Tor des Géants i moja przygoda jako wolontariuszka

Uczestnik Tor des Géants pierwszegnia dnia ultratrailu w Courmayeur.

Uczestnik Tor des Géants pierwszegnia dnia ultratrailu w Courmayeur.

Nastał październik, miesiąc na który od dawna czekałam. Za kilkanaście dni mój blog CiekawAosta będzie obchodził trzecie urodziny, a 31 października minie dokładnie dziesięć lat od kiedy przeprowadziłam się do Valle d’Aosta. Pomiędzy tymi dwoma datami są również moje urodziny i chociaż nie planuję spędzać ich w żaden szczególny sposób to kto wie co się wydarzy?

17 października ruszy również mój blog po włosku. Chyba mogę to już powoli zacząć ogłaszać światu? Jest prawie gotowy, aby ujrzeć światło dzienne, a raczej wirtualne, z czego jestem niesamowicie dumna, bo pracuję nad nim od kilku miesiący.

Wystarczy jednak o planach i przyszłości, ponieważ dziś przygotowałam dla was wpis o mojej przygodzie podczas biegu ultratrail Tor des Géants, do którego zgłosiłam się jako wolontariuszka.

Wolontariusze TdG w Courmayeur, niedziela przed biegiem.

Wolontariusze TdG w Courmayeur, niedziela przed biegiem.

Ten bieg jest postrzegany jako najtrudniejszy ultratrail na świecie, pisałam o nim w 2014 roku tu! Na przebiegnięcie 330 km, z 24 km przewyższenia zawodnicy mają maksymalnie 150 godzin! Czy to jest w ogóle do wykonania? Jeśli pamiętacie to ponad rok temu opublikowałam wywiad z Carlo, który trzykrotnie wziął udział w Tor des Géants i dwukrotnie ukończył. Jak dla mnie to czyste szaleństwo, przeczytajcie sami: Dolina Aosty oczami jej mieszkańców: Carlo… 330 km po wysokogórskich szlakach.

Dlaczego zgłosiłam się jako wolontariuszka?

Od samego początku powstania bloga pisałam o Tor des Géants i wspierałam duchowo wszystkich uczestników. To naprawdę bieg jedyny w swoim rodzaju i po prostu chciałam z bliska przyjrzeć się logistycznej machinie oraz poczuć atmosferę, o której bardzo dużo czytałam i podglądałam wirtualnie.

Uczestnik odbiera swój numer i przyczepiamy chip :-). Zaraz wyruszy!

Uczestnik odbiera swój numer i przyczepiamy chip :-). Zaraz wyruszy!

Zgłosiłam się jakoś wiosną przez formularz na stronie ultratrailu, chociaż wcześniej napisałam również e-mail do osoby odpowiedzialnej za wolontariuszy. Bardzo szybko mi odpisała i zapisała na listę. W wybranych przeze mnie terminach stwiałam się w wyznaczonym miejscu i po prostu pomagałam. Dałam radę pojechać trzy razy do Courmayeur: w dniu, w którym ruszał bieg oraz na dwie noce.

Przed startem odbyły się pochody przebranych w karnawałowe stroje mieszkańców. Było głośno, wesoło i kolorowo.

Przed startem odbyły się pochody przebranych w karnawałowe stroje mieszkańców. Było głośno, wesoło i kolorowo.

W dniu, w którym ponad 800 biegaczy wyruszyło z Courmayeur przypinałam im chipy do plecaka i wydawałam oficjalne niebieskie koszulki Tor des Géants (te wolontariuszy były zielone). Bardzo wiele osób przyjechało z daleka, często z rodziną lub po prostu z kimś kto w poszczególnych punktach na trasie, zwanych base vita, mógł im pomóc.

Przed biegiem. Widzicie żółtą torbę? Każdy uczestnik miał taką ze swoim numerem i jak docierał do kolejnego etapu, tzw. base vita, to czekała na niego z jego osobistymi rzeczami.

Przed biegiem. Widzicie żółtą torbę? Każdy uczestnik miał taką ze swoim numerem i jak docierał do kolejnego etapu, tzw. base vita, to czekała na niego z jego osobistymi rzeczami.

Dla wielu z nich to to był kolejny Tor des Géants, chociaż duża część podchodziła do tego ultratrailu po raz pierwszy. Widać po nich było nadzieję, zdenerwowanie i niepewność. Biegnąc 330 km, w różnych warunkach pogodowych, w dzień, w nocy, wszystko się może zdarzyć. Cel jest jeden. Dobiec. Oczywiście są i tacy, którzy mają na celu jak najszybsze ukończenie, dlatego praktycznie nie śpią i kończą z czasem, który jak dla mnie jest niewyobrażalny! Bo jak można przebiec 330 km i 24 km przewyższenia w mniej niż 80 h? Szaleństwo!

Start w Courmayeur.

Start w Courmayeur.

Co po zakończeniu biegu?

Jedną noc spędziłam w końcowej bazie w Courmayeur, gdzie docierali atleci już po ukończeniu biegu. Odbierali swoją torbę, która jeżdziła za nimi przez cały czas trwania Tor, brali prysznic i albo ktoś ich zabierał z bazy, albo kładli się spać w bazie, gdzie przygotowano dla nich miejsca noclegowe. Po takim wysiłku mało kto myślał o rozmowach z wolontariuszami, chociaz trafiały się wyjątki i tak wspominam miłego Francuza, który dotarł o 2 nad ranem, odebrał swoją torbę i pozostał z nami do 4 rozmawiając. Emocje trzymały go po ukończeniu biegu niesamowicie, chociaż nie opowiadał za bardzo wrażeń z biegu, a raczej swoje podróże po różnych miejscach i biegi, w których już brał udział.

Torby czekające w Courmayeur na uczestników.

Torby czekające w Courmayeur na uczestników.

Drugą noc spędziłam również w Courmayeur, ale na mecie! To była ostatnia noc przez zakończeniem biegu (z piątku na sobotę) i widziałam przekraczających metę biegaczy, na których najczęściej czekała rodzina lub przyjaciele z okrzykami wiwatu i radości. W końcu to nie lada wyzwanie ukończyć taki bieg. Przyszło mi również śpiewać życzenia urodzinowe o trzeciej nad ranem dla jednego z przekraczających metę: Tanti auguri Carlo! Kończył 60 lat, a życzenia śpiewał mu na mecie cały plac, dołączyli wszysy, była 3 nad ranem 😀 . Swoją drogą pięknie ukończone 60 lat! Forma pierwsza klasa! Tej nocy rejestrowałam zakończenie biegu i zdejmowałam chipy. Poznałam wolontariuszy z Turynu i Mediolanu i przyznaję, że zaskoczyło mnie to! Ale… w Tor des Géants brało udział ponad 2000 wolontariuszy i widziałam również dziewczyny z Chin, także zawody stały się naprawdę bardzo międzynarodowym wydarzeniem!

I ja :-) po poranku spędzonym na numerowaniu toreb, chipowaniu i wydawaniu koszulek.

I ja 🙂 po poranku spędzonym na numerowaniu toreb, chipowaniu i wydawaniu koszulek.

Dobra wiadomość jest taka, że potwierdzono datę edycji 2017 roku od 10 do 17 września, a druga, że planowana jest w tym samym czasie połowa ultratrailu od Gressoney-Saint-Jean do Courmayeur od 13 do 17 września. Ponad 130 km i 15 km przewyższenia i maksymalnie 40 godzin na ukończenie. Nie powiem kusi 😀 , ale już nie jako wolontariuszkę. Nie wiem czy po tym londyńskim maratonie, który udało mi się cudem silnej woli ukończyć, całkiem mi odbiło i nie widzę jasno moich możliwości czy jak 😀 ? Ratujcie, albo motywujcie! 

Alla prossima.

agnieszka

Bookmark the permalink.

10 Comments

  1. Ciekawa impreza. Widzę, że moda na bieganie i Tobie się udzieliła. 130 km po górach … ratunku ! 🙂

    • Agnieszka Stokowiecka

      Pawle, pewnie Cię zaskoczę jeśli napiszę, że nie lubię biegać 🙂 i moda mi się nie udzieliła.Maraton w Londynie był wyjątkowy, bardziej szybki marsz, niż bieg, tak się również przygotowywałam. Tor des Geants to również nie jest tak naprawdę bieg, po rozmowach z uczestnikami wiem, że to po prostu bardzo szybki trekking i tak bym do tego podeszła 😉 . Ale to się zobaczy w przyszłości. Pozdrawiam!

  2. Takie wydarzenie, jak bieg ultratrail to jest coś. Podziwiam ludzi, którzy mają taką kondycję oraz siłę psychiczną, by pokonać tak ogromny dystans. Gdybym miała możliwość zostania w trakcie biegu wolontariuszką, pewnie podobnie jak Ty bym z niej skorzystała.
    A mój blog we wrześniu też obchodził trzecie urodziny 🙂

  3. No nie wiem, jak dla mnie ta trasa to czyste szaleństwo! Naprawdę podziwiam ludzi, którzy potrafią tyle przebiec 🙂 I coś czuję, że za rok jednak się skusisz i będziesz jednym z uczestników, którzy wieczorami (lub nocami) rozmawiają z wolontariuszami.

  4. a ja się odniosę do idei bloga po włosku! 😀 po pierwsze, gratuluję! 😀 po drugie, oj to dużo pracy. 😀 ja piszę po polsku i po angielsku i z długich godzin przygotowywania posta robi się tych godzin jeszcze więcej. 😉 ale fajnie jest mieć odbiorców nie tylko z Polski, także trzymam kciuki! 😉

    • Agnieszka Stokowiecka

      Kingo dziękuję, chociaż na razie nie ma co gratulowac. Od ponad 6 miesięcy chodzę wokół włoskiego bloga i chociaż będzie on-line za 3 dni to ja nadal mam z tym wszystkim mnóstwo roboty, przez co zaniedbałam troszkę CiekawAosta. Blog po włosku będzie miał inną tematykę, dlatego nie mam dwujęzycznego :-). Pozdrawiam ciepło, chociaż dziś u mnie padał śnieg!

  5. Wow! Ten bieg to jest coś! Podziwiam ludzi z taką pasją – ich kondycję i siłę psychiczną. A Tobie gratuluję udziału w tak fantastycznym wydarzeniu. No i kolejnego roku blogowania 😉

  6. Pingback: Czy Alpy we wrześniu są dla was? | CiekawAOSTA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *