i najbardziej uczęszczana trasa Parku Narodowego Gran Paradiso. Miejscowi nazywają ją również trasą królewską, bo właśnie w tych okolicach polował król Wiktor Emanuel II, a także jego następcy. Tuż przy schronisku zachował się dawny domek myśliwski króla. Przy odrobinie szczęścia można również spotkać mieszkańców parku: kozice, koziorożce górskie, świstaki.
Dojeżdżamy do Cogne SR47, tuż przed wjazdem są drogowskazy na Valnontey. Przemierzamy malownicze Cogne i po około 3 kilometrach docieramy do Valnontey.
Uwaga! Tuż przed wjazdem po prawej stronie można zaparkować samochód bezpłatnie. Tuż po wjeździe znajduje się płatny parking: €1 za pierwszą godzinę, każda następna €0.50, całodzienna opłata €3.
Kierujemy się na mostek, wybieramy trasę 18, mijamy potok Valnontey, w tle widać koniki czekające na dzieci, a następnie skręcamy w lewo w kierunku hotelu i ogrodu botanicznego Paradisia (wstęp płatny: €3 normalny, €1.5 ulgowy).
Kontynuujemy wzdłuż ogrodzeń ogrodu botanicznego.
Pierwszy odcinek trasy jest dość przyjemny, prowadzi przez las. Witamy pierwszych gości: krowy konsumujące drugie śniadanie i skutecznie tarasujące przejście.
Owce zaganiane przez dziarskiego psiaka, bo nowoczesny baca nie odkleja ucha od komórki.
Mniej wiecej po godzinie dochodzimy do pierwszego mostku i tu rozpoczyna się najgorszy odcinek wspinaczki, stromy i skalisty. I jak na złość zaczyna padać. I rzeczywiście – mijamy zmarnowanych skautów z Nowej Zelandii. Nie mają już siły na dalszą wspinaczkę.
Po pokonaniu kolejnego mostku rozpoczyna się ostatni etap wspinaczki. Serpentyny prowadzą nas na górę, ale ścieżka jest bardzo przyjemna i nie odczuwa się wysokości, choć minęliśmy już ponad 2200 m. W oddali widać zabudowania z krzyżem na górze. Nie, to jeszcze nie schronisko, a farma produkująca i sprzedająca sery (2506m). Z widoków i zdjęć nici! Zaczyna porządnie lać. A szkoda, bo daleko widać brykające kozice – to ich królestwo.
Po 15 minutach docieramy wreszcie do dawnego domku myśliwskiego krolów sabaudzkich i do samego schroniska.
Góry okryte mgłą, widoczność taka sobie. Na pocieszenie fundujemy sobie obiad. I to jest strzał w dziesiątkę, bo schronisko ma rewelacyjną kuchnię i kreatywnego kucharza. Dania cieszą oko, a jeszcze bardziej żołądek. Bardzo smaczna polenta z kiełbaskami za €12,5 czy sałatka – specjalność lokalu (ser-fontina, speck, orzechy, jabłka, rodzynki, grzanki – a porcja tak obfita, że starczy dla dwóch osób) – €10.90.
Plus dużo sosów z dziczyzny, tarta z porów i sera, zupa waldostańska, pasta – słowem jest w czym wybierać.
Do tego doskonałe ciasto kruche z jagodami.
Kawa: €2
Herbata: €2.5
Piwo: €5
Dookoła słychać niemiecki, angielski, francuski, no i włoski. Niektórzy planowali dalszą wspinaczkę, ale muszą zawracać, bo pogoda pogarsza się z minuty na minutę. A w górach trzeba być pokornym.
Zejście do Valnontey zajmuje około 1h.50 minut.
Na wysokości farmy spotykamy naszych skautów. Co, chłopcy nie dali rady? – pytamy opiekuna. A nie, nie, zabawiliśmy na farmie – śmieje się opiekun. No i mamy 60 kilogramów koziego sera w plecaku! Ale będzie jazda!
Zejście jest łagodne, choć mokro. Ale przez moment pojawiła się przepiękna tęcza, wynagradzając nam trud wspinaczki.
I koziorożec, który zszedł nieco niżej na obiad!
W planach były jeszcze wodospady Lillaz w Cogne, niestety, deszcz skutecznie nas zniechęcił.
Dziękuję Uli za tak wspaniały opis trasy trekkingowej i od siebie dorzucę tylko, że w ostatnią niedzielę byliśmy w Valnontey i już za kilka dni opublikuję zdjęcia oraz relację, myślę, że będzie się świetnie dopełniało z wpisem Uli.
Więcej o Parku Naodowym Gran Paradiso, który jest jednym z najpiekniejszych miejsc regionu Valle d’Aosta, przeczytacie tutaj.
Pięknie!!!! Przypomniała mi się moja podróż do Valle di Sella koło Trento. Mam nadzieję że dobrze napisałam ?
Musiala byc urokliwa, skoro ja wciaz tak dobrze pamietasz ! 🙂
Jak najbardziej dobrze pamiętasz, Val di Sella nieźle Ci zapadła w pamięci :-).
Oj piękne! Pamiętam do dziś szczyt góry na której mieszkałam w mieście Borgo Valsugana powrocilabym tam oj tak! Dzięki temu blogowi mogę choć odrobinę przywołać pięknej Italii w swoje zakamarki umysłu
O popatrz, nie miałam pojęcia, że mieszkałaś w Trydencie Górnej Adydze! Cieszę się, że pozwalam Ci powrócić myślami do tych wspaniałych włoskich momentów :-).
Odkąd z wyjechałem z!Borgo ciągle mówię sobie ze mieszkam w nieodpowiednim miejscu na ziemi! Moim przeznaczeniem jest Italia!
Podziwiam wspinanie się w górach, zwłaszcza takich pięknych. Tak dawno nie byłam w górach, że już nie pamiętam jak wyglądają…
Muszę w przyszłym roku się wybrać chociaż na nasze polskie.
Pozdrawiam i życzę pokonania kolejnych szczytów! 🙂
Annik, musisz wrocic! Ja tez wrocilam pare lat temu po dlugiej przerwie, choc w mlodosci kazda wolna chwile spedzalam w gorach. A nasze polskie tez sa piekne i lepiej oznakowane. Tego mi brak na przyklad i w Alpach, i w Dolomitach, bo w polskich gorach raczej ciezko zginac, jesli podaza sie szlakiem. Powodzenia! 🙂
Góry są zawsze dobrym wyborem :-), także życzę powrotu na szlak.
Pingback: Schronisko Chabod: Gran Paradiso na wyciągnięcie ręki | CiekawAOSTA