-
Cześć, mam na imię Agnieszka, a to jest mój blog o Valle d'Aosta, najmniejszym włoskim regionie, położonym w samym sercu Alp. Piękne krajobrazy, ludzie, tradycje, historia i otaczająca mnie natura są moją nieustającą inspiacją do pisania. Rozgość się i daj się wciągnąć w przygodę w górach! Więcej o mnie na stronie "O nas", nie jestem bowiem sama w tej "wirtualnej" przygodzie.
O tym piszę
Relacje i zdjęcia czytelników
Facebook
Chętnie czytane
Podsumowanie lata i inspiracje na 2025 rok
Miejscowość Pontboset: malowniczy szlak mostów
Współczesna i nowoczesna sztuka włoska
Gressoney-Saint-Jean w zimowej odsłonie
Zamek Cly w Saint-Denis
Jarmark świąteczny w Aoście
Miejscowość Courmayeur zimą
Narty biegowe we Włoszech i kurs z instruktorem
Co robić zimą w Alpach, jeśli nie jeździ się na nartach?
Kolacja w wysokich górach zimą i skuter śnieżny
Kolejka Skyway
Pozostańmy w kontakcie
…słyszałem, że Desarpa jest bardzo sympatycznym „ucztowaniem” w Aoście…następnym razem obiecuję sobie nie ominąć tej przyjemności…gorąco polecam!!!
Kolejna Desarpa w Aoście odbędzie się w 2014 roku. Rzeczywiście jest to bardzo widowiskowe wydarzenie, które przyciąga wielu turystów, gwarantując sporą dawkę lokalnego folkloru.
Agnieszko, gratuluje świetnej inicjatywy. Przesyłam link do Twojego bloga wszystkim znajomym w Olsztynie i na Warmii i Mazurach. Niech żyje współpraca polsko-włoska! Czekam z niecierpliwością na newsy from Aosta.
Dziękuje Małgosiu. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będę mogła opisać więcej podobnych inicjatyw. Pozdrawiam.
Smakuje zapewne znakomicie 🙂
Zdecydowanie! Polenta jest generalnie znana w całych północnych Włoszech, ale polenta concia to już typowe danie z Doliny Aosty.
To bardzo interesujące. Byłam w Aoście 3 razy i nie wiedziałam o istnieniu tego cmentarza. Bardzo dziękuję za podjęcie tematu. W Polsce nie udało mi się dotąd znaleźć przewodnika książkowego po Dolinie Aosty, a przewodniki po Włoszech bardzo pobieżnie traktują Val de Aosta. Jak przeczytam wszystkie dotychczasowe wpisy to odezwę się jeszcze. Mam taki plan, aby w przyszłe wakacje wybrać się w te przepiękne okolice po raz czwarty. Pozdrawiam.
Cieszę się, że podjęty przeze mnie temat zaciekawił Panią. Rzeczywiscie cmentarz Sant’Orso nie jest zbyt znany, ale dzięki powstałemu komitetowi powinno się to odrobinę zmienić.
Dolina Aosty nie jest zbyt popularna, pomimo swoich bogactw naturalnych i kulturowych. Mam nadzieję, że dzięki tej stronie uda mi się przekazać trochę ciekawych i potrzebnych informacji. W razie pytań proszę smiało pisać, bardzo chętnie odpowiem. Pozdrawiam serdecznie.
Spróbuję przy następnej wizycie w Aoście. Ciekawe czy można to wino kupić gdzieś przez Internet?
Wina z Doliny Aosta są praktycznie niedostępne w Polsce – a o winie lodowym to można już tylko pomarzyć. Warto zrobić zapasy bo jeżeli uda się kupić w Polsce to cena conajmniej 2 razy wyższa . Skorzystaliśmy z tej rady pracownika winiarni i zrobiliśmy spore zapasy by skosztować.z przyjaciółmi.
O i to jest dobra wskazówka dla podrózujących! Pozdrawiam serdecznie :)!
Myślę, że nie nikt w Polsce nie sprowadza tego wina, także pozostaje degustacja i zakup na miejscu. Jeśli będzie miała Pani okazję odwiedzieć Dolinę Aosty, to w siedzibie spółdzielni Cave du Vin Blanc, tutejszych enotekach lub lokalnym centrum handlowym Cidac mozna zakupić Chaudelune.
Ja fanką nart nie jestem, ale mam znajomych co ten sport kochają, przekażę im info od Ciebie 🙂
Cieszę się, że informacje, które publikuje okazują się przydatne. A narciarstwo to piękny sport, także dziękuje za puszczenie wici. Pozdrawiam ciepło z Aosty.
Pingback: Wenus, Księżyc i konstelacje gwiazd nad Saint-Barthelemy. | CiekawAOSTA
W niezwykle interesującym rejonie mieszkasz. Tyle ciekawych rzeczy się u Was dzieje
Stąd właśnie pomysł na pisanie o tym, mam nadzieję, że chociaż trochę uda mi się przybliżyć czytelnikom ten region, jego atrakcje oraz tradycje. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie.
Pingback: Teatr rzymski w miejscowości Aosta. Historia i współczesność. | CiekawAOSTA
Zgadzam się, spektakl „światło – dźwięk” niezapomniany. A pozostałości teatru imponujące. Chyba obowiązkowy punkt przy zwiedzaniu Aosty 🙂
Z pewnościa w 2014 spektakl ponownie zagości na fasadzie teatru. Impreza stała się stałym punktem letniego programu kulturalnego w Aoście. A teatru rzeczywiście nie można ominąc podczas wizyty, szczególnie, że tuż obok (pod Porta Preatoria) znajduje się regionalne centrum turystyczne. Pozdrawiam.
Pingback: Witajcie w najstarszym włoskim Parku Narodowym Gran Paradiso | CiekawAOSTA
przepiękne miejsce
Rzeczywiście miejsce jest niesamowite i niezwykle relaksujące. W Nowy rok wybieramy się do Cogne, także może uda mi się zrobić zdjęcia w centrum dla zwiedzających i napisać więcej. Pozdrawiam.
Pingback: Tradycje bożonarodzeniowe w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Tradycje bożonarodzeniowe w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pięknie opowiedziane! Właściwie każdy kraj różni kultura i tradycje,ale z ciekawością przeczytałam o jakże odmiennych [od naszych rodzimych] tradycjach bożenarodzeniowych.Najbardziej podoba mi się drugi dzień świąt–AKTYWNA FORMA SPĘDZANIA CZASU—SUPER!!!Myślę,że w dobie ,,szybkiego życia”-takie rodzinne wypady świąteczne=powinno się naśladować-świetna relaksacyjna zabawa =samo zdrowie!!! Dziękuję. ŻYCZĘ WESOŁYCH ŚWIĄT!!!
To ja dziękuje za wizytę. Również lubię drugi dzień świąt w Dolinie Aosty. Atmosfera jest luźniejsza i można oddać się przyjemnościom ciała i ducha :-). Pozdrawiam i życzę świąt bez pośpiechu.
Cudowny opis i cudowne Swieta! podziwiam!
Dziękuje 🙂 chociaż to już po świętach. Pozdrawiam serdecznie.
Pingback: Freeride w Dolinie Aosty. Emocje na szczycie. | CiekawAOSTA
Pingback: Dolina Aosty żegna Stary i wita Nowy Rok. | CiekawAOSTA
Już wiadomo, że referendum odbędzie się 1 czerwca 2014. W tym dniu mieszkańcy miejscowości Courmayeur zdecydują czy miejscowość ma zmienić nazwę na Courmayeur-Mont-Blanc.
Pingback: Tak wygląda zima w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Tak wygląda zima w Alpach | CiekawAOSTA
Pięknie, prawdziwy raj dla narciarzy
To fakt, narciarze rzeczywiście doceniają Dolinę Aosty. Szkoda, że ze mnie nie najlepszy narciarz, mogę tylko częściowo korzystać z uroków mieszkania tutaj. Pozdrawiam.
Ten zimowy krajobraz jest cudny…
O.
O tak! Zima potrafi być naprawdę piękna!
A mnie się ten konik kojarzy ze szwedzkim konikiem z Nusnäs – Dalahäst.
O tak, ja pamiętam. Przechowuję moje pierwsze książeczki do dzisiaj 🙂
O.
PS. Bardzo ciekawy blog. Z ciekawością będę do Was zaglądać.
Dziękuję za tak miły komentarz.
Może ma Pani link do konika Nusnäs – Dalahäst? Chętnie zobaczę.
Zapraszamy, zapraszamy 🙂
Agnieszko, tylko nie pani 😉
Wklejam link do mojego wpisu o koniku http://www.obiezyswiatka.eu/konik-z-nusnas-dalahast/
Za każdym razem jak jestem w pobliżu zaglądam do nich.
Pozdrawiam!
O.
Piękne rzeczy! Nawet Barbie w koronkach wygląda przyjaźniej 😉
A czy te cudeńka na siódmym zdjęciu od końca to smaczne? Typowy przysmak?
O.
To cudo na 7 zdjęciu od końca to mydło! Te zdjęcia są nieopisane, bo w grudniu nie do końca umiałam jeszcze obsłużyć galerię. Chyba muszę wrócić do tej galerii i dopisać opisy! Ale pachnie pięknie!
A Barbi w koronkach na mnie też zrobiła wrażenie, starsze panie wiedzą jak skutecznie sprzedać swoje robótki. Serwetki nie mają takiego wzięcia 😀
Oczywiście 🙂
A konik rzeczywiście podobny. Dzięki za link.
O rany, a ja myślałam, że czekolada… Widać, że łasuch jestem 😉
O.
Gwarantuje, że nie tylko pachną, ale i wyglądają smakowicie, także mogą tym wprowadzić w błąd. Mydełka są naturalne, a składniki często pochodzą z Doliny Aosty (miód, mleko kozie, lawenda, nagietek).
Alpy są piękne. Zresztą chyba każde góry mają w sobie coś magicznego. Ja bez nich żyć nie mogę.
Z Alp wróciłam po Nowym Roku, a już za nimi tęsknię 🙂
W pięknym miejscu mieszkacie 🙂
O.
Ja sama coraz bardziej doceniam mieszkanie tutaj i ciągle odkrywam coś nowego.
Udało mi się opisać zdjęcia, także powinno być ok 🙂
Pingback: Droga rzymska Gallów w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Droga rzymska Gallów w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
To przejście w Donnas po prostu fantastyczne!
O.
To prawda! Robi wrażenie, szczególnie jak się pomyśli, że ma już ponad 2000 lat. Ten odcinek drogi zachował się w całkiem dobrym stanie i zwiedza go sporo osób, szczególnie od wiosny do jesieni, gdyż znajduje się na trasie Via Francigena.
Dzięki za takie wpis i zdjęcia! Mało jest w internecie osób, które dzielą się informacjami tak szczegółowo i tak specyficznymi do tego. Dodałam Cię do mojego agregatora blogów pod adresem http://blogilifestylezdrowie.blogspot.com/, na pewno będę tu wracać (jak zwykle)
pozdrawiam!
Dziękuję za komentarz. Cieszę się bardzo, że blog spotyka się z uznaniem i że informacje jakie publikuję są interesujące. Dzięki za dodanie do agregatora i zapraszam ponownie :-). Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Ruszają zapisy na ultra trail Tor des Geants 2014 | CiekawAOSTA
330 km w 70 godzin ? w tym 3 godziny przerwy?…. Mhm.. dziennie ponad 150 km ?… trochę nierealne
Dlatego właśnie uważam, że to bieg dla szaleńców. Iker Karrera ponoć przygotowywał się od bardzo dawna i ten bieg stał się jego obsesją, dodatkowo po wygranej jako jedyny się nie cieszył… (tak pisały media zagraniczne). Tutaj jest link do wikipedia z wszystkimi wynikami od 2010 roku. W porównaniu do pierwszej edycji w 2013 roku wynik był lepszy o 10 godzin.
http://en.wikipedia.org/wiki/Tor_des_G%C3%A9ants
Ja bym nie dała rady….
O.
Nie ma się co oszukiwać, nie jest to łatwy bieg i nawet w regulaminie piszą, że należy mieć doświadczenie w bieganiu na trudnych odcinkach. Wyobraźmy sobie: deszcz (może się trafić, tak było w 2013 roku), mgła, wysokość ponad 2000 m n.p.m., a biegacz może liczyć na siebie oraz na ewnetualnych kompanów biegu. Zdecydowanie, aby wystartować, trzeba być świetnie przygotowanym. Ale sporo osób kończy bieg i myslę, że ich satysfakcja jest ogromna 🙂
To musi byc naprawde fantastyczne miejsce, a powyzszy opis bardzo zacheca do odwiedzenia parku.czekam z niecierpliwoscia na wiosenne fotosy 😉
Obiecuję, że jak tylko stopnieje trochę śnieg i zrobi się cieplej to wybiorę się do PNGP i opublikuję zdjęcia budzącej się wiosny 🙂
TdG w 2010 roku ukończyło również dwóch Polaków: Piotr Kłosowicz na 36 miejscu, z czasem 118:13:08, czyli 4 dni, 22 godziny, 13 minut i 8 sekund oraz Leszek Rzeszótko na 101 miejscu, z czasem 133:09:02, czyli 5 dni 13 godzin 9 minut i 2 sekundy. Brawa!
Źródło: strona TdG z 2010 roku z klasyfikacją generalną http://lnx.courmayeurtrailers.it/cronometraggio_2010_tdg/Classifiche.php
pięknie, u nas w Wiedniu też od wczorajszego wieczora sypie 🙂
Wiedeń zimą jest po prostu magiczny, a już okryty białym puchem to musi być niesamowity widok. Byłam 4 lata temu i mam nadzieję, że jeszcze wrócę 🙂 Pozdrawiam.
Zazdroszczę;-) Wspaniały blog, długo takiego szukałem. Mam nadzieję, że nie obrazisz się, jeśli dodam Cię do mojej listy najlepszych polskich blogów o podróżach. Sprawdź ją tu: http://najlepszeblogipodroznicze.blogspot.com/.
Pingback: Fiera di Sant'Orso – Targi rękodzieła w Aoście | CiekawAOSTA
Pingback: Kilka zdjęć z Targów Rękodzieła w Aoście - Fiera di Sant'Orso | CiekawAOSTA
Wszystkie piękne 🙂 Konik przesłodki.
Ale ja jestem za drewniakami, uwielbiam te buty 😉
Dobrego weekendu!
O.
Drewniaki świetne! Dodatkowo są symbolem targów, w końcu to od nich wszystko się zaczęło 🙂
Chodaki sa extra.no i oczywiscie kielich przyjazni wyglada imponujaco 😉
Aby zrobić parę takich chodaków potrzeba około 2 godzin nieprzerwanej pracy i cierpliwości. Hobby jak znalazł :-). Z kielichem sprawa jest na pewno bardziej skomplikowana.
Dziś ruszyły oficjalnie zapisy i po kilku godzinach było już ponad 1500 chętnych na TdG 2014, w tym 6 Polaków!
Super jest Twój blog, właśnie czegoś takiego szukałem. Mam nadzieję, że nie będziesz robić problemów z tego powodu, że dodam Cię do mojej listy blogów, na których się wzoruję. Czekam na następne, ciekawe wpisy, pozdrawiam
Oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu, dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie 🙂 pozdrawiam.
Dziś byłam w Cogne i okazało się, że przez cały zimowy okres wszystkie trzy centra dla zwiedzających są zamknięte dla indywidualnych turystów. Otwarte tylko dla grup zorganizowanych powyżej 15 osób i po uprzedniej rezerwacji.
fantastyczne i kochane pieski <3
Chciałabym się tam kiedyś wybrać 🙂
Ja również je uwielbiam :-). Aktualnie nie są już wykorzystywane w akcjach ratowniczych, gdyż preferuje się psy pasterskie, które są lżejsze i wygodniejsze przy transporcie helikopterem. Dla mnie mimo wszystko pozostaną największymi bohaterami! Pozdrawiam i dziekuję za odwiedziny i komentarz.
Fantastyczne są te psy!
O.
🙂
Pingback: Rakiety śnieżne, czyli nie tylko narty w Alpach | CiekawAOSTA
Bardzo ciekawy i przydatny artykuł, każdy powinien go przeczytać.
Dziękuję za wizytę i za pozostawiony komentarz. Cieszę się, że publikowane informacje są przydatne i mam tylko nadzieję, że w tym wypadku zostaną wykorzystane jak najmniej razy. Pozdrawiam serdecznie.
Agnieszko, dobrze, że napisałaś tę notkę. Niestety, wielu turystów przecenia swoje możliwości, a nie docenia gór. Nie mają w sobie pokory i myślą, że wszystko mogę. A jak się coś stanie (oczywiście wypadki się zdarzają nawet świetnie przygotowanym osobom), często przez swoją lekkomyślność narażają życie ratowników.
Podaję Ci linka do mojego wpisu o wędrówce na Kjeragbolten w Norwegii, jedno ze zdjęć pokazuje panią na obcasach, która w tym obuwiu pokonywała skały… Głupota ludzka jest bez granic… Czy zeszła, nie wiem.
http://www.obiezyswiatka.eu/wedrujac-na-kjerag/
Pozdrawiam,
O.
Świetnie, że będzie taki film. Na stronę zajrzałam, ale tym pięknym językiem nie władam 😉
O.
Obiezyswiatko, właśnie wydarzenia ostatnich tygodni skłoniły mnie do napisania o ratownikach alpejskich. Albo tych wypadków jest coraz więcej, albo ja się stałam bardzej wyczulona. Pewnie, że wypadki się zdarzają, ale czasami naprawdę niewiele potrzeba, aby ich uniknąć. Takie „kwiatki” jak obcasy na szlakach też już widywałam. We wrześnieu zeszłego roku jeden z najsłynniejszych biegaczy po alpejskich szlakach, czyli osoba doświadczona, nie przypadkowy turysta, wezwał ratowników alpejskich, gdyż utknął na masywie Mont Blanc w krótkich spodenkach.
Rozumiem dlaczego trwa dyskusja o wprowadzeniu opłat za akcje ratunkowe, które póki co są bezpłatne. A zdjęcia z twojej wyprawy są przepiękne!
Masz rację, podlinkowałam tylko włoską stronę, bo po angielsku opisali wszystko na stronie, na której zbierali fundusze. Zbiórka zakończona, ale opis po angielsku został: http://www.indiegogo.com/projects/nini-the-rediscovered-story-of-nini-pietrasanta-e-gabriele-boccalatte
Świetne widoki 🙂
O tak! Widoki są niesamowite.
O rany, już mi ślinka cieknie 😉
Takiej słoniny jeszcze nigdy nie próbowałam. Ale będę w tym roku w Waszym rejonie, to może mi się uda spróbować 😉
Dobrego weekendu Agnieszko!
O.
O to miło, że będziesz, daj może znać kiedy. Chętnie ci dam namiary na kilka ciekawych miejsc do zwiedzenia, a i chętnie na pycha lody zaproszę w Aoście 🙂
Pozdrawiam i również życzę udanego weekendu.
Dziękuję 🙂
O.
Ależ proszę 🙂
Pingback: Film The Avengers 2 będzie kręcony w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Film The Avengers 2 będzie kręcony w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
bardzo fajnie tutaj u Ciebie 🙂
Pingback: Film The Avengers 2 będzie kręcony w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Co diabłu do mostu w Pont-Saint-Martin? | CiekawAOSTA
Bardzo ciekawa legenda. Most piękny 🙂
Dobrego weekendu!
O.
Dzięki. O moście na pewno napiszę więcej, jest niesamowity i stojąc na nim można podziwiać naprawdę świetne widoki. Również Ci życzę udanego weekendu!
…no dobra Brat, namówiłeś mnie:)….następnym razem jadę z wami:)
Z tych specjałów najbardziej lubię ser Fontina (zawsze zabieram kawałek do Polski), ale słoninka również przepyszna 🙂
Świetna ciekawa notka .. przeczytałem jednym tchem z wielkim zainteresowaniem .. dawno temu przez rok mieszkałem i studiowałem w Friuli-Venezia-Giulia (Pordenone) i poznałem troszkę różnorodność języków we Włoszech podróżując po Veneto i Trentino Alto Adige ..
jest włoską ciekawostką, że w 150 lat po zjednoczeniu tak często nie jest to jeden kraj nie tylko językowo ale społecznie ..
Czy i w Val d’Aosta sa silne tendencje odśrodkowe jak w Lombardii (La Lega?) … Pamiętam, że wielu Włochów z północy zazdrościło Trentino Alto Adige osobnego systemu podatkowego dzięki czemu podatki zostają w prowincji a nie płyną do 'mafiosów’ na południe i do biurokracji w Rzymie :^)
Kiedy napisałaś o mieszance językowej to chyba jest podobnie właśnie w Trentino Alto Adige .. tyle że, że z niemieckim (wszystko w dwóch językach) a i też mają miejscowy język Ladin .. i tam też za Mussolliniego próbowali przemienić wszystko na włoski ale na szczęście się nie udało …
bardzo piękny i ciekawy blog .. pozdrawiam bardzo ciepło :^)
Dziękuję za ciekawy komentarz i za komplement :-).
Już spieszę z odpowiedzią na pytania. W Valle d’Aosta nie ma dużych tendencji separatystycznych, ale warto wspomnieć, że ideator ruchu Lega Nord, Umberto Bossi, zainspirował się ruchami autonomicznymi Doliny Aosty w tworzeniu swojego ruchu. I jeszcze ciekawosta: w ostatnich wyborach do Rady Regionu Doliny Aosty w 2013 roku, partie polityczne, które deklarowały się jako chroniące autonomię, zebrały w sumie 70% głosów.
System podatkowy w Dolinie Aosty przypomina ten z Trentino Alto Adige, z niewielkimi różnicami. 100 % płaconych podatków bezpośrednich i pośrednich wraca do regionu.
W całym tym moim przydługim wpisie nie napisałam o mieszkańcach Doliny Gressoney, którzy posługują się niemieckim dialektem, co wiążę się z pokonaniem kilka wieków temu Alp przez populacje germańskie i ich osiedleniem na stałe w Dolinie Aosty.
Ale o tym na pewno napiszę szczegółowy post 🙂
Pozdrawiam.
bardzo dziękuję za odpowiedź Agnieszko .. mieszkasz w fascynującym rejonie .. no i te Alpy :^) .. pozytywnie zazdroszczę .. no i jeszcze bardziej, że masz niedaleko do rejonu winnic Barolo w Piemonte :^)
bardzo ciepło pozdrawiam :^)
Ależ proszę, cała przyjemność po mojej stronie. Alpy są rzeczywiście piękne. Przynaję, że to idealne miejsce dla osób kochających naturę. Pozdrawiam
To się nazywa informatywny post! Szczerze mówiąc nigdy nie słyszałam o tym języku. No ale przecież żaden Włoch czy Francuz też nie słyszał o kaszubskim…
Pozdrawiam serdecznie!
Franko – prowansalski jest językiem mniejszości i dlatego tak mało się o nim mówi czy pisze. Promują go w sumie tylko tu na miejscu, ponieważ chcą aby się zachował i był nadal przekazywany dalszym pokoleniom. Koleżanka z Doliny Aosty opowiadała mi, że ma kuzynów w Argentynie, którzy urodzili się już w Ameryce Południowej i też mówią patois. Czasami ma problemy, żeby ich zrozumieć, bo mówią takim „starym”, niezmodernizowanym franko – prowansalskim, który przekazali im rodzice, a ponieważ nie mieli w sumie kontaktu z rodzicami to takim patois mówią. Jak dla mnie to piękne! Dziękuję ci za komentarz i pozdrawiam 🙂
Klub Polek i Rodzynka:-)))
Bardzo interesujący opis językowego świata, o którym człowiek nie miałby pojęcia, gdyby nie blogi….
Nie mogłam nikogo pominąć i tak mi się napisało. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam :-). P.s. czekam na twój wpis. Pozdrowionka.
Agnieszko,
dzieki serdeczne za ten post pelen wielu cennych informacji! Zyjac w takim niezwyklym dwujezycznym czy nawet wielojezycznym srodowisku wlasna dwujezycznosc czy dwujezycznosc naszych dzieci staje sie chyba czyms na porzadku dziennym? Tak sobie mysle, ze to cenne, bo sa miejsca gdzie osoby dwujezyczne spostrzegane sa jak z innego swiata. Dopiero jak sobie uswiadomimy, ze to wiekszosc ludzkosci…lzej sie robi na sercu 🙂
Pieknie piszesz, ze „kazdy jezyk trzeba pielegnowac”. Zycze Ci wielu radosci z pielegnowania jezyka polskiego u coreczki. I ciesze sie, ze sama pielegnujesz polski piszac bloga! swietna inicjatywa i super blog!
Tutaj nikogo nie dziwi wielojęzyczność. Kulturowo Dolina Aosty jest wymieszana, w ostatnich latach był spory napływ imigrantów. bo region prosperował bardzo dobrze, co przyciągało jak magnez. Większość dzieci tutaj zna 2 języki i więcej, także liczę, że i moja córka się załapie :-).
Dziękuję za pozostawiony ślad z wizyty i do zobaczenia u ciebie :-). Pozdrawiam.
Pingback: Konkurs na blogu CiekawAOSTA do dnia 2014-03-30 | Katalog-blogow.pl
Świetny językowy misz-masz. Mnie się podoba 🙂
Wielojęzyczność ma wiele zalet, u Was w domu działa 🙂
Pozdrawiam!
O.
Póki co dajemy radę, jednym słowem da się przyzwyczaić do życia z kilkoma językami, ogarnąć misz-masz i nie zwariować, a wręcz czerpać z tego przyjemność i korzyści 🙂
W Niemczech jest wiele takich ścieżynek dla bosonogich 😉 Tyle, że są o wiele krótsze od tej opisanej przez Ciebie.
I ja z nich korzystam od czasu do czasu 😉
O.
Tutaj jest to nowością, ale może z czasem powstaną nowe. Jak dla mnie to świetna inicjatywa, bo też uwielbiam chodzić boso 🙂
Aga, bardzo ciekawy wpis, przeczytałam jednym tchem. Przy okazji dowiedziałam się nowych rzeczy o włoskich językach regionalnych.
Pozdrawiam z drugiej wschodniej części włoskiego buta!
Oj tak, Włochy pod tym względem są niesamowite. Tyle języków, że nie wiem kto to ogarnia 🙂 U Ciebie na pewno też jest pod tym względem ciekawie.
Pozdrawiam również.
Pingback: CiekawAOSTA w finale konkursu | CiekawAOSTA
Pingback: Chamois, tam gdzie diabeł mówi dobranoc | CiekawAOSTA
Przyznam, ze nie bylem jeszcze nigdy w Chamois. Niemniej artykul w ciekawy sposob zacheca do wizyty 🙂 w tym sezonie juz raczej sie nie wyrobie, ale za rok?? Czemu nie 🙂
Zachęcam, to naprawdę ciekawe miejsce, chociaż mało znane. Wiadomo narciarze wybierają raczej duże ośrodki narciarskie i 14 km tras może raczej rozbawić, ale warto tam wpaść chociażby po chwilę relaksu.
Latem odywają się również imprezy wypiekania chleba w tradycyjnym, starym piecu, co mam nadzieję opisać. Pozdrawiam
Potężna budowla 🙂
O.
Zdecydowanie warta zwiedzenia 🙂 chociażby z zewnątrz.
Chciałabym bardzo i marzę o tym żeby zobaczyć Dolinę Aosty ponieważ jest to Dolina którą Ojciec św.Jan Paweł II często odwiedzał tam zawsze odpoczywał w otoczeniu gór . Z okazji kanonizacji Jana Pawła II chciałabym bardzo przejść Jego śladami. Kocham bardzo nasze Tatry, ale chciałabym zakosztować klimatu alpejskiego w Dolinie Aosty – Les Cambes maleńkiej osady , a może jeszcze innej małej miejscowości w Dolinie Aosty.
Ogromny zamek:) z całą rodziną jeździmy po zamkach więc ten jest następny w kolejce:)
Jeśli z rodziną lubicie zwiedzać zamki, to zapewniam, że region Doliny Aosty na pewno Was nie rozczaruje.
Teraz to już przesadziłaś… I to grubo!!! Kochana – nie dość, że uiznstniczeeca w takim wydarzeniu, ktf3re widać na fotkach zazdroszczę Ci jak jasna cholera, to w dodatku pokazałaś je w taki sposf3b, że… No fenomenalnie po prostu… Ciągle mnie zadziwiasz 🙂
Dziękuję bardzo za komplement 🙂 Pozdrawiam serdecznie i zapaszam po więcej.
Są piękne…
O.
Witaj!
Tyle czasu szukałam jakiejś polskiej strony o Aoście i dopiero dziś trafiłam na Twojego bloga, a szkoda, bo uwazam, ze dolina Aosty jest jednym z najbardziej malowniczych (i niedocenionych) miejsc w Europie.
Fajntastycznie czyta się Twoje notki, wspominając swój pobyt w tym mieście (moja siostra mieszkała kilka lat w Aoście, a teraz przeniosła się do Quart) i porównując swoje wrażenia z Twoimi. Na pewno będę tu częściej zaglądać,
pozdrawiam serdecznie 🙂
Witaj i dziękuje.
Również uważam, że to piękny i malowniczy region, chociaż w Polsce myślę, że mało znany i stąd pomysł na blog :-). Zapraszam do odwiedzin i pozdrawiam serdecznie.
Pingback: Średniowieczny most – akwedukt w Porossan | CiekawAOSTA
Bardzo lubię oglądać akwedukty. Podziwiam, że już w dawnych czasach świetnie radzono sobie z doprowadzaniem wody.
O.
Mnie również fascynuje oglądanie akweduktów i podziwiam geniusz tamtych czasów. Średniowiecze jednak takie straszne nie było 🙂
Pingback: Wyniki konkursu | CiekawAOSTA
Ciekawe, bo na str. Facebook już funkcjonuje nazwa
„Courmayeur Mont Blanc” … czyżby ktoś przewidział przyszłość ? Osobiście życzę mieszkańcom Courmayeur tyle samo splendoru co mają ci w Chamonix. Pozdrawiam P
To dlatego, że spółka zarządzająca wyciągami w Courmayeur nosi nazwę Courmayeur Mont Blanc i cały ośrodek narciarski również. Z pewnością chcą być kojarzeni z najwyższą górą Europy i stąd nazwa. Referendum już wkrótce i istnieje spore prawdopodobieństwo, że zwykłe, mało znane poza Włochami, chociaż bardzo prestiżowe Courmayeur zamieni się w Courmaueur Mont Blanc. Zobaczymy.
Pingback: Wiosna w Alpach to również opady śniegu | CiekawAOSTA
Pingback: Wiosna w Alpach: tulipany i śnieg | CiekawAOSTA
Przepięknie ujętę .. tulipany i śnieg – bomba! :^) .. podziwiam i bardzo ciepło pozdrawiam
Dziękuję, tak mi się napisało :-). Połączenie tulipanów i śniegu zdarza się raczej rzadko i dziś już po śniegu nie ma śladu. Pozdrawiam również.
Pingback: Fontina - ser PDO z alpejskich pastwisk | CiekawAOSTA
Pingback: Fontina - ser PDO z alpejskich pastwisk | CiekawAOSTA
Kocham sery! Muszę go spróbować 🙂
O.
Koniecznie 🙂 Jest jeszcze kilka innych, które polacam, m.in. Toma di Gressoney, ale o tym napiszę następnym razem. Pozdrawiam.
Tulipany w śniegu – piękne!
O.
Po śniegu nie zostało za wiele już następnego dnia, ale i tak było to dosyć zjawiskowe! Cieszę się, że powróciłaś! Mam nadzieję, że ze zdrowiem już lepiej!
Pingback: Film dokumentalny: Wakacje JP II w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
🙂 Lepiej! Dziękuję.
O.
Bardzo ciekawy film. Nasz papież kochał góry, u Was czuł się też bardzo dobrze. Przy takich widokach, które zapierają dech w piersiach.
Na filmie widać też, jak zmienia się Jan Paweł II, na początku pełen wery, pod koniec już przygarbiony, słaby, ale zawsze radosny.
O.
Też myślę, że czuł się tutaj dobrze, biorąc pod uwagę, że wracał wielokrotnie. Myślę, że bardzo doceniał nie tylko walory widokowe, ale również waldotańczyków, którzy są bardzo dyskretni. Film rzeczywiście pokazuje jak bardzo się zmieniał na przełomie lat, ale charyzma biła od papieża zawsze :-). Pozdrawiam!
Pingback: Park zwierzęcy w Introd czyli ekosystem Alp w miniaturze | CiekawAOSTA
Pingback: Mała Przełęcz Świętego Bernarda - okno na Europę | CiekawAOSTA
Pingback: Panoramiczna Trasa Salassi | CiekawAOSTA
Pingback: Kolejka w sercu Mont Blanc łącząca Włochy i Francję | CiekawAOSTA
Pingback: Muzeum mostu rzymskiego... Pod mostem | CiekawAOSTA
Wszystkie słynne osobistości są interesujące, a historia długopisu BIC i telefonu bardzo zaskakuje 🙂 No ale twórczość Francesca Nexa jest niesamowita i, moim zdaniem, to gwiazda Aosty nr 1! 🙂
Długopis zaskoczył również i mnie, wspomnę tylko, że każdy się „upomina”o Pana Bicha. Turyn, gdyż się tam urodził, Dolina Aosty, a dokładnie Chatillon, bo się tu wychował i oczywiście Francja, bo to właśnie tam rozpoczął karierę jako przedsiębiorca. Historia telefonu również jest ciekawa, ale dowiedziałam się o niej dopiero po przyjeździe tutaj, też wcześniej nie miałam pojęcia. Nex znowu miał jak wszyscy artyści i zwolenników i krytyków, zarzucano mu, że jego dzieła tak naprawdę są znane jedynie w Dolinie Aosty i nigdzie indziej. Jak dla mnie to nieważne, są ciekawe i oryginalne 🙂 i myślę, że jednak, ąz tak nieznay nie był, po prostu to dosyć specyficzny rodzaj sztuki. Pozdrawiam serdecznie!
Hmmm, nie znałam żadnej z tych osób.
Jak człowiek mało wie o świecie…
Byłam też święcie przekonana, że moje ulubione długopisy bic są polskie.
Wychodzi na to, że bic są francuskie :-). Pozdrawiam.
Ojej, ile ciekawych rzeczy się dowiedziałam! Super post.
Dziękuję bardzo, cieszę się, że post się spodobał. Pozdrawiam!
Pingback: Wielka Przełęcz Świętego Bernarda od dziś otwarta! | CiekawAOSTA
wspaniale napisana notka Agnieszko .. czyta się z zapartym tchem i tak wiele ciekawego można się dowiedzieć ..
myślę, że najbardziej zainteresowała mnie postać Manzetti i Barmasse ..słyszałem tylko co nieco o Barmasse i teraz przeczytałem o jego wspinaczkach w Patagonii, którą odwiedziłem parę lat temu i widziałem te niesamowite szczyty patagońskie oczywiście tylko z dołu :^))
Przede wszystkim dziękuję za komplement :-). Barmasse jest właśnie znany najbardziej z tego, że otworzył sporo nowych przejść jako pierwszy, myślę, że za jakiś czas pokuszę się o wpis poświęcony wyłącznie jego osobie, bo mi również wydaje się niezwykle interesujący. Manzetti, no cóż, nie miał szczęscią i nie udało mu się wybić, ale ponoć w tej sprawie nie zostało powiedziane jeszcze ostatnie słowo i o tym również napiszę za jakiś czas 🙂 Pozdrawiam serdecznie i życzę udanej niedzieli!
Brzmi ciekawie 🙂 Trzeba spróbować 🙂
O.
Jeśli dobrze pamiętam to wybierasz się w moje strony, jeśli w lipcu, to w tym roku od 25 do 27 odbywa się festyn zupy w miejscowości Valpelline. Myślę, że to idealne miejsce, aby spróbować zupy. W przeciwnym razie restauracje, szczególnie w bocznej dolinie Wielkiego Świętego Bernarda, również ją serwują. Pozdrawiam!
Pingback: Courmayeur czy Courmayeur-Mont-Blanc? | CiekawAOSTA
I już wiadomo, że Courmayeur pozostanie po prostu Courmayeur, gdyż nie osiągnięto kworum, głos w referendum oddało około 40 % uprawnionych. Trochę szkoda, że Mont-Blanc nie dołączy do nazwy miejscowości. Pozdrawiam!
O referendum w Courmayeur i wynikach możecie przeczytać tutaj:
https://ciekawaosta.pl/courmayeur-courmayeur-mont-blanc/
Pingback: Letnie festyny: tańce i smaczne lokalne jedzenie | CiekawAOSTA
Witam serdecznie:) Bardzo sie ciesze ze trafiłam na tą stronę ponieważ wraz z chłopakiem rozważamy przeprowadzke do Doliny Aosty. Mam w związku z tym pytanie dotyczące możliwości zanelzienia pracy- czy mogłaby Pani naświetlić jak wygląda rynek pracy w Aoście? Będe bardzo wdzięczna, bo informacje byłyby z pierwszej ręki:) pozdrawiam ciepło
Katarzyna
Witaj,
sytuacja na rynku pracy jest skomplikowana tak samo jak w innych regionach Włoch. W przeciągu kilku lat (tak mniej więcej od 2010 roku) wzrosło bezrobocie szczególnie wśród młodych ludzi do 29 roku życia i osób po 50, krysys szczególnie dotknął mężczyzn z uwagi na trudną sytuację w sektorach gospodarki zdominowanych przez mężczyzn (np. budownictwo). Podpisywane z pracownikami umowy o prace są właściwie tylko na czas określony,a i o te bardzo trudno. Z drugiej strony wszystko zależy jakiej pracy się szuka i jakie ma się wymagania oraz doświadczenie w danej branży. Jeśli jesteś zainteresowana większą ilością informacji to proszę napisz do mnie przez formularz kontakt. Jeśli znasz język włoski to mogę podesłać kilka ciekawych linków odnośnie rynku pracy. Wnioski wyciągniesz sama.
Pingback: Wododpad w Issogne oazą spokoju | CiekawAOSTA
Mam nadzieję, że uda mi się w przyszłym tygodniu tam wejść. W poniedziałek powinniśmy zawitać do Doliny Aosty. Chociaż prognoza pogody na najblizszy czas nie jest optymistyczna.
Witam, mam nadzieję, że się udało! Chociaż pogoda rzeczywiście była niesprzyjająca. Zaletą tarasu jest to, że trasa nie jest trudna i da się wejść nawet jak kropi trochę deszcz.
Pingback: Teatr rzymski latem i wieczorne zwiedzanie | CiekawAOSTA
Pingback: Rzymski most akwedukt Pont d'Ael | CiekawAOSTA
Pingback: Aosta - Rzym Alp | CiekawAOSTA
Przesliczna okolica. Ach te Wlochy, no i pizza Margerita w kolorach wloskiej flagi. Lubie te pizze, a nie mialam o tej historii zielonego pojęcia. Hi hi hi. Pozdrawiam serdecznie Beata
Dziękuję za wizytę i jednocześnie cieszę się, że dzięki wpisowi dowiedziała się Pani czegoś nowego 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Wielka Przełęcz Świętego Bernarda - podróż w chmurach | CiekawAOSTA
Reprodukcja obrazu Matki Boskiej Czestochowskiej na drugim koncu Europy – ale zaskoczenie. Przepiekne miejsce, ach te Wlochy. Pozdrawiam serdecznie Agnieszko – Beata
Ja również jestem zaskoczona, nigdy bym się nie spodziewała reprodukcji na przełęczy, z tego całego zaskoczenia nie dowiedziałam się jak to się stało i dlaczego, ale obiecuję nadrobić i napisać. Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Po szwajcarskiej stronie przełęczy... Kanton Valais | CiekawAOSTA
Pingback: Ostatnie podrygi lata nad alpejskim jeziorem Lexert | CiekawAOSTA
O Boze jak tam pieknie. Viva Italia. Cudowne fotki pozdrawiam Beata
🙂 Pozdrawiam również i dziękuję za odwiedziny. Pogoda ostatnio dopisuje i zapowiada się również piękna jesień!
Pingback: Alpejski ogród botaniczny Castel Savoia | CiekawAOSTA
Piekne miejsce I przesliczne zdjecia :))
Dziękuję za wizytę. Pięknie to fakt 🙂 Pozdrawiam.
Takie widoki to ja lubię:)
A co do pogody – to była naprawdę pod psem (ale trafiło mi się kilka dni słońca, ale nie pod rząd.
Pozdrawiam!
O.
Oj pogoda w tym roku była naprawdę kiepska (przynajmniej w Dolinie Aosty). Ponoć najbardziej deszczowy lipiec od 120 lat, chociaż temperatury były normalne. Sierpień nie lepszy i wiem, że sektor turystyczny bardzo, ale to bardzo na tym ucierpiał. Słońce było, ale tak jak piszesz, nigdy przez kilka dni pod rząd. Cóż, nic dwa razy się nie zdarza i liczę, że przyszłe lato będzie znów piękne, takie jakie znam w Alpach! Pozdrawiam również!
Chyba mi zjadło komentarz…
To powtórzę w skrócie: pięknie tam!
O.
Nie zjadło, nie zjadło 🙂
Pingback: Gdzie leży najwyższy szczyt Europy Mont Blanc? | CiekawAOSTA
Pingback: Miejscowość Introd: Jan Paweł II i inne zabytki | CiekawAOSTA
Pingback: Miejscowość Introd: Jan Paweł II i okoliczne zabytki | CiekawAOSTA
Pingback: Architektura romańska w Aoście: kościół i krużganek | CiekawAOSTA
Pingback: Historyczny cmentarz Sant'Orso w Aoście | CiekawAOSTA
Pingback: Risotto z kasztanami - danie na jesienne chłody | CiekawAOSTA
Pingback: Zamek Ussel – podarunek od Marcela Bicha | CiekawAOSTA
Pingback: Sławni z Doliny Aosty, kim są? | CiekawAOSTA
Pingback: Zamek Ussel – podarunek od Marcela Bicha | CiekawAOSTA
Pingback: Gdzie leży najwyższy szczyt Europy Mont Blanc? | CiekawAOSTA
Kocham kasztany, ale oglądać, dotykać i zbierać 😉 Jadać niekoniecznie. Jadłam kilka razy i mi nie przypadły do gustu. Ale spróbuję sama przyrządzić coś, Twój przepis Agnieszko brzmi ciekawie.
Pozdrawiam,
O.
Jeśli nie na obiad, to może w formie deseru? Ja bardzo lubię lody śmietankowe polane gorącymi kasztanami w polewie z miodu (miód z kasztanami trzeba tylko wczesniej skarmelizować na patelni). Pycha 🙂
Gratuluję i życzę Ci kolejnych, owocnych lat blogowania! Twojego bloga odkryłam dopiero niedawno, ale lepiej późno, niż wcale, prawda? Pozdrawiam!
Dziękuję i mam nadzieję, że będą owocne. Ja Twojego również odkryłam niedawno, za to chętnie podczytuje o perypetiach na włoskiej ziemiymi sama również się borykam :-). Pozdrawiam
Agnieszko, wszystkie najlepszego dla Ciebie i Twojego bloga 🙂
Bardzo ciekawie piszesz i mam nadzieję, że kolejne urodziny blogowe też będą 🙂
Pozdrawiam!
O.
Dziękuję Obieżyświatko. Ja też mam nadzieję, że będą kolejne urodziny. Te pierwsze mnie jakoś tak wzruszyły 🙂
Gratulacje!!! Mamy podobny staż blogerski 😉
I tematyka promocji miejsca, w którym mieszkamy również podobna, chociaż Twoja na większą skalę. Gratuluję. W Yorku nigdy nie byłam, ale jeśli się wybiorę to na pewno skorzystam z informacji, które zamieszczasz u siebie. Pozdrawiam!
o a ja mam wrażenie że Twoja na większą skalę 🙂 a na pewno z wiekszą obecnością w mediach 🙂 raz jeszcze ogromnie gratuluję i zyczę dalszych udanych lat blogowania!
Te media to tak przypadkiem wyszły na początku tego roku, powiedzmy, że mnie znalazły :-), a ja skorzystałam. Pozdrawiam ciepło.
Gratuluję rocznicy i życzę kolejnych lat blogowania:) Pozdrowienia z Kanady.
Pozdrawiam również i dziękuję.
Pieknie u Ciebie! Gratuluje!
Dziękuję i pozdrawiam!
Będąc ostatnio na spacerze w parku, zauważyłam książkę na ławce. W pierwszej chwili myślałam, że ktoś ją zostawił, ale okazało się, że była zostawiona specjalne, aby skorzystał inny czytelnik. Nie skorzystałam, ponieważ wolę czytać książki po polsku, bo po włosku niespecjalnie mi brzmią. Może kiedyś się przełamię i zacznę czytać w języku Dantego. Sama kocham książki i nie zostawiłabym nigdzie żadnej, natomiast z chęcią zakupię i gdzieś zostawię. Pozdrawiam!
Rozumiem Cię całkowicie. Mi też trochę zajęło zanim przekonałam się do czytania książek po włosku. Polecam zacząć od czegoś bardzo lekkiego. Moją pierwszą włoską powieścią była L’altra donna del Re, przeczytałam po tym jak obejrzałam film. Lektura lekka i przyjemna, co sprawiło, że skusiłam się o przeczytanie innych i potem jakoś poszło. Również wolę czytać po polsku, ale jak znajdę jakąś ciekawą pozycję to i po włosku czytam.
Co do książki znalezionej na ławce to myślę, że to sympatyczne, chociaż wiadomo, że zostawiając książkę w takim miejscu, myślałabym czy ktoś się nią zaopiekował, czy nie zmokła, czy się nie zniszczyła, do kogo trafiła….
Pozdrawiam serdecznie.
Super akcja. Ja jestem jak najbardziej za.
U nas są bardzo popularne biblioteczki uliczne. Wiele osób z nich korzysta.
Pozdrawiam!
O.
U nas biblioteczek nie widziałam, a książki, które są na półce w bibliotece do wzięcia nie należą raczej do nowości nawet tych w miarę odległych. Za to biblioteczki uliczne to myślę super sprawa, bo to wtedy włśnie sprawdza się idea krążenia książek. Wiadomo, że jak ktoś idzie do księgarni lub biblioteki to w wiadomym celu. Książka z ulicy to już mniej oczywista sprawa 🙂
Fajny pomysl, ale czy duzo osob, kupuje ksiazke dla innych (szczegolnie nieznajomych)? Ciekawe. Pozdrawiam serdecznie Beata
Przyznam szczerze, że nie wiem. Nie weszłam do księgarni i nie zapytałam czy to działa. A też mnie to ciekawi, więc może następnym razem się zapytam :-). Z wiszących książek mimo wszystko nie widziałam nic drogiego, raczej tzw. wersje kieszonkowe maksymalnie do 5 euro. Pozdrawiam.
Ale mi ślinka pociekła 🙂 Zrobię na pewno przy okazji 🙂
O.
Daj znać jak wyszło i czy smakowało 🙂 Pozdrawiam
Pingback: Dahu – tajemnicze zwierzę w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Zaduszki na cmentarzu Sant'Orso w Aoście | CiekawAOSTA
Bardzo ciekawy. Takie stare nagrobki mają w sobie jakąś siłę, nie można pozostać wobec nich obojętnym.
O.
PS. A widok z cmentarza – przepiękny!
Oj tak, dodatkowo każdy nagrobek jest inny i niepowtarzalny. Dodatkowo wyobraźnia zaraz mnie ponosi jak myslę o tych dawno zmarłych osobach… Zdecydowanie nie da się przejść obojętnie. Widok rzeczywiście urzeka, ale przyznaję, że pogoda dopisała 🙂 Pozdrawiam!
Pingback: Narty 2014/2015 w Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Pingback: Jesień w Alpach. Czy warto wybrać się na urlop? | CiekawAOSTA
Jakie wspaniałe zdjęcia i bardzo zachęcający post 🙂 A ja w Dolinie Aosty jeszcze nie byłam…
Pozdrawiam:)
Witam, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Mam nadzieje, ze znajdzie się okazja do odwiedzenia Regionu i zobaczenia z bliska tego o czym piszę :-). Pozdrawiam serdecznie!
Jakie wspaniałe widoki i cudowne zwierzaki… Lubię takie krajobrazy…
Ja również :-), zimą czy latem jest po prostu przepięknie!
Agnieszko mam nadzieje, ze kiedys dotre do tych przecudownych zakatkow. Ps Czy moge wypozyczyc sobie jedna fotke, bo pisze post o wloskich inspiracjach. Oczywiscie wrzuce linka? Bardzo prosze o pozwolenie. POzdrawiam serdecznie BEata
Witam, oczywiście, że możesz wykorzystać zdjęcie, będzie mi bardzo miło. Blog działa na licencji Creative Commons (więcej na podstronie informacje prawne). Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Jesień w Alpach. Czy warto wybrać się na urlop? | CiekawAOSTA
Serdeczności!
O.
Dziękuję O.
Agnieszko dziękuje serdecznie za zaproszenie do zabawy i cieplutko pozdrawiam beata
Cała przyjemność po mojej stronie. Pozdrawiam również!
Dziekuje Ci bardzo za nominacje i mile slowa! Zaproszenie do zabawy przyjmuje, bo zdecydowalam, ze bede w niej uczestniczyc z szacunku dla dziewczyn, ktore mnie dostrzegly. W najblizszych dniach szykuje zatem czesc druga notki „Award” i nic nie jest jasne:). Pozdrawiam!
P.S. Jak tam u Ciebie z pogoda? Bo w Genui szkoda gadac!
O i to jest dobre podejście 🙂 Cieszę się, że dołączysz. Pozdrawiam.
Co do pogody to jest po prostu tragicznie. Szaro i bez śniegu! Lato było kiepskie, a i zima nie zapowiada się lepsza.
Agnieszko, miło mi bardzo 🙂 Dziękuję Ci za wyróżnienie. Cieszy mnie, że lubisz do mnie zaglądać 🙂 (i wzajemnie!).
W następnym tygodniu wstawię odpowiednią notkę.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
O.
PS.
Twój blog należy do moich ulubionych, nie mogłam Cię nie wyróżnić, chociaż dobrze wiem, że akurat Tobie czytelników nie brakuje 🙂 Pozdrawiam ciepło i cieszę się, że dołączysz do zabawy.
A ja nie przepadam jakos za Panettone, choc maz znosi ich do domu kilka. Zjem kawalek, zeby sie nie czepial, ale wole polska babke, ktora sama robie. Ostatnio, podczas wizyty tesciow powiedzialam o tym i tesciowa na wiesc, ze Panettone nie jest dla mnie zbyt smaczny, zrobila kwasna mine:). Coz ja moge na to poradzic, ze wole nasze wypieki?
Ja też wolę polską babkę, a już za taką oblaną czekoladą to dałabym się pokroić. Tylko, że ja piec nie potrafię i jak to mówią: jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma 🙂
Pozdrawiam.
Jadłam raz w życiu. Taką kupną, ale mi smakowała 🙂
O.
Ja też jadam tylko kupne, niestety sama nie umiem zrobić i nawet nie próbuję. Po Świętach kiedy supermarkety wyprzedją Panettone zwykle robimy małe zapasy i potem na śniadanie jest jak znalazł 🙂
Agnieszko, bardzo dziękuję za wzięcie udziału w zabawie i Twoje odpowiedzi – cieszę się, że mogłam Cię przez nie trochę lepiej poznać! Zgadzam się absolutnie co do miejsca na ziemi – jest tam, gdzie je sobie stworzymy 🙂 Pozdrawiam Cię serdecznie! 🙂 Marta
To ja dziękuję za wyróżnienie i zaproszenie do zabawy 🙂 i również pozdrawiam.
Mnie też niestety panettone nie przekonuje, chociaż mój chłopak odgraża się, że w tym roku przywiezie mi panettone al cioccolato, podobno jest pyszny, więc dam jeszcze szansę temu przysmakowi 😉
Spróbować zawsze możesz, panettone al cioccolato jest rzeczywiście bardzo dobry i może akurat Ci posmakuje 🙂 Pozdrawiam!
A ja jakos nigdy nie moglam tego przelknac – mowie o Panettone komercyjnych. Czulam w nich chemie i przez wiele lat nie tknelam. Skusilam sie dopiero w ubieglym roku gdy maz kupil panettone artigianale w cukierni (smak fichi e nocciole)..posmakowalam i rzeczywiscie te markeowe sie do niego nie umywaja 🙂
Pozdrawiam z Perugii
Zdecydowanie te zakupione w cukierni mają lepszy smak (cenę również). Ja mam w Aoście ulubioną cukiernie, w której zawsze kupuję ciasta, torty, a na Święta właśnie Panettone :-). Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Zwiedzanie Aosty - Siedem wież | CiekawAOSTA
Pingback: Polski obraz Czarnej Madonny u kanoników laterańskich | CiekawAOSTA
Pingback: Wielka Przełęcz Świętego Bernarda - podróż w chmurach | CiekawAOSTA
Pingback: Świątecznie w Aoście | CiekawAOSTA
Pingback: Świątecznie w Aoście | CiekawAOSTA
Wesolych i Spokojnych Swiat i spelnienia marzen w 2015 roku!
Co prawda po czasie, ale dziękuję serdecznie i również życzę Ci wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Oby Twoje plany się spełniły 🙂 Pozdrawiam
Pingback: Postanownienia noworoczne: Val d'Aosta w 2015 roku! | CiekawAOSTA
Ostatni punkt mobilizuje i mnie, bo jak na razie moich fotografii mniej niż tych od spod obiektywu męża, na razie tak się uzupełniamy, ale czas go wyręczyć 🙂 No i niech nie musi się za mnie wstydzić, to fakt!
Do jazdy konnej mnie nie ciągnie, ale jako nastolatka jeździłam regularnie, bliskość stadniny to duży plus, nie zmarnuj takiej szansy 🙂 🙂 Pozdrawiam!
Tak, fotografia nie jest może moją pasją, ale myślę, że warto zgłębić trochę jej tajniki 🙂 Czego również i Tobie życzę w nadchodzącym roku jeśli takie właśnie masz plany. U mnie głównym hamulcem jest niestety czas, którego ciągle mi brak.
Jazdę konną odkryłam stosunkowo niedawno (jakieś 2 lata temu), ale przyznam, że to bardzo ciekawe zajęcie i liczę, że naprawdę do niego powrócę.
Ciekawe plany i przyznam szczerze, że narobiłaś mi 'smaka’ 😉 na swoją okolicę, szczególnie lodowa grota w Zermatt brzmi kusząco. U mnie w planach wyjazd w góry (po 6 latach!) i piesze wędrówki, mam nadzieję, że uda mi się spełnić ten plan w nadchodzącym roku.
Informacje o lodowej grocie znalazłam dość niedawno, także jak tylko pozwoli na to pogoda (można ją zwiedzać cały rok, a latem przejść się również na zewnątrz po lodowcu) to się tam wybiorę i dam znać czy rzeczywiście jest warta zachodu. Cieszę się, że narobiłam Ci „smaka” na góry 🙂 Życzę Ci w nowym roku zrealizowania planu wyprawy na szlaki i pięknej pogody podczas górskich wycieczek. Pozdrawiam!
Rok 2015 zapowiada się dla Ciebie bardzo interesująco i atrakcyjnie!
Życzę Ci spełnienia postanowień oraz… wytrwałości 🙂
Dziękuję Moniko! Tak, 2015 rok mam nadzieję, że będzie pełen pozytywnych wrażeń i emocji, potrzebuję tego bardzo!
Pingback: Wszędzie biało... Alpy zasypane śniegiem! | CiekawAOSTA
U nas swieci sloneczko i jest bardzo przyjemnie:).
Udanej zabawy sylwestrowej i Do Siego Roku Ci zycze!
U nas też już świeci słońce, na szczęście opady śniegu trwały tylko 2 dni, co dla mnie i tak było sporym stresem! Dziekuję za życzenia i również życzę Wszystkiego naj w 2015 roku!
Potwierdzam,juz na wysokosci 800m npm jest problem z jazda bez łańcuchów.Bylismy w Dolinie Aosty w lutym,dwa razy bez łańcuchów bysmy nie poradzisli sobie z jazda,mialem nowiutkie zimowki,a i tak sie zakopalem;)jak chce sie poruszac po wyzszych partiach pakowac łancuchy do bagaznika!
Oj tak! Lepiej mieć na wszelki wypadek 🙂 Pozdrawiam.
przepiękne zdjęcia Agnieszko ..jak tam ślicznie u Ciebie .. życzę Wam wiele dobra i pięknych chwil w NowymRoku
Felice Anno Nuevo!
Dziękuję, dziękuję 🙂 Również życzę samych dobrych chwil w 2015 roku! Pozdrawiam
Boze, ale ambtne plany. Z calego serca zycze ci ich spelnienia…
Moze powinnam sie zastanowic nam swoimi…
Pozdrawiam serdecznie z Okolic Perpignan
Nika
Witaj Nika, dziękuję za odwiedziny 🙂 No tak moje plany mogą się wydawać dosyć ambitne, ale gwarantuję Ci, że większość z wybranych przeze mnie rzeczy do zrobienia w 2015 roku zajmuje jeden dzień i wszystkie są w promieniu 40 km od mojego miejsca zamieszkania, także mam nadzieję, że się uda. Największe wyzwanie to jazda konna i fotografia, z tym rzeczywiście mogę mieć nie lada kłopot, głównie ze względu na brak czasu. Pozdrawiam serdecznie!
No, ambitnie… Powodzenia 🙂
Dziękuję, przyda się na pewno! 🙂
No ładnie nie wiedziałem, że masz tu taką ciekawą stronkę 😉
Serio pierwszy raz ją widzę!
Masz meila od nas na swojej skrzynce!
Życzenia świąteczne wysłałem ale nie wiem czy do Was doszły 😉
Wszystkiego co NAJ w tym 2015 r.
Hej Paweł, odpisałam Ci na e-mail, to już tu się nie będę rozpisywała. Pozdrawiam ciepło!
Pomyślności dla Was!
O.
Dziękuję O. i Tobie również życzę wszystkiego najlepszego w 2015 roku.
Pingback: Ciepły foehn w Alpach.. i po śniegu! | CiekawAOSTA
W dolinach bez śniegu i ciepło a po wjechaniu kolejką do góry śnieg i doskonałe warunki narciarskie, to właśnie lubię zimą w Alpach.
Dokładnie tak, stoki narciarskie są położone dosyć wysoko i nie straszny im foehn :-). Pozdrawiam!
Ten foehn to robi niezłe zamieszanie 🙂
O.
Dokładnie, pogoda również dziś była wręcz wiosenna, a ja się tylko cieszę 🙂
To środkowe zdjęcie jest po prostu niesamowite!!
Zgadzam się całkowicie. Ma facet talent 🙂 No i uchwycił TEN moment. Pozdrawiam
jak pięknie ..niesamowite zdjęcia .. prawde mówiąc nie widziałem zdjęć śżczytu od strony włoskiej .. jest inny ale równie ciekawy
Myślę, że szwajcarska strona szczytu jest bardziej kształtna i charakterystyczna, a przez to bardziej rozpoznawalna. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Szwajcarzy potrafią go lepiej sprzedać 🙂
Tak szwajcarska strona „Mata” jest ładniejsza, ale Crvinia jest po prostu przyklejona do Cervino. Miasteczko jest położone wyżej niż Zermatt i ma się wrażenie, że Cervino jest jego częścią, jest tu prawie na wyciągnięcie ręki. Patrząc na górę z Cervini widać jej wielkość, trzeba głowę zadzierać do góry 🙂
A ja szwajcarską stronę widziałam wyłącznie na zdjęciach, włoską za to rzeczywiście jest na wyciągnięcie ręki 🙂
Góra magiczna 🙂
O.
🙂
Uwielbiam takie legendy! Fajnie, że przedszkole córki ma coś ciekawego do zaoferowania również dla rodziców 🙂
O tak, ja również się cieszę 🙂
Dzięki za link do książki! Wykorzystam na zajęciach 😉
Ależ proszę, mam jeszcze jedną legendę jakby co :-). Historia dzieje się w Excenex tuż obok Aosty, a bohaterem jest złośliwy krasnoludek, z którym dzieci nie chcą się bawić. Dla młodszych jak znalazł. Daj znać to podeślę.
Kocham lodowce. A legenda bardzo mi się podoba:)
Dobrego weekendu!
O.
Tobie również, pozdrawiam!
Pingback: Znaki szczególne Doliny Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Znaki szczególne Doliny Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Znaki szczególne Doliny Aosty | CiekawAOSTA
Bardzo interesujące są te ciekawostki, do głowy mi nie przyszło, że we Włoszech można obejrzeć walki krów!
Walki krów są rzeczywiście bardzo zajmujące. Co ciekawe krowy, które stają do walki muszą być w ciązy (robią im nawet usg), tak aby w odpowiednim momencie umiały się wycofać, jeśli czują, że są słabsze i walka mogłaby zagrozić ciązy 🙂
Super. Tyle ciekawostek! Dziękuję Ci Agnieszko 🙂
Dolina Aosty jest świetna. Swoisty mikrokosmos i do tego bardzo ciekawy.
Pozdrawiam!
O.
O tak, mały mikrokosmos, rządzący się własnymi prawami 🙂 Pozdrawiam!
Urocze sa domki z dachowkami, oj zamarzyla mi sie ta Twoja dolina Aosty. Agnieszko znam 2 programy do robienia infografik https://infogr.am/ i http://piktochart.com/
Piktochart wydaje mi sie pelniejszy. Ale sama za bardzo sie na tym nie znam. Pozdrawiam serdecznie BEata
Dziękuję za info Beatko, na Infogr.am się już zarejestrowałam i zobaczę czy coś mi się uda zrobić, a z tym drugim polecanym programem się zapoznam 🙂 Pozdrawiam.
Pingback: W 80 blogów dookoła świata – 5 pytań do blogera | CiekawAOSTA
Pingback: 5 pytań do… czyli petit-petit schizofrenia | Szwajcarskie BlaBliBlu
Pingback: Conosciamoci meglio, 5 pytań | Włochy w praktyce
Pingback: W 80 blogów dookoła świata – 5 pytań do blogera | CiekawAOSTA
Pingback: W 80 blogów dookoła świata – 5 pytań do blogera | CiekawAOSTA
Trzymam kciuki za realizację planu lotu balonem. To musi być niesamowite przeżycie!
I przyznam się, że ja akurat lubię przerwy obiadowe i społeczności, w których każdy zna każdego.^^
Ja wolałabym skończyć pracę szybciej 🙂 chociaż teraz to i tak mam krótką przerwę, minimalnie 30 minut, w pierwszej pracy to było od 12:30 do 14:00 i potem w biurze do prawie 19. Pozdrawiam!
Od kilku miesięcy śledzę wszystko, na bieżąco co dzieje się w http://www.ciekawAosta. Zawsze z wielkim zainteresowaniem i sympatią. Zawsze zadowolony z uzyskanych wiadomości. Także tymi ostatnimi ciekawostkami z Doliny Aosty. A znalazłem te wszystkie ciekawostki jak i solidne, podparte wiedzą wszechstronną artykuły – przypadkowo. Szukałem wiadomości skąd znalazła się kopia obrazu M.b. Częstochowskiej na Przełęczy św.Bernarda. Znalazłem. Dzięki Agnieszce. Dzięki Ci za to Droga Agnieszko I za wszystko co robisz dla chętnych poznania „Twojej Doliny” ludzi.
Dziękuję Wojtku za tak miły komentarz. Piszę nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla czytelników, osób spragnionych poznania regionu, w którym mieszkam, także cieszę się niezmiernie, że jestem czytana i doceniania. To naprawdę motywuje do dalszej „pracy”. Obiecuję jak najwięcej ciekawych i przydatnych informacji. Pozdrawiam serdecznie.
Agnieszko, możesz być z siebie dumna! Świetnie sobie poradziłaś w konkursie o pracę!
Pozdrawiam!
O.
Dziękuję O. Przyznam, że kosztowało mnie to sporo pracy nad językiem. Na szczęście wtedy byłam dosyć świeżo po studiach, temat konkursu to było coś co mi się zawsze podobało i nauka przychodziła dosyć łatwo. Podeszłam do wszystkiego z entuziazmem i założeniem, że MUSI się udać. Skąd tyle wiary we mnie było to nie wiem 🙂
Leciałem raz w życiu balonem i uważam ze to niesamowita sprawa. Polecam.
No i gratuluje zdanego konkursu 🙂 Polka potrafi 🙂 zawsze dumna jestem z takich osób jak ty…
Ojej dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam!
Miało być ” lecialam” ale iPad uznał, ze nie jestem dziś kobieta :)) i sam poprawił
Też bym się chętnie wybrała w taką wycieczkę balonem! Chociaż nie jestem pewna, czy nie siedziałabym skulona na jego dnie 😉
Nie dziwię się niechęci do przerwy w ciągu dnia- też wolę przepracować swoje i w domu odpocząć.
Przerwa w pracy zdecydowanie wybija mnie z rytmu i co tu dużo pisać preferuję dni kiedy mogę pracować bez przerwy obiadowej.
Stanowisko w administracji publicznej bez obywatelstwa, po 3 latach nauki języka?! Wielkie, wielkie gratulacje 🙂 Jestem pod wrażeniem.
Dziękuję bardzo 🙂
Gratulacje Agnieszka za wygrany konkurs o pracę! Brawo! A pomysł z lotem balonem jest świetny – to jedna z rzeczy, którą mam na swojej liście odnośnie Alzacji 🙂
Dziękuję bardzo za gratulacje. Tak jak pisałam postrzegam to jako sukces językowy, a nie zawodowy, ale i tak jestem bardzo zadowolona z efektów. Lot balonem prędzej czy później zaliczę 🙂
No, taki lot balonem, w takim miejscu to byłoby coś! 😀 Chciałabym u siebie dostać taką magiczną kartę na tańsze paliwo..
W Dolinie Aosty wszyscy mieszkańcy z wielkim sentymentem wspominają tańsze paliwo, niektórzy wierzą, że karta może w magiczny sposób powrócić. Marzenie ściętej głowy!
Lot balonem równałby się pewnie śmierci ze strachu, ale za to ostatnie widoki miałabym ładne 😀 Ja przyzwyczaiłam się do dwuipółgodzinnej przerwy na lunch – szybka przekąska, godzina snu, a potem wracam do pracy ze zdwojoną energią 🙂 No i, tak jak Emilia, lubię małe społeczności, w których wszyscy się znają 🙂
Sama nie zastanawiałm się czy lecąc balonem bałabym się, chociaż myslę, że ewentualny strach byłby i tak mniejszy niż chęć przeżycia czegoś niesamowitego. Małe społeczności nie są zdecydowanie dla mnie, ale z drugiej strony te wielkie anonimowe miasta również. Jestem gdzieś po środku 🙂
Pingback: W 80 blogów dookoła świata: 5 pytań do blogera. | Blog o języku niemieckim
Ciekawy pomysł na wystawę. Czy składa się ona właśnie ze zdjęć opatrzonych komentarzami czy są jeszcze inne eksponaty?
U mnie w liceum co roku organizowana była wymiana polsko-niemiecka. Jednym ze stałych punktów programu była wizyta w Muzeum Stutthof w Sztutowie. Chyba nigdy nie zapomnę, jakie wrażenie zrobiło na młodych Niemcach z mojej grupy zobaczenie byłego obozu koncentracyjnego. Byli zszokowani, niektórzy płakali… Co innego słyszeć i czytać, co innego widzieć na własne oczy.
Wystawa obejmuje wyłącznie zdjęcia. Pomysłodawcą projektu był nauczyciel filozofii w jednej ze szkół średnich. Zaproponował on swoim uczniom, aby podczas pobytu zrobili zdjęcia, a następnie opisali swoje emocje. Też myślę, że zobaczyć na właśne oczy to naprawdę niezapomniane doświadczenie. Pozdrawiam.
Podoba mi się taka inicjatywa. Uczniowie mieli okazję też lepiej wniknąć w swoje emocje, podczas pracy nad opisem. 🙂
Tak, to bardzo ciekawa inicjatywa i ze względu na swój innowacyjny charakter została również doceniona przez Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem. Tutaj więcej o projekcie http://www.yadvashem.org/yv/en/education/seminars/european/graduate/marco_maggi2.pdf
Popieram takie inicjatywy, sama organizuję i jeżdżę z młodzieżą do miejsc pamięci. Nie wolno nam tego zapomnieć.
O.
Nie wolno! Pamięć musi trwać, aby podobne doświadczenia już nigdy nie miały miejsca.
Ciekawy projekt. Sama chetnie wzielabym w czyms takim udzial 😛
Jeśli chcesz dołączyć do naszej grupy to napisz na wskazany przeze mnie ades e-mailowy 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
A czy w ichniejszych dialektach również normalne rzeczowniki (poza nazwiskami) też kończą się spółgłoskami?
Raczej nie, ta zasada dotyczy wyłącznie nazwisk wywodzących się z regionu. Niektóre rzeczowniki są zakończenie spolgloski, ale to raczej rzadkość. Jeśli ciekawi Cię język franko-prowansalski to polecam regionalny portal o tym języku http://patoisvda.org/it/ Strona dostępna po włosku i francusku. Pozdrawiam i dziękuję za pozostawiony komentarz.
Też bym kupiła kielich jako pamiątkę 🙂 Baaaardzo ładna rzecz!
Tak, kielich jest bardzo ciekawą pamiątką z Doliny Aosty, ładny i funkcjonalny. Pozdrawiam.
Kielich przyjaźni robi wrażenie, szkoda że nic takiego w Genui nie ma:).
Wy macie za to latarnię jako symbol, też ciekawie 🙂
Pingback: Francja w pięciu pytaniach | Love For France
Nigdy nie słyszałam o magicznej karcie paliwowej…
A małe społeczności właśnie poznaję na własnej skórze i na razie mi z tym dobrze.
I gratuluję ogromnego sukcesu 🙂 O takich rzeczach trzeba też głośno mówić, żeby nie było, że Polacy na emigracji tylko sprzątają.
Mi niby też z małą społecznością nie jest źle, ale jednak na dłuższą metę to męczy. Ja znam sporo osób, które wyjechały i zawodowo mają się naprawdę nieźle, także chcieć to móc. A karta paliwowa to była chyba JEDYNA taka w Europie i szkoda, że już jej nie ma…
Pingback: Snowpark dla dzieci w Ollomont | CiekawAOSTA
Pingback: Snowpark dla dzieci w Ollomont | CiekawAOSTA
Pięknie u Was! Taka zima jest cudna.
Na rakietkach jeszcze nie chodziłam, ale chętnie bym spróbowała. Przydałyby mi się na zimowych wędrówkach.
O.
Jesli tylko będziesz miała okazję to spróbuj koniecznie. Rakiety są bardzo relaksujące 🙂 Chociaż wiem, że jadąc zimą w Alpy mało komu przyjdzie do głowy chodzić na rakietach.
I tak już całkiem wysoko podjeżdża. Chyba warto przyjechać jeszcze PRZED uruchomieniem kolejki bo potem zacznie się turystyczny szał. A Dente del Gigante z czego słynie?
Myślę, że warto wjechać chociażby do tarasu widokowego rifiugio Torino, ale wiadomo podróż na sam szczyt, a jeszcze lepiej aż do Chamonix robi większe wrażenie. Od czerwca może jeszcze nie będzie takich tłumów. Czerwiec jest miesiącem niskiego sezonu, także powinno być chyba spokojnie! Dente del Gigante lub po francusku Dent du Géant jest jednym z najbardziej charakterystycznych szczytów masywu Mont Blanc, jeden z najbardziej rozpoznawanych zarówno po stronie włoskiej jak i francuskiej. Będąc na Punta Hellbroner widać idealnie Dente del Gigante i ma się wrażenie, że jest na wyciągnięcie ręki. Pozdrawiam.
Cześć Agnieszko! Bardzo fajny post. Latem minie piętnaście lat, od kiedy byłam w Chamonix i wjeżdżałam na Aiguille du Midi. Niezapomniane przeżycie, widoki cudowne. Przejechać z Courmayeur do Chamonix i z powrotem, w dodatku nową kolejką to jedno z moich marzeń 🙂 Ale co do zwierzaków, to Włosi może faktycznie pozwalają na zabranie psiaka, ale Francuzi już nie. Dowiadywałam się rok temu, bo mieliśmy pomysł, aby zahaczyć o Chamonix i dostałam odpowiedź, że kategorycznie nie ma takiej możliwości, nawet w kagańcu. Chyba, że nowa kolejka otrzyma nowy regulamin. Byłoby fajnie zwłaszcza, że podróże z psem stają się coraz bardziej popularne.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję Natalio. Śpieszę się z wyjaśnieniami, otóż nowa kolejka jest inwestycją po stronie włoskiej, po stronie francuskiej nic się nie zmieni i jeśli dotąd nie akceptowali zwierzaków to myślę, że tak jest i będzie nadal. Rzeczywiście coraz więcej osób podróżuje ze zwierzakami, chociaż niestety nadal nie wszędzie czteronogi są akceptowane. Po stronie włoskiej aktualnie można zabrać zwierzaka do stacji rifiugio Torino, pod warunkiem, że ma kaganiec, bilet kosztuje 3 euro. Nie wiem jak będzie z nową kolejką, ale dam znać 🙂 Pozdrawiam również.
Pingback: Historyczny karnawał w Verrès | CiekawAOSTA
Pingback: Historyczny karnawał w Verrès | CiekawAOSTA
Pingback: Karnawał w Niemczech: Cottbus i Zug der fröhlichen Leute. | Blog o języku niemieckim
Czytanie Twoich wpisów to świetny sposób na podtrzymywanie kontaktu z j.włoskim 🙂
Dziękuję 🙂 Myslę, że chyba częściej coś po włosku opublikuję. Pozdrawiam.
Zawitałyby może jeszcze w tym tygodniu, ale niestety grypa pokrzyżowała mi plany- mała jest chora i nie mogę na razie wyruszyć. W dodatku dziś w Genui leje jak z cebra, więc nie jest to sprzyjający moment na odwiedzanie. Myślę jednak, że szybko to nadrobię i już za niedługo powitasz chłopaków w Dolinie Aosty:).
U nas też pogoda pozostawia wiele do życzenia i zdjęcia na tle alpejskich szczytów raczej by mi nie wyszły! Życzę wam szybkiego powrotu do zdrowia 🙂
Pingback: Karnawał we Włoszech i w Dolinie Aosty – część 1 | CiekawAOSTA
Witam dziewczyny. Napiszcie jak to jest z tymi podrozami? Kazdy moze gdzies zabrac Bolka i Lolka czy juz sa wyznaczone osoby? Ja bede na Sycylii od 23 lutego do 2 marca i chetnie bym ich w podroz zabrala 😉
Droga Olgo, trasa jest już wyznaczona. Najbardziej na południe Włoch chłopacy wybrali się do Neapolu. Zapraszam do śledzenia strony Klubu Polki na obczyźnie, który to jest inicjatorem i promotorem tej inicjatywy http://klubpolek.blogspot.it/, myslę, że dla „śledzących” również będzie dużo dobrej zabawy. Pozdrawiam
Witam,
Strony zarówno na blogspot jak i klubpolek.pl nie działają a chciałem się dowiedzieć jak zabrać chłopaków w podróż w kwietniu 🙂
Dzięki,
Tomek
Działają, działają, to tylko chwilowa awaria, ponieważ Magda przenosi Klub Polki na własną domenę, radzę spróbować troszkę później 🙂 Pozdrawiam!
Brawo, świetna inicjatywa. Jak cudownie, że są ludzie, którzy wpadają na takie cudowne pomysły i tacy, którzy chcą brać w nich udział . Będę śledzić i podaję dalej.
Dziękuję za miłe słowa! Również się cieszę, że biorę udział w akcji i, że dzięki temu możemy pomóc: nagłośnić sprawę, wesprzeć i dlaczego nie zebrać fundusze na realizację marzeń 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Napoleon w Dolinie Zimna i karnawałowe linkowanie | CiekawAOSTA
Jak ładnie i kolorowo!
Stroje przebierańców przypominają mi trochę wielkanocną tradycję z miejscowości, w której spędziłam dzieciństwo. Mieliśmy tam tradycję „Turków” i podobnie wyglądali 😉
O tak, jest bardzo kolorowo, co widać szczególnie w taki szary dzień jak ten kiedy robiłam zdjęcia. Oczywiście wszystko wygląda piękniej jak świeci słońce, ale pogody niestety nie da się wybrać :-). Pozdrawiam
Lody na okrągło na bezludnej wyspie – brzmi pięknie. Oraz wielkie, wielkie gratulacje Twojego sukcesu 🙂
Już niedługo rozpocznie się ponowny sezon na lody 🙂 Znak nadchodzącej wiosny! Pozdrawiam.
Ale śmiesznie z tym Napoleonem! I fajnie, że istnieje coś takiego jak muzeum karnawału 🙂 Pozwoliłam sobie dodać link, choć karnawał właśnie się skończył 😉
Chociaż jest już po karnawale to wpis o muzeum karnawału wkrótce się pojawi na blogu, myslę, że warto to miejsce odwiedzić, również poza „sezonem”. Dzieki za link! Pozdrawiam.
Pingback: Bolek i Lolek w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Bolek i Lolek w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Bolek i Lolek w Alpach | CiekawAOSTA
Haha, super wycieczka! A te narty dla Lolka – rewelacja!
Dziękuję, Bolek niestety miał za długie nogi na narty 😉 Pozdrawiam.
Świetna relacja z wycieczki! 🙂 czekam na kolejny odcinek przygód chłopaków!
A to dopiero początek podróży 🙂 Będzie się działo, oj będzie.
Super wycieczkę mieli nasi chłopcy. Widzę, że i pogoda dopisała. Byle tak dalej. 🙂
Z pogodą się udało, to fakt! Ale śnieg też padał, dobrze, że słonko wyszło w miarę szybko!
Narty profeska! 🙂
Dzieło męża 🙂
Wycieczka super !!! Ilu rzeczy sie chlopcy naucza dzieki tej wyprawie…. jestescie swietne dziewczyny !!! 🙂
O tak, to bedzie bardzo ciekawa wyprawa dookoła świata 🙂 Lepsza niż niejedna lekcja geografii w szkole!
Pingback: Bolek i Lolek w Alpach | CiekawAOSTA
No i pięknie, zazdroszczę chłopakom wizyty w Aoście, a już zwłaszcza śniegu. A Rzymu nigdy nie za wiele, prawda?
Pingback: Valle d'Aosta od A do Z - W 80 blogów dookoła świata | CiekawAOSTA
Pingback: W 80 blogów dookoła świata: Niemiecki alfabet. | Blog o języku niemieckim
O, zaskoczyły mnie włoskie zamki niczym nad Loarą. Idę poszperać trochę, bo jeśli trasa jest podobna, musi być imponująca! Wiesz, co? Przez Twój opis tych plastrów słoniny nabrałam na nią ochotę, o co bym się nigdy nie podejrzewała 😉 A jednak!
W Valle d’Aosta jest naprawdę sporo zamków, część to niestety tylko ruiny, ale jest kilkanaście pięknych do zwiedzenia również w środku. Oczywiście może porównanie trochę na wyrost zrobiłam, bo chyba nic nie dorówna trasie nad Loarą, ale biorąc pod uwagę jak mały jest region, to pod tym względem ma naprawdę czym się pochwalić.
Pingback: Z czym kojarzą Ci się Włochy?Primo Cappuccino - Włochy z pilockiego życia wzięte
Pingback: Alfabet miłych słów | Rosyjskie Śniadanie
Nie mogę czytać takich postów, bo chcę już lato, wakacje i chcę wyjechać i zobaczyć te wszystkie cudowne miejsca 🙂 Pozdrawiam!
Już niedługo 🙂 u mnie co prawda jeszcze zima w pełni, ale czuć, że wiosna się zbliża. Pozdrawiam
Góry i zamki przekonują mnie całkowicie do tego regionu! 🙂
Jest co zwiedzać, ja sama jeszcze wszystkich nie widziałam.
Świetna treść i forma – przygotowanie prezentacji musiało kosztować sporo czasu, ale efekt pierwsza klasa!
Moja ulubiona literka z Twojego alfabetu to oczywiście D jak Dora Baltea 😉
Tak źle nie było, przydało się to, że w pracy często robię prezentacje. Dziękuję za komplement Dora! 🙂
Pięknie opracowane! 🙂
Dziękuję 🙂
A mnie zaskoczyły lodowce, nie wiedziałam, że jest ich tak dużo we Włoszech! Jakoś Italia się z lodowcami nie kojarzy… 😀
A fontinę uwielbiam,jest przepyszna.
Najczęstsze skojarzenie z Włochami to słońce i morze 🙂 Lodowce są mało dostępne dla turystów i pewnie dlatego informacje nasączone ich temat napisane nie technicznym językiem raczej znikome.
słonina!!!!!!!!!! <3
Też ją uwielbiam!
Ale u Ciebie ładnie! Bardzo chętnie spróbowałabym fontiny i Enfer d’Arvier 🙂 Super przygotowany materiał!
Dziękuję, wybrałaś idealnie na aperitif 🙂
Fiu fiu, jaka prezentacja! 🙂 Pięknie, górsko się zrobiło. A lardo uwielbiam i namiętnie aplikuję choć nie jestem pewna czy akurat to z Doliny Aosty.
Jak z Doliny Aosty to Lardo di Arnad musi być napisane :). U mnie najczęściej jest górsko, innego wyjścia nie ma 😉
Pingback: Dialekt alemański u stóp Monte Rosa w Gressoney-Saint-Jean | CiekawAOSTA
Pingback: Dialekt alemański u stóp Monte Rosa w Gressoney-Saint-Jean | CiekawAOSTA
Cały czas się przekonuję, jak mało znam ten region. Zimą czasem człowiek wpada na narty, ale latem, wiosną czy jesienią już się nie pofatyguje. A szkoda. Chciałabym móc w końcu zaplanować pobyt nad przecudnym jeziorem Gover, kupić pizzę u Arianny Follis i dać się ponieść tym krajobrazom. Wciąż tyle jest do zobaczenia, do posmakowania, do odczucia. Mnie te niemieckie i francuskie naleciałości bardzo odpowiadają, choćnazwy dialektów zdecydowanie trudne są dla mnie do zapamiętania.
Gorąco polecam odwiedziny poza zimowym sezonem. Dolina Aosty jest tak inna, myślę, że mało włoska, ale ma to swój niepowtarzalny urok :-). Widoki i krajobrazy są naprawdę warte pofatygowania się tutaj, chociaż zdaję sbie sprawę, że region leży w mało wygodnym miejscu dla polskich turystów. Pozdrawiam.
Co za widoki!
🙂
Czesc, zajrzalam tu zachecona nazwa bloga, poniewaz bylam w zeszlym roku w Dolinie Aosty i wrocilam zakochana po uszy! nie wiedzialam, ze mozna wjechac jeszcze wyzej niz Torino, nastepnym razem 🙂 Pozdrawiam!
Można, można, tylko tymczasowo kolejka jest nieczynna. Ja czekam z niecierpliwością na inaugurację nowej :-). Pozdrawiam i dziękuję Ci za wizytę i komentarz.
Ciekawostka! 🙂
Bardzo lubię takie 🙂
O.
A i jeszcze: te pantofle są cudne 🙂
Dzisiaj w ogólnym niemiecki Socke znaczy skarpetka, ale pierwotnie chodziło o lekki miękki but.
O.
Też mi się podobają te papucie 🙂 Ja z niemieckiego jestem kompletna noga, dzięki :-).
O tak, papucie, papucie 🙂
O.
Jak na nie patrzę to od razu przychodzą mi na myśl papucie 😀
Chętnie bym odwiedziła zamek, ale Myster Pi boi się duchów:). Może kiedyś będzie okazja!
Haha, dobre 🙂 Powiedz Mysterowi Pi, że zwiedza się z przewodnikiem, który wcześniej przegania duchy.
Uwielbiam te alpejskie pejzarze. pozdrawiam serdecznie Agnieszko – Beata
Oj tak, jest pięknie 🙂 Dziękuję Beatko i pozdrawiam również.
Coś pięknego, ta prezentacja! Świetnie zrobione i niezwykle ciekawe 🙂 Podobają mi się te sery…
Dziękuję 🙂 Te na zdjęciu to formy sera Fontina, w miejscowości Valpelline jest centrum dla zwiedzających i można sobie nie tylko je pooglądać, ale i zjeść (no może nie całe formy 🙂
Pingback: Architektura alpejska w Les Combes | CiekawAOSTA
Pingback: Architektura alpejska w Les Combes | CiekawAOSTA
Ciekawy wpis, nie miałam pojęcia, że to właśnie w tym miejscu nasz papież spędział letnie wakacje. Jak daleko jest z Aosty do Les Combes? Droga jest przejezdna cały rok?
Sporo osób nie ma o tym pojęcia, dlatego tak to podkreślam u siebie na blogu! Miejsce gdzie Jan Paweł II spędział letnie wakacje jest piękne i warte odwiedzenia. Z Aosty do Les Combes jest jakieś 20 km, droga dosyć krta od Introd, ale da się dojechać bez poblemu :-). Pozdrawiam.
Uwielbiam włoskie lody! Są chyba najlepsze na świecie! Najpyszniejsze jadłam w Mediolanie <3
Jestem prawie pewna, że te w Gelato Pazzo są jeszcze lepsze 🙂 A, że włoskie lody są najlepsze w ogóle to zgadzam się w 100%!
Ja bardzo lubię włoskie salami. Ale takie prawdziwe. Będąc we Włoszech udało mi się spróbować salami „domowej roboty”. Smak nie do powtórzenia!
O jeśli udało się spróbować wyrobu domowej roboty to na pewno zapamięta Pani smak na długo, takie są najlepsze :-). Pozdrawiam.
Nie wiedziałam tego wszystkiego! Ciekawy post 🙂 a jeszcze bardziej podobają mi się zdjęcia, piękne miejsce.
Dziękuję za odwiedziny i komentarz, cieszę się, że dzięki wpisowi dowiedziła się Pani czegoś nowego i interesującego :-). Pozdrawiam.
juz mialam pisac ze tanio jak barszcz w porownaniu do Dublina ale nie ma sensu porownywac cen nieruchmosci stolicy z nie stolica. Pewnie jakbys podala rzymskie ceny bylyby podobne do dublinskich.
Chyba rzeczywiście nie ma sensu. W całym regionie, w którym mieszkam jest tylko 120 tys. mieszkańców i jest to może i turystyczny region, ale ceny nieruchomości są myslę dosyć wysokie w porównaniu do tutejszych zarobków, które podobnie jak w całych Włoszech nie powalają.
Ja też byłabym zainteresowana takim kamiennym domkiem w górach ^^ Ale czysto teoretycznie rzecz jasna.. Rynek nieruchomości słaby chyba w całej Europie :/
Słaby, słaby, myślę, że te spadki to ogarnęły całą Europę, chociaż 30% to jak na mój gust jest naprawdę sporo.
Pingback: Moje plany na wiosnę w Alpach | CiekawAOSTA
Agnieszka, masz NIESAMOWITY widok z domowego ogródka!!! Mega! Poza tym zazdroszczę Ci kursu fotografii, super pomysł!
Ogródek nie nasz, żeby nie było 🙂 Mamy super sąsiada, który każdego roku obdziela mieszkańców mojej wioski ziemią pod uprawę i każdy może sadzić co mu się zamarzy, korzystamy chętnie! Uroki zycia na włoskiej wsi, gdzie wszyscy się znają i przyjaźnią. Kurs fotografii był już dawno w planach, w końcu się uda! Pozdrawiam.
o raaaaaaany, ale masz widok, dziewczyno!!!! Aż mnie zatkało, zazdraszczam. Potęga natury, potęga gór!
Tak, góry piękne są, może wkótce będę potrafiła przekazać to jeszcze lepiej? Pozdrawiam!
Zimowy letarg, to brzmi mało optymistycznie, ja polecam oprócz kursu fotografii kurs jazdy na na nartach zjazdowych. Masz pod nosem tyle dobra w postaci tras i wyciągów w przepięknych miejscach, że nie wypada nie korzystać. Na wiosnę i lato dobrym zajęciem jest jazda na rowerze, tylko musisz dobrze planować trasę, by unikać ciężkich podjazdów … a może właśnie nie unikać ? 🙂 Pozdrawiam.
Na nartach to ja sobie radzę, gorzej z czasem. Wiem, że to wszystko mam pod nosem, może dlatego jest mi jeszcze trudniej, bo wiem, że te wyciągi stoją i nie uciekną. Mimo wszystko jazda na nartach też jest na liście do zrobienia w 2015 roku. Rowerem trochę jeżdzę, ale bez żadnych podjazdów, jeszcze nie oszalałam, taka jazda to jest chyba tylko dla zawodowców, albo wytrawnych, gdzie mi tam do nich 🙂
Grand Combin już bez białego … szybko
Nie! Jeszcze jest trchę biały, to zdjęcie zrobiłam w zeszłym roku pod koniec sezonu ogródkkowego, chyba był 31 października.
Postanowienia trzeba mieć i je realizować 🙂 Trzymam kciuki!
O.
Dziękuję :-), przyda się, wiadomo jak to w życiu, pełno niespodzianek!
A ja ostatnio nie mam planów, choć przydałoby mi się pobiegać. Fantastyczne widoki!
A jak Ty się w ogóle znalazłaś w Aoście- może pisałaś coś na ten temat, chętnie bym poczytała:).
Bieganie jest chyba najłatwiejsze pod względem organizacyjbym, wystarczy mieć chęć i ruszyć się z domu.
Jak ja znalazłam się w Aoście? Jak się spotkamy to ci opowiem 🙂 Bo liczę na to, że w końcu się spokamy, aż tak daleko do siebie nie mamy, a pewnie w tym roku na wakacje pojedziemy do Ligurii, po pierwsze blisko, po drugie Gaslini na wyciągnięcie ręki, a przezorny to zawsze ubezpieczony. Trzymaj się ciepło.
Pingback: Kirgiskie ABC | O języku kirgiskim
Pingback: Bajki tysiąca i jednej Polki: Przygoda na zamku w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Bajki tysiąca i jednej Polki: Przygoda na zamku w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Ciekawe i dobrze się czyta, brawo !
Dziękuję Paweł 🙂 Starałam się, aby bajka miała ręce i nogi, cieszę się, że się podoba!
Poczułem się, jakbym znów tam był… pozdrawiam!
Czyli zadanie zostało wypełnione :-). Dzięki Andrzej za komentarz. Pozdrawiam również.
Świetny kalendarz! 🙂 Ja tylko czekam na początek kwietnia kiedy posieję sobie pietruszkę, seler naciowy, bazylię i wszystko to co na balkonie być powinno;).
Z Twojego kalendarza brakuje mi na południu borówek, moich ulubionych, a praktycznie niedostępnych. Z to pod koniec lutego pojawiły się już hurtowo… truskawki.
Dziękuję. Ja poczekam trochę dłużej, myślę, że tak do połowy maja, mieszkam dosyć wysoko i nie ma sensu siać wcześniej. Za to zioła już za chwilę, za chwil parę i będę znów miała swoje :-). Właśnie u Ciebie to chyba truskawki mozna jeść przez prawie cały rok :-D.
Świetny kalendarz! Przy okazji… pouczę się trochę włoskich słówek 😉 Masz rację, najlepiej korzystać z warzyw i owoców sezonowych. Powoli przyswajam sobie takie podejście, bo wcześniej raczej kierowałam się aktualną zachcianką wg tego, co widziałam na półkach – a na półkach truskawki przez cały rok 😉
Zaskoczyłaś mnie informacjami o jabłku. Nie miałam pojęcia, że są aż tak popularne we Włoszech. Chyba obstawiałabym coś bardziej egzotycznego 😛 Ale fakt, jabłka są super!
Cieszę się, że pomysł na kalendarz się spodobał. Ja również się jeszcze uczę jeśli chodzi o „km zero”, przyznam, że czasami i w grudnu zdarzy mi się zjeść truskawki, ale chyba każdy mam małe grzeszki :-). Jeśli chodzi o jabłko to również jestem zaskoczona, stawiałam na winogrona raczej. Pozdrawiam.
Pingback: Archeologiczne niespodzianki, które skrywa włoska ziemia | CiekawAOSTA
Pingback: Archeologiczne niespodzianki, które skrywa włoska ziemia | CiekawAOSTA
Fajny pomysł z tą prezentacją!
Cervino, Mont Blanc, zamki – przepiękne widoki.
Sery uwielbiam!
Zaskoczyłaś mnie tak licznymi pobytami Jana Pawła II w Dolinie Aosty!
Słonina pewnie by mojemu mężowi smakowała 🙂
o Celtów Wam znaleźli! 🙂 U nas ich też pod dostatkiem 🙂 I też gdzie łopaty się nie wbije tak jakieś dolmeny, stojące kamienie i wszelkie inne łupki 🙂
Tak, Celtów mamy pod dostatkiem, w lipcu mają nawet swój własny festiwal w Dolinie Aosty. Ach ta archeologia 🙂
Fajny post! Dzięki i czekam na więcej archeologicznych ciekawostek 🙂
Dziękuję, cieszę się, że wpis przypadł do gustu. Obiecuję więcej archeologicznych ciekawostek :-). Pozdrawiam.
A ja zawsze kojazylam z morela i brzoskwinia 🙂
Pingback: Talerz uciekł z łyżką czyli popularne bajki w Irlandii | W krainie deszczowców..
Pingback: W 80 blogów dookoła świata: Niemieckie bajki – Piaskowy Dziadek. | Blog o języku niemieckim
O, to ciekawe. Tutaj u mnie w Szwajcarii się mówi, że akcent szwajcarski we francuskim pochodzi z franko-prowansalskiego! Ja myślałam, że franko-prowansalski to jest po prostu akcent używany w Prowansji! A tutaj dowiedziałam się całkiem nowych rzeczy!
Franko-prowansalskiego używano również w Romandii oraz Francji, a tutaj dokładnie w jakich miejscach: http://patoisvda.org/gna/index.cfm/francoprovencal-geographie-territoires-patois.html
Ja zanim nie przyjechałam tutaj, w ogóle nie wiedziałam, że taki język istnieje! A okazuje się, że pod względem kulturowym jest niezwykle ciekawy (nie na tyle jednak, żebym się g zaczęła uczyć 😉
Brzmi to baaaardzo ciekawie, prawdziwy smaczek językowy
Zdecydowanie!
Super pomysł, żeby dać nowe życie starym bajkom, aby wypromować język! I bardzo pomysłowa akcja z podpisywaniem obrazków, jestem na tak 🙂
Też mi się podoba pomysł z książeczką, innego sposobu na pogodzenie tylu odmian języka nie widzę (w sensie ekonomicznego sposobu).
Nie dziwię się, że franko-prowansalski jest zagrożony wyginięciem, skoro ma aż 100 odmian! 😉
Wdzięczny temat, te bajki, wiele ciekawostek wpada do głowy zupełnie naturalnie. Łatwiej to ogarnąć! 🙂
Oj jest zagrożony, jest! Chociaż myslę, że wiele języków mniejszościowych jest w podobnej sytuacji. Jedyna szansa dla nich to przekazanie go dzieciom, a nie wszyscy nawet poczuwają się do tego, a szkoda.
Pomysł z podpisywaniem obrazków jest przewspaniały!!!
Mi również bardzo się podoba i myślę, że w takich sytuacjach to strzał w dziesiątkę ☺.
B. Ciekawy post. Czekam na więcej 🙂
Będzie, obiecuję
Cieszę się, że mogłam tu przeczytać o języku, o którym wcześniej nie słyszałam 🙂
Miło mi, że dzięki akcji odkryłaś coś nowego. Pozdrawiam ☺.
Pingback: Bajki Tysiąca i Jednej Polki – bajka 13. | Klub Polki na Obczyźnie
Pingback: PROJEKT MAJOWY – SŁAWNI LUDZIE | Klub Polki na Obczyźnie
Pingback: PROJEKT JĘZYKOWY KLUBU POLKI NA OBCZYŹNIE | Klub Polki na Obczyźnie
Pingback: BOŻE NARODZENIE DOOKOŁA ŚWIATA Z KLUBEM POLEK! | Klub Polki na Obczyźnie
Pingback: Włosko, wielkanocnie, wiosennie. Konkurs Znajdź wielkanocne jajeczko. | CiekawAOSTA
wcale nie było łatwo znaleźć jajeczko 😉 Wpis bardzo ciekawy. dobry pomysł z wykorzystaniem pozostałości wielkanocne czekolady – szkoda tylko, że nic nie zrozumiem z przepisów 😉 p.s. na te kolorowe jajka na półkach na pewno skusiłabym się i ja 🙂
Cieszę się, że z jajkiem poszło szybko 🙂 A tych jajek czekoladowych to naprawdę dostaje się sporo, dzieci chcą od razu niespodziankę, a potem zostaje taka pokruszona, stąd pomysły.
pąki …. ?
To nie to słowo Pawle, więcej nie podpowiem. Wszystkich proszę też o nie pisanie słowa w komentarzu, a po uzbietaniu jak największej liczby „jajek” o przesłanie za pośrednictwem wskazanego formularza
Znalazłam, ale wcale nie jestem pewna, czy to jest to słówko! 🙂 Przy okazji akcji, w której jako czytelniczka uczestniczę po raz pierwszy, poznałam także Twojego bloga 🙂 Pozdrawiam serdecznie!!
Cieszę się, że do mnie zajrzałaś w takim razie 🙂 Pozdrawiam.
Uważam, że nauka języków obcych jest czymś wspaniałym. Na pewno, gdy będę chciał pojechać do Włoch , to będę się uczyć języka włoskiego nie ograniczając się tylko do angielskiego, niemieckiego i hiszpańskiego, których się uczę w szkole. Oczywiście język hiszpański i włoski są bardzo podobne do siebie, niemniej jednak z tego co słyszałem, to lekko różnią się wymową i słownictwem. Powinniśmy się uczyć języków obcych, chcieć poznawać inne kultury , kuchnię – nie ograniczając się tylko do stwierdzenia „Włochy= Pizza i Spaghetti”. Włochy potrafią z pewnością zachwycić nie tylko kuchnią, która jest błędnym archetypem przypisywanym Włochom. Pozdrawiam Adrian!
PS. Ewentualną wygraną podarowałbym starszej siostrze, której życzeniem byłoby odwiedzenie Włoch. Tym sposobem bym ją chciał zachęcić do nauki tego języka. 😛
adres e-mail : adiii98@o2.pl
Konkurs jajeczkowy to był super pomysł. Nie uczę sie wloskiego, choć nie mówię nie. Uwielbiam owoce. Najsmaczniejsze są brzoskwinie i winogrona właśnie we Włoszech. Może kiedyś uda mi się pojechać jeszcze raz do Włoch…krainy słońca,wina i pysznego jedzenia…
Jakoś szybko rzuciło mi się w oczy. Mam nadzieję, że nie okazało się prawdziwie zepsute. A swoją drogą naprawdę interesujący opis zwyczajów świątecznych. Wspaniale,świeżo i jakże wiosennie. Nic dodać, nic ująć,prawdziwie Wesołego Alleluja życzę i zazdroszczę tych pięknych widoków ☺
Jo, szukaj :), starałam się nie utrudniać za bardzo, w końcu jest 21 jajek do zebrania.
Dziękuję za docenienie mojego wpisu, przyznam, że taki komentarz jest bardzo budujący. Pozdrawiam ciepło.
Ooooo, ale trudne, nie wiem! :/
Widzę, że Włochy i Francja mają ze sobą wiele spólnego 🙂
Szczególnie region Valle d’Aosta, ma silne francuskie wpływy z przeszłości, które nadal są odczuwalne. Największym tego znakiem jest jego dwujęzyczność włosko -francuska.
Fajny konkurs. Chyba wszędzie kryzys i ludzie mniej podrozuja. Ale jak sie mieszka w takim uroczym zakatku to chyba nawet nie ciągnie czlowieka w drogę. Pozdrawiam serdecznie beata
Kryzys w Europie daje się wszystkim we znaki mniej lub bardziej. Fakt, że wciąż mam mnóstwo miejsc do odkrycia u siebie, ale chęć podróży pozostaje :).
Konkurs Jajko ;)Muszę się przyznać że wcześniej nie słyszałam o regionie Valle d’Aosta dlatego chętnie będę zaglądać na Twojego bloga częściej. Po wielkanocnym obżarstwie chętnie wybrałabym się na piknik na łonie natury, zwłaszcza że w Polsce pogoda jeszcze nie jest aż tak sprzyjająca takim atrakcjom. Jestem fanką domowych nalewek, dlatego chętnie spróbowałabym zrobić likier Ganepi, aby móć się nim później rozkoszować w chłodniejsze wiosenne czy letnie wieczory 🙂
Swoim wpisem zgłaszam się do konkursu, likier ziołowy kusi!
Wpis konkursowy przyjęty:). To mały region i nie tak łatwo o nim usłyszeć, chyba, że jest się naprawdę miłośnikiem alpejskich czterotysięczników. Też lubię domowe nalewki ; -).
Nie widzę zdjęć we wpisie …
super konkurs! wciągnął mnie – mam już 2 słowaz dwóch blogów, ale u Ciebie wyjątkowo sprytnie ukryte
Cieszę się, że konkurs przypadł do gustu, życzę powodzenia ☺. Nie wiem dlaczego zdjęcia się nie wyświetlają, u mnie jest ok, może wina przeglądarki?
rzeczywiscie zdjecia sie nie wyswietlaja (poza pierwszym i ostatnim) . Rano wszystko bylo ok… kto wie, moze to zepsute jajeczko troche namieszalo 😉
Chyba była moja wina, coś poprzestawiałam przez telefon, teraz powinno być dobrze. Dziękuję za interwencję ☺.
u mnie teraz tez jest ok i widać wasze śliczne buźki :))
To dobrze, że już ok. Akurat na tym zdjęciu to mi o palmę chodziło, innego nie miałam :-). Pozdrawiam.
No jak to co zrobić z czekoladą?! Zjeść!
W Lombardii też jada się koźlęcinę 🙂
Sama wiesz ile tych jaj można dostać :-). O, nie wiedziałam, że i Lombardia lubuje się w kozim mięsie.
Och ile bym dała żeby zamienić swoją szarą rzeczywistość na takie widoki – marzy mi sie przyszłosć w tym kraju! <3
praktukuje chyba to nie to słówko? to raczej literówka, tak? Powinno być praktykuje
To nie to słowo, wkradła się literówka, dziękuję za napisanie. Chodzi o słowo, które nie pasuje do zdania, np. Narciarze jeżdżą na wodzie, w tym wypadku słowo wodzie jest zgniłym jajkiem lub czesanie muzeum (czesanie=jajo). Proszę znalezionego słowa nie pisac, aby innym nie ułatwiać zadania. W razie pytań jestem do dyspozycji i polecam również udział w moim blogowym konkursie. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
nie dałam rady, tu poległam, wszędzie dałam radę, a tu jednak nie 😀 GRatuluję, ukryte jak nie wiem co hjehe
apeluję do Agi o małą podpowiedź tez brakuje mi tylko jajeczka z tego bloga 🙂
O kurcze, to się trochę zmartwiłam, nie mialam w planach schować go tak bardzo. Na szczęście do ostatecznego wysłania formularza jest jeszcze chwila, także może się uda i u mnie znaleźć ☺.
apeluję o małą podpowiedź tez brakuje mi tylko jajeczka z tego bloga 🙂
zaraz wykuję na pamięć ten tekst, nadal klęska 😀
To może lepiej przeczytać trochę później, będzie świeże spojrzenie ☺.
apeluję o małą podpowiedź tez brakuje mi tylko jajeczka z tego bloga 🙂
Ja również nie mogę znaleźć tylko tego jajeczka 😀
Naprawdę nie było moim zamiarem ukrycie go w gęstwienie słów :-). Trzymam kciuki i zachęcem również do udziału w moim blogowym konkursie. Pozdrawiam.
Nie wiem czy mogę podpowiadać 🙂
Ja musiałam przeczytać dwa razy tekst, ale da się znaleźć :)))) Jak dla mnie wcale nie jest najtrudniejszy, na przykład dużo bardziej musiałam nagłówkować się z blogiem English at tea 😛
Gratuluję ☺. Cieszę się, że jest do zrobienia, a raczej do znalezienia. Mamy motywację dla pozostałych.
Pingback: PROJEKT MARCOWY - BAJKI TYSIĄCA I JEDNEJ POLKI - Klub Polki na Obczyźnie
proszę o poprawienie słowa „najrozmaitszy”, Wszystko znajduję, tylko nie to, co trzeba. Dla mnie nadal trudne. może minimalna podpowiedź? 🙂
Dziękuję! Coś mi w tym słowie nie pasowało! Proszę szukać słowa, które nie pasuje do zdania, zmienia kontekst, wygląda dziwnie. Trzymam kciuki i proszę dać znać czy się udało. Pozdrawiam.
Oj, ile emocji wzbudziło jajeczko!
Ciasto w kształcie gołębia musiałam wygooglować, pierwszy raz o czymś takim słyszę i bardzo mnie to zaciekawiło 🙂
Jajeczko u mnie było ponoć dobrze zakamuflowane :-). Zdjęcia Colomby nie zamieściłam, bo miałam tylko w opakowaniu, jest naprawdę dobra, także jeśli będziesz mieć okazję to spróbuj.
Pingback: Smutek i Plotkara - Dolina Aosty - Klub Polki na Obczyźnie
No widzisz, jaki zgrabny wierszyk Ci wyszedł, a takie miałaś obawy. Zupełnie niepotrzebnie:). Co za para Smutek i Plotkara!
Ale co się nagłowiłam to moje :-D. Poszło szybciej jak już zdjęcia zrobiłam.
Bardzo ciekawy wpis, szczególnie podobają mi się palmy z gałązek laurowych z cukierkami. Pocieszające, że nie tylko u nas ziiima. 😉 Z czekoladą z jajek mam podobny problem, tylko że przez cały rok. Jajka niespodzianki, brrr… 😉
Ciao!
Na Twojego bloga trafiłam niedawno i muszę przyznać, że mnie bardzo wciągnął. Dzięki niemu mogę rozwijać swoje zainteresowania i czytać oryginalne wpisy. Jesteś ciekawą osobą 😉 Piszesz zachęcająco, nie przesadzając. Moim największym marzeniem są studia w słonecznej Italii, ale do tego potrzeba jest mi znajomość języka włoskiego. Na razie jestem samoukiem, od września będę brała lekcje w szkole językowej. Mimo dobrej znajomości angielskiego, odczuwam silną potrzebę dalszego kształcenia. Obce kultury i obyczaje to ostatnio całe moje życie 🙂 A ponieważ jestem jeszcze dość młoda, mam czas na poznanie różnych zakątków świata. Od jakiegoś czasu szczególnie interesuję się Włochami. O regionie Valle d’Aosta wiem stosunkowo mało, a dzięki Tobie mogę go poznawać 🙂
Moja Fascynacją Italią zaczęła się od tego, jak poznałam moją obecną przyjaciółkę (Włoszkę). Właśnie ona wprowadziła mnie w całkiem nowy świat. Od samego dzieciństwa lubiłam włoską kuchnię, to taka moja pierwsza miłość ;)) Ale mało wiedziałam o włoskiej kulturze. Wraz z poznawaniem wielu ciekawych dań, spodobały mi się włoskie obyczaje, włoska muzyka, włoska literatura, włoskie filmy, a szczególnie temperament Włochów i ich nastawienie do życia 😉 Zakochałam się również w historii. I tak zaczęłam się w ten „makaroniarski” temat zagłębiać…
Mogłabym jeszcze pisać i pisać, ale nie chcę już zanudzać swoimi nużącymi myślami 🙂 Na zakończenie zachęcam wszystkich do czytania tego bloga, nauki języków, poznawania obcych kultur oraz podróżowania, bo wspomnienia i to, co mamy w głowie – pozostanie z nami na zawsze, a nie wiadomo, co przyszłość przyniesie temu światu…
Buona Pasqua! Spokoju i odpoczynku 😉
Pozdrawiam gorąco!
PS Zgłaszam się tym wpisem do konkursu, ponieważ chciałabym otrzymać książkę, która pomogłaby mi uczyć się pięknego języka włoskiego, co da mi wiele nowych możliwości. Upominek jest równie kuszący 🙂 Dziękuję za szansę
Ciao!
Na Twojego bloga trafiłam niedawno i muszę przyznać, że mnie bardzo wciągnął. Dzięki niemu mogę rozwijać swoje zainteresowania i czytać oryginalne wpisy. Jesteś ciekawą osobą 😉 Piszesz zachęcająco, nie przesadzając. Moim największym marzeniem są studia w słonecznej Italii, ale do tego potrzeba jest mi znajomość języka włoskiego. Na razie jestem samoukiem, od września będę brała lekcje w szkole językowej. Mimo dobrej znajomości angielskiego, odczuwam silną potrzebę dalszego kształcenia. Obce kultury i obyczaje to ostatnio całe moje życie 🙂 A ponieważ jestem jeszcze dość młoda, mam czas na poznanie różnych zakątków świata. Od jakiegoś czasu szczególnie interesuję się Włochami. O regionie Valle d’Aosta wiem stosunkowo mało, a dzięki Tobie mogę go poznawać 🙂
Moja Fascynacją Italią zaczęła się od tego, jak poznałam moją obecną przyjaciółkę (Włoszkę). Właśnie ona wprowadziła mnie w całkiem nowy świat. Od samego dzieciństwa lubiłam włoską kuchnię, to taka moja pierwsza miłość ;)) Ale mało wiedziałam o włoskiej kulturze. Wraz z poznawaniem wielu ciekawych dań, spodobały mi się włoskie obyczaje, włoska muzyka, włoska literatura, włoskie filmy, a szczególnie temperament Włochów i ich nastawienie do życia 😉 Zakochałam się również w historii. I tak zaczęłam się w ten „makaroniarski” temat zagłębiać…
Mogłabym jeszcze pisać i pisać, ale nie chcę już zanudzać swoimi nużącymi myślami 🙂 Na zakończenie zachęcam wszystkich do czytania tego bloga, nauki języków, poznawania obcych kultur oraz podróżowania, bo wspomnienia i to, co mamy w głowie – pozostanie z nami na zawsze, a nie wiadomo, co przyszłość przyniesie temu światu…
Buona Pasqua! Spokoju i odpoczynku 😉
Pozdrawiam gorąco!
PS Zgłaszam się tym wpisem do konkursu, ponieważ chciałabym otrzymać książkę, która pomogłaby mi uczyć się pięknego języka włoskiego, co da mi wiele nowych możliwości. Upominek jest równie kuszący 🙂 Dziękuję za szansę
To ja dziękuję za tak miłe słowa i ciekawy komentarz. Młodość zdecydowanie sprzyja zwiedzaniu nwych miejsc i poznawaniu świata! Zyczę Ci, aby plany dotyczące studiowania we Włoszech się spełniły i abyś już tu na miejscu mogła z bliska poznawać włoską kulturę. Pozdrawiam.
Pięknie <3
O tak, widoczki mieli niesamowite. trafiła się im fajna pogoda!
Konkurs JAJKO.
W pierwszym odruchu chciałem napisać, że byłem kilkakrotnie we Włoszech m.in. w Rzymie, Wenecji i słonecznej Sycylii, ale wszystkie te miejsca były bardzo oddalone od Doliny Aosty (o której nota bene dowiedziałem się od Ciebie z bloga). Później zacząłem przeglądać mapę Twojego regionu. Alpy!!! Zaraz, zaraz … a jednak byłem bardzo blisko Doliny Aosty. Co prawda nie we Włoszech, ale tuż tuż. Za granicą, w Szwajcarii. Wspinałem się tam troszkę po górach i przechodziłem obok pięknego szczytu Matterhorn (po włosku Monte Cervino). I co się okazało? Dopiero teraz doczytałem, że szczyt Matterhorn jest położony na granicy włosko-szwajcarskiej, we Włoszech jest to właśnie Dolina Aosty!!!
Bardzo Ci dziękuję za inspirację i motywację do poszukiwań i odkrywania nowych, nieznanych miejsc. Cieszę, że promujesz swój włoski region, mimo, że nie jest on zbyt znany w Polsce. Trzymaj tak dalej!
Ależ ja Ci zazdroszczę tych pięknych alpejskich widoków!!! JAJKO.
Pozdrawiam serdecznie.
poda Pani wynik? jakie to było jajko?
Chyba mogę już podać :). Jajkiem było słowo malowanie. Jeszcze dziś opublikuję również zwycięzcę lub zwycięzców mojego blogowego konkursu na najciekawszy komentarz. Mam małe opóźnienie z przyczyn technicznych z Internetem. Pozdrawiam ciepło.
Brałam pod uwagę to słowo, ale potem pomyślałam, że można spacerować i malować na płótnie zamek, wyobraziłam to sobie, więc w życiu bym nie zgadła.
Kardiamit, jajka co prawda nie odgadłaś, ale za to masz świetną wyobraźnię. Dziękuję Ci za zaangażowanie podczas akcji blogowe i mam pytanie czy znasz język włoski?
Pingback: Wyniki konkursu akcji Znajdź wielkanocne jajeczko | CiekawAOSTA
Gratulacje dla Wygranych :)!
wierszyk świetny!!:))) udanej podróży ze Smutkiem i Plotkarą:)
Piękne miejsce! Uwielbiam połączenie woda+góry (morze/jezioro + góry, a nie deszcz + góry ;)), więc na pewno świetnie bym się tam bawiła latem 🙂
Na pewno, latem to idealne miejsce na wypoczynek slow 😉
super się bawiłam i dziękuję, mimo iż zafilozofowałam sobie z jajkiem. Byłam pewna, że można malować sobie Zamek, wyjąć płótno, farby olejne i jazda Zamek przenieść na płotno ha ha ha 😀
nie wiem czemu, ale jak piszę do Pani mejla, to dziś odbija, że nie doszedł 😀
prosze o kontakt, bo nadal mejla odbija, za każdym razem… 😀
Mail wysłany, mam chyba pełną skrzynkę, mam nadzieję, że dojdzie. Teraz to ja czekam na kontakt :).
Dobrze, że już masz internet. Jak tu żyć bez sieci?! 🙂 Gratulacje dla zwycięzców!
Nie da się Iza, po prostu się nie da! 🙂 Też się cieszę, że stałe łącze wróciło i nie muszę trzymać telefonu za oknem, żeby chociaż trochę Internetu złapać do komputera. Górskie życie ;-).
Fajny wpis! Z tych bajek znam tylko Pinokia, ale kto by go nie znał 😉
Jak nie znać Pinokia? 🙂 Nie da się! W tej akcji chyba wszystkie blogi, które piszą o Włoszech coś o Pinokiu wspomniały, to taki mały włoski bohater.
Pingback: Szlaki dla niewymagających, czyli dzieci w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Szlaki dla niewymagających, czyli dzieci w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Szlaki dla niewymagających, czyli dzieci w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Szlaki dla niewymagających, czyli dzieci w Alpach | CiekawAOSTA
Teleportujcie mnie tam!!! <3 Zawsze wiedziałam, ze urodziłam się w miejscu, które nie jest dla mnie. Italia – moje przeznaczenie! <3
Włochy potrafią zachwycić chyba każdego, piękne i jedyne w swoim rodzaju miejsca, do tego dobra kuchnia i człowiek przepada :-).
racja! byłam dwa razy i przepadłam choc teraz o wyjezdzie nie ma mowy. ale kiedys tam wroce.
Życzę Ci tego :-).
Wow, ale widoki. Zapierają dech w piersach. Szczerze przyznam, że nigdy nie pałałąm specjalną miłością do gór (Urodziłam się na pomorzu). Teraz co prawda mieszkam w Perugii, otoczona Apeninami, ale wstyd się przyznać jeszcze nigdy w nie nie ruszyłam. Mąż kiedyś często wędrował po szlakach trekingowych.
W takich widokach, jak te przedstawione powyżej przez Ciebie, można się zakochać już ze zdjęć. Pozdrawiam z Umbrii
Ja pochodze z nad Bałtyku i do tej pory mam sentyment do naszego morza, no ale skoro życie rzuciło mnie w Alpy to korzystam z uroków. Ewa, ja ci mówię bierz Stefana, męża i ruszajcie w góry, szczególnie, że przewodnka jakby co już masz :-). Trzymaj się ciepło.
U nas zdecydowanie faworytem jest jezioro Prarayer 🙂 … Polecam rowniez Lago d’Arpy ,przerobione z wozkiem- sa momenty trudniejsze (dojscie), oczywiscie dla wozka, ale warte naszego wysilku! Jesli ktos jest pewny mozliwsci swojego wozka,to ok, ale raczej polecalabym chusty lub nosidla.
A jesli juz jestesmy na przeleczy San Carlo to mozna takze zahaczyc o taraz widokowy Belvedere d’Arpy (Testa d’Arpy) z super widokiem na Monte Bianco.
Aniu, dzięki za komentarz. Latem mam nadzieję wybrać się nad lago d’Arpy, dużo pozytywnych opinii słyszałam o tym szlaku i chętnie go sprawdzę. Małego pewnie zapakuję w chustę :-). Jeśli masz ochotę to podeślij zdjęcia (jeśli masz) z opisem szlaku, chętnie umieszczę na blogu. Pozdrawiam!
Pingback: Nowa kolejka na Mont Blanc: ósmy cud świata | CiekawAOSTA
Pingback: Nowa kolejka na Mont Blanc: ósmy cud świata | CiekawAOSTA
Prawdę mówiąc to dzięki akcji odkryłam Twojego bloga. Będę zaglądać, bo bardzo ciekawie piszesz i o regionie, którego nie znam. Ogólnie uważam akcję konkursową za bardzo ciekawą, bo 1. można dowiedzieć się nowych rzeczy czytając wpisy konkursowe, 2. można wygrać nagrody, jeśli bierze się udział w konkursach, 3. można poznać nowe interesujące blogi! Pozdrawiam serdecznie z Hiszpanii 🙂
Witaj, cieszę się, że dzięki blogowej akcji trafiłaś do mnie i że Ci się podoba, także rozgość się i zaglądaj :-). Akcja konkursowa rzeczywiście wyszła bardzo fajna, jestem pewna, że to jeszcze nie ostatnia taka! Pozdrawiam również serdecznie.
Koniecznie się muszę wybrać:)))).
Magdo, mam nadzieję, że Valle d’Aosta prędzej czy później zagości na twojej włoskiej liście odwiedzin :-).
Wow! Chciałbym to zobaczyć na żywo!
Ja też, ja też. Mam nadzieję, że w czerwcu mi się uda i chociaż się wrażeniami podzielę.
Dorzucam do listy miejsc, które chcę odwiedzić
To jak coś to mam jeszcze kilka fajnych w Dolinie Aosty :-).
O MATKO !!! extra!!!
TAK 🙂 Zgadzam się i czekam na inaugurację!
Zapowiada się rewelacyjnie, trzeba odwiedzić 🙂
Tym bardziej, że masz niedaleko :-).
Mam szczęście że razem z narzeczonym planujemy podróż po świecie, bo będę mogła pokombinować jak dodać Kolejne na Mont Blanc jako jeden z obowiązkowych etapów podróży 🙂
Koniecznie! W końcu najwyższy szczyt w Europie warto zdobyć chociażby z kabiny kolejki :-). A wrażenia niezapomniane.
Pingback: Wiosna na alpejskiej hali | CiekawAOSTA
Wygląda naprawdę fantastycznie. mimo że trochę się boję korzystać z kolejek to na tę bym się skusiła.
Myślę, że naprawdę warto! Widoki na dolinę z góry są napawdę niezapomniane.
Dziękujemy za wspaniałą podróż w czasie. Karina zauroczona jest księżniczką. Poznałyśmy już Alpy, ale od strony Niemiec w Garmish, tam Karinka jeździ na leczenie. Jesteśmy zachwycone Włochami oraz Zamkiem w Fenis.
Pozdrawiamy Ala i Karinka 🙂
Dziękuję za komentarz, pisanie tej bajki dla was to była prawdziwa przyjemność i cieszę się niezmiernie, że mogłam was zabrać w podróż po drugiej stronie Alp :-). Pozdrawiam ciepło!
I to są właśnie te widoki, których u mnie na równinie nie doświadczę. Oj, wyrwałoby się w Alpy. Już prawię czuje to rześkie powietrze.
Teraz jest w miarę ciepło w dolinie, ale na takiej wysokości to rzeczywiście chociaż słońce pięknie grzeje to czuć rześkie powietrze. Wiosna, wiosna 🙂
Pieknie tam! 🙂
🙂 Pięknie!
I wszystko mi przypomniałaś :-)…cudownie!
Cieszę się, że wywołałam moim wpisem uśmiech i wspomnienia :-).
cykorii? Też gorzkiej cykorii? A fe 🙂
Tej samej! Ma dużo witaminy C 😉
Pingback: MAV - dla pasjonatów rzemiosła artystycznego | CiekawAOSTA
Fantastyczne miejsce do mieszkania i poszukiwania miejsc do odstresowania…:)
Nigdy tam nie byłam, ale prezentacja jest fascynująca, widoki powalające!
Postarali się z prezentacją, trzeba im przyznać 🙂 Ale byłam już raz na Punta Helbronner, co prawda starą kolejką i TO już robiło wrażenie. Nie mogę sobie wyobrazić jak emocjonująco będzie wjechać nową! Zdam na pewno relację :-). Pozdrawiam!
Agnieszka, bo mojego męża rozsadzą takie widoki!!! Przecież on już by się spakował i jechał.
Mam nadzieję, że w końcu zawitacie do Valle d’Aosta!
Coś pięknego <3
Starałam się wybrać ciekawe zdjęcia, które oddadzą choć trochę klimat. Chyba mi się udało 🙂
wiesz co? Patrząc na takie zdjęcia, często zastanawiam się, na ile to możliwe, że takie miejsca są na ziemi?
Są, są 🙂 U mnie.
Cztery pierwsze zdjęcia powalają;) Nie widziałam Alp na żywo, ale na Twoim blogu są piękne.
Cieszę się, że tak zachęcająco je przedstawiam :-), chociaż są rzeczywiście piękne, także moja „praca” wcale nie jest trudna ;-). Pozdrawiam.
Praktyczne rady – szczególnie te, co można robić a czego nie wolno.
Ja, gdy byłam na Pollino to naczytałam się o wężach… nie wiem czy w Dolinie Aosty występują, bo uważam, że warto mieć świadomość o takim spotkaniu 🙂
Występują, czasami sprawiają, że na szlaku jest spore poruszenie…
W takiem miejscu, z daleka od cywilizacji i „rozpraszaczy” to bym chyba i gotowała, i czytała, i pisała 🙂
Agnieszko cudowny ten wpis fotograficzny. Bylam mieszkalam w Alpach wiele lat temu. Twoj wpis wywolal we mnie tamte wspomnienia. Dziekuje i pozdrawiam serdecznie beata
Jak ja bym chciała być teraz na alpejskim szlaku… jeszcze te zdjęcia! A tu bum! zderzenie z rzeczywistością, czyli zimna i deszczowa majówka 🙁
Pocieszę Cię, jeśli napiszę, że dziś leje deszcz i nie ma mowy o wyjściu na szlak? Urok gór. ..
W przypadku punktu dotyczącego ubioru zdecydowanie wrzuciłbym choć 2-3 linki do stron gdzie są opisy jak się w góry ubierać. Niestety głupota ludzka w połączeniu z lenistwem to mieszanka wypełniająca statystyki wypadków. Każdy wpis w tym temacie wg mnie powinien zawierać jak najwięcej informacji …
Pozdrawiam!!
Masz rację. Obiecuję, że poszperam i uzupełnię wpis o linki z poradami dotyczącymi ubioru. Wiem nawet gdzie takowych szukać. Jeśli sam masz jakieś ciekawe to nie wahaj się umieścić. Pozdrawiam Cię!
Pingback: Zamek w Champorcher i kilka przemyśleń o małych wioskach w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Zamek w Champorcher i kilka przemyśleń o małych wioskach w Alpach | CiekawAOSTA
Witaj 🙂
Czy wiesz może dokładnie kiedy planują otwarcie tej nowej kolejki?
Pozdrawiam
Problem takich wiosek chyba istnieje wszędzie. Z powodu wielu czynników po prostu nie podążają one za zmianami społecznymi.
Właśnie, właśnie, a szkoda. W niektórych takich wioskach nie ma nadal szybkiego łącza internetowego. Jak żyć w takich warunkach? Wydaje się banalne, ale w dzisiejszych czasach jest nie do pomyślenia.
wydaje mi się, ze problem wyludnienia istnieje nie tylko tam 😀
To na pewno! Ale są miejsca, które sobie z tym radzą :-D. Mam pomysł na nowy wpis ;-). Pozdrawiam.
Wspaniała historia! Jestem pod wrażeniem, ile energii, kreatywności, optymizmu i przedsiębiorczości musiała mieć ta kobieta! Bardzo to motywujące 🙂
Też myślę, że takie historie są motywujące, czytając ma się wrażenie, że MOŻNA WSZYSTKO!
I to jest to, co lubię najbardziej!!!! Brawo za inicjatywę! Aga, świetny temat!!!!
Dziękuję Magdo, miałam pisać już dawno temu o Leann, ale jakoś tak odkładałam temat, sama nie wiem dlaczego. Planuję jeszcze jeden wpis,tym razem skupię się na laboratorium i produkcji tych cudnych kosmetyków :-).
Uwielbiam takie historyjki pełne energetycznych osób.
Ja też, ja też :-).
Serce rośnie, jak się czyta takie historie!
Powodzenia dla Leanne!
O.
Będę o niej jeszcze na pewno pisała :-).
Co to musi być za inteligentna i energiczna dziewczyna 🙂 Takie historie dodają wiary w powodzenie własnych pomysłów. Nie chcę nawet zgadywać, ile ją kosztowało (we wszyzstkich możliwych aspektach) załozenie firmy we Włoszech.
Kosztowało na pewno sporo, najwięcej myślę nerwów, ale jak napisała Beata amerykańskie Keep smile i keep doing pomogło :-).
Przydatny tekst 🙂 Na polskich szlakach często spotykałam się ze zdziwieniem, kiedy mowiłam „dzień dobry” (zwłaszcza u młodych ludzi). I też zauważyłam, że Niemcy witają się u nas w dwóch językach – po niemiecku i po polsku 🙂
A w tym roku będę w Alpach! Tylko nie wiem jeszcze gdzie…
Właśnie napisałam o tym witaniu się, ponieważ wiem, że nie wszędzie się praktykuje, a to taki miły zwyczaj. Udanej podróży w takim razie :-).
Agnieszka ale fajny pomysl na biznes, rozumiem, co do biurokracji, bo we Francji to samo, mlodzi przedsiebiorczy ludzie uciekaja do Angli rozwinac skrzydla i wlasne biznesy. ALe Amerykanie maja taki zakodowany keep smile i idz naprzod. Godne podziwu i nasladowania. Pozdrawiam serdecznie Beata
Na pewno rozkręcenie wszystkiego kosztowało ją sporo nerwów, biurokracja potrafi sprowadzić na ziemię, niestety. Warto było jednak. Biznes cały czas sobie rośnie i mam nadzieje, że stanie się naprawdę rozpoznawalną marką, chociaż do tego wiadomo potrzeba czasu.
Pingback: Moich 5 ulubionych miejsc w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Moich 5 ulubionych miejsc w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: PROJEKT "TOP 5 UKOCHANYCH MIEJSC" - Klub Polki na Obczyźnie
Bywając w takich miejscach, to ty chyba powinnaś być zawsze zrelaksowana 🙂
PS. Mam nadzieję, że ten wpis o browarze pojawi się w niedługim czasie.
Relaksu nigdy za wiele :-), to raczej rodzaj zresetowania się. Długi spacer i człowiek wraca jak nowy. Ja też liczę, że o browarze napiszę już wkrótce. Myślę nad wywiadem z właścicielmi! Mają ciekawą przeszłość 🙂
Piękne to jezioro!
Tak, ma wspaniały kolor.
Piekne miejsca i bardzo klimatyczny wpis- dziekuje za pozytywny ladunek energii na poczatek dnia!!!
Ależ proszę, cieszę się, że moim wpisem sprawiłam tyle przyjemności :-).
Ależ cudowne macie tam widoki – mogłabym tak sobie usiąść i się rozmarzyć!
p.s.Zdjęcia piękne 🙂
Witam serdecznie, wybieram się z moja rodziną w tamte okolice. Czy w czerwcu już będzie czynna ta kolejka? Może ktoś ma informację jaki jest to koszt ??
Powinna być już czynna, proszę rzucić okiem na ten wpis. https://ciekawaosta.pl/nowa-kolejka-na-mont-blanc-osmy-cud-swiata/ O kosztach na razie nic nie wiem, ale mam nadzieję, że wkrótce coś w tym temacie się pojawi i będę mogła dać znać cztelnikom.
Dzięki za komplement co do zdjęć, myślę, że miejsca są tak malownicze, że trudno źle zrobić zdjęcia ;-). Pozdrawiam.
Kiedyś na pewno dotrzemy i do Aosty 🙂 Zamek jest przepiękny!
Tego wam życzę :-). Pozdrawiam.
Jezioro i Przełęcz św. Bernarda wybieram dla siebie 🙂 Ale piękne i ciekawe są wszystkie.
Pozdrawiam Agnieszko!
O.
Dobrze O. jezioro i przełęcz twoje, ale potem zapraszam na piwo :-).
Ciekawa i pasjonująca historia. Jej punkt kulminacyjny przypomina mi historię pewnej kobiety fotograf, Vivian Maier, którą odkryto dopiero po śmierci, i też nakręcono o niej film.
Słyszałam historię, ale filmu nie widziałam, musze nadrobić :-). Dzięki!
Ale piękne miejsca!Ja też uwielbiam włóczyć się tam, gdzie można pobyć samej, a nie w tłumie turystów. 🙂
Ja też, ja też :-).
Historia robi wrażenie, kusi mnie balsam do ust i ten mus o którym piszesz, może jeśli uda mi się latem dorobić, to się skuszę.. 🙂
Polecam! Chociaż planuję, że w najbliższym czasie podaruję balsam chętnej osobie (nie na zasadzie konkursu), także dam znać jak coś, że jest do wzięcia! Pozdrawiam.
Pingback: Jak pisać bloga - porady dla blogerów nie do końca na poważnie. Podsumowanie tygodnia. - VADEMECUM BLOGERA
Takiej odmiany tego deseru jeszcze nie jadłam, muszę zapisać i jak będzie okazja wypróbować 🙂
Polecam, wychodzi pyszny!
Ja też pierwszy raz się spotykam z takim tiramisu. Tymczasowo nie posiadam piekarnika, więc koniecznie muszę spróbować tej truskawkowej odmiany 🙂
We Włoszech taka odmiana tiramisu jest dosyć popularna, można robić na wiele sposobów, dodać również likier (ja nie dodaję, bo u mnie ten deser jada również córka), mój, a raczej Patryka sposób jest prosty i szybki, także polecam spróbować :-). Pozdrawiam.
Rany jak to smakowicie wygląda, a że uwielbiam truskawki i tiramisu, to będę musiała skorzystać z Twojego przepisu 😉
Cieszę się, że przepis przypadł do gustu :-). Jeśli zrobisz to daj znać jak smakowało!
Jak tylko pojawią się truskawki w normalnych cenach, to biorę się za Twój przepis 🙂
Bierz się koniecznie. Życzę smacznego, bo nie mam wątpliwości, że wyjdzie pysznie :-).
Robienie tiramisù zostawiam włoszkom, i tak zawsze wkręcę się do nich na kawałek ale w rewanżu, funduję im za to polskie słodkości 🙂
Ja zostawiam mężowi, hehe. A co słodkiego im fundujesz w rewanżu?
Najbardziej sprawdzają się klasyki. Szarlotka, wuzetka, napoleonka, a o serniku z brzoskwiniami już nie wspomnę – przepis poszedł w świat 🙂
Uwielbiam wszystko co ma w sobie truskawki 😉
To i tiramisu na pewno się przyjmie :-D.
Tiramisu w każdej postaci jest najlepsze 🙂
pochodzenie słowa bardzo mi się podoba. z podobnych składników, ale z dodatkiem galaretki robię serniczek na zimno ze spodem właśnie biszkoptowym., A tak zupełnie przy okazji, mamy 19 maja, a ja nadal nagrody nie otrzymałam, szkoda.
Sernik ciekawa sprawa! Ale jak dla mnie to już wyższa szkoła jazdy :-D. Rzeczywiście nie za fajnie, że nagroda nadal nie dotarła! Jutro dowiem się w Ponsie dlaczego i dam znać! Albo mają mega opóźnienie, albo gdzieś się zapodziała, oby nie!
Stała się rzecz nadzwyczajna, odnośnie poczty polskiej, wysyłek za granicę. 30.10 2014 Uniwersytet Wrocławski wysłał mi suplement do dyplomu. dziś dotarł…7ms po wysłaniu. Także…chyba pozostało mi czekać, kurcze nie wiedziałam, że to aż taki problem. Serniczek polecam, właśnie że Twój „wypiek” to dla mnie za trudny. Serniczek robimy tak 500g sera zmielonego, tu ja używam Spesenquark, do tego dodajemy jajko żółtko i białko ale ubite. Na koniec dodajemy rozpuszczoną galaretkę w 100g wody – niecałe pół szklanki – . Galaretkę kupuję bez cukru, sama dozujesz cukier, stevię czy co tam lubicie :). Na godzinę do lodówki i w tym czasie szykujemy drugą galaretkę w 500ml wody i cukrem. Masę oczywiście wykładamy na te biszkopciki z Twojego zdjęcia. Zalewamy galaretką sernik, na który wykładamy tonę truskawek, borówek lub banana ładnie i cienko pokrojonego. Ja wbijam w masę serową malinki. Prawda, że banalne?
Zdjęcie:http://st11.static.bikestats.pl/userimages,20150505,65801,67140,orig.jpg
Ciekawy jest tówj przepis i myślę, że się skuszę :-), także dzięki. Troszkę wędrował twój suplement do dyplomu, ale najważniejsze, że dotarł. Mam nadzieję, że słownik z Ponsa nie będzie tyle szedł! Wysłali w drugim tgodniu maja, powienien niedługo się zjawić. Przesyłka zwykła bez awizo. Czekam na wieści i trzymam kciuki!
Fakt – zamek zamkniety w 2014 z powodow oszczednosciowych (dziwna polityka wladz regionalnych) ale warta zobaczenia. Spod zamku rozposciera sie wspanialy widok na Chatillon i Saint Vincent. Fortyfikacja nieumeblowana , zwykle otwarta dla zwiedzajacych w okresie letnim (lipiec, sierpien) Wg mnie wladzom brak pomyslow na zagospodarowanie tego obiektu. Baron Bich podarowal regionowi zamek a takze pewna sume na jego wyremontowanie i udostepnienie zwiedzajacym. Niestety braklo pomyslow na wlasciwe zarzadzanie…szkoda
Bardzo dziękuję za komentarz. Rzeczywiście zamek jest trochę zapomniany, dopóki w Chatillon nie było wyremontowanego zamku Gamba, to Ussel służył za sale wystaw. Po remoncie Gamba, to właśnie w nim skupiono wszelkie ekspozycj i wystawy. Nie wiem czy region nie ma pomysłu na zamek, pomysł pewnie by miał, ale z cięciami budżetowymi nie jest łatwo ;-). Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny!
Super przepis 🙂 Teraz zaczyna się sezon na truskawki, więc na pewno spróbuję 🙂
Cieszę się, że Ci się podoba :), daj znać jak smakowało.
znalazłem literówkę w pisowni szczytu Aiguille du Midi (nie Aguille) 🙂
Dziękuję 🙂 Tak to jest jak człowiek sam pisze i sam czyta przed publikacją. Zaraz poprawię! Pozdrawiam.
Już wiadomo, że nowa koljka zostanie inaugurowana 21 czerwca 2015 roku, w dodatku przez samego Premiera Włoch Matteo Renzi. Nic tylko czekać :-).
Pingback: W 80 blogów dookoła świata: 5 niemieckich ciekawostek językowych | Językowy Precel
Wina z takiego miejsca chetnie bym sie kiedys napila:) Dzieki za tyle ciekawostek, choc oczywiscie jako mieszkanka Francji nie moge sie zgodzic z punktem pierwszym :))))
I ja również spróbowałabym chętnie takiego wina 🙂
Najwyższego, a jak to brzmi :-).
Domyślam się, że punkt pierwszy jest dosyć wrażliwy i sporny :-). Na wikipedii (oczywiście po włosku) też o tym piszą, że Francja uzurpowała sobie prawo do Mont Blanc! A ja to widzę raczej na zasadzie, że potrafi lepiej wykorzystać położenie, bez względu na to czy leży cały MB czy tylko w połowie.
Pingback: Francuska uprzejmość w 5 krokach - Love For FranceLove For France
Ooooo, Gruzini tez twierdza, ze maja najwyzszy szczyt w Europie (Szachra). Zapominaja przy tym jednak, ze chyba jednak w tej Europie nie leza 😉
Tak, słyszałam o tym szczycie :-)!
Bardzo ciekawy wpis! Winorośl na wysokości 1200 m. npm.. wow!
Ponoć ktoś próbuje przebić rekord w Górnej Adydze, ale póki co chyba tylko sadzonki rosną…
Widzę, że tak jak Szwedzi szczycą się tym, że mają wiele najbardziej „północnych” rzeczy, tak w Dolinie Aosty szczycą się wysokością 😀 Super patent na atrakcje dla turystów 😉
Jakoś trzeba ten marketing ogarnąć ;-).
Wino!!!!
TAK!
Moją przyjaciółkę, która mieszka na Pollino, nazywają wszyscy Heidi ale to chyba ty powinnaś mieć tę ksywkę 🙂
Nawet nie żartuj 😀
Piękny i ciekawy region. Zapisuję na listę miejsc do zobaczenia
Koniecznie :-).
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się odwiedzić Aostę, w końcu z Genui mam niedaleko:). Naprawdę pięknie tam u Ciebie, mając takie widoki z okna, byłabym w siódmym niebie :).
Masz bardzo blisko :-), widoki z mojego okna są fajne, ale i tak nie najlepsze, można trafić lepiej. Pozdrawiam!
Też nie przepadam za tunelami i chociaż rzadko jeżdzę to strach zawsze jest! O tym wypadku było głośno, chyba jeden z poważniejszych w całej tunelowej historii.
Chyba jeden z najgorszych pod względem ofiar w całej Europie, jak jadę tym tunelem to zawsze myslę o tym wypadku…
Muszę koniecznie się wybrać do tego muzeum 🙂
Ja też, powiem Ci, że tyle tu mieszkam, a jeszcze nie byłam.
Mój mąż jest „lekkim” fanem Giro d’Italia. Kiedyś Giro przejeżdzało też przez Amanteę i postanowił że my musimy iść robić fotki… Pamiętam baaardzo długie i nudne wyczekiwanie a potem szus i szus i już po Giro 🙂
Ha! Mój mąż też jet fanem, ale nie aż takim :-D. Zdjęcia zrobił ze startu w Saint-Vincent, bo twierdził, że stojąc wzdłuż drogi nic ciekawego nie zobaczy :-D! Pozdrawiam fanów Giro z Południa!
Pingback: Z Courmayeur do Punta Helbronner: pierwsze wrażenia | CiekawAOSTA
Pingback: Kolejka w sercu Mont Blanc łącząca Włochy i Francję | CiekawAOSTA
Pingback: Nowa kolejka na Mont Blanc: ósmy cud świata | CiekawAOSTA
Muszę się tam w końcu wybrać 🙂 Będę zaglądać po następne szczegółowe relacje, na pewno się przydadzą.
Jest jeden dodatkowy powód! Poza tym ze Szwajcarii to chyba mogłabyś wybrać się pociągiem z Martigny do Chamonix, potem kolejką od strony francuskiej na Punta Helbronner i potem nową obrotową z Punta Helbronner do Courmayeur. Z Courmayeur do Aosty, a z Aosty do Martigny kursują autobusy. Widzisz jaki plan wycieczki (przynajmniej 2 dni) Ci zaplanowałam ;-D. Pozdrawiam!
Widoki zapierające dech w piersiach, które zaczynają mi mącić w głowie i snuć plany na następne wakacje 🙂
Widoki naprawdę warte grzechu! Plany zawsze mozna zmienić :-).
Za duże koszta poniosłam by teraz zmieniać plany 🙂 Ale co się odwlecze to… 😀
Dokładnie 🙂 udanego urlopu życzę, chociaż jakbym mieszkała tam gdzie ty, to bym chyba na urlop nigdzie nie jechała (no chyba, że do Polski). Pozdrawiam!
Piękna sprawa … z kolejki oczywiście widać Mont Blanc i Matterhorn. Z niecierpliwością czekam na kolejny film i zdjęcia.
Już wybrałam zdjęcia do kolejnego wpisu 🙂 Jeśli nie jutro to w czwartek się pojawi! Matterhorn poznajesz lepiej ode mnie ;-). Pozdrawiam.
Pingback: Skyway Monte Bianco - część I stacja Pavillon | CiekawAOSTA
Pingback: Z Courmayeur do Punta Helbronner: pierwsze wrażenia | CiekawAOSTA
a ja mam pytanie: kto tobie takie zdjecie zrobil??
Łapanka była, jedyne porządne jakie mam, to był chyba jakiś dziennikarz… Pozostałe jakie mi / nam zrobiono nie nadają się do niczego, ale je opublikuję przy wpisie Punta Helbronner w podpunkcie JAK NIE ROBIĆ ZDJĘĆ i że lepiej mieć stojak pod aparat… 😀
Poruszone zdjęcie, to problem. Ja żeby tego uniknąć, przy słabszym świetle ustawiam w moim niedrogim aparacie, który mieści się w górnej kieszeni kurtki narciarskiej większe ISO. Wtedy wychodzi krótszy czas ekspozycji, co zapobiega poruszeniu zajęcia przy fotografowaniu z ręki. Ale z wysokim ISO lepiej nie przesadzić, bo pogarsza jakość zdjęcia.
Paweł, mój aparat też jest niedrogi :-D, mamy canon eos 550D. Było ustawione na automatyczne, ale widać i to za trudne. Mój telefon robi dobre zdjęcia i ostatnie przyznaję, że się na telefon przerzuciłam (dlatego też wróciłam na instagram :-D, bo ciągle coś fotografuję!).
Proszę czasem korzystać z trybu sportowego, szybkoklatkowego. Z wielu zdjęć kilka na pewno będzie udanych. Zawodowcy na różnych imprezach (czerwonych dywanach itp.) robią tak samo. Zawsze później coś ciekawego się wybierze, a resztę można usunąć.
Warto też dodać, że od platformy widokowej do Mont Blanc, jest wg Google Maps ok. 5,5 km, a mamy wrażenie, jakby to było kilkaset metrów.
Pozdrawiam i gratuluję zapału w tworzeniu tej strony 🙂
Muszą to być niesamowite przeżycia ale nareszcie jest coś co ostudziło mnie – wysoki sezon a co za tym idzie możliwe tłumy 😀
Mylślę, że latem to tam będzie jak na Marszałkowskiej 🙂 Dlatego lepiej wybrać się poza weekendem lub poczekać do września :-).
Pingback: Skyway Monte Bianco – część II Ogród botaniczny Saussurea | CiekawAOSTA
Hmm, opalać się na takiej wysokości… jeszcze takiego „sportu” nie uprawiałam 🙂
To i tak nie jest za wysoko, ale krem obowiązkowy nawet w mało słoneczny dzień. Widzisz jakie „sporty” można u mnie uprawiać ;-D.
Zobaczyłam zdjęcia i od razu zatęskniłam za górami.
Z chęcią zobaczę lipcową wersję ogrodu 🙂
Na pewno się wybiorę, lipcowe zdjęcia będą dużo ładniejsze :-). Pozdrawiam.
Pingback: Z Courmayeur do Punta Helbronner: pierwsze wrażenia | CiekawAOSTA
Pingback: Skyway Monte Bianco - część I stacja Pavillon | CiekawAOSTA
Pingback: Skyway Monte Bianco - część III Punta Helbronner | CiekawAOSTA
Witaj Agnieszko. Z ogromną uwagą śledzę Twoje odcinki dotycz.kolejki i związanych z nią atrakcji.Nie mogę się doczekać ostatniego.Wszystkie pisane „z smaczkiem” i zachęcające aby tam być. UDANE zdjęcia podkreślają piękno, uroki ale i grozę Masywu. Gratuluję.
Napiszę jeszcze a potem…tam będę
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Wojtku dziękuję za komentarz. Wiem, wiem, że będziecie, zastanawiałam się właśnie kiedy! Wiem, że jakoś w lipcu! Mam nadzieję, że pogoda dopisze! Cieszę się, że opisy przypadły do gustu i pomimo mojej małej krytyki zachęcają 🙂 Naprawdę warto! Tylko pogoda musi być i tego wam życzę!
W takim miejscu pochmurne niebo nieco psuje wycieczkę, znam to uczucie. Pierwszy raz dotarłem na Mały Matterhorn (3883) przy braku widoczności, to szczęście, że wtedy nie zamknęli kolejki. W kolejnych dwóch pogodnych bezchmurnych dniach tam wróciłem i tego Tobie życzę … powrotu. Ciekawie/groteskowo przy Skyway wygląda stara kolejka do Igły, ale to wg mnie taki smaczek i póki działa jest ok.
Dziękuję Paweł! Na szczęście na Punta Helbronner byłam już w 2008 roku, starą kolejką i wtedy pogoda była wspaniała, ale to było w lipcu jakoś. Wyszliśmy wtedy również na zewnątrz! Piękne wspomnienia, ale na P.H. na pewno jeszcze wrócę, chociaż nie wiem czy tego lata, bo od końca czerwca zamykają schronisko Torino… Na pewno pojadę do ogrodu botanicznego, ale czy wyżej? Nie wiem. A na Mały Matterhorn też się muszę wybrać! To jest najwyższa kolejka w Europie, a ja póki co jej nie widziałam!
Gdzieś czytałem, że planowana jest budowa nowej kolejki z Testa Grigia(Plateau Rossa) na Mały Matterhorn, czyli ze strony włoskiej i ze strony szwajcarskiej nawa kolejka typu 3S z Trockerer Steg też MM. Prawdopodobne otwarcie 2018/19. Pewnie będzie o tym głośno.
O papatrz! Wiesz lepiej co się dzieje na Matterhorn ode mnie :-), ale to już Ci kiedyś pisałam na fb. Muszę się doinformować czy rzeczywiście Cervino Spa, spółka zarządzająca wyciągami, planuje i wdraża jakieś nowe inwestycje. Z moich ostatnich informacji wynika, że było planowane i nawet jakieś studium przeprowadzili w ramach jednego z projektów programu transgranicznego Włochy/Szwajcaria, ale potem wszystko stanęło ze względów finansowych, no i zieloni się uaktywnili, że nowe kolejki niszczą tylko środowisko. Zrobię sobie małe poszukiwanie i może coś napiszę :-). Dzięki za inspirację!
Gdzie to jeszcze człowiek nie wlezie :). Ciekawe miejsce, widoki stamtąd są i muszą być wspaniałe! 🙂
O tak, widoki są piękne, chociaż nie jest to najwyższej wybudowana kolejka w Europie :). Słowa Mont Blanc robią jednak swoje.
Realia jakie opisujesz są bardzo odmienne od moich jakie przeżywam na co dzień ale jedno zauważyłam wspólne. Chęć przybliżenia swojego regionu, wzbudzić ciekawość, zainteresować czytelnika i wzbudzić chęć zwiedzenia regionu. Tobie to udaje się. Super. Masz jednego ochotnika więcej na poznanie Doliny Aosta 🙂
Pingback: Skyway Monte Bianco - część IV schronisko Torino | CiekawAOSTA
Pingback: Skyway Monte Bianco - część IV schronisko Torino | CiekawAOSTA
Trochę powiało chłodem od tego śniegu:).
Przyznam, że w słoneczny dzień jest nie tylko pięknie, ale i ciepło, nam się na Punta Helbronner trafiły chmury i wiatr. Gorzej może być chyba tylko jak pada śnieg :-).
Pingback: Z Courmayeur do Punta Helbronner: pierwsze wrażenia | CiekawAOSTA
Pingback: Skyway Monte Bianco – część II Ogród botaniczny Saussurea | CiekawAOSTA
Pingback: Skyway Monte Bianco - część III Punta Helbronner | CiekawAOSTA
Pingback: Skyway Monte Bianco - część I stacja Pavillon | CiekawAOSTA
Fantastyczne widoki. Chciałabym się tam kiedyś wybrać.
Warto naprawdę warto :-). Pozdrawiam.
W Alpach jeszcze nie byłam, a bardzo chciałabym poczuć ten klimat! Boję się, że taka zamknięta bramka tylko by mnie bardziej zachęcała, żeby iść dalej…
Za bramkę można wyjść :-), trzeba się tylko odpowiednio przygotować. Życzę w takim razie jak najszybszej wizyty w Alpach!
Taki obiad ma zupełnie inny smak, jak w normalnej restauracji albo w domu 🙂 Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wykorzystać Twoje wskazówki i doznam osobiście tych wszystkich emocji
Polenta była wyśmienita, co tu dużo pisać, masz rację, że w takim miejscu obiad ma lepszy smak, jest doprawiony emocjami ;-).
O raju! Absolutnie w tym roku muszę tu dotrzeć. Aż dostałam motyli w brzuchu kiedy widziałam ten filmik z tarasu.
To daj znać jeśli dotrzesz :). Będzie aperitivo!
Cudowne widoki ; )
Tak, tak! Można patrzeć i patrzeć…
Cześć, czy jesteś w stanie podzielić się informacją jak sie tam dostać samochodem? Gdzie należy podjechać i czy można tam zaparkować? Jest jakaś oficjalna strona?
Oczywiście! Byłam na Punta Helbronner 31 mają i wszystko już opisałam. Zajrzyj do tego wpisu po moje wrażenia https://ciekawaosta.pl/z-courmayeur-do-punta-helbronner-pierwsze-wrazenia/, a po logistykę, parking i ceny do tego https://ciekawaosta.pl/skyway-monte-bianco-czesc-i-stacja-pavillon/. Pozdrawiam i dziękuję za wizytę oraz pozostawiony komentarz :).
Super. Dzięki za pomoc – wszystko świetnie opisane. Na pewno cała nasza grupa skorzysta z Twoich porad 🙂
Dziękuję za uznanie, starałam się, trochę tego powstało, bo aż 5 wpisów, ale za to są szczegółowe. Jeśli się również wybieracie to może napiszesz już po jak się wam podobało? Pozdrawiam.
Bardzo ciekawy ten filmik. To jest bardziej siłowanie się głowami niż bodzenie się rogami. Ale jak te krowy robią, że nie wydłubują sobie oczu tymi rogami….
Bodzenie brzmi bardziej obrazowo :-D.
Wygląda to ciekawie, ale i tak oglądając coś takiego bałabym się, że to jakieś męczenie zwierząt, mimo, że doskonale zdjaę sobie sprawę, że to nieprawda. ALe wytłumacz to teraz mojemu mózgowi,że agresja leży w ich nautrze itd!
Walczą o przetrwanie na hali, a na arenie po prostu ustępują naturalnie silniejszej krowie :-). To widać jak się obserwuje widowisko.
Oczywiście 🙂 Na miejscu będziemy dopiero za miesiąc, ale podzielę się wrażeniami 🙂
Trzymam za słowo. Życzę udanej wyprawy, no i pogody przede wszystkim. Pozdrawiam i mam nadzieję, że będziemy w kontakcie.
Już po 🙂 Muszę powiedzieć, że nie zawiodłem się 🙂 Pogoda nam zdecydowanie dopisała i mieliśmy piękna panoramę. Widok zarówno na sam szczyt jak i na okolice przepiękny, aż nie chciało się zjeżdżać z powrotem 😉 Niestety ostatni powrotny jest o 17, więc trzeba było…
Dotarliśmy dopiero wczesnym popołudniem, bo jechaliśmy od Francji przez tunel od Chamonix i niestety trzeba było tam chwilę poczekać na przejazd. Pod samą kolejką natomiast nie było żadnych ludzi i na spokojnie mogliśmy wyjechać bez czekania. U góry też nie było tłumów więc można się było zrelaksować i porobić zdjęcia w samotności 😉
Jedyny niesmak tego dnia, to polenta w knajpce 100 metrów poniżej dolnej stacji kolejki… Przez kilka godzin później dawała mi o sobie znać 😉 zdecydowanie odradzam jedzenie tam!
Cieszę się, że pogoda dopisała i rzeczywiście trochę szkoda, że tylko do 17 mozna pobyć, w sumie latem mogliby przedłużyć godziny otwarcia. Jesli pamiętasz nazwę knajpki z polentą to daj znać! Może masz chęć podzielić się zdjęciami? Jeśli tak to daj znać prześlę ci maila z moim adresem. Pozdrawiam i dziękuję za podzielenie się wrażeniami.
Niestety nazwy knajpki nie pamiętam, odgrzebałem ja jednak po wyciągu z karty. Nazywa się 'Il ristorantino’ i niestety kilku członkom naszej podróży dała o sobie znać w drodze powrotnej 😉
Jeśli chciałabyś zdjęcia to nie ma problemu, podeślij adres e-mail 🙂
Dzięki za komentarz i propozycję :-). Napisałam już do Ciebie email.
Pingback: Nowa kolejka na Mont Blanc: ósmy cud świata | CiekawAOSTA
Chciałabym to kiedyś zobaczyć na żywo 😀
Jest na co popatrzeć :-), przyznaję! Byłam na walkach nocnych w Aoście i było naprawdę ciekawie.
i dodatkowo krowa musi byc „ciezarna”, bez „brzucha” 😉 nie moze startowac … wg mnie to dlatego tez jest bardziej „agresywna” … Jakos sie nie moge przelamac do tych walk na arenie. W ich terenie niech tam sobie walcza, bez widzow, bez ustawiania jednej naprzeciw drugiej.
O tak! Właśnie, dobrze, że o brzuszku piszesz. To bardzo ważny element w walce pomiędzy krowami, ja myślę, że one instynktownie ustępują, kiedy czują, że są słabsze, bo w ten sposób chronią potomstwo. Matka natura.
O takim czymś jeszcze nie słyszałam, jestem naprawdę zaskoczona:). Ale tak jak pisze koleżanka powyżej, ja również do takich walk nie mogę się przekonać.
P.S. I jak, myślałaś o tym disqusie?
Sporo osób ma mieszane uczucia z walkami krów, może dlatego, że słowo „walka” nie ma pozytywnych skojarzeń, ale nazwę wymyślono wiele dziesięcioleci temu i tak już zostało. Dziś, żeby było poprawnie politycznie i dobrze się kojarzyło powinno się to nazywać „rywalizacja krów o wianek”, hehe.
O disqusie cały czasmyśle, mam tam już konto, ale coś mnie jeszcze hamuje, jak do wielu blogowych rzeczy pewnie i do tego dojrzeję. Na razie wprowadzam małe zmiany na starym szablonie i powoli przymierzam się do nowego szablonu, wtedy pewnie i disqus się pojawi :-).
Ale ta Dolina Aosta jest interesyjąca … 🙂
Zimą może tego tak nie widać, bo tylko narty i stoki :-).
Pingback: Wywiad z licencjonowanym polskojęzycznym przewodnikiem w Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Ja jestem na tak! I oprócz notatnika aparat fotograficzny też polecam 😉 PS. Ciekawy wywiad 🙂
Dziękuję Aneto. Aparat jak najbardziej, chociaż ostatnio sporo zdjęć robię telefonem (jeden z powodów dla których się reaktywowałam na instagramie 🙂 ) Pozdrawiam.
Wywiady zawsze fantastycznie sie czyta, wiec ja rowniez czekam na wiecej! I coraz bardziej zacieram rece na Twoja doline – musi tam byc przepieknie! Jak tylko wpadne, obiecuje ze zglosze sie na kawe 🙂
Dziękuję za doping i koniecznie jeśli odwiedziesz dolinę to daj znać, umówimy się na kawę i aperitivo lub lody :-).
Agnieszko, tak, tak, pomysł z wywiadami świetny!
Pozdrawiam,
O.
Tak mi wpadł do głowy :-). Skoro trudno mi znaleźć osoby, które chciałaby opowiedzieć o swoim pobycie w Dolinie Aosty w formie relacji, to pomyślałam, że zacznę przepytywać mieszkańców :-). Niech nie będzie, że tylko ja się tu udzielam. Pozdrawiam ciepło O.
Hannah !!! Non vedo l’ora di visitare la Valle d’Aosta con te alla guida!!!!
Fantastico !! Delle guide appassionate come te, non se ne trova tanto !! 🙂
Aga, dostałam książkę!! Dziękuję po stokroć!
Nareszcie! Fajnie, że dałaś znać :-). Mam nadzieję, że się przyda! Pozdrawiam ciepło.
Aż chciałoby się tam być! Dodaję Twojego bloga do ulubionych – może w przyszłym roku wykorzystam go jako przewodnik podczas wakacji? 🙂
Dziękuję bardzo za komentarz i cieszę się, że inspiruję. A tak, do La Bottegaccia mogłabym chodzić bardzo, bardzo często :-). naprawdę świetne miejsce! Pozdrawiam.
Lokal z czteroma stolikami? To naprawdę musi być bardzo intymnie no i rzadko spotykane. Aż z ciekawości zerknęłam ile mieszkańców ma Aosta i za każdym razem próbuję sobie wyobrazić jak ten Twój region wygląda.
Aosta ma mało mieszkańców, jakieś 35.000, z okolicznymi wioskami dochodzi jednak do 60.000, a tu już praktycznie połowa mieszkańców regionu, bo w całym mieszka coś koło 127.000. Valle d’Aosta jak to w górach, mało mieszkańców, mniej więcej wszyscy się znają, za to ma tyle szlaków górskich, że nawet jak przyjedzie milion turystów to nie będzie tłoku i to jest piękne :-). O tak 4 stoliki mają swój niesamowity urok! Dlatego ich uwielbiam.
Hmm, liczby o dużo mniejsze ale w jednym na pewno przewyższa Twój region od mojego – szczytami górskimi 🙂
Piękna ta Przełęcz. Tam chyba nawet i można usłyszeć własną duszę 😉
Oj, pięknie jest! Bardzo lubię na nią jeżdzić, po pierwsze czuję, że wychodzę z doliny, a po drugie tak blisko do granicy :-). Widoki niesamowite, chociąz przy ulicy jst oczywiście sporo chaosu, ale wystarczy wspiąć się trochę wyżej i można usłyszeć własną duszę :-).
Muszę przyznać że opisy jakie zamieszczasz są naprawdę ciekawe i przydatne. Wybieramy się do Courmayeur od 9 do 11 lipca 🙂
Moje pytanie, pamiętasz może ile kosztuje kolejka z Punta Helbronner do Aiguille du Midi?
I czy jest jakieś ograniczenie czasowe między wjazdem i zjazdem na Punta Helbronner?
Pozdrawiam
Dziękuję, cieszę się, że informacje, które zamieściłam przydają się i są w miarę kompletne :-).
Znalazłam na francuskiej stronie informacje, których szukasz. Godziny odjazdu kolejki z Aiguille du Midi http://www.compagniedumontblanc.fr/fr/presentation-des-sites/aiguille-du-midi/horaires oraz ceny http://www.compagniedumontblanc.fr/fr/presentation-des-sites/aiguille-du-midi/tarifs. Helbronner – Aiguille du Midi w dwie strony kosztuje 27 euro (po włoskiej stronie może o 1 euro więcej z uwagi na różnicę w podatku VAT). Myślę, że nie ma ograniczeń czasowych, trzeba zdążyć wrócić na Punta Helbronner, aby wiząć ostatnia kolejkę do Courmayeur. Może po powrocie podzielisz się z czytelnikami wrażeniami? Chętnie zobaczyłabym zdjęcia z lodowca, wiem, że kolejka się nad nim zatrzymuję na trochę, tak aby turyści mogli spokojnie zrobić foty. Pozdrawiam.
Chyba takie kolonie organizują wszędzie. U mnie odbywają się nad morzem a w miejscowościach położonych wyżej podobnie, jak te co opisałaś 🙂 Mam nadzieję, że córka wróći zadowolona 🙂
Aneta, tak myślimy my, które prowadzimy troszkę wiejskie życie blisko natury ;-), w takim Mediolanie czy Rzymie to chyba nie ma agroturystyki w centrum, która wyrabia serki? To są uroki życia na włoskiej (i nie tylko) wsi.
Wow! Przy 32 stopniach trudno jest mi wyobrazić sobie śnieg 🙂
Jest, jest 😀 i ma się dobrze.
To miejsce każdy narciarz powinien zaliczyć, byłem tam zimą i na pewno kiedyś wybiorę się tam latem. Dodam, że oprócz Plateau Rosa na granicy włosko – szwajcarskiej latem można pojeździć we Włoszech na przełęczy Stelvio, gdzie teren narciarski czynny jest tylko latem.
O, a to ciekawe, ze na przełęczy Stelvio mozna jeżdzić tylko latem, dlaczego tak? Idę szukać informacji, zaintrygowałeś mnie ;-).
Zimą droga na Stelvio nie jest przejezdna i teren narciarski jest odcięty od świata. Zresztą to jest raczej spaghetti pozwijane na talerzu a nie zwykła droga 🙂
http://www.trasymasy.pl/wp-content/uploads/2015/03/Stelvio-pass.jpg
Wygląda jak fotomontaż :-D. Ale trasa! Jutro jadę do Lozanny i jeśli będzie ładna pogoda to zrobię kilka zdjęć trasy, która prowadzi na Wielką Przełęcz Świętego Bernarda, nie jest aż TAK kręta, ale też serpentyna.
O rany, narty latem? Ale fajny pomysł! Niestety nie umiem jeżdzić na nartach, ale myslałam, że to rzecz, której można się nauczyć tylko latem, a tu proszę – taka niespodzianka!
Sama na lodowcu jeszcze nie jeździłam, ale wierzę, że to niesamowita przygoda :-).
Pingback: Nowa kolejka na Mont Blanc: ósmy cud świata | CiekawAOSTA
Pingback: Wielka Przełęcz Świętego Bernarda - podróż w chmurach | CiekawAOSTA
W centrum nie ale na obrzeżach na pewno 🙂 A tak na marginesie. Kiedyś tak mi się marzyło wielkie miasto ale wyszło inaczej… A teraz zaczynam doceniać to pomieszkiwanie sobie w małej miejscowości 🙂
A ja ci powiem, że czasami jak jadę do wielkiego miasta to mi trochę szkoda, że mieszkam na takim odludziu, ale z drugiej strony szukam zawsze pozytywów: mam naturę i świeże powietrze na wyciągnięcie ręki :-).
mi tez troche szkoda „wielkiego” miasta i jego wszystkich atrakcji… pozytywem mieszkania to to, ze czuje sie jakbym byla caly czas na wakacjach… a co do polkolonii w gospodarstwie, to jestem za! i uwazam, ze kazde dziecko powinno przejsc przez taka „szkole”.
hm, właśnie jestem w Rzymie mamy czerwiec, zaraz lipiec, truskawek brak ;(
Hm, dziwne, może tak na południu to już jest po sezonie? U mnie sezon truskawkowy niedawno się rozkręcił i trwa, leśne poziomki dopiero co niektóre dojrzały i czekam, ale ja mieszkam gdzie mieszkam :-). Pozdrawiam i życzę udanego pobytu w Rzymie. Piękne miasto!
Pingback: Borgo medievale w Etroubles i praczki wśród dzieł sztuki | CiekawAOSTA
Chyba każde Borgo ma swój osobisty urok, a tym bardziej gdy jest ono naprawdę zadbane i czyste, potrafi zauroczyć. Ja, spośród wszystkich jakie widziałam do tej pory najbardziej chyba takie „ach i och” wywołały we mnie trzy: Viaggianello w Bazylikacie, Fiumefreddo Bruzio w Calabrii i Erice na Sycylii. Tam po prostu odezwała się we mnie chęć zatrzymania się na dłużej.
Pingback: Polscy blogerzy we Włoszech - Agnieszka z Doliny Aosty - Włochy by obserwatore
Pingback: Polscy blogerzy we Włoszech - Agnieszka z Doliny Aosty - Włochy by obserwatore
mi takze szkoda wielkiego miasta i jego atrakcji, pozytywem mieszkania tutaj, to to ze czuje sie jakbym byla caly czas na wakacjach! a co do takiego gospodarstwa to uwazam, ze kazde dziecko powinno „zakosztowac” takiej szkoly 🙂 …
Pingback: Polscy blogerzy we Włoszech - Agnieszka z Doliny Aosty - Włochy by obserwatore
Pingback: Polscy blogerzy we Włoszech - Agnieszka z Doliny Aosty - Włochy by obserwatore
Pingback: Polscy blogerzy we Włoszech - Agnieszka z Doliny Aosty - Włochy by obserwatore
Super tam jest, chętnie bym się wybrała na wakacje :).
Ciekawe miejsca, nie byłam, ale wygooglowałam :-). Tak, tak, borghi mają w sobie coś takiego, że człowiek mógłby tam zostać na dużo dłużej!
Kocham takie miasteczka :). Ta architektura, sposób zabudowy, nawiązania do tradycji są wspaniałe, szczególnie nocą. 🙂
Ja również uwielbiam! A jak rozbrzmi muzyka, pojawią się światła i jedzenie to już w ogóle :-).
Bardzo ciekawy wywiad! Współprace blogerskie to fajna sprawa 🙂
Potwierdzam, współprace blogerskie są bardzo ciekawe i jeszcze bardziej inspirujące. Zwłaszcza współpraca z Agnieszką spod samiuśkich Alp! 🙂
Dziękuję za tak miłe słowa :-).
Dziękuję Iza. Tak, z Jagodą fajnie się „gadało” :-).
No to lece czytac. Dlaczego Dolina Aosty nie stanie sie popularna w Polsce? Zadalas mi cwieka. Umieram z ciekawosci. Pozdrawiam serdecznie Beata
Mam nadzieję, że znalazłaś odpowiedź ;-). Pozdrawiam ciepło.
No to jestem ogromnie ciekawa dlaczego nie stanie sie popularna w Polsce. Pozdrawiam Beata
Czytałam, a jakże :). Pomyślałam sobie też, że może wezmę udział w projekcie, ale biorąc pod uwagę moją miłość do Genui, byłby to wielki niewypał. Ale wywiad z Tobą przeczytałam z przyjemnością :).
No nie mów, że z wywiadu ze mną bije miłośc do Alp :-D? Fajnie, że przeczytałaś, dziękuję :-).
Ale jak to? Genua non ti piace?
O na ten temat to Sabina może poopowiadać :-D.
Wywiad jest ciekawy i „bije” z niego profesjonalizm. Widać, że Jagoda jest przygotowana z konkretną dawką pytań a od Ciebie wręcz „wypływa” wiedza o Twoim regionie, To jest duży plus, bo nie wszyscy są w stanie przekazać taką wiedzę o swoim regionie 🙂
Aneta dziękuję za tak miły komplement, mogę napisać, że region Valle d’Aosta jest mały to mi łatwiej ogarnąc, bo co to jest 120.000 mieszkańców ? ;-). Chociaż… z uwagi na moją pracę muszę na bieżąco czytać wszelkie dokumenty dotyczące regionu, strategie rozwoju i takie tam. Czasami coś ciekawego da się wygrzebać i w pamięci zostanie (statystyki, miejsca gdzie jakieś inwestcje się planuje czy realizuje itp.), taki pożytek z papierologii :-).
Dzięki, Aneta! 🙂 Do Kalabrii też się wcześniej czy później dostanę. 🙂
No prosze a ja nic nie wiedzialam o Centrum w Valpelline!
Po zobaczeniu tytułu myślałem, że to kolejna odsłona wojny między Elbrusem i Mont Blanc
Mam nadzieję, że się nie rozczarowałeś :-). Elbrusa nie wzięłam nawet pod uwagę, chciałam przedstawić nowe fakty, które są raczej mało znane..
To jakby co – gdybyś się kiedyś zdecydowała – to ja się piszę 🙂 🙂 🙂
Będziemy w kontakcie :-). Sama na taką wyprawę raczej bym się nie porwała!
Z pewnoscia Dolina Aosty jest cudownym regionem, sama jako milosniczka gor umieram z ciekawosci, aby ja zobaczyc.
Ubiegloroczne wakacje spedzilam w Dolomitach i patrzac okiem profesjonalisty na tamtejsza infrastrukture i dostepnosc uslug dla roznych grup wiekowych: od 0 do 100 lat powiem, ze jest to najlepiej przygotowany turystycznie region Wloch. I sa nie do pobicia. Przyjazni zarowno rodzinom, jak i emerytom. Plus doskonale zaplecze i solidnosc uslug. Polacy przyjezdzaja tam zima, latem sa Wlosi, Austriacy, Niemcy. Sa liczne malgi, slynne z produkcji serow i innych produktow wyrabianych tutaj, doskonale miejsca na posilek, sa liczne baity – tez swietne na posilki. Sa szlaki na wysokosci ponad 1000 m, na ktorych doskonale odnajdzie sie mama z wozkiem, jak i emeryt, ktory chce pospacerowac. Wystarczy wjechac kolejka i dalej spacerowac. Sa liczne atrakcje przygotowywane w miejscowosciach wypoczynkowych: spacery, wycieczki krajoznawcze, podgladanie swistakow i innych zwierzatek – to tylko nieliczne przyklady. Wszyscy moi znajomi Wlosi kochaja Dolomity i jezdza wlasnie tam i nie sadze, aby to byla kwestia odleglosci. Jak to wyglada w Dolinie Aosty? Bo milosnik gor zawsze przyjedzie. Co mozna zaproponowac roznym grupom wiekowym, przecietnemu turyscie? Jak to wyglada cenowo, bo po drugiej stronie Alp jest snobistyczne francuskie Chamonix? Bylabym wdzieczna za kilka informacji. Pozdrawiam
Urszulo, dziękuję Ci za tak wartościowy komentarz. W Dolomitach nigdy nie byłam, ale wiem na pewno, że to najlepszy włoski region pod względem turystyki zarówno letniej jak i zimowej chociaż nie mają tego co ma Dolina Aosty, czyli najwyższych szczytów Europy. Jestem przekonana, że to wynika z ich organizacji i podejścia, marketingu, promocji czy integracji usług dla turystów. Również Valle d’Aosta ma bogatą ofertę turystyczną i latem i zimą, ale przez wiele lat to był region nastawiony na turystów pochodzących z pobliskich regionów: Piemonte, Lombardia i Liguria i oferta chociaż była to na pewno nie tak zintegrowana jak w Dolomitach (mam na myśli głównie Trydent Górną Adygę). Poza tym sporym „problemem” tutejszego regionu są tzw. seconde case, właśnie tych pobliskich turystów. Ich temat nadaje się na oddzielny wpis jednak. Zapewniam jednak, że region ma ofertę dla wszystkich, wystarczy odwiedzić oficjalną stronę Ministerstwa Turystyki Valle d’Aosta http://www.lovevda.it/it, która jest w 6 językach i myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie: szlaki górskie na każdym poziomie, imprezy, festyny, zabytki, centra spa, zamki, rafting po rzece Dora Baltea, wspinaczki. Nie piszę tego, aby przekonać, że oferta jest lepsza czy coś podobnego :-). Po prostu myślę, że Dolomity potrafią sprzedać lepiej to co mają. Eh, to się rozpisałam :-). Pozdrawiam ciepło.
Dziekuje bardzo! Niech maretingowcy ruszaja na targi i inne imprezy! Region zasluguje na wiecej, bo jest piekny. A blog super! 🙂
Ależ proszę, to ja jeszcze raz dziękuję za tak ciekawy i poruszający ważne kwestie komentarz. I oczywiście za komplement równeż dzięki :-).
Na takie coś to trzeba by mieć dużo zacięcia. I sił… I czasu. Ale widoki doprawdy wspaniałe. 🙂
Czasu na pewno, z relacji którą podlinkowałam wynik, że im to zajęło 70 dni… Myślę, że to taka trochę wyprawa życia, w sensie na długo, albo wręcz na zawsze pozostaje w pamięci: ludzie, miejsca, widoki. Takich doświadczeń się nie zapomina :-).
uwielbiam gubić się w ulicach małych miasteczek
Ja również, myślę, że zwiedzanie tak trochę „na wariata” bez mapy ma w sobie coś magicznego. Oczywiście, żeby zwiedzić małe alpejskie wisoki to mapy nie potrzeba, to są najczęściej małe osady, ale i tak warto się zgubić. Można jakiś szlak odkryć, starą chatę, pomnik czy fontannę :-).
Fatktycznie zdjęcia Stefano Jeantet są niesamowite …. duże WOW 🙂
Piękne zdjęcia robi to fakt i cieszę się, że użyczył mi ich do wpisu, bo oddają atmosferę jaka teraz panuje w Cervinii podczas obchodów 150 lecia zdobycia szczytu. Pozdrawiam.
Agnieszko wiesz, ja mysle ze to wspaniale przezycie, odbycie pieszo takiej pielgrzymki przez gorskie szlaki i to z punktu widzenia duchowych przezyc i jako przygoda i poznanie samego siebie. Pozdrawiam serdecznie Beata
Też tak myślę, na taką wyprawę powinni wybrać się wszyscy przed ślubem :-D.
uwielbiam historię i wszelkie ciekawostki! Z przyjemnością przeczytałam ten wpis 🙂 Bardzo sobie cenię historię ukazującą sytuację mieszkańców, „szarych człowieczków” chciałoby się powiedzieć.
We wspaniały sposób piszesz, bardzo przystępnie, łatwo można zrozumieć tekst 🙂
Dziękuję Sylwia za komplement :-). Ten wpis to taki trochę eksperyment, w sensie czasami chciałabym napisać coś o historii tej nie za odległej, ale nie wiem czy się przyjmie. Po tym pierwszym wpisie dostałam kilka pozytywnych zwrotnych informacji i myślę, że pociągne dalej ten wątek. Również lubię historię i ciekawostki, a skoro twierdzisz, że piszę w przystępny sposób to może i z autonomią jakoś pójdzie :-D. Pozdrawiam.
Ja czekam na więcej 🙂 Chociaż zapłon mam spóźniony z czytaniem, ale będę czekać na kolejne wpisy i w miarę możliwości czytać 🙂
Dziękuję :-), już niedługo pojawi się ciekawy cykl wpisów, ale póki co nie zdradzam szczegółów!
Agnieszko, bardzo ciekawy wpis! Dziękuję. Ci, którzy się zdecydowali na tę drogę, musieli być bardzo odważni i bardzo zdesperowani. To, że znali ten teren jak własną kieszeń, dodawało im pewności, że wszystko się uda. Niestety, wiele z tych historii nie ma dobrego zakończenia.
Mi Twój wpis przypomniał moją rodzinną historię. Wprawdzie nikt się przez Alpy nie przedzierał (przynamniej ja o tym nie wiem ;)), za to przodkowie moi wybrali się za wielką wodę już w XIX w. Moja Prabacia urodziła się w Stanach. Ich droga emigracyjna też nie była łatwa.
Pozdrawiam serdecznie!
O.
Mnie fascynują taie rodzinne historie! Pewnie nie pisałaś o tym u siebie? Jeśli tak to chętnie poczytam :-). Przeprawa przez ocean do Ameryki to już „grubsza” sprawa, chociaż sporo Waldotańczyków również się tam wybrało i osiedliło. Jak przyjechałam do Valle d’Aosta i uczęszczałam na kurs włoskiego to moja nauczycielka mi opowiedziała o swoich kuzynach, którzy mieszkają w Argentynie. Ich rodzice wyjechali jak byli mali, ale mimo to kuzynostwo nauczyło się języka franko-prowansalskiego właśnie od rodziców. Kiedy w końcu się spotkali jako nastolatkowie z rodziną w Valle d’Aosta to rozmawiali po franko-prowansalsku, chociaż ta nauczycielka mi mówiła, że używali dziwnych słów :-), takich z lat trzydziestych, których już teraz się nie używa w regionie. Ta historia zapadła mi w pamięci jako symbol emigracji i przywiązania do własnej ziemi i korzeni gdziekolwiek się jest :-). Pozdrawiam ciepło.
Nie, nie pisałam. Może kiedyś napiszę, ale to nie tylko moja historia, lecz całej mojej rodziny, nie wiem, czy by w ogóle chcieli, żeby o tym pisać. Inna sprawa, że nie o wszystkim wiem, bo jak opowiadali jak byłam mała, to mnie to mało interesowało. Coś mi zostało, ale teraz żałuję, że wtedy nie słuchałam tak uważnie. A dzisiaj pokolenie moich dziadków odchodzi bardzo szybko. Niedługo nie będzie już nikogo, kto to pamięta. Ale może o prababci napiszę kiedyś, żyła ponad 90 lat i ja ją jeszcze mogłam poznać.
Co do historii, o której wspominasz, to mnie się ona bardzo podoba. To, że mimo, że ten język nie był aktualny, to jednak mówili nim. Język trzeba pielęgnować.
Dobrego wieczoru!
O.
Może warto podpytać rodzinę :-). Mi też dziadek jak żył sporo opowiadał, ale dzieciakiem byłam i przyznaję, że wtedy nie wiedziałam jaką wartość sentymentalną mają takie opowieści… Pozdrawiam O.
Pingback: Kiedy północ była południem, a Waldotańczycy emigrowali | CiekawAOSTA
Najczęściej migracja kojarzona jest z drastyczną sytuacją ekonomiczną ale to nie jest jedyna forma migracji. Czasami ludzie migrują z innych powodów decydując się na zrezygnowanie ze swojego „wysokiego” statusu na rzecz „bycia nikim”. Ostatnio przez przypadek natknęłam się na kawałek histori o Valdesach w Calabrii. Nie miałam okazji jeszcze zgłębić tego. Może Ty wiesz, czy to o Twoich Waldotańczykach mowa, czy to o zupełnie innej grupie społecznej jest?
A co do skojarzeń o które pytasz. Migracje zawsze były i będą nadal 🙂 Dlatego reportaż automatycznie kojarzy się z dzisiejszą sytuacją. Pewnie i dlatego, że dzisiejsze mass media i niektórzy politycy fundują nam nagminnie takie wiadomości…
Muszę poczytać info w linku, który mi wysłalaś. Właśnie szczególnie we Włoszech ciągle słyszymy o imigrantach z południa.
Pierwsze skojarzenie po przeczytaniu to fala emigracji z Afryki do Europy, głównie przez może śródziemne do Włoch. Wydaje się, że dziś nie ma potrzeby emigrować z VdA, region ma ogromny potencjał turystyczny i pewnie jak ktoś chce, to da się utrzymać z turystyki.
Czasami wyjeżdzają i teraz z VdA, szczególnie młodzi. Mam nowy plan na wpisy i mam już kandydatów na to, ale cicho sza, wkrótce będzie i o młodych z VdA i o Polsce i o emigracji :-).
Ośmiokilometrowa, w tym wypadku to raczej gondola , to długi dystans i i trzeba tu policzyć jej przepustowość, narciarze muszą wrócić do punktu wyjścia. Raczej nie spodziewam się szybkiej realizacji tego projektu.
Na razie dyskutują na ten temat. Jest już projekt i inwestycja kosztowałaby około 55 mln euro. Na razie nie wiadomo co dalej, ale będę informować :-).
Piękne, malownicze miejsce. Do tego interesujące dla zwiedzających, bo przygotowali atrakcje:) Super zdjęcia.
Dziękuję. Zdjęcia przyznaję nieskromnie robię coraz lepsze ;-), chociaż oczywiście daleko im do ideału i często posiłkuję się tymi robionymi przez męża, który ma lepsze oko i większe zdolności :-).
Fajnie, że tak szeroko dzielisz się swoją wiedzą o tym pięknym miejscu. Coraz częściej myślę o tym, że jeśli będę się wybierać do Włoch, to koniecznie chcę zobaczyć Dolinę Aosty.
Cieszę się, że mój blog tak Cię zainspirował. Ten blog to moje hobby, piszę, bo lubię, ale jeśli ktoś dzięki temu skorzysta z mojej wiedzy i doświadczenia to moja radość jest podwójna :-). Pozdrawiam.
Kocham polskie morze. W zasadzie w każdym wydaniu a polski piasek złoty i mięciutki jest cudny. Niestety jest też brudny i mój mąż dostaje wysypki od niego. Poza tym ostatnie lata nie mamy wolnego w wakacje więc jesienią jezdzimy na Kanary od 2 lat.
Jesienią rzeczywiście niewiele da się pokorzystać z Bałtyku, ale wspomnienia z młodości jakby zaćmiły mi odrobinę myślenie ;-).
Polski Bałtyk jest piękny i lodowaty 🙂 Dwa lata temu tam byłam ale nie odważyłam się na kąpiel. Za to Włoch owszem 🙂
Zaimponować Ci chciał ;-p !
Nie, on jest „morsem” a ja zmarźluchem 🙂
O to Bałtyk jak znalazł 🙂
piękne zdjęcia i wspaniały tekst! Odkąd pamiętam rodzice nas zabierali nad morze. Oni je uwielbiają i nas zarazili jeśli nie miłością, to chociaż sentymentem 🙂
Do Mielna przypadkiem nie jeżdzili :-)?
Jak byłam dzieckiem to co roku z całą rodziną (dosłownie z całą: ciotki, wujkowie itd.) jeździliśmy na Polskie morze, naszym ulubionym miastem były Międzyzdroje :). Ach fajne wspomnienia 🙂
Sentymenty trzymają :-).
Jestem z południa, więc wyjazd nad morze to zawsze była wyprawa nocnym pociągiem 🙂 Ale też bardzo miło wspominam każdy wyjazd, może szczególnie dlatego, że było rzadko, intensywnie i jakoś inaczej. Nie zapomnę szoku w mojej sześcioletniej głowie, gdy z okiem pociągu pierwszy raz w życiu zobaczyłam zupełnie płaski teren dookoła 😀 Najbardziej lubię chyba Trójmiasto, szczególnie Gdańsk, ale też większości miejsc nie widziałam.
Ja za to nie zapomnę pierwszego wypadu w polskie góry… To była wycieczka klasowa w pierwszej klasie liceum, po 14 godzinach jazdy pociągiem. Koszalin – Kraków – Zakopane, całe 5 dni, większość spędzona w deszczu. Wtedy nigdy bym nie pomyślała, że życie mnie rzuci pomiędzy najwyższe szczyty Europy. Ja i góry? Niemożliwe :-D. Jak mozna żyć z dala od nizin? No da się :-). Gdańsk jest przepiękny i chociaż byłam wielokrotnie to zawsze chętnie wracam. Pozdrawiam.
Myślę, że dobrze jest powracać myślami, a czasem i ciałem do rodzinnych miejsc. Może szczególnie z Panem Patrykiem i Dziećmi…. (jeżeli wytrzymają zimno naszego Bałtyku)
Dla mnie piękne są plaże na Bornholmie ( w Europie)
Pozdrawiam
Na Bornholmie nigdy nie byłam, ale słyszałam dużo dobrego i mam nadzieję, że kiedyś w końcu uda mi się wybrac. Daleko przecież nie mam! bałtyk rzeczywiście do ciepłych nie należy, ale dzieciom to raczej nie przeszkadza, póki co ;-). Pozdrawiam.
Myślę, że dobrze jest powracać myślami, a czasem i ciałem do rodzinnych miejsc. Może szczególnie z Panem Patrykiem i Dziećmi…. (jeżeli wytrzymają zimno naszego Bałtyku)
Dla mnie, piękne są plaże na Bornholmie ( w Europie) – choć morze TEŻ zimne.
Pozdrawiam serdecznie
Tak dawno nie byłem nad Bałtykiem, że zapomniałem jak wygląda. 🙁 Z sentymentem wspominam plażę w Międzyzdrojach …… 🙂 Bursztyny. B-)
Międzyzdroje widzę, że są bardzo popularne :-). Ja w sumie nie mam swojej ulubionej plaży czy miejscowości. Lubię Łebę, tam woda i plaża są jakieś ładniejsze, poza tym lubię Gąski, bo mam wspomnienia z dzieciństwa, Mielno, Unieście i Łazy z młodością mi się kojarzą, a w Pleśni mieliśmy sesję zdjęciową ze ślubu i też miło wspominam. W Dąbkach kiedyś pracowałam i to było ciekawe doświadczenie :-D. Mówię (raczej piszę), całe wybrzeże mnie zachwyca :-). Pozdrawiam.
Pingback: PROJEKT WAKACYJNY - Klub Polki na Obczyźnie
Artu, kiedy jedziecie, jaki plan macie? Bo wlasnie wymyslilismy z zona, by jutro wieczorem/ pojutrze pojechac do doliny Aosty… razniej byloby z kims, nawet osobnymi autami. Odezwij sie pilnie, my z poludnia Polski. Pozdrawiam, Pawel
No niestety, my już wróciliśmy do polski wczorajszym popołudniem. Ogólnie tą kolejkę zostawiliśmy sobie na trasę powrotną z naszego tripu, więc i tak byłoby ciężko wspólnie pojechać 😉
Ekstra opisy :-)! Boimy sie drogi, ale juz prawie decyzja podjeta. Noclegu szukamy z Twoich podpowiedzi, czekam na odpisanie z. Gosp agroturystycznych, szukamy raczej niskobudzetowo ale by milo bylo ;).
Mam nadzieję, że znajdziecie nocleg. Mamy lipiec i jest pogoda także może być ciężko, ale nie beznadziejnie :-). Jak coś to podeślę wskazówki. Pozdrawiam.
Pingback: Zamek Saint-Rhemy-en-Bosses wyłącznie po włosku | CiekawAOSTA
Pięknie, chciałabym zwiedzić ten zamek;) Może kiedyś się uda;)
Tego Ci życzę :-).
Ja zaczełam doceniać polskie morze jak je ”straciłam”…długo długo zajęło wpojenie mojej rodzinie do głów, że można mieszkać we Włoszech i niekoniecznie nad morzem 🙁 w Polsce mieszkałam 30km od Bałtyku)
Bałtyk pamiętam z dziecięńcych wypraw z dziadkami na turnusy np do Skowronek. A w czasach bezpośrednio postudenckich niemal całe lato spędzałam na półwyspie helskim, gdzie pomagałam w jednym z lokali.
Mój mąż na polskiej plaży był raz – w Jastarni, do wody wszedł i na przekór mi twierdził, iż całkiem ciepła jest 🙂
Brawa dla Włocha, który chwali Bałtyk za ciepłą wodę. Ja również jeszcze bardziej doceniłam polskie plaże po wyjeździe… I teraz tęsknię!
Cudnie! Och zazdroszczę ci tych widoków i atrakcji:) Kocham sztukę i dla mnie miejsce, gdzie mogę ją podziwiać,a przy okazji w niej uczestniczyć jest fantastyczne. A co do włoskiego, to jedno z moich marzeń się w końcu nauczyć , także kto wie co z tego wyniknie 🙂
Włoski jest pięknym językiem i przynajmniej na początku łatwo wchodzi, także polecam :-). A co do widoków to rzeczywiście nie narzekam :-D. Pozdrawiam.
Włochy są przecudowne! I chyba każdy zakątek jest wart zwiedzenia. Dzięki za informację o nowym miejscu! A propos tej części Włoch pod Szwajcarską granicą: jeszcze tam nie byłam, ale mam coraz większą ochotę pojechać. Pozdrawiam
Pomysł na muzeum z baśnią trafiony w 10. Dzieci doskonale rozumieją o co chodzi i komunikują się nawet bez znajomości języka. Zabawa, bajka to język uniwersalny. 🙂 A zwiedzanie w nieznanm języku, taki lokalny włoski koloryt. 😉
Jakie piękne obrazy! Super pomysł z kolorawanka 🙂 szkoda, ze tylko po włosku, ale jakos mnie to nie zaskakuje :p
Nawet jeśli tylko po wlosku, to i tak bardzo zachęcająca ekspozycja! Piekny zamek, piekne klimaty!
To jest to co misie lubią najbardziej. Góry, kolejka i …. trochę niestety, że lato. 😉 Mimo temperatury jest to co lubie – góry i przestrzeń.
Tutaj tego nie brakuje :-D.
Pingback: Polscy blogerzy we Włoszech - Agnieszka z Doliny Aosty - Włochy by obserwatore
OMG widoki az rozwalają moje serce, zapewne w realu potrafią bardziej zachwycać. No ale tak ju jest ze zdjęciami!!! Świetne miejsce i na łazęgę i na relaks ale kolejka tez bym nie pogardziła 🙂 pozdrawiam
W realu jest oczywiście dużo ładniej… Już z Pila można wjechać dalej, wyżej, wyciągiem krzesełkkowym i zwiedzić wyższe partie w tym małe jeziorko Chamole. Pozdrawiam :-).
Zachęciłaś mnie do odwiedzenia kolejnego miejsca w północnych Włoszech. W zeszłym roku byłem 3 razy w południowym Tyrolu więc bardzo blisko od miejsc, które opisujesz. Podczas tegorocznego pobytu chętnie zobaczę coś nowego, przy okazji wpadnę na chwilę nad jezioro Como 🙂
Jeśli masz chęć na nowe miejsca, Tyrol już widziałeś, a kręcą Cię północne Włochy to Valle d’Aosta powinna być na twojej liście :-). Pozdrawiam.
Ciekawie się zapowiada! Czekam na piątek! 🙂
Tłumaczę właśnie :-), do piątku dam radę, chociażbym miała w nocy to zrobić.
Moi rodzice będą w Twoich okolicach już za kilka tygodni. Może jakoś niedługo pojawi się post z listą najbardziej polecanych przez Ciebie atrakcji turystycznych?
A ile dni będą? Planuje post pt. Dolina Aosty w 3, 5 i 7 dni. Za niedługo (mam nadzieję i licze bardzo na mojego czytelnika, którego pozdrawiam), pojawi się również mała relacja z 7 dniowego pobytu w regionie. Program pobytu był bardzo ciekawy i, aż skoczyłam z radości jak Pan M. zgodził się nim podzielić z moimi czytelnikami. To również może być inspiracja dla podróżujących latem.
Pingback: Polscy blogerzy we Włoszech - Agnieszka z Doliny Aosty - Włochy by obserwatore
Brzmi interesująco. Już nic więcej ni episzę by nie rozpraszać cię podczas tłumaczenia 🙂 Czekam! 😉
Będę tłumaczyć jednak w nocy potrzebuje spokoju i weny, żeby wszystko miało ręce i nogi :-). Udanego pobytu w PL.
1800 m to chyba idealne miejsce na ucieczkę od fali upałów napływających z Afryki.
Nic mi nie mów, u mnie w domu mam 25 stopni, a mieszkam przeciez na 1200 i mam dom z kamiennymi murami, więc teoretycznie powinno być chłodno. Takich upałów to ja dawno nie widziałam!
Czekam z niecierpliwością … gdzie on kieruje pierwsze kroki ?
W bardzo ciekawe miejsce :-), ale już siedze cicho :-D.
Jutro z rana będzie 😉
Brzmi to wszystko bardzo ciekawie! Pewnie jak większość miejsc w Alpach, Pila jest bardzo malownicza. Basen z takim widokiem? Pływałabym! 😉
O tak, Alpy mają dużo uroku w sobie, potwierdzam :-D.
Świetnie! 🙂
O.
Dziękuję O.
Jeeejku w takim basenie to ja bym mogła dnie przesiedzieć!
ja też, ja też :-).
Pingback: Dolina Aosty oczami jej mieszkańców #1 Alex... Z Aosty do Krakowa | CiekawAOSTA
Świetny wpis, widać, że Alex to pasjonat gór i sporo o nich wie. Szkoda, że nie doszedł na szczyt Świnicy (mi się to udało ale nie było wtedy śniegu). Jak dla mnie zabudowa Cervinii nie jest taka zła, dzięki dużej ilości miejsc noclegowych można za przyzwoite pieniądze zamieszkać u stóp Cervino i cieszyć się każdego dnia jego widokiem.
Wiedziałam, że oddasz swój głos w sprawie Cervinii :-). Coś za coś, są miejsca noclegowe, ale wszyscy przyznają, że estetycznie to to wygląda.
Świetnie zdjęcia 🙂
Też mi się bardzo podobają, ja tak wysoko się nie wypuszczam to i nie serwuje na co dzień takich widoków :-).
Bardzo ciekawy wpis, widać, że chłopak ma pasję. Wśród młodych w dzisiejszych czasach nie jest to takie oczywiste! Czekam na więcej.
Będzie więcej, obiecuję :-). A i młodych mozna spotkać z pasją, tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać ;-).
Nie ma, jak rozmowy z lokalesami. Nie powiem, Mont Avril kusi na zdjęciu, jak nie wiem.
Określenia lokalesa nie znałam, podoba mi się :-D. Właśnie taki mieszkaniec to może sporo od siebie dać i takie widoki zaserwować, że hej!
Niewątpliwie sama nazwa, czyli Dolina Aosty jest w Polsce mało znana. Kiedy do tej nazwy dorzuci się hasło „góry” to nieco więcej osób zaczyna kojarzyć, o co come on.
Ciekawa rozmowa, w szczególności pod tym kątem, że Alex miał okazję pomieszkać w Polsce i jest z naszym krajem związany przez polską dziewczynę.
Szkoda, że region jest tak mało znany, ale jak już się na mapie pokaże to coś więcej jakby świta ;-). Pozdrawiam.
„Oczami mieszkańców” też dobrze brzmi:). Alex na 3500m u nas się nie wyskrobie ale choć Tatry ma niedaleko.
Ale za to w Krakowie jest sporo Włochów. Prężnie działa Istituto Italiano di Cultura di Cracovia, organizowane są Italian meeting, jest cała masa lodziarni, pizzerii i restauracji prowadzonych przez Włochów. Na pewno nie będzie się czuł osamotniony! 🙂
Jagodo, no na takim tytule stanęło, zobaczymy jak to się rozwinie ;-). Tego właśnie nie napisałam i w sumie nie wiem dlaczego, ale Alex nie szuka jakiś szczególnych kontaktów z Włochami w Krakowie, woli przebywać wśród Polaków :-).
Ciekawa rozmowa. Widać, że Alpy są ładniejsze od Tatr, przynajmniej w tym miejscu bez komercji 🙂
Na zdjęciu u Alexa i Tatry wyglądają pięknie, nie ma co!
Warto było 🙂 trzymam kciuki za powodzenie kolejnej rozmowy
Dziękuję, będzie równie ciekawie. Pozdrawiam.
Bardzo podoba mi się taka forma postów! Sama przyznam, że nigdy do tej pory nie słyszałam o Dolinie Aosty. Faktycznie widać, że Alex jest pasjonatem i posiada ogromną wiedzę w górskiej tematyce. Dzięki za wywiad!
Dziękuję, będzie na pewno więcej wpisów z tej serii, myslę, że się dobrze przyjmie :-). Ach ta nieznana Valle d’Aosta! A Alex tak, rozmawiając z nim aż bije od niego miłośc do gór!
Cóż za widoki! Pięknie. I świetny pomysł z serią wpisów 🙂
Dziękuję, będzie więcej, chyba się spodobało, co mnie bardzo cieszy :-). Pozdrawiam.
Mi się wydaje, że dolina Aosty jest dość znana w Polsce. Jeździ tam niej ludzi, ponieważ to o wiele dalej niż w Dolomity – główny cel zimowych wyjazdów rodaków. Drugi powód mniejszej ilości Polaków w VdA to ceny noclegów, tanio nie jest. Trzeba dobrze szukać, by znaleźć w miarę tanie spanie w dobrym miejscu.
Masz sporo racji, narciarze na pewno chętniej jeżdzą w Dolomity, ale latem myślę, że sporo turystów z Polski decyduje się przyjechać. Widzę to po zapytaniach mailowych, więc albo mój blog robi się bardziej popularny, albo po prostu więcej osob jest zainteresowanych turystyką letnia w Dolinie Aosty. A co do noclegów to może stworzę jakąś mini bazę danych z tanimi… Muszę pomyśleć, bo generalnie sam wiesz, że nic za bardzo nie polecam, żeby potem nikt mi nie zarzucał, że mu się nocleg nie podobał, no ale ciągle dostaje wiadomości z takimi pytaniami, więc może coś jednak stworzę :-). Pozdrawiam Pawle!
Pingback: Dolina Aosty oczami jej mieszkańców #1 Alex... Z Aosty do Krakowa | CiekawAOSTA
Zawsze rozbrajają mnie zdjęcia ludzi, którzy opalają się w górach, może dlatego, że łączę wygrzewanie się na słońcu z wodą… Nie lubię leżeć plackiem na plaży, więc cały dzień spędzam w wodzie. Chyba by mi się tam nie spodobało, bo basen to zdecydowanie za mało 😉
Ja również jestem za aktywnym wypoczynkiem i wygrzewanie się na plaży jest nie dla mnie, ale tak po południu poleżeć sobie z książką, posłuchać morza i się zreklaskować to czemu nie? Ale się rozmarzyłam :-D. No co kto lubi, baseny nie wszyscy lubią i ja to rozumiem :-). W takim miejscu o spokojnym wypoczynku nie ma raczej mowy.
Pingback: La Valle d'Aosta agli occhi dei Valdostani #1 Alex dalle Alpi alle Tatra | CiekawAOSTA
Przepiękne widoki, ale jak dla mnie, to za wysokie te góry i za bardzo skaliste:). Najbardziej lubię nasze Tatry – może to kwestia przyzwyczajenia. Mam wrażenie, że jedyny powód, dla którego obcokrajowcy decydują się przyjechać do Polski, to kobiety:).
Mi jest trudno porównać, za mało czasu spędziłam w Tatrach. Tu gdzie mieszkam są trasy dla każdego i za to lubię to miejsce :-). Pozdrawiam.
Witaj Agnieszko.Pomysł wspaniały. Wywiad z Panem Alexem 'turystycznie rasowy”. Mimo róznicy dwóch pokoleń, jestem z Wami. (Tobą jako „dziennikarką” z Alexem jako pasjonatem gór, szczególnie włoskich – nb. nie dziwię się) Tak trzymaj. Czekam na dalszy ciąg.
W tym roku chcemy zaliczyć skrawek „Twojej” pięknej doliny. Może w przyszłym roku będziemy, aby poznać więcej tej wspaniałej Doliny. Do tej pory zawsze mieszkaliśmy w Szwajcarii ale blisko Aosty. a w przyszłym roku …? Dzięki Twojemu blogowi zaczynam tęsknić za Doliną Aosty. Może na nią zachoruję?
Bardzo serdecznie pozdrawiam Ciebie i całą Rodzinę mieszkającą na „zapadłej wsi” (przepraszam)
Wojtek S.
Dziękuję Wojtek :-). Ciąg dalszy na pewno będzie, mam już chętnych i teraz musze tylko zamienić się w „dziennikarkę”. Cieszę się z tak pozytywnego odzewu i przyznaję, że dla mnie to świetna motywacja. Również Alex bardzo się ucieszył, że tak dobrze przyjęła się nowa seria, że zaproponował mi „małą współpracę” i podesle mi killa sprawdzonych i ciekawaych tras wysokogórskich. W poniedziałek lub we wtorek opublikuję relację z 7 dniowego pobytu w Valle d’Aosta Pana Macieja, który był tak uprzejmy, że po powrocie do domu ja dla mnie napisał i myslę, że po tej relacji to już na pewno będziesz chorował ;-). Dziękuję za pozdrowienia i również pozdrawiam, no i mam nadzieję, że we wrześniu gdzieś pomiędzy Aostą, a Wielką Przełęczą Świętego Bernarda, jeśli tylko warunki pozwolą, się spotkamy :-). Saluti z zapadłej wsi, jak najbardziej, hehe.
Ale piękne zdjęcia, urokliwe miejsce 🙂 P.S bardzo ciekawy wywiad!
Pozdrawiam
Dziękuję :-). Strałam się, żeby wyszło ciekawie i chyba z Alexem nam się udało. Mi z pytaniami, jemu z odpowiedziami :-D.
Przepięknie! 😉
Dziękuję :-).
Pingback: Dolina Aosty oczami jej mieszkańców #0 | CiekawAOSTA
Pingback: Z Courmayeur do Punta Helbronner. Relacja z pobytu | CiekawAOSTA
Pingback: Szlaki dla niewymagających, czyli dzieci w Alpach | CiekawAOSTA
Mój włoski jest słaby. 😉 Zdjęcie jest jak tysiąc słów. Tu zobaczyłem moc i przestrzeń. Schronisko Amianthe ….. Najlepsze. 🙂
Tak, zdjęcia najlepiej oddają atmosferę :-). Mi samej przyszła chęć na wypad w wysokie góry po tej rozmowie…
Zdobyliśmy szczyt 15,07,2015r. granią Hornli coś pięknego.
Z pewnością! Zazdroszczę :)! Może macie chęć podzielić się zdjęciami? Pozdrawiam.
Kilka zdjęć mam na facebook.
To może Pan podeśle?
Oczywiście największy uśmiech na mojej twarzy pojawił się na wzmiankę o Beksie! Takie skrzywienie psiarzy 😉 Ale reszta opowieści równie ciekawa, super się czytało! Może Pan Maciej też pomyśli o blogowaniu :)))
U mnie też wzmianka o Beksie – Lamentoso wywołała uśmiech na twarzy :-).
Też niesamowicie pozytywnie wspominam namiotowe wyprawy z rodziną, kiedy byłam dzieckiem. W Aoście nigdy nie byłam, ale wydaje się cudownym miejscem na taki wypad. Czytało się super!
Dziękuję i pozdrawiam!
Świetna relacja, jakby dla mnie. Mam dzieciaki w podobnym wieku i wiem jak bardzo trzeba się napocić by je zmobilizować, czasami są to niemalże negocjacje 🙂
Czasami? Ja z moją córką to mam wrażenie, że ciągle coś negocjuję, ale mam już swoje sposoby i nawet w góry udaje mi się ją wyciągnać. co brzmi dziwnie, bo przecież mieszkamy w górach! Tylko na końcu wycieczki musi być coś ekstra :-). Jakiś wodospad, jeziorko, basen, no woda jednym słowem!
Usiadłam sobie z kawką poranną (ale już nieco zimną) i się zaczytałam 🙂 Świetna relacja z podróży. Po raz kolejny nabrałam ochoty na wyjazd w Twoje strony, Agnieszka 🙂 Co prawda nie jestem wytrenowanym piechurem górskim, ale co tam. Myślę, że wcześniej czy później i tak się u Ciebie w Aoście pojawię z moim S. 🙂 ps. Obiad dla czwórki za zaokrąglone 50EUR? Ale u Was fajnie!!! 😛
Iza daleko nie masz do mnie :-). Jeśli się zdecydujesz to ci takie atrakcje polecę, że hej! I nawet po szlakach będziesz śmiagać ;-).
Świetna relacja! A ja zazdroszczę tych górskich wędrówek strasznie!
Mówiłam, a raczej pisałam, że relacja jest obłędna :-D.
Cudnie Aga!!! gratuluje serdecznie!!! Ciekawy opis pieknych przezyc Panie Macieju. Podoba mi sie powrot przez Lago Maggiore. 😉 Mam nadzieje, ze po stronie Piemontu przywitaly Was rownie ciekawe atrakcje. Pozdrawiam
Dziękuję :-).
Nidgy na takich szlakach nie byłam (już nie mówiąc o campingu), a szkoda, bo wyglądało na to, że to świetna zabawa. 🙂
Ja przyznaję, że po wysokogórskich szlakach też mało chodzę, a takie relacje bardzo mnie inspirują i nachętniej to JUŻ bym wyruszyła.
Znowu usiadłam przed Twoim blogiem z filiżanką herbaty 🙂 … uwielbiam takie posty 🙂 dziękuję za wspaniałą wycieczkę 🙂
Natalio, ależ proszę, tym razem to nie moja zasługa, ale ciesze się, że zabrałam, a raczej zabraliśmy Cię w podróż :-). Pozdrawiam!
Joł, ale daje radę. Taki czad, że matkobosko i lamentoso. Tak 3mać!
Lamentoso i mi przypadł do gustu :-). Ciekawe czy Beksa zaakceptuje swoje drugie JA.
Piękna wyprawa, pewnie córki niejeden szlak górski już zaliczyły przed VdA.
Myślę, że tak, że są wprawione, ale sam wiesz, że w vda to szlaki na każdą formę się znajdą :-).
Beksa czyli Lamentoso – ach ten włoski! 🙂 Lekka i przyjemna lektura. Też zawsze się dziwię dzieciom, że niby są zmęczone, chwilkę posiedzą, a potem szaleją w basenie. Fajnie im. Jak byłam mała to bardzo dużo chodziłam z rodzicami po górach. Pamiętam, że gdy zaczynało mi się nudzić, rodzice mówili żebym opowiedziała jakąś historię. I tak szłam, gadałam, mama z tatą kiwali głowami, a mi jakoś szybciej mijał czas i nie czułam zmęczenia – polecam, szczególnie jak dziecko dużo gada 😀
Gadulec??? Haha! Moja córka gada od rana do wieczora, czasami aż nawet już proszę, że może się w ciszę pobawimy :-), zawsze przegrywa, to jest silniejsze od niej.
Urocze miejsce na wypoczynek 🙂
Jak najbardziej, a miejsca i trasy, które wybrali były świetne!
Panie Macieju, otóż są ludzie, którzy myślą do dawna o Les Combes (szlak i muzeum św.Jana Pawła II) a dzięki wspaniałej Pani A g n i e s z c e jadą tam w tym roku.Gratulacje za opis i przejście wymienionych tras. Ja, „namiotowanie” mam już dawno za sobą (za czasów głębokiej komuny) ale do dziś z sentymentem te wycieczki z cieknącym namiotem i nieszczelnymi materacami (były już bardzo wiekowe a o nowe, porządne było trudno; no i brak forsy)wspominam.Przez kilka lat- już „za Gierka”, bo jakże wcześniej – byliśmy w Austrii, Lichtensteinie, Szwajcarii, Hiszpanii, Portugalii Francji) ale lat było duuużo mniej. Wojtek S.
Wojtku, dzięki za tak pochlebny mi komentarz :-D. Ja znów uwielbiam namiotować, kilka razy byłam w Chorwacji i nie wiedzieć dlaczego takie wakacje jakoś najmilej wspominam. Może dlatego, że mając do łazienek zwykle kawałek (bo zawsze wybieram parcele blisko morza, a do łazienki to tam już mniej ważne) to po dwóch tygodniach takiego kręcenia się, wracam lżejsza o kilka kg :-D. W górach nigdy nie byłam pod namiotem, ale wydaje mi się, że to w sumie podobne doświadczenie, czyli musi być fajnie. Pozdrawiam i do zobaczenia mam nadzieję :-).
Wygląda na wspaniale spędzony czas!Alpy to naprawdę jedno z najcudowniejszych miejsc w Europie!
Tak, są tak różnorodne, że każdy znajdzie coś dla siebie :-).
Dziękuję wszystkim za komentarze. Pierwszy raz zostawiłem taki ślad w internecie. I pierwszy raz przeczytałem tyle pięknych i sympatycznych komentarzy. Wspaniała społeczność. Pozwoliłem sobie zaglądać do Waszych blogów i jestem pod wrażeniem ile pięknych rzeczy robicie. Przez Was świat staje się lepszy, warto radością się dzielić. Szczególne podziękowania dla Pani Agnieszki. Z uwagi na syndrom pszczółeczki (z kwiatka na kwiatek) bloga nie dam rady pisać, może po 90… I oczywiście jedźcie do doliny Aosty. Pani Agnieszka ponoć ma wybudować pensjonat…
Panie Macieju, jeszcze raz dziękuję za pozostawienie śladu :-). A o pensjonacie pomyślę ;-).
Świetnie spędzony czas! Nie sądziłam, że Alpy są tak przyjazne dla dzieciaków.
Alpy są jak najbardziej przyjazne dla dzieci, chociaż wiadomo, że trzeba dobrze dobierać szlaki jeśli decydujemy się na wyjście w góry. Jest sporo atrakcji też poza szlakami 🙂 i tak jak Pan Maciej spędził czas to było idealne zestawienie atrakcji: trochę szlaków wysokogórskich, trochę tych mniej męczących, trochę atrakcji (SkyWay), trochę odpoczynku. Da się!
Takie praktyczne wpisy są the best! Na własnym blogu widzę, jak teraz takie wpisy cieszą się popularnością. Dobrze też, że odwołujesz się do innych stron zajmujących się konkretną tematyką związaną z regionem Aosty 🙂
Nie o wszystkim pisze, a czytelnicy często się pytają w mailach o mapy, trasy rowerowe, imprezy itp. Pomyślałam, że się przyda :-).
Przed podróżą gdziekolwiek zawsze staram się poznać historię i kulturę danego regionu, czyli po prostu ryję po bibliotekach i czytam. (Po powrocie robię to samo, tylko bogatszy jestem o doświadczenia z podróży i wiem, czego szukam). Druga rzecz, którą staram się poznać przed wyjazdem – to mapy okolicy. I na tym w zasadzie kończą się moje przygotowania. 🙂
Chwali się, że po powrocie z podróży wracasz do biblioteki i czytasz jeszcze raz o miejscach, które już widziałeś. To jest piękne, mi nie starcza już czasu. Delektuję się zdjęciami i żałuję, że tak krótko było, że nie wszystko zobaczyłam lub niedokładnie i chcę wrócić :-).
Świetny, praktyczny post! Bardzo lubię kiedy najważniejsze linki są skondensowane do jednego posta, niezwykle ułatwia to wszelkie przygotowania do wyjazdu. Przed wyjazdem zawsze sprawdzam oficjalną turystyczną stronę regionu/miasta/kraju, staram się też wyszukiwać ciekawe blogi, nie tylko po polsku 🙂
Takiego wpisu u mnie brakowało, takie „virtual must check” przed wyjazdem :-). Pozdrawiam.
Ja najczęściej przeglądam blogi innych w poszukiwaniu cennych i nieprzewodnikowych informacji. Typowy przewodnik i miejsca „must have”również przejrzę, ale zazwyczaj w każdym miejscu szukam czegoś co jest mniej znane. Znany TripAdvisor bywa pomocny:)
Dziękuję :-), czyli mój blog się może nadać dla osób chcących przyjechać do Valle d’Aosta. Często piszę o miejscach mniej znanych. Pozdrawiam.
Świetne zestawienie. Zorganizowanie w logiczną całość turystyki tematycznej, jak np. Droga Win to to co lubię – łatwiej ogarnąć przygotowania do wyjazdu.
Ale najbardziej zaciekawiła mnie ta geonawigacja – fantastyczne narzędzie! Wrzucam w ulubione, muszę się tym pobawić choć na razie się nie wybieram do Ciebie! 🙂
Geonawigacja jest po prostu świetna, właśnie zgłębiam jej tajniki i chociaż wiedziałam o jej istnieniu, to nie wiedziałam, że ma TAKIE możliwości. A z zestawieniem to się starałam :-). Pewnie sporo mozna jeszcze dodać, ale chciałam krótko i na temat.
lamentoso? Brzmi nieźle, ale i tak Beksa pasuje bardziej do psa.
Mi się Beksa bardzo podoba, chociaż sama pewnie nie wpadłabym, żeby tak nazwać Psa :-).
Świetna relacja! i genialne zdjęcie w traktorze!:PP Super, że rodzinka M. zgodziła się na umieszczenie swojej relacji u Ciebie na blogu. Bardzo dobrze się czytało.
Również się bardzo ucieszyłam, że Pan Maciej się zgodził umieścić wrażenia z pobytu na moim blogu. Pięknie opisał to wszystko :-). Pozdrawiam.
Świetnie – zawsze mnie martwi, gdzie znajdę górskie szlaki i skąd mam wiedzieć, który najciekawszy. A tu wszystko jak na dłoni. Wielkie dzięki!
witamAgnieszko, od jakiegos czasu sledze twojego bloga a zwlaszcza wpisy dotyczace Mont Blanc. W polowie sirpnia wybieram sie do Verbier z wnuczkiem /13 lat/ i bardzo chcemy przewizc sie kolejka do Aiguille du Midi ale po twoich opowiesciach mam ochote na na przejazd na strone wloska az do Courmayeur. Rozumiem ze Aiguille du Midi musimy kupic bilety na dalszy przejazddo Courmayeur?. Niestety nie mam doswiadczenia w takich podrozach i kazda twoja rada bylaby skarbem dla nas. dziekuje . twoje wpisy sa bardzo pomocne w planowaniu naszej wyprawy.dzieki.
Dziękuję za „ujawnienie się”, zawsze jest mi bardzo miło, kiedy czytelnicy, którzy mnie czytają pozostawiją po sobie ślad :-). Z Aiguille du Midi możecie kolejką dostać się na Punta Helbronner, bilet w dwie strony kosztuje około 30 euro i jest do zakupienia myślę bezpośrednio na Aiguille du Midi, jeśli potem macie chęć to możecie również z Punta Helbronner zjechać, aż do Courmayeur. Na pewno warto dostać się na Punta Helbronner, przejedziecie nad lodowcem, a to są niesamowite wrażenia, do Courmayeur też polecam, o ile starczy wam czasu i nie będziecie musiały robić tego w biegu, wiadomo, że najlepiej zwiedzać wolniej, ale chłonąć atmosferę. Jeśli zdecydujecie się na zjazd na włoską stronę to może chociaż do stacji Pavillon i ogrodu botanicznego, o tej porze roku jest pięknie ukwiecony i warto! Proszę pytać jeśli są wątpliwości. Pozdrawiam.
Ach jeszcze jedno pytanie, czy Skyway Monte Bianco bedzie czynny miedzy 20-30 sierpnia? i oczywiscie schronisko Torino.
Skyway jest zawsze czynny, a schronisko to już Pani wie, że niestety do 2016 roku będzie nieczynne z powodu prac modernizacyjnych.
No tak, juz wiem schronisko bedzie nieczynne.
Niestety tak ;-(
Miejsce malownicze. Widok z okna będzie chodził za mną aż osobiście go nie doświadczę. 🙂
To tego życzę :-).
Fantastyczne zdjęcia.Dzięki. Takich widoków nigdy za dużo Bywałem w górach z namiotem także w Alpach, Pirenejach i w Norwegii (oczywiście nie tak wysoko) ale w takich biwakach nie nocowałem. Chociaż…tak, przypominam sobie w Norwegii są podobne (zdaje się,że nazywają się hutte) z podobnym wyposażeniem. Może i wybrałbym się na podobne trasy jak Pan Alex ale już „o włos” mam za dużo lat. Pozostaje – jeśli chodzi o takie wysokości – oglądanie pięknych zdjęć. To także dzięki Twojej, Agnieszko operatywności. Jeszcze raz dzięki. A jak sprawa pensjonatu?
Pozdrawiam serdecznie i podziwiam Twoje zorganizowanie czasowe Wojtek S.
O tak, operatywna to ja jestem, ale wszystko dzięki Alexowi i jego chęci podzielenia się wrażeniami i zdjęciami z tak pięknych miejsc. Pensjonat się myśli póki co, hehe :-D. Pozdrawiam ciepło.
Zapiera dech w piersiach. Jednym z moich największych marzeń jest zdobycie Mont Blanc. Może kiedyś…
To trzymam kciuki, żeby się spełniło :-).
Mam tak samo jak Ty! Za dwa tygodnie lecę do Polski i spędzę trochę czasu nad tym naszym pięknym polskim morzem 🙂
Ale… Mielna nie znoszę! Wolę Sarbinowo, Mielenko czy inne spokojniejsze okoliczne miejscowości.
Pozdrawiam, Koszalinianka zza równika 😉
O, witam sąsiadkę :-). Byłam u Ciebie na blogu i jestem zachwycona! Indonezja, żółwie i takie klimaty, że chętnie będę Cię odwiedzać. Może uda nam się kiedyś spotkać w Koszalinie? Chociaż ty pewnie przylatujesz bardzo rzadko, biorąc pod uwagę odległość. Pozdrawiam i trzymam kciuki za pogodę w Sarbinowie :-).
Taaak, zdecydowanie za rzadko… Odległość mi nie straszna, ale ceny biletów już tak 😛 Cieszę się z nowej czytelniczki i powiem Ci, że mnie z kolei zachwycają Twoje górskie klimaty, też tu czasem wpadam 🙂
Domyślam się, że ceny biletów mogą (są) zabójcze i to w sumie hamuje trochę częste powroty, a już na pewno krótkie powroty. Mieszkasz jednak w tak pięknym miejscu, że chyba da się przeboleć ;-). Dziękuję, że zaglądasz :-). Pozdrawiam.
Kolejka pomiędzy Aiguille du Midi a Punta Helbronner kosztuje 39 euro w dwie strony, a od 4 do 15 lat 33,20 euro. Ale szczerze mówiąc warto 🙂
Na stronie francuskiej bła podana niższa cena, ale myślę, że nawet te kilka euro więcej nie robi różnicy i jak piszesz warto dotrzeć do Aiguille du Midi, mam nadzieję, że mi się również to uda!
Ach, na zdjęciach Alpy wyglądają cudownie, a co dopiero na żywo! Zazdroszczę trekkingu! 🙂
Eh, ja też zazdroszczę, ja też :-).
serdecznie dziekuje za tak szybka odpowiedz. rzeczywiscie nie mam potrzeby zjazdu do Coumayeur ale napewno do stacji Pavillon. Bedziemy startowac z Chamonix to tez jest dla nas atrakcja. palnujemy rowniez podroz do Zermatt i oczywiscie Matterhorn.Kiedy czytam wasz blog chcialoby sie wszystko przezyc. Napewno czytam ten blog ijest mi bardzo przydatny. pozdrawiam.
Dziękuję za tak miłe słowa :-), proszę pytać jakby były potrzebne informacje. Pozdrawiam i życzę udanej wyprawy!
Byłoby absolutnie cudownie gdybyście zrobili listę i opis takich biwaków żeby można było zaplanować dłuższą trasę 🙂
Pozdrawiam,
Tomek
Taka lista już istnieje, nie zrobiłabym nic nowego i kreatywnego ;-), na stronie Regionu mozna sprawdzić trasę Alta Via 1 i 2 , to są dwa wysokogórkie szlaki w Valle d’Aosta, którymi można obejść właściwie całą Dolinę dookoła, w sumie 330 km, to ta sama trasa, którą wybrano na Tor des Geants, nie wiem czy słyszałeś. Podsyłam linki do tras Alta Via 1 i 2. Wszystko jest wyszczególnione, łącznie z przewyższeniami, mozliwością noclegu i czasem tras: alta via 1 http://www.lovevda.it/en/accommodation/motorhomes-stopovers i alta via 2 http://www.lovevda.it/en/sport/trekking/alte-vie-trails/alta_via_2 Pozdrawiam.
Fajny opis, przepiękne zdjęcia, które zachęcają do odbycia podroży w te urokliwe miejsce 🙂
Dziękuję i pozdrawiam. A Ciebie również czytam :-). Chorwacja to prawie mój trzeci dom (po Włoszech i Polsce), byłam już kilkakrotnie, za każdnym razem w innym miejscu i zawsze wracam bardziej zauroczona Cro.
O, ciekawe te biwaki, czy stoją tylko po stronie włoskiej? Lista na pewno się przyda. Widoki ładne, choć przyznaję, że na żywo działają na mnie takie wysokie góry o wiele mocniej niż na fotach, nie wiem czemu 🙂
Na żywo wiadomo lepej, człowiek chłonie też atmosferę :-). Biwaki są chyba wszędzie: również po stronie szwajcarskiej czy francuskiej, trzeba tylko poszperać czy jakieś gotowe trasy są jak te w Dolinie Aosty Alte Vie 1 i 2. Jak coś to mogę poszperać :-).
Dawno nie chodziłam po górach ale dla takich widokow warto chyba popracować nad kondycją. Nie miałabym nic przeciwko spaniu w takim schronisku też, wcale nie wygląda źle 😉
Moim zdaniem również wygląda nieźle ten biwak :-), tylko własnie, nad kondycją to i ja muszę popracować :-D. Pozdrawiam.
Pingback: Stare miejsca odkrywane na nowo: jezioro Lexert w Bionaz | CiekawAOSTA
śliczne miejsce, a powroty w te same miejsca są cudowne! Sama tak robię, u siebie – w Szkocji 🙂
O Szkocji słyszałam dużo dobrego, mam znajomych, którzy już tam kilka razy wracali i to latem, także Szkocja musi w sobie mieć dużo uroku :-).
Ale z ciebie szczesciara, ze mozesz mieszkac w takim miejscu! Nigdy chyba nie slyszalam o rasie Terranova, ale pieski wydaja sie byc urocze – takie wodolazy:)
A mogłaś nie słyszeć, bo ja poszłam na skróty i po włosku napisałam, a to przecież rasa Nowofundland :-D. Gapa ze mnie!
Słyszałam na filmiku, że córka była bardzo zainteresowana 🙂 Myślę, że dla mojego syna również byłoby to bardzo ciekawe zobaczyć taki pokaz na żywo 🙂 A widok na góry cudny !
Podobało się jej, chociaż boi się dużych psób, a takie terranova to jak małe misie :-D. Dla dzieci mimo wszystko to była super atrakcja.
Sądzę, że każde miejsce można zawsze odkryć na nowo. Wystarczy chcieć ponownie spojrzeć np pod innym kątem albo „innymi oczami”, choć nie jest to łatwe. A powroty w takie miejsca, już odwiedzone, mogą zweryfikować nasze pierwsze wrażenia z poprzedniego pobytu i poprawić je 🙂
Ja najczęściej wracam, bo albo miejsce uwielbiam, chociaż znam jak własną kieszeń, albo po prostu nie wszytko zwiedziłam i mnie tam ciągnie :-).
Modelka ze zdjęcia z kominiarką jest do schrupania :))!
A propos kozich serów, to chyba będzie moje kulinarne odkrycie tego lata. Jadłam do tej pory ze 2 rodzaje (jeden we Francji, a drugi w Szkocji) i przepadłam ;). Marzy mi się jeszcze spróbowanie jogurtu i mleka, chociaż z tym może być kiepsko, bo podobno bardzo pachną kozą ;).
Co do zwiedzania znanych kątów – zrób sobie na blogu kiedyś cykl 4 pory roku w miejscowości/nad jeziorem X itp. Byłoby ciekawie zobaczyć te same miejsca w różnych kolorach ;).
W imieniu córki dziękuję za komplement :-). Właśnie to gosporarstwo w bionaz robi też jogurty, ale aż się boję spróbować, może jednak się skuszę, żeby na pewno wiedzieć, że nie lubię :-D. Jesteś genialna z tymi 4 porami roku. Akurat jezioro Bionaz jest przepięknie ulokowane i w sumie mam niedaleko, także na taki cykl jak znalazł. Lato już mam uwiecznione jakby co :-).
wspaniałe zdjęcia i relacja 🙂 uwielbiam wracać na 'stare śmieci’ 🙂 zawsze można zobaczyć i zapamiętać coś nowego 😉
Dziękuję. Tak stare miejsca mogą okazać się bardzo nowe :-).
Oj, zazdroszczę Ci tej Aosty, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo :).
A najbardziej podoba mi się ta kominiarka. Sama ją zrobiłaś?
Sabina przeceniasz mnie :-D, ja i druty? Hahaha. Zakupiona za 15 euro ;-).
Fajny artykuł 🙂 Nigdy nie widziałam na żywo takiej akcji! Kominiarka na zimę. Twojej produkcji 🙂 ?
A gdzie tam :-), 15 euro i była moja.
Piękna wyprawa. Mam pytanie. Czy jest określony jakiś limit czasu pobytu na Igle ?
Pawle, limitu czasu nie ma, ale jeśli planujesz wrócić kolejką do Courmayeur to tak trzeba „cyrklować”, żeby zdąrzyć na ostatnią kolejkę. Najlepiej wtedy wyruszyć z Courmayeur pierwszą o 9 chyba i wrócić ostatnią o 17:30. Teoretycznie na Punta Helbronner w 15 minut da się dostać i na Aiguille się jedzie jakieś 30, więc sporo czasu zostaje na zwiedzanie. Na Punta Helbronner nie ma jakoś szczególnie dużo atrakcji poza tarasem widokowym i tym co opisywałam, także czas można dobrze wykorzystać na zwiedznie francuskiej strony.
To jest rzeczywiście komfort, że nie musisz się nigdzie spieszyć ze zwiedzaniem i możesz odkrywać powoli region, w którym żyjesz! Obyś tylko nie popadła w rutynę! Pozdrawiam ciepło, Marta
Marto masz rację, na rutynę muszę uważać, bo jak polubię jakieś miejsce to chętnie wracam, a wiadomo, że po jakimś czasie to mimo wszystko mało odkrywcze :-). Staram się i odkrywać i nie spieszyć, mam nadzieję, że coś z tego wychodzi :-).
Raz nas znajomi „przeciągnęli” po Tatrach wysokich, lekko nie było, zwłaszcza, że my bez większego przygotowania a znajomi spod Zakopca:)
Podejrzewam, że z Alpami byłoby „trochę” trudniej 🙂 Aczkolwiek ciągną jak cholera, zwłaszcza kiedy się przejeżdża w ich pobliżu. Na tą chwilę Bieszczady, Wetlina i nic więcej 🙂
Mam wielki szacunek do ludzi, którzy spędzają większą część swojego życia na górskich wędrówkach.
Pozdrawiam
Wojtek
Piękne widoki, Alpy są bajeczne o każdej porze roku! Byłam wielokrotnie w Austrii i kilka razy we włoskich Dolomitach, jeszcze nigdy we Francji.
Ja za to nigdy nie byłam w Alpach w Austrii, a wiele dobrego słyszałam, szczególnie od strony organizacyjnej.
Matko, jakie widoki <3
Piękne, prawda? 🙂
Bardzo ciekawa i praktyczna relacja z dobrymi wskazówkami. Lubię takie 🙂
Ja też, masa świetnych wskazówek przydatnych w organizacji podróży. Też takie bardzo lubię!
Pięknie opowiedziane, tylko dlaczego jest tak mało zdjęć z tych wspaniałych miejsc?
Adam wysłał mi tylko trzy zdjęcia, bo więcej nie przechodziło przez serwer google. Mam nadzieję, że dośle jeszcze, wtedy zaktualizuję wpis. Widoki nieziemskie :-).
Pingback: Schronisko Sella u stóp Gran Paradiso – trekking w kroplach deszczu | CiekawAOSTA
Pięknie!!!! Przypomniała mi się moja podróż do Valle di Sella koło Trento. Mam nadzieję że dobrze napisałam ?
Musiala byc urokliwa, skoro ja wciaz tak dobrze pamietasz ! 🙂
Jak najbardziej dobrze pamiętasz, Val di Sella nieźle Ci zapadła w pamięci :-).
Oj piękne! Pamiętam do dziś szczyt góry na której mieszkałam w mieście Borgo Valsugana powrocilabym tam oj tak! Dzięki temu blogowi mogę choć odrobinę przywołać pięknej Italii w swoje zakamarki umysłu
O popatrz, nie miałam pojęcia, że mieszkałaś w Trydencie Górnej Adydze! Cieszę się, że pozwalam Ci powrócić myślami do tych wspaniałych włoskich momentów :-).
Odkąd z wyjechałem z!Borgo ciągle mówię sobie ze mieszkam w nieodpowiednim miejscu na ziemi! Moim przeznaczeniem jest Italia!
Mnie okolice Bergamo zachwyciły! Samo wyjście z tej kolejki wygląda jak spacer w tunelu wydrążonym w lodowcu 🙂 W sumie to może jest lodowiec? Czy jaskinia?
Emi, ten tunel jest wydrążony w skale, a biorąc pod uwagę wysokośc, to pokrył się śniegiem i lodem. Wygląda zjawiskowo i na mnie też ta atrakcja na Aiguille robi wrażenie, na razie na zdjęciach, bo na żywo nigdy się nie złożyło, ale może wkrótce? 🙂
Podziwiam wspinanie się w górach, zwłaszcza takich pięknych. Tak dawno nie byłam w górach, że już nie pamiętam jak wyglądają…
Muszę w przyszłym roku się wybrać chociaż na nasze polskie.
Pozdrawiam i życzę pokonania kolejnych szczytów! 🙂
Annik, musisz wrocic! Ja tez wrocilam pare lat temu po dlugiej przerwie, choc w mlodosci kazda wolna chwile spedzalam w gorach. A nasze polskie tez sa piekne i lepiej oznakowane. Tego mi brak na przyklad i w Alpach, i w Dolomitach, bo w polskich gorach raczej ciezko zginac, jesli podaza sie szlakiem. Powodzenia! 🙂
Góry są zawsze dobrym wyborem :-), także życzę powrotu na szlak.
Pingback: Nowa kolejka na Mont Blanc: ósmy cud świata | CiekawAOSTA
Mnie zawsze serce zamiera jak wagoniki się zatrzymują i dyndają przez chwilę w powietrzu. Ja wiem, że to jest wszystko sprawdzane, zabezpieczane itp. a i tak ta odległość pomiędzy mną a ziemią robi wrażenie 🙂
Przyznaję, że mam podobnie i niby wiem, że wszystko jest bezpieczne, ale serce wali jak oszalałe :-D.
Widoki są bajeczne! Ogólnie te tereny są wspniałe pod względem widokowym i nie tylko 🙂
Oj tak, widoki na długo zapadają w pamięci, trzeba tylko wybrać dzień z dobrą widocznością.
Tak tak, to niesamowite miejsca. Np z Aiguille du Midi można zjechać na nartach Bałą Doliną / Vallee Blanche i dalej lodowcem Mer de Glace w rejon Chamonix … raczej z przewodnikiem, albo wybrać się na tekking z nartami po lodowcu.
Tak, to już jednak dla bardziej zaawansowanych i jak piszesz z przewodnikiem :-), ale wrażenia muszą być niesamowite podczas takiego zjazdu!
Pingback: Reality show Monte Bianco. Kontrowersyjnie w Alpach | CiekawAOSTA
Nie jestem za takimi pomysłami. Wspinaczka nie powinna być traktowana jako zabawa…
Też tak uważam, bardzo mnie ciekawi jak ten program wyjdzie i czy będzie w nim coś wartościowego.. Zobaczymy w listopadzie.
U mnie telewizor w salonie już od 5 lat wisi i robi tylko za gadżet. Nie nabiję im oglądalności 😉 A sądzę, że przewodnicy i tak się znajdą- to tylko kwestia wynagrodzenia 😉
Kręcą póki co, to chyba znaleźli ;-).
Jeśli promgram oprócz rozrywki spełni też funkcję ekukacyja i turyści np. odkryją, że w Alpy nie idzie się w tenisówkach to nie widzę w programie nic złego. I pod tym kątem przewodnicy właśnie powinni wziąć udział – żeby przemycić jak się chodzi po wysokich górach a przy okazji promować aktywny wypoczynek, na przykład z przewodnikiem górskim.
We Włoszech TV to guru – można tym kanałem sporo treści przemycić.
Też tak uważam 🙂
Problem w tym, że już na samym początku były jakieś niedomówienia w sprawie obuwia, a to dobrze nie wróży przyszłości programu. Ja staram się nie wyprzedzać faktów. Poczekam, zobaczę 🙂 i dam znać.
No nie wiem… Jakos nie jestem przekonana. No ale moze bedzie miła niespodzianka i w każdym odcinku beda przedstawiać jak profesjonalnie przygotować sie do takiej wyprawy?
To by było ciekawe! Nie wiem tylko czy oni nie mają tam konkurować ze sobą, w końcu podzielili ich na grupy.
Dajmy im szansę ale obawiam się, że w reality show nie chodzi o profesjonalizm :/ … też nie będę oglądał ale liczą tutaj na relację 😉
Relacja będzie. Obiecuję, że choć od włoskiej tv trzymam się z daleka to się poświęcę :-).
Czego to już nie wymyślą 🙁 Jestem ciekawa kto to będzie oglądał :/
O takie programy cieszą się we Włoszech sporą popularnością, widzów na pewno znajdą, no problem.
Oj tam – na pewno zadbają o ich bezpieczeństwo (bo gdyby komuś z uczestników coś się stało, poszliby z torbami), a jest to jakiś sposób promocji wspinaczki wysokogórskiej. I regionu także. Jeśli nie zrobią z tego cyrku, to może to być ciekawy program.
Właśnie, szczególnie jakby taki Zambrotta sobie coś uszkodził, to by była afera :-D! Nie wiadomo czy to będzie promocja dla regionu, wszystko zalezy jak to zostanie przedstawione, chociaż ja myślę, że ewentualnie ja to się kiepska produkcja okaże to można głos wyłączyć i podziwiać widoki :-).
Pingback: Tete Blanche – stąd widać alpejskie czterotysięczniki | CiekawAOSTA
Pingback: Tete Blanche – stąd widać alpejskie czterotysięczniki | CiekawAOSTA
Pamiętam tą tabliczkę! My skręciliśmy w prawo, w drugą stronę i poszliśmy na Lago Cormet. A tak kusiło pójść do rufigio Chialleria Amiante! Piękne wspomnienie, sprzed miesiąca. Trzeba zobaczyć to znów. Alex wie co dobre. Pozdrowienia z makabrycznie dusznego i spieczonego słońcem Wrocławia. Hej Agnieszko.
Panie Macieju, następnym razem obowiązkowo skręcicie na Tete Blanche. Dziewczyny po takiej aklimatyzacji jak wasze ostatnie wakacje na pewno sobie świetnie poradzą :-).
Ach, jak pięknie doskonale znam tą panoramę od strony szwajcarskiej Jury. Cudowności.
Wystarczy wejść trochę wyżej i mozna patrzeć ponad granicami państw :-).
Jak przeczytałam wymagania to już widzę, że trekking nie dla takiego leniwca jak ja, ale szkoda, bo pięknie się prezentują te góry 🙂
Fakt, trzeba mieć formę, ale myslę, że przy odrobinie zacięcia jest do zrobienia :-).
Niezwykłe miejsce! Cudownie prześwituje Mont Blanc. Ale przyznam szczerze, że ta dolina też pięknie wygląda. Nic tylko chłonąć widoki…
Sama nie wiem co lepsze te szczyty czy ta dolina :-). Osobiście uwielbiam patrzeć na dolinę z takiej wysokości.
Koncert skrzypcowy w zamkowych wnętrzach . Akompaniuje fortepian. Strawinski, Rachmaninow …… Poezja.
Przyznaję, że było bardzo fajnie :-).
Jakie piękne widoki! I ten Mont Blanc… Niestety po przeczytaniu wymagań czuję, że to nie trasa dla mnie… Ale może kiedyś?
Trzeba trochę popracowac nad formą (ja również) i mozna wyruszać :-).
kolejne piękne miejsce, o którym nie miałam pojęcia! ale chyba nie dla mnie, bo doświadczenie w górach mam marne 🙁
Przyznajmy, że w górach nie jest trudno o urokliwe miejsce, ale to jest napawdę warte zobaczenia, jeśli oczywiście pozwala na to forma :-).
Pingback: Dolina Aosty oczami jej mieszkańców #2 Carlo... 330 km po wysokogórskich szlakach | CiekawAOSTA
Piekne miejsce, inspirujacy mieszkancy, nie kazda okolica potrafi sklonic ludzi, czy zainspirowac do takich „szalenstw”. Tylko taka, ktora na prawde da sie pokochac calym sercem i ktora ma w sobie cos niesamowitego. Lubie tu zagladac, zeby przypomniec sobie i powspominac, jak bardzo kiedys pokochalam Alpy (co prawda znam tylko te po francuskiej stronie i uwielbiam); Pozdrawiam serdecznie Beata
Dziękuję Beato :-). Masz rację! U mnie trafiło na Carlo, bo go znam i powiedzmy, wiem, że jest prawdziwym pasjonatem tego co robi, ale w Valle d’Aosta takich pozytywnych szaleńców, którzy żyją dla gór jest sporo ;-). Tutaj po prostu nie da się inaczej.
ooo to ja mam jeszcze duuuzo do odkrycia!!chyba zazne robic liste co,gdzie i kiedy …
Ania, to chyba razem możemy zrobić 😀
Wow, niesamowita determinacja musi być, żeby przebiec tyle kilometrów… Podziwiam!
Ja też, ja też. Do tego robił to bez szumu, ot taki zwykły bieg, a co tam…
Jestem pełen podziwu dla tego gościa!!
Już się nie będę powtarzać, ale ja również. Ja nie wiem jak nie będąc zawodowcem i spędzając mimo wszystko sporo czasu w pracy za biurkiem można mieć taką kondycję, chęci i energię.
Podziwiam! Skąd ten człowiek bierze tyle energii?
Wiem, ale nie powiem :-p. A tak na serio to myślę, że robi to co lubi, więc to jest jak najbardziej naturalna postawa :-).
Pingback: La Valle d’Aosta agli occhi dei Valdostani #2 Carlo e 330 km di passione | CiekawAOSTA
Pozytywna energia od tego człowieka dociera aż do Francji, jestem pełna podziwu! 😉
Myślę, że i dalej dociera :-).
Zawsze podziwiam ludzi, którzy biegają po górach – trzeba mieć niesamowitą kondycję! Ja się ciągle trenuję po płaskim terenie, a wspinaczka do góry zabija mój oddech nawet wolnym kroczkiem, więc totalnie nie wyobrażam sobie jeszcze małego truchtu… Ale będę przełamywac lody, bo czasem przydałoby się nadrobić cenne minuty na szlakach ?
Nie pamiętam gdzie mieszkałaś w Polsce, ale jak od dziecka jest się przyzwyczajonym do biegania w górę i w dół to kondycja musi być świetna. O Twoją też się raczej nie martwię, nieźle poczyniasz na ferratach ;-). Ja za to do biegania nadaję się tylko po płaskim terenie, podobnie jak Ciebie górki mogą mnie zabić.
Wspaniały człowiek! Pozazdrościć energii i pasji 🙂
Myślę podobnie :-).
Agnieszko, to nie szaleństwo, a pasja :-).
Wiem, tak mi się napisało, ponieważ uważam, że bieganie po wysokogórskich szlakach do tego w nocy z latarką na głowie jak dla mnie ma w sobie coś z wariactwa ;-).
W sumie to czytam o Carlo i tak jakbym czytała o swoim mężu 😉 też zapalony ultramaratończyk górski, co dla mnie jest czystym szaleństwem 😀 ale to kwestia przyzwyczajenia 😉 pozdrawiam!
Dla mnie to też czyste szaleństwo, no ale co kto lubi :-).
Pingback: Schronisko Chabod: Gran Paradiso na wyciągnięcie ręki | CiekawAOSTA
Hi, mam pytanie; czy jest mozliwosc przejechnia Przeleczy Sw. bernarda autobusem lub innym srodkiem komunikacji publicznej. wkrotce bede w Verbier.Wybieramy sie do Chamonix. i jeszcze jedno czy przejscie ze stacji posredniej Plan de Aiguille w strone Monterers jest bardzo trudne dla osoby miastowej? /srednia kondycja/pozdrawiam.
Jest możliwość jak najbardziej! Z Aosty kursują autobusy na Wielką Przełęcz Świętego Bernarda, bilet kosztuje chyba 3 euro w jedną stronę, nie wiem jak od strony szwajcarskiej, ale z Martigny na pewno coś jeździ. Niestety z drugim pytaniem nie pomogę ponieważ nie przechodziłam, ale radzę na miejscu zapytać lokalnych mieszkańców lub przewodnika alpejskiego, na pewno odpowie w wyczerpujący sposób. Życzę udanej wyprawy :-).
Jakie widoki! Alpy Wysokie zdecydowanie różnią się od Północnych Alp Wapennych, które mam koło Wiednia. Te drugie przypominają nasze Tatry Zachodnie. Chętnie wybrałabym się gdzieś „wyżej”!
Wcale mnie to nie dziwi :-). W końcu Alpy kojarzą się z wysokimi szczytami, powiem tak, 2000 m nie robi w Alpach na mnie żadnego wrażenia ;-). Nie pozostaje nic innego jak zorganizować podróż.
Panorama zapiera dech. Kojacy widok.
Tak, widoki są niesamowite!
Fantastyczne widoki! Zwykle tylko na narty ale widzę, że warto tez latem!
Latem jak najbardziej warto! Pokuszę się o stwierdzenie, że lepiej latem niż zimą ;-).
Agnieszko! Bardzo lubie Twoj blog, lubie tez VdA 🙂 Pomysl na powyzszy cykl uwazam za fantastyczny, ho letto tutto, mi piace da morire! Notuje wszystkie miejsca, jeszcze tyle do zobaczenia.
Pozdrowienia z drugiej, szwajcarskiej strony gor! 🙂
Grazie mille :-). To dla mnie naprawdę ważna wiadomość i cieszę się niezmiernie, że się „ujawniłaś” i pozostawiłaś komentarz. Mam nadzieję, że ten cykl będzie dla moich czytelników workiem inspiracji ;-). Pozdrawiam ciepło!
Wspaniała panorama na Gran Paradiso. Zazdroszczę fantastycznej wycieczki 🙂
Co prawda byłem tylko w okolicach Monte Rosa i to zimą, ale to prawda, że Alpy są wspaniałe. Jak widać, to nawet w sezonie nie są zbyt zatłoczone.
„Saint-Nicolas” 😉
Niesamowite! Nie sądziłam, że istnieją jeszcze takie miejsca. A najbardziej ciekawi mnie jak żyje te 96 osób. Bo na pewno mają inny rytm i styl od zwykłego mieszczucha.
Zdziwiłaś mnie, że szarlotka niedobra – we Włoskich schroniskach zawsze trafiałam na pyszne słodkości! Całe szczęście, że widoki tak piękne jak zwykle 😉
Pingback: Valnontey - raj dla leniwych | CiekawAOSTA
Przepiękne widoki. Wygląda na miejsce idealne na weekendowy relaks:)
Oj tak, tylko żeby to był maksymalny relaks to trzeba iść bez dzieci 😉 i z książką.
Rozpusta, nie to niemożliwe, być tak blisko i nic…. Tyle kierunków, taka pogoda. Chciałbym choć raz w życiu umieć tak zrobić. Po prostu pomoczyć stópki zamiast wejść hen. Gratuluję. Pozdrawiam ciepło, a poprzednia relacja o Cogne w śniegu i w śladach biegowych mnie rozmarzyło (gdyby tak..). Dużo, dużo zdrowia. m
Byliście blisko, to fakt, ale na pewno (mam nadzieję :-), będzie jeszcze okazją!Zimą? Rakietki? Tak! To może być pomysł na zimowe ferie ;-). Dziękuję Panie Macieju za komentarz i za zdrowie, tego nam potrzeba.
Przepiękne miejsce. Dla leniwych ale zrobiliscie aktywny spacer w którym macie tak duzy wybór szlaków, ze trudno się zdecydować. Piękne zdjęcia i przez wspaniale widoki prowadzi trasa. Zimna woda z lodowca ze strumyka to przyjemy szok dla stóp. Ale jak widać to na takich wszyscy odwiedzający zmierzają w jedne miejsce – wielka polana dla rozbrykanych dzieciaków. Pozdrawiam
Z małymi dziećmi daleko nie zajdziesz, a to miejsce jest napawdę namiastką raju ;-). Widoki rzeczywiście wspaniałe, chociaż mnie to ciągnie wyżej. Za jakiś czas to spełnię :-).
ładnie wygląda to schronisko ale widoki o niebo lepsze 🙂
cześć! a powiesz mi cudowna blogerko jaka tam może być temperatura we wrześniu? Jadę w okolice Como ale straszne korci mnie żeby udać się do Aosty zobaczyć ten ósmy cud świata.
Dzięki!
:), na Punta Helbronner w słoneczny dzień, a tylko taki polecam na wizytę, będzie jeszcze ciepło, około 0 stopni. Na stacji Pavillon myślę, że podobnie jak podczas mojej wyprawy 31 mają, krótki rękaw wskazany i obowiązkowo krem! Udanej wycieczki.
O matko! Tam jest cudownie! Widok jak z filmu lub bajki. Genialne miejsce:)
Tak, miejsce jest naprawdę wspaniałe :-).
Ale widoki! To niebieskie jeziorko wygląda cudownie 🙂
Też mnie zachwyciło! 🙂
Wygląda na świetny teren na długi trekking. Trzeba pomyśleć o kolejnej wyprawie 🙂
Można chodzić i chodzić :-).
Ładne zdjęcia. Colle del Teodulo, hm … trzy kanapy od Plan Maison i już CH
Tak blisko! Szwajcaria za rogiem, a raczej dzięki kanapie ;-).
O rany, niesamowite zdjęcia!
Też mi się bardzo podobają!
No, z tego miesca dzieliło Was zaledwie trzy godziny by się wspiąć wyżej niż Rysy. 🙂
Co za zdjecia! Cos pieknego.
Tak! olecam profil Marka na G+, jest tego sporo więcej :-).
Takie zdjęcia powinny być ocenzurowane bo mi tylko fantazje pobudzają typu że ja już tam jadę, a powinnam teraz twardo stąpać po ziemi 😉
Lubię pobudzać fantazje, hehe. Tym razem i moją pobudziły ;-).
Tak sobie czytam i myślę, że z wielką przyjemnością zagubiłbym się w tej dolinie na jakiś tydzień, dwa 🙂
Na relaks w sam raz, na zwiedzanie może być mało ;-).
wow, bajka! super region!!
Tak, widoki nieziemskie!
Pingback: Las Fallas de Valencia od A do Z | Hiszpański na luzie
Magiczne widoki! Choć ja akurat wolę dżunglę…choć w zasadzie zależy kiedy 😉
W dżungli nigdy nie bylam to nie mam porównania :-).
Ale pięknie! Jak bardzo chciałabym się tam teraz przenieść 🙂
W niektóre z tych miejsc ja również, na Colle del Teodulo najchętniej, ale tylko w słoneczny dzień :-).
Widoki z Punta Helbronner nieprzeciętne. Im więcej czytam o Aoście tym bardziej jestem przekonana, że najbliższy urlop tu właśnie spędzę. Tylko rzeczywiście lepiej byłoby w lecie bo trekking w okolicach Cervinia wydaje się być nawet atrakcyjniejszy niż narty. W lecie pewnie nie jest tutaj aż tak tłocznie jak w zimie.
W górach chyba nigdy nie jest tłoczno, szlaków jest tyle, że korków nie ma nawet i w wysokim sezonie, ale w dolinie latem rzeczywiście może być więcej turystów i to widać. Zimą kumulują się bardziej w niektórych ośrodkach i Cervinia zdecydowanie jest oblegana, chociaż na stokach też tłumów nie ma (170 km tras trudno zapełnić ;-).
Byłam ostatnio niedaleko Doliny Aosty, ale niestety nie było czasu na głębsze zwiedzanie. Nie zmienia to faktu jednak, że ostrzę apetyt na to miejsce, szczególnie kiedy czytam Twojego bloga, a zdjęcia Pana Marka są wspaniałe i tylko ślinka cieknie 😉
Koniecznie daj znać jak przyjedziesz :-), ja za to w tym roku nie zawitałam do Sion, jakoś zawsze jechałam obok i nie zajechałam, ale nie wykluczam przez końcem października zajechać :-).
Pingback: Czy Alpy we wrześniu są dla was? | CiekawAOSTA
Jak dla mnie więcej argumentów przemawia do mnie za wrześniem ale potem jest jeden taki wielki argument, który mnie zmusza spędzać wakacje poza domem w sierpniu.
Chyba się domyślam co to za argument :).
Wrzesień to jest mój ulubiony miesiąc na Włochy. Także na chodzenie po górach:). Czas szybko leci … 10 lat, a jakby to było wczoraj.
Ja też lubię wrzesień! Tak właśnie pomyślałam… 10 lat? Niemożliwe!
Bardzo ciekawy blog. Z przyjemnością spędziłam tu parę chwil i oczywiście pozachwycałam się pięknymi widokami:)
Dziękuję :). Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej. Pozdrawiam.
Zdecydowanie wrzesień ma dla mnie same plusy, mniejsza ilość turystów, chłodniejsze temperatury, niższe ceny. Nigdy w Alpach nie byłam ale gdybym miała możliwość to wrzesień wydaje się idealny. Pozdrawiam Gosia
Też uważam, że wrzesień ma dużo plusów i w tym miesiącu warto przyjechać. Pozdrawiam :).
Myślę, że zdecydowanie warto. My na wakacje jeździmy albo w czewrcu przed sezonem albo we wrześniu po sezonie, taniej i bez dzikich tłumów 🙂
To może kiedyś i w moje strony się wybierzecie? Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :).
Wrzesień to we Włoszech magiczny jest. Mój mąż twierdzi, że najlepiej nad morze chodzić we wrześniu, bo woda jest najbardziej odpowiednia :). Ja bym się mogła wybrać do Aosty nawet w lipcu, bo naprawdę tam pięknie.
Ma rację! Po lecie jest tak nagrzana, że hej! A na Ciebie to czekam, sama wiesz :).
Pingback: Jezioro Pellaud i pierwsza w Europie centrala wodna | CiekawAOSTA
Opisujesz wycieczki do pięknych alpejskich jezior, i za każdym razem jak czytam myślę o kąpieli w nich. Myślę, że czy woda chłodna, czy lodowata w każdym trzeba się zanurzyć.
Też tak zawsze myślałam, ale gwarantuję, że to jeziorko nawet na zbyt długie moczenie stóp się nie nadaje :-D. Pozdrawiam!
O logo już się wypowiadałam, to teraz dorzucę dwa słowa o zdjęciach. Podobają mi się! (no dobra wyszły mi trzy). PS. W Kalabrii też wypiekają sami chleb. A potem taki prosto z pieca, jeszcze ciepły, kroisz na pół, polewasz oliwą, dorzucasz ząbek czosnku rozgniecionego i oprószasz oregano – pycha!
Ale mi smaka z tym chlebem narobilas! Taką pajdę pochłonęłabym od razu!
Znaczy się, że zmotywowałam cię do pieczenia chleba tradycyjną metodą 🙂 Czekam na (foto)relację bo ciekawi mnie czy odbywa się u was pieczenie chleba podobnie, jak u nas 🙂
Gdzie tam ja i pieczenie chleba :-D, ale fotorelację mogę zapewnić jak tylko na horyzoncie pojawi się impreza pieczenia chleba :-), też jestem ciekawa podobieństw!
Pingback: Vallée d'Aoste i francuskie rozterki | CiekawAOSTA
Pingback: Co robi Francuzka w kirgiskim filmie | O języku kirgiskim
„i trwa to z różnymi przygodami, czyli najazdami Francuzów, aż do 1861 roku (…)” <3 Świetnie napisane i opowiedziane!
W sumie nie dziwię się, że Waldotańczycy wybrali włoską swobodę. Francja ma rzeczywiście bardzo mocne zapędy uniformistyczne (gdzieś czytałam, że program edukacyjny jest między innymi takim narzędziem ujednolicania francuskiej wielokulturowości – szczególnie w odniesieniu do terytoriów postkolonialnych).
Dziękuję Izo :). Tak wiem, że Francja lubi uniformizm i centralizm jest jedną z form trzymania wszystkiego w ryzach.
Ciekawy wpis. Czytając przypomniały mi się czasy, gdy u nas w Polsce były stosowane praktyki rusyfikacji.
O ile dobrze wnioskuję z tekstu, to Waldotańczycy nie żałują dzisiaj historycznego wyboru?
A mnie przypomniało się dzieciństwo na Śląsku i to, jak dzieci były karcone za używanie śląskiego. Niektórzy i tak do samej matury nie opanowali poprawnej wymowy języka polskiego 😀
Aż tak? Nie miałam pojęcia, że karcili… Bali się może potencjalnej autonomii Śląska?
Dziękuję :-), myślę, że na pewno nie żałują. Kto by chciał być częścią Francji ;-p? Italia brzmi o wiele lepiej, chociaż to oczywiście ta najbardziej odległa i najmniej włoska część :-).
Aosta jak widać, była punktem strategicznym, a obecnie takie miejsca są bliskie dwujęzyczności. Rozumiem, że patois (prowansalski) jest jezykiem jakim się mówi w domach i dzieci go chłoną, mają z nim pierwszy kontakt. Na czysty włoski i francuski przyjdzie czas w przedszkolu i w szkole . Czy mieszkając tam wystarczy znajomość jednego z jezyków? Albo włoski albo francuski? Bo domyślam się, że osoba co zna dwa bedzie miała lepiej, skoro np. do urzędów wymagają egzaminu z francuskiego. Mnie zawsze, życie weryfikowalo w takich sprawach i to ostro, by mieć lepiej to z języka a raczej kilku jezyków masz być perfekt.
Tak, patois mówi się w domu i w tych mniejszych miejscowościach również w barach, przed kościołem, na rynku, no w życiu codziennym. Mój mąż po patois mówił również w szkole z kolegami poza lekcjami :-D. Nie znam wielu osób, które nie znają włoskiego. Włoski jest mimo wszystko najważniejszy i ja krótko po przyjeździe wzięłam się ostro do roboty, bo znałam tylko francuski, a to mnie ograniczłao, chociażby przy szukaniu pracy. Pracę miałam poza Doliną Aosty i to mnie trochę hamowało przed nauką na serio, ale w końcu się zebrałam. Bez włoskiego tutaj ani rusz :-). Francuski potrzebny jak chcesz pracować w adminisracji, a angielski i rosyjski w turystyce. Tak jak piszesz, im więcej, tym lepiej.
Przeczytałam wszystko i to jednym tchem. Pewnie wszystko przez to, że mieszkam we Francji, ale tęsknię do Włoch i każdy taki „związek” mnie pasjonuje. Kolejny powód, żebym przeprowadziła się do Aosty…. mogłabym mówić w dwóch ukochanych językach!
Fantastycznie, że są takie dwujęzyczne miejsca, jakie to rozwijające dla małych ludzi, którzy już od przedszkola oswajają się w miarę naturalnie z drugim językiem! Jeśli dodatkowo córka uczy się mówić po polsku, to zobacz, jaka rośnie Ci poliglotka 😉
Ja również lubię miejsca wielokulturowe, dobrze się w nich czuję, mniej obco po prostu. Przed przyjadem do Doliny Aosty również mieszkałam we Francji i ta przeprowadzka była przez to mniej drastyczna :-). W końcu tu też mówią po francusku (jako tako, ale dogadać się szło wszędzie poza Urzędem Skarbowym, ale to instytucja państwowa i urzędnicy nie mają obowiązku znajomości francuskiego, jeśli znają to otrzymują dodatek pieniężny, jeśli nie to trudno dla nieznających włoskiego mieszkańców). Również liczę na to, że moja córka otoczona wieloma językami będzie miała łatwiej w przyszłości :-).
Francuski i włoski to dla mnie najpiękniejsze języki świata 🙂 Francuskiego uczyłam się przez kilkanaście lat, od czasów szkoły podstawowej, włoski miałam na studiach ale chyba nie mam zdolności językowych bo bez praktyki dzisiaj już niewiele pamiętam.
Bez praktyki to żaden język na długo nie zostanie w głowie, ja się uczyłam 6 lat niemieckiego i nawet w cv teraz tego nie wpisuję. Może wrócisz do nauki włoskiego lub francuskiego? 🙂
Przedmioty wyłącznie po francusku… A jeśli rodzice są przyjezdni i nie znają francuskiego? Pomagać muszą sami nauczyciele.
Dzieci uczą się języka stopniowo, tak na poważnie przedmioty wyłącznie po francusku są dopiero w gimnazjum (scula media di I grado). Jak dziecko przeprowadza się do Doliny Aosty w wielku lat 11 to jakoś musi sobie poradzić, nauczyciele na pewno pomagają, są też pomoce indywidualne. Dzieci w takim wieku na szczęście uczą się szybko :-).
Świetnie się przygotowałaś do tego opowiadania! 🙂
Dziękuję, starałam się, bo temat dosyć szczególny. Cieszę się, że mi się udało zainteresować czytelników :-). Pozdrawiam.
Czy był już wpis z zestawieniem słownictwa? Np włoski – lokalny dialekt – francuski? Nie jestem jeszcze biegła w fr i it, ale fajnie byłoby zobaczyć, które słowa pochodzą z którego języka :).
Czy dobrze liczę, że Twoja córka jest/będzie 4-języczna :D?
Póki co takiego zestawienia nie było, ale dałaś mi pomysł na post językowy :-). Nie wiem ile będzie znała języków, ale mam nadzieję, że polski bardzo dobrze :-).
Ciekawe! Ta obowiązkowość dwóch języków w urzędach i miejscach publicznych na pewno utrudnia dostanie pracy w niektórych miejscach, prawda? To trochę tak jak w Katalonii i Walencji, ktoś kto przyjeżdża z innego kraju (np. taki sobie Polak), zna może hiszpański, ale żeby startować na jakąś państwową posadkę, musi się jeszcze douczyć katalońskiego.
Oczywiście, że utrudnia, zanim podejdziesz do konkursu to musisz zdać egzamin ze znajomości francuskiego, a dopiero po tym przystępujesz do prawdziwego konkursu. To zmnijesza sporo konkurencję :-D, bo jesli starasz się o jakieś wyższe stanowisko to egzamin jest naprawdę trudny i mało Włochów z zewnątrz myślę sobie radzi bezproblemowo, na niższe stanowiska francuski nie jest może trudny, ale za to pensja nie jest jakąś zachętą to przeprowadzki.
Pingback: Postanowienia noworoczne: Val d'Aosta w 2015 roku! | CiekawAOSTA
Po przeczytaniu zastanawiam się, czy podobna dwujęzyczność – włoski i niemiecki (urzędy, matura itp.) jest w regionie Alto Adige ?
Czekałam na takie pytanie :-), dziękuję Paweł. W Alto Adige jest inaczej niż w Valle d’Aosta, rodziny w domu mówią albo po włosku, albo po niemiecku i dzieci idą do szkoły albo niemieckiej (gdzie wszystko jest po niemiecku), albo włoskiej. Dwujęzyczność jest tam bardziej widoczna, również sądownictwo jest dwujęzyczne (w Valle d’Aosta sądownictwo jest wyłącznie włoskie). W Prowincji Bolzano są również organizowane konkursy na stanowiska państwowe w języku niemieckim, czego w Dolinie Aosty nie ma, bo tutaj administracja państwowa nie ma obowiązku mówienia po francusku. Mam nadziję, że wyjaśniłam trochę :-). Pozdrawiam.
Ciekawostka o pizzy bardzo przemówiła mi do wyobraźni w tym momencie 😀
Piękna wycieczka! Dziękuję!
Ależ proszę Izo! 🙂
Myślę, że pojechałabym w Alpy o każdej porze roku. Chociaż jak do tej pory byłam tam tylko raz…miesiąc temu 🙂
O, a gdzie byłaś dokładnie? Fakt, w Alpach, o każdej porze mozna znaleźć coś dla siebie :-).
Pingback: Toskania i Alpy apuańskie – w sierpniu to się (nie) może udać! | CiekawAOSTA
Oglądam w telewizji program Top Gear (polecam), jeden odcinek był kręcony w Lucca. Panowie prowadzący mieli za zadanie wyjechać kto pierwszy, małymi samochodami z centrum miasteczka. Pamiętam, że były tam bardzo wąskie uliczki.
Mi się nie wydawały, aż tak wąskie, może niektóre, ale na pewno nie całość :-). Rowerem miałam problem, a co dopiero samochodem :-D!
Jak wspaniale… I mówię to mimo to, że dopiero wczoraj wróciłam się z opalania z Cypru. Ale jednak góry (a Alpy to moje ulubione) to miejsce, gdzie czuję się najlepiej!
Tak Alpy są wspaniałe, ale czasami odrobina morza dla odmiany dobrze robi :-).
Ale podsumowując to warto czy nie warto było? 😉
Warto, warto :-). We wrześniu dzień jest krótszy, a baseny nieczynne. Chociaż mam nadzieję, że w przyszłym roku wrócę do starych przyzwyczajeń i wyjedziemy albo przed sezonem, albo po, a w sezonie nad Morze Bałtyckie :-).
O, dziekuję za podpięcie mojego wpisu o Lucca, teraz zauważyłam! Piękne, spokojne miasteczko rozbrzmiewające muzyką. 🙂
Noooo, wyobraź sobie, że po naszym przyjeździe odkryliśmy, że będzie notte bianca :-D. Muzyki i hałasu nam nie zabrakło.
A wiesz co Ci powiem – plażowaliśmy się mniej więcej 10km od Was, tylko, że na początku czerwca. Już 3 rok z rzędu byliśmy w mikroskopinej Mazzancie (jakieś 4km od miejscowości Vada w stronę Cecina).
Powiedz mi jak Ci się podobało w czerwcu? Ja w 2011 roku byłam przez jeden dzień we wrześniu w Cecina i miasteczko oraz plaża zdawały się wymarłe :-D.
Nam się podoba – jesteśmy zdecydowanie rodziną unikającą tłumów. Mazzanta jest mikroskopina (ale droga) i poza sezonem jest naprawdę pusto – my od 3 lat jeździmy w drugim tygodniu czerwca i od 3 lat zastanawiamy się jak miejsce to wygląda w sezonie.
Powiem Ci, że w drugiej połowie sierpnia nie było tłumów, myślałam, że będzie gorzej!
Pingback: Medialna wojna o granicę włosko-francuską na Mont Blanc | CiekawAOSTA
Bardzo ciekawe, sprytny biskup 🙂
O tak :-).
Nawet o tym nie wiedziałam. To faktycznie trochę problem, zwłaszcza jeśli chodzi o to, skąd wzywać pomoc.
No właśnie, sporo osób nie ma o tym pojęcia. Taki włoski marketing. Może teraz się coś ruszy!
Prawie jak Pawlak i Kargul, tyle że na szerszą skalę 🙂
A ile to już trwa!
Czyli, że teraz nie można z Punta Halbronner wyjść na śnieg ? A kto pilnuje żeby nie wyjść, Francuz ? A swoją drogę nie wróżę Włochom sukcesu w tym sporze.
Ze stacji Punta Helbronner w ogóle nie mozna wyjść na śnieg, tylko na taras widokowy. Jak byłam w maju to można było zjechać do schronika Torino i stamtąd wyjść na lodowiec i tego wyjścia używali właśnie alpiniści. Francuzi zamknęli bramkę chyba własnie ze schroniska Torino, która wychodzi na lodowiec. Nikt tam nie stoi i nie pilnuje. Fajna fucha jakby co :-).
Jeżeli schronisko Torino jest Włoskie … dobrze myślę ? to w jaki sposób Francuzi zamknęli bramkę ?
Masz rację, schronisko Torino jest na włoskim terytorium… dlatego wybuchła polemika i sprawa poszła do Premiera. Francuzi zaplombowali bramkę i ściągneli znaki ostrzegawcze, które kilka miesięcy temu ustawili Włosi…
http://12vda.it/politica/europa/i-francesi-chiudono-laccesso-al-monte-bianco-da-punta-helbronner-territorio-italiano
Sprawa jest bulwersująca, na szczęście w nieszczęściu bramka jest niska, co widać na zdjęciu. Oby udało się zażegnać ten dziwny spór.
Zobaczymy. Na razie sprawa przycichła…
Na zdjęciu Télécabine Panoramique Mont-Blanc są jeszcze stare wagoniki, obecnie są inne nowsze. Tak się zastanawiam, ile lat mają te piloni sospesi ? Czy były wymieniane ?
To moje zdjęcie z 2008 roku, mówisz, że były wymieniane? Powiem Ci, że się nawet nie zorientowałam, ostatnio jak byłam w maju to zdawały mi się takie same. Ślepnę na starość :-D. Te piloni sospesi są z 1958 roku i zdaje się, że nie były póki co wymieniane. Teraz to mnie ciekawi czy nadal chcesz się przejechać kolejką ;-).
Też się mają o co kłócić, temperamentne narody. Z tego, co słyszę i obserwuj, to Włosi faktycznie nie przepadają za Francuzami, prawie tak samo jak my za Niemcami ;).
Też mam wrażenie, że za sobą szczególnie nie przepadają. Chociaż wiadomo, że powiedzieć głośno tego nie można :-D.
Pingback: Karnawał w Niemczech: Cottbus i Zug der fröhlichen Leute. - Językowy Precel
Pingback: W 80 blogów dookoła świata: 5 pytań do blogera. - Językowy Precel
Rozbudziłaś we mnie smaki z dzieciństwa. Moja mama podobny mi robi zawsze – nie dodaje tylko wina. No ale kuchnia polska taka już jest – bez wina 🙂
Mi też właśnie ten gulasz się kojarzy z Polską. Jakby co to jest też wersja północna carbonady, z piwem ;-).
Pingback: Moich 5 ulubionych miejsc w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Wloska kuchnia ma wiele urokow i wiele ciekawych smakow, Taki gulasz na winie to fajna przygoda. Pozdrawiam serdecznie Beata
Gulasz wychodzi pyszny :-).
Pingback: Jak nauczyłam się języka włoskiego | CiekawAOSTA
Pingback: Tyrol Południowy - Miesiąc Języków - Językowy Precel
„Czułam się wspaniale. Przede wszystkim dlatego, że udowodniłam sama sobie, że nie ma rzeczy niemożliwych :-). Wystarczy mieć dużo czasu i nie mieć dzieci ;-D.”
Rozbawiło mnie to zdanie.
A z moich przebytych doświadczeń stwierdzam, że dzieci mogą być. Wystarczy dużo samozaparcia, jeszcze więcej szaleństwa by rzucić się na takie wyzwanie i wyrobić się przed kryzysem 😀 Co mi oczywiście nie udało się z tym ostatnim ale to już inna historia… Ale puenta jest taka sama: uniwersytet daje dużo. Nawet takim opornym na naukę języków jak ja 🙂
Może to od dzieci zależy też :-D? Powiem Ci, że ja miałam mimo wszystko dużo szczęścia, spotkałam ciekawych ludzi, którzy we mnie wierzyli i potem jakoś to poleciało. Studdia naprawdę sporo dają pod względem językowym, chociaż wiadomo gramatyki nie uczą (generalnie) :-).
Aga, nie mam pojęcia czy zależy 😀 Na pewno, jak sama piszesz, ważne jest to, że na drodze spotykasz ludzi, którzy uwierzą w Ciebie, nawet bardziej niż Ty sama. Tak było i w moim przypadku 🙂
Ale ja w siebie wierzę :-), może nie tak bardzo jaja Doda (haha), ale wierzę. Spotkanie odpowiednich osób, w odpowiednim miejscu i momencie jest jednak nie do przecenienia! No i trzeba umieć wykorzystać TEN moment i Ty również na pewno to umiałaś zrobić :-).
Hej Agnieszka,
czytam z ciekawością i sama myślami wracam do moich początków…i potem kolejnych prawdziwych początków nauki włoskiego. Dziękuję za post 😉 i serdecznie pozdrawiam!
Cieszę się, że moim wpisem wywołałam u Ciebie wspomnienia, chyba dobre :-). Widziałam, że z Mediolanu po Krakowie czas na Poznań! Powodzenia! Pozdrawiam również.
Dzięki, że podzieliłaś się tą historią.
Powiem Ci, że po tym wpisie bardziej Cię polubiłam i nabrałam do Ciebie jeszcze więcej szacunku – za tą całą determinację w dążeniu do celu – do bycia z ukochaną osobą i do nauki.
Włoski podoba mi się szalenie, jeszcze na studiach uczyłam się go przez pół roku, zatem na wakacjach kupię lody, dopytam się o drogę do katedry, ale niewiele ponad to. Mam w planach, by go kiedyś odświeżyć i trochę pociągnąć dalej. Chociaż aktualnie najbardziej kręci mnie japoński. 😛
Długo się wahałam czy pisać, w sumie blog nie jest o mnie, a o Valle d’Aosta i nigdy nie wiem jak czytelnicy przyjmą takie osobiste wywody. Było warto chociażby dla Twojego komentarza. Dziękuję Ci za niego :-).
Na wakacjach we Włoszech polecam chociażby rozmówki i intereakcje z miejscowymi, od razu poczujesz się bardziej włosko. A za japoński podziwiam, znałam w Polsce jednego chłopaka zafascynowanego japońskim. Był niezwykły, mógł godzinami opowiadać o języku i kulturze.
Agnieszka, moim zdaniem zdecydowanie warto o sobie czasami coś opowiedzieć. Ludzie (ja np.) chcą znać chociaż trochę osobę, której teksty czytają. teksty nabierają wtedy nowego kontekstu. To ta jedna z niewielu przewag bloga nad książką, że czytelnicy wchodzą w interakcje z autorem i mogą nawiązać z nim nić sympatii. Pozdrawiam ciepło. 🙂
Wiem, że warto, ale uczę się tego dopiero :-). Myslę, że od moich początków blogowania zrobiłam ogromne postępy w tym temacie i już nawet nie chodzi o to, że piszę o sobie, ale o to w jaki sposób piszę o miejscach :-). Wiem też, że jeszcze sporo pracy przede mną. Pozdrawiam i dziękuję Ci za te słowa.
duzo ciekawych rzeczy sie dowiaduje 🙂 ! mam nadzieje , ze kiedys francuski opanuje! (na chwile obecna to wszyskie jezyki moge, ale fancuski-nie, nie, nie!, nawet jesli rodzina we Francji i wypadaloby….il ne peut pas être) a co do podjecia studiow w dolinie, to od dluzszego czasu mysle, mysle i chyba czas na realizacje…
Nie wiem czy to takie ciekawe :-p, ale fajnie, że przeczytałaś. Dziękuję. Co do francuskiego to wiesz, że da się żyć bez, ale fajnie znać. Daj znać czy się zdecydujesz i na jakie. Planuje wyrzucić moje notatki z uniwersytetu, a może Ci się przydadzą?
u mnie bylaby kontynuacja tego co po2 latach (bo sie wyemigrowalo do Italii)zostawilam- a dokladnie fizjoterapia. Strach jest,czy dam rade z jezykiem, co innego takie kursy „doksztalajace” w obecnym zawodzie,a co innego studia… Co do francuskiego-no niby da sie zyc,ale… kazdy francuz sie dziwi,ze „je ne parle pas français”….
Oj, to moje nnotatki Ci się nie przydadza, ale ty przemyśl to! Nie pamiętam już czy robiłaś to dichiarazione di valore. Ja zrobiłam korespondencyjnie będąc we Włoszech, także da radę! I może uznaliby Ci egzaminy zaliczone w Polsce, przecież indeks masz, nawet jeśli nie skończyłaś. Zawsze to o kilka egzaminów mniej… Najlepiej byłoby wybrać ze dwie uczelnie i po prostu napisać do nich, chyba, że już to zrobiłaś :-). A Francuzi tacy mądrzy, a sami tylko własny język znają ;-p.
Bardzo ciekawy wpis, świetnie, że chciałaś podzielić się z nami tyloma osobistymi wynurzeniami 🙂 Najbardziej cenne dla mnie, bo najbardziej uniwersalne, były wskazówki, co pomogło Ci w nauce – podpisuję się pod tym wszystkim!
Metod jest zapewne więcej, napisałam o tych, które najbardziej zapadły mi w pamięci i jak piszesz są uniwersalne czy do włoskiego czy to szwedzkiego :-). A co do moich wynurzeń, to… czasami się zdarzy :-P.
ee nie zgadnę w jakim kierunku się teraz zwróciła Twoja uwaga? 🙂 Gratuluję takiej wytrwałości w dążeniu do celu 🙂 swoją drogą jestem ciekawa w jakim języku teraz porozumiewasz się z mężem? Interesuje mnie to jak czasem przyzwyczajamy się do tego w jakim języku poznaliśmy daną osobę i mimo że nieraz mamy więcej opcji (tj. więcej języków, w których moglibyśmy się porozumiewać), to wybieramy ten pierwszy język jako ten główny w parze… :>
A mój link już działa, zaplanowanie posta nie zadziałało na nowym wordpressie i musiałam przekopiować i opublikować na nowo 🙁
Do wiosny 2007 roku rozmawialiśmy tylko po francusku, potem zaczęliśmy po włosku i tak zostało do dziś. Teraz jak czasami się zdarzy nam wymiana zdań po francusku to czuję się dziwnie. Z jednej strony nie jestem przyzwyczajona i wydaje mi się to sztuczne, a drugiej przypomina mi się początek i patrzę na męża łaskawszym okiem :-D. Twój link ode mnie działa, nie wiem dlaczego jest przekreślony! WP coś kombinuje!
Z wielką przyjemnością czytałam Twojego posta!
Szybko się przedstawię-nauczyciel j.francuskiego, z 3-letnim romansem z hiszpańskim (nie mylić z Hiszpanem;), od roku zawzięta nad włoskim!!! Dzieciata-syn prawie 1,5 roczny i córka w drodze. I zamierzam robic certyfikat C1 z włoskiego, bo tylko ten cel sprawia, że codziennie chce mi się przysiąść:) I ten cytat, o granicach niemożliwego trzyma mnie mocno i wierzę, wierzę, że zrobię ten C1 nawet jak zapałki w oczy ZNÓW będę sobie kłaść siadając nad ksiązką, gdy dwojka maluchów zaśnie:)
Ech, czasami zazdroszczę tym z Was, które mieszkają w kraju, którego jezyka się uczą z partnerem, z którym rozmawiają w języku obcym… Znajomość języka jest wtedy nieporównywalna do tego, jak trzeba pracować nad językiem mieszkając w Polsce z mężem Polakiem. I nie to, żebym nie miała szansy na związek z obcokrajowcem… studia językowe, pobyt za granicą, praca… tylko co zrobić, jak sie czlowiek zakochał na resztę życia właśnie w tym jednym jedynym Polaku?;) Chyba moim przeznaczeniem jest ciągłe poszukiwanie, jak tu opanowywać języki na sensownym poziomie, zostając w kraju, mieszkając na wsi w dodatku:) To była moja prywata, już kończę:)
Dziękuję za tak ciekawy i osobisty komentarz. Zdałam egzamin DELF z francuskiego po niecałych 2 latach nauki, a wcześniej nie miałam do czynienia z językami romańskimi :-). Motywacja jest bardzo ważna i myślę, że to jest to co popycha do przodu. Na miłość nie ma rady, całą resztę można ogarnąć ;-). jeśli potrzebujesz jakiś materiałów do nauki włoskiego do C1 to daj znać. Moja książka z gramatyki z wydawnictwa Alma leży i się kurzy, mogę podesłać :-). Niech się przyda. Pozdrawiam serdecznie i trzyma kciuki za powodzenie. P.s. dziękuję za prywatę, teraz nie czuję się tak samotnie :-).
Jesteś wielka Agnieszko! Świetnie sobie poradziłaś.
Serdecznie pozdrawiam!
O.
Dziekuję O. Poza determinacją miałam też sporego farta :-). Ale tak, potrafiłam wykorzystać to co mnie spotykało. Pozdrawiam również.
Już wiem dlaczego moja nauka niemieckiego idzie mi tak opornie!
Nie miałam wcześniej bata nad głową. Serio 🙂
Świetny wpis Agnieszko.
A teraz już masz ;-)? Serio u mnie bez tego „bata” mało co działa. Muszę wiedzieć, że to co robię ma sens. Może dlatego po 6 atach nauki niemieckiego nie wpisuje tego języka nawet do cv… Dziękuję za komplement i pozdrawiam.
Bardzo fajny i motywujący wpis. Wprawdzie mnie nauczenie się włoskiego nie kosztowało aż tyle bólu (cóż, nie znałam francuskiego 😛 nie miałam wyjścia, MUSIAŁAM opanować włoski), ale też miałam egzaminy z języka prawniczego i ekonomicznego. To była masakra, ale cóż, dała owoce 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję. Ja do dziś jak wspominam pewnego profesora od prawa cywilnego i historii prawa rzymskiego to mam ciarki :-D. Przyznaję jednak, że kodeks cywilny jeszcze trochę pamiętam.
Wspaniała opowieść, takie czyta się najprzyjemniej.
Dziękuję :-).
Nie wiedziałam, że takim tytanem pracy jesteś choć wiedziałam, że mówisz perfekt dwoma językami. Popatrz, na wszystko przyszedł czas: na studiowanie, naukę języka, szukanie pracy, przeprowadzkę… A na koniec malutką włosko-polską pociechę. Przygotuj się, że za kilka lat będziesz się uczyć razem z nią o płytach tektonicznych, zygotach i reakcjach chemicznych. Twoja nauka jeszcze się nie skończyła. O nie! 😉
Czyżbyś pisała z własnego doświadczenia ;-)? Wiem, wiem, że jeszcze sporo przede mną, tych zygot to się chyba najbardziej boję :-D. Ciągle słysze, że włoska szkoła jest kiepska, że poziom niski, że oblewają najwięcej w całej Europie… Kto wie gdzie będę za 10 lat? :-).
Pingback: Val d'Ayas i Aroula. Dzień jak nie co dzień | CiekawAOSTA
Najważniejsze – polenta narobiła mi apetytu. 🙂 A teraz o tych tam górkach … 😉 Góry poza sezonem są nadal piękne. Pogoda jak widze dopisuje. I cała jedna rodzina z Turynu ! Jeszcze na początku września do wagonika ,,pchały” by się co najmniej 3. Na wstępie nastawiłaś mnie tą ,,wczesną porą” na max 7. Zdjecia wschód słońca, panorama …. A 8:30 – pora spóźnialskich na pierwszą lekcję. 😀 😉
Wiesz, u mnie w domu 8:30 w niedzielę, to jest jak najbardziej wczesna pora :-D. Ale fakt, wschodu słońca szkoda. Następnym razem. Polenta była przepyszna, wiem, że to nie to samo, ale myślę, że i w Polsce mozna ją znaleźć, także może spróbuj? Jak coś to mam przepis na tzw. Polenta concia, czyli zapiekana z serem i masłem. Nie jest dietetyczna, ale palce lizać :-).
cudne widoki! i jak tu nie kochać gór? 😉
kochać, kochać :-).
Pingback: Czy Alpy we wrześniu są dla was? | CiekawAOSTA
Mam piękne wspomnienia z Aosty z 2009…. A tymi zdjęciami i opowieścią bardzo pomoglas w wyborze kierunku kolejnych wakacji. Dzięki!!!!! 🙂
Ola, z tego co pamiętam to było w 2007 roku :-p. Mam nadzieję, że ponownie zawitacie do Valle d’Aosta. Pozdrawiam.
Super wyjazd. Ja po cichu czekam aż Hubo podrosnie i bez wyrzutów sumienia będę mogła sobie gdzieś pojechać tylko z Hanka. I na bank to będą góry. Zapisuje do listy pomysłów na weekend
Taki wypad we dwie na pewno dobrze wam zrobi :-), w końcu relacje miedzy dziewczynami w rodzinie trzeba pielęgnować. Pozdrawiam.
Swietny post i przeczytalam go z duzyn zainteresowaniem, tym bardziej, ze mieszam we Wloszech od prawie szesciu lat a nauka idzie mi niesamowicie opornie. Przez pierwsze 3 lata nie pracowalam a znajomosc angielskiego nie na wiele mi sie przydala. Pozniej zaczelam prace jako opiekunka mamy naszego przyjaciela, ktoraz to pani albo mowila w dialekcie albo kilka prostych zdan po wlosku. W miedzyczasie przez 2 lata robilam kursy jezykowe, poziom mizerny i swiezo poznane slowka uciekaly szybko bo nie bylo ich gdzie utrwalac (jestesmy polska rodzina, w domu moje dzieci nie chcialy rozmawiac po wlosku by „pomoc” mamie). Pewnie uczylabym sie i troche wiecej sama ale brak materialow mnie ogranicza, jestem z tych dla ktorych ksiazka jest wazniejsza i „madrzejsza” niz internet 😉 Serdecznie pozdrawiam 🙂
Dziękuję Kingo, że podzieliłaś się swoją historią. Nie jest niestety łatwo nauczyć się jezyka, nawet żyjąc w kraju, który się nim posługuje. Niby powinno być prościej, ale jesli nie mamy na co dzień kontaktu to idzie opornie. Z rad to mogę podpowiedzieć jeszcze, abyś zaglądała do Natalii z bloga Włoskie Love http://www.wloskielove.pl/, ona we wspaniały sposób przekazuje w polskich wpisach włoskie słówka, ja sama jeszcze niektóre odkrywam czasami :-). Może u Ciebie w Prowincji są organizowane jakieś kursy, jeśli nawet nie włoskiego to inne, podczas których mogłabyś mieć kontakt z Włochami i językiem? U mnie właściwie w każdej gminie lokalne Proloco coś organizuje: jakieś prace szydełkowe, pisania wierszy, robienie kartek świątecznych, często mające na celu bardziej socjalizację niż nauczenie się robienia na drutach ;-). Są to albo zajęcia bezpłatne, albo za symboliczną opłatą. Niby banalne, ale spotykasz ludzi, z którymi musisz rozmawiać wyłącznie po włosku przez kilka godzin, uczysz się nowych słówek i idzie lepiej. Może biblioteka coś organizuje? Kursy włoskiego czy doszkalające? Co do materiałów to na jakim jesteś teraz poziomie? Książki można zawsze wypożyczyć lub znaleźć sporo materiałów w internecie. Najważniejsze to się zmobilizować :-), wiedzieć, że ten włoski jednak się przyda. Pokazać dzieciom, że i bez nich damy radę, a może i nawet ich zaskoczyć! Nie wiem w jakim są wieku, ale można podebrać im trochę książek szkolnych. Ja swojego czasu kupiłam sobie 3 książki do historii i do literatury włoskiej też, były dla licealistów, ale dla mnie jak znalazł. Trzymam kciuki, a jeśli potrzebowałabyś więcej wsparcia czy podpowiedzi to napsz do mnie wiadomość prywatną :-). Pozdrawiam ciepło.
Uwielbiam góry! Pierwszy raz od wielu lat pojechałam w tym roku na wczasy w polskie góry z rodzicami. Ja i rodzice byliśmy w siódmym niebie.
Góry mają to do siebie, że gdziekolwiek człowiek nie pojedzie to zawsze wraca zadowolony. Cisza, spokój, szlak górski, czego można chcieć więcej?
Agnieszka jak ja Ci zazdroszcze takiego weekendu w gorach na codzien ha ha ha Przy okazji chciałam Ci powiedzieć,że bardzo cenię Twojego bloga i pracę, jaką w niego wkładasz i dlatego nominowałam Cię do Liebster Award. Pozdrawiam serdecznie Beata
Dziekuję Beatko :-). Idę do Ciebie sprawdzić pytania. Pozdrawiam serdecznie i życzę słonecznego weekendu!
Ależ bym uciekła razem z Tobą. Pozasezonowe wakacje uwielbiam z wielu powodów: i za brak tłumów, i za niskie ceny. Niestety dla mnie ten okres jest tylko marzeniem.
Za to u siebie po sezonie też masz fajnie. Może kiedyś jednak uda ci się wybrać również w Alpy po sezonie! Tego życzę :-).
Przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Jesteś niezwykła! Podziwiam Cię za Twój upór i pracowitość. Pozdrawiam:)
Dziekuję za tyle komplementów :-), nie czuję się niezwykła, uparta jak najbardziej :-D.
Widoki pierwsza klasa! Świetna wycieczka. Tam u Was macie czyste piękno na wyciągnięcie ręki 🙂
O.
Uwielbiam takie miejsca – bez zasięgu, ciche, spokojne, blisko natury! Cudne widoki, słonko i od razu człowiek lepiej się czuje. Jedzonko też wygląda zachęcająco, także jak to mówią – żyć nie umierać 😉
Byłem w ostatnich miesiącach kilkukrotnie w rejonie Doliny Aosty i samej Aoście. Genialne i przepiękne miejsce. Za kilka dni (dokładnie 4, już odliczam:) znów tam zawitam. A później wyprawa na Tete Blanche. A co do strony to…super i gratuluję chęci do pisania. Pozdrawiam:)
A co się w takiej najwyżej położonej wiosce robi? Chyba nie uprawia kapusty?
Pingback: Dolina Aosty oczami jej mieszkańców #3 Na emeryturze nie ma czasu na nudę | CiekawAOSTA
Super, uwielbiam takie wywiady! Z „prawdziwymi” ludźmi, którzy kochają miejsca, z których pochodzą i potrafią ciekawie o nich opowiedzieć 🙂
Czekam na opis tradycyjnych gier, bo nazwy kompletnie nic mi nie mówią, więc zaintrygowało mnie to niesamowicie 🙂
Dziękuję za komplement :-). Staram się, aby to miejsce w sieci było jak najbardziej autentyczne i cieszę się, że chyba mi się udaje. Co do gier to od x miesięcy mam szkic wpisu i chyba się w końcu za niego zabiorę na poważnie. Pozdrawiam.
Wiesz? Czytając ten wywiad miałam czasami wrażenie jakbym słuchała tutejszych kalabryjskich mieszkańców. I kto by pomyślał, że Valle d’Aosta jest oddalona od Kalabrii aż 1200 km i że są to zupełnie dwa różne regiony.
Szkoda, że nie zapytałaś o „przepis” na taki staż małżeński hihi
Niby tak, ale to wciąż Włochy, a w moim regionie mieszka sporo Kalabryjczyków :-D, hehe. O przepis na taki staż zapytam na pewno, też mnie to ciekawi, nie sądziłam, że da się. To chyba najdłuższy staż jaki znam osobiście :-).
Dopóki faktycznie funkcjonuje autonomia i można zobaczyć w tym regionie innych Włochów to naprawdę smakowity kąsek jest u Ciebie do zgryzienia 🙂 Bardzo fajny pomysł żeby pozwolić autochtonom się wypowiedzieć i dzięki temu zobaczyć ich perspektywę. Gratulacje 🙂
Dziekuję za komplement :-), cieszę się, że pomysł się podoba, przyznaję, że mam sporo osób na liście jeszcze, także projekt się rozwija, a ja wraz z nim :-).
O, na południu w małych miejscowościach w górach też są takie miejsca do prania „publicznego”. Ale nie widziałam, żeby któreś było jeszcze w użyciu.
Na pewno gdzieś jeszcze używają :-), może tylko starsi, ale nie wierzę, że nie! U mnie gdzie się tylko da to piorą :-D, czasami nawet na dziko, w sensie, w tych jednokomorowych :-D.
Ta Alpaka to rodzaj Lamy? Nie opluła cię? 😛
Lama i alpaka pochodzą od wikunia (nawet nie wiedziałam, na wikipedii znalazłam 😀 ). Hodowane w Andach, u nas jako ciekawostka :-). Nie opluła, ale było blisko ;-).
Pingback: La Valle d'Aosta agli occhi dei Valdostani #3 In pensione non c'è tempo per annoiarsi | CiekawAOSTA
i znowu czegos ciekawego sie dowiedzialam! o procesjach i grach (ogolnie tradycje) mlodzi baaardzo malo wiedza (przynajmniej ci, z ktorymi ja ma stycznosc). cos tam niby odpowiedza na zadane pytanie,ale aby to jakos sensownie wytlumaczyc -to juz z tym znacznie gorzej… Wiec czekam z niecierpliwoscia na post o grach!
Post o grach będzie, bo i ja jestem ciekawa, tylko musze się przygotowac :-). Najlepiej to na jakieś zawody byłoby się wybrać i starszyzny popytać. Fajnie, że coś ciekawego udało mi się przekazać i mieszkańcom VdA :-).
Pingback: La Valle d'Aosta agli occhi dei Valdostani #3 In pensione non c'è tempo per annoiarsi | CiekawAOSTA
Pingback: La Valle d'Aosta agli occhi dei Valdostani #3 In pensione non c'è tempo per annoiarsi | CiekawAOSTA
Alpaki są atrakcją turystyczną czy są hodowane na wełnę?
Hodowane na wełnę :-). Turyści o tej atrakcji nie wiedzą, głównie lokalni mieszkańcy.
Bardzo ciekawy i niestandardowy tekst. Ciekawie poczytać o odczuciach prawdziwych ludzi mających takie wspaniałości na codzień 🙂
Dziękuję :-). Na pomysł takich wywiadów z lokalnymi mieszkańcami wpadłam jakiś czas temu i teraz sukcesywnie realizuję :-). Pozdrawiam.
Alpaka świetna podobnie jak wywiad 🙂 Nam do emerytury jeszcze trochę brakuje, ale też mamy nadz. na znalezienie sobie jakiegoś miłego miejsca poza granicami kraju 🙂
To może Alpy? ;-). Dziękuję za komplement i pozdrawiam ciepło.
Najważniejsze, że ludzie na emeryturach znajdują dla siebie zajęcie i pasję, które trzymają ich przy aktywnym życiu, to naprawdę bardzo ważne! Super wywiad! Pozdrawiam
Dziękuję w imieniu swoim jak i moich rozmówców. Też uważam, że to bardzo ważne, aby na emeryturze rozwijać swoje pasje i pozostać aktywnym. Mi do emerytury jeszcze trochę brakuje, ale mam nadzieję, że będę aktywna ;-).
a teraz z innej beczki troche, na facebook sie pojawil komntarz o tak dlugi staz malzenski . odpowiedz jest prosta : http://demotywatory.pl/3753921/Spytano-pare-staruszkow-jak-wytrzymali-ze-soba-50-lat-Odpowiedzieli- 🙂
Widziałam to, fajne :-), przez kryzys zaczynamy wracać do korzeni ;-).
Pingback: Na granicy ze Szwajcarią latem jesień puka do drzwi | CiekawAOSTA
Pingback: Na granicy ze Szwajcarią latem jesień puka do drzwi | CiekawAOSTA
Pięknie to wygląda! A z racji mojego uwielbienia do gór to już w ogóle najchętniej bym się tam teleportowała 😉
Domyślam się :-). Masz jeszcze trochę czasu, potem tylko rakietki lub narty, ale i to doświadczenie musi być wspaniałe! Obiecałam sobie, że tej zimy spróbuję, wiem, że organizują wyprawy na przełęcz, bo sama to raczej się nie porwę.
Bardzo ciekawe. Nie wiedziałam o tym obrazie MB na Wielkiej Przełęczy:)
Powiem Ci, że ja też nie wiedziałam! Odkryłam przypadkiem w tamtym roku i napisałam o tym na blogu. Po zapytaniu o obraz jednego z czytelników napisałam do kanoników maila i po tym jak mi odpisali, opisując historię obrazu, napisałam cały wpis. Naprawdę warto zatrzymać się na przełęczy (chociaż wiem, że akurat Tobie jest nie po drodze ;-), to miejsce jest przepełnione historią, że aż miło!
Pingback: Na granicy ze Szwajcarią latem jesień puka do drzwi | CiekawAOSTA
Ostatnie zdjęcie jest niesamowite – taki nieco mroczny klimat, który sugeruje niebezpieczne oblicze gór.
Pogoda bardzo szybko się zmienia, godzinę wcześniej było piękne słońce. Góry są nieobliczalne i jak piszesz, mają również niebezpieczne oblicze.
Matko jak pięknie!!!!
A tak na marginesie genialny kominek!!
Kominek też mnie zauroczył :-). Pozdrawiam Kasiu!
Chciałbym sprostować, zanim się ktoś wybierze. W okresie wrzesień-listopad kolejka liniowa jak i wyciąg krzesełkowy wyżej nie pracują, za to podstawiane są busy o godz.
Aosta – 7:15, 13:15, 16:15,
Pila – 8:00, 14:00, 17:00.
Może komuś ta informacja się przyda 😉 Pozdrawiam
Tak, masz rację :-). Pisałam o tym tutaj https://ciekawaosta.pl/czy-alpy-we-wrzesniu-sa-dla-was/
Kolejka jest czynna w sezonie letnim i zimowym, poza tymi dwoma okresami jest zamykana i poddawana pracom konserwacjnym. Myślę, że jedną z atrakcji Pila jest właśnie ta kolejka. Pozdrawiam i dziękuję za czujność :-).
ja wiem ,ze wpis byl juz dawno dawno-ale go odkrlam dopiero dzisiaj! mam pytanie o temperature wody! (ja do morsow 😉 nie naleze i wode musze miec ciepla -tzn min24 stopni) …
Aniu woda była ciepła, na pewno miała twoje wymarzone 24 stopnie :-). Ja morsem też nie jestem, a od kiedy kąpałam się w 14 stopniach to minęło już ponad pół mojego życia :-D. Była ciepła, możesz jechać spokojnie w takim terminie.
Jeszcze nigdy nie byłam na takiej wysokości! Moja najwyższa to 2113 m npm:) a to miejsce jest nieziemskie, blisko masz do niego? Koniecznie muszę tam urządzić sobie kiedyś piknik 🙂
Mam dosyć blisko, niecałe 40 minut żeby dotrzeć na przełęcz. Latem to dla nas obowiązkowe miejsce na wypad :-).
Fantastycznie! Alpy o każdej porze roku są piękne 🙂
Śliczne zdjęcia Agnieszko!
O.
Tak, tak, byle słonecznie było :-D. Zdjęcia nie wszystkie moje ;-).
O już wyobrażam sobie tam pik nic
Tym razem się nie dało, ale jak wpadniesz latem to się wybierzemy :-).
Zapomniałaś o jednym i chyba istotnym punkcie. I on w sumie dotyczy każdego zakątka ziemi. Po sezonie, gdy już turyści powrócą do domu, można „zażyć” tego prawdziwego tubylczego życia, którego nigy nie odkryjemy w sezonie 🙂 Ale nie sądzę, że wielu turystów taka forma podróżowania interesuje.
Hej! Dzięki za nominację! W sumie nigdy nie brałam w tym udziału mimo licznych nominacji co roku, ale wiesz co… chyba tym razem się skuszę 😀
Czuję się wyróżniona w takim razie ;-). Fajnie, że dowiem się o Tobie nowych faktów, albo nawet nie nowych tylko jakichkolwiek :-D. Pozdrawiam.
Bardzo ciekawe te Twoje sekrety 🙂 Powinnaś więcej ich zdradzać.
Dziękuję za nominację. Obiecuję zmobilizować się i zdradzić moje sekreciki 🙂
Zdradzaj, zdradzaj :-), chętnie poczytam!
Fajnie dowiedzieć się czegoś o Tobie, bo nie wiem, czy wiesz, ale dla mnie jesteś jedną z bardziej tajemniczych blogerek :). A skoro masz taką siłę perswazji, to może powinnaś sobie dorabiać po godzinach jako akwizytorka ;)? Zartowałam!
Sabina, żartujesz prawda? :-D. Ja tajemnicza? Chociaż w sumie to dobrze, że taki mój obraz jest w wirtualnym świecie :-). Akwizytorką nie byłam, ale było blisko. Za to przyznaję, że handlowiec ze mnie jest świetny!
Silny charakter! A jak sie odnalazlas w gorskim otoczeniu, Ty, dziewczyna znad morza?
Szczerze? Ciężko :-). Tęsknie za przestrzenią, chociaż doceniam miejsce w jakim żyję. Cieszę się, że obok domu mam szlak górski dla niewymagających 😉 i jeśli tylko przychodzi mi chęć na mało wyczerpujący spacer to po prostu idę. Ale tęsknie, głupia, za Bałtykiem i Koszalinem :-D.
Ale klimat! Kamienny dom, kominek (a właściwie to już bardziej piec chyba), lokalne jedzenie i te widoki! Dwa ostatnie zdjęcia mnie urzekły!
Ostatnie jest moje :-D, szkolę się i może kiedyś dojdę do jako takiej wprawy z aparatem. A na przełęczy klimat jest jak w mało którym miejscu i ja uwielbiam tam jeździć.
Troszku smutne, że nie możesz sobie pozwolić na chwilę spontaniczności. Dobrze, że pomimo to masz i tak dobry humor, góry w okolicy i towarzyszkę na huśtawkę. 🙂 Dziękuję pięknie za nominację. Mam rumieńce;)
Aż tak strasznie nie jest :-D. Powiedzmy, że moja spontaniczność jest ostatnio dosyć ograniczona, a ponieważ ja jestem typem, który lubi decydować i robić co chce to wiesz jak cierpię? Nie rumień się tylko odpowidaj :-), chętnie poznam Cię bliżej, bo twoja obecność w Kampanii mnie bardzo, bardzo intryguje :-).
Pingback: Czy w Alpach da się mieszkać cały rok? | CiekawAOSTA
Też pytanie! Jasne, że interesuje. Już od dawna je sobie zadawałam.
Tak myślę nad tym wpisem o życiu w górach i chyba go popełnię :-), nie jest typowo turystyczny, ale dużo mówi o Dolinie Aosty :-). Dziekuję Aneto za motywację.
Pisz, pisz Kochana, bo to jest niezwykle ciekawe!
Mi też się tak wydaje, ale wolę zapytac czytelników czy nie przynudzę taką tematyką ;-). Dziękuję za Twój głos.
W Capua i Pompejach też się natknęłam na nazwę cryptoporticus. Aż mnie zaciekawiła bo ciekawa. Ktoś mi mówił, że w Capua sypiali też w cryptoporticus gladiatorzy, bo tu była ta najsłynniejsza szkoła gladiatorów. Ale bardzo mało danych udało mi się zdobyć.
To rzeczywiście ciekawe jeśli spali tam gladiatorzy. O tych cryptoporticus mało jest informacji. Chyba, że może w jakiejś specjalistycznej literaturze.
Jak widzę iz ktoś mnie uprzedził, tak więc przesyłam Ci tylko link do mojej nominacji Ciebie, możesz odpowiedzieć na moje pytania w komentarzu. Nie chcę zwyczajnie zawracać Ci głowy, jak widać nie tylko ja miałam nosa do Twojego bloga
wszelkie informacje w poście na moim blogu.
http://wp.me/p49VCv-jE
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Violu dziękuję Ci za nominację. Twoje pytania są bardzo inspirujące i jeszcze przed weekendem odpowiem na nie :-). Dziękuję również za miłe słowa odnośnie mojego bloga. Pozdrawiam.
Pingback: Dużo nas, dużo nas do pieczenia chleba | CiekawAOSTA
Uwielbiam świeży chlebek! 🙂
Ja też i przyznam, że już nie mogę doczekać się imprezy i chleba prosto z pieca :-).
Piękna tradycja takie wspólne pieczenie chleba, ale jak go przechowywali?
Piekli na cały rok? Nawet żytni, z najlepszego zboża po miesiącu (maksymalnie) staje się kamieniem. Teraz można zamrozić, ale też chyba nie na cały rok, a suszony to chyba tylko do zupy?
Już czuję zapach tamtego chleba z kamiennego pieca i żałuję, ze nie mieszkam w Dolinie Aosty, bo od lat jadam wyłącznie żytni chleb:)
Aneta mnie troszkę wyręczyła w odpowiedzi :-). Chleb się suszyło. Kto by się tam przejmował, że chleb jest twardy jak kamień! Niektóre źródła mimo wszystko podają, że wypiekali więcej niż raz w roku: dwa lub trzy, ale zalezy od miejsca.
W Kalabrii nadal wypiekają sami chleb. Prawie każda rodzina (oczywiście ta z domem prywatnym) ma swój piec a gdy takiego nie posiada to, wypieka u sąsiada. Moja bratowa do tej pory piecze, na raz jakieś 60 bochenków kilogramowych. Pierwszą dziesiątką zawsze się dzieli z innymi – mi też czasami zdarza się taki prezent 🙂 Część zostawia, a resztę kroi na pół wdłóż i ponownie wkłada do pieca do tzw zasuszenia. Taki chleb potem przechowuje w drewnianej skrzyni kilkanaście tygodni. Żeby był miękki ponownie chleb, wystarczy potem zmoczyć wodą i już jest. U Ciebie też robią tak?
U nas też nadal wypiekają chleb. Żeby trochę zwaloryzować tradycję to zamieniono ją w wielką regionalną imprezę. U nas jednak piecze się tylko w tych piecach gminnych, za to zapalają go na kilka dni i rodziny po kolei pieką. Fajna atmosfera się tworzy moim zdaniem. Nigdy w tym nie brałam udziału, ale w tym roku nie odpuszczę! Tutaj też się chleb suszyło i układało na takich drewnianych półkach. Mi się dwa lata temu trafiły trzy chleby upieczone kilka tygodni wcześniej i były bardzo dobre, ale dostałam zamrożone. Prawdopodobnie właściciel nie miał jak ich przechowywać.
Ja to chyba się do Doliny Aosty wybiorę. Daleko nie mam 😉
Aniu jeśli się zdecydujesz to daj koniecznie znać :-). Zachęcę Cię jeszcze bardziej jeśli Ci napiszę, że 24 i 25 października w ramach Tygodnia Ziemi będą zorganizowane wizyty w starych kopalniach? Ja się wybieram do tej w Brusson (druga jest w Saint-Marcel), także Festa del pane gdzieś pewnie w okolicy poszukam.
http://www.monterosa-ski.com/2015/10/13/visita-guidata-alla-miniera-doro-la-chamousira-di-brusson/
Coś mi się zdaje, że to będzie aktywny weekend :-).
pewnie można mieszkać…ale lepiej podróżować i zwiedzać, oczywiście alpy 🙂
Oczywiście :-). Po co się ograniczać!
Pingback: Dwa lata w wirtualnej przestrzeni. Dwa lata z wami i dla was! | CiekawAOSTA
Gratulacje! Te dwa lata widać były świetnym doświadczeniem!
I wielkie dzięki za możliwość pokolorowania – to super zabawa! No i też super zobaczyć oryginał obok kolorowanki! 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
To ja jeszcze raz dziękuję :-). Pozdrawiam.
Auguri!! 🙂 Dla Ciebie i Twojego bloga.
Dziękuję :-).
Ojej, dziękuję za te słowa (rozczuliłam się).
Aga, z tym blogowaniem to chyba bywa jak z dzieckiem… chuchasz, dmuchasz a i tak nie wiesz co z tego wyjdzie. Mogę powiedzieć Ci tylko tyle. Odwalasz kawał dobrej roboty i rób to nadal 🙂 A wieczorem wypiję lampeczkę wina wznosząc toast 🙂 AUGURI!
Dzięki za te słowa :-). Nie rozczulaj się za bardzo, bo to prawda co napisałam! A z tym chuchaniem i dmuchaniem to już tak jest. Najważniejsze to dobrze się przy tym bawić. Mój blog na razie spełnia tę rolę.
Pingback: Dwa lata w wirtualnej przestrzeni. Dwa lata z wami i dla was! | CiekawAOSTA
Gratulacje! I oby tak dalej… Pozdrawiam serdecznie 🙂
Dziękuję i również pozdrawiam.
To była czysta przyjemność :-D.
Gratulacje z okazji dwóch lat blogowania! Oby ich było znacznie więcej 🙂
Cieszę się, że to była czysta pzyjemność :-). A więcej… będzie ;-).
Spisały się dziewczyny. Poza tym doskonale tu widać jak na wiele róznych sposobów można przedstawić jedną rzecz.
Gratuluje dwóch lat 🙂
Pewnie, że się spisały! Wyszło super! Właśnie dlatego chciałam kilka różnych, bo wiedziałam, że każda pokoloruje inaczej :-). Dzięki za gratulacje.
Dziękuję za pokazanie twojego zakątka Alp.
Kolejnych lat radości z blogowania 🙂
Dziękuję. Takich zakątków będzie więcej mam nadzieję. Pozdrawiam :-).
Pingback: Gdzie leży najwyższy szczyt Europy Mont Blanc? | CiekawAOSTA
Aga wszystkiego najlepszego, wielu jeszcze lat blogowania, coraz większej satysfakcji!!
Chętnie bym pokolorowała, tylko czasu mi ostatnio brak nawet żeby na sekundę usiąść:(
Dziękuję Kasiu. Z czasem to i u mnie krucho. Pomalowanie mojej zajęło mi prawie tydzień, bo miałam w doskokach po 20 minut dziennie, ale za to to były bardzo relaksujące minuty. Poza tym dopiero czwartą z rzędu kolorowankę udało mi się skończyć, bo ciągle moja córka mi podkradała te już trochę zrobione :-D.
Wszystkiego wszystkiego najlepszego!!! I wielu lat przyjemnego i satysfakcjonującego blogowania!
Dziękuję bardzo :-). Oby się spełniło. Pozdrawiam.
Spełni się, spełni:)
Dziękuję :-), OBY!
Te kolorowanki wyszły fantastycznie!
Życze kolejnych lat w blogosferze, w takiej samej radości i z samymi cudownymi czytelnikami!
Dziękuję :-). Wyszły fantastyczne, każda inna, każda piękna. Tyle możliwości!
Sto lat blogowania – to po pierwsze. 😀 A ja chyba przetestuję w końcu wyciszającą moc kolorowanek. Dzięki za inspirację!
Dziękuję za życzenia i … cieszę się, że zainspirowałam :-).
Blogowanie wciąga niczym ruchome piaski. Jeśli zaczniesz wkładać w to co piszesz, tworzysz, wklejasz całe swoje serce, a nie robisz tego tylko po to, aby zarobić przysłowiowe „5 groszy” to pojawia się prawdziwa magia 😉
To ja chyba zostanę czarodziejką ;-). Dziękuję Ci za te słowa.
Strasznie kusisz tymi swoimi Włochami, oh jak mi się marzy taki miesiąc chociaż w twoich okolicach
Miesiąc to tak akurat na spokojne zwiedzanie :-). Życzę Ci, żeby marzenie się spełniło!
Lubię takie klimaty, szkoda że do Was tak daleko. Poza tym cudne miejsce na sesję ślubną. U nas pojawił się pomysł by zrobić sesję na ulicach Perugii, ale mój mąż był zdecydowanie przeciwny.
A to też fajny pomysł na ulicach miasta. Szkoda, że był przeciwny, chociaż zawsze na rocznicę możecie coś pomyśleć ;-).
gratuluję i powodzenia…następnych 10 lat 🙂
Dziękuję :-). Kto wie co będzie za 10 lat, może się na inną formę blogowania przerzucę, ale wytrwałośc zawsze będzie potrzebna.
Pingback: Na Drodze Franków - Saint-Rhémy-en-Bosses | CiekawAOSTA
Jako fan Agnieszki i jej bloga zaciekawily mnie wasze nominacje i odpowiedzi na pytani i rozmowy…hmmm byly odskocznia od co tym razem na blogu,takim przerywnikiem i czytelnicy z chęcia przeczytaja taki wpis,10 dla tego/tej co taka zabawe wymysli ?
Dzięki Sławek za komentarz :-). Rzeczywiście taka zabawa w nominacje pozwala poznać trochę blogerkę, chociaż ty akurat mnie znasz, ale pewnie nie od mojej blogowej strony :-). Nie wiem kto tą zabawę wymyślił, ale miał fajny pomysł!
Jej, nawet nazwa miasteczka nie brzmi włosko – niesamowite 🙂
Gmin zaczynających się od Saint (Santo) jest cała lista ;-), to pozostałości z przeszłości i podkreślenie dwujęzycznego charakteru regionu.
Do tych przerw ludzie niby są przyzwyczajeni, ale też narzekają. Mój mąż, podobnie jak Ty, ma obowiązkowo 30 min pauzę (max godzinę), ale sklepy to juz 3h – nie wyobrażam sobie tego.
Co do butów w domach to obserwuje pewien postęp, ale niektórzy po dotarciu do domu zrzucają jedne buty by wskoczyć w adidasy. Ci co mają parkiet są jakby nieci ostrożniejsi 😉
p.s. Ja też tęsknię do morza!
Pewnie dlatego w sklepach (sieciówkach) pracują same singielki 😉 bez rodziny. Przynajmniej taką tendencję obserwuję w Aoście.
Jak nie tęsknić do morza :-). Nie da się!
uwielbiam długie przerwy na lunch. Można się najeść, zdrzemnąć i z pełną parą wrócić do pracy 🙂 Nie mieszkam we Włoszech, tylko w Chinach, ale uważam, że długa przerwa regeneracyjna jest jednym z najmądrzejszych wynalazków ludzkości 🙂
A ja uważam, że długa przerwa rozwala mi dzien. Wracam po przerwie do pracy na jeszcze 3 czy 4 godziny i już mi się nic nie chce :-). Poza tym mieszkam za daleko (20 minut samochodem) od pracy, żeby jechać do domu, zrobić sobie obiad, siestę i co tam jeszcze.
biesiadowanie wloskie lubie – ale tylko w dobrym towarzystwie! Rodzajniki-moja zmora!chyba nigdy mi to w krew nie wejdzie! albo jestem nadgorliwa, albo zapominam o nich 😀 :D… te 30 minuto na przerwe jeszcze jakos w tlumie przeleci-gorzej jak jest sie samemu… a o buty w domu to walcze!! (raczej ze wzgledow zdrowotnych, niz porzadkowych!) … co do sniadan , to rano odwoze dzieciaki wpadam do sklepu, i ZAWSZE 🙂 (nawet jesli mialoby to byc na stojaco) musze cos zjesc slonego ze swieza „bulka” -pychota!
Aniu, no ja obowiązkowo zatrzymuję się w piekarni Sartor, tej na przeciwko stacji benzynowej w Aoście po kanapke, foccacię lub kawałek pizzy :-). Bez tego w życiu nie dotrwałabym do obiadu :-D.
Nie zdążyłem napisać komentarza do ostatniego wpisu (oczywiście wielkie gratulacje za ciężką, dwuletnią blogową pracę, jakże ona piękna i twórcza), a tu znowu ciekawy włoski wpis. Chyba mogę zdradzić, że odwiedzając ostatnio moją przyjaciółkę Włoszkę byłem zaskoczony Jej mieszkaniem. Ona „typowa” Włoszka niezwykle elegancka i wytworna, a w domku lekki bałaganik i wszędzie stosy kartonów z bucikami (tzw. bzik). No cóż. Uczy to dystansu do świata, leczy z naszych polskich kompleksów, przecież najważniejsze to dolce vita. Co do widoków: najważniejszy żywioł za oknem czy to góra czy morze czy rzeka. Obecność natury koi. Proszę więcej zdjęć.
Witam Panie Macieju 🙂
Dziękuję za komentarz i gratulacje. Jakoś idzie mi to blogowanie, raz lepiej raz gorzej, w sensie motywacji, ale staram się.
Co do dolce vita to przyznam, że i ja wpadłam w pułapkę i zamiast sprzątać wolę np. blogować :-D.
Obiecuję więcej zdjęć na blogu! Jutro wybieram się na festyn pieczenia chleba i czuję, że to będzie fajna impreza, także będzie relacja i zdjęcia. Jeśli ma Pan konto na instagramie to tam praktycznie codziennie wrzucam aktualny widoczek z Aosty 🙂 https://instagram.com/ciekawaosta/
Pozdrawiam serdecznie!
Te przerwy faktycznie długie, przez to cały dzień „zmarnowany”….
Też tak myslę :-). Dużo mam, które pracują na etacie w prywatnych firmach prędzej czy óźniej przechodzi na part-time. Wcale mnie to nie dziwi.
Nie sądziłam, że i u Was takie biesiadowania bywają. A powiadają, że obżarstwo, to „specjał” południowców 🙂
Ja chyba nigdy w życiu nie przyzwyczaję się do tutejszych weekendów (w soboty dzieciaki chodzą do szkoły). To jest moja największa zmora… i jak to nazwać dolce vita skoro zawsze i wszędzie w pośpiechu?
Aneta, no proszę Cię! Sobota w szkole do południa i wolne popołudnie w środę to jak dla mnie największa porażka! Ale moja córka ma dopiero 4 lata i wszystko jeszcze przede mną. Może jakaś reforma będzie w międzyczasie? Oszczędniej by było w sobotę siedzieć w domu ;-), a teraz się we Włoszech oszczędza na potęgę, to może jest jakaś szansa, że jak nie rozsądek to kasa?
Zanim wprowadzą reformy, to moje już skończą szkołę. A tak na marginesie. Moim zdaniem wprowadzenie długiego weekendu (czyli tego normalnego polskiego) mogłoby wiązać się z rozwojem turystyki weekendowej wśród samych mieszkańców. A to mogłoby nakręcać ekonomię… ale ja zawsze myślałam za bardzo indywidualnie 😀
Ja myślę podobnie jak ty co do tych weekendów, ale… Ministerstwo Szkolnictwa to niestety nie Ministerstwo Tuystyki! A szkoda, bo naprawdę te soboty są porażkowe. Kto na to w ogóle wpadł?
Jako, że na etacie nie pracuję bo mamy swoją firmę, na przerwę obiadową mogę narzekać tylko od strony klienta i petenta. 😉 Ale z pozostałym punktami się identyfikuję. Chyba najbardziej mi przeszkadza chodzenie po domu w butach. Wielki, włochaty dywan z Polski po prostu zwinęłam w rulon i leży pod łóżkiem. Więc mamy gołe marmury. 😉 Takie życie…
O popatrz, chociaż raz północ i południe są zgodne ;-). Ja wybłagałm dywan, ale zajęło mi to 4 lata :-D.
Świetny post 🙂 Nie wiem, do czego sama bym nie przywykła. Pewnie do śniadań na słodko, bo takich zupełnie nie lubię. No i do długich przerw na lunch!
Prawda, że to takich rzeczy trudno się przyzwyczaić? Kawałek pizzy u mnie na śniadanie to standard :-). Niezbyt zdrowo, ale cóż…
Ja z twojej listy rodzajniki przerzuciłabym na 1 pozycję.Wciąż nie rozumiem co zmieni fakt iż nie powiem :zobacz jaki fajny jest TEN stół gdy akurat na niego właśnie patrzymy czy podaj mi TĄ łyżkę gdy ewidentnie wskazuję na nią palcem.Ciężko im się domyślić?Czasem do tego stopnia ,że reagują jakby nie rozumieli słowa i wydają z siebie głębokie aaaaa, gdy dodamy przed słowo rodzajnik.No bez przesady.Śniadania na słono to też moje marzenie.Większość znajomych nie może się nadziwić, że chleb w sklepie czy też w piekarni pojawia się najwcześniej o 9 co w zasadzie mija się już z celem jedzenie śniadania po tej godzinie.Zaś na drugi dzień chleb ten jest ta twardy,że zwyczajnie nie zjadliwy.Ehh.Wysiadywanie na rodzinnych czy przyjacielskich obiadkach i kolacyjkach
Ehh coś wcisnęłam – dokończę jeśli pozwolisz tutaj.A więc obiadki i kolacyjki.Dla mnie też błogosławieństwem stało się dziecko dzięki któremu mogę się wymigać:)Chodzenie w butach-zaczynam przywykać.Zwłaszcza dlatego,że tu ciągle trzeba na chwilę gdzieś wyskoczyć więc wkładanie i ściąganie butów bywa irytujące-pomijając fakt,że większość dnia i tak spędza się właśnie w pracy.Ale brakuje mi ciągle dywanów w pokojach, na których można było usiąść po turecku i nie odmrozić sobie przy okazji pupy.I jeśli chodzi o morze….maaatko jak mi tego brakuje, a jak bardzo wkurza to,że mieszkając w górach jestem od razu z góry traktowana jak ich największa miłośniczka.Bo przecież mieszkasz tu więc MUSISZ chodzić po górach i jak w ogóle możesz tęsknić za morzem, za domem i za czymkolwiek skoro tu jest tak cudownie.Włosi nie bardzo lubią wytykać nos poza własne cztery katy(oczywiście z wyjątkami) a to sprawia ,że są bardzo ograniczeni myślowo i często złośliwi wobec tych co mają marzenia właśnie.No cóż Aguś pazienza!:)
Dziękuję za komentarz, a właściwie za dwa :-). Moja lista była przypadkowa, rodzajniki mogą i być na pierwszym miejscu. Nie napisałam, ale po francusku też mi z rodzajnikami czasami nie jest po drodze. Ja tam za Bałtykiem tęsknię i wcale tego nie ukrywam :-). W pracy wszyscy wiedzą kiedy jadę do polskiego domu, bo widzą, że chodzę nakręcona jak zegarynka. Tęsknie, ale myslę, że to bardziej z sentymentu. Po prostu jak myślę Koszalin to mi się robi miło na sercu :-D. A jak jestem to czas mija po prostu bardzo miło. Alpy też lubię i jak jestem w Polsce to też tęsknie :-D. Taki chyba już mój rozdwojony los. Pozdrawiam serdecznie :-).
Pingback: PROJEKT JESIENNY - Klub Polki na Obczyźnie
Moje dzieci z tego nieściągania butów w domu byłyby przezadowolone 😉 Swoją drogą, co innego nie ściągać butów latem, gdy cały czas człowiek jest na zewnątrz i tylko na drobne chwile wpada do domu, co innego jesień czy zima i nasze polskie warunki pogodowe 🙂
Drobne śniadanie między 7-8 mi we Włoszech bardzo pasuje, z tym, że rogaliki (nie lubię) zamieniam na bułkę. I obowiązkowo dojadam po dwóch godzinach 😉
Ja też dojadam :-D. jem o 8, 9, 10, 12 :-). To mi chyba z Polski pozostało, że ciągle coś chrupię, hehe :-).
Pingback: Festa de lo Pan Ner – Festyn pieczenia chleba | CiekawAOSTA
Wow, te wielkie stolnice i piec robią wrażenie!
ps. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Agnieszka 🙂
Izo, dziękuję za życzenia :-). Stolnice rzeczywiście fajnie się prezentują!
Agnieszko, to nic dla mnie 😉 Od razu zjadłabym wszystkie. Nie ma nic piękniejszego i smaczniejszego niż chleb prosto z pieca 🙂
Pozdrawiam!
O.
Ps. Narobiłaś mi smaka, oj narobiłaś!
Tak, tak, chleb prosto z pieca to chyba najlepsze co może być! Cieszę się, że smaka narobiłam ;-p. Może za rok się spotkamy?
Chętnie się z Tobą zamienię, kocham góry a los mnie rzucił nad morze… kocham też I morze… ale góry jednak bardziej.
Co do długich przerw, mi też na początku były nie na rękę (przez pierwszy miesiąc;), ale później zacząłem je lepiej pożytkować (najczęściej trening lub Relax na plaży), do tego stopnia iż teraz z miłą chęcią bym ją powiększył jeszcze, ale już nie więcej, o godzinkę 🙂
A…i kwestia pieczywa 🙂
Nie chcę tu nikogo oceniać, ale … na miłość boską… aż sześć lat??? To nie do pomyślenia. Chociaż na jakąś okazję : urodziny ; imieniny ; rocznicę. Czego w końcu nie robi się dla miłości, w końcu to tylko kilometr. Polecam jogging lub rower, idealny sposób na rozbudzenie się, najlepiej dla wszystkich ;))
PS. Tak na marginesie, ja przeważnie preferuję słodkie śniadania. Węglowodany złożone to niezastąpione i niepodważalne źródło energii na cały dzień, a wartościowe śniadanie to podstawa prawidłowego funkcjonowania całego organizmu. A tak w ogóle pieczywo jest mało i zdrowe i mało wartościowe, chyba że ciemne, pełnowartościowe.
Środek idealny? Poranny shake, szybko, zdrowo, mega wygodnie i mnóstwo kombinacji. Na słono również 😉
…a poranną kawę proponuję zamienić na świeży sok z granata – daje większego kopa niż kawa. Jak nie wystarczy to z dodatkiem starej na proszek guarany, ale tylko w 100% czystej z Ameryki Południowej. Uwierz mi na słowo, w końcu żywienie człowieka to mój zawód 😉 Pozdrawiam serdecznie
Michale, przede wszystkim witam u siebie na blogu 🙂 i dziękuję za komentarz.
Co do śniadań to bez kawy sobie nie wyobrażam, ale… wielu rzeczy sobie nie wyobrażałam, a teraz mam lub nie mam i dalej żyję ;-). Spróbuję z sokiem z granata, pewnie w moim ulubionym sklepie biologicznym takie cudo będą mieć.
Co do pieczywa to ostatnio nie jadam prawie wcale, a i oduczyłam się jadania kanapek we Włoszech, za to jak jadę do Polski to na śniadanie są obowiązkowe.
Gdybym pracowała blisko plaży to moja przerwa mogłaby trwać i 3 godziny ;-), nie obraziłabym się wcale. Z pracy mam w sumie niedaleko (5 minut) samochodem do parku, ale… logistyka życia nie pozwala mi za bardzo na dolce vita italiana.
A maż nawet przed ślubem nie przynosił mi pieczywa :-D. Kurcze no!
Pingback: Dolina Aosty oczami jej mieszkańców #4 Lucia… Włoski archeolog opowiada | CiekawAOSTA
Piękny wywiad i rozumiem Lucię. Pracować na terenach innych regionów mając świadomość, że w domu (Kalabrii) jest nieodkryta jeszcze bardziej antyczna historia, nie jest łatwo. Zgadzam się ze spostrzeżeniami Lucii… o braku waloryzacji, promocji i o możliwościach turystyki kulturalnej – szczególnie w Kalabrii. Często zastanawiam się, dlaczego tak się dzieje. I sądzę, że dopóki społeczeństwo lokalne nie dostrzeże tych problemów i sami nie zaczą doceniać tego, co posiadają, to one nadal będą istnieć. Ostatnio przewertowałam podręczniki szkolne moich córek od historii (tak z czystej ciekawości) i potwierdziły się moje podejrzenia. Z antycznej Grecji jest autoamtyczny przeskok do antycznego Rzymu… a gdzie podziała się wpomniania Magna Grecia przez Lucię? Gdyby nie Magna Grecia, to nie byłoby Rzymu takiego jakim jest. Kolonie Sibari miały już od 500 lat – nim powstał Rzym – swoje drogi, kanalizacjie i inne udoskonalenia, które potem Rzymianie po prostu skopiowali. Rzymianie mieszkali jeszcze w jaskiniach a w Kalabrii powstawały pierwsze miasta… I przyznam się, że ja sama ignorowałam tę historię Kalabrii. Dopiero, jak założyłam blog, zaczęłam dostrzegać, jak ta moja Kalabria jest przebogata. Szkoda tylko, że o tym mało kto wie.
To się rozgadałam i to nie w temacie – bo miałobyć przecież o Valle d’Aosta…
Aneto, dziękuję Ci za tak ciekawy komentarz! Poprosiłam Lucię o lekturę na temat Magna Grecia i poleciła taką oto pozycję: E. M. De Juliis, Magna Grecia. L’Italia meridionale dalle origini leggendarie alla conquista romana, Edipiglia 1996 AA. VV., I Greci in Occidente, Bompiani 1996.
Ja podręczników do szkoły póki co w domu nie mam, ale to naprawdę dziwne, że mało piszą o tym okresie historycznym! Kalabryjczycy za mało lobbują w Ministerstwie Edukacji? Taki żarcik :-D.
O! Dziękuję za te pozycje. Już zapisałam na listę książek do nabycia 🙂
To czekam na recenzję tej pozycji na twoim blogu :-).
Aga, ty nie wymagasz ode mnie za dużo 😛
Nieeee, za dużo to jakbym o przekład poprosiła ;-). Sama chętnie poczytam o Grecia Magna jesli tylko coś napiszesz.
Piszę tutaj bo niżej już nie mam opcji „odpowiedz”.
Cieszę się, że zaciekawiła Cię Magna Grecia. Obiecuję, że napiszę o niej jak tylko tam dotrę. Nie chcę pisać o czymś czego osobiście nie dotknęłam i nie poczułam. Może na wiosnę? Nie obiecuję, bo planowałam już dwa razy i nici. A w sekrecie zdradzę Ci, że i tak czytam o Kalabrii i to opisanej przez Polkę. Niestety to nie jestem ja 😀
A nie wiem dlaczego nie ma opcji „odpowiedź”, muszę to sprawdzić! Wiesz, że w Polsce w szkole nie za dużo się na ten temat uczyłam (Ty pewnie też), teraz mam mnóstwo innych tematów, które chciałabym czy też powinnam zgłębić. Jeśli tylko coś o Magna Grecia napiszesz to chętnie przeczytam. To dla mnie bardzo mało znany okres, Lucia zasiała ziarenko ciekawości, ale… czasu na samodzielne poszukiwania brak. A kto jak kto, ale mieszkanka Kalabrii na pewno opisze to idealnie :-). Zaciekawiłaś mnie! Kto pisze?
Kazimiera Alberti „L’anima della Calabria”…
opcja odpowiedzi jest wyżej ale komentarz schodzi potem na sam koniec – chyba tak ma być.
Jak tylko odwiedzę, obiecuję zrobić wpis.
Oglądając zdjęcia mam wrażenie jakbym była u siebie.
Potwierdza się, że północ i południe nie są sobie tak dalekie :-).
Pingback: Dolina Aosty oczami jej mieszkańców #4 Lucia… Włoski archeolog opowiada | CiekawAOSTA
Pingback: Dolina Aosty oczami jej mieszkańców #4 Lucia… Włoski archeolog opowiada | CiekawAOSTA
Całkiem sympatyczna ta Lucia, i lubi starocie. Tylko ta karnacja nie pasuje do Aosty. Kalabria, jaskinie, Lucia w sam raz na emeryturę… A i Platona też wezmę, on lubiał jaskinie.
Lucia bardzo tęski za swoim regionem, ale ja akurat ją rozumiem, pomimo iż „moje” morze jest dużo zimniejsze :-).
Pingback: Dolina Aosty oczami jej mieszkańców #4 Lucia… Włoski archeolog opowiada | CiekawAOSTA
Chyba z praca archeologa nigdzie nie jest łatwo, ale tutaj widać poszło gładko 🙂 I faktycznie, wydaje się, że Włochy to raj dla tej pracy ! A chyba każdy z nas w dzieciństwie o tym marzył…
Niby Włochy wymarzone, ale i tutaj łatwo nie jest. Szczególnie teraz podczas kryzysu i cięć środków finansowych na inwestycje, bo o cięciach na same wykopaliska to już nie wspominam. Dawno zrobione.
Piękny artykuł, piękna postać Luci i gratuluję wywiadu! To dobry pomysł na poznawanie wcześniej nieznanych osób z pasją! Ja uwielbiam archeologię i na studiach też troszeczkę mogłam jej ugryźć. Fajnie byłoby gdyby było większe zainteresowanie no i jest baza by rozwijać region, oby w myśl turystyki zrównoważonej 🙂
Dziękuję. Taki miałam zamysł jak rozpoczęłam wywiady. Służy Wam i służy również mi :-).
Kiedyś mialam wizję, że archeologia to moja przyszłość … pózniej mi przeszło ;pp
Chyba wszyscy jako dzieci marzyli o archeologii, kojarzy się ze skarbami i przygodami. Potem człowiek dorasta i odkrywa prawdziwe realia :-). Myślę jednak, że archeologia to dosyć ciekawy zawód w porównani do innych z sektora kultury.
Świetny rozmówca. Trafił z tematem w moje zainteresowania i pasje. 🙂
Temat ,,wykopków” przy inwestycjach jest jak widać ogólnoeuropejski. Miło było to poznać oczami archeologa dla odmiany. A nie inwestora czy wykonawcy.
Cieszę się, że wywiad się podobał. Przyznaję, że spisanie naszej rozmowy i przetłumaczenie jej nie było łatwe. Ciągle mi się powtarzało słowo „valorizzazione” :-D. Rzeczywiście temat wykopów z punktu widzenia archeologa nabiera całkowicie innego wymiaru!
Pingback: La Valle d'Aosta agli occhi dei Valdostani #4 Lucia... L'archeologia per tutta la vita | CiekawAOSTA
Pingback: La Valle d'Aosta agli occhi dei Valdostani #4 Lucia... L'archeologia per tutta la vita | CiekawAOSTA
Pingback: La Valle d'Aosta agli occhi dei Valdostani #4 Lucia... L'archeologia per tutta la vita | CiekawAOSTA
Na południu Włoch jest w ogóle spory problem z pracą. Kulturowo, społecznie, gospodarczo i mentalnie ten region jest totalnie inny niż północ a nawet „środek”. Natomiast mają tam fantastyczne pracownie renowacji fresków, w których miałam praktyki i chętnie bym przeczytała taki wywiad 🙂 A może sama coś napiszę, jak włączę do bloga zakładki o Europie 😉
Chętnie poczytałabym o twoich praktykach! Jeśli tylko coś opublikujesz to daj mi koniecznie znać.
Nooo, być archeologiem we Włoszech to jest to. Trzy lata temu po raz pierwszy byłam w Segescie. W zeszłym roku drugi, w tym roku trzeci. Za każdym razem te miejsca są nie do poznania, a starożytne miasta większe i większe. Można się zakopać w tych historiach 😉
Też mi się zdawało, że bycie archeologiem we Włoszech to coś niesamowitego, ale… wraz z kryzysem i cięciami w budżecie i niewielką ilością wykopalisk, a jeszcze mniejszą możliwością badań, dochodze do wniosku, że to jednak trochę frustrujące. Lucia miała naprawdę farta! Widać, że kocha to co robi! O tak, w historii można popłynąć 🙂
Co kraj, to obyczaj…
Witam! Mieszkam we Włoszech od prawie 16 lat i do wielu rzeczy już się przyzwyczaiłam.
1. Biesiadowanie: nasiadówki opisywane powyżej to tylko w przypadku dużych uroczystości (wesele, chrzest, komunia, itp.), normalnie jemy albo samo pierwsze danie, samo drugie, albo przystawki i pierwsze lub drugie. Oczywiście, że kolacja ze znajomymi się przeciąga, bo w grupie dłużej schodzi nawet złożenie zamówienia 😉 (zdjęcia w dzień ślubu robiliśmy przed obiadem ;))
2. Rodzajniki? czasem może zapomnę, ale nie mam z tym problemu (wcześniej opanowałam bardzo dobrze francuski, tam to dopiero nie ma zmiłuj!) Cóż, dla nas rodzajniki to jak dla Włochów przypadki: co za różnica, czy powiem ja chcę ta książka, czy ja chcę tę książkę, przecież rozumiesz?!
3. Mnie się przerwa obiadowa podoba, przynajmniej je się o przyzwoitej godzinie, nie jak w Polsce (obiad o 16 i kolacja o 19…), szkoda, że mąż ma tylko godzinę przerwy i nie zdąży przyjechać na obiad do domu.
4. Do śniadania się przyzwyczaiłam. Tzn. wytrzymam do obiadu „na rogaliku” i herbacie (kawa z rana budzi mój żywiołowy sprzeciw), a często jem coś słonego (dzieci nauczyły się od mamusi). Świeżego pieczywa na śniadanie nie jadłam prawie nigdy, nawet w Polsce, do mojej wsi świeży chleb docierał koło południa.
5. Problemu z butami do tej pory nie zauważyłam! Oświeciłyście mnie dopiero teraz. Mój syn ma kolegę, rodowitego Włocha, który, kiedy do nas przychodzi, buty zdejmuje i zostawia na wycieraczce na klatce schodowej! Śmieję się z niego, ale tak jest nauczony.
Ja nie przywyknę za to do szkoły w sobotę i zadań na wakacje, ale co zrobić? Dawno temu moi rodzice też chodzili do szkoły w sobotę.
Ale te zeszyty ćwiczeń to naprawdę przegięcie!!!
Pozdrawiam z okolic Bolonii 🙂
Pewnie im dłużej się jest tym bardziej się można przyzwyczaić, uznać za „swoje” pewne rzeczy. Ja mam sporo takich, do których do tej pory nie przywykłam też w Polsce :-). Co do soboty w szkole to myslę, że to prawdziwe szaleństwo! A książki z zadaniami na wakacje już widziałam u znajomych i to też dla mnie jest nietypowe, chociaż ja w podstawówce latm czytałam sobie część lektur, ale to przecież nie to samo!
Pingback: Wodospady w Lillaz jesienną porą | CiekawAOSTA
Pingback: Wodospady w Lillaz jesienną porą | CiekawAOSTA
Widzę wodospad i od razu mam pragnienie. Obejżenia filmu z perspektywy spadajacej wody. 🙂 Trasa nie wygląda na wymagającą, ale te koturny … dysonans. Bez skręceń i złamań wizyta u ortopedy murowana.
Następnym razem obiecuję filmik! Trasa nie jest wymagająca, ale w górach jest zakaz obcasów i tyle ;-). Widzę, że się rozumiemy :-D.
Przerwa obiadowa to koszmar. Zwłaszcza, jeśli obowiązuje też w szkołach i przedszkolach. Teraz to już na szczęście poza mną. W Holandii szkoły właśnie przechodzą na system bez przerwy, ale jeszcze 2 lata temu trzeba było odbierać dzieciaki na godzinę o 12. Pomijając sam bezsens tej przerwy, godzina to niewiele czasu na dojechanie do domu, zjedzenie kanapek i odwózkę z powrotem. Jak się nie miało możliwości odebrać dzieciaków, trzeba było płacić za nędzną opiekę. Wcześniej mieszkałam w Bawarii, gdzie też wszystkie prawie firmy robiły sobie przerwę od 12:30 do 14:30. Wszystkie – tzn. przedszkola też. Masakra!
Z butami też mamy w Holandii pewien problem. Większość ludzi nie zdejmuje ich wchodząc do domu. Nie było by to takie straszne, bo Holendrzy żyją na parterze przez cały dzień. Ale niestety większość zdejmuje buty dopiero wieczorem … w sypialni. A dzieciaki w swoich pokojach. A że tu chłodno i wilgotno i prawie przez cały rok chodzi się w kozaczkach, latem na gołą nogę, nie muszę Wam mówić, jaki te buty rozsiewają aromat!:)
U nas też można odebrać dziecko już z przedszkola na przerwę obiadową. Jeśli nie odbierasz to siedzi od 8 do 17, jesli odbierasz to wychodzi o 12 i może (ale nie musi) wrócić o 14. Obiady są oczywiście płatne (i to niemało, bo u mnie w przedszkolu za moją 4 latkę płatę 6,90 euro!), także kto akurat nie pracuje to oczywiście zabiera na obiad. Godzina to jednak rzeczywiście mało. Nie wiedziałam, że w Holandii też mieli taki system.
Z butami u Ciebie to chyba gorzej niż u mnie :-D. Pozdrawiam.
Ślicznie pokazałaś jesień Agnieszko! Ale bym tam chciała teraz być.
A co do pań na obcasach w górach, to i ja miałam wątpliwą przyjemność w Norwegii. Głupota ludzka nie zna granic..
O.
Dziękuję O. Pamiętam twój wpis z obcasami :-D.
A i jeszcze klapki japonki na śliskim kamienistym szlaku….
O.
Właśnie, głupota nie zna granic!
Tam to dopiero byłby super piknic… i apetyt zapewniony też 🙂
Poczekam na słońce i wrócimy 🙂 . Miejsce przepiękne i jesienią mało oblegane.
Jaka piękna i uśmiechnięta córeczka! A ta parka to raczej gdzieś spod Mediolanu, typuję Brianzę, bo i styl pasuje i ciemnota ta sama 😉
Dziękuję za komplement w jej imieniu. Parka na pewno z okolic Mediolanu :-), już nie pytałam tylko cichaczem im zrobiłam zdjęcie. Nawet moja czterolatka zauważyła, że w takich butach w góry się nie chodzi 😀 .
bardzo podoba mi się Twój wpis. Takie lekkie grzeszki wyliczasz, cos co nie obraziłoby nikogo.
Irlandczycy tez tak biesiduja ale ja to lubie. To takie celebrowanie bycia razem, spedzanie czasu nad dobrym jedzeniem i rozmowach.
Dziękuję Kasiu. Takie grzeszki wymieniłam, bo ja bardzo lubię Włochy :-). I nawet te grzeszki jak pomyślę dłużej to nie są jakieś straszne i da się przyzwyczaić 😀 .
Góry są przepiękne jesienią. Większość moich wypadów w góry miała miejsce jesienią (w tym Gruzja) i wspominam jako cudowny pokarm dla oczu. Pozdrawiam!
Dziękuję! Pozdrawiam również, tak góry gdziekolwiek jesienią zapewniają wspaniałe niezapomniane widoki!
Zdecydowanie też nie najadłabym się rogalikiem z dżemem..:) także śniadań nie zazdroszczę! a te buty… czy im tak wygodnie? ja po całym dniu w butach pozbywam się ich jak najszybciej jak docieram do domu. I powiedz mi, jak utrzymujesz figurę z takim obrzędem biesiadowania??:PP
Nie wiem czy im wygodniej w tych butach, może to dlatego, że we włoskich domach (nie w miejskich blokach) często się wchodzi z dworu praktycznie do kuchni, a to takie przechodnie miejsce gdzie leżą najczęściej płytki lub kammień na podłodze. Dywany nigdy! Ja chyba nie mam problemów z linią, nie biesiaduję, bo nie lubię za bardzo się objadać jednorazowo, za to mam problem przywieziony z Polski, czyli podjadanie :-D.
O widzisz, być może dlatego wchodzą w butach. Gdzieś pozostałości z tego, co było kiedyś. U babci na wsi też tak naprawde w kuchni chodziło się w butach, bo podloga była niemal kamienna, dopiero dalej w pokojach leżały dywany i koniecznie trzeba było ściągnąć buty.:) podjadanie jest bardzo zgubne:P
Wiem, że podjadanie jest zgubne :-p, korzystam póki mi jeszcze przemiana materii jako tako działa 😀 .
Pingback: Miszmasz blogowy: od braku weny do nowych pomysłów | CiekawAOSTA
Mam podobny dylemat. Znaczy może nawet i miałabym o czym pisać, ale odkąd wiem, że czyta mnie rodzina, nie chcę już publikować wpisów bardzo osobistych, jak to czyniłam kiedyś. Były czasy, że wrzucałam i 4 posty w tygodniu, teraz zaś ograniczam się do jednego na tydzień, albo i dłużej. Wychodzę jednak z założenia, że nic na siłę, bo takie wymuszane wpisy też nic dobrego nie przynoszą. Jeśli chodzi o Twój blog, to wspominałam Ci niedawn, że nie obraziłabym się, gdybyś pisała również o sobie- ja jestem zwolenniczką takich publikacji, ponieważ czuję się bliżej związana z blogerką, która otwiera się przed czytelnikami. Z drugiej strony rozumiem Twoją potrzebę prywatności i ją szanuję- to Twój blog i Ty decydujesz, jaki obierze kierunek. W każdym razie wykonujesz dobrą robotę, obojętnie jakie wpisy by się tu nie pojawiły. Wybacz, że nie zawsze komentuję, postaram się naprawić (i oczywiście zachęcam do założenia disqusa- wszystkich zachęcam, bo widzę po sobie, że najwięcej komentuję u tych, którzy disqusa mają). Najważniejsze zaś jest to, że mimo rzadkich postów, nadal masz ochotę pisać :). Bo masz, prawda ;)? Pozdrawiam!
Sabino, zgadzam się z Tobą, że nie ma co pisać na siłę. Wena sama wróci :-). 4 wpisy to jak dla mnie bardzo dużo! Tyle to ja nawet nie publikowałam w moim najlepszym okresie. Jakiś czas temu zdałam sobie jednak sprawę jak bardzo praco i czasochłonne jest blogowanie. Idź, zobacz, zrób zdjęcia, opisz, dodaj nowy wpis, opisz zdjęcia czy zrób galerię. Najmniej czasu zajmuje mi pisanie, co chyba widać, bo czasami strzelam literówki :-D. Wiem, że wszyscy są w sumie ciekawi życia blogera (ja też, ja też 🙂 ), ale mój blog jest z założenia o regionie Valle d’Aosta i trudno mi pisać o sobie, chociaż wiem, że te wpisy dobrze się czytają i są dobrze przyjmowane. No nic, poczekam na wenę, a w międzyczasie pójdę zwiedzać :-).
„Mniej bloga, więcej życia!” 🙂 Zawsze to sobie powtarzam, jak mam kryzys, albo po prostu mi się nie chce. Mówię sobie, że to blog jest dla mnie, a nie ja dla niego i cierpliwie, bez wyrzutów sumienia czekam. Prędzej czy później posty same pojawiają się w głowie.
Świetny pomysł z kolorowanką, już sobie ściągam!
Pozdrawiam serdecznie! Kasia
Blog jest dla mnie! Podoba mi się to stwierdzenie. Ja ostatnio miałam wrażenie, że to ja jestem dla bloga. Musi mi wrócić równowaga :-). Miłego kolorowania! Pozdrawiam.
Za dużo śledzisz statystyki 🙂 A tak na poważnie. Nie wiem sama co Ci napisać. Taki kryzys może oznaczać tylko jedno – chęć rozwoju, chęć zmian. Gdybyś nie zastanawiała się nad tym, jak ulepszyć blog, to na pewno nie dopadłby Cię on. Fakt, teraz blogger nie jest już anonimowy jak kiedyś, a wpisy blogowe kręcą się wokół życia prywatnego danego blogera… Osobiście, też borykam się z tymi problemami i nie potrafię się przełamać. Jedno Ci tylko mogę napisać. Odwalasz kawał dobrej roboty! Piszesz o miejscach, które osobiście odwiedzasz, które starasz się poznać dogłębniej a nie tylko powierzchownie. Dajesz informacje potwierdzone i doświadczone, a nie polecone. To buduje Twoją wiarygodność i zaufanie u czytelnika. Czytelnik traktuje Cię jako znawczynię i na pewno jest ciekawy nie tylko miejsc ale i stylu życia, jaki się prowadzi w Twoim regionie, jacy są Waldostańczycy i jak Ty się tam odnajdujesz. Życzę Ci żebyś odnalazła motywację jak najszybciej 🙂
Aneto, trafiłaś w sedno. Od jakiegoś czasu myślę, może nie tyle nad rozwojem, ale nad tym w którą stronę idzie to moje blogowanie. Czy bardziej osobistą? Nie bardzo to czuję na razie, ale wiem, że to jest właśnie życie blogera i tym się różni bloger od zwykłej strony internetowej, która opisuje suche fakty. Bloger odkrywa kawałek siebie. No dobra, przyznam, że myslę też nad rozwojem (nie byłabym sobą jakbym nie myślała), bo samo pisanie mi się już trochę znudziło i mam chęć na coś więcej :-). Zobaczymy co mi z tego wyjdzie. Zima, śnieg, narty i ośrodki narciarskie w regionie to mógłby być dobry moment na zaczęcie czegoś nowego ;-). Dzięki za komplement. Lubię je czytać, chyba nie muszę pisać, że dodają motywacji?
Agnieszka, wiem że to jest trudne ale spróbuj wczuć się w czytelnika i zastanowić, co chciałabyś przeczytać na blogu Ciekawaosta. A nóż pomoże 🙂
A na motywacje ode mnie zawsze możesz liczyć:)
Dziękuję :-). Cały czas myślę, a w czasie myślenia mimo wszystko publikuję, hehe.
Czuję podobnie. Piszę prawie 11 lat (!), także rodzina czyta i już mi się nie chce zastanawiać, co mogę pisać, a czego nie powinnam. Myślę o przerwaniu blogowania.
W miejscach, które Ty opisujesz, nie byłam i dlatego może opisy ich odbieram tak jak recenzje książek, których nie czytałam, tzn. trochę z dystansem.
Ewa, nie żartuj! 11 lat to mnóstwo czasu. Twój blog jest pamiętnikiem, chociaż rozumiem, że nie koniecznie się zawsze chce, aby rodzina wszystko wiedziała :-). Przemyśl decyzję, może po prostu zmień tor…
Zdjęcie 23 jest piękne, najlepsze kompozycyjnie, jako drugie podoba mi się 28. Świetne masz widoki, piękne zdjęcia! Pozdrawiam 🙂
Dziękuję za miłe słowa, to zawsze motywuje. Nie miałam pojęcia, że pod względem kompozycji nr 23 jest najlepszy 😀 , sporo muszę się jeszcze nauczyć. Nr 28 lubię bardzo, bo to był bardzo fajny dzień :-). Przy takich widokoach łatwo robić piękne zdjęcia 😀 . Pozdrawiam.
Ha! A wiesz, że i ja miałam w planach uczestniczenie w tym wyzwaniu? Tylko jakoś się tak nie złożyło. Może następnym razem będzie okazja bo to zmusza do wysiłku kreatywnego, który pozwala mi na odskocznię od codzienności. W tym dzisiejszym pośpiechu widzimy tylko wskazówki zegarka i wiele rzeczy pięknych nam umyka 🙂
Fajne masz spostrzeżenie na świat 🙂
W następneym wyzwaniu będziemy się wspólnie motywowały w takim razie. Północ i południe Włoch razem :-)! Ciekawi mnie to co napisałaś o moim postrzeganiu świata 😀 (?).
Razem i na przekór wszystkim będziemy łączyć Włochy, jak Garibaldi 😀 A teraz na poważnie o postrzeganiu. W socjologii istnieje pewna metoda badawcza: fotografia uczestnicząca, dzięki której można poznać sposoby w jakie inni ludzie postrzegają własne światy. Jak Ci mówiłam wcześniej miałam zamiar uczestniczyć w tej inicjatywie dlatego poniekąd zastanawiałam się nad kilkoma punktami, jak je mogłabym uchwycić i moje spostrzeżenia i chęć pokazania świata za pomocą fotografii była zupełnie inna. A Twój świat ujawił mi się zupełnie inny od mojego – górski, pełny natury. No i znowu wyszłam poza temat. Sorki 🙂
Wyszło całkiem klimatycznie 🙂
Wyzwanie spełnione!
Dziękuję. Też czuję, że dałam radę, chociaż nie wszystkie punkty wypełniłam :-).
Zdjęcie 23 też już jest w moim sercu. W ogóle cudowne widoki! I ten klimat… Gratuluję, wyszło na prawdę super!
Dziękuję, starałam się :-). Ten nr 23 chyba wszystkim rozgościł się w sercu :-), widziałam również na Instagramie…
Bardzo pięknie tam masz! Cudowne widoki. Do moich ulubionych zdecydowanie trafiają „te kolory”, „ulubione” oraz oczywiście „mocny”. Rewelacja 🙂
Dziękuję :-), to moje pierwsze wywanie fotograficzne, ale już wiem, że nie ostatnie! Widoki tylko pomagają :-).
Dziękuję za nominację 🙂 zeszło mi, ale w końcu odpowiedziałam na pytania :*
Świetne zdjęcia … dobrze wykadrowane. Mam parę pytań. Zdjęcie nr 5 robiłaś na auto ? Nr 19 … ten szczyt przypomina Cervino, czy to on ? Wcześnie wstajesz i przepiękna ta jesień w VdA.
Pawle, wszystkie zdjęcia poza porankiem (1) robiłam telefonem. Na 19 nie widać Cervino, to znaczy szczyt mam za plecami jak robiłam zdjęcie. To w Val d’Ayas, a dokładnie w Champoluc-Crest, ośrodek narciarski MOnterosa SKI, pisałam o tym tutaj jeśli przegapiłeś: https://ciekawaosta.pl/val-dayas-aroula-dzien-dzien/
O tak! W tym roku jesień to jakaś bajka, dzisiaj chodziłam na mojej wysokości (1200 m) tylko w bluzie i było mi ciepło!
Co za wyciąg widoczny na nr 10 ? 6 super. 17 Fajnie widać kolory.
Na 10 to kolejka na Pila :-). Dziękuję za komplementy :-), ach, muszę się jeszcze sporo nauczyć, ale sam widzisz, że idę troszkę do przodu. Teraz planuję trochę nocnych zdjęć…
Mój faworyt to za oknem.
Dziękuję :). Warto czasami wcześnie wstać.
Agnieszko! Nic na siłę ale pisz koniecznie! Nie komentuję ale czytam uważnie! A Dolina Aosty to moja wielka miłość – mam to szczęście, że spędzam każdego zimowego sezonu kilka tygodni w Dolinie. I w miarę możliwości zwiedzam zamki i nie tylko. Pozdrawiam bardzo serdecznie Baśka
Dziękuję 🙂 i za ujawnienie się i za komentarz. Lubię jak moi czytelnicy się pokazują, a nie są tylko ceferkami Google Analitics :-), bo to dla nich piszę! Będę wytrwale opisywała Aostę i jej skarby! Pozdrawiam ciepło.
Pingback: Ruiny zamku Châtel-Argent w Villeneuve | CiekawAOSTA
Bardzo lubię się „włóczyć” po takich ruinach 🙂
O.
Ja też, ja też. To w sumie ciekawsze niż prawdziwe zamki :-), chociaż i zamki też lubię. Pozdrawiam O.
Dla nas mieszkajacych we Francjii sa to smutne chwile i naprawde jestesmy wdziecznii za te znaki sympatii
Dzięki że mnie czytasz M. 🙂 Pozdrawiam.
Ale piękny, pełen emocji wpis. Dobrze mieć takie miejsce gdzie wszystko się zaczęło…
A propos ostatnich rozterek Pani A. Proszę pisać, nie ustawać. Z chęcią zaglądam przez Panią do Doliny A. Po prostu pisać, trochę o sobie, trochę o regionie. Oczywiście milej gdy więcej o sobie, ale proporcje najlepsze są w sercu. Najlepiej co tydzień (bo jest co czytać), ale jeśli raz w miesiącu nie będę się gniewać.
Francja sobie poradzi.
Dziękuję Panie Macieju, że Pan zagląda do Valle d’Aosta 🙂 i czasami skrobnie dwa słowa, bardzo, ale to bardzo mnie to cieszy. Piszę, bo lubię i nie ma szans, żeby coś przymusowego tutaj się znalazło. Ostatnio w moim zyciu za dużo zaprogramowanych rzeczy się dzieje, to niech chociaż tutaj hula spontaniczność :-). Myślę, że uda mi się utrzymać dwa wpisy tygodniowo, bo taki rytm się sprawdza jeśli chodzi o moje lenistwo i motywację, ale nigdy nie wiem co to będzie, jak pisałam z planowaniem gorzej. Pozdrawiam serdecznie!
Wzruszajacy post 🙂
Dziękuję Sylwio, tak mnie naszło :-).
Tak, i ja wrócę do Paryża.
Pozdrawiam Agnieszko!
O.
Może i tam się spotkamy :-). Pozdrawiam również O.
Pingback: Listopad nad jeziorem Prarayer. Eksplozja kolorów! | CiekawAOSTA
Ale pięknie! Już siebie tam widzę nad brzegiem jeziora w letni słoneczny dzień 🙂
Powiem Ci, że latem to jest bajecznie 🙂 i po dojściu do schroniska, obiedzie i odpoczynu to, aż nie chce się wracać.
Nie wiem jak u Ciebie ale u nas, po obiedzie, to obowiązkowa sjesta. Ja już siebie tam widzę, jak śpię na trawie 🙂
U nas niby też, ale ja nie praktykuje. Chociaż… na takiej trwie to bym mogła spędzić i całe popołudnie i czort z pracą ;-).
E, praca nie ucieknie… najwyżej się tylko skumuluje 😀
Pingback: W 80 blogów dookoła świata: Niemieckie bajki - Piaskowy Dziadek. - Językowy Precel
Pingback: W 80 blogów dookoła świata: Niemiecki alfabet. - Językowy Precel
Ten ostatni prezent z Twojej listy (czas) to jest najwartościowszy. Nikt nie jest w stanie go kupić i mieć problem z głowy. Tutaj trzeba prawdziwych chęci bo reszta, to tylko kwestia zasobności portfela.
Wiem Aneto i dlatego czas znalazł się na liście prezentów. Jest tak źle, że stał się towarem deficytowym chyba u większości osób jakieznam.
Świetne pomysły! Jako alternatywa do czapko-ocieplacza na szyję dodałabym też buffa, który sprawdza się i zimą i latem 🙂
O buffa nie pomyślałam, może dlatego, że latem najczęściej zapominam chronić głowę! Warto dopisać, dzięki!
Górskie klimaty zupełnie nie dla mnie, ale jestem pewna, że wielu Czytelników będzie zachwyconych taką listą!
Mam nadzieję, szczególnie, że to pomysły w sumie nie tylko na górskie wyprawy. Pozdrawiam!
Wspaniałe górskie klimaty i prezenty. Bardzo mnie zaintrygował ten kielich przyjaźni, nigdy czegoś takiego nie widziałam! No i świetne pierwsze zdjęcie Twoje z latarką przy laptopie, to się nazywa poświęcenie blogerskie 😉
Kielich przyjaźni jest super i jeśli tylko będziesz w Valle d’Aosta to koniecznie spróbuj z niego kawy, oczywiście z przyjaciółmi :-).
Nie wiem, co napisać. Zatkauo kakauo. Powiem tak: latarka czołowa… no na pewno jest prezentem praktycznym. Można zorganizować romantyczną kolację przy latarce, gdy świece nam się wypalą. xD
Kielich przyjaźni – cudny!
A myśl o czasie bardzo na czasie… Po sobie widzę, jak mi go – nawet dla bliskich – brakuje..
Niestety, takie czasy, że czasu mało… Dlatego kielich przyjaźni wypity w towarzystwie bliskich to dobry pomysł :-).
Ja w tym roku robię prezent od serca. Jako, że tym miłośnikiem gór jest mój chłopak robię album ze zdjęciami z naszej pierwszej wspólnej górskiej podróży 🙂 Do tego dorzucam multitool (który zawsze się przydaje, bo często się gubi). Myślę, że to będzie dobry prezent.
Cudny pomysł na prezent! Szczegołnie ten album ze zdjęciami. niby na komputerze są i nie giną, ale jednak nie ma to jak papierowe wspomnienia :-).
Na ten ostatni to się piszę 🙂
O.
Kielich czy czas :-)? W sumie jesli wybierasz kielich to czas sam Cię znajdzie.
Witam się po raz pierwszy na Twoim blogu i pozdrawiam. Dziękuję bardzo za ten wpis, bo w górach jest wszystko co kocham i listę prezentów z nimi związanych sobie od Ciebie ściągnę. Na razie jedyny górsko-turystyczny prezent który nabyłam to apteczka. Pozdrawiam serdecznie z Vancouver 🙂
Dziękuję za wizytę i komentarz i witam u siebie :-). Apteczka to podstawa, potem mozna już szaleć ;-). Pozdrawiam ciepło z Alp, w których dziś padał śnieg!
Kielich Przyjaźni <3 Jest cudny!
Tak :-)!
Agnieszko, jeszcze raz zaglądam do Ciebie. Tym razem z nominacją do Liebster Award Blog, zapraszam, jeśli masz czas i ochotę 🙂
http://www.obiezyswiatka.eu/liebster-blog-award/
O.
Dziękuję O. za nominację. Oczywiście, że mam czas i ochotę, szczególnie, że pytania są bardzo kreatywne, jak na Ciebie przystało 😉 !
Kielich przyjaźni <3
Ta latarka czołowa to w sam raz prezent dla mojego męża :). Ale mu nie kupię, bo siedziałby do późna nocy przy kompie. A kielich sama sobie bym sprezentowała.
miłośnik gór nigdy nie odmówi czekolady 🙂 przywędrowałam tropem Obiezyświatki i pozwolisz, że zostanę, pozdrawiam 🙂
Witam w moich (naszych) skromnych górskich progach, rozgość się i czuj jak u siebie :-). Czekolada gorąca, mmmm!
Taaaaaaka pogoda w listopadzie?! Bosz, jak bym chciała być tam teraz z Tobą! To jezioro jest naprawdę magiczne!
Agnieszko, świetna lista! Kielich przyjaźni jest fantastyczny, nigdy o nim nie słyszałam. Po górach nie chodzę, ale myślę sobie, że do Twojej praktycznej listy można by dorzucić scyzoryk szwajcarski. Mężu bardzo go sobie chwali 🙂
Tak! Scyzoryk jak najbardziej, w Dolinie Aosty używa się w każdej sytuacji tzw. nożyka Opinel, produkowanego we francuskiej Sabaudii, każdy w domu taki ma :-). A kielich wygrał :-), to był znów pomysł mojego męża na dorzucenie go do listy.
Kielich Przyjaźni – ale dziwny wynalazek 😛
Dziwny, nie dziwny, z przyjaciółmi fajnie z niego pić :-). Nie wiem kto na to wpadł, chyba o tym poszukam trochę i napisze, bo masz rację!
Bardzo wyszukane propozycje i świetne podejście do tematu! Zgadzam się, że ze sprzętu i odzieży górskiej mało kto się ucieszy, zwłaszcza, gdy to prezent od cioci i nie wypada go potem nie założyć 😉
Osobiście bardzo ucieszyłabym się z tego sprzętu do wspólnego picia kawy/wódki, wdzięczna idea!
Dziękuję Aniu 🙂 i pozdrawiam. A kielich chyba został hitem wpisu o prezentach!
Tak, zdecydowanie mógłby mi ktoś kupić ochraniacze śniegowe…
Pozdrowienia z Alp Szwajcarskich, konkretnie z retyckich 🙂
W Alpach ochranicze to i koło domu się przydadzą ;-p, prawda? Pozdrawiam i dziękuję za komentarz, fajnie, że dałaś o sobie znać i poznać również swój blog :-).
Niesamowity ten kielich, ale którędy się do niego nalewa?
Górą! Jest wieczko :-).
Po 8 wiekach wszcząć kult… ciekawe kto miał w tym interes?
Kościół zapewne :-D. Ale zobacz jak im się to udało i bez social media :-).
Znają się na marketingu 😀
😀 z tym to akurat mają się świetnie!
Pingback: Jak na narty to tylko w Alpy! | CiekawAOSTA
Pingback: Jak na narty to tylko w Alpy! | CiekawAOSTA
Hey,dał bym nobla temu kto zrobił to zdjecie z Twojego upadku;)…żeby nie było…,,dla mnie niesamowite.Ja bym je nazwał ,,Uroczy upadek,, Pozdrawiam i czekamy na wiecej.;)
Już nie pamiętam czy sam upadek był uroczy, wstałam i pojechałam dalej :-). Zdjęcie za to rzeczywiście udane ;-). Pozdrawiam również.
Sorrki Agnieszka,ale bede drazył temat),a moze wersja wypoczynku dla biednych,mowisz nie da sie?)…moze slabo szukam a moze takich info.tu nie znajde…ok.do żeczy,interesuje mnie najtansza wersja dojazdu z Warszawy,oraz adresy pol kempingowych w d.Aosty…chodzi mi o namiot…ma byc tanio:)…niestety na autostop nie ma czasu,wiec trzeba to wyposrodkowac…
Mariusz
Da się tanio, da. Z tego co pamiętam to ty na lato planujesz przyjazd, więc daj mi trochę czasu na publikację wpisu w tym temacie, bo nie jesteś pierwszym, który o to pyta ;-).
O…mowisz i masz:),no to super.W takim razie zwracam honor i…czekamy!…ech,życie jest piekne,wystarczy troche dobrej woli…czyli…Agnieszka naprawde pomaga!:),nie tracmy wiary…
No przepraszam, a kto twierdzi, że nie pomagam ;-)? Urlopów nie organizuję, ale informacji udzielam jak najbadziej, nie na CITO oczywiście, ale do końca zimy na pewno. Na lato będzie jak znalazł ;-).
Aaa,zapomiałem…to jeszcze tak na koniec tego dnia;)…cos tam slyszalem,ze Agnieszka masz pensjonat,czy tez planujesz.Otoz ja łapie sie na pierwszego pracownika,z uwagi ze mam spore doswiadczenie i pomysly jestem w stanie urozmaicic i zwiekszyc atrakcyjnosc takiego interesu.Wiec zrobimy kipisz makaroni;))…Twoj pensjonat bedzie slynny w calej dolinie z…niepowtarzalnego ciasta ,,wiewiorka alpejska,, troche byc moze zmodyfikuje polski przepis,a zeby sie nikt nie czepial to znajdziemy tam takie zwierzatko ;)) a tak wogole to moze znasz takie male futrzaczki,ktore tam gdzies zyja?…dalej,kilka lat temu posadzilem niemiecka winorosl Solaris i od dwoch lat wytwarzam juz wlasne wino.Wlasnie dojrzewa solidny gąsior….poza tym specjalnoscia pensjonatu beda nalewki,a musze zaznaczyc ze robie zaj….fajne;))moja specjalnosc to nalewka z czarnego bzu,jarzebiak,czy sliwowica…juz nie.mowie o innych destylatach…10 lat doswiadczenia.No a wiadomo do tego wszystkiego trzeba robic…wedliny…tak,robie jeszcze wlasnorecznie kielbasy…
No to jak;))mam jakies szanse?…to chyba nie wszystko co potrafie,ale moze wystarczy))
Czy ja dobrze zrozumiałam, że po wirtualnym świecie krąży plotka, że ja planuję otwarcie pensjonatu :-D. To chyba za sprawą Pana Macieja ;-). Niestety w najbliższym czasie nic takiego nie planuje, w przyszłości to kto wie. W życiu nie da się wszystkiego zaplanować, a ja z natury chwytam okazje i wyciskam z nich ile się da! Kto wie co zarezerwował dla mnie los. Nalewki chętnie bym spróbowała :-). Pozdrawiam serdecznie.
Byc moze sprobujesz:)…aaa,i jak bedziesz mogla sie dowiedziec,czy tam gdzies jest jakis tartak,zaklad drzewny…wlosi maja najlepsze drewno rezonansowe,a ja zainteresowalem sie troche lutnictwem wiec jak bym tam osiadl to moze zabral bym śie za tworzenie skrzypiec;)
Drewno jest ważnym elementem tradycji regionu, nie wiem czy już widziałeś relację z targów Świętego Ursusa? https://ciekawaosta.pl/fiera-di-santorso-targi-rekodziela-aoscie/
Pewnie,ze chetnie bym odwiedzil takie targi.Masa tego typu imprez w Europie i na swiecie.Niestety wszystkiego czlowiek nie moze miec.Ale miło ze podrzucasz,bo jeszcze do tego nie doszedlem.Dziekuje:)
Masa, moze i jest, ale targi w Aoście są jedyne w swoim rodzaju :-D. Powiedz mi, które targi mają powyżej 1000 lat, tysiąc wystawców wyłącznie z regionu, który liczy 125 tys mieszkańców? 😀
Alpy to marzenie mojego męża. Mnie wystarczy byle stoczek w okolicy chociaż kusi Kasprowy 🙂 Pozdrawiam.
Najważniejsze żeby jeździć i dobrze spędzić czas :-), a marzenia trzeba mieć, zawsze!
Agnieszko, bardzo chętnie zaglądam na ten blog. Kocham góry,lecz długo w zadnych nie byłam ; póki pojawiają się nowe posty, mogę podróżować wirtualnie, za co jestem wdzięczna.
Pozdrawiam z PL
Dziękuję, że zaglądasz i ,że się ujawniłaś przy okazji tego wpisu. To zawsze sprawia przyjemność, kiedy cyferki z Google Analitics, które mi mówią, że pewien procent odwiedzających trafia to mnie już bezpośrednio, zamieniają się w imiona :-). Dzięki i pozdrawiam ciepło. Życzę również jak najszybszego powrotu na górski szlak!
Ha,to ja na mazowszu też mam super gorke w Kamiensku.Fajna infrastruktura…wypozyczalnie sprzetu.itp.maja nawet stronke.Przy trasie katowiciej,to juz bedzie za Piotrkowem…ale to nie gory:-(
Najważniejsze, że mozna jedździć :-).
Aga jak wystarczy ci instruktor bez aktualej unifikacji SiTN PZN to sie zglaszam na ochotnika (tzn od 5 lat,jak mnie pamiec nie myli w stanie „uspionym” ) … co do pensjonatu , potrzebna ci bedzie sila robocza-sprzatajaca- zglaszam sie na ochotnika (z doswiadczeniem, krotkim ale zawsze jakies jest )… no i milej podrozy….
Dzięki! To na styczeń się umawiamy na narty, planuję Crevacol i Flassin zaatakować, wszelka pomoc będzie mi potrzebna, żebym się nie połamała na szlaku, chyba się jeszcze przydam nie tylko mojej rodzince :-D. Do żadnego sprzatania Cię nie biorę, co najwyżej na masowanie :-). Do usłyszenia. Przed Świętami jeszcze się odedzwę.
Ze mnie to żadna narciara ale kto wie… może pewnego dnia odważę się 🙂
Koniecznie Aneta, zgodnie z tym co mówiła Eleanor Roosevelt „Każdego dnia rób jedną rzecz, która Cię przeraża.” ;-).
Hmm,co kraj to obyczaj czy tam tradycja należalo by powiedziec.Ja tam bede zachwalal swoja wiewiorke;)…poprostu wymiata,a robie tez polana czekolada,z tym ze polewe robie sam a nie ala chemia ze sklepu.A powiem Wam,ze moja wiewiorka czym starsza tym lepsza.No ale niestety dlugo nie polezy…
Miłego dziona Aga i trzymaj sie zasady:nie kupuje rzeczy,ktore tak naprawde nie sa mi do niczego potrzebne;)
Ja w ogóle nie przepadam za zakupami, także łatwo mi się wywiązać z obietnicy :-). Pozdrawiam!
Proszę podnieść dłonie z kijami wyżej, tak, jak córcia, żeby nie ciągnąć kijkami po śniegu 🙂
Pawle, ta dziewczynka na zdjęciu to nie moja córka :-), kiedy było robione to zdjęcie to jej jeszcze z nami nie było. Wcale mnie nie dziwi, że tak sobie dobrze radzi, tutaj już w przedszkolu uczą dzieci jazdy na nartach. Moja córka ma 4,5 roku i od lutego też idzie na stok z przedszkolem. Na pewno będzie lepsza ode mnie, o to nie jest trudno.
Pani Angieszko, co za wyśmienity PR. jedna mała sugestia, a sieć huczy. a nie tak dawno zwątpienie. na pewno się uda. Tymczasem zazdroszczę takich warunków narciarskich. w tym roku nie dam razu pojechać w Alpy (dzieci wolą zimowisko), ale za rok kto wie. zapraszam na Polanę Jakuszycką. też przygoda wyśmienita. Czekam na dalsze narciarskie opowieści. W wolnych chwilach polecam szantę narciarską Andrusa. a właśnie jakiś konkurs na nazwę PENSJONATU. Forumowiczów zapraszam do konkursu. Moja pierwsza propozycja : Krosta.
Na razie nie ma za dużo śniegu, ale od jutra mimo wszystko ruszają wszystkie ośrodki narciarskie. Pogoda dopisuje! Nie udało nam się spotkać latem to może zimą się zorganizujemy ;-)? Pozdrawiam i dziękuję za sugestię, rzucę okiem. A konkurs będzie! A co, pod choinką nie może być goło :-D, 11 grudnia proszę zajrzeć.
Pingback: Czekając na Święta | CiekawAOSTA
Uwielbiam jarmarki Bożonarodzeniowe 🙂
ps. niektóre „okienka” nie działają, pierwsze 11…
Działają tylko te już otwarte, czyli dziś działa pięć pierwszych :).
Ja też uwielbiam jarmarki!
Na pewno zajrzę 😉
Dziękuję :-), na pewno Cię zaciekawi! I wpis i konkurs 😀
Pięknie tam u Ciebie I bardzo urokliwie, pozdrawiam grudniowo ?
Dziękuję i pozdrawiam również! Grudzień to jednak piękny miesiąc, trzeba się cieszyć pozytywnymi emocjami!
Agnieszka,a powiec jak bylo w tamtym roku,tzn.kiedy spadl snieg…zapisujesz takie żeczy?…jak narazie w polsce,przynajmniej centralnej zima nie nadchodzi,co wiecej styczen też bez sńiegu ale z wiatrem i deszczem:(
Każdego roku robię zdjęcia jak tylko spadnie pierwszy śnieg. W 2014 roku miałam trochę zawirowań i nie pamiętam kiedy spadł, ale na pewno w listopadzie o ile nie pod koniec października. Zapamiętałam za to dobrze pierwszy śnieg w 2013 roku, bo było po prostu magicznie! Spadł jakoś 12 października i to właśnie ten pierwszy śnieg był bohaterem pierwszego wpisu na blogu 😀 https://ciekawaosta.pl/snieg-narty-2013-14/ W tym roku nadal czekam.
Ja w tym roku wybieram się do Civetta w Dolomitach. Znajomi byli w marcu i powiedzieli, że jest super, znasz to miejsce?
Dziękuję za komentarz, niestety usunęłam promujący link ponieważ jest niezgodny z zasadami na moim blogu:-). W Dolomitach nigdy nie byłam na nartach, ale jestem przekonana, że będzie SUPER! Mają świetne trasy i super organizację, także jeśli tylko pogoda dopisze to będziesz się świetnie bawić.Pozdrawiam serdecznie.
Pingback: Przepis na grzane wino prosto z Alp i KONKURS | CiekawAOSTA
Kocham grzane wino <3 w tym roku niestety nie wypiję, ale skorzystam z przepisu w kolejnym sezonie 😉
Koniecznie :-).
Ciekawe, u Was jest „vin brulé” a u nas „vin chaud”.
Ale zwał jak zwał, najważniejsze, że dobrze smakuje 🙂
Oj tak, niech i grzaniec będzie, najważniejsze, że pyszny!
Na pewno smakuje i pachnie cudownie. Ciekawe kapelusiki mają ci panowie!
Tak, czapki są obłędne, charaktersytczne dla Alpini właśnie :-).
O tak, w noc wigilijną rzadko kto u nas idzie spać. Zazwyczaj po pasterce wyciągamy nalewki pomarańczowo-żurawinowe, które cały grudzień czekały na ten moment i w tym roku ja zaskoczę wszystkich Twoim grzańcem, już mi ciepło na samą myśl 🙂
Życzę, aby to była cudowna noc z bliskimi, a i przy grzańcu też można posiedzieć wspólnie :-).
No w takiej budce to na pewno jest atmosfera wesoła 😀
Tak, byłam chwilę w środku, ale było ciekawie :-D.
Agnieszka.kochani fani!…jesli pozwolicie,to troszke zmodyfikuje ten przepis;)…proponuje wrzucic wspomiane skladniki do niewielkiej ilosci wina i doprowadzic do wrzenia a nastepnie wlac reszte wina i podgrzac…nie doprowadzajac do wrzenia.Alkohol jest bardzo lotny,wiec wrzacy sporo traci % …pycha!!
Jeśli i procenty mają się zachować w odpowiedniej ilości, to może i można zmodyfikować lekko :-).
A Ty wiesz co?? Chyba wygrałaś! Zwykle grzańce piłam tylko na nartach… w jakiejś drewnianej chacie. Ale z takim łatwym i apetycznym przepisem chyba zaszaleję i w któryś zimowy wieczór wypiję je z mężem … na BALKONIE 🙂
I to jest myśl! Wrócą wam na pewno miłe wspomnienia z nart :-).
Na koci ogon!..zwykłe grzance powiadasz…a znasz jakis niezwykły? niewazne gdzie…w pociagu,przeciagu na drągu;)…wiadomym jest,ze wszystko troche inaczej smakuje jak jestesmy gdzies poza domem.Zmieniamy otoczenie,zapominamy o kieracie…aauuuuu!!!! ja chce zaszalec w dolinie…!!!
😀 O i przypomniały mi się czasy mojego Erasmusa, ale to była baaardzooo dawno temu!
Haha…ups,chyba za duzo wypiłem;))…ale to nic,sorrki za powyzszy post,ale obciagnolem cale 0,75l jak zaczynam butelke czegos dobrego to do konca…ale na tym juz koniec:)…to akurat,aby wprowadzic sie w dobry nastroj;)
Czy to był grzaniec? Jeśli z Twojego przepisu to chyba miał jeszcze sporo procentów :-D. Pozdrawiam.
Nie,akurat kupna butelka,bo jestem poza domem,wracam w poniedzialek;)
Nie pogardzę Twoim przepisem 😀 W domu mam całą kolekcję kubków na grzańce, mogę szaleć do woli 😉
To szalej i jesli tylko przygotujesz grzańca z powyższego przepisu to koniecznie podziel się efektem. Oczywiście życzę miłego degustowania i udanego wieczoru :-).
No ja nie wiem… mojemu mężowi to wiele się dobrego chyba nie przypomni… ostatni jego zjazd na nartach zakończył się spotkaniem z drzewem oraz amnezją 😉
Ale po grzańcu był??? 😀
Wpis bardzo działający na wyobraźnię i kubki smakowe 😀
O i to przed Świętami jest ważne :-D.
Pingback: Dolina Aosty oczami jej mieszkańców #5 Gianluca... Mistrz Sommelierów | CiekawAOSTA
Pingback: Dolina Aosty oczami jej mieszkańców #5 Gianluca... Mistrz Sommelierów | CiekawAOSTA
Bardzo fajny wywiad!
Muszę przyznać, że nie wiedziałam, że po polsku mówi się sommelier 😀
Dziekuję, trochę się nabiegałam ze słownikiem jesli chodzi o tłumaczenie, ale myslę, że było warto :-). Z tym słowem sommelier to może dlatego, że to stosunkowo nowa moda w Polsce. Pozdrawiam.
Kapitalne,tego własnie szukalem…takie informacje sa kochani bezcenne!…ja np.czekam teraz na wywiad o wspinaczce:-),tego typu wywiady i relacje traktuje jak dobry i sprawdzony przepis na ciasto.;-)
Dziękuję :-). Również lubię te wywiady. Pozdrawiam.
Och, jak to dobrze, gdy ludzie lubią to co robią i jeszcze lubią miejsce w którym pracują. Ale z wywiadu wynika, że droga wcale nie była taka prosta.
W sumie ukończenie kursu niczego nie gwarantuje, a to przecież 18 miesięcy nauki i degustowania (to akurat przyjemne ;-), ale Gianluca zdaje się miał plan i go realizował małymi kroczkami. Też myślę, że robić co się lubi to najlepsze co może spotkać człowieka w pracy.
Zazdroszczę Ci, że byłaś na Mont Blanc nową kolejką. Ja byłam zimą w zeszłym roku i niestety na górę wjeżdżałam jeszcze tą starą. Ale widoki i tak warte wszystkiego! Wspaniałe doświadczenie. 🙂
Rok temu to zapewne dojechałaś do schroniska Torino, które notabene od czerwca jest zamknięte, bo budują nowe. Zgadzam się, że jazda kolejką to doświadczenie konieczne do przeżycia jeśli tylko jest się w Valle d’Aosta. Pozdrawiam.
Ciekawe miał studia, naprawdę szkoda, że nikt nie jest zainteresowany takimi umiejętnościami.
Jeśli chodzi o wino włoskie, muszę przyznać, ze niewiele o nich wiem, bo preferuję wina z Nowego Świata.
Może warto i trochę włoskiego popróbować, jest w czym wybierać :-). Też mi się zdaje, że ten kierunek mógł być ciekawy, chyba, że taki był tylko z nazwy…
Pingback: La Valle d’Aosta agli occhi dei Valdostani #5 Gianluca - il miglior sommelier in mezzo ai quattromila | CiekawAOSTA
Ciekawy wywiad wprowadzający w świat sommelierowski ale ja jednak nie zapiszę się na kurs bo raczej jestem, jak wyżej wspomniani, Holendrzy 🙂
O! Ja też jak Holendrzy, ale powiem Ci, że ostatnio trochę słucham kolegi, który robi kurs na sommeliera i jakoś tak co wpadnie do głowy to zostaje i jakbym coś jednak więcej niż Ci Holendrzy wiedziała 😉 .
Wlosi maja najlepsze wina;-)…a sprubojcie powiedziec ze jest inaczej!,zreszta wlosi maja wszystko najlepsze…dla mnie to najlepszy jest ich klimat.Co do ich win,to absolutnie sie nie znam.Jak bylem u siostry,ktora mieszka notabene juz 25 lat w okolicach Rzymu,to u nich zawsze pilem do obiadu czrwone wino.A szwagier jezdzi gdzies do jakiejs winnicy z pojemnikiem 5L i bierze prosto z beczki…wydaje mi sie ze pilem lepsze,wiadomo:jeden lubi brunetki,drugi blondynki,a trzeci rude.O gustach sie nie dyskutuje.Bedac we wloszech mamy mase tanich win,nawet w okolicy 2E,a takich 4-8 to juz masa.Powiem Wam co ja ostatnio pijam oprocz wlasnego.Otoz polecam niemieckie wino Dornfelder,nazwa a zarazem jest to szczep bardzo bogaty w resweratrol…ma go ponoc najwiecej ze wszystkich win czerwonych,biale go nie posiadaja.Bardzo silny przeciwutleniacz,maja go tez czarne porzeczki,wiec warto o nich tez pamietac.Z uwagi ze mam posadzonego Solarisa,to smakuja mi niebywale wina muszkatowe.Ostatni kupuje Bułgarskie biale Thracian Quest,niesamowicie dobre za te pieniadze,swietne jest tez to samo ale czerwone-polecam!!,kupuje je ostatnio w Auchanie,a Dornfeldera w Lidlu…o dziwo nie do dostania w zadnym innym sklepie z winami:-(
Co do Somellierow w polsce,to u nas co prawda swiadomosc i kultura picia wzrasta,jak tez pomalu odradza sie polskie winiarstwo…masa powstalych winnic w malopolsce i podkarpaciu,za sprawa Romana Myśliwca,ma chyba tez wlasna strone.U nas winiarstwo padlo przed druga wojna swiatowa,na zecz wodki,ktora krolowala przez caly okres komuny i jak wiadomo ma nadal monopol.To co sie zmienia w polskim winiarstwie warto poczytac na stronie Nasze winnice,chyba cos takiego:)
Mariusz dzięki za sugestie co do win. Sama przyznaję, że znam się słabo, to może i wykorzystam, nie mam tak, że wino musi być włoskie. O tym, że w Polsce odradza się sektor winny to też już sporo i czytałam i słyszałam. Mam nadzieję, że się uda. Bo wino to najlepszy (obok kawy 😉 trunek na świecie :-D.
La figura professionale del sommelier è molto interessante. Complimenti per l’intervista 🙂
Grazie :-).
Oooo, ja tak samo robię grzańca, ale zamiast cukru dodaję miodu. Jak chcę się rozgrzać jeszcze dodaję korzeń imbiru – polecam, wino się robi lekko pikantne!
Miód dobra sprawa, pewnie słodsze wychodzi, u mnie w przepisie jest też pieprz, ale sobie darowałam :-), musze z imbirem spróbować. Dzięki!
Naprawdę ciekawy wpis! Jestem wielkim miłośnikiem wina i daję temu upust przy każdej podróży w winne rejony świata. Miejsca, które opisujesz są dla mnie nieznane, więc zarazem inspirujące. Jeśli kiedyś miałbym zmienić pracę, chciałbym zostać sommelierem! 🙂
Dziękuję Marcin. Cieszę się, że Cię zainspirowałam :-). W dzisiejszych czasach rynek pracy wymaga od nas sporej elastyczności, to kto wie co tam jeszcze czeka na Ciebie ;-). Pozdrawiam serdecznie.
Wizyta w palarni to coś pięknego 🙂 Zazdroszczę !
Jako kawosz mam tylko jedną uwagę: kawy nie wolno przechowywać w lodówce. Niskie temperatury i wilgoć niszczą jej aromat. Ważne by kawa tak mielona jak i ziarna były możliwie hermetycznie zamknięte w pojemniku ale nie schładzane.
O tej lodówce mówią eksperci kawy z południa Włoch, twierdzą wręcz, że hermetycznie zamknięta kawa powinna być trzymana w zamrażalce. Chyba każdy ma swoją teorię na ten temat i kto jak lubi :-).
Dziwne. Właśnie od Włocha baristy pierwszy raz usłyszałam, że nie trzyma się kawy w lodówce. Później jeszcze wielokrotnie o tym czytałam.
Chyba każdy pofesjonista ma swoje przekonania jak w każdym zawodzie i temacie :-). Myslę, że najważniejsze jest to, aby kawa była zamknięta w hermetycznym pudełku.
Przy okazji wizyty w przyszłym roku wiem gdzie wpaść na zakupy 😉
Koniecznie :-).
Do znajomości win jednak mi daleko, choć we Włoszech kilka butelek się wypiło różnych trunków… kiedyś jeszcze zanim zacząłem podróżować, myślałem sobie że fajnie by było zostać sommelierem (też nie wiedziałem że to tak się pisze)… 🙂
A ja byłam kiedyś w palarni kawy w Wietnamie, takiej zwykłej, przydomowej, jaką można było znaleźć właściwie w każdej wiosce 🙂 Wspaniałe doświadczenie!
Taka przydomowa to chyba jeszcze ciekawsza! Może te ziarna robusty z Wietnamu właśnie do Europy trafiają ;-).
Pani Agnieszko, gdybym wcześniej o tym miejscu nie wiedziałem, to na pewno bym tam pojechał. a byliśmy tak blisko. kolejny powód, aby wrócić do Aosty.
Kolejny! Jest ich jeszcze sporo, do waszej następnej wizyty przygotuję was lepiej :-). Pozdrawiam serdecznie.
Lavazza to chyba znana jest na cały świat ale nie wiedziałam że palarnia jest akurat w Twoim regionie. Z resztą ja nawet nie wiedziałam że w Kalabrii też jest palarnia kawy, którą pijam bardzo często. Chciałabym kiedyś móc uczestniczyć w procesie produkcji takowej…
O też bym chętnie zobaczyła z bliska jak to działa. Z tą lavazzą w Verres to już cała histria powstała, bo fabrykę zamykają…. Ale o tym napiszę następnym razem.
Mnie to draznią te ceny w polsce,espresso w Warszawie jest sporo drozsze niz w Rzymie…juz nie mowie o smaku…Ja oczywiscie w domu kawe tylko z kawiarki…niedorobilem sie jeszcze mlynka:),a to isrotna tez,tych mielonych z niewiadomo czym,czasami nie da sie pic;)
Też nie mam młynka, przyznaję, kuuję już mieloną, ale za to tylko taką moka :-), czyli do kawiarki. Z cenami w Polsce za espresso to też mam zawsze problem, w sensie jakoś mi jest tak dziwnie płacić za espresso więcej niż 1,10 euro ;-). Chyba, że to jakieś ekstra espresso jest, ale takiego w Polsce jeszcze nie piłam.
Pingback: Święta w Hiszpanii: turron, roscón i... kupa? - 154dni
Zdrowych i pogodnych świąt dla całej Twojej rodziny. Tak jak poprzednią kolorowankę tą kolorowało się równie przyjemnie. Pozdrów ode mnie rodzinne miasto 🙂
Dziękuję :-). Pogoda dopisała. Dziś w nocy mam nadzieję podejrzeć kąpiących się w Mielnie Morsów :-D.
Dziekuję za życzenia Doroto! Cieszę się, że kolorowanka pozwoliła Ci spędzić kilka przyjemnych chwil :-), o to chodzi! Miasto pozdrowię :-D. Sporo się zmieniło.
Wesołych świąt. Świat bez Twojego bloga byłby nudny … dzięki za wszystkie ciekawe wpisy… Aosta jest super. Pozdrawiam z ciepłej zachodniej Polski.
Dziękuję Pawle :-). Również pozdrawiam z zachodniej Polski ;-).
Dołączam się do życzeń, Bóg się rodzi moc truchleje, Pani blog jest dowodem na to, że niemożliwe jest możliwe. Z wyrazami wdzięczności. m
Koszalin w grudniu- to chyba duży szok kulturowy…
Dziękuję Panie Macieju. W tym roku Koszalin w grudniu był wspaniały. Często jeździłam nad morze, były dni, że przypromenadzie był problem z parkowaniem jak latem :-). Szczęśliwego Nowego Roku dla Was!
„Święta, to nie czas na spędzanie wolnych chwil przed komputerem i czytanie blogów” – święta prawda, dlatego odpowiadam dopiero dzisiaj – wzajemnie, wszystkiego dobrego, szczęścia, spokoju i samych radosnych dni! Do końca starego roku i już w tym kolejnym i kolejnym… 🙂
Dziękuję serdecznie i również życzę dużo dobrego w nadchodzącym Roku :-). Pozdrawiam.
Zima to smak dziecinstwa,szalone wyglupy na śniegu w okresie ferii zimowych trwaly od rana az po zmrok.Cieżko bylo nas sciagnąc nawet na obiad.Pamietam,ze zawsze wracalem kompletnie przemoczony.Z uwagi ze miałem nieduży staw na podworku,ktory wredy zamarzał,to zawsze byly łyżwy,hokej…chodzilismy tez pod niedaleki las,gdzie byla niewielka górka z ktorej zjeżdżalismy na czym sie dalo.Oprocz sanek były wlasne patenty w postaci workow foliowych po nawozach wypchanych sianem;-),czy zjazd na łopacie…ech,cudowne l,szalone beztroskie lata.Pamietam zime stulecia 79′,do szkoly nie chodzilismy,wioche zupelnie sparalizowalo,ludzie po chleb jezdzili saniami tylko polami,glowna droga byla chyba nieprzejezdna ok.tygodnia.A na podworku sniegu bylo ponad glowe,pamietam kopalismy tunele,stojace przyczepy,czy wozy zniknely pod sniegiem.Rano drzwi nie mozna bylo otwozyc;)
Pozniejsze lata juz lagodniejsze,ale pamietam chyba 2010 ze do pracy niedojechalem,samochod zawiesil mi sie dokładnie,musialem czekac na sasiada,ktory przyjechal ciagnikiem z napedem na cztery kola i przeciagnol mnie do glownej drogi,po drodze wyciagalismy jeszcze jedno auto,a za tydzien lub dwa musialem zawrocic,dobrze ze sie jeszcze dalo…w poprzeg drogi lezal tir z naczepa…
Teraz poki co to tylko pomarzyc,a mi sie wlasnie b.chce sprobowac zwoich sil w narciarstwie biegowym…
No to czekamy na snieg,ale nie atak zimy;),bo caly czas niestety dojezdżam autem…
O tak! Pamiętam dobrze ferie zimowe i staw na wsi u cioci, który zimą zamieniał się w lodowisko! To była świetna zabawa. Mnie na szczęście póki co nie trzeba było ciągnikiem wyciągać, ale chyba zimy stulecia są jeszcze przede mną. Pozdrawiam :-).
uwielbiam i jakoś nie widzę w nim żadnych wad 🙂 nawet odśnieżanie ani zarycie się autem w zaspie nie jest w stanie mi go zbrzydzić, pozdrawiam z zielono-burego Podhala
To dobrze, że nic Ci nie zbrzydzi śniegu 😀 , to przecież najpiekniejsze zjawisko atmosferyczne. Odśnieżanie ma swój urok: pozytywne zmęczenie! Pozdrawiam serdecznie.
Gwiezdna…mnie tez nie bylo nic, do snieznej i mroznej zimy jak mieszkalem u mamusi;-).Czekala zawsze parujaca micha,cieply piec i pierzyna…tak,tak,do chyba 20 roku zycia spalem pod pierzyną.Czlowiek o nic nie musial sie martwic.W doroslym zyciu,to juz roznie…wiec mi osobiscie snieg,kojarzy sie z dziecinstwem i chyba tak zostanie…
Mariuszu – zrobiłeś mój dzień :))) mam 45 lat ale chyba mało dorosłości w sobie, bo nadal uwielbiam śnieg
Wspaniałe wspomnienia :-)!
Gratuluję! Ja nigdy nie miałam takiego zaparcia, a może potrzeby? Życie tak mi się ułożyło, że angielski wystarcza 🙂 Ale marzy mi się hiszpański i wierzę, że kiedyś się go jeszcze nauczę 🙂
Gdybym się nie znalazła we Włoszech pewnie też włoskiego bym się nie uczyła. Taka prawda. Postawiłabym na inny język jak np. niemiecki. Hiszpański też jest na mojej liście języków :-). Powodzenia!
Fajna opowieść 🙂 Ja zakochałam się w lingua italiana po pierwszym pobycie we Włoszech. Od razu po powrocie zapisałam się na kurs i rok później spędzając tam kolejne wakacje mówiłam już w codziennych kontaktach w miarę płynnie. Potem jeszcze szlifowałam i było coraz lepiej, ale od kilku lat nie mam poza urlopem co jakiś czas okazji do używania włoskiego więc cofnęłam się koszmarnie :/
Codzienny kontakt jest moim zdaniem o ile nie niezbędny to jednak motywujący ;-). Jeśli Ci zalezy na podtrzymaniu znajomości języka może warto w Polsce poszukać jakiś włoskich zakatków? Można też tv trochę oglądać, ale tutaj niestety nie pomogę, bo sama włoskej nie oglądam. Życzę motywacji w nauce i częstszych urlopów we Włoszech :-).
Sempre molto interessante! Buon Anno!
Grazie mille :-). Buon anno anche a Te!
Gwiezdna;-)…nie,to chyba ja pozostaje wiecznie małym chłopcem,marzycielem goniacym wiecznie za tym co juz zostalo daleko za nami i powraca tylko w snach…a w marcu juz 48 wiosenek minie…
No i mamy zime,a w zasadzie nie do konca,moze raczej polowicznie gdyz poki co tylko mroz.Dzis rano w Warszawie gdy wyjezdzałem ok.-17.O dziwo Renia za drugim razem podjeła wspolprace;)….to moj szrocik Pelnoletnia juz Renault Laguna 1,8 z gazem,ktora mam od dwoch lat.80 km ktore mam z wawy na wies przelecialem dosc sprawnie,w niedziele ok.szostej rano jest znikomy ruch,a brak oblodzenia daje przyjemnosc z jazdy…oby tak zostalo do wiosny.
Niestety w mojej samotni nie posiadam lodowki,ani pralki,i tak duzo place za energie.Komin rozwalony,wiec pozostal mi grzejnik olejak,a ten wiadomo kreci kilowaty,oj kreci…Sledzie pod pierzynka,ktore zostawilem w ganku niestety zamarzly:),wiec niebylo co za bardzo na sniadanie zjesc,wlaczylem grzejnik i dwa palniki gazowe,bo bylo tylko 8 st.na plusie,po 40 minutach palniki wylaczylem,bo to nie najlepszy sposob…zagrzalem wody na gazie ,do plastykowej miski garsc soli i tak dolewajac prazylem sobie nogi,zeby przyjemniej bylo zasypiac…obudzilem sie grubo po poludniu,na termometrze mam juz 15 st.nie jest zle,jutro bedzie 20;))…i tak w kołko trzy,cztery dyzury/dni w pracy i wracam na trzy/cztery dni do domu…sledzie rozmarzly,ziemiaki w mudurkach ugotowane:-)…
Hmm,ale jest jeden plus;)…szampan,a w zasadzie wino musujace made in Austria,ktore kupilem przed swietami za cale 21zl,nawet podeszlo pod obiad:)),tylko pokazny kieliszek bo wiecej tego nie wypije…no i co,chcialbym naprawde pisac bloga,jak widzicie raczej b.osobistego,tylko jest maly problemik…niestety na/przy pomocy tabletu tego sie nie zrobi…A jak Renia zjedzie do boksu,za co naprawie.Tu gdzie mieszkam nie ma zadnego autobusu czy tez busu do wawy,czlowiek tylko zdany na.auto…a Renia juz od wiosny bez koncowego tlumika,dobrze ze ma je trzy,haha…no teraz juz tyko dwa,w zasadzie ladnie mruczy,ale to oby sie nie przerodzilo w ryk,w ryk rozpaczy…
Oooo, nie baliście się jechać przez tunel z przebitym kołem? Bo to taki mój mały spełniony koszmar, który przerabiam zawsze w głowie przed wjazdem do każdego tunelu…
Powietrze na szczęście schodziło powoli. Gdybyśmy się zatrzymali w tunelu (ruchu nie było żadnego, też na szczęście) to w przeciągu kilku minut zjawiłaby się pomoc drogowa, która pracuje tylko w tunelu. Co chyba 150 metrów są telefony i można dzwonić jakby się coś działo. Pod tym względem organizacja jest na wysokim poziomie. Sama też się boję jeździć tunelami, ale mieszkając gdzie mieszkam wyjścia dużego nie mam :-D.
Ostatnimi czasy mamy w Polsce tak obfite w śnieg zimy, że już zapomniałem o tym, jak to się jest zagrzebać samochodem w białym puchu. 😀 Niemniej kto wie, czy kiedyś nie przydadzą mi się Twoje rady. W końcu klimat się stale zmienia.
Może i do Polski powrócą zimy z mojego dzieciństwa? Życzę Ci długich podróży w takim razie :-). Pozdrawiam i witam u mnie.
Decyzja o jeździe z przebitą oponą była odważna, ale jeżeli powietrze uciekało wolno, a pewnie tak było, jak najbardziej do przyjęcia 🙂 Jak ja jechałem przez ten tunel od str. CH, to im bliżej było do tunelu, tym droga była bardziej biała. Początek tunelu jest dość wysoko i patrząc na mapę przed wyjazdem nie spodziewałem się tego. Kilka kilometrów przed wjazdem do tunelu pamiętam drogowskaz kierujący do Chamonix … i dreszcz emocji.
Powietrze uciekało powoli :-). O tak! Dojazd do tunelu po stronie szwajcarskiej to niezła przeprawa, szczególnie w śniegu. Z tej drogi można dojechać do Chamonix przez Przełęcz Forclaz na wysokości 1500 m. Przełącz otwarta cały rok. https://pl.wikipedia.org/wiki/Col_de_la_Forclaz
Gratuleje odwagi,jazda w zimie taki szmat drogi nie nalezy do najlatwiejszych.Dziwi mnie troche dlaczego nie mieliscie zapasu,najmarniej to powinna byc tzw.dojazdowka…No ale coz,skoro podjeliscie takie wyzwanie to pewnie liczyliscie sie i z takim obrotem sprawy.Ja jezdze autem od 1988r i troche przygod juz mialem,wypadki tez…jak tez jak i w mlodszym wieku,do czego sie przyznaje glupich nieodpowiedzialnych zeczy,od ktorych wlos sie jezy,a jedynie co mnie ratowalo to chyba jakas opatrznosc i sila wyzsza,bo co najmniej juz bym nie mial prawa jazdy,a w najgorszym przypadku skonczyl w tr…..e.Krotko mowiac mialem duuuzo szczescia.Moze kiedys na blogu o tym napisze.
Ja jadac w taka trase jak Wy,wziolbym dwa kanistry benzyny do bagaznika,no i oczywiscie zapas,najlepiej jak mamy pelnowymiarowe kolo,Wy akurat moglibyscie sobie na to pozwolic.
Ja w w miejscu kola zapasowego mam zbiornik gazu,a pelnowymiarowy zapas lezy w pokrowcu w bagazniku i co jakis czas go ugniatam reką czy jest na powietrzu,raz do roku wyjmuje i ew.dopompowuje powietrze.Poza tym trzeba miec stosowny lewarek i odpowiedni klucz-musimy miec pewnosc ze to co mamy z kolem jest/nadaje sie do wymiany kola.
Chce powiedziec jeszcze ze zadne nawet super przygotowanie nie daje 100% pewnosci,ze dojedziemy szczesliwie,ale jak najbardziej mozemy zminimalizowac jakies ,,przygody,,
Nawet dobrze wyposazony nowy samochod sie psuje,czasami jeszcze bardziej narazony na awarie niz uzywany.
Siostra jezdzila stara renowka 21 z wloch i zawsze bez klopotow,kupiony pozniej nowa vectra doprowadzila do dwoch awari,niechce pisac ile nerw i pieniedzy ich to kosztowalo…
A na zakonczenie powiem o historii pewnej kolezanki,ktora opowiedziala mi ,,przygode,,jaką przeszla ze swoim przyjacielem.Wybrali sie do wloch,nie pamietam jakie to bylo auto,ale powrotna droga trawala do warszawy-uwaga-;))…dwa tygodnie,acha,ale zeby bylo ciekawiej,to dwa tygodnie na…holu;))).
Auto nie nadawalo sie do jazdy,nie mieli tyle pieniedzy zeby wziasc jakas lawete,to ratowali sie jak mogli.Z poczatku mieli jeszcze pieniadze do placili za podcholowanie,jak sie kasa skonczyla,to mowi ze placili biżuteria ktorą miala,nawet pozbyli sie zegarkow…plus jedyny,ze to bylo lato…
U mnie tak naprawde spadl dzis pierwszy snieg,kilka dni temu wyjołem akumulator i ladowalem go 48 godzin,a dzis zrobilem mu wlasnorecznie ocieplenie i na noc hajda na 3 dni do pracy;)
Pozdrawiam wszystkich dojezdzajacych,zyczac dobrej przyczepnosci i przede wszystkim wyobrazni,lepiej wyjechac wczesniej,zeby moc jechac wolniej i ostrozniej!
Mariusz dziękuję ci tak tak fajne opowieści :-). You make my evening, szczególnie z tym powrotem przez dwa tygodnie z Włoch. Teraz mozna się uśmiechać na wspomnienie przygody, ale jak się dzieje to nikomu nie jest do śmiechu. Nasz samochód po zakupie przewidywł tylko zestaw naprawczy i przyznam się, że jakoś się tym nie przejęłam, a na początku grudnia sama jechałam z Włoch do Polski i gdyby coś podobnego mi się po zmroku przytrafiło w Niemczech to dzwoniłabym po holowanie, mamy ubezpieczenie w pełnym pakiecie ;-), ale oczywiście stresu bym się najadła! Tak na serio to trochę po Europie już sobie pojeździłam, w mojej pierwszej włoskiej pracy jeździłam sama samochodem firmowym po Francji. Przyznaję, że nie martwiłam się o zapasowe koło (!!!) i lewarek, a o to czy działa GPS 😀 . Młoda byłam hahaha. Następna dłuższa podróż w marcu i już wiem, że koło zapasowe będzie, coby za bardzo losu nie kusic, bo niby nic dwa razy się nie zdarza, ale kto tam wie co los mi szykuje. Pozdrawiam.
No prosze,ale z Ciebie Agnieszka obiezyswiat-;),fajnie ze tak sobie podrozujesz a z drugiej strony to swietnie,ze sobie ufacie,nie kazdy malzonek by sie zgodzil bez obaw puśicic/pozwolic na takie podroze…Co do nawigacji,to nie dokonca tak jej ufajmy,mnie czasami ufatwia,pomaga,zawsze trzeba to werfikowac z realem na drodze.Wojka,co prawda emeryta zaprowadzila prosto w…zaorane pole:))…to tak jak z zoną…,,ufaj,ale kontroluj,,-;)
Jako ciekawostke powiem,ze maksymalnie jechalismy Syrenką;) w…12 osob.Nie zartuje,do dzis nie mam pojecia jak w tyle osob si.e tam upchnelismy,pamietam znajomy rozwoził osoby po zabawie wiejskiej;)…najgorszy horror przezyłem,jak zrobił popisowke i do kolezanki na podworko wiechal z ulicy z dosc duzą predkoscia,a to byl skret 90 st.Syrena majestatycznie unisla sie do gory,juz myslałem ze odlatujemy,..skret w prawo i ńa dwoch kolach;)a nas dwanascioro jak sledzie w beczce…wrescie podworko i podchodzimy do ladowania,zamiast oklaskow pisk i krzyk dziewczyn…A kiedys znowu kolega w pracy opowiadal,ze tez Syrenka wracali gdzies z Warszawy ok.100km i urwala im sie linka gazu,to zeby przyjechac,a szansy naprawic czy kupic nie mieli,to jeden lezal miedzy nogami i resztka tejze wystajacej linki dodawal gazu/pociagal,no a drugi prowadził;)),było jak mowi to mozliwe bo tam tej przegrody miedzy kierowca a pasazerem nie bylo i mogl sie swobodnie polozyc…
Pa,pa i do nastepnej przygody!
Teraz już mniej jeżdzę, głównie do Turynu i Mediolanu, ale zdarzają się i dalsze delegacje. Już nie będę się rozpisywała na temat zaufania :-D, bo to blog o regionie, a nie o mnie. Co do nawigacji to poza GPS mam zawsze wydrukowaną trasę z google maps ;-), kto wie co się przyda.
Do następnej przygody! Byle pozytywnej :-).
to ja jeszcze dodam jeden punkt: nie wiem czy jest to „oczywista oczywistosc” dobry termos (ktory trzyma dluuugo! cieplo) patrz pkt1 🙂 . Ahhh i jeszcze jedno mi wpadlo do glowy: jesli wybieracie sie do Polski z Wloch przez tunel wczesniej niz 5-6 rano , a nie macie winietki : niestety wasze ryzyko, gdzyz wszystko pozamykane! w tunelu kase otwieraja kolo 5 (jesli mnie pamiec nie myli), a na stacji benzynowej od godz 6. Jesli sie myle to prosze poprawic mnie (od roku nie podrozowalam samochodem)
Tak Aniu, termos musi być! Ja mam zawsze ten z Ikei :-), trzyma mi prawie 20 godzin gorącą kawę, mogę polecić. Kasy w tunelu są otwarte 24 h na dobę także bilet przejazdu można zawsze kupić, w przeciwnym razie tunel nie byłby otwarty. Za to masz rację co do winiety na autostradę w Szwajcarii, która jest obowiązkowa. W Bazylei na autostradzie są dwa pasy na granicy: (z) mit vignette i (bez) ohne vignette, jeśli się jeszcze nie ma winietki na autostradę to wjeżdza się na pas ohne i tam miły pan sprzedaje o każdej porze dnia i nocy. Jadąc z Włoch, jesli wiemy, że przez Szwajcarię będziemy jechać nocą to rzeczywiście wszystko jest pozamykane i najlepiej zakupić winietę na stacji paliw w Saint-Rhemy-en-Bosses w Dolinie Aosty, gminie, w której leży tunel Grand San Bernardo. Lepiej nie jeździć po Szwajcarri bez winietki. Dziękuję Ci za te spostrzeżenia! Ja sama mam co roku winietę i jakoś nie pomyślałam o tym. Pozdrawiam.
Jechałam przez tunel niejednokrotnie. Jednak pewnego razu koleżanka namówiła mnie abyśmy ominęły tunel i pojechały obok. Nie wiem, prawdopodobnie z oszczędności. Że ja się dałam namówić!? To było zimą.. Ponoć koleżanka znała objazd. Najpierw musiałysmy sporo pokrążyć aby go znaleźć. W końcu się udało, znalazlyśmy. To była droga krzyżowa. Tylko księżyc oswietlał nam drogę. Dookoła bielusieńko, dróżka wąska na jedno auto, a my zasuwamy pod górę, zero barierek, jeden gorszy manewr i wylądowałybyśmy w przepaści 500m. Pewnie niekoniecznie prędko by nas ktoś znalazł, bo w końcu naszym oczom ukazała sie dawna granica..to co zobaczyłam: opuszczona drewniana budka dla celnika wielkosci metr na metr. Żywej duszy nie było. Nigdzie. Nawet przysłowiowego psa z kulawą nogą. Tylko mroźne serpentyny górskie. Brr.. Przyznam bylo dość niebezpiecznie. W końcu ukazały nam się normalne drogi. Uff Szwajcaria!! To przeżycie pamiętam do dziś, jednak nie warto ryzykować dla takich wrażeń
Koleżanka pewnie zrobiła to z oszczędności, bo przejazd tunelem to śrenio 30 euro w jedną stronę. Także nie mało. Z drugiej strony jeśli wybrała przełęcz, a była to już prawie zima lub zima, a przełęcz była nadal otwarta to pewnie taka, która na zimę nie zamyka, jak ta pomiędzy Szwajcarią, a Francją, o której pisałam Pawłowi: Forcloz. Oczywiście jeśli naprószy śniegu to żadna przełęcz nie jest ciekawa do przejechania, bo są serpentyny i dla kogoś kto jedzie po raz pierwszy taką trasą, do tego w kiepskich warunkach pogodowych, emocje są niesamowite. Nie wiem, którą przełęczą jechałyście, ale w moim regionie jedyna ze Szwajcarią (ta Grand San Bernardo) zamyka na okres zimowy (od października do czerwca). Ciekawe jak koleżanka to przeżyła :-), w sensie czy nie przeklinała wyboru? Dobrze, że wszystko dobrze się skończyło, pozostały emocje i wspomnienia! Pozdrawiam i witam na blogu :-).
witaj Aga:))
Obie podczas jazdy klęłyśmy wniebogłosy, że pojechałyśmy w tą drogą. Dodam jeszcze, że koleżanka w tamtym czasie była w ciąży. Przecież kobietom w ciąży się nie odmawia – sobie pomyślałam.. Nie pamiętam dokładnie jaki to był miesiąc (to było z 7-8 lat temu), napisałam, że zima sugerowana tym, że padał śnieg i wszędzie było go pełno, aż się dziwię, że nigdzie się nie zakopałyśmy. Po Twoim wpisie, coś mi się przypomniało, że to mogło być np. przed dzień zamknięcia przełęczy, bo koleżanka mówiła ,, jedźmy póki ta droga jest jeszcze nie zamknięta”. Masz racje, dobrze że wszystko dobrze się skończyło. Mi to się często takie akcje zdarzają, nie będę opowiadać, ale czasem to były akcje na krawędzi. Również pozdrawiam buziaki:)
A wiesz, że to rzeczywiście mogła być Wielka Przełęcz Świętego Bernarda w październiku, tuż przed zamknięciem! Czasami w październiku lubi sobie popadać śnieg i wtedy ta trasa jest nieciekawa ze względu na serpentyny i brak barierek po szwajcarskiej stronie! Dobrze, że dojechałyście szczęścliwie! Czasami czuwa nad nami jakaś wyższa siła czy jakoś tak ;-).
Podobno podróże pamięta się poprzez niespodziewane przygody. Dobrze, że Wasza podróż skończyła się szczęśliwie.
I nie wyobrażam sobie jak to jest, przekroczyć ledwo co granicę Włoch i być już w domu 😀 😛
Tę podróż na pewno będę trochę pamięać, głównie ku przestrodze. Niestety nie mogę napisać, więcej samochodem nie pojadę, bo ostanio stwierdzam, że bez sensu jest latać samolotem (Aosta-Mediolan samochodem, potem Mediolan-Berlin samolot i Berlin-Koszalin bus), mordęga. Co do granicy to Cię świetnie rozumiem 😀 . Pozdrawiam.
Agnieszko, dobrze, że podróż szczęśliwie się skończyła!
Ale bez przygód się nie obyło.
Co do filmiku z Aosty – macie pięknie! Mnie tak bardzo brakuje tej zimy śniegu…
Pozdrawiam Was serdecznie!
O.
Dziękuję O. Zima tak naprawdę dopiero się zaczęła, więc liczmy, że jednak śnieg się pojawi. Pozdrawiam!
Pingback: Co się nie wydarzyło w 2015 roku? | CiekawAOSTA
Pingback: Co się nie wydarzyło w 2015 roku? | CiekawAOSTA
Pingback: Co się nie wydarzyło w 2015 roku? | CiekawAOSTA
Pingback: Co się nie wydarzyło w 2015 roku? | CiekawAOSTA
Pingback: Co się nie wydarzyło w 2015 roku? | CiekawAOSTA
Też nie mam żadnych postanowień, zresztą życie trochę postanowiło za mnie i ten rok będzie znowu wyjątkowy. Ogólnie nie planuję, bo moje plany zawsze spalają na panewce, więc wolę się nie stresować, tylko iść na żywioł. Do Siego Roku, może zawitam w końcu do Krainy Ostu (znaczy Doliny Aosty) ;)?
U Ciebie szykuje się prawdziwa rewolucja, także masz rację, że idziesz na żywioł :-). Trzymam kciuki za żywioł i czekam na was w Krainie Ostu ;-).
oby zawsze takie zakończenia pisał los! u nas właśnie zaczęło padać 🙂 pozdrawiam 🙂
O tak, los niespodziewany, ale za to łaskawy :). Pozdrawiam.
2015 wygląda na calkiem udany rok zarówno w życiu osobistym jak i blogowym. Życzę Ci jeszcze więcej sukcesów w tym już nie tak całkiem Nowym Roku.
Dziękuję serdecznie. Blogowo zawsze mogłoby być lepiej, ale to wymaga czasu, a z tym jak zawsze u mnie krucho i coś mi się zdaje, że w tym roku lepiej nie będzie. Cieszę się tym co mam :-). Pozdrawiam.
Pani Agnieszko, jeszcze raz dziękuję za cenne wskazówki do naszej podróży. Napisanie z niej relacji do Pani bloga było wielką przyjemnością (ale też ogromnym wyzwaniem). Dzięki Pani poznałem blogowanie od kuchni i przyznaje, nie jest to łatwa praca. Ale ile radości sprawia wiedza „co tam w słychać w Aoście”. Życzę wytrwałości w 2016, uporządkowania sprawa trudnych, oczywiście, come sempre, po swojemu. Fantastyczne zdjęcie przy tablicy, dlaczego nie miałem takiej nauczycielki od języka włoskiego…
PS. w tym roku zimę odpuszczam w alpach, ale za rok na biegówki- koniecznie!
Panie Macieju, to ja dziękuję za zaufanie jakim mnie i mój blog obdarzyliście. Pana relacja z pobytu jest fantastyczna i jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas, a wiem, że trudno po powrocie z urlopu taki wygospodarować! Mam nadzieję, że w 2016 dam radę ze wszystkim, również tudnościami, a wiadomo, że w życiu każdego takich nie brakuje. Oj, powiem Panu, że nauczycielka ze mnie byłaby kiepska :-), na studiach specjalizację pedagogczną (studiowałam Politologię) ominęłam szerokim łukiem, na tyle siebie znam ;-). Pozdrawiam serdecznie i liczę, że za rok spotkamy się w moim regionie na biegówkach!
Agnieszko, wszystkiego dobrego! Niech ten rok będzie Twoim rokiem! 🙂
Ciepło pozdrawiam,
O.
Żeby się spełniło! Dziękuję O!
Zaciekawiłaś mnie tym historycznym karnawałem. Mam nadzieję, że podzielisz się wpisem jak najszybciej. I niech Ci się robi wszystko po Twojemu 😉
O karnawale możesz już czytać :-), jeśli klikniesz w niebieski link we wpisie: Historyczny karnawał w Dolinie Zimna to Cię przeniesie do wpisu z zeszłego roku. Muszę jeszcze tylko opisać Muzeum karnawału, rok czasu się do tego zabieram, w końcu mi się chyba uda :-D.
ups, czytanie ze zrozumieniem o północy nie jest moją najlepszą stroną 😀
Chwali Ci się, że czytasz o północy i piszesz komentarze :-*.
Aż się wierzyć nie chce, że w dzisiejszych czasach ma się jeszcze marzenia offline ;). Choć ja też mam jedno – Skyway! 🙂 Wszystkiego dobrego w 2016, Agnieszka, również w offlinie.
Dziękuję Jagoda. A co, offline też mi się zdarza żyć :-D, nie za często, ale jednak. Życzę Ci Skyway w 2016 roku i jesli tylko przyjedziesz to klepię wieczór na wspólną kolację.
Byłam przed świętami w torrefazione artigianale w Bolonii. Do teraz pamiętam ten aromat i smak, chciałabym tam wrócić jeszcze kiedyś…
Życzę Ci, abyś wróciła nie tylko do tej w Bolonii, ale i do wielu, wielu innych :-). Te smaki i aromaty są naprawdę warte grzechu! Pozdrawiam.
Aga jesteś cudowna! zawsze Cię podziwiałam, za tę chęć do nauki, nie poddawania się i nie pozostawania na tym co już wiesz i masz, wiesz? 🙂 moja przygoda z językiem włoskim była inna, ale coś jest w niej podobnego.. Już przed wyjazdem do Włoch, kupiłam swoje pierwsze rozmówki włoskie, poznawałam słówka typu: ,,jeść, pić, mama, tata”.. pojechałam do Włoch i z tego co się nauczyłam i z tego co mówili nie rozumiałam ,,un cavolo”. No to co zaczęłam robić, a zaczęłam oglądać bajki. Bajki bajki i jeszcze raz bajki. I najlepsza była ,,Dora exploratrice”. Do dziś dziękuję jej, że każde słówko powtarzała 3 razy. Ja pilnie notowałam, to co udało mi się wychwycić, spisywałam na kartce i powtarzałam, sprawdzałam w słowniku, nagrywałam, odtwarzałam, aż się nauczyłam. No ale dalej było źle, bo nie odważyłam się rozmawiać. Zapisałam się do biblioteki. Do Włoch przywiozłam ze sobą książkę ,,Wyznania Gejszy”. Pewnego dnia patrzę oho jest! ,,Memoria di una Geisha” moja ulubiona (w tamtym okresie) książka po włosku. Wypożyczyłam. Przeczytałam tomiszcze od deski do deski, jak nie wiedziałam jakiegoś słówka, zdania to zapisywałam ołówkiem w mojej polskiej książce. I tak się uczyłam, fiszki też przerobiłam, nie pamiętam może Ty mi podpowiedziałaś, że to fajny sposób? 🙂 Chodziłam też na kurs włoskiego dla stranierów, pierwsza moja maestra była mooolto esigente (wymagająca?), wręcz powiedziałabym że cativa dla nas. Zero uśmiechu, tylko wrogość i powaga, jak o coś pytała, to aż drżałam aby pytanie nie było skierowane do mnie. Nie zapomnę jej imienia: Rafaela. Ale to też dzięki niej coś się nauczyłam. Około 6 miesięcy zajęło mi aby piu’ o meno rozmawiać i rozumieć. We Włoszech byłam 2,5 roku, cośtam mi w główce zostało, wiadomo zapomina się, jak się nie używa języka, ale na pewno nie wszystko. Choć zdałam wcześniej maturę z angielskiego, gdy wróciłam do Polski zapisałam się na dodatkową maturę z włoskiego (poziom rozszerzony) i podstawową z języka francuskiego (bo też w międzyczasie próbowałam się uczyć). Teraz mogę się pochwalić: zdałam obie na przyzwoicie wysokim poziomie! Obecnie już nie uczę się włoskiego, prawdopodobnie z lenistwa lub braku potrzeby używania tego języka. Ale co powiem? kocham ten język i tęsknię za Włochami!
Zyj marzeniami,wspomienia zostaw na pozniej…Wy jak tam chcecie,ja podzwiam tą nauczycielke przy tablicy-;),oczu nie moge oderwac,poprostu zjawiskowa,suptelna,piekna,zadbana…coż powiedziec,bajkowy obraz zatopiony w górskim krysztale…młodosci!!,trwaj i nie przemijaj!!
Oj, aż się zarumieniłam :-D. Powtarzam jednak, że nauczycielka ze mnie żadna. Niestety nie umiem żyć marzeniami, jestem zbyt dużą realistką. Pozdrawiam serdecznie.
Aniu, dziękuję Ci za dobre słowo i za Twoją historię! Każdy z nas jakoś zaczynał z nauką języka. Najważniejsze to się zebrać, zabrać i wytrwać :-). Czy to będą filmy, książki, rozmowy czy pisanie słówek nie ma znaczneia, bo każdy ma swój sposób, a najważniejsze to iść do przodu. Szkoda, że odpuściłaś włoski, chociaż jestem pewna, że przyjeżdzając do Włoch dałabyś radę bez poblemu! Życzę Ci w 2016 roku podróży do Włoch i wielu rozmów po włosku 🙂 ! Pozdrawiam ciepło.
oh jakże bym chciała jeszcze Włochy odwiedzić:) mam nadzieję do zobaczenia :*
Też mam taką nadzieję :-). Pozdrawiam.
Pingback: Stolica regionu Aosta w jeden dzień. Co zwiedzić i gdzie zjeść. | CiekawAOSTA
Pingback: Stolica regionu Aosta w jeden dzień. Co zwiedzić i gdzie zjeść. | CiekawAOSTA
Pingback: Stolica regionu Aosta w jeden dzień. Co zwiedzić i gdzie zjeść. | CiekawAOSTA
Pingback: Stolica regionu Aosta w jeden dzień. Co zwiedzić i gdzie zjeść. | CiekawAOSTA
Pingback: Stolica regionu Aosta w jeden dzień. Co zwiedzić i gdzie zjeść. | CiekawAOSTA
Pingback: Stolica regionu Aosta w jeden dzień. Co zwiedzić i gdzie zjeść. | CiekawAOSTA
Pingback: Stolica regionu Aosta w jeden dzień. Co zwiedzić i gdzie zjeść. | CiekawAOSTA
Plac w Aoście macie świetny. Czuję się jakbym już tam była (wirtualnie :D) Mam nadzieję, że kiedyś tam zawitam osobiście 😉
Wirtualnie bywasz często, licze w końcu na prawdziwą wizytę i kawę 🙂 !
Idealny poradnik <3
Dziękuję, będę chyba coś tworzyć w tym temacie ;-).
Świetne informacje w pigułce. Kolejne miejsce, które muszę dopisać do włoskiej listy życzeń. Fajnie by było, gdyby udało się tam kiedyś zjawić.
A również talerz specjałów z tej osterii zachęca bardzo. Do tego kieliszek dobrego wina, albo i dwa… Ech, rozmarzyłem się… 🙂
Z zaciekawieniem przeczytałem też kilka innych, wcześniejszych tekstów, wciągają… 🙂
Dobry wieczór Marku :-). Dziękuję, że zajrzałeś i mam nadzieję, że zostaniesz. Cieszę się, że wpisy przypadły Ci do gustu. Oj tak, talerz wędlin i serów do tego wino i wspaniały wieczór zapewniony. Pozdrawiam :-).
O, na pewno będę się starał zaglądać, bo Alpy są wspaniałe, a tematy interesujące… Pozdrawiam również 🙂
Dziękuję Marku, będzie mi bardzo miło :-).
Wszystkie informacje zawarte w jednym poście, niczym kilkustronicowy poradnik 🙂
I narobiłaś mi wielkiej ochoty na seeeer <3
Mam nadzieję, że nie tylko na serrrrrr 😀 ! Cieszę się, że forma się podoba, musze pomyśleć o rozszerzeniu, a co! Pozdrawiam.
Włochy to taki trochę skomplikowany kraj… odpowiednie określenie do niego wg mnie to: „jak nie kombinujesz, to nie masz” Wielu próbuje utrzymać się na powierzchni bo są bardzo przywiązani do swoich korzeni ale potem już nie mają sił i… i zaczyna się ponowna migracja. A jako pierwsi migrują ci którzy mają lepsze perspektywy …
Mnie interesuje Twoja opinia. Przeczytam ją z wielką przyjemnością 🙂
Skomplikowany to mało powiedziane! Myślę, że w takiej sytuacji to na korzenie już nikt nie patrzy, przynajmniej nie młodzi. Będzie wpis o kryzysie, już mam nawet prospekt.
ja tez jestem ciekawa Twojej opinii,czy moje spostreznia pokrywaja sie chociaz troche z twoimi (krotszy staz zamieszkania w Aoscie mam, no i miejsce pracy „troche” inne)…
Napiszę, bo przez te 10 lat w Valle d’Aosta „trochę” się zmieniło i warto to przeanaliwować. Odzywa się we mnie politolożka, haha!
jesli moge to podam linka : https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1221473067881373&set=gm.451342731736718&type=3&theater 😀 😀 😀 z czym sie kojaza Wlochy…
Jak najbardziej adekwatne do rozmowy. Fotka niezła :-D.
Witaj Agnieszko, jade jutro do Pila na tydzień i mimo głównego celu – białego szaleństwa planuje wycieczkę do Aosta. Co w tym tygodniu należy zobaczyć ? Coś oprócz punktów z Twojego przewodnika ?Bo te napewno ?
Przejrzę imprezy lokalne, dodatkowo pomyślę nad innymi atrakcjami i dam znać wieczorem, w sensie napiszę dłuższy komentarz. A jakie są Twoje zainteresowania? Zbytki, lokale?
Ewo, w tym okresie w Aoście nie ma jakiś szczególnych wydarzeń. 30 i 31 stycznia są targi rękodzieła, ale to już poza waszym czasowym zasięgiem. Czy będziecie mieć samochód do dspozycji? Jesli tak, to mogę polecić coś poza samą Aostą (poleciłabym termy w Pré-Saint-Didier lub Saint-Vincent), ale z dojazdem transportem publicznym może być problem. Termy są wspaniałą odskocznią od stoków narciarskich i niesamowitym relaksem, chociaż oczywiście w styczniu i w pochmurny dzień są przepełnione i najczęściej trzeba zarezerwować. Jeśli chodzi o Aostę, a lubicie smakować potrawy to poza La Bottegaccia (tam pracuje najlepszy sommelier regionu Valle d’Aosta https://ciekawaosta.pl/dolina-aosty-oczami-jej-mieszkancow-5-gianluca-mistrz-sommelier-2015/ i będę wciąż powtarzała, że to miejsce jest świetne i konieczne na trasie w Aoście) to mogę polecić też enotekę In Bottiglieria http://www.inbottiglieria.it/ (na aperitivo). Można zrobić sobie rundkę ;-). Na kolację mogę dorzucić lokal Da Nando http://www.osterianando.com/ lub Trattoria degli Artisti http://www.trattoriadegliartisti.it/ (wszystko lokale, które polecam mają świetną opinię wśród mieszkańców VdA i serwują typowe dania lokalne). Koniecznie spróbujcie polenty concia, tutaj pisałam o tym przysmaku: https://ciekawaosta.pl/polenta-concia-czyli-wloski-przysmak-z-serem/. Proszę pisać jeśli masz jeszcze jakieś pytania, chętnie odpowiem. Jeśli z Pila uda się podesłać jakieś słoneczne zdjęcia to będę zobowiązana :-), czytelnicy również. Pozdrawiam serdecznie i życzę wspaniałego białego tygodnia (settimana bianca)!
Pingback: Biegówkami po Alpach. Flassin – Valle del Gran San Bernardo | CiekawAOSTA
cóż tu można skomentować? No po prostu pięknie, i tak blisko domu. Nam zostają Jakuszyce: w sobotę rano. Zapraszam wszystkich na trasę. Nie są to alpy, ale można też tam spędzić chwilę niezapomniane.
O Jakuszycach słyszałam same dobre opinie, trasy są ponoć świetnie przygotowane i to w dodatku 100 km, także trzeba się tylko cieszyć, że jest możliwość jazdy! Ma jak dobrze pójdzie to w ten weekend idziemy na narty do innego ośrodka i też dwa słowa napiszę :-).
Pięknie
🙂 jak się nie zgodzić!
Tylko pozazdrościć takiego miejsca.
A tam zazdrościć, organizować się i w góry jechać :-).
Na ,,K,, na k,to pisz o szeroko pojętej kulturze.Agnieszka…o kryzysie nie pisz,to działa depresyjnie…ja czekam na jakiś artykuł o ludziach sztuki,nie ma tam jakiegoś lutnika,malarza?…na czym pracują,materiał,prace,pomysły,ich warsztat pracy i marzenia…
kryzysy,problemy były,są i będą,od tego nie uciekniemy…
Mariusz…ten co marznie gdzieś na wsi w mazowieckim -:)
Mam takiego lokalnego artystę, o którym chętnie napiszę, albo i więcej ich w sumie, bo już za 10 dni rozpoczynają się największe targi rękodzieła Fiera di Sant’Orso w Aoście, ponad 1000 wystawców z regionu i ponad 100.000 zwiedzających. Mogę zrobić mały przegląd lokalnych artytów, którzy pracują w drewnie czy kamieniu i tworzą prawdziwe CUDA. Dziękuję za inspirację :-). A o kryzysie i karnawale i tak napiszę ;-p, w końcu o kryzysie nie musi być wcale na smutno. Pozdrawiam i podsyłam trochę ciepłego alpejskiego słońca.
No to doszło do porozumienia…-:),ach byłbym w swoim żywiole,to musi być niesamowite przeżycie,taka moc cudów,może kiedyś…te cuda z drewna szczególnie by mnie zainteresowały,ciągle dokupuję narzędzia,mam nadzieję w tym roku zacząć tworzyć pierwszy instrument-skrzypce.
Aga,jedziesz na podium,życzę powtórki…!!!
Pamiętam o Twoich planach odnośnie skrzypiec! Mam nadzieję, że plany się zrealizują, trzymam kciuki! O drewnie na pewno napiszę i o artystach również :-), w końcu zbliżają się targi rękodzieła i takiej okazji nie przepuszczę. Dzieła artystów z regionu to prawdziwe perełki i będzie o czym opowiadać.
Widać, że weekend był udany. A co do wpisu to może być o kryzysowym karnawale 😀
Może być o tym jak w kryzysie wygląda karnawał :-D, zobaczę co wymyślę.
Pingback: Najlepsze pamiątki z Londynu | Angielska Herbata
Byłam w tym miejscu kilka lat temu i marzyłam, by znów wrócić. W tym roku się uda 🙂 A Twoje zdjęcia zwiększają moją niecierpliwość 🙂 Myślałam o noclegu w tym miejscu, ale otwierając podlinkowana stronę schroniska znajduję tylko pokoje 3 osobowe. Nigdzie wspomnianych przez Ciebie kilkuosobowych.
Myślę, że warto może napisać do nich i się zapytać o nocleg. Mam maila, bo już miałam okazję do nich pisać, to i teraz mogę się wypytać dokładnie i napiszę :-). Pozdrawiam.
Pingback: Muzeum karnawału w Allein | CiekawAOSTA
Bardzo przydatna wiadomość o Muzeum. Bardzo często zdarza mi się tak, że zastaję zamknięte drzwi. Fakt, wina jest i po mojej stronie bo nim wyruszy się w drogę to powinno się przygotować ale nie zawsze da się tak… Szczególnie, gdy robisz spontaniczny wypad
Przy spontanicznych wypadach to niestety czasami tak może być, że nie wszystko będzie otwarte, szczególnie w takich miejscach, gdzieś zagubionych na wsi i u mnie i u Ciebie :-). Za to pozostaje przyjemność przygody i odkrywania. I co tu wybrać?
Pingback: Mont Blanc z bliska dzięki projektowi Google Street View | CiekawAOSTA
Bardzo ciekawe
Dzięki, też mi się zdawało, że to dosyć ciekawe, również dla nie alpinistów, a może właśnie głównie dla nie alpinistów :-).
To już kąsek dla specjalistów 🙂
I taki mi się zdarzy ;-).
Pingback: Niemieckie bajki - Piaskowy Dziadek - W 80 blogów dookoła świata: - Językowy Precel
Pingback: Saint-Nicolas w zimowej odsłonie - dzień na biegówkach | CiekawAOSTA
Pingback: Saint-Nicolas w zimowej odsłonie - dzień na biegówkach | CiekawAOSTA
Jejku, właśnie dopisuje to miejsce do listy moich marzeń! Cudowne robisz zdjęcia 🙂
Valle d’Aosta leży w Europie, jest całkiem dostępna, także marzenie na pewno prędzej czy później da się zrealizować 🙂 . Dziękuję za komplement odnośnie zdjęć. Nadal się uczę.
Odnośnie Włoch: ostatnio rozmawiałam z istotką, która wmawiała mi, że Włosi w ogóle nie suszą ubrań w domach, tylko na balkonach, a jeśli pada, to przykrywają całe pranie folią i czekają na słońce… Czy to prawda?
Piękny i ciekawy blog. A taki poradnik jak szukać nowych miejsc byłby dobrym pomocnikiem 😉
Pozdrawiam 🙂
Zacznę od podziękowania za komplementy. Zawsze mnie bardzo cieszy, kiedy ktoś kto jest u mnie po raz pierwszy pisze, że jest pięknie i ciekawie :-). Dziękuję. Odnośnie tej folii to przynam się szczerze, że nie wiem. W sensie, wiem, że coś podobnego można zakupić, ale ja osobiście u nikogo nie widziałam w użyciu. Może w dużych miastach niektórzy praktykują, ale w moim wiejskim-alpejskim regionie to nie ma mowy :-). Moje pranie najczęściej suszy się na sznurku, na zewnątrz, również zimą (dziś np. też powiesiłam 😀 ), jak pada to najczęściej nie piorę.
Cudnie tam! Ale Ci zazdroszczę (tak pozytywnie! :))
Piękne zdjęcia!
O.
Dziękuję O, przyznaję, że Saint-Nicolas zimą odkryłam w tym roku i mnie zauroczyło. Również trasa prowadząca do wioski. Pozdrawiam.
Rewelacyjnie Agnieszka…dobry kierunek,co do zdjęć to faktycznie nie jest łatwo…silne światło,a z drugiej strony genialne światło!
Ja np.lubie eksperymentowac,żeby czasem zrobic dobrą technicznie a zarazem ciekawą perspektywę robię i kikadziesiąt zdjec,po czym udaje wybrac sie ze dwa…lubie grę świateł,refleksy,ale zawsze robie mase ujec,niestety jedno dwa ujecia danego tematu nie daje wynikow.Zawsze podchodzę seryjnie z roznych perspektyw,pożniej wybieram…
Aktywny wypoczynek z mozliwoscia utrwalenia takich widokow,to raj dla duszy…ogromna satysfakcja i nieżwykle chwile utrwalone,ktore juz nigdy nie wrocą…
Najlepszego,jak zawsze Mariusz.
Dziękuję Mariusz. Ja też robię sporo zdjęć i potem wybieram kilka najlepszych. Tak naprawdę to chyba moje umiejętności fotograficzne się polepszyły, bo oglądając zdjęcia z początków blogowania myślę sobie „Jak mi się to mogło podobać” 😀 . W Saint-Nicolas zrobiłam sporo zdjęć (ale bez przesady), pojechałam tam głównie pojeździć, jeszcze potrafię żyć, nie tylko blogować, chociaż przyznaję, że trudno mi rozstawać się z aparatem ;-). Pozdrawiam ciepło!
Miejsce jest wspaniałe, a zdjęcia piękne. Szczególnie podoba mi się to spojrzenie na dolinę z trasy Strada dei Salassi – świetnie skadrowane, znakomite światło! Jestem wprawdzie również tylko amatorem, ale zgadzam się, że Twoje obecne fotografie są znacznie lepsze niż te z początków bloga. Nie jest bowiem prawdą, że w takich miejscach „zdjęcia robią się same”. Trzeba odpowiednio dobrać kadr, zwrócić uwagę skąd pada światło, a robienie zdjęć w pełnym słońcu i w otoczeniu śniegu nie jest wcale takie proste. Niektórzy robią wiele zdjęć i wybierają te, które wydają się najlepsze. Ja natomiast mam taki sposób, że próbuję starannie dobrać kadr, wychodząc z założenia, że po co potem tracić czas na kasowanie zdjęć 😉 Czasem wystarczy zrobić kilka kroków i już jest zupełnie inna, lepsza perspektywa 🙂
Wracając natomiast do treści Twojego wpisu – niestety nie miałem nigdy okazji jeździć na biegówkach, natomiast podczas mojego jedynego (jak dotychczas) zimowego pobytu we Włoszech – 2 lata temu w Andalo (Trentino) kolega namówił mnie na spacery na rakietach śnieżnych i całkiem spodobała mi się ta forma wędrowania ( o podziwianiu z tej perspektywy widoków na Dolomity Brenta nie wspominając). Oczywiście nie były, to jakieś wyczyny, bo ze sportem jestem trochę na bakier, ale po prostu fajne i zdrowe spędzenie czasu.
Niestety teraz rakiety leżą w szafie, bo jakoś nie mam okazji wyjechać na ferie. Z zaciekawieniem czakam więc również na Twój kolejny wpis z wyprawy na rakietach… Pozdrawiam 🙂
Dziękuję Marek, powiem Ci, że to zdjęcie ze Strada dei Salassi to był taki „złoty strzał” 😀 . Jechałam samochodem, zobaczyłam TEN widok i od razu się zatrzymałam i zrobiłam zdjęcie. Blogowanie nauczyło mnie bycia bardziej uważną, kiedyś bym przejechała i NIC, teraz mam jakiś taki wyostrzony wzrok na piękno i na wszystko to co mnie otacza. Jazda na biegówkach jest naprawdę fajna, chociaż przyznaję, że musze się jeszcze podszkolić, moja córka ciągle mi powtarza, że jeździ lepiej ode mnie ma (ma niecałe 5 lat), ale to nie jest trudne, jako dzieco szybko się uczy i nie ma w sobie strachu przed wywotką, czego nie mozna powiedzieć o mnie. Spacer na rakietkach śnieżnych to jest jedno z najpiękniejszych doświadczeń w górach zimą i polecam je naprawdę wszystkim :-), sam widzisz jak dobrze pamiętasz! Nasza wyprawa na rakietki musi poczekać, aż spadnie trochę śniegu, w niedzielę na wysokości 1200 m n.p.m. padał deszcz, nigdy nie widziałam deszczu w styczniu! Ponoć śnieg ma spaść w środę, jeśli prognoza się sprawdzi to czwartkowy wieczór na rakietkach jest mój :-). Pozdrawiam!
Żaluję, że nie potrafię jeździć na nartach i takie widoki i miejsca mnie omijają! Może kiedyś nadrobię, a na razie się cieszę, że chociaż moje oko dzięki Tobie może poczuć tę magię zimowych gór <3
Sylwia, wszystko przed Tobą :-), jak Fili podrośnie to zawsze możesz z nim zacząć, ja właśnie powróciłam do biegówek dzięki córce 😉 . Cieszę się, że udaje mi się tutaj przekazać odrobinę magii gór. Uściski.
Genialny i pożyteczny wpis. Widać w nim pasję 🙂
Dziękuję. Starałam się, dosyć długo się pisał ten wpis, ale jestem bardzo z niego zadowolona i cieszę się, że widać w nim pasję :-).
Iść przed siebie to chyba najlepszy mój sposób na poznanie Włoch. Tym właśnie sposobem mieliśmy z mężem całodzienny niesamowity spacer po okolicach Bolzano. To nic, że w tzw. międzyczasie się zgubiliśmy i gdy zaczęło się zmierzchać musieliśmy złapać stopa bo ostatni autobus odjechał przed 5 minutami a Bolzano widzieliśmy tylko w oddali 😉 Świetna przygoda, którą wspominamy do tej pory 🙂
Jak była droga to było dobrze :-), mi też się zdarza zabierać autostopowiczów czy to mieszkańców, którym uciekł autobus, czy też turystów, którzy przemierzają Via Francigena idąc przed siebie. Tm ostatnim zazdroszczę przygody :-D. Pozdrawiam!
Przepieknie!Biegowki to moj ulubiony sport: polaczenie zdrowego ruchu i przepieknych widokow. Choc musze przyznac, ze zdziwilo mnie, ze trzeba placic za trasy na biegowki. U mnie (Bawaria) wszystko jest zupelnie za darmo, tereny rownie piekne i imponujace. Pozdrawiam serdecznie
U mnie też niektóre trasy biegowe są darmowe, ale jednak w ośrodkach narciarstwa biegowego, gdzie tych km trochę jest, są płatne. Niedużo, ale jednak. Są darmowe dla mieszkańców danej gminy, to już coś. Przygotowanie trochę kosztuje i niestety nie da się mieć wszystkiego gratis. Od jakiegoś czasu we Włoszech płaci się za usługi, które kiedyś były bezpłatne lub za symboliczną kwotę. Era kryzysu ;-). A w Bawarii chętnie bym pojeździła! Widoki też pewnie są warte grzechu.
Bardzo przydatny wpis! Dodaje go do ulubionych i mam nadzieje, ze już wkrótce będę miała szanse z niego skorzystać 🙂
Życzę Ci tego z całego serca! Pozdrawiam.
Achh chciałabym odkryć całe Włochy, iść przed siebie, czuć i je próbować z każdym krokiem 🙂 Dzięki za taki motywujący i inspirujący wpis!
Proszę, cieszę się, że inspiruję i motywuję. Oby się spełniło! Oby te Włochy odkryły się przed Tobą 🙂 , tego Ci życzę!
Dobre. Ja sporo informacji o Italii czepię z netu, ostatnio także z wpisów na fb naszych blogerek ( CAosta, Italia – jaka lubisz, Italia poza szlakiem, Italia by Natalia ) które później rozszerzam przy pomocy wujka google, który sporo wie :). Ponieważ jestem miłośnikiem gór a w szczególności Alp, mój letni wyjazd zaplanowałem tak, by zamieszkać w pięknym miejscu nad wodą (latem woda się przyda) z widokiem na Alpy właśnie, a jednocześnie żebym mógł w czasie do 2-3 godzin dojechać samochodem w interesujące mnie alpejskie miejsca ( Courmayeur, Aosta, Zermatt, lodowiec Aletch, Cervinia z opcją letnich zjazdów na nartach ). Już łatwo się domyśleć, że mój wybór padł na Lago Maggiore, promowane przez autorkę bloga Italia – jaka lubisz. Wcześniej jeszcze na studiach słyszałem o jeziorze Como, że to alpejska perełka, ale z jego brzegów jest dużo dalej do opisanych wcześniej celów. Teraz czekam by kurs euro w Polsce wrócił do normy. Pozdrawiam.
Pawle, jestem pewna, że nad Lago Maggiore spodoba Ci się :-). Dziś właśnie wróciłam, a byłam po raz kolejny i uważam, że warto naprawdę odwiedzić to miejsce. Z miejsca, w którym wybrałeś nocleg masz jakieś 3 h do Cervinii i Courmayeur i jeszcze mniej do Aosty. W wakacje nie powinno być szczególnych tłoków na autostradzie, także to będą na pewno bardzo ciekawe wakacje, szczególnie, że w dwóch regionach! Logistyka u Ciebie działa na medal 🙂 ! Pozdrawiam.
Dzięki za wspomnienie o mojej grupie :)) Należą do niej fantastyczne osoby zakochane we Włoszech, z ogromnym bagażem podróżniczych doświadczeń ale i te, którym włoska podróż dopiero się marzy, inspirujemy się i się dzieje 🙂
Twój artykuł to genialny zbiór pomysłów, z wielu korzystam, ale i wyszukałam coś dla siebie, coś nowego i to w tej branży jest najmilszym zaskoczeniem!
Aniu, jak mogłabym nie wspomnieć o Twojej grupie pisząc o miejscach, które inspirują? Sama jestem w Twojej grupie i widzę jak zaangażowani italofilowie do niej należą 🙂 . Dziękuję za komplement odnośnie artykułu. Jeśli udało mi się zainspirować i zaskoczyć nowym pomysłem na zwiedznie pilotkę włoskich wycieczke to chyba wykonałam dobrą robotę 🙂 . Pozdrawiam Cię serdecznie.
Ja nie mam sposobów na odkrywanie Włoch, bo jeszcze nigdy nie odkrywałem. Choć bardzo chciałbym zostać zmuszonym do wymyślenia kilku sposobów :D. Interesujące zestawienie – a podpunkt 1. to jakby kopia moich własnych przemyśleń. 😉 Kilka razy poszukując materiału do artykułów itp. zapuszczałem się na włoskie portale turystyczne i zazwyczaj byłem z nich zadowolony :).
Życzę, abyś jak najszybciej wypróbował moje pomysły na odkrywnie Włoch, a podczas podróży odkrył nowe sposoby i podzielił się nimi z nami! 🙂 . Potwierdzam, że regionalne portale turystyki są warte uwagi. Czasami nie powalają designem, ale no wszystkiego mieć nie można 😉 .
I kolejny sposób – wkręcić się we włoską rodzinę: pokaże okolicę, da posmakować włoską kuchnię i zaskamować w lokalnych zwyczajach. 😉 Sprawdzone!
(jak zwykle) Świetny wpis, Agnieszka! 🙂 Choć pro loco kojarzy mi się ze starszymi panami, którzy gaworzą sobie przy kawie i o turystyce do końca nie mają wyrobionego zdania. 😉
Wkręcenie się we włoską rodzinę, może być skutkiem ubocznym początkowej chęci odkrycia Włoch 😀 , nie odpowiadam za efekty uboczne, chociaż na pewno lepiej Włoch poznać się nie da! Dziękuję za komplement Jagoda! A co do Pro Loco to piszę na podstawie swoich doświadczeń, może dlatego, że to Pro Loco, które dobrze znam ma w swoim składzie wielu młodych wiekiem i duchem wolontariuszy. Organizują naprawdę świetne imprezy (na ich stronie jest mnóstwo zdjęć z tych imprez): biegi, festyny, ryneczki, imprezę Patrona, przedstawienia teatralne, prezentacje na zamku. Widać ich zaangażowanie i zapewniam, że wiedzą o turystyce naprawdę sporo. Ale… myslę, że masz trochę racji, to zależy od ludzi, od gminy i od chęci 🙂 , chyba jak wszędzie gdzie mowa o grupie, wolontariacie i wspólnej organizacji czegokolwiek.
Nie jestem wielką fanką risotta, ale dla takiego sera dałabym się namówić na spróbowanie 🙂
Szczególnie jakbym to ja przygotowała 😀 .
A to na pewno 😀
Fajnie ten ser wygląda, aż bym miała ochotę spróbować :), bardzo dawno nie robiłam risotto muszę znowu spróbować 🙂
Wygląda i samkuję :-). Cieszę się, że zainspirowałam Cię do powortu do risotto. Danie jest proste i smaczne.
Pingback: Aosta - Rzym Alp | CiekawAOSTA
Przepis przyjemny i historia też 🙂 zwatpilam gdy przeczytałam rok wynalezienia! 🙂
A dlaczego zwiątpiłaś? Że w sumie niedawno wynaleziony?
Pingback: Valsavarenche w Parku Narodowym Gran Paradiso: narty i koziorożec! | CiekawAOSTA
Niezmiennie zazdroszczę Ci tych widoków, choć góry nigdy nie były moją pasją. Oglądając Twoje zdjęcia czuje jednak, że chciałabym choć raz się w Alpy wybrać. A koziorożec – wow!
Wiem, że to nie zabrzmi dobrze, ale…. również dla mnie góry nie były nigdy moją pasją i nigdy bym nie sądziła, że zamieszkam kiedyś w Alpach. W Polsce mieszkałam nad morzem i to chyba wszystko tłumaczy 😀 . Teraz doceniam piękno miejsca, w którym mieszkam i chociaż góry nie stały się moją życiową pasją to bardzo, bardzo je lubię i cieszę się, że mieszkam wśród koziorożców, a nie wśród wieżowców 😉 .
Pięknie!! Tęsknię za górami bardzo…
Pozostaje zorganizować podróż :-). Pozdrawiam.
Ale się wzruszyłem. Dolina latem zrobiła na nas piorunujące wrażenie, zimą jeszcze bardziej zyskuje. Ale koziorożca nie spotkaliśmy… Trasy biegowe muszą być tam nieziemskie. Pamiętam te przestrzenie i widoki. Dzikość tak rzadko spotykana w europie. Pani Agnieszko wielkie postępy robi Pani na biegówkach. I strój coraz bardziej profesjonalny (obcisłe musi być, tylko ta góra jeszcze zbyt swobodna). Czekam na dalsze relacje. To mnie jeszcze bardziej zmusi do wyjazdu za rok. Tymczasem za dwa dni będziemy w Zakopanem, ale tam mało śniegu na biegówki… A na kolacje u nas polenta z gorgonzolą (a propos ostatniego przepisu).
Trasy są rzeczywiście fajne. Tak, Valsavarenche to prawdziwa dzika natura, latem może widać to jeszcze bardziej, chociaż pewnie trudniej spotkać koziorożca, bo uciekają wyżej. W sobotę było trochę zimno i założyłam kurtkę narciarską ze zjazdówek, przyznaję, że nie było mi najwygodniej. Życzę Wam udanego pobytu w Zakopanem, relaksu i wspaniałej pogody. Kolacja mam nadzieję, że smakowała :-). Pozdrawiam i dziękuję, że Pan zagląda.
Widzę, że rozkręcasz się. I wygląda na to, że na wiosnę chyba będziesz protestować, by zima nie kończyła się 😀
A wiesz, że masz rację, liczę na jeszcze kilka wypadów na biegówki i w końcu rakietki z mężem wieczorną porą :-). W marcu to nie wiem gdzie pojadę szukać śniegu. Chyba pod Matterhorn albo Mont Blanc 🙂 .
Pingback: Karnawał we Włoszech i w Dolinie Aosty – część 1 | CiekawAOSTA
Pingback: Muzeum karnawału w Allein | CiekawAOSTA
Pingback: Muzeum karnawału w Allein | CiekawAOSTA
Pięknie tam! 🙂
Pięknie :-).
Powiem szczerze, że nie przepadam za zimą, ale dla takich widoków mogłabym i mrozy znieść 😀
Nie ty jedna 😀 . Taką zimę to i ja lubię ;-).
Przepiękne widoki! Musimy w końcu wybrać się w Alpy właśnie na biegówki!
biegówki nie są może najbardziej popularne wśród turystów, ale takiego relaksu życzę każdemu na urlopie 🙂 .
Kocham góry i górskie widoki. Zdjęcia powalają z nóg a ten koziorożec…. aż mi ciarki przeszły a Ty jeszcze mogłaś podziwiać go z tak bliska, tylko pozazdrościć.
Sama byłam zaskoczona spotkaniem! Trochę nieoczekiwanym, ale jakże przyjemnym. Dziękuję za komplement odnośnie zdjęć, cały czas się uczę 🙂 .
Nominowaliśmy CB do liebster blog award (szczegóły na moim blogu) super masz tego bloga!!!! http://jagodaladzinska.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html?m=1
Dziękuję i za komplement, i za nominację. Jak tylko uda mi się odpowiedzieć na pytania to dam znać :-). Pozdrawiam.
Pingback: Karnawał we Włoszech i w Dolinie Aosty – część 1 | CiekawAOSTA
Ewolucja, to najzwyklejszy proces każdego człowieka. Bez niej nie byłoby rozwoju, i tego ci życzę właśnie w blogowaniu. Bloger, to taki człek, który pisze o doświadczeniach swoich i w tej dziedzinie jesteś wiarygodna. Wszystko testujesz na sobie i nie będę ukrywać, że czasami z chęcią poczytałabym o twoich odczuciach, o twoich spostrzeżeniach i emocjach przeżywania Alp. Bo takie wpisy możesz tylko ty popełnić. Masz na nie wyłączność, bo mieszkasz tam i doświadczasz. Inni mogą tylko sobie takie teksty powielać ale wtedy to już chyba blogowaniem trudno to nazwać. ?
Dziękuję Aneta :-), u mnie ewolucja idzie powoli, z braku czasu głównie, doba ma tylko 24 h, a ja mam czas na blogowanie powiedzmy 1 h dziennie i to najczęściej po 22 :-D. Zobaczymy gdzie mnie ta ewolucja zaprowadzi!
Czekam niecierpliwie na rozwój wydarzeń. Zdjęcia bardzo ładne i chyba dobrze oddają urok Aosty.
Dziękuję! Zdjęcja jak najbardziej oddają urok doliny :-).
Czekam i ja 🙂 Ale już wiem, że na pewno jest to świetny pomysł Agnieszko. Ty masz przecież zawsze wspaniałe pomysły 🙂
O.
Dziękuję za wiarę we mnie :-), pomysł to raczej nic nowego w blogowym świecie, na pewno nie tak ciekawy jak Tilda-Obieżyświatka 😉 , pozdrawiam O.
Podziwiam Cię za przygotowanie! Ja zaczęłam z marszu… i wciąz mi tego zorganizowania w blogowaniu brakuje. Przez kolejny początek przebrniesz bardzo dobrze! 3mam mocno kciuki! Ciekawa jestem bardzo co tam kombinujesz hihihi 🙂 na pewno wyjdzie REWELACYJNIE!
Przygotowanie to było tylko na początku 😀 , teraz idę na żywioł i niestety trudno moje blogowanie nazwać zorganizowanym. Nie mam żadnego kalendarza wpisów, nie planuję postów na google plus i fb, tutaj też wychodzi mi najczęściej spontanicznie. Jedynie zaczęłam grupować sobie zdjęcia, bo z tym zawsze jest najwięcej roboty. Dziękuję za kciuki i idę kombinować :-), hehe. Pozdrawiam.
Nie ma to jak takie wiadomości. One potwierdzają, że robisz kawał dobrej roboty. Ciekawe co szykujesz. Zdjęcia pani Anny sa cudne i one wraz z Twoimi wpisami zachęcą przyszłych turystów do odwiedzin Aosty.
Dziękuję Dorota i pozdrawiam :-).
Z dużą przyjemnością i zaciekawieniem czytam kolejne wpisy. A ponieważ czytelnikiem Twojego bloga zostałem dopiero niedawno, w miarę czasu sięgam również do starszych tekstów. Nowy początek? Brzmi dość tajemniczo… 😉
Zdjęcia Pani Anny bardzo ładne. Wręcz trudno uwierzyć, że od błękitu nieba śnieg może być aż tak tak niebieski 🙂 Ale tak jest – pogoda cudowna, widoki wspaniałe… Pozdrawiam!
Cieszę się, że zyskałam nowego czytelnika, w dodatku ciekawego moich dawnych wpisów i zostawiającego komentarze. Skarb, nie czytelnik 🙂 . Przyznaję, że Pani Anna trafiła w pogodę, takie niebo może nie jest rzadkością w Valle d’Aosta, ale podczas urlopu wiadomo jak może być 😉 . Dziś goniłam za balonami i we wtorek pewnie o tym właśnie pojawi się wpis, niebo było cudowne, chociaż niestety Aosta cała w chmurach. Za to wyżej przepięknie! Pozdrawiam i słonecznego weekendu życzę.
Nie mam pojęcia, czemu umknął mi ten wpis, wiec gratuluję Ci dopiero dziś :)) Coraz bardziej mi się u Ciebie podoba, czuć tu Twoją pracę, ale i dużo serca! Rozumiem tę wieczorną pracę aż za bardzo. I życzę Ci, żeby ten mały projekt Ci się udał (jeśli jeszcze go nie zrealizowałas). Usciski!
Pingback: W pogoni za balonami i marzeniami | CiekawAOSTA
Cudownie!
Teraz mi się zamarzył lot balonem nad Alpami… 🙂
Mi też! Mam niby na wyciągnięcie ręki, a nigdy nie leciałam. Sprawdza się, że najgorzej to te najbliższe atrakcje zwiedzać.
Balony balonami ale ten widok „nad chmurami” które przykryły miasto z tej perspektywy którą pokazałaś. Aż głośno powiedziałam WOW dobrze że nikogo w domu nie było bo by pomyśleli że gadam do komputera. Coś niesamowitego… 🙂
Efekt inwersji robi wrażenie, szczególnie jak się porówna do normalnego dnia, kiedy to widać dolinę 🙂 . Ja osobiście go uwielbiam i po tylu latach nadal mnie zauracza, sprawiając, że wyskakuje z domu niemalże w piżamie, żeby sfotografować 😀 .
Kiedyś muszę takie wielkie skupiska balonów zobaczyć:) Ale zapewniam, zielony balon na ciemnym niebie nad zamkiem w Trokach też wygląda na zdjęciach dobrze 😉
Nigdy nie widziałam zamku w Trokach, ale domyślam się, że jak każdy zamek jest czarujący! A balony jak najbardziej dodają uroku. Każdemu miejscu!
Ten śnieg, te domki, te balony. Jak ilustracja z książki dla dzieci. Magicznie. Bajkowo.
Dziękuję, jest rzeczywiście pięknie 🙂 . Pozdrawiam.
Ale pięknie! Nie ciągnie mnie co prawda do lotów balonem (do żadnych innych zresztą też nie), ale widoki robią wrażenie. Uwielbiam góry o wiele bardziej niż morze :).
A ja tam lubię latać i wolę morze niż góry, to co zamienimy się 😉 ?
Czy możesz dać linka do tej mapki, bo tu nie powiększ się 🙂 Pozdrawiam
Coraz ładniejsze zdjęcia, fajnie 🙂
Dziękuję Paweł. To dopiero będzie jak polecę w końcu tym balonem 😀 .
http://www.lovevda.it/ … ?
Bardzo ciekawe. Super widoki i taka sama jakość filmów.
czy coś wiadomo na temat tego projektu?
Stoi w miejscu. W sensie, wykonano studia techniczne odnośnie rozwiązań, referendum w miejscowościach bezpośrednio dotkniętch projektem i tyle. Do realizacji projektu przydałoby się jakieś 100 mln euro. To chyba najbardziej blokuje dalsze losy inwestycji. Obiecuję pisac na bieżąco co i jak, jesli tylko pojawią się jakieś nowe ciekawostki. Pozdrawiam.
Patrzę i patrzę, i zastanawiam się, czy ja bym wsiadła do takiego… 😀
Ha a mówiłas że nie umiesz rysować! Aty aty!
Bo nie umiem ;-), ja tylko kolorowałam 😀 .
Uaaaa!!…Agnieszka;-),rewelacyjne,piękne,niemalże bajkowe foty!,chyba nas tylko podpuszczałaś wcześniej…teraz pokazałaś warsztat miszczu;-))
Gratuluję i oby takich fotorelacji więcej!
Jak zawsze Mariusz
Dziękuję bardzo. Miło czytać takie komentarze 🙂 . Nie jest trudno robić tutaj piękne zdjęcia, zasługa w tym moja nie za duża.
Balony nad wyludnioną Aostą wydają się być niemal nierealne, wygląda to niezwykle… No i oczywiście widoki z Trasy Salassi – zdjęcia piękne, zwłaszcza to ponad chmurami zakrywającymi Aostę. Zapewne można by było co chwilę zatrzymywać się w różnych punktach i obserwować widoki z wielu perspektyw 🙂
Tak na marginesie – przy okazji trafiłem na oficjalną stronę Valle d’Aosta i wyczytałem, że w ten weekend w kurorcie La Thuile będzie miał miejsce wielki powrót Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim do Doliny Aosty. Od piątku do niedzieli będą się tam odbywać zawody Pucharu Świata pań w zjeździe i supergigancie. A więc dzieje się w Dolinie Aosty… 🙂
O 9 rano w sobotę, w pochmurny i lutowy dzień Aosta jest najczęściej wyludniona 🙂 , ale to dobrze dla moich zdjęć! Tak właśnie planowałam, biec za balonami i sfotografować z różnych miejsc, tylko to szare niebo mi trochę popsuło plany.
I rzeczywiście w La Thuile w ten weekend odbędzie się Puchar Świata 🙂 , dodatkowo w szwajcarskiej miejscowości Crans Montana anulowano zawody z powodu zbyt dużej ilości śniegu i w La Thuile odbędzie się dodatkowy zjazd! Dzieje się w Valle d’Aosta, dzieje :-)! Pozdrawiam.
Aż żal, żeby był zamknięty. Jeśli może być choć kilka razy w roku otwarty to niech ten czas zostanie wykorzystany maksymalnie! Szczególnie, że jest co podziwiać. Miejsce piękne.
Magdo, przyznam szczerze, że nie wiem dokadnie co planują, ale wiosną i latem na pewno jakieś imprezy będą i również liczę, że te dni wykorzystają maksymlnie!
Fajny post. W ogóle bardzo sympatyczny blog, pokazujący region z bardzo szerokiej perspektywy – i to, co oficjalne i to, co mniej. Aż zaczynam żałować, że nie jestem typem podróżnika 🙂
W pierwszej chwili miałam wrażenie, że wpisy są bardzo krótkie, ale to oczywiście moje przeoczenie linka „czytaj dalej”.
🙂
Dziękuję, cieszę się, że mój blog przypadł Ci do gustu i, że od pierwszej wizyty da się zauważyć, że piszę o regionie pod wieloma aspektami. Podróże zawsze można rozpocząć, ponoć kto podróżuje ten żyje dwa razy ;-), pozdrawiam.
Ech, jakże bliska jest mi znajomość tematu zamka zamkniętego. U mnie już parę ładnych lat tak stoi w remoncie i który to mógłby być znakomitym wabikiem na turystów. Tymczasem mniej turystów, więcej miejsca dla mnie 🙂
Lubię Twoje podejście, w każdym nawet niekoniecznie pozytywnym wydarzeniu, znajdujesz coś fajnego 🙂 . Jednak jeśli ja się wybiorę w Twoje okolice to podzielisz się miejscem? 😉
A co pysznego z lokalnych produktów dla wegetarianina poleciłabyś? 😀
Ależ zazdroszczę takiej pogody! 🙂
Przyznaję, że w niedzielę było super. Ciepłe już słońce i nadal jeszcze śnieg. Wiał trochę wiatr, ale daliśmy radę i nas nie porwał 😀 . Jeśli tylko pogoda się utrzyma to na biegówki jeszcze się wybierzemy.
Piękne zdjęcia Agnieszko, najpiękniejsze to pierwsze!
A i w szarości Aoście do twarzy 🙂
O.
Dziękuję O. Masz rację! Aosta i w szarościach prezentuje się dobrze, tak to już bywa z elegancją 🙂 .
Pingback: Najlepsze niemieckie seriale - Językowy Precel
Pingback: Seriale kryminalne rodem z Austrii - Viennese breakfast
Wow, to musiało być wyzwanie zmontować serial z prawdziwych akcji ratunkowych, gdzie wszystko tak szybko się dzieje. Ja bym chętnie obejrzała Twój reportaż, bo trailer jest mega ciekawy! 🙂
W tym reportażu właśnie fajnie opowiadają jak wyglądało nagrywanie i potem montowanie wszystkiego. Mam nadzieję, że znajdę czas i zrobię napisy :-).
Bardzo fajna tematyka, lubię wszelkie seriale medyczne i okołomedyczne, więc już mi się ten serial podoba!
Ten to bardziej akcji jest, chociaż niektóre odcinki przeniosły się aż na salę operacyjną w Aoście! Jeśli znasz włoski to mozna go znaleźć on-line i obejrzeć.
Świetnie napisany artykuł 🙂 My także lubimy tego typu reportaże. W ogóle ciekawi nas życie i praca ludzi z innych regionów świata.
Dziękuję. Praca takich ratownikó myślę, że jest mega ciekawa i fajnie, że ktoś zrobił z tego serial, ale taki prawdziwy, bez zbędnych dodatków i wątków. Prawdziwe action reality 😀 .
Na pewno zainteresowałaby mnie tematyka dodawania napisów do filmu. Miałam kiedyś takie zadanie na praktykach i strasznie się z tym umęczyłam, bo co chwila coś nie działało, a czas gonił. Chętnie więc poznam jakąś przyjazną metodę.
Metoda to program on-line amara.org. Program jest bardzo intuicyjny i prosty w obsłudze, dodatkowo ma pomoc techniczną, która odpowiada bardzo szybko na wiadomości. Wystarczy sobie wczesniej przetłumaczyć tekst (żeby nie robić na żywo) i potem dodać albo ręcznie, albo w pliku tekstowym. Raz dodane napisy do filmu zostają na stronie amara.org, ale można dodać kod i umieścić na stronie bloga, tak jak zrobiłam to ja. Pozdrawiam :-).
Przyznam się bez bicia, że i ja nie miałam pojęcia o tym reportażu. Stałam się ignorantem number one po tym, jak wyeliminowałam tv. A jakby co, to dla mnie nie musisz tłumaczyć 😛
Ten serial leciał na poczatku 2014 roku na TV SKY, chyba płatnej. O to też były ponoć niesnaski, bo to ograniczyło zasięg serialu. Serial moim zdaniem fajny i warty obejrzenia. Nie, dla Ciebie zdecydowanie nie będę tłumaczyć :-p .
Agnieszka, to taka szkoła życia ala calabrese. Inaczej można zwariować 😀
PS. No a ruinami zamkowymi póki co, nie dam rady się podzelić. Zamknięte na cztery spusty 😀 Ale mogę ci odstąpić mój kawałek plaży 😉
Plażę biorę chętnie :-), a do zamku i na cztery spusty może da radę jakoś zajrzeć :-D. Pozdrawiam!
No prawie filmik mnie przekonał na narty. I jakiś ten śnieg taki mniej zimny się wydaje 😀
Jak świeci słońce to i śnieg zdaje się cieplejszy 🙂 . Dziś z moją córką turlałyśmy się po śniegu i wcale nam nie było zimno. Koniec lutego to już fajny czas i na narty, i na opalanie w górach 😀 .
Baaaardzo chetnie, prosimy o wiecej!
Dzięki! Będzie :-).
Ja też bym chciała,żeby było, świetnie się zapowiada!
Wkrótce zacznę tłumaczyć :-). Myślę, że jeszcze w marcu się pojawi.
Aga, piękne masz tam widoki! Aż chciałoby się spakować i jechać do Aosty już teraz.
Pingback: Ultra trail w Alpach: Tor des Geants kontra 4K Alpine Endurance | CiekawAOSTA
Aż się chce rzucić wszystko, by jechać. Wspaniały ten Twój blog. Zostanę u Ciebie na dłużej:-)
Dziękuję Justyno :-). Cieszę się, że Ci się u mnie podoba. Rozgość się!
Cała ta sytuacja przypomina trochę zabawę dzieci w piaskownicy. Idea organizowania dwóch biegów jest ok (o ile jedna byłaby na wiosnę, a druga na jesień) Niestety, odstęp dosłownie jednego dnia pomiędzy jedną a drugą imprezą sprawi, że obie będą ostro konkuruować ze sobą. Szkoda. Mam nadzieję, że poruszysz temat na jesieni i zdasz relację już po. Ciekawi mnie, jak to wszystko się potoczy.
Internety i tym podobne aż huczą od krytyki pod adresem Regionu. Cóż robić? Będę obserwować, a jeśli tylko czas i logistyka mi pozwolą to planuję zgłosić się jako wolontariusz. Jak wszystko pójdzie do przodu to trochę tych wolontariuszy będzie potrzeba :-D. Też mnie ciekawi jak to się potoczy. Strona internetowa 4K jest nadal w budowie… Jedyne co jest pewne to, że organizacją nowego biegu zajmie się Stowarzyszenie Bard, które ma doświadczenie w organizacji dużych, masowych imprez. Zobaczymy… Jestem i obserwuję.
Robi wrażenie! 🙂
Robi wrażenie! Zgadzam się całkowicie, szkoda, że taka polemika się narodziła, ale cóż zobaczymy co z tego wyniknie!
Dzień dobry. Wybieram się z rodziną na wycieczkę do Włoch i Francji w maju br. i w planach mamy m.in. wjazd na Mont Blanc. Mam pytanie czy jest jakiś czas w jakim należy od wjazdu zjechać, poza godziną ostatniego zjazdu (czas pobytu na górze)? Ile osób wchodzi do kolejki? My planujemy być 10.05 (wtorek) czy jest sens kupić bilety wcześniej (on line) i np. z dodatkową opłatą za rezerwację lepszego miejsca?
Dobry wieczór. Witam na blogu :-). Na górze można być ile się chce, kolejka kursuje co 10 – 15 minut i jednorazowo zabiera do 80 osób, nie mozna zarezerwować miejsc siedzących w środku, bo nie ma takich. Kto wejdzie pierwszy ten staje gdzie chce. Wiadomo, że najlepiej przy szybie. Kolejka się obraca o 360 stopni, co pozwala podziwiać widoki. Bilety można kupić wcześniej, wtedy się nie stoi w kolejce, hociaż we wtorek nie powinno być kolejki do kasy i tłoków. Miesiąc maj jest poza sezonem. Bilety można kupić tutaj: https://montebianco.skiperformance.com/shop/en/store Polecam moją relację z wjazdu na Punta Helbronner 31 maja 2015 roku, tam jest sporo informacji praktycznych i zdjęć https://ciekawaosta.pl/z-courmayeur-do-punta-helbronner-pierwsze-wrazenia/. Życzę rónież udanej podróży! Pobyt na PH to naprawdę świetne przeżycie! Pozdrawiam.
Dziękuję bardzo za informację 🙂 znalazłam Pani relację z wycieczki kolejką kilka miesięcy temu… i to ona zainspirowała mnie do ustawienia tak wyjazdu aby przejechać przez Alpy i wjechać na Mont Blanc.
O, to się bardzo cieszę! Take informacje to dla mnie najlepsza motywacja do pisania :-). Zamówię piękną pogodę na Państwa przyjazd! Jeśli będzie miała Pani chęć to po powrocie będzie mi niezwykle miło przeczytać jak było, a jeśli są potrzebne jakieś informacje to proszę pisać, jeśli tylko będę mogła to pomogę.
Tak, pamiętam tego pana z filmu „Jedź, módl się, kochaj”. Niezłe ciacho z niego 😉
Trzymam kciuki za Wojtusia!
O.
Dziękuję O!
Ok.nie ma problemu,niebawem będę się rozliczał,więc nie zapomnę.Sam wiem jakie to ważne,każdy z nas potrzebował,lub będzie potrzebował pomocy…
Jak zawsze Mariusz
Dziękuję Mariusz!
Ja także trzymam kciuki za Wojtka! Widać, że to silny chłopiec i na pewno wygra z chorobą 🙂 Niestety swój 1% przekazuję innemu potrzebującemu chłopcu ale wiadomość przekażę znajomym. Udostępniajmy informacje! Niech to dotrze do jak największej ilości osób.
Podzielenie się tą wiadomością jest tak samo wspaniałe, dziękuję 🙂 i pozdrawiam!
Faktycznie, patrząc na zdjęcia ma się wrażenie jakby ośrodek był prywatną posiadłością. To może być dużym plusem dla tych, co nie lubią tłumów.
W Crevacol tłumów nie uświadczysz :-), pamiętam kilka lat temu nawet w weekend było spokojnie.
Swietne wspomnienia z Crevacol szczegolnie dla poczatkujacych bo mozna w spokoju nauczyc sie jezdzic na nartach albo podszlifowac forme dla rodzin z dziecmi doskonaly bo moga swobodnie gdzie chca a ma sie wrazenie ze to troche taki rodzinny osrodek polecam
Dzięki Marzena za komentarz :-), muszę się zebrać i wysłać wam zdjęcia, bo wyszły bardzo fajne!
Piękne zdjęcia, Agnieszko. Chociaż nie jeżdżę na nartach, to doceniam widoki!
Dziękuję :-), ja na zjazdowych już kilka ładnych lat nie jeździłam i w tym sezonie nie zapowiada się na powrót. Widoki jednak zawsze warto uwiecznić. Pozdrawiam.
Jak widzę z mapy ośrodek jest położony dość wysoko, trasy od 1640 do 2450 m, to z pewnością zapewnia świetne widoki.
Tak, widoki są super, nam niestety trochę chmury przysłoniły widoczność na dolinę, ale przynajmniej miałyśmy trochę słońca :-).
Piękne ! Byłem
Schronisko trochę dziadowstwo !
Chyba e wrześniu 2015 miał być remont ! ?
Schronisko stare, to i luksusów nie było :-D, teraz jest zamknięte, bo remotują, planowana inauguracja nowego to czerwiec 2016 roku.
Pingback: Zamek Signori di Avise - enoteka i restauracja z klasą | CiekawAOSTA
Ciekawe miejsce, dobre wino i smaczne jedzenie to jest to. Czy ta piosenka to Hello – Lionel Richie ?
Nie, to była piosenka Hello Adele, ale ktoś inny wykonywał. Lubię tę piosenkę, ale ile można? Poza tym małym mankamentem wszystko inne na najwyższym poziomie i na pewno jeszcze tam wrócę.
Poruszyłaś bardzo interesujący temat bo faktycznie Włochy posiadają wiele dziedzictwa, ale oprócz funduszy, to im brakuje też wiele pomysłów i chęci do działania.
Tak, zdecydowanie brakuje innowacyjnego podejścia do wielu tematów, nie tylko kultury. Średnia wieku w administracji publicznej powala, a to przecież tam tworzą się podwaliny lub kłody pod pomysły. No i wszystko działa tak powoli… że zamek zdąży się zawalić 😀
Wygląda na przyjemny i ciepły klimat. Pewnie będąc w Aoście warto restaurację odwiedzić dla lokalnej górskiej kuchni. I dobrze wiedzieć, że to coś wyjątkowego skoro otwarte 2 razy w tygodniu.
Avise leży jakieś 25 minut samochodem od Aosty, więc nie jest daleko, a miejsce zdecydowanie super!
No tak, ale jak wiesz w Polsce też jest wiele zamków i pałaców, które popadły w ruinę (mimo, że niektóre z nich np. przetrwały czas wojny). Gdy w niektórych z nich były w czasach PRL-u jakieś szkoły,PGR-y, to jeszcze w jakiś sposób (lepszy lub gorszy) o nie dbano. Potem nadszedł dla wielu z nich czas upadku. Niektóre zyskały nowych właścicieli, jednak nie zawsze odpowiednich. Część z nich więc dalej niszczeje, albo i popada w całkowitą ruinę, ale oczywiście są i takie, które zostały pięknie odrestaurowane i są w nich np. hotele, pensjonaty, restauracje, spa. Więc myślę, że wszędzie są z tymi sprawami problemy i gminy nie zawsze dają sobie radę (jeśli obiekt należy oczywiście do gminy) ze sprzedażą we właściwe ręce…
Natomiast jeśli chodzi o zamek Signori di Avise i restaurację z enoteką to wydaje się bardzo klimatyczna. Odwiedziłem stronę internetową i obejrzałem menu na Wielkanoc 🙂 Uczę się trochę włoskiego, ale muszę przyznać, że dania są dość wyszukane, więc sprawiło mi to nie lada problem. Nie dałem jednak za wygraną i poszperałem w internecie. Tak więc przegrzebki zapiekane i żeberka jagnięce zapowiadają się intersująco i smakowicie, aczkolwiek najbardziej zaintrygowała mnie Rana Pescatrice. Choć w pierwszej chwili skojarzyło mi się coś z żabą, ale okazało się, że to jest bardzo ceniona ryba (po polsku chyba nazwa zwyczajowa to diabeł morski, albo żabnica), o której wcześniej nie słyszałem. Tak więc ciekawie i zapewne smacznie. A przy okazji pozgłębiałem tajniki języka włoskiego na poziomie bardziej zaawansowanym. Pozdrawiam 🙂
Marku, co do zamków to masz całkowitą rację, że i w Polsce (i chyba wszędzie) sporo zabytków niszczeje i nie da się nad tym wszystkim zapanowac. Ale widzisz, myślę, że w Polsce jakoś łatwiej przychodzi wykorzystanie potencjału pięknego miejsca i zamienienie go na spa czy hotel. Włosi mają przed tym opory, po pierwsze dlatego, że nie ma środków na odrestaurowanie, po drugie są to często zabytki z okresu średniowiecza, a te wiadomo, żeby doprowadzić do stanu użyteczności to trzeba, ho, ho, trzeba sporo kasy! Po drugie nad wszystkim czuwa konserwator zabytków, który ma w nosie to, że zabytek na siebie nie zarabia. Zabytek ma stać i pięknie wyglądać, ewentualnie można freski podziwiać, ale o parze z kuchni czy spa nie ma mowy! Jest wiele domów we Włoszech, gdzie nie mozna NIC zrobić, bo to niby zabytki. Jakieś stodoły w górach z XVIII wieku np. i tym trafem nie można ani ściany postawić, ani okna dorobić, bo konserwator zabytków mówi nie koniec. Signori di Avise mają rzeczywiście wyszukane dania :-), są do tego naprawdę smaczne! Tym razem to i ja nauczyłam się czegoś od Ciebie, dziękuję 🙂 , nie miałam pojęcia, że rana pescatrice to diabeł morski! Owocnej nauki języka włoskiego, jakbyś potrzebwał jakiś wskazówek to pisz, chętnie pomogę.
Kolejne świetne miejsce, a przede wszystkim pogoda, słońce… A ujęcie atystyczne bardzo mi się podoba 🙂 U mnie szaroburo, ciągłe zachmurzenie i deszcz. Słóńca zero od wielu dni, tym bardziej przyjemnie mi się ogląda…
Marzec to w Alpach świetny czas! Jest już ciepło, dni są dłuższe, ale nadal w górach leży śnieg :-), nic tylko korzystać. W Polsce pamiętam, że marzec najczęściej był w kratkę i na ładniejszą pogodę trzeba poczekać do kwietnia. Szybko zleci (niestety) 😉 . Pozdrawiam.
Jakże trudne to są sprawy… Jeszcze się nie rozliczyłem i nie miałem konkretnego celu przekazania 1% , więc widzę, że już mam.
Dziękuję :-).
Piękny ten naturalny śnieg na przedostatnim zdjęciu. Czytając o Pellegriono – lokalnym sportowym idolu przypomniałem sobie jak w 2009 roku byłem w Szwajcarii. Każdego dnia autokar dowoził nas do wyciągów w LAAX. Przejeżdżaliśmy przez miasteczko Ilanz, z którego pochodzi Carlo Janka, narciarz zjazdowy, reprezentant Szwajcarii, który w tymże roku 2009 zdobył w Val’d Isere mistrzostwo świata w gigancie. Przy wjeździe do miasteczka wisiał ogromny baner informujący o sukcesie ich mieszkańca.
O tak, w alpejskich miasteczkach mieszka sporo przyszłych i byłych sportowców :-), nie pamiętam czy gdzieś o tym pisałam, ale w Gressoney-Saint-Jean mieszka Arianna Follis, była biegaczka narciarska, konkurentka naszej Justyny Kowalczyk. Po zakończeniu kariery wróciła do rodzinnej miejscowości i otworzyła wraz z mężem pizzerię. Nie byłam jeszcze, ale mam nadzieję się w końcu wybrać.
Niewiarygodne ile jeszcze śniegu. A może podesłać trochę wiosny? 😉
Podeślij, a jakże! U mnie na jutro zapowiadają ponownie opady śniegu, to może i bałwana jeszcze damy radę zrobić 😀 .
Myślę, że możemy tylko pozazdrościć Włochom takiego ośrodka…
Jak zwrócłaś już wcześniej uwagę, dzień jest już długi, a słoneczna pogoda sprzyja zimowemu aktywnemu wypoczynkowi. Ja również podczas swojego jedynego jak dotąd zimowego pobytu we Włoszech, w Trentino, byłem właśnie w drugiej połowie marca.Pogoda była wspaniała, a wrażenia niezapomniane 🙂
Interesuję się zimowymi zawodami sportowymi i postać Federico Pellegrino jest mi znana, jednak nie wiedziałem, że pochodzi z Aosty. Tu mam jednak drobną korektę Agnieszko 😉 Federico zdobył Puchar Świata w kategorii sprint czyli Małą Kryształową Kulę. Został więc najlepszym sprinterm narciarskim całego sezonu zdobywając najwięcej punktów w tej kategorii w zawodach Pucharu Świata. Wygrał zresztą finałowe zawody w sprincie, które odbywały się w Kanadzie. Co ciekawe – te ostatnie zawody były techniką klasyczną, a dotychczas wydawało się, że Jego ulubionym jest styl dowolny. Mistrzostwa Świata natomiast odbędą się dopiero w przyszłym sezonie w fińskim Lahti i Pellegrino zapewne będzie jednym z faworytów do wygrania sprintu, choć pamiętać trzeba, że sprint to konkurencja nieco loteryjna. Drobny błąd albo czyjeś potrącenie może zniweczyć cały wysiłek, o czym nieraz przekonała się także nasza Justyna Kowalczyk, kiedy była w swojej szczytowej formie. W każdym razie będę Mu kibicował, bo Jego strona internetowa wydaje sie wskazywać, że jest to człowiek sympatyczny i otwarty, a poza tym, kiedy ciągle wygrywają Norwegowie jest trochę nudne 😉
Marku, dziękuję! Cieszę się, że moi czytelnicy czuwają i jak coś to wyłapują moje niedociągnięcia, żeby nie napisać, błędy! Przyznam, że sportami zimowymi interesuje się mało, w sensie, wiem o co chodzi, ale nie wiem kto, gdzie i po jaką nagrodę biegnie czy skacze 😀 , Przepraszam! Dzięki za wyjaśnenie i sprostowanie! Mi również bardzo podoba się strona internetowa Federico i rzeczywiście zdaje się być sympatyczny i ludzki. Dodam tylko, że Alpy w marcu to już prawie wiosna, ale jednak jeszcze nie… jeszcze można cieszyć się zimowymi sportami. Dziś miałam okazję zjechać na niziny 😀 , bo aż do Mediolanu i tam o już po zimie pozostało tylko wspomnienie! Pozdrwiam 🙂 .
Robi wrażenie. Widok na żywo musi być jeszcze bardziej niesamowity.
U mnie wiosna. Pszczoły pracują na całego ?
U mnie w ten weekend też wiosennie, ale póki co tylko w dolinie. Wyżej w górach jeszcze leży śnieg! I pewnie poleży do połowy kwietnia. Zazdroszczę Ci twojej wiosny :-), jak się spotkamy to już pewnie lato będzie, ale to mnie akurat cieszy :-D. Pozdrawiam!
Pingback: Pożegnanie kalendarzowej zimy - filmik i trochę wspomnień | CiekawAOSTA
Pingback: Pożegnanie kalendarzowej zimy - filmik i trochę wspomnień | CiekawAOSTA
😀
Też bardzo bym chciała zobaczyć kiedyś na żywo alpinistę wspinającego się po zamarzniętym wodospadzie. Niesamowita sprawa. A lód jest jakiś taki magiczny!
(Chcę kiedyś wrócić nad Bajkał wiosną i zobaczyć pękający, gruby na kila metrów lód na jeziorze.)
Bajkał wiosną z pękającą skorupą lodu to musi być niesamowity widok! Życzę Ci, żebyś wróciła :-). Alpinistę wiszącego na lodowym wodospadzie jeszcze zobaczę, Ty pewnie też, to łatwiejsze od Bajkału ;-). Pozdrawiam.
Pingback: Pożegnanie kalendarzowej zimy - filmik i trochę wspomnień | CiekawAOSTA
Pingback: Pożegnanie kalendarzowej zimy - filmik i trochę wspomnień | CiekawAOSTA
Pingback: Pożegnanie kalendarzowej zimy - filmik i trochę wspomnień | CiekawAOSTA
Dobry film, ten koziorożec wyglądał groźnie, nie zrobił ani kroku w tył, tylko prezentował swoje poroże 🙂 Dziewczyno, ale Ty masz szczęście, że mieszkasz w tak pięknym miejscu … zazdroszczę. Myślę, że praca nie przeszkodzi Ci w prowadzeniu bloga.
Tylko wyglądał groźnie. Stał w miejscu, a ja chociaż się do niego zbliżałam w miarę szybko (nie kryłam się z zamiarami 😀 ), to on się nie ruszał. Dziewczyna docenia badzo, że mieszka w takim pięknym miejscu 🙂 i stara się jak może dzielić tym co doświadcza. Mam nadzieję, że praca mi się przeszkodzi w prowadzeniu bloga. Kiedy zakładałam blog (październik 2013 roku), też pracowałam na cały etat i nawet pisałam częściej. Wszystko jest kwestią organizacji, a ja jestem zorganizowana nie po włosku 😉 . Pozdrawiam.
Ja tam będę mniej dyplomatyczna od Pawła 😉 Nie proszę o taką samą częstotliwość wpisów ale wpisy muszą być 😀
I cieszę się, że pożegnałaś już tę zimę bo moja ulubiona pora roku to lato 😉
Wpisy będą, a czas wykopię chociażby spod ziemi 😉 . Byle przy okazji czegoś sprzed 5000 lat nie odkryć, bo wtedy wszystko się zablokuje 😀 .
Koziorożec boski 🙂 Czekam na wiosenne wpisy:)
Przyznaję, że i mnie zauroczył, a stary ponoć bardzo, bo nie uciekał 😀 . Wiosennie będzie już wkrótce, taką mam przynajmniej nadzieję!
Filmik pięknie ukazuje uroki tej krainy, koziorożec niezwykły, aż trudno uwierzyć w to niesamowite poroże 🙂 Świetny ten moment z „burzą śnieżną” 🙂
Dziękuję Marku. A w burzy śnieżnej chwilę przed to i ja sama byłam 😀 , nie porwało mnie (stety – niestety) i nadal wam będę pisać. Od teraz już mam nadzieję wiosennie!
Ależ Agnieszko – nie ma za co przepraszać… Swoją drogą być może Federico nawiąże do sukcesów sprzed lat takich biegaczy narciarskich jak Stefania Belmondo, Manuela di Centa, Silvio Fauner czy Giorgio di Centa, którzy zdobywali medale (również złote) na Igrzyskach Olimpijskich i MŚ. Kto wie… Pozdrawiam 🙂
Umówmy się, że przy kolejnym sportowo – narciarskim wpisie poproszę Cię o konsultacje 😀 . Dzięki jeszcze raz i również pozdrawiam!
To prawdziwa zima 🙂 widok super !
o tak, w Alpach jak sypnie śnieg to na wysokościach jak te w Cogne trzyma i do kwietnia.
Pingback: Vivere la Valle – co ciekawego oferuje turystom region w kwietniu? | CiekawAOSTA
Żadnego komentarza!!! Granda. Wszyscy zajęci świętami (nawet Pan Marek), to może ja napiszę słów kilka… Tym bardziej, że gazetka wydaje mi się kluczowa, bo wydarzenia w VdA są naprawdę sympatyczne i warto z nich skorzystać. Rok temu kiedy byłem w dolinie z wielu nie mogłem skorzystać, bo trudno było odszukać czegoś konkretnego z wyprzedzeniem. Z gazetką będzie łatwiej. Poza tym dobra wiadomość… wszystkie znaki na ziemi i niebie mówią, że w tym roku też pojedziemy do Aosty! My hurra, dziewczyny moje: znowu chodzenie.. Ale tam przynajmniej nie strzelają… A przyroda najpiękniejsza w europie.
PS. Ubawił mnie ostatnio szum wokół dubbingu włoskiego. Puściłem sobie z youtuba Luca Warda jako gladiatora. Uśmiałem się do rozpuku. Jak dawne westerny dubbingowane przez czechów.
Panie Macieju, dziękuję za komentarz :-). Ten wpis był bardziej praktyczny i trudnno może dyskutować. Ale i takimi wiadomościami chciałabym się dzielić na blogu. Z wielką przyjemnością przeczytałam, że ponownie przyjedziecie do Valle d’Aosta. Jesli tylko będą jakieś szczegóły wyprawy to proszę napisać wiadomość, mam nadzieję, że tym razem uda się nam spotkać, bardzo, bardzo by mnie to ucieszyło. Tak jak rok temu służę jak coś informacjami, chociaż w tym roku może nie będą wam potrzebne, jeszcze trochę, a dolinę poznacie lepiej ode mnie :-). Oko turysty to zawsze jednak oko turysty, dla mnie pewne rzeczy są tak oczywiste, że nawet nie zwracam uwagi! O włoskim dubbingu nic mi nie wiadomo, idę zobaczyć na youtube co Pana poleca i dziękuję, jak fajnie, że i od moich czytelników uczę się i dowiaduję ciekawostek o Włoszech! Pozdrawiam ciepło, u mnie też już wiosna, chociaż oczywiście w wyższych partiach gór nadal śnieg. Za to słońce całkowicie wiosenne!
Pingback: Klasztor Karmelitanek Bosych w Quart – śladami Jana Pawła II | CiekawAOSTA
Z gazetki wynika, że w regionie wiele się dzieje. Ja zdecydowanie wybrałbym „Otwarte piwnice”, gdzie zdegustować można nie tylko wino, ale i spróbować lokalnych przysmaków, które zapewne z owym winem świetnie się komponują. W dodatku przy dźwiękach muzyki. Szkoda, że to tak daleko…
Ja też mam nadzieję, że jutro załapię się na imprezę, chociaż pogoda nie jest sprzyjająca i na kolejne dni niestety zapowiadają wiosenną pluchę. Zobaczymy :-).
Klasztor widziany z zewnątrzkojarzy mi się z wielkim szałasem 🙂 Położony pięknie, no i blisko stąd do tego średniowiecznego zamku. Świetny pomysł na wycieczkę w Poniedziałek Wielkanocny. Przy okazji znowu się czegoś dowiedziałem, że ten dzień, to po włosku Pasquetta 😉
Z zewnątrz tak naprawdę niewiele widać, jedynie do kapliczki można wejść, reszta jak to w klasztorze zamknięta. Przyznaję, że to był dobry pomysł na poniedziałkowy spacer po obiedzie :-). A mam pytanie Marku, czy ty uczysz się włoskiego?
Tak Agnieszko, uczę się 🙂 Pisałem o tym przy okazji Twojego wpisu o wizycie w zamku Signori di Avise i obejrzeniu menu wielkanocnego w tamtejszej restauracji, które sprawiło mi pewien problem, bo niektóre dania były dość niecodzienne 😉
Tak, pamiętam, że pisałeś 🙂 , udało Ci się przetłumaczyć dania, które jak dla mnie miały osobliwe nazwy! Zastanawiałam się tylko na jakim jesteś poziomie i czy jest to nauka na poważnie czy raczej w wolnej chwili 😉 . Jeśli potrzebowałbyś wskazówek odnośnie nauki lub materiałów to daj znać! Pozdrawiam ciepło, chociaż u mnie dziś nie widać nawet kawałeczka nieba.
W zasadzie trudno mi powiedzieć na jakim jestem poziomie. Operując nomenklaturą kursów to tak mi się wydaje, że więcej niż A2, ale jeszcze chyba niepełne B1 😉 Chodzę na lekcje, ale nie jest to jakiś bardzo intensywny kurs – 90 minut tygodniowo (od ponad 3 lat, ale grupy są różne, bo im wyższy poziom,tym trudniej znaleźć odpowiednią ilość chętnych i na tym samym poziomie). Uczę się dla przyjemności, bo Włochy mnie fascynują, a i język włoski mi się spodobał 🙂 A jakiego rodzaju materiały masz Agnieszko?
Również ciepło pozdrawiam, u mnie dziś na Śląsku prawdziwa wiosna, grubo powyżej 20 stopni 🙂
Znam ten problem aż za dobrze! Im wyżej tym trudniej i trzeba jakoś sobie radzić. Mam dwie książki do nauki włoskiego, które mi trochę zalegają, bo ja się już nie uczę: Grammatica avanzata della lingua Italiana (B2 poziom) i Italiano per economisti :-). Będę niedługo w Polsce i mogę Ci wysłać, niech służą dalej, mi się nie przydadzą! Są wydawnictwa Amla z Firenze, na naprawdę fajnym poziomie. U mnie przez najbliższe dni będzie kiepska pogoda, w sensie słońca brak, ale w czwartek jadę z pracy do Medialoanu to może i trochę ciepła poczuję :-D. Pozdrawiam.
Zapowiada się interesująco. A tak przy okazji trudności w znalezieniu informacji o szlakach górskich, to ja też napotkałam na takowe będąc na Pollino. I zastanawiałam się właśnie czy to nie jest sprawka przewodników, których na każdym kroku widziałam ogłoszenia na organizowane wyprawy.
Powiem Ci, że nie mam pojęcia z czego to wynika, ale… znalazłam książkę Alberto Cerise, osoby, która przez te lata kiedy Jan Paweł II przyjeżdzał do regionu organizowała i towarzyszyła mu w wyprawach górskich. Ponad 80 stron szlaków, po których nasz papież przemierzał. Wszystkie opisane z podanymi dokładnie datami. Ale książka jest dostępna tylko w bibliotece, nie do zakupienia i nie jest jakoś rozpowrzechniona. Mam ją już na stanie i planuję :-).
Taka gazetka może okazać się lepsza od przewodnika. Można dokładniej spersonalizować swój pobyt pod gusta.
Dokładnie! Dlatego co miesiąc będę publikowała i dodawała od siebie dwa słowa co warto zobaczyć. Trzymaj lepiej kciuki za pogodę na jutro ;-p. Pozdrawiam.
Pingback: Amerykańskie seriale, przez które przypaliłam obiad...
Pingback: Włoski rynek wina i otwarte piwnice | CiekawAOSTA
Pingback: Włoski rynek wina i otwarte piwnice w Cogne | CiekawAOSTA
Super sprawa, skoro w Piemoncie produkuje się najwięcej dobrego wina, to może w wakacje się załapię na coś takiego.
Koniecznie szukaj, bo ta impreza jest naprawdę warta zobaczenia, wypicia i przeżycia :-).
W dobrym towarzystwie to na pewno i wyśmienita zabawa. Zainteresowałaś mnie wpisem i zaciekawiło mnie ile dokładnie jest win u mnie, bo jakoś tylko jedno mi przychodzi do głowy ale to pewnie moja znikoma wiedza na ten temat.
Zawsze warto się zainteresować nowym ematem. Ze statystyk wynika, że południe Włoch ma najmniej DOC, DOCG i IGT, ale w sumie to północ ma hopla na punkcie certyfikatów. Południowe wino jest dobre i bez tego ;-).
Prawdę powiedziawszy od kidy mieszkamy we Francji, gustuję tylko w tutejszych winach i to najlepiej tych, które już znam. Wybór wina jest tak trudny, że w dziale z nim spędzamy zdecydowanie za dużo czasu, jeśli chcemy spróbować czegoś nowego. To jednak we Włoszech poznałam fenomen win w kartonikach, tych najczęściej służących do gotowania (ale babcia dzieci, które pilnowałam jako au-pair lubiła też wlewać w siebie zawartość takiego kartonika, podczas przyrządzania potraw). Moja ciocia z Mantovy (nigdy nie wiem, jak to po polsku się mówi), miała u siebie zawsze takie kwaśne białe wino, które zdecydowanie odstraszyło mnie na długo od tego trunku 😉
Skoro jednak jest aż tylu producentów, to na pewno znalazłabym coś dla siebie.
Zapewniam Cie, że we Włoszech na pewno znalazłabyś coś dla siebie. A wino w kartoniku to rzeczywiście do gotownia, białe jest świetne do risottto, a czerwone do tutejszego gulaszu, do picia to nie wiem, nie pijam takiego :-).
My ostatnio pijemy nieco mniej wina, ale cantine aperte sobie nie odmawiamy. W ubiegłym roku odwiedziliśmy dwie lokalne winnice – Gorette e Lungarotti. Fajna sprawa 🙂
Jak odmówić sobie cantine aperte! Ja już się szykuje na majowe w moim regionie 🙂 .
Świetna impreza! Degustacja win, a przy tym lokalne dania, no i zapewne atmosfera… Trochę Ci zazdroszczę 🙂
Jeśli chodzi natomast o włoskie wina w Polsce, to trzeba przyznać, że w marketach jest ich całkiem sporo. Są również te DOCG, DOC i IGT. Aczkolwiek udział sprzedaży włoskich win do Polski pewnie nie jest jakiś bardzo wysoki, bo w Polsce wciąż wino nie jest tak popularne,jak np. piwo. Chociaż zwyczaje się zmieniają i udział wina w rynku sprzedaży jest podobno coraz większy. I ludzie coraz częściej wybierają też wina wytrawne, a nie tak jak w dawnych czasach słodkie 😉
Natomiast zdarzało mi się niejednokrotnie pić we Włoszech vino da tavola czy też vino della casa i zawsze było smaczne.
Marku, odpowiedziałam wczoraj na twój komentarz, a tu dziś patrzę, że się nie dodał! Impreza była naprawdę fajna i już się szykuję na majową! W Polsce mało sprzedaje się włoskiego wina, Chianti, Montepulciano i Barbera to pewnie takie bardziej znane. Ja też często w restauracji wybieram vino dlla casa, ponieważ mój mąż najczęsciej wybiera piwo, a ja przecież sama butelki nie wypiję 😀 . Wyczytałm, że i w Polsce zaczynają być popularne otwarte piwnice, oczywiście nie na włoską skalę, ale może warto się wybrać? Pozdrawiam ciepło, chociaż u mnie pogoda od kilku dni jesienna!
Tak, te które podałaś chyba są najbardziej rozpoznawalne. Dodałbym jeszcze sycylijskie Nero d’Avola. Są w prawie każdym markecie różnych producentów. Są i oczywiście różne inne z różnych regionów i różnych szczepów, ale jak kupuję, to i tak na zasadzie prób i błędów. Nie słyszałem natomiast o Otwartych piwnicach w Polsce – ciekawe… A z innej beczki – ciekawe jakie piwo wybiera najchętniej Twój mąż? Bo jeżeli chodzi o włoskie piwa to mnie najbardziej pasuje Moretti, mimo, że jest to chyba tzw. piwo koncernowe 😉
A rzeczywiście i Nero d’Avola się dopisuje do listy! Widziałam, że i w Polsce organizują otwarte piwnice, to może warto się zainteresować 🙂 . Co do piwa to mój mąż gustuje w piwie z Belgii, to taka pozostałość po Erasmusie 😀 i stażu w Brukseli. Ja za to muszę chyba opisać piwo z Doliny Aosty! Zabieram się, zabieram, mam przecież zdjęcia, browary lokalne (jest kilka) też odwiedzam, bo na miejscu można wypić pyszne piwo i kupić również, a nigdy nie opisałam. Musze koniecznie nadrobić.
Dziękuję za opis, przyda nam się podczas naszej wycieczki na Mount Blanc:) Pytanie tylko, czy w dolinie Aosty można znaleźć jakiś tani nocleg?
Przede wszystkim życzę wspaniałej pogody i wrażeń, a o te nie będzie trudno! Odnośnie noclegów to tak jak wszędzie i w Valle d’Aosta mozna znajeźć tańsze opcje. Tani to znaczy jaki dokładnie i gdzie? Pozdrawiam!
Agnieszko, jeżeli Ci to nie sprawi kłopotu to chętnie, bo trzeba podnosić swój poziom 🙂
Oczywiście, że trzeba podnosić. Npiszę do Ciebie przed wyjazdem to podasz adres wysyłki. Pozdrawiam.
Pingback: Zimowy marzec – skialpinizm i jeszcze biegówki | CiekawAOSTA
Pingback: Zimowy marzec – skialpinizm i jeszcze biegówki | CiekawAOSTA
Tak, trasy świetnie przygotowane – zawsze podziwiam ten „sztruks” 🙂 Słonecznie pięknie, ciepło. Mogę nawet powiedzieć, że to znam, choć z innej części Alp, też w drugiej połowie marca. Też sporo ludzi wystęowało już w krótkim rękawie, nawet na wysokości ponad 2000 m. A niżej, w dolinach była już prawdziwa wiosna. Warto… Pozdrawiam serdecznie 🙂
Sztruks jest najlepszy, chociaż po południu wyżej to już niestety niewiele z niego pozostaje :-), trzeba strzelać fotki rano. Dziś byłam za to na spacerze dwa razy i była piękna wiosenna aura. Po śniegu oczywiście nie było śladu… Zielono dookoła 😀 . Pozdrawiam!
Niesamowite jak różnorodne klimatycznie są Włochy. Północ jeszcze szaleje na nartach a południe już wygrzewa się na plaży ?
Nie kuś mnie tym morzem! Ale masz rację, we Włoszech jest wszystko! Na północy Alpy, na południu krystaliczne morze, ale powiem Ci, że słońce grzeje podobnie i u mnie też się mozna opalać :-).
Pingback: Dolina Aosty oczami jej mieszkańców #5 Gianluca... Mistrz Sommelierów | CiekawAOSTA
Pingback: Enoteka In Bottiglieria – miejsce na aperitivo w Aoście | CiekawAOSTA
Zaciekawiłaś mnie tą apką. Muszę wypróbować bo zawsze, gdy stoję przed półką z winem, to nigdy nie wiem, które wybrać ?
Ja już mam na telefonie i się jej przyglądam: czytam i poznaje. Na razie jest okrojona, ale wygląda bardzo ciekawie! Zobaczymy wersję pełną, mam nadzieję, że będzie po angielsku, w przeciwnym razie straci potencjalnych użytkowników.
Agnieszka, ale jak ja patrzę na twój alpejski śnieg a za moim oknem termometr mi pokazuje 28 stopni to aż się pytam, czy my mieszkamy w tym samym kraju ?
29 stopni! To mnie zaskoczyłaś 😀 , u mnie rano jest koło 10 i już się cieszę! W weekend było 20 i była radość, że wiosna idzie! Tak, tak ,mieszkamy w tym samym kraju, chociaż co niektórzy twierdzą, że jednak nie 😉 .
Znowu kusisz smakami – nie tylko wina ale również włoskich wędlin i serów… 🙂 Świetne miejsce, a czytałem też kiedyś wcześniej ten wywiad z sommelierem. Aplikacja może się przydać, zwłaszcza gdy staniemy we Włoszech przed niekończącmi się gablotami z winem. Sam kiedyś tak stałem i nie wiedziałem… Na butelkach wprawdzie też są czasami jakieś opisy, ale zazwyczaj bardzo zdawkowe. Ciekawy pomysł z tymi Zakochanymi w Italii. Ja też lubię Włochy jako całość, a więc i góry, i morze, miasta i miasteczka. Jak na razie -najdalej na południe byłem w Rzymie, więc wiele jeszcze do odkrycia (zresztą na północy również sporo zostało). No tak, tylko trzeba być na FB. Ja się jakoś ciągle przed tym wzbraniam, ale kto wie… 😉
Marku, trudno mieszkać we Włoszech i nie kusiać smakami 🙂 . Aplikacja na pewno się przyda! Czekam na wersję pełną, chociaż już teraz ma sporo informacji o producentach, także co prawda w okrojonej wersji, ale można korzystać. Ja też najdalej na południe byłam w Rzymie, ale jak nic się nie zmieni to w maju pojadę niżej, dużo niżej! Przed fb to i ja się wzbraniałam, zapisałam się, skasowałam i jak założyłam bloga to wróciłam. Grupa Zakochani w Italii ładnie nam rośnie 🙂 . Jak się zdecydujesz to pamiętaj, że zawsze będziesz benvenuto! P.s. wysłałam Ci maila, nie wiem czy dostałeś, bo nie odpisałeś, a książki gdzieś chciałabym wysłać. Pozdrawiam i dobrego weekendu!
Pingback: Skialpinizm i jeszcze biegówki - marzec w Alpach
Pingback: Ultra trail w Alpach: Tor des Geants kontra 4K Alpine Endurance
Pingback: Ultra trail w Alpach: Tor des Geants kontra 4K Alpine Endurance
Pingback: Najstarszy włoski Park Narodowy Gran Paradiso
Pingback: Starożytne nekropolie w Aoście - śladami Rzymian
Pingback: Starożytne nekropolie w Aoście - śladami Rzymian
Dziękuję Agnieszko za ten ciekawy wpis!
Nekropolie bardzo mnie interesują.
Pozdrawiam wiosennie,
O.
Pozdrawiam również i dziękuję, że wpadłaś :-).
Historią nie da się zanudzić :D. Biorę się za starsze wpisy i oczekuję na pojawienie się tych już napoczętych :D.
Pojawią się obiecuję. O historii mogłabym pisać sporo 🙂 , ale przyznaję, że podchodzę do tych wpisów jak pies do jeża. Na pewno wkrótce pojawi się wpis o tzw. Area megalitica, czyli największym w całej Europie muzeum prehistorycznym, które na początku czerwca inaugurują w Aoście, po ponad 30 latach prac i badań.
o.O Oczka się świecą :D. To coś dla prawdziwego miłośnika historii. Muszę pomyśleć o wyprawie do Włoch… 😉
O tak, ta area megalitica to prawdziwa perełka 🙂 , byłam w marcu na przedpremierowym zwiedzaniu i naprawdę robi wrażenie. Na razie tylko nie mogę za bardzo zdjęć udostepnić , więc czekam na inaugurację. Miejsce robi wrażenie, bo to spory kawałek historii.
Czytając te rytuały, o rzymskim pochówku, uzmysłowiłam sobie, że one nadal są praktykowane w naszych czasach.
Miałam takie same odczucia pisząc ten wpis :-).
Przepiękne zdjęcia 🙂 W ubiegłym roku byliśmy w koloseum w Puli, polecam, niezwykłe miejsce.
Dzięki, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zwiedzić.
Świetny wpis. Piękne zdjęcia. Most na jednym z nich do złudzenia przypomina mi Mostar 🙂
Ha! Nie wiem czy wiesz, ale na tym moście w Pont-Saint-Martin kręcono sceny do filmu Avengers 2. Wygooglowałam sobie ten w Mostarze i robi wrażenie! Przepiękny!
cudowny klimat, piękne zdjęcia! 🙂
Dziękuję :-).
Na mnie największe wrażenie robi teatr rzymski, ale generalnie zawsze te pozostałości z czasów rzymskich są interesujące i budzą podziw. I można je spotkać nie tylko we Włoszech, ale i w innych krajach – ot, było imperium 🙂
Teatr rzymski jest i moim ulubieńcem 🙂 , szczególnie wieczorem oświetlony. Masz rację, że zabytki rzymskie są wszędzie piekne, wszedzie tam gdzie dotarło Imperium rzymskie i gdzie się zachowały!
Pingback: Schroniska górskie w Alpach - część I
świetny wpis, trochę w tej nomenklaturze górskiej można się pogubić. Czekam na info o schroniskach. Jak pisałem Tobie będę najprawdopodobniej w sierpniu w Aoście i na taki trekking z noclegiem w schroniskach z chęcią bym się wybrał. Oczywiście z pomocą Pani Przewodnik, z którą przeprowadziłaś wywiad (ponad rok temu). Muszę do niej napisać. Tyle osób zakochanych w italii, wiosna… Dziękuję oczywiście za przyjęcie do kręgu wtajemniczonych. Poeci do pióra.
Panie Macieju, o tej nomenklaturze górskiej to już nie chciałam za duzo pisać, ale schroniska serii C dzielą się jeszcze na podkategorie. Jak to we Włoszech bywa, nic nie może być za proste! Pani Hanna ma licencję przewodnika turystycznego, nie górskiego ;-), ale na pewno poleci dobrego przewodnika po górach jesli planujecie dłuższy trekking. Przy krótszych i mniej wymagających chyba nie jest aż tak potrzebny. Wiosna to dobry moment za zakochanie się w Italii 😀 , fajnie, że dołączył Pan do grupy, mam nadzieję, że będzie to bardzo inspirująca i pomocna grupa. Pozdrawiam.
Wszyscy dzisiaj piszą o Opolu, aż miło :). Ale że coś może być mniejsze od województwa opolskiego, to się nie spodziewałem :D. Widoki oczywiście cudowne ;).
Tak mi się to Opole skojarzyło, ponieważ chciałam jakoś zobrazować jak mały jest region Valle d’Aosta :-). Widoki u mnie zawsze cudne, szczególnie jak jest słonecznie, jak to w górach i jak wszędzie! Pozdrawiam.
Świetny temat wybrałaś! Bardzo fajna jest ta strona ze schroniskami – te niektóre zawieszone gdzieś na skale. Człowiek zastanawia się – jak oni to budowali (zwłaszcza 100 lat temu). Muszę przyznać, że nie wiedziałem, że funkcjonuje coś takiego jak posto tappa…
Oczywiście od razu chciałem sprawdzić schroniska, które odwiedziłem podczas zimowiska, ale trochę się zdziwiłem, bo okazało się, że na tej stronie nie zostały ujęte schroniska masywu Paganelli, tworzącej wprawdzie odrębny masyw, ale geograficznie zaliczanej jednak do obszaru Dolomitów Brenta (na mapce jest tam biała plama). A schronisko La Roda (2125m npm) – http://www.laroda.it/ (warto zerknąć, mimo, że to przecież nie jest Valle d’Aosta), choć może się wydaje komercyjne, bo nastawione na narciarzy – oferuje fantastyczne widoki na Gruppo di Brenta, a w drugą stronę przy dobrej przejrzystości widać też Jezioro Garda. Ponadto pyszne jedzonko, no i Aperol Spritz, polecany oczywiście już raczej po szusowaniu 🙂 Pozdrawiam!
Marku dzięki! Dobrze, że o tym wspomniałeś, bo mi wypadło z głowy, oczywiście to, że jakiegoś schroniska nie ma w tym agregatorze to nie znaczy, że go nie ma. Po prostu z jakiś względów, jak w przypadku La Roda, nie zostało uwzględnione. Zdaje się, że nie istnieją pełne bazy danych niczego w internecie 😀 , wraz z coraz większą ilością informacji, jest coraz truniej nimi zarządzać. Pozostaje odkrywać i dzielić się! Aperol Spritz zawsze dobrze widziany 😉 . Pozdrawiam
Szkoda, że na tej stronce http://www.rifugi-bivacchi.com/ szczegółowe opisy (nie chodzi mi o ogólne ustawienia strony) są wyłącznie w języku włoskim (którego niestety ni w ząb nie rozumiem). Żeby choćby niemiecki…
Piotrze, niestety też to zauważyłam. O tyle dobrze, że mapa odysła na stronę poszczególnych schronisk, a opisy usług znaczkami są raczej uniwersalne. Włochy to niestety państwo, które z tłumaczeniem stron na języki obce ma spore problemy. I tak dobrze, że jest po włosku, a nie np. w dialektach 😀 . Pozdrawiam.
Agnieszka, odwaliłaś kawał dobrej roboty. Brava! Taki wpis przyda się nie jednej osobie. Do gór zaczęłam wracać od niedawna i byłam właśnie zdziwiona luksusem schroniska, w którym zatrzymaliśmy się po drodze na kawę i lody. Do tej pory miałam właśnie to dawne skromne skojarzenie schronisk dla typowych amantów górskich 🙂 Czekam na drugą część.
Dziękuję Aneta! Nie, nie, schroniska to teraz cały turystyczny biznes 😉 , ostatnio pisała do mnie nawet pewna osoba w tej sprawie, pisząca pracę licencjacką z turystyki. Schroniska zmieniły się naprawdę bardzo, chociaż wprawieni w turystyce górskiej nie są z tego zadowoleni.
Pingback: Schroniska górskie w Alpach - część II | CiekawAOSTA
Pingback: Schroniska górskie w Alpach - część II | CiekawAOSTA
I znów okazało się, że Twój region ma coś naj, naj … mam na myśli schronisko Regina Margherita. Nie spodziewałem się, że w Alpach jest tak wysoko położone schronisko, wyżej niż szczyt Cervino 🙂
Pawle, capanna Regina Margherita jest w regionie Piemonte, ale dojście do niej jest łatwiejsze z Valle d’Aosta :-). Pozdrawiam.
Zastanawiamy się czy wjechać na Mont Blanc od strony włoskiej czy francuskiej? wiem, że wjazd od strony francuskiej jest droższy… ale to nie jest decydujące. Noclegi mamy w Annecy Doussard. Pierwotnie mieliśmy plan wjechania tą nową kolejka we Włoszech- ale to w obie strony ponad 275 km drogi więcej w stosunku do wjazdu od strony francuskiej. Chciałabym Pani opinię , która z kolejek jest bardziej atrakcyjna – widokowo. Pozdrawiam
Skyway od strony włoskiej zdecydowanie jest wart zobaczenia! Ta kolejka i widoki są niesamowite, ale… myślę, że najciekawszym odcinkiem jest lodowiec pomiędzy Aiguille du Midi i Punta Helbronner (lub odwrotnie), więc można dojechać z obu stron. Możecie pojechać od strony francuskiej i dojechać kolejką aż do strony włoskiej na Punta Helbronner. Pozdrawiam :-).
Dziękuję za radę 🙂
Proszę i pozdrawiam!
Ceny potraw wydają się znośne, np. spezzatino + polenta 10,50 euro, o ile oczywiście porcja jest na tyle duża, że można się najeść 😉 No ale jeszcze napoje… Przy czym ja staram się nie przeliczać tych cen dań na złotówki, będąc we Włoszech, bo w takim przypadku wszystko wydawało by się drogie i zakłócałoby radość pobytu w tym kraju, a nie wyobrażam sobie, by nie spróbować lokalnej kuchni. Na tym też właśnie polega zwiedzanie i odkrywanie. Muszę przyznać, że polenta przypadła mi do gustu. Natomiast bardzo ciekaw jestem polenty concia, którą, jak rozumiem można jeść samą sobie, popijając winem 🙂
Zwykle porcje w schroniskach są duże, a już polenty to nikomu się nie żałuje! Masz bardzo dobre podejście odnośnie próbowania dań, wiadomo, że jest drożej, ale z drugiej strony przecież nie trzeba codziennie jadać w restauracji. Chodzi bardziej o to, żeby po powrocie powspominać również smaki i zapachy, które we Włoszech są częścią kultury, życia i nie da się być tu i nie jeść lokalnie.
Polenta concia to jedno z moich ulubonych dań i tak, jak najbardziej, je się samą, popijając winem. Pycha! O polenta concia pisałam tutaj: https://ciekawaosta.pl/polenta-concia-czyli-wloski-przysmak-z-serem/
Mhm, chętnie bym spróbował. No cóż – może będzie kiedyś okazja… 😉
Tego Ci życzę 🙂 . Polenta concia w schronisku, z kieliszkiem dobrego wina i pięknymi widokami! Pozdrawiam.
Witam Cię,
Zastanawiam sie nad majowka w tamte okolice zeby pojechac na MB z dziecmi (10 i 6 lat)
Czy ma to w ogole sens?
Czy mozesz cos doradzic?
Jeśli planuje Pan wyjazd w okolice MB to jak najbardziej na majówkę mogę polecic, również z dziećmi! Oczywiście kolejką Skyway można wjechać na Punta Helbronner, ja byłam w tamtym roku z córką, wtedy miała 4 lata i nie było problemów. Wjechałyśmy na samą górę (3466 m) i wyszłyśmy na taraz widokowy oraz zjadłyśmy obiad w schronisku. W droze powrotnej zatrzymałyśmy się na stacji Pavillon w ogrodzie botanicznym. Proszę przeczytać moją relację z pobytu, https://ciekawaosta.pl/z-courmayeur-do-punta-helbronner-pierwsze-wrazenia/ i jesli będą jeszcze jakieś pytania to pisac, chętnie odpowiem. Pozdrawiam.
Pingback: Vivere la Valle – co ciekawego oferuje turystom region w maju? | CiekawAOSTA
Pingback: stolica regionu Aosta w jeden dzień
Wow, jestem pod wrażeniem. Nie ma nart, nie ma trekkingu, to jest magia ?
Oj tam magia od razu :-), maj po prostu. Ale w maju chcąc to i trekking i narty można uprawiać.
Ja chętnie wybrałbym znowu „Otwarte piwnice” czyli wino, muzyka i smaki. A więc wino, regionalne wędliny i sery jak zawsze zapowiadają się ciekawie 🙂
Z ciekawostek zauważyłem też, że 1 maja organizowana jest jeszcze wyprawa na rakietach śnieżnych, wysoko na lodowcu, z wyjazdem na Punta Helbronner. Koszt jednak niemały – 80 euro. A wydawało się, że sezon zimowy już się skończył… 😉
Nie miałam wątpliwości, że wybierzesz cantine aperte :-), te majowe są niezwykle ciekawe! Na Punta Helbronner śnieg nie topnieje nigdy i tam zima trwa cały rok :-). 80 euro to rzeczywiście sporo, ale bilet w dwie strony Courmayeur-Punta H. – Courmayeur to już koszt 40 euro, reszta to pewnie przewodnik, bo to tereny ryzykowne mimo wszystko i pewnie jakiś obiad, polenta czy coś podobnego. Wybrałabym się i ja!
Świetny post 🙂 Ja bym postanowiła na otwarte piwnice również 😉
Dziękuję :-), z imprezy cantine aperte na pewno pojawi się relacja i może w koncu się zbiorę i napisze coś więcej o szczepach winorośli z Valle d’Aosta. Przydałoby się ;-). Pozdrawiam.
Cześć Agnieszko 🙂 Ja nie interesuję się fotografią, ale weszłam na bloga, bo wiedziałam, naprawdę wiedziałam, że otrzymam tu od Ciebie piękne zdjęcia gór! I się nie zawiodłam. 🙂
Cieszę się, że się nie zawiodłaś i oko nacieszyłaś górskimi widokami :-). Takich u mnie sporo jak zauważyłaś. Pozdrawiam.
Ech, ile to razy byłam gdzieś na wakacjach i fotografowałam, jak szalona pełna entuzjazmu a potem w domu oglądając zdjęcia okazywało się, że nie oddają one tego samego klimatu jaki był. Najsmutniejsze było to, że już nie było możliwości wrócić tam i sfotografować ponownie, z innej, lepszej, perspektywy.
Mam ten sam problem! Czasami zdjęcia, które robię nie oddają uroku, tego co chciałabym przekazac, ale to chyba dlatego, że przynajmniej w moim przypadku, sporo musze się jeszcze nauczyć :-). Pocieszam się, że jest coraz lepiej i do folderu „super zdjęcia” trafia coraz ich większa ilość.
I zapomniałam dodać, że cieszę się, że stałam się inspiracją do działania. Mam nadzieję, że wskazówki przydadzą się komuś by uniknął tych naszych błędów ?
Widzisz, że potrafisz dać mi motywującego kopa, a czasami go bardzo potrzebuję 🙂 , dzięki jeszcze raz.
Na wyjazdach dużo fotografuję, po każdym dniu robię selekcję zdjęć, by nie przywozić do domu setek fotek marnej jakości. Podstawowa strawa, to dobry temat, dobre kadrowanie zdjęcia i żeby nie było poruszone.
Ja ostatnio uczę się kasować zdjęcia pod koniec dnia, albo chociaż raz na tydzień. Czasami mi szkoda, ale bez sensu trzymać zdjęcie, które najprawdopodobniej ani nie ujrzy światła dziennego (bloga), ani do niego nie wrócę. Na poruszone to zawsze można statywu użyć, ale nie zawsze mi się chce nosić :-). Leniwa jestem.
Podzielam Twój pogląd – trzeba być gotowym, bo okazja na świetne zdjęcie czai się za rogiem.
Podnoszę poprzeczkę. Komórka już mi nie wystarczy.Mam ze sobą najczęściej lustrzankę. Ta pozwala na fotografowanie z nie typowych ujęć. Inaczej niż komórkowcy.
Ja też często mam ze sobą lustrzankę i w moich wpisach jestnajczęsciej mix fotograficzny: kilka zdjęć zrobionych telefonem, kilka lustrzanką 😉 . Pozdrawiam.
Bardzo fajny temat 🙂 Ja też jestem tylko amatorem, ale czytam trochę na ten temat i fotografowanie to moje hobby. Zgadzam się, że Twoje zdjęcia są coraz lepsze, bardzo ładne kadrowanie krajobrazów, które nam tu przedstawiłaś, rolkarze super! Niektórzy mówią, że w górach zdjęcia robią się same, ale to nie do końca tak jest. Tu też trzeba szukać kadru, czasem wystarczy zrobić kilka kroków i ujęcie będzie ciekawsze, znaleźć jakiś bliski dominujący punkt, aby jeszcze bardziej uwydatnić przestrzeń. Tak jak właśnie świetnie to zrobiłaś z tym domkiem przy trasie dei Salassi. Jeszcze w dodatku tam było piękne światło. Najładniejsze zdjęcia są rano i późnym popołudniem, wieczorem. Lubię też jak coś się dzieje na niebie, chmury zawsze urozmaicają krajobraz. Natomiast w przypadku fotografowania osób na tle krajobrazów zawsze warto zrobić zdjęcie tak, aby portretowana osoba była z boku kadru (po lewej, albo po prawej), a nie na środku. Tak jest zawsze ciekawiej. Rzeczywiście białe i czarne ubiory są utrudnieniami przy robieniu zdjęć i nie to nie tylko w zimie. Pewnie dlatego fotografia ślubna nie należy do najłatwiejszych 😉 Trzeba też pamiętać, by prosto trzymać aparat, żeby zdjęcie nie „leciało”. Ja mam zawsze włączoną w aparacie tzw. siatkę. Wprawdzie w programach zdjęcie można wyprostować, ale po co – wtedy trzeba je też dookoła obciąć i coś może umknąć…
Pozdrawiam Agnieszko! 🙂
Dziękuję Marku za komplement, że zauważasz, że moje zdjęcia są coraz lepsze. Czasami mam chęć popodmieniać trochę zdjęć w starszych wpisach i przyznaję, że nie wykluczam, że tak będę w przyszłości robić. Na razie nie mam za dużo czasu. W górach zdjęcia niestety same się nie robią! I masz rację, że fotografia ślubna to bardzo cięzki temat :-). O tak! To zdjęcie zrobione ze Strada dei Salassi bardzo mi się podoba, zrobiłam je późnym rankiem, jeśli dobrze pamiętam. Ja nie lubię prostować zdjęć przez programy, najwyżej uznaje je za nieudane 😀 , raz mi się cnyba zdarzyło, ale to bardzo mi zależało na zdjęciu i poprawiałam co się dało. Pozdrawiam.
Top 3: jezioro, przełęcz i kolejka Monte Bianco 🙂 Ja dodał bym jeszcze Cervinię, bo miasteczko jest dosłownie przyklejone do Cervino/Matterhorn i warto to zobaczyć z bliska.
Cervinię na pewno warto zobaczyć, ale o uroku miasteczka nie krążą dobre opinie 🙂 , zabudowana blokami z okresu dzikiego stawiania bloków. Ale Matterhorn jest i to na wyciągnięcie ręki :-). Pozdrawiam!
Pingback: Ile kosztuje kolejka na Mont Blanc Chamonix - Courmayeur
Dzięki za to kompendium wiedzy, same konkretne i przydatne informacje. Ciekawą opcją jest powrót Savdą. Ciekawe, czy bardzo oblegane jest to połączenie z Chamonix to Courmayeur ? Planuję latem zrobić tą trasę od włoskiej strony do Igły.
Pawle cieszę się, że przydatne informacje znalezłeś. Ja na Igłę o strony włoskiej planuję wybrać się w czerwcu, to pewnie i jakaś relacja się pojawi jeszcze :-). Chyba nie jest oblegane, ale trzeba rezerwować i lepiej nie czekać do ostatniej chwili.
Ceny bardzo wysokie ale chyba warto, bo to musi być niesamowite przeżycie. Być tak wysoko. Zwłaszcza stanięcie na tej szklanej podłodze. Fajnie masz mieszkając blisko takich atrakcji a przewodnik co, jak i za ile jak zwykle dobrze przygotowany.
Niby mam blisko, ale na szklanej podłodze jeszcze nie stałam. Mam nadzieję stanąć w czerwcu. Podzielę się wtedy wrażeniami 🙂 . Pozdrawiam.
Trochę to wszystko kosztuje, ale przecież widoki i wrażenia zapewne nie do zapomnienia… Krok w otchłań bardzo mi się podoba 🙂
P.S. Dziękuję Agnieszko, przesyłka dotarła 🙂
Cieszę się, że przesyłka dotarła. Owocnego korzystania 🙂 i byle motywowało do podniesienia poziomu włoskiego. Kosztuje trochę to fakt, ale generalnie są takie miejsca, które odwiedzamy tylko raz i jesli już się raz jest to warto ten krok w otchłań wykonać 😀 . Pozdrawiam.
Wow! Ceny są wysokie i zdaję sobie sprawę z kosztów utrzymania kolejki. I chyba wiele rodzin stanie przed dylematem, czy zrobić przejażdżkę kolejką, czy też wydłużyć pobyt o tydzień dłużej w Valle d’Aosta.
Dzieci do 7 roku życia nie płacą jeśli kupuje się bilet dla osoby dorosłej, ale starsze mają już tylko niewielką zniżkę (8-13 lat 30%). Wiem, że jest pakiet rodzinny, dla 4 osób: 2 osoby dorosłe i 2 dzieci (w wieku 8-14 lat) 112,00 euro, ale to tylko z Courmayeur do Punta Helbronner. Dalej nie wiem czy jest pakiet rodzinny. W czerwcu wypytam się dokładnie o wszystko :-). A, że warto to pewne!
Witaj,
Dziękuje, za bardzo dobre porady i piszę z zapytaniem o bilety rodzinne na odcinek z Chamonix do Aiquille du Midi. Planujemy z PL wyjazd i zastanawiamy się czy wybrać trasę od strony Francuskiej (jadąc przez Niemcy) czy od strony Włoskiej (jadąc przez CZ i A). Cały odcinek kolejki nadwyręża nasz wakacyjny budżet. Odcinek włoski z biletem rodzinnym plus na Aiquille jest do zaakceptowania. Całość z powrotem autokarem do Courmayeur nas „przybija” finansowo, stąd pytanie o zniżki rodzinne od strony Francuskiej. Dalej chcemy jechać do kanionu verdon i szukamy opcji finansowo dostępnej z możliwością małych opłat np za tunel pod MB który kosztuje równie dużo. Dzięki za pomoc.
Może wybierzcie opcję z Courmayeur do Aiguille du Midi. A z Włoch do Francji wybierzcie opcję przez przełęcz Colle del Piccolo San Bernardo? Jest bezplatna i co prawda trochę niżej leży niż tunel MB, ale to dodatkowa atrakcja. Przełęcz jest czynna jakoś do połowy października. O zniżkach rodzinnych po stronie francuskiej niestety nie wiem. Może na stronie kolejki są jakieś informacje? Pozdrawiam.
Nasunęło mi się jedno małe pytanko. Step Into The Void jest zawarty w cenie wjazdu na Igłę Południa z Chamonix. Pytanie: czy jadąc na Igłę z Punta Halbronner ma się też bezpłatny wstęp na ten szklany balkon ? Przy okazji polecam utwór gruby Blach Sabbath „Into the Void”
Zdaje mi się, że tak! Ktokolwiek jest na Igle ma dostęp do tego balkonu. Tam ponoć trzeba podejść trochę (20 minut). Zobaczę jak to wygląda w praktyce i na pewno napisze.
Black Sabbath „Into the Void”
Świetny kawałek! Dzięki! Nie znałam.
Pingback: Kolejka Mont Blanc łącząca Włochy i Francję
Informacja bardzo konkretna. Szkoda, że nie miałem jej w ubiegłym roku. Przejechałem tylko cześć trasy i pozostał niedosyt.
Agnieszko, jeżeli to możliwe podawaj w nawiasie ceny zniżkowe dla Seniorów. Tacy też czytają Twojego bloga.
Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy.
Też czasami mam dość mojego morza. Chyba nie ma idealnego miejsca na świecie. Mieszkasz w mieście to walczysz z korkami i pragniesz zielonego. Mieszkasz na wsi, śnią ci się deptaki i centra handlowe 😀 Chyba najlepszym sposobem na takie bolączki jest nauczyć się doceniać to co się ma albo tak, jak to robię ja, pomieszkać miesiąc gdzieś indziej żeby potem zatęsknić za moim morzem 😀
Dokładnie tak! nauczyć się cieszyć tym co się ma, a najczęsciej ma się sporo, tylko się tego nie widzi 😉 .
Alpy nadmorskie 🙂 IDEALNE ROZWĄZANIE PROBLEMU:)
Ciekawy wpis, widać, że prawdziwy. Jeśli mowa o biznesie, ja bym szedł w kierunku kupna apartamentu i wynajmowaniu go turystom.
Kupno mieszkania nie jest takie proste niestety, w sensie, w bardzo turystyznych miejscowośiach są bardzo drogie, a w tych mało turystycznych mógłby nie zarobić na siebie. Poza tym ktoś musi za tym biegać, przygotować turystom, dać klucze, posprzątać, itp. W Cervinii jest jedna agencja nieruchomości, która się wyspecjalizowała w zarządzaniu właśnie takimi apartamentami 😉 , nawet byłam u nich kiedyś na rozmowie o pracę i miałam już prawie jechać na sezon zimowy do Cervinii i pracować właśnie w ich oddziale w górach i zajmowac się takimi wynajmowanymi mieszkaniami. Żeby kupić sobie taki apartament gdzieś w Cervinii pod wynajem to musiałabym mieć naprawdę dużo pieniędzy 😀 .
Mocny początek. 😉 Ale temat ciekawy. Słyszałem już o tym, że liczba samobójstw rośnie wraz z szerokością geograficzną, skąd się biorą niechlubne statystyki w Skandynawii. Ale o zależności z wysokością nad poziomem morza jeszcze nie słyszałem. Znowu coś nowego ;).
Sama byłam zaskoczona tymi statystykami, ale widocznie coś w tym jest, że góry w jakis sposób mogą przytłaczać. Pozdrawiam optymistycznie z wysokości 1200 m n.p.m. 😉 .
Panie Andrzeju, dziękuję z komentarz i głos w sprawie cen. Jednym słowem trzeba powtórzyć doświadcznenie, tak aby nie było niedosytu. Najczęściej podaje pełne ceny, w celach orientacyjnych, seniorzy mają zniżki, dzieci do lat ośmiu gratis, a dzieci 8-14 też mają zniżki. Dlaczego nie podaję wszystkich cen? Mój blog nie jest stroną promującą, chociaż oczywiście tak się dzieje, ale ja nie wracam do starszych wpisów, w celu poprawienia cennika. Wolę od razu odesłać do właściwej atrakcji strony, gdzie czytelnik zawsze znajdzie aktualne i pewne informacje 🙂 . Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Maison Bruil - muzeum i tradycje w Introd
Pingback: Maison Bruil - muzeum i tradycje w Introd
Pingback: Jan Paweł II w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Miejscowość pełna atrakcji, rzeczywiście warto do niej zajrzeć… Zerknąłem też do sklepu – ciekawe rzeczy tam mają oprócz win, wędlin, serów, soków również kosmetyki, no i takie ciekawostki jak np. konfitura z cebuli czy sos jabłkowo-musztardowy 🙂 A ja zawsze lubię spróbować czegoś nieznanego…
Marku, nie miałam wątpliwości, że wyszukasz jakiś specjał w sklepie :-). Przyznaję, że konfitury z cebuli jeszcze nie jadłam! Introd rzeczywiście zaskakuje, bo duzo mniej znane niż inne miejscowości, a tyle skarbów skrywa. Pozdrawiam.
No tak – wszystko jak zawsze ma swoje plusy i minusy. Mieszkasz w pięknym miejscu, ale za to do miasta kilka kilometrów i bez samochodu ani rusz… Myślę, że trudno byłoby mi się przyzwyczaić, bo jestem chyba trochę uzależniony od cywilizacji, tzn. mieszkania w mieście, a takie miejsca jak Twoje kojarzę tylko z urlopem 😉 Chociaż kto wie – przecież nigdy nie mówi się nigdy. Pozdrawiam Agnieszko 🙂
Mieszkałam przez chwilę w Paryżu po studiach, z dużą ulgą wyjechałam w Alpy i od tamtej pory duże miasta kojarza mi się tylko z intensywnym weekendm, po którym wracam na łono natury :-D. Lubię takie miasta, powiedzmy do 200.000 mieszkańców, chociaż nie we Wrocławiu mogłabym zamieszkać :-)!
No i kolejny blog, który bardzo mi się spodobał. Sam nie koncentruje się na jednym regionie lecz wybieram do wypadów perełki w Europie, może nie długo i w świecie. Dzięki takim blogom jak ten mamy dostęp do szczegółów danego regionu. Ostatnio biegając po Alpach Julijskich nie ukrywam, że jeszcze nie znałem tego pasma zaraziłem się pieknem tych gór. A że sąsiadują z Alpami włoskimi to jestem pewny, że w najbliższej przyszłości nasze cele będziemy obierać właśnie na ten kraj, który zdołał już nas zauroczyć piękną Toskanią. Pewnie przyjdzie również kolej na region Doliny Aosty. Pozdrawiam 🙂
Dziękuję za wizytę i komplement 🙂 . Cieszę się, że znalazłeś u mnie ciekawe i inspirujące tematy. Przyznaję, że Alp Julijskich nie znam, ale jestem pewna, że Valle d’Aosta spodobały się Wam. Toskania jest przepiękna, byłam kilkakrotnie i zawsze chętnie wracam. W tamtym roku byliśmy rodzinnie niedaleko plaży Vada, o której zdąrzyłam też przeczytać u Was. Pozdrawiam!
Moje kochane Introd. Wracam tam od kilku lat. Dla mnie obowiązkowym punktem co roku jest przejście szlaku papieskiego. Widok z góry na Introd i na Dolinę Aosty przepiękny 🙂
Dziękuję Ci Iwono za ten komentarz :-), ciesze się, że w Introd czujesz się dobrze i wiążesz z miejscowością tak miłe wspomnienia. A widoki sa rzeczywiście cudne! Pozdrawiam.
Pingback: Niski sezon turystyczny w Alpach. Co robić?
Pingback: Maison Bruil - muzeum i tradycje w Introd
Ta świeża zieleń, piękne krajobrazy, spokój… Chyba tak naprawdę właśnie w tym niskim, majowym sezonie warto się tu wybrać na piknik. I właśnie tak można naładować akumulatory… 🙂
Naładować się pozytywną energią w taki sposób można na pewno w maju i jeszcze do połowy czerwca, latem jednak trzeba wejść wyżej 😉 , w taki miejscu jest spory ruch i raczej spokoju i ciszy się nie uświadczy.
Trzeba wcześnie wstać lub późno zasnąć, a poważniej wystarczy trochę szczęścia i pracy na programach graficznych. Pozdrawiam
Rowniez mieszkam w gorach 🙁 I gdyby nie rodzina, ktora tu zalozylam, to wyjechalabym. U mnie problemem jest odleglosc – do najblizszej cywilizacji mam ok.40km serpentynami a cierpie na chorobe lokomocyjna. Nie mam prawa jazdy wiec kazdy wyjazd na wieksze zakupy to tortura. No i najwiekszy problem zima – gdy spadnie snieg to nie ma pradu. W calym (calym!) miasteczku. I nigdy nie wiadomo kiedy ten prad „wroci”. W domu robi sie od razu zimnica bo ogrzewanie pelletowe mozemy sobie…no, wiadomo co. Miasteczko jest male – niewielu mieszkancow, ktorzy wiedza wszystko o wszystkich a wsrod nich ja – jedyna Polka. I nawet piekne widoki mi nie pomagaja bo mam problemy ze zdrowiem, na ktore najlepszym remedium jest…morze. Moje ukochane. Niestety, z wielu powodow przeprowadzka – np.do mojej ukochanej Toskanii albo gdziekolwiek nad morze – nie wchodzi w gre.
Mieszkam na terenie dość płaskim, a uwielbiam wszystkie pagórki. Bardziej ciągnie mnie w kierunku gór niż morza. Jeżeli góry sprzyjają introwertykom, to są akurat dla mnie :-). Nie wiem, czy odnalazłbym się górach, tak samo nie wiem, czy mógłbym mieszkać w małej miejscowości, za długo żyłem w dużym mieście i do niego przywykłem. Ale jeżeli już, to nie chciałbym mieszkać w miejscu, które zalewają tłumy turystów.
Nie napiszę już więcej, że zazdroszczę bo to już mówiłam z tysiąc razy 🙂 Cudne dziewczyny, zwariowane (jeszcze tylko Ciebie nie miałam okazji poznać osobiście) i niesamowite widoki. Super!
Ewo, poznamy się i my :-), zobaczysz! A dziewczyny rzeczywiście bardzo zwiariowane! To było super pozytywne spotkanie.
Agnieszko naprawdę było miło Cię spotkać 😉
Zdjęcie na pewno musisz zmienić, gdyż nie odzwierciedla Twojego tak pozytywnego i szalonego charakteru.
I następnym razem pamiętaj – jeden dzień to za mało!
Pozdrawiam serdecznie
Renata
Renato, Ciebie również było mi bardzo miło poznać. Za krótko byłam, ale dzięki temu już wiem, że następnym razem muszę się przestawić na południowy tryb i wszystko robić wolniej, również wyjeżdzać ;-).
Zdjęcie zmienię, przekonałyście mnie. Pozdrawiam!
Toście poszalały! Szkoda, że nie mogłam przyjechać, ale w 9-cio miesięcznym dwupaku nikt by mnie do samolotu nie wziął :). Piękne zdjęcia, Kalabria naprawdę robi wrażenie!
Poszalałyśmy, a pewnie. Sabina, spotkamy się jeszcze, zobaczysz :-). Kalabria jest naprawdę wspaniała! Natura i smaki kompletnie mnie zauroczyły.
Cześć. Wybieram się tam za parę dni i mam jedno pytanie. Czy kupując bilet RoundTrip na np. 1/06/2016, mogę wrócić innego dnia? (np. 3/06/2016) Czy muszę wrucić tego samego dnia? Pozdrawiam.
Ma Pan na myśli bilet relacji Courmayeur – Punta Helbronner? Można wrócić kiedy się chce z góry, to otwarty bilet. Pozdrawiam.
Bardzo ciekawy artykul i piekne zdjecia, ciesze sie, ze podobala Ci sie Nasza piekna Kalabria 🙂
Gosiu, podoba mi się, bardzo! Mam nadzieję, że wrócę na dłużej, bo powiedzmy, że tą wizytą liznęłam trochę, co prawda to co najlepsze, bo miałam okazję spróbowac lokalne dania i zobaczyć piękne miejsca, ale niedosyt pozostał. Pozdrawiam Cię!
Misja zakończona. Bakcyl na Kalabrię złapany 🙂 No i na nasze kolejne spotkania blogerskie również 🙂 Do następnego zobaczenia się w realu!
Misja twoja zakończona, moja dopiero rozpoczeta :-), kombinowanie jak wrócić i podelektować się jeszcze bardziej. Do zobaczenia w rzeczywistości 🙂 i jeszcze raz dziękuję!
Ogromnie się cieszę, że się poznałyśmy! 🙂 Ja już podczas ostatniego spotkania w Rzymie przekonałam się, że wpaść na spotkanie na kilka godzin to bardzo zły pomysł. 😉 Do zobaczenia wkrótce!
Również się cieszę, że się poznałyśmy :-), ale chcę więcej! Masz rację, że tak krótko t nie do końca dobry pomysł. Następnym razem wezmę przykład z Ciebie i kalabryjskiego pobyytu ;-).
Świetna z Was grupa!
Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie!
O.
Dziękuję O. 😀
Ale super. Takie spontaniczne spotkania są najlepsze i pełne emocji. Prosto z gór przeniosłaś się nad morze a widoki i miejsce przepiękne.
Te kilka godzin nad morzem z dziewczynami bardzo dobrze mi zrobiło :-), to był naprawdę świetny, chociaż krótki pobyt.
I chyba to ostatnie było by dobre na profilowe 😛 Tylko trochę wykadrować.
Piękne widoki!
Tak właśnie kombinuje jak je na profilowe zamienić :-). Widoki cudowne! Pozdrawiam.
Krótko tam byłaś, ale program spotkania intensywny, miejsca wspaniałe, a towarzystwo jak widać sympatyczne 🙂 Kalabria musi zachwycać i te zdjęcia pięknie to ukazują… Ech, uwielbiam też spacerować uliczkami takich miasteczek 🙂
Marku, napiszę Ci, że dziewczyny – Aneta i Dominika, sprawiły się na 6 z plusem! Wszystko było świetnie zorganizowane i jak teraz o tym myślę, to ja nie wiem jak to możliwe, że w tak krótkim czasie zdążyłam odpocząć, tyle zjeść i jeszcze tak dużo zwiedzić? magia południa chyba i świetna organizacja z ich strony. Pozdrawiam!
Pingback: Vignes et terroirs – szlaki winne i rajski koszyk. #EUinmyRegion | CiekawAOSTA
Pingback: Vignes et terroirs – szlaki winne i Rajski koszyk. #EUinmyRegion | CiekawAOSTA
Sehr schön! 🙂 Piękne miejsce. A winko uwielbiam 🙂
Jeśli uwielbiasz wino, to kolejne Cantine Aperte we Włoszech, czyli otwarte piwnice musisz koniecznie zwiedzić :-).
Pingback: Vignes et terroirs – szlaki winne i Rajski koszyk. #EUinmyRegion | CiekawAOSTA
Wspaniale opisałaś, aż zapragnęłam tam być
Doroto daleko nie masz do mojego regionu :-), a teraz zaczyna się najpiękniejszy okres w Alpach.
Kolejny raz po Twoim wpisie odezwał się we mnie duch podróży i koniecznie, chociaż raz w życiu, muuuuszę się tam udać <3
Cieszę się, że moje wpisy inspirują Cię do podrózy, a do najmniejszego włoskiego regionu, tak, życzę Ci, żebyś przyjechała :-). Pozdrawiam.
Ciekawa inicjatywa aż nabrałam chęci na uczestnictwo ale zupa 😀 Zajrzałam na link, który dołąćzyłaś i w moim regionie nie ma żadnego programu z turystyki 🙁
Aneta, to nic, bo ta baza danych jest niepełna. Musisz rozejrzeć się w swojej okolicy i zobaczyć co zostało zrealizowane ze środków UE. Moze to być coś co znasz, ale nie wiesz, że sfinansowano ze środków UE 🙂 i nie musi być myslę, projekt waloryzujący dziedzictwo kulturowe. Ja też myślałam o jakimś ciekawym start-up, ale do tego musiałabym zabrac się wcześniej, bo przydałoby się wywiad przeprowadzić. Rzuciłam okiem na strony regionu Calabria – sekcja Europa i może zobacz czy Lokalne Grupy Akcji coś ciekawego realizowały w okresie programacji 2007/13 w twojej okolicy http://www.calabriapsr.it/psr0713/documenti/psr-calabria-2007-2013.html Pozdrawiam i owocnego szukania ;-).
Dziękuję za cynk. Zerknęłam i stwierdzam, że musiałabym sporo tam poszperać żeby znaleźć odpowiedni materiał dla mnie. Jestem zupełnie zielona w tej materii ale i tak na spokojnie rozejrzę się w moim środowisku z czystej ciekawośći, co było, co jest i co godnym może być polecenia. A nóż za rok konkurs powtórzą to od razu i będę przygotowana 🙂
Rozglądaj się 🙂 jak coś to podziel się hociaż ze mną efektami.
Dzień dobry Pani Agnieszko,
bardzo dobrze się „Panią” czyta.Też mieszkam w górach,tylko,że w Polsce.Od 33 lat.Moja okolica też obfituje w samobójców,a chyba nawet jest w ścisłej czołówce.Nie za sprawą długości i szerokości geograficznej się tak dzieje,tylko z powodu wiatru i endemicznego braku jodu{jak to wygląda w Aoście?}Czuje się tę aurę,potem wieje halny i pojawiają się nekrologi.W Pani stronach byłem w marcu 2014 i tak nam się podobało,że w tym roku postanowiliśmy powtórzyć.Obydwa wyjazdy były narciarskie.Rewelacja.Przez 6 dni w pięciu ośrodkach narciarskich.Mieszkaliśmy w Cheval Blanc. Bunkier w środku miasta,ale wygodnie położony.Dopiero po przeczytaniu Pani uwag co do blasków i cieni mieszkania w tym miejscu zrozumiałem ,że dużą różnicą jest jechać na tydzień,robić co się lubi w gronie przyjaciół,a co innego przebywać tam na stałe.Moja okolica to uzdrowisko,piękne tereny,park narodowy,rzeka ze spływem.Dobre na tydzień,dwa.Potem się to wszystko opatrzy i zachwyt mija,a trudności wynikające z klimatu i wiatrów o których wspomniałem zostają.Życzę wszystkiego dobrego i dla higieny psychicznej częstych wyjazdów nad morze.
Dzień dobry Jacku (mam nadzieję, że mogę pisać do Ciebie na „Ty”. Mam na imię Agnieszka i tyle wystarczy 🙂 . Dziękuję Ci za twój komentarz i cieszę się, że podzieliłeś się swoim doświadczeniem życia w górach. Nie wiem jak dla Ciebie, ale dla mnie góry są nadal nowością i wciąż je odkrywam. Minusów jest tak samo dużo jak plusów, ale bilans zawsze wychodzi pozytywnie! U Ciebie chyba też, skoro na urlop wybierasz góry 😀 . O wiatrach nie miałam pojęcia, przyznaję, u nas też trochę wieje, głównie taki wiatr foehn https://ciekawaosta.pl/cieply-foehn-w-alpach-po-sniegu/, ale nie sądziłam, że to oraz ilość jodu mogą być w jakiś sposób powiązane z tragediami! O jodzie poszukam i porównam! Nad morze jadę jak tylko mogę, mam o tyle dobrze, że rodzinny Koszalin nie leży daleko. Cheval Blanc rzeczywiście może i nie zachwyca, ale położony w dobrym miejscu w Aoście. Pozdrawiam i życzę owocnego kolejnego wypadu w moje strony :-).
Agnieszko, pisałam już i się powtórzę, ale pięknie opisujesz swoje nowe miejsce zamieszkania. Wybrałabym szlak pomiędzy zamkami, bardzo lubię historię i zabytki. Pomysł na wpis ciekawy, tylko ja nie bloguję, a czytam. Pozdrawiam.
Dziękuję 🙂 , staram się, żeby było interesująco i cieszę się, że mi się udaje. O zabytkach na pewno latem będę sporo pisała, mam już na liście Zamek w Sarre i Sariod de la Tour. Poza tym wezmę się za opisywanie nowego projektu finansowanego z Regionalnego Programu Operacyjnego Euroepsjkiego Funduszu Rozwoju Regionalnego Bassa Via, który waloryzuje trekking, zabytki i naturę w niższych partiach Valle d’Aosta i jest dostępny dla wszystkich, którzy lubią po prostu chodzić i się nie wspinać 😀 .
Bardzo fajna inicjatywa, że zerknęłam na projekt. Też wzięłabym w czymś takim udział gdybym mogła. Trzymam kciuki za powodzenie i wierzę, że to jest fajne zajęcie obserwować jak rozwija się Twój region i jeszcze w tym uczestniczyć. Twój blog jest stworzony właśnie do udziału w tym konkursie. Wierzę, że masz dużą szansę na przyszłą relację z Brukseli.
Doroto dziękuję Ci 🙂 , to miłe co piszesz, a co z relacją z Brukseli to zobaczymy 😉 , obiecuję, że jeśli mnie wybiorą to oczywiście będzie! Pozdrawiam.
Agnieszko, jak zwykle – piękny, pełen informacji wpis!
Pozdrawiam,
O.
Dziękuję O. Pozdrawiam również!
Bo Agnieszka jest najlepsza wiadomo,najlepszy blog jaki czytam od lat!…no a z tego że sam mam winorośle…
Bravo Aga,buziaczki!
jak zawsze Mariusz
Mariusz dziękuję :-), jesteś jak zawsze bardzo miły, ale ciesze się, że się ujawniłeś jakiś czas temu :-). Mam nadzieję, że pochalisz się swoimi winoroślami! Przyznaję, że do tej pory pamiętam pewne wino, pite we Wrocławiu, własnej produkcji, które nazywało się „Gleborzut”, mam chyba jeszcze gdzieś zdjęcie butelki z etykietą 😀 . Pozdrawiam.
Przyjdzie na to czas
przyjdzie czas, przyjdzie czas
na spacery w letnią noc
ale najpierw wstąp do domu
o przyszłości ze mną pomów …;-)
:-). Mariusz, nie wiedziałam, że w Tobie są takie pokłady romantyzmu i masz pociągi nie tylko do winorośli, ale i poezji 😀 Pozdrawiam i dziękuję.
Bardzo fajny tekst -aż chce się ruszyć w drogę i zasmakować w tym wszystkim zdjęcia też piękne.Mieszkasz w ciekawym miejscu zazdroszczę. Pozdrawiam goraco:)
Dziekuję za dobe słowo! Jeśli wpis zachęca do wyruszenia w droge to tylko mogę się cieszyć :-). Pozdrawiam.
Świetna sprawa, wziąć udział w takim przedsięwzięciu, jakiegoś regionu z Polski. To by było fajne 😀
Szukaj projektu w twojej okolicy i pisz 🙂 !
Dałam się wciągnąć w Twoją historię regionu, wspaniałe miejsce, wspaniały opis. 😉
Dziękuję 🙂 . Region, w którym aktualnie mieszkam ma bardzo bogatą historię i naprawdę jest o czym pisać przez następnych kilka lat!
A ja wrzucam na mapę tegorocznego grafiku europejskiego 🙂 Cudowne plenery!
Daj znać jesli się pojawisz. Znam świetne miejsce na kawę 🙂 .
Taki Rajski Koszyk, musi być bardzo smakowity 🙂 Mam wrażenie, że dzięki Tobie więcej wiem o Dolinie Aosta niż o moim województwie 🙂
Koszyk jest smakowity, chociaż grappy nie pijam 😉 . Pawle, wiem, że lubisz Valle d’Aosta, więc to chyba dobrze, że tyle już wiesz 😀 , przy okazji kolejnej wizyty będziesz przebierał w miejscach do zwiedzenia i posmakowania.
Cudnie mmm nic dodac nic ująć tylko wsiadac i jechać
Dokładnie tak!
Pingback: Kilka dni w Valle d'Aosta: lokalne smaki, zabytki i trekking! | CiekawAOSTA
Pingback: Kilka dni w Valle d'Aosta: lokalne smaki, zabytki i trekking! | CiekawAOSTA
Bardzo ciekawy artykuł . Jutro idę. .Acqupendente -Montefiascone. Pozdrawiam z Toskanii
Pozdrawiam i życzę pomyślnej drogi :-). Dziś byłam na Wielkiej Przełęczy Świętego Bernarda i już kilka osób idących widziałam, chociaż leżał jeszcze śnieg. To musi być wspaniałe doświadczenie!
Ciekawe co obiecałyście mężom za to, że zajęli się dziećmi? ? ? A tak na poważnie to super takie spotkanka bez dzieci z przyjaciółką, szczególnie gdy nie widujecie się za czesto ?
W sumie nic nie obiecałyśmy, postawiłyśmy ich przed faktem dokonanym i powiedziałyśmy, żeby sobie jakoś wieczór z dziećmi też zorganizowali 😀 . A spotkanie było rzeczywiście super! Nie widujemy się ostatnio za często, ale mam nadzieję, że teraz zaczniemy nadrabiać.
A ja się nie dziwię, że tam taki ruch się zrobił, skoro Ty tak ładnie promujesz ten region 😀
Piękne widoki!
Hehe, dziękuję :-). Pozdrawiam!
Pingback: Film o alpiniźmie: historia Nini i Gabriele
Pingback: La Valle d’Aosta agli occhi dei Valdostani #5 Gianluca - il miglior sommelier in mezzo ai quattromila | CiekawAOSTA
Adoro le persone che si danno da fare con tanta determinazione e passione. L’intervista è molto interessante. Complimenti a tutt’e due. Soltanto mi incuriosisce ancora una cosa. Come è nato il nome Tascapan?
Grazie Aneta per il commento e per i complimenti :-). Sai che non lo so! E’ impossibile, ma se ci penso non ho neanche chiesto a Mathieu! Ora mi informo e ti scrivo, anzi, sono curiosa anche’io.
Zdecydowanie lepsza jest wycieczka z La Palud na Punte Helbronner (40 € ) i dalej na Aiguille du Midi ( 28 €). Ceny oczywiście w obie strony. Widoki i przeżycia niesamowite, szczególnie wiszące wysoko nad lodowcem i kołyszące się na wietrze wagoniki Panoramic du Chamonix. Coś bajecznego.
Dziękuję za ten głos! Ja planuję wypad aż do Aiguille du Midi, przyznaję, że nie byłam, a wiele osób mówi, że naprawdę świetne przeżycie. Pozdrawiam.
Świetna promocja regionu poprzez ten sklep internetowy i sprzedaż regionalnych produktów różnych miejscowych producentów. Faktycznie człowiek z pasją…
Wydaje mi się, że nazwa kojarzy się z chlebakiem, plecakiem, do którego możesz zabrać na drogę te smakołyki (tak wskazywałby też znaczek firmowy 😉 ).
A mnie ciągle nurtuje ta konfitura z cebuli, która figuruje wśród słodkości 😉
Pozdrawiam Agnieszko 🙂
Dobrze kombinujesz, właśnie tascapan znaczy taki chlebak, używali go kiedyś żołnierze do noszenia chleba :-). Konfiturę z cebuli prędzej czy później i ja spróbuję, bo też mnie ciekawi. Pozdrawiam ciepło, chociaż u mnie pogoda taka sobie.
Myślę, że Twoi goście, mimo zmiennej pogody, spędzili tu bardzo przyjemnie czas. Za każdym razem, jak widzę te deski z wędlinami i serami – pobudza to moje kubki smakowe 😉
Franciacorta – muszę to zapamiętać…
Franciacorta musisz koniecznie zapamiętać 😉 . Pozdrawiam!
Witam, jest szansa że w tym roku uda się wyjazd planowany od 2 lat:).Mam pytanie, czytałam gdzieś, że można kupić jakąś kartę ( przepraszam ale nie pamiętam nazwy) całodzienną i wtedy takimi kolejkami można jeździć bez dodatkowych opłat, ale czy cały masyw to nie wiem. Może Pani coś wie na ten temat. Kolejne pytanie to od której godziny ruszają kolejki i o której zjeżdża ostatnia? Bardzo cieszę się na ten wyjazd ale i bardzo boję bo z językiem u mnie słabo, może nie warto się tym martwić.
Bilety na Punte Helbronner można kupić internetowo w wersji na smartfona lub iPada. Kursuje chyba od 8 rano do 18. Bilety na przejazd z Punte Helbronner do Aiguille du Midi można kupić tylko na miejscu. Kursuje w zależności od pogody ale nawet przy silnym wietrze. Językiem nie ma się co przejmować, trochę odwagi i to wystarczy. Obsługa jest przyjazna i pomocna.
Wita.Mam pytanie moi dziadkowie wybierają się do Chamonix i chcą kolejką dostać się na stronę Włoch.Gdzie po stronie Włoskiej można zaopatrzyć się w materiały typu (mapki,broszury).Z Chamonix posłali,bardzo proszę o namiary.
Dobry wieczór. Witam na blogu 🙂 . Mozna napisać do siedziby w Courmayeur regionalnego biura obsługi turystycznej na adres courmayeur@turismo.vda.it Pozdrawiam.
Pingback: Vignes et Terroirs: Wine Trails and the Basket of Paradise | Europe in My Region
Pingback: Vignes et Terroirs: Wine Trails and the Basket of Paradise | Europe in My Region
Pingback: Vignes et Terroirs: Wine Trails and the Basket of Paradise | Europe in My Region
Pingback: Wielka Przełęcz Świętego Bernarda: Mont Jovis i śnieg w czerwcu | CiekawAOSTA
Te masy śniegu robią wrażenie. Przełęcz piękna. Mam podobne zdjęcie przy śnieżnej ścianie zrobione w okolicy San Bernardino (CH)
Śniegu jest nadal sporo! Wczoraj sypało na wysokości około 2100 m n.p.m. Wrażenie robi, przyznaję!
U mnie dziś 42 stopnie, a w prezencie też scirocco i nawet widok tego śniegu nic a nic nie oziębia.
A Przełęcz jest pierwsza na mojej liście do zwiedzenia, gdy juz znajdę się w Valle d’Aosta.
Już ja Ci podpowiem, a raczej pokażę Dolinę Aosty. A jak się zjawisz niechcący zimą to na przełęcz pójdziemy na rakietkach śnieżnych 😉 . Oddaj mi trochę stopni! U mnie dziś była połowa twoich plus wiatr, brrr.
Pingback: Chamonix - po drugiej stronie masywu Mont Blanc
Wydaje się, że musisz tam pojechać w pogodny dzień. W Chamonix co roku w lecie odbywa się festiwal jazzowy – Cosmojazz Festival. Koncerty odbywają się w salach ale przede wszystkim na wolnym powietrzu w górach, np. w pobliżu czoła lodowca d’Argentière.
http://cosmojazzfestival.com/fr/media/photos/2015/vendredi-31-lognan-2
Dziękuję za informacje, przyznaję, że nie pomyślałam o koncertach, ale teraz jak piszesz to sprawdze czy uda mi się wybrać. Musi być tylko spełniony warunek pięknej pogody, bez tego na Punta Helbronner i Aiguille du Midi się nie wybieram.
Pingback: Chamonix - po drugiej stronie masywu Mont Blanc
Pingback: Blogi o Włoszech - podsumowanie 2015 roku.Primo Cappuccino - Blog pilota wycieczek: o Włoszech, Slow Life i dobrej kawie.
Też się tam wybieram, więc przeczytałam Twój artykuł z przyjemnością. Obecnie mieszkam niedaleko, koło Grenoble 🙂
o to rzeczywiście niedaleko. Byłam w twojej okolicy kilkakrotnie, bardzo ciekawe miejsca. Pozdrawiam.
Pingback: Vignes et Terroirs: Wine Trails and the Basket of Paradise | Europe in My Region
I to właśnie jest marzenie mojej córki. Ten cały wyskok z Włoch, choć na chwilkę do Francji 🙂 Wpis idzie do zakładki na listę miejsc do zobaczenia 🙂
Jeśli tylko się pojawisz, to masz mnie na wyłączność jako przewodnika :-).
Witam! Ja tez jestem Polką na Obczyznie ale angielskiej. wybieram sie z mężem na 4 dni w Twoje regiony, lądujemy w Turynie. A Dolinę Aosty planujemy obrac za glówny cel. Coś czuję, że najbliższe dni spędze na przekopywaniu Twojego bloga wzdłuż i wszerz;) Kopalnia wiedzy na temat który chcę poznać. Pozdrawiam
Witaj na blogu :-). Cieszę się, że znalazłaś mojego bloga szukając informacji o Valle d’Aosta. Jeśli chodzi, o szukanie szlaków (to w odpowiedzi na Twoją wiadomość) to polecam te dwie strony http://cartoturismo.regione.vda.it/cartografia/default.htm?lingua=e oraz http://geonavsct.partout.it/pub/geosentieri/ Na pierwszej wszelkie dostępne usługi w danym miejscu, na drugiej szlaki górskie. Obie mapy są w języku angielskim. Pozdrawiam i życze udanego pobytu!
Dziękuję 🙂 . Mam nadzieję, że wasz pobyt będzie udany. Pozdrawiam.
No faktycznie listopad 2015 był wyjątkowo ciepły-potwierdzam, spędziliśmy weekend akurat nad Jeziorem Genewskim, no i zakochaliśmy się właśnie wtedy w alpejskich widokach.Wtedy na podróż do Szwajcarii przygotowana byłam z zimową kurtką, czapką, szalikiem i rękawiczkami, a i tak nosiłam tylko lekki sweterek, a mieszkańcy Genewy nawet kąpali się w jeziorze. A te jezioro, które opisujesz jest po prostu piękne!I te górskie szczyty w tle – cuda!
Jezioro Prarayer jest jednym z moich ulubionych, ma niesamowity klimat o każdej porze roku, chociaż jesienią oczywiście kusi pięknymi kolorami. Ciekawe jaka czeka nas jesień w tym roku, mam nadzieję, że ciepła! Pozdrawiam.
Wspaniałe miejsce, te warstwy śniegu robią wrażenie. I jak by się ktoś stęsknił za śniegiem w czerwcu, to proszę – jest taka możliwość 😉
… Tak to już bywa Agnieszko, że czasu brakuje, ja też tak mam i dość długo nie zaglądałem 🙂
O, widzę też, że zmieniałaś zdjęcie profilowe, bardzo ładne – pozdrawiam!
Czasu brakuje, bo pracuję nad czymś nowym i przyznaję, że trochę mnie to pochłonęło, a ja już tak mam, że jak coś mnie wiągnie to kaplica 😀 . Liczę, że nie zaniedbam całkowicie polskiego bloga 😉 , bo to miejsce jest trochę jak mój drugi dom. Dziękuję za komplement odnośnie zdjęcia. To był już czas najwyższy, poprzednie było z 2012 roku.
Po obejrzeniu Twoich zdjęć stwierdzam, że też mi się w Chamonix bardzo podoba, lubię takie klimaty.
A myślę, że jest sławne, dlatego, że to tu się odbyła właśnie pierwsza zimowa olimpiada, stąd wydaje mi się, że tą nazwę znam prawie od zawsze. O Courmayeur natomiast usłyszałem po raz pierwszy dopiero z Twoich relacji 🙂
Tak Chamonix zdecydowanie jest warte odwiedzenia. Cieszę się, że dzięki mnie poznałeś Courmayeur 🙂 .
Pingback: Valle d'Aosta oczami jej mieszkańców #6 Mathieu: Tascapan i niezwykły e-commerce | CiekawAOSTA
Ciekawy artykuł. Często w wypowiedzi Mathieu pojawia się słowo biurokracja, to jest coś, co EU musi usprawnić … mniej biurokracji. Odwiedziłem stronę internetową sklepu produkty wyglądają zachęcająco.
Pawle, pewnie nie powinnam tego pisać, ale Włosi powiedziliby Ci, że biurokracja to wina UE, ale tak naprawdę to przecież państwa decydują najczęściej w jaki sposób wdrożyć prawo unijne u siebie, a poza tym nie wszystko jest objęte prawem UE. Włosi są mistrzami okienek i innych wynalazków biurokratycznych i jedyne co pozostaje to jakoś się nauczyć poruszać w tym gąszczu. Produkty są naprawdę świetne i jeśli tylko odwiedzisz Valle d’Aosta to polecam Ci Introd i Muzeum. Pozdrawiam.
Uwielbiam takich ludzi z pasją! Niesamowity i pracowity człowiek, który widać, że robi to, co kocha!
P.S. A przy okazji zapraszam do nas na bloga, gdzie opisałam kilka ciekawych miejsc i trasę spacerową po starym mieście Brukseli – może Cię zainteresuje ta moja pisanina.
Asiu dziękuję! Zajrzałam, bo jakbym mogła nie zajrzeć 🙂 . A jeśli chodzi o Mathieu to życzę mu realizacji jego planów. Ja również uwielbiam ludzi z pasją.
Pingback: Tascapan: from e-commerce to an enterprise network. Where does passion for your local territory lead? | Europe in My Region
Chamonix zdecydowanie warte jest odwiedzenia 🙂 Potwierdzam całkowicie. To miasto ma swoisty klimat, jednak da mnie najważniejsze było to co jest wokół a zwłaszcza Aiguille du Midi i oczywiście ” krok w otchłań '” 🙂 Jest kilka miejsc w Europie które trzeba odwiedzić i Aiguille du Midi jest na czele tej listy 🙂 Może w przyszłym roku przekonam się że na liście powinna być też Aosta ?:) Kto wie. Tymczasem po powrocie do domu tak jakoś płasko, czegoś brakuje i ja wiem czego 🙂 Pozdrawiam i dziękuję za inspirację
Panie Darku dziękuję za komentarz i podzielenie się wrażeniami. Pozwolę sobie dorzucić do tego wpisu Pana zdjęcie z „kroku w otchłań” bo to zdecydowanie przepiękny widok! Pozdrawiam.
Mnie będzie bardzo miło Pani Agnieszko że mogłem zostawić jakiś ślad 🙂
Dziękuję :-). bardzo lubię jak się pozostawia u mnie na blogu swoje ślady 😀 .
Ciekawy wywiad i ciekawy czlowiek. Fajnie, ze masz kontakt z takimi ludzmi i mozesz pomagać im w realizacji ich marzeń. Zresztą pokazujesz Aostę jako miejsce obfite w lokalne produkty dobrej jakosci. Zwlaszcza zywnosć co wygląda zdrowo i smakowicie. Zajrzalam na stronę sklepu i czy dobrze widzę, ze jest tylko po wlosku? Bo szukalam przelącznika na inny język i nie widać. Ale jak Mathieu mówi, planują wyjsć na swiat więc pewnie to się zmieni. Zyczę mu powodzenia
Doroto dziękuję. Wywiad z Mathieu mógłby być i dłuższy, bo to naprawdę świetny i energiczny człowiek. Może będzie ciąg dalszy? Strona Tascapan na razie jest tylko po włosku, bo produkty są na razie dostępne tylko we Włoszech. Jak wyjądą na Europę to na pewno pojawią się języki. Pozdrawiam 🙂 .
Jak obiecywalas, podalas niezbędne informacje po posku. Teraz juz kondycja nie będzie wymówką by nie skorzystać. Choć nigdy na takim nie jechalam, to domyslam się, ze jak się zmęczysz to mozesz jechać dalej na dodatek pod górkę. Z ceną rowerów, rzeczywiscie zaskoczylas, bo rower elektryczny kojarzyl mi się z wysoką ceną. Uzytkownicy chyba dbają o ich dobry stan?
Kondycja w tym wypadku nie jest wymówką 🙂 . Te rowery są wspomagane, więc nie odczuwa się przewyższenia. Oczywiście do pewnych granic 😉 . Jednak warto spróbować, bo to świetne doświadczenie. Rowery są bezpłatne, chyba lepiej być nie może 😀 ? Rowerami w tym momencie zarządzają poszczególne gminy i to one dbają o ich stan techniczny, ale oczywiście użytkownicy musza oddać rower w takim samym stanie w jakim wzięli. Pozdrawiam Doroto!
Pingback: Dlaczego warto wybrać się na urlop w góry latem?
Pingback: Najstarszy włoski Park Narodowy Gran Paradiso
Mieszasz mi w planach tym postem 🙂 Zawsze uważałam, że latem morze, zimą góry. Muszę zobaczyć czy w moich tegorocznych planach wyjazdowych nie będzie choćby coś na kształt gór. Choć Alpy latem kuszą okrutnie.
Lubię mieszać w planach :-). Przyznaję się, że ja też zawsze myślałam o górach jao zimowej destynacji, ale.. od kiedy tu mieszkam to uważam, że lato jest świetnym czasem na urlop.
Pingback: Vivere la Valle – co ciekawego w sierpniu w regionie Valle d'Aosta? | CiekawAOSTA
Pingback: Vivere la Valle – co ciekawego w sierpniu w regionie Valle d'Aosta? | CiekawAOSTA
Pingback: Vivere la Valle – co ciekawego w sierpniu w regionie Valle d'Aosta? | CiekawAOSTA
Pingback: Atrakcje dla dzieci w Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Pingback: Atrakcje dla dzieci w Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Dziękuję! Podgrzewany basen – WOW! Obiecujemy podzielić się wrażeniami! Walizki już spakowane i za kilka godzin ruszamy 🙂
Proszę :-). Ten podgrzewany basen kusi również i mnie! Już zaczęłam planować, że może jutro się uda, ale zapowiadają mało ciekawą pogodę. Wam życzę szcześliwej podróży i wspaniałej pogody! Pozdrawiam.
Pingback: Valsavarenche latem w sercu Parku Narodowego Gran Paradiso
Wielicki wie, co mówi.
Oczywiście! Bardzo lubię jego cytaty o górach.
Uwielbiam góry i marzyłam od dzieciństwa by je zobaczyć i po nich się przejść. To dlatego, że pochodzę z regionu Polski gdzie gór nie ma. Gdy je zobaczyłam po raz pierwszy to się zachwyciłam. Potem były wyjazdy w Tatry czy w Bieszczady. Te wszystkie zalety, o których piszesz poczułam na sobie bo w góry chodzę głównie latem czy wiosną. Kiedyś miałam kolegę co też kochał góry. Często jeździliśmy razem po okolicy szukając jakiegoś choćby pagórka porośniętego lasem by chociaż czuć namiastkę górskiego klimatu. Teraz jak jest okazja idę w pobliskie Sierra Nevada w Hiszpanii. W Alpach jeszcze nie byłam i mam nadzieję, że kiedyś je zobaczę. Jedyny problem, to mój mąż nie podziela pasji do gór. Uważa je za anomalię terenu i lepiej jak ziemia jest płaska. Wyciągnąć go w góry jest niemożliwe i raczej nie wierzę, że go tym zarażę. To największa różnica między nami. Dla niego lato to tylko morze i plaża 😛 Z drugiej strony jak mam ochotę to idę w góry sama lub z innymi ludźmi a on życzy mi dobrej zabawy, bym wróciła cało i cierpliwie czeka na mój powrót 😉
Doceń męża, bo taka osoba, która chociaż nie podziela Twoich pasji, a mimo wszystko wspiera i pcha do przodu to Skarb! Korzystaj więć i jeśli tylko masz możliwość to idź w góry i wracaj naładowana pozytywną energią, co jest nieuniknione. Przyznaję, że ja sama cały czas uczę się gór, powiedzmy, że nie mam wyjścia mieszkając w samym sercu Alp 😀 .
Przepiękne zdjęcia, a podróż bardzo inspirująca. Znam i Lago Maggiore i Cervinia, ale nie wpadłabym na pomysł obrócenia tych dwóch miejsc latem w jeden dzień. Pozdrawiam.
Jak się ma chęć to da się wszystko zrobić. Paweł jest pod tym względem niesamowity 😀 .
Witam Agnieszko po dłuższej przerwie.
Ślędzę Twoje artykuły,są bardzo ciekawe.Dużo w nich ciekawostek i bardzo ładnych zdjęć..Czy jest nadzieja na to,że „zabierzesz” się za zimę? Objedziesz na nartach Courmayeur, La Thuile,La Rosiere,Cervinie,Monte Rosa,Pila,Zermatt i napiszesz cykl reportaży z tych miejsc?
Byłem tam wszędzie i bardzo mi się podobało,ale chętnie przeczytał bym Twoje spostrzeżenia z tych miejsc.Opisy przyrody,zdjęcia,i wskazówki,również gastronomiczne.
Wszystkiego dobrego.
Jacek.
Dziękuję Jacku za tak pozytywny komentarz. Sporo osób się mnie pyta czy ja się zabiorę za zimę i ośrodki narciarskie, Tobie dziękuję, że pytasz się tutaj tak bardziej konkretnie. Narty to jeden z tych „produktów turystycznych” regionu Valle d’Aosta, który poza alpinizmem jest najbardziej znany i najwięcej można o nim przeczytać w Internecie. Prawdopodobnie dlatego ja się za to nie zabrałam jeszcze tak konkretnie, bo nie jestem wytrawnym narciarzem. Ciesze się, że darzysz mnie tak dużym zaufaniem, że przeczytałbyś i moją opinię na temat ośrodków. Nie wiem jak bardzo byłaby miarodajna moja opinia, nie jeżdzę na nartach powiedzmy „zawodowo” czy nawet hobbistycznie, jedyny region, w którym jeżdziłam to właśnie Valle d’Aosta i nie mam porównania do innych. W tym roku miałam przymus – przyjemność jeździć na biegówkach, bo córka się uczyła, pewnie za rok wskoczy na zjazdówki i ja również wrócę na stok. Będę na pewno opisywać, ale… skoro Ty również byłeś w tych wszystkich miejscach, to może również pokusisz się o kilka słów? Napisz mi czego konkretnie chciałabyś się dowiedzieć ode mnie o naturze i gastronomii w tych miejscach? Są to dla mnie bardzo cenne wskazówki. Pozdrawiam serdecznie.
Hej,
Planuje wyjazd to Courmayeur z chlopakiem na pare dni 3-6 wrzesnien.
Wszedzie probuje znalesc informacje na temat wejsca na Punta Helbronner. Noclegujemy w Entreves i stamtad chcielismy pieszo dojsc do Pavillon Du Mont Frety dalej na Punta Helbronner. Szukam informacji doslownie w kazdym mozliwym jezyku i nie moge nic znalesc na temat trudnosci tray i warunkow jakie tam wystepuja o tej porze roku. Nie jestesmy alpinistami wiec zastanawiam sie czy odpwienia odziez obuwie i ewentualnie raki na buty wystarcza czy to juz raczej przygoda dla bardziej zaawansowanych (kijki, liny, kasi itp). Chcielibysmy wejsc a potem raczej zjechac spowrotem kolejka.
Bede bardzo wdzieczna za jakiekolwiek informacje lub mapy, ktorych tez nigdzi enie moge znalezc.
Planujemy jeszcze jeden dzien wedrowki z Entreves (mam nadzieje ze jakos sie tam w ogole z Turynu dostaniemy pociagami), wiec jesli znasz jakis cieky widokowo szlak, chetnie wykorzystam znajomosc 🙂
Pozdrawiam serdecznie i gratuluja bloga! Swietny
Cześć. Witaj na blogu :-). Z Entreves do Pavillon dojdziecie bez problemów. Ostatnio moja koleżanka z pracy spędziła tak właśnie dzień. Do Pavillon doszli pieszo i stamtąd kolejką na Punta Helbronner i potem zjazd do Courmayeur. Widziałam zdjęcia i nie widziałam na nich sprzętu specjalistycznego, ale napiszę do niej i się zapytam czy mieli ze sobą kaski, liny czy raki. We wrzeniu na tej wysokości nie pada jeszcze śnieg, więc można spokojnie pokusić się o wspinaczkę. Odpowiednie obuwie jak najbardziej! Myślę, że wystarczy zwykłe trekkingowe, ale potwierdzę. Na kolejny trekking może sprawdźcie Val Veny? Przepiekne miejsce z dużą ilością tras trekkingowych. Nigdy nie byłam, ale polecane jest Lago del Miage http://www.escursionivda.it/lago-del-miage/, mozna dojść aż do Schroniska Elisabetta, które jest na końcu doliny Veny http://www.rifugioelisabetta.com/accesso.html. Jutro dopisze resztę :-). A jeśli chodzi o mapy to polecam mapy Zavatta do zakupienia na miejscu z konkretną doliną, a przed wyjazdem szperanie w mapach on-line regionu, które są na bieżąco aktualizowane http://geonavsct.partout.it/pub/geosentieri/ Znajdziecie tam szlaki i wszystkie niezbędne informacje w pięciu językach.
Pani Agnieszko, wspaniałe opisy i przepiękne zdjęcia. Wszystko bardzo nam się przyda, bo wybieramy się tam we wrześniu. Chciałabym jeszcze prosić o informację, czy bilety na kolejkę z Courmayeur sprzedaje się na określoną godzinę i czy pobyt na stacji Pavillon i na Punta Helbronner jest ograniczony czasowo? A może Pani wie czy schronisko Torino jest już otwarte po remoncie? Ciekawe tylko czy przy okazji nie wygnali z niego całkiem turystycznego ducha.
Pozdrowienia, jeszcze z Polski
Dziękuję Pani za komentarz. Bilety na kolejkę kupuje się na określoną godzinę tylko przez Internet, w przeciwnym wypadku po prostu na miejscu. We wrzesniu nie powinno być dzikich tłumów, więc można na miejsu kupić. Limitów czasowych nie ma, można być i cały dzień, a jeśli się chce dobrze zwiedzieć i odpocząć to i całego dnia mało. Trzeba tylko zjechać ostatnią kolejką, we wrześniu to chyba około godziny 17:00. Schronisko Torino już otwarte, można rezerwować noclegi w razie czego po numerem telefonu +39 0165.844034. Życzę wspaniałej wyprawy :-).
Proszę o usunięcie nazwiska z mojego komentarza na stronie. Nazwisko tylko do wiadomości p Agnieszki.
Usunięte :-).
Pingback: Zamek Sarriod de la Tour w Valle d'Aosta we włoskich Alpach
Pingback: Miejscowość Arpy latem co ciekawego można robić?
To jeziorko, jest pięknie położone, widok na Dent del Gigante i Grand Jorasses robi wrażenie. Przy okazji zapowiedzi wpisu o Cervinii mam pytanie, czy możesz napisać w kolejnym wpisie o historii rozwoju turystyki w tym miejscu ? Będąc na miejscu widać pozostałości po starej kolejce linowej – na lewo od obecnej kolejki na Testa Grigia. Link do zdjęcia górniej nieczynnej stacji https://www.google.pl/search?q=cervinia+foto&rlz=1C1AOHY_plPL708PL708&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwjH7LXUxvfOAhWB2CwKHcT5CPsQsAQIIA&biw=1242&bih=615#tbm=isch&q=cervinia+old+funivia&imgrc=aYgWOlWYrveF3M%3A . Możesz coś o niej napisać ?
Obiecuję, że jeszcze we wrzesniu napiszę o tych kolejkach. Zarówno o tej nieczynnej, o której piszesz w komentarzu poniżej, jak i o tej, którą budują po szwajcarskiej stronie. Dopiszę również ciig dalszy historii o największym ośrodku narciarskim w Alpach od Alagna po Zermatt i budowaniu kolejki pomiędzy Ayas i Valtournenche. Pozdrawiam 🙂 .
Ta nieczynna górna stacja kolejki linowej to Stazione del Furggen. Prawdopodobnie nieczynna od 1993 r. Jest położona bardzo blisko Cervino.
Świetne miejsce na spacer i obcowanie z naturą. Często rodzice z kilkuletnimi dziećmi nie jeżdżą w wyższe partie gór, bo obawiają się, co tam można z takimi dziećmi robić. To miejsce, mimo, że wysoko, wydaje się bardzo przyjazne.
Najpiękniej tam, gdzie trzeba już się trochę wspiąć – nad tym jeziorkiem – fantastyczny widok…
Trochę mnie tu nie było, więc mam do nadrobienia zaległości…
Pozdrawiam serdecznie Agnieszko 🙂
Dobry wieczór Marku. Cieszę się, że wróciłeś. Przyznaję, że w wakacje nie byłam zbyt aktywna, dużo nadrabiania nie będziesz miał 😀 . Staram się pisać o miejscach dla dzieci, bo tak jak piszesz nie jest to takie oczywiste. Niektóre z tych miejsc na miejscu nawet dla mnie okazują się nie za bardzo do polecenia i dlatego zanim coś opiszę to sprawdzam sama i wtedy mogę polecać w ciemno. Arpy do takich właśnie należy. A nad jeziorko to i ja chętnie bym się wybrała, mam nadzieję, że następnym razem mi się uda wspiąć. Pozdrawiam.
Ładnie utrzymany. Całkiem sporo jest ciekawych zamków w Twojej okolicy. Podziwiam, że pracujesz nad nowym blogiem. W nowej formule? Tajemnicze dosyć 😉 Ale znając już Twoje podejście i zaangażowanie, zapewne będzie to coś ciekawego…
Zamków jest zdecydowanie dużo. Wszystkiego nie da się promować, odbudować i zwiedzić 🙂 . Jesli chodzi o nowy blog, to będzie po włosku i jesli nic się nie zmieni to ruszę 17 października, dokładnie w trzecie urodziny bloga CiekwAosta. Taki prezent dla mnie ode mnie 😉 . Dziękuję za Twoje słowa odnośnie mojego zaangażowania.
Bardzo fajna relacja. Swoją drogą trzeba być niezwykle pozytywnie zakręconym, żeby zabierać ze sobą narty latem 🙂 Ja pewnie zakończyłbym na pięknym Jeziorze Maggiore 😉
Ja pewnie też, ale Paweł od dawna zapowiadał mi swoje plany odnośnie Cervinii. Tam trzeba pojechać raz, żeby zechcieć wrócić. Poza tym narty latem? Cervinia i Zermatt to jedno z niewielu, o ile nie jedyne miejsce w Europie. Podziwiam go mimo wszystko 😀 . Pasjonat!
Po zobaczeniu zdjęcia Pana Macieja z dziewczynkami, wydaje się, że faktycznie nie trzeba być wytrawnym alpinistą, aby tam dotrzeć, mimo, że z tego, co widziałem na stronie internetowej schroniska – jest to już całkiem wysoko…
Jest dosyć wysoko, ale szlak jest do przejścia 🙂 . Szlaki w Valle d’Aosta są dobrze utrzymane, dobrze oznaczone i jeśli są wymagające i nie dla dzieci to jest to zaznaczone. Od trzech lat próbuję przekazać tę informację: Valle d’Aosta jest nie tylko dla alpinistów 😉 . Uda mi się?
Ponieważ nie jeżdżę na nartach, to właśnie wolę zdecydowanie góry latem. Mieszkam stosunkowo blisko gór i już od czasów szkolnych czymś naturalnym były wycieczki w pobliski Beskid Śląski czy Żywiecki. Od czasów studiów natomiast polubiłem bardzo Sudety i staram się w nich być przynajmniej raz w roku (w tym roku byłem 2 razy). W Sudetach zachwyca mnie, że poszczególne pasma są tak różnorodne. Zupełnie inne są bowiem Karkonosze od np. Gór Stołowych, Rudaw Janowickich czy Gór Kaczawskich z wygasłymi wulkanami. A wszystko to jedne Sudety 😉 W Alpach latem i jednocześnie na prawdziwym wysokogórskim szlaku byłem tylko 2 razy. Wprawdzie nie we Włoszech, a w Słowenii, czyli w Alpach Julijskich, ale za to z widokami na Włochy (raz włoskim szlakiem) Było to już dobrych naście lat temu… Oczywiście nie muszę mówić, że wrażenia wspominam do dzisiaj, a widoki były wspaniałe…
Pingback: Region dwujęzyczny – o co w tym chodzi? #MiesiącJęzyków | CiekawAOSTA
Pingback: Językowy wrzesień w słonecznej Italii | italia-nel-cuore
Fajnie tak być od dziecka dwujęzycznym 🙂
…Jest jeszcze taka maksyma (nie pamiętam czyja), która mówi, że ile się zna języków tyle razy się jest człowiekiem.
A jak to jest Agnieszko – w sklepach, w restauracjach, w codziennym życiu w Dolinie Aosty mówi się raczej po włosku?
Marku, pewnie, że fajnie :-).
Moja córka ma trzy życia w takim razie: polskie, włoskie i franko – prowansalskie. Francuskie musi jeszcze poznać.
Co do Twojego pytania to zależy od tego czy się urodziłeś w rodzinie, w której używało się franko – prowansalskiego czy nie. Jeśli tak to z mieszkańcami twojej wioski mówisz właśnie w tym języku, w przeciwnym razie lecisz po włosku. Tak, Valle d’Aosta jest dwujęzyczna, a nawet wielojęzyczna: jest włoski i ponad sto odmian franko-prowansalskiego. O tym fenomenie i prawdziwym języku regionu pisałam dawno temu, kiedy jeszcze mnie nie czytałeś, jeśli chcesz to możesz nadrobić 🙂 https://ciekawaosta.pl/franko-prowansalski-jezyk-doliny-aosty/ Pozdrawiam.
Nadrobiłem i była to bardzo ciekawa lektura. Faktycznie język franko-prowansalski istotnie różni się od francuskiego, a gdy jeszcze piszesz, że w każdej parafii mówi się trochę inaczej, to wydaje się, że mamy do czynienia niemal z tyglem językowym 😉
Uczyłem się też kiedyś francuskiego, nawet dość intensywnie (po koniec studiów było sporo wolnego czasu, który jakoś trzeba było wypełnić). Niestety później nie było okazji kontynuacji, nie miałem kontaktu i teraz pamiętam już tylko podstawowe zwroty i słowa. Choć pewnie gdzieś tam w głowie to siedzi. Z językiem obcym cały czas trzeba mieć kontakt, pielęgnować, bo inaczej ucieknie w niepamięć…
A właśnie – i jeszcze z innej beczki – fajnie, że piszesz też o tym, że język włoski to w istocie toskański i dla innych regionów był językiem obcym. Bo nie wszyscy o tym wiedzą, że coś trzeba było wybrać po zjednoczeniu Włoch w XIX wieku. Ja dowiedziałem się o tym też dopiero wtedy, jak zacząłem się uczyć włoskiego. Gdy o tym komuś mówię, to zazwyczaj występuje zdziwienie 😉
Cieszę się, że znalazłeś we wcześniejszych wpisach ciekawe informacje. Tak, zdecydowanie Dolina Aosty jest bardzo bogata pod względem językowym. Przyznaję, że nie wiem czy jest jakiś inny region we Włoszech, który na tak małej powierzchni zbiera tyle odmian jednego języka. Wiadomo, że jest to skazane na wymarcie, ale to niezwykłe bogactwo kulturowe! Wlosi nauczyli się włoskiego wraz z telewizją :-D, dla niektórych to nadal język obcy mimo wszystko 😉 . W latach 50 XX wieku był program telewizyjny, w którym uczono języka włoskiego. Ponoć w archiwum telewizji RAI, na stronie http://www.teche.rai.it/ można te programy jeszcze wyszukać. Jak u Ciebie z francuskim to u mnie tak z niemieckim. Uczyłam się sześć lat, a teraz nawet do cv nie wpisuję, trochę mi szkoda, ale… wszystkich srok za ogon nie da się złapać i czasami trzeba wybrać 😉 . Niemiecki poszedł w odstawkę.
Agnieszko,
A co z Twoimi dziećmi? Są dwujęzyczne?
Moja córka mówi po włosku, dosyć dobrze radzi sobie po polsku jak na fakt, że ma kontakt tylko ze mną i spędza niewiele czasu w Polsce oraz rozumie i trochę mówi po franko – prowansalsku bo to język ojczysty mojego męża. W przyszłosci zobaczymy :-).
Pingback: Kolejka Panoramic Mont Blanc z Punta Helbronner do Aiguille du Midi
Pingback: II Miesiąc Języków | O języku kirgiskim
Niesamowite przestrzenie. Natura lubi rozmach!
I jak miło pooglądać takie dowierzające zdjęcia lodowców w ten upał (na który nie narzekam, nie, nie – nie chcemy jeszcze jesieni!).
Widoki są wspaniałe, przyznaję! Ja również nie chcę jeszcze zimy. Moją dawkę śniegu już miałam 😉 . Pozdrawiam.
Pingback: Ile kosztuje kolejka na Mont Blanc Chamonix - Courmayeur
To jest wspaniała kolejka górska, chyba nie ma w Europie drugiej tak ciekawie poprowadzonej. W jednym z poprzednich wpisów pisałaś, że alternatywą do przejazdu tą kolejką w dwie strony jest zjazd z Igły Południa do Chamonix i powrót do Courmayeur autobusem lini Savda. Ale myślę, że nie żałujesz podróży nad lodowcem i obok masywu Mont Blanc w dwie strony tą samą drogą ? Czy znasz już przyczynę awarii ? Zdjęcia super 🙂 może któreś wrzucisz na fb ?
Nie Pawle, nie żałuję 🙂 , nawet przez chwilę nie myślałam o tym, żeby jechać aż do Chamonix. Przyznaję, że czasu jest mało nawet jak na cały dzień, a wracając z Igły chciałam jeszcze zobaczyć nowe shronisko Torino oraz plac zabaw na stacji Pavillon po włoskiej stronie. Podróż na Aiguille du Midi w dwie strony do dobra okazja, żeby to przezyć jak trzeba w sensie bardziej świadomie wracając 😀 . Jeśli chodzi o awarię to przyczyną był silny wiatr, który splątał kable kolejki, To ponoć czasami się zdarza, ale do tej pory nie było na aż taka skalę. A zdjęcia obiecuję, że wrzucę i na fb. Pozdrawiam!
Widoki z kolejki fantastyczne. Fajnie, że jest możliwość otwarcia okienka w tych kabinach, żeby zrobić zdjęcie.
Atrakcje zatem murowane, choć nocy spędzić w takim wagoniku, bym nie chciał. Tamci to dopiero mieli przygodę… Jedyne czego nie lubię na takich kolejkach to zmiany ciśnienia. Kolejka szybko przemieszcza się w górę, a różnica wysokości duża…
Pozdrawiam Agnieszko 🙂
Tak, przejazd tą kolejka jest napawdę bardzo emocjonujący. Jednak jeśli jeszcze kiedyś mi się zdarzy jechać to pewnie jak stanie, co jest normalne, to będę się zastanawiała czy ruszy dalej! Pozdrawiam.
Pingback: Krok w otchłań na Aiguille du Midi po francuskiej stronie
Piękna wyprawa. Bardzo podobają mi się te cyfry na początku, w tym przypadku są istotne. Dodam tylko, że górna stacja wyciągu orczykowego Gobba di Rollin i Grenzlift jest położona na wysokości 3899 m npm i oczywiście można się tam wybrać z Cervini ale tylko latem. Dzięki za wszystkie praktyczne wskazówki na temat tego miejsca. Piękne zdjęcia. Na zdjęciu „w akwarium w papciach” dobrze widać lodowiec Bossons i Chamonix. Pomysł napisania przewodnika jest super, jeżeli starczy Ci czasu to zrób to 🙂
Dziękuję Pawle. Przyznaję, że z czasem u mnie krucho (a u kogo nie?), ale chyba nadszedł ten moment, że muszę pomyśleć o tym przewodniku, głównie dla waszej wygody. O tak, o kolejkach to na pewno mógłbyś napisać więej ode mnie :-). Ja nadal jeszcze nie byłam na Piccolo Cervino! Mam to cały czas w planach.
Widoki wspaniałe… I właśnie – te przestrzenie. Mont Blanc wydaje się być na wyciągnięcie ręki, a Chamonix jakby widziane z samolotu. Pogoda jak marzenie na taką wycieczkę.
Zabawnie w tych kapciach 😉 Być może faktycznie ta atrakcja jest nieco przereklamowana, bo raczej nie widzę niczego niebezpiecznego w tym kroku w otchłań, ale każdy w tej kolejce stoi. I ja bym stał pewnie również. No bo być tam i nie wejść do tej klatki?…
A jaka tam była temperatura na początku września Agnieszko? Pewnie też wieje mocno – ciepłe kurtki nieodzowne…
Myślę, ze taki przewodnik praktyczny po tych miejscach kolejkowych, to by była bardzo fajna sprawa. Okładkę już widzę masz 🙂
Marku na pewno byś stał, to trochę na zasadzie, być i nie zobaczyć? Niemożliwe! Jesli chodzi o temperaturę to nie było aż tak zimno, bo były 4 stopnie, ale był wiatr. Przyznaję, że się trochę opaliłam mimowolnie 😀 . Pozdrawiam i zabieram się za przewodnik!
Pingback: Nowe schronisko Torino na Punta Helbronner we włoskich Alpach
Schronisko okazałe. Zawsze zastanawiam się – jak oni to budowali, tym bardziej, że wiele z tych schronisk wysokogórskich w Alpach powstało na przełomie XIX i XX wieku… Warto zajrzeć na stronę internetową schroniska, chociażby, żeby zobaczyć piękne zdjęcia zmieniające się na stronie głównej.
Marku, jeśli lubisz historię i zdjęcia to zajrzyj na stronę Monte Bianco http://www.montebianco.com/la-storia.html te zdjęcia to dopiero robią wrażenie!Czarno-białe z lat 50′ XX w. zrobione podczas budowania kolejki i schroniska Torino, wtedy nowego ;-).
Obejrzałem. Bardzo ciekawe. I te ubiory z lat 50-tych ☺ A już nie mówiąc o tej pierwszej budowli z 1898 roku. To dopiero musiało być wyzwanie…
Zapewne takim było. W tamtych czasah normą były ofiary śmiertelne podczas prac. Też mi się te zdjęcia bardzo podobają!
Łoł schronisko na serio robi wrażenie 🙂 też mnie to zastanawia jak buduje się takie schronisko w takich wysokich górach
W dzisiejszych zasach jest łatwiej, bo hop wszystko ładuje się do heloptera i na górę. 50 czy 60 lat temu budowano proste wyciągi. Przyszedł mi do głowy pomysł na wywiad w ramach mojej akcji Valle d’Aosta oczami jej mieszkańców. Dziękuję za inspirację! Pozdrawiam.
Pingback: Skyway Monte Bianco - część IV schronisko Torino | CiekawAOSTA
Pingback: Tekst który chcesz przeczytać - Gender Gosposia
Do tej pory unikałam gór z dziećmi bo moja córka po prostu nie chciała po nich chodzić. Na szczęście zaczyna się to zmieniać i kto wie…
Kto wie, kto wie :-). Dzieci rosną i do pewnych akywności dojrzewają na szczęście.
Pingback: Miesiąc Języków - Enesaj.pl
Niesamowite miejsce, te widoki oraz krok w odchłań – pewnie bym się odważyła ale wiele dzieci też lubi przygody i nie zna strachu. Większość ludzi bardziej się męczy i traci energię czekając i się niecierpliwiąc, jak Wy na kolejkę niż chodząc po górech trudnymi szlakami. Świetny pomysł z tym placem zabaw. Teraz dzieciaki będą chciały wjeżdżać kolejką specjalnie by tam się bawić 🙂
Do stacji Pavillon można również dojść szlakiem pieszo :-). Przyznaję, że to spora atrakcja turystyzna i przyciaga nie tylko miłośników gór, ale po prostu ciekawych turystów, którzy na szlakach niekoniecznie się odnajdują.
Mapa to podstawa i dobrze, że młoda posługiwała się nią, a nie np tabletem 🙂 Pavilon robi wrażenie, myślę, że to miejsce jest przygotowane na najbardziej marudnego dzieciaka.
Też tak myślę, dlatego warto je zostawić na koniec. Dzieci pomimo iż będą zmęczone, to i tak radości będzie sporo na stacji Pavillon.
Jak dla mnie, to będąc w tym zacnym miejscu trzeba wyjść na lodowiec. Należy oczywiście zachować ostrożność i nie zbliżać się do szczelin, które najbardziej niebezpieczne są pod koniec lata – sierpień wrzesień – z uwagi na stale topniejący latem lód.
Pingback: Introd odkrywane nocą, czyli jak znaleźć pomysł na swoje mocne strony | CiekawAOSTA
Widoki w Alpach sa najpiekniejsze a zawłaszcza przejazd kolejką Panoramic Mont Blanc . Mam zapytanie dotyczące tego przejazdu w jakim okresie kursuje z Punta Helbronner do Aiguille du Midi bo co ja tu wyczytałem to tylko przez lato, czy to prawda .Pozdrawiam Pania i jestem w oczekiwaniu na odpowiedz.
Dziękuję za komentarz. Przejazd kolejką jest wspaniałym doświadczeniem, przygotowuję na ten temat przewodnik (Skyway i Panoramic MB), mam nadzieję, że jeszcze w tym miesiącu ujrzy światło dzienne. Kolejka jest otwarta cały rok, ma tylko okres zamknięia od 2 listopada do 16 grudnia, więcej info tutaj: http://www.compagniedumontblanc.co.uk/en/site-overview/aiguille-du-midi/timetables Pozdrawiam i jak ma Pan jakieś pytania to proszę pisać śmiało.
Pingback: Dolina Aosty oczami jej mieszkańców #4 Lucia… Włoski archeolog opowiada | CiekawAOSTA
Podziwiam zaangażowanie tych ludzi i to, że mają chęć się przebierać i uczestniczyć w tych inscenizacjach… Mnie oczywiście jak zawsze najbardziej kręcą degustacje wszelakich przysmaków – zarówno wędlin i serów, jak i win oczywiście 🙂 Pozdrawiam Agnieszko 🙂
Marku, ja również podziwiam, bo organizacja takiego wydarzenia to naprawdę spore wyzwanie logistyczne dla wszystkich. W Introd zadziałało za pierwszym razem i na pewno wrócę jesli tylko zorganizują kolejną edycję 🙂 . Pozdrawiam. P.s. domyśliłam się, że Ciebie najbardziej nęciłyby degustacje, oj byłoby co próbować 😀 .
Okazuje się, że my odbyliśmy taka samą wyprawę na Aiguille du Midi kilka dni później. Pogoda była wspaniała. widoki zapierające dech w piersiach. Potem jeszcze obiad na tarasie schroniska Torino, krótki spacer po lodowcu (specjalnie na ten 1 dzień wieźliśmy z Polski „górskie buty”), no i piękne alpinarium koło stacji Pavillon. W sumie wycieczka super udana. A jak bardzo – dowiedzieliśmy się nazajutrz z internetu. Otóż ta kolejka miała awarię ok. 2 godzin po naszym przejeździe! Nie wiem czy Francuz, który jechał z nami gdy wracaliśmy na Punta Helbronner nie utknął w niej w drodze powrotnej…
Tak, o awarii francuskiej kolejki Panoramic Mont Blanc było dosyć głośno. Wkurzył się mój region, bo chociaż pomagał w akcji ratunkowej, to Francuzi zapomnieli powiedziec, że to ich kolejka miała awarię 😉 i w eter poszło, że włoska. Ponoć te kable się plączą kilka razy w roku, ale pierwszy raz tak poważnie było. Na szczęście nic nikomu się nie stało i wszystko skończyło się na strachu. Przygoda niesamowita i naprawdę warta odbycia 🙂 . Pozdrawiam ciepło z jesiennych Alp.
Pingback: Tor des Géants i moja przygoda jako wolontariuszka | CiekawAOSTA
Ciekawa impreza. Widzę, że moda na bieganie i Tobie się udzieliła. 130 km po górach … ratunku ! 🙂
Pawle, pewnie Cię zaskoczę jeśli napiszę, że nie lubię biegać 🙂 i moda mi się nie udzieliła.Maraton w Londynie był wyjątkowy, bardziej szybki marsz, niż bieg, tak się również przygotowywałam. Tor des Geants to również nie jest tak naprawdę bieg, po rozmowach z uczestnikami wiem, że to po prostu bardzo szybki trekking i tak bym do tego podeszła 😉 . Ale to się zobaczy w przyszłości. Pozdrawiam!
Takie wydarzenie, jak bieg ultratrail to jest coś. Podziwiam ludzi, którzy mają taką kondycję oraz siłę psychiczną, by pokonać tak ogromny dystans. Gdybym miała możliwość zostania w trakcie biegu wolontariuszką, pewnie podobnie jak Ty bym z niej skorzystała.
A mój blog we wrześniu też obchodził trzecie urodziny 🙂
No nie wiem, jak dla mnie ta trasa to czyste szaleństwo! Naprawdę podziwiam ludzi, którzy potrafią tyle przebiec 🙂 I coś czuję, że za rok jednak się skusisz i będziesz jednym z uczestników, którzy wieczorami (lub nocami) rozmawiają z wolontariuszami.
Pingback: Cervinia - kurort narciarski u stóp alpejskiego szczytu Matterhorn
a ja się odniosę do idei bloga po włosku! 😀 po pierwsze, gratuluję! 😀 po drugie, oj to dużo pracy. 😀 ja piszę po polsku i po angielsku i z długich godzin przygotowywania posta robi się tych godzin jeszcze więcej. 😉 ale fajnie jest mieć odbiorców nie tylko z Polski, także trzymam kciuki! 😉
Kingo dziękuję, chociaż na razie nie ma co gratulowac. Od ponad 6 miesięcy chodzę wokół włoskiego bloga i chociaż będzie on-line za 3 dni to ja nadal mam z tym wszystkim mnóstwo roboty, przez co zaniedbałam troszkę CiekawAosta. Blog po włosku będzie miał inną tematykę, dlatego nie mam dwujęzycznego :-). Pozdrawiam ciepło, chociaż dziś u mnie padał śnieg!
Dzięki za ten wpis. Trochę mi żal kolejki na Furggen, górna stacja jest położona w fantastycznym miejscu i na starych mapach widać trasy zjazdowe poprowadzone stamtąd do samej Cervini. Jestem pewien, że dzisiejsi marketingowcy pozwolili by jej zarabiać. Jeśli wagoniki kolejki 3S z Trockener Steg na Mały Matterhorn projektował twórca nadwozi samochodów Ferrari Pininfarina, to już nie mogę doczekać się efektu jego pracy. Czekam czy dojdzie do skutku połączenie terenu narciarskiego Monte Rosa z Cervinią i Zermatt. To może być niepraktyczne rozwiązanie z punktu widzenia przeciętnego narciarza. Powiedzmy, że taki ktoś wyruszy z Algany i przejedzie przez cały teren Monte Rosa, by dotrzeć do Cervinii. Następnie zjedzie do Zermatt i tam zapuści się głębiej w trasy tego ośrodka, zrobi sobie przerwę na piwo czy herbatę (albo nie zrobi). Istniej duże prawdopodobieństwo, że taki narciarz nie zdąży na ostatnie powrotne połączenie i utknie na którymś zamkniętym już wyciągu. Powrót może być wtedy bardzo skomplikowany i kosztowny Ale oczywiście jestem za budową tego połączenia.
Proszę Pawle, przyznaję, że zmotywowałaeś mnie do napisania tego wpisu. Obiecuję, że będę monitorowała informacje odnośnie połączenia pomiędzy Zermatt, a Alagna i jak tylko coś się pojawi to dam znać. Różne rozwiązania logistyczne na pewno byłyby brane pod uwagę, bo tak jak piszesz to przecież tak dużo km, że aż niemożliwe zrobić w ciągu dnia! Życzę Ci, żebyś jak najszybciej wypróbował nową kolejkę 🙂 . Pozdrawiam.
Pingback: Ile kosztuje kolejka na Mont Blanc Chamonix - Courmayeur
Fajnie, ze ludzie pielęgnują tradycje i organizują duzo ciekawych wydarzeń. Z Twojego bloga wynika, ze wioski w Aoscie to nie jakies miesciny zapomniane, odcięte od swiata ale takie, w których duzo się dzieje. Spotkanie z wloskimi blogerami? Czyzby nowe kontakty w związku z Twoim wloskim blogiem?
Zależy gdzie, niektóre są i odcięte od świata, ale i tam jest co robić, w sensie nie robić nic i po prostu się relaksować i cieszyć ciszą. Ta impreza była dla włoskich blogerów, a nas zaproszono wyjątkowo 🙂 . Było naprawdę bardzo fajnie! W przyszłym roku wrócę na nocne zwiedzanie na pewno.
Wow! Ten bieg to jest coś! Podziwiam ludzi z taką pasją – ich kondycję i siłę psychiczną. A Tobie gratuluję udziału w tak fantastycznym wydarzeniu. No i kolejnego roku blogowania 😉
Dziękuję 🙂 , przyznaję, że dobrze się bawiłam!
Pingback: Pierwszy raz po trzech latach w sieci robię to po włosku! | CiekawAOSTA
piękne zdjęcie i gratuluje tych 3 lat 🙂
…
i widzę moją kolorowankę 🙂 a parę dni temu się właśnie zastanawiałam czy już się pojawiła. Mam tylko małe zastrzeżenie, zmieniłam platformę z blogspot na wp : justapozagranicami.com
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję Ci bardzo. Trzy lata bardzo szybko zleciały! Adres już poprawiłam, ze swojej strony gratuluję Ci przejścia na swoje 🙂 . Pozdrawiam.
ahhh zapomniałam wrzucić swojego pierwszego posta 🙂
http://justapozagranicami.com/grey/
Dziękuję 🙂 , widzę, że zaczęłaś od konkretnego wpisu!
Gratuluje wspaniałej rocznicy. Twój blog jest wspaniały i zawsze z radością do niego zaglądam. Twoje wspomnienie skierowało mnie na moje pierwsze tory i faktycznie mój pierwszy post był o początku nowego roku i chyba sama jeszcze nie wiedziałam o czym będę pisać jednak potrzeba pisania była silniejsza ode mnie.
Oto link do postu
Nowy rok i co dalej…
Wiele możliwości czeka na nas za zakrętem, trzeba tylko po nie sięgnąć lub zwyczajnie wyjść z domu.
Tak mawiają ci, którzy naśmiewają się z …
postanowienia noworoczne
http://storyland14.com/2015/01/11/wyjazd/
Violu dziękuję Ci ślicznie za tak pozytywny i budujący komentarz! Cieszę się, że zaczęam dzielić się Aostą wirtualnie i mogłam poznać tyle ciekawych osób! Jak pisanie jest silniejsze niż wszystko inne to ciekawe tematy zawsze się znajdą :-). Pozdrawiam!
Agnieszko gratuluję – trzecie urodziny bloga to już sukces, bo świadczą o konsekwencji. Ilość fanów CiekawAosty jest dowodem, ze masz sporo do powiedzenia i robisz to ciekawie, dlatego tu wracamy 🙂
Gratuluję też otwarcia włoskiego bloga!
Zmotywowałaś mnie – bo ja jak na razie tylko planuję i planuję pisanie w innym niż polski języku 😉
Mój pierwszy wpis na blogu http://viennesebreakfast.com/o-polubieniach-po-resecie/
Dziękuję Beato! Sama nie wiem kiedy ten czas zleciał, wszystko idzie tak jakoś naturalnie, a CiekawAosta przyciągnęła naprawdę dużo pozytywnych osób, blogerów i czytelników, z niektórymi nawet udało mi się spotkać off-line, z niektórymi na pewno kiedyś się spotkam :-). Dziękuję, że tak pozytywnie mnie i moje pisanie odbierasz, to mi wrózy dobrze na włoskiego bloga ;-), chociaż włoska blogosfera to dla mnie wody póki co mało znane, ale… jak zakładałam tego blog, to w ogóle nie miałam pojęcia o blogowaniu, także jest szansa, że nie będzie falstartu! Planuję motyować na włoskim blogu, także jak coś to wpadaj 😉 . Pozdrawiam.
Mam też nadzieję na spotkanie w realu 😉
Odkryjesz tajemnice włoskiej blogosfery z czasem ale sądzę, że będziesz tam już nieźle pływać po doświadczeniach blogowych jakie zdobyłaś tu.
Na włoskiego bloga wpadnę na pewno jak tylko podstawy języka opanuję. Po wakacjach mam ochotę na wszelką włoszczyznę 😀
O tak, włoszczyzna wciąga niesamowicie! Spotkanie w realu jak najbardziej możemy zorganizować podczas twojej kolejnej podróży do Włoch 😉 , bo, że wrócisz to nie mam wątpliwości! Pozdrawiam.
Ciekawe są zmienne losy owych kolejek. Nowa kolejka ma rzeczywiście niezwykły design, a widoki z tych kabin, jak sądzę, będą przyciągać nie tylko fanów narciarstwa…
Teraz dużo większą uwagę przywiązuje się do analizy ekonomicznej, wiadmo, że sektor publizny nie ma środków na inwestycje, które są niepewne. Losy Cervinii są rzeczywiście ciekawe, szkoda, że jest dużo mniej znana niż Zermatt. Mnie, mnie na pewno przyciągnie kolejka 😀 .
Aosta jest rzeczywiście ciekawa i chętnie tu zaglądam, wprawdzie od niespełna roku, ale przeczytałem z zaciekawieniem wiele wcześniejszych wpisów.
Przede wszystkim gratuluję Ci wytrwałości, no i apetytu na nowe wyzwania, takie jak blog po włosku 🙂
Pozdrawiam Agnieszko 🙂
Marku dziękuję, że odwiedzasz mnie i, że praktycznie zawsze pozostawiasz po sobie przyjemny ślad :-). Apetyt na nowe wyzwania to ja mam bardzo duży, tylko dni mogłyby być dłuższe. Pozdrawiam!
Pingback: Vajont i Valgrisenche - włoska historia rozwoju elektrowni wodnych
Nigdy o tej tragedii z zalaniem nie słyszałem Agnieszko… Takie obniżanie zapory to też musi być nie lada wyzwanie inżynieryjne.
Swoją drogą zaskoczył mnie śnieg na Twoich zdjęciach, przez chwilę zastanawiałem się – czy to rzeczywiście teraz, ale przecież to góry…
Marku, to się wydarzyło bardzo dawno temu, jest trochę informaji w internecie, ale jak wszystkie tragedie, do których doszło z powodu zaniedbań człowieka, nikt się tym we Włoszech szczególnie nie chwali. Teraz mamy piękną pogodę od kilku dni i przyznam, że za śniegiem nie tęsknię 😉 . Pozdrawiam ciepło.
Pingback: Gdzie się wybiorę w swoje urodziny? 5 ważnych dla mnie miejsc! | CiekawAOSTA
Coś jest w tym naszym zimnym morzu, moi bliscy i dalsi znajomi, którzy nie jedno ciepłe może widzieli twierdzą, że nad Bałtyk zawsze chętnie wracają i że ma to coś. Ja wolę góry. W Belgii byłem dwa razy w trakcie studiów na „robotach” pamiętam piwo Kriek wiśniowe (to był rarytas dla Polaka w latach 90-tych) i oświetlone autostrady.
Piwo Kriek jest przepyszne, szczególnie takie naturalne, a nie na bazie syropu wiśniowego 🙂 . Przywiozłam kilka butelek z ostatniej wyprawy. O tak, autostraty rozświetlone to nadal domena Belgii, niektóre rzeczy się nie zmieniają. Pozdrawiam.
sentymentalnie, czyli zupełnie jak ja. mamy jednak coś wspólnego i wspólne miejsce, a jakie? przekonasz się w sobotę.
życzę Ci zdrówka <3
Ewelino dziękuję 🙂 i idę do Ciebie sprawdzić co też takiego nas łączy. Pozdrawiam ciepło.
Bałtyk – lubię, ale tylko kiedy jest słonecznie i ciepło. Niestety prawie zawsze trafiam tam – gdy jest deszczowo, a nawet gdy było słonecznie – to wiatr urywał głowę 😉 Dlatego niepatriotycznie powiem, że wolę Adriatyk, nad który mam niewiele dalej, a tu być może włożę kolejny kij w mrowisko – wolę Adriatyk w Chorwacji niż we Włoszech, bo wybrzeże Chorwacji jest po prostu niezwykłe… Choć nie byłem w Apulii, na półwyspie Gargano, a tam wiem, że warto (tam już jest trochę daleko) ;-).
Natomiast z miejsc niedalekich Twoim rodzinnym stronom lubię Pojezierze Drawskie, okolice Czaplinka. Co jakiś czas odwiedzam te strony i byłem również w tym roku – trochę na kajaku, trochę na rowerze, trochę wypoczynkowo. Tylko, że też zimno było, mimo, że środek lata…
Belgia – byłem raz – krótko w Brukseli, podobało mi się 🙂
Paryż – byłem kilka dni na wycieczce (o jejku – już 19 lat temu). Ale chętnie bym wrócił również, bo warto, ale już tak bez wycieczki. Po prostu żeby posmakować atmosfery miasta…
W Twoim regionie nie byłem, ale mam nadzieję, że kiedyś będzie taka okazja, bo Twój region piękny.
Pozdrawiam urodzinowo Agnieszko, wszystkiego najlepszego 🙂
Ja również lubię Adriatyk, byłam wielokrotnie w Chorwacji na urlopie i zwiedziłam sporo wysepek i wybrzeża, które jak piszesz jest niezwykłe! W Apulii to i ja nie byłam, dla mnie to wyprawa jak za siedem gór 😀 , ale również mam nadzieję tam trafić któregoś dnia, bo sporo zdjęć oglądałam i to jest bardzo inspirujące! Pojezierze Drawskie, Czaplinek i Szczecinek znam bardzo dobrze. Jeszcze jako dziecko jeździłam tam z siostrą na wakacje i nie było jeziora, w którym bym się nie wykąpała. Uwielbiałam te chwile i bardzo za nimi tęsknie, teraz to już nie te same miejsca co w latach 90′. Dziękuję za życzenia 🙂 . Alpy się nie ruszają z miejsca, także kto wie gdzie Cię życie zagoni!
Pingback: PROJEKT - NAJWAŻNIEJSZE MIEJSCA KLUBOWICZEK - Klub Polki na Obczyźnie
Ja też czytam i dopinguję
Dziękuję 🙂 , startując z nowym projektem doping jest jak najbardziej wskazany. Trzymaj się!
Pingback: Saint-Nicolas i przepiękne kolory jesieni | CiekawAOSTA
Pingback: Panoramiczna Trasa Salassi | CiekawAOSTA
Fajny szlak ! Trochę przypomina mi levady na Maderze – ale tam z wózkiem nie ma co się pchać 🙂
Swoją drogą – jeżeli jest ok. 10 km „po równym” – to można tam robić „długie wybiegania”. Będą jak znalazł przed Tor des Géants 🙂
Pozdrawiam z Krakowa.
Dobry wieczór i witam na blogu. Szlak Ru Neuf jest naprawdę wspaniały i zawsze wszystkim go polecam, a kto przyjeżdza mnie odwiedzie, to niestety nie ma wyjścia i przynajmniej jeden trekking jest właśnie tu 😀 . Czyżby ktoś myślał o TdG? Ten szlak na trening do tego ultratrail raczej się nie nadaje, za mało przewyższeń niestety! Ale… wykorzystałam go przy przygotowywaniu się do maratonu w Londynie i dałam radę 😉 . Pozdrawiam.
Piękna jesień, słońce uwydatnia te wszystkie kolory… A uwielbiam takie miejsca jak ten taras widokowy, gdziekolwiek są, zawsze tam idę 🙂 U mnie niestety słoneczne dni w październiku można było policzyć na palcach jednej ręki, tak więc złotej polskiej jesieni praktycznie nie było 😉
Marku, pociesze Cię, że u mnie tylko końcówka października była naprawdę piękna, co prawda nie było wczesniej zimno, ale o jakimś słońcu nie było mowy. Teraz pogoda mnie rozpieszcza 🙂 . Przesyłam i Tobie dużo słońca!
Przepiękny widok z tarasu. Lubię takie rozległe panoramy. Jak do tego dorzuci się całą paletę kolorów podświetloną jesiennym słonkiem to radość dla oka i serca gwarantowana. Już tam jestem. Na razie tylko w marzeniach. 🙂
Wow, zdjęcie wschodu słońca jest niesamowite!
Nieskromnie przyznam, że jestem tego świadoma 😀 . Jest kilka takich dni w roku, że uda mi się złapać taki właśnie wschód słońca. Zauważyłam, że najczęściej dzieje się to jesienią lub zimą 😀 , ciekawe dlaczego?
Bo listopad to trudny miesiąc, często nie nastraja pozytywnie, zwłaszcza gdy słońca brakuje…
Zdjęcia piękne… Zamki często mają to do siebie, że najciekawiej prezentują się właśnie z pewnej odległości. Płonące niebo w Alpach niesamowite. A kózki sympatyczne 🙂 Pozdrawiam Agnieszko 🙂
Marku, listopad najczęściej nie ma pozytywnych skojarzeń. Przyznaję, że ostatnio i u mnie pogoda kiepska, pada deszcz, pada śnieg, słońce oglądam tylko na zdjęciach. Mam nadzieję, że przyszły weekend będzie słoneczny, bo w mojej głowie już jestem na biegówkach, a do tego potrzeba słońca. Pozdrawiam również i życzę dużo pozytywnych chwil w listopadzie.
Mam na półce album formatu A4 ok 130 stron, zatytułowany „Sekrety Przyrody – Alpy” jednym z pierwszych zdjęć w albumie jest fotka doliny Veny z podpisem „Najciekawsze Zakątki Alp”. Zdjęcie przedstawia okolice, które sfotografowałaś na zdjęciu nr 6 – początek opisu Niesamowita przestrzeń!
Wow! Przyznaję, że nie miałam pojęcia o tym albumie, a powiedz mi czy to zdjęcie jest Podpisane Val Veny, Valle d’Aosta czy rozpoznałeś dzięki mojemu zdjęciu?
Pięknie! Szczęśliwi ci, którzy żyją wśród tego piękna. Pozdrawiam.
Pawle, takie chwile nie są moją codziennośią, ale ponieważ są na wyciągnięcie ręki to często po nie sięgam :-). Pozdrawiam.
Zdjęcia śliczne… No i właśnie – niesamowita przestrzeń – super! Kolejne piękne miejsce, rzeczka pełna uroku i rzeczka też ma swój kolor 🙂
Planujesz inaugurację sezonu biegowego? To prawie tak jak biegacze narciarscy w Pucharze Świata 😉 Oni zaczynają w weekend, tylko, że daleko na północy w Finlandii.
Alla prossima 🙂
Marku, od tygodnia pada deszcz i nie wiem co będzie w ten weekend. Bardzo bym chciała już wybrać się na biegówki, ale jak w końcu przestanie padać to muszę sprawdzić czy na tych wysokościach jest jeszcze śnieg! Dam znać jak tylko wyjdzie słońce. A na biegówki do Finlandii to i ja bym się chętnie wybrała :-). Un saluto.
Pingback: PROJEKT: FILMY Z NASZYCH KRAJÓW - Klub Polki na Obczyźnie
Czytając Twój blog zobaczyłem to zdjęcie Val Veny i od razu skojarzyłam je ze zdjęciem z mojego albumu, który wielokrotnie przeglądałem.
Pingback: Kalendarz polskich blogerek na 2017 rok. Spędź z Włochami cały rok! | CiekawAOSTA
Pingback: Kalendarz polskich blogerek na 2017 rok. Spędź z Włochami cały rok! | CiekawAOSTA
Piękne widoki Agnieszko!
O.
Piękny jest!
O.
Jestem bardzo zadowolony z tych informacji na stronach niemieckich takich dokladnych informacji nie znalazlem.
Dziękuję 🙂 , być bardziej efektywna od niemieckich stron to dla mnie prawdziwy komplement! Pozdrawiam i życzę udanej wyprawy.
Super opisane Pani Agnieszko
Wybieram się z bratem z Niemiec 06.2017 w Niemczech nie znalazł żadnej informacji.
Kalendarz bardzo ładny i świetnie skomponowany, fajny pomysł 🙂 Wszystkie miejsca ciekawe, warte zajrzenia. Zresztą – czy może być inaczej we Włoszech? W kilku z tych regionów byłem, choć akurat nie w tych miejscach…
Pozdrawiam Agnieszko 🙂
Wspaniała kolorystyka na pograniczu jesieni i zimy… Świetny efekt, gdy słońce już nisko. Bardzo ładna seria zdjęć Agnieszko! A i szopka w Miediolanie prezentuje się pięknie. No tak – Włosi się w ich budowie specjalizują 🙂
W górach zima przychodzi najwcześniej i fajnie mieć tak blisko śnieg. Choć czasem nie utrudnia poruszania się po drogach?
Jak byłam we Włoszech to rzeczywiście, duża u nich tradycja wystawnych szopek. Życzę Ci Wesołych Świąt, bo atmosferę masz na pewno bardzo świąteczną.
Pingback: Między jesienią, a zimą w Alpach | CiekawAOSTA
Co za przygoda. Jednak miło się takie wspomina. Całe szczęście, że obsługa tunelu jest pomocna. Jak długi jest ten tunel?
Opis filmu mówiący całą prawdę o obecnych czasach jest zachęcający do obejrzenia nawet bez znajomości włoskiego. Sama jestem przedstawicielką takiej młodzieży więc to wszystko znam doskonale. Może najwyższy czas przestać mieszać młodym w głowach i wmawiać kitu, że wszystko zależy od nich. Że to ich wina za to że mało się starają i nie potrafią odnaleźć w rzeczywistości rynku pracy.Może to nie tak, że oni nie umieją się odnaleźć tylko ta rzeczywistość ma im do zaoferowania tylko to o czym ten film. Odpowiadając na popularne pytanie jaki zawód jest najbardziej poszukiwany to bez kitu będzie to…akwizytor zimne drzwi i specjalista od wciskania ludziom wszystkiego co się da.Wynagrodzenie to nawet nie 400€ lecz prowizja co raczej wyniesie 0. Kiedyś na fb widziałam profil firmy – krzaka co zajmuje się telefonicznym umawianiem spotkań. Mieli „program motywacyjny” dla telemarketerów i na fanpage publikowali ich zdjęcie trzymających w ręku wygrane premie – 10zł czy 20zł albo konkurs w którym stawką było 50zł. Na zdjęciach wszyscy się uśmiechali lecz wyglądało to na publiczne upokorzenie. Ludzie walczą o ochłapy i to jest smutne.
Widziałam pod koniec 2016 że robisz kalendarz. Ale teraz dopiero co go obejrzałam. Jest fantastyczny i ma piękne zdjęcia. Kończy się luty i mimo to może sobie wydrukuję. Czy za rok też podobny zrobicie?
Super opis, właśnie się tam wybieramy po raz pierwszy i z wielką przyjemnością przeczytałam Pana relację.
Życzę udanego pobytu i dużo słońca! 🙂
który ośrodek wybrać średnie umiejętności narciarskie lubiące widoki i szerokie trasy Courmayer czy La Thuiele
Wybrałabym La Thuile z tych dwóch.
Jadę do Chamonix w pierwszym tygodniu kwietnia i jak się dowiedziałem nie będę mógł przejechać się kolejką Aiguille du Midi do Punta Helbronner. Ta niestety czynna jest tylko w lecie (od 25.05 do 24.09), SZKODA!
Być może wcześniej działała dłużej.
Pingback: Tunel Mont Blanc (TMB) – klika faktów i ciekawostek | CiekawAOSTA
Cześć 🙂
Proszę o pomoc ponieważ nie mogę znaleźć informacji od kiedy do kiedy jest otwarty odcinek Punta Helbronner a Aiguille de Midi. Planuje z rodzinka udać się z Chamonix przewoźnikiem SAVDA na stronę włoską ale nie mam pewności czy uda nam się wykupić bilet w jedną stronę do Chamonix. Z góry dziękuje
Pani Agnieszko mam pytanko jako laik.
W sierpniu wybieram się właśnie do Chamonix i zastanawiam się nad Step into the Void. Pisała Pani że na Igłę trzeba podejść jakieś 20min jadąc od strony Punta. Czy od strony Chamonix też jest te podejście? Czy trzeba mieć buty trekingowe do tegop odejścia? Pytam bo nie wiem czy kolejką z Chamonix jadę bez przesiadki pod samą Igłę, czy jak to wygląda? Proszę o pomoc.
Aga, polecasz rezerwację z Chamonix na Aiguille du Midi czy jednak spokojnie można kupić bilety na miejscu? W Chamonix bedę 13 maja.
pozdrawiam,
Piotr
Witam, mam pytanie czy bilety na wjazd kolejką z chamonix można kupić na miejscu czy trzeba rezerwowac i kupić przez internet. Pytam ponieważ chce sie tam wybrac a nie wiem kiedy mi się uda wiec chciałbym wtedy kupić bilet na miejscu. Czy sa tam jakies duze kolejki ze mógłbym pojechac na darmo, czy zawsze jest opcja wjazdu?
Kiedy wrócisz do nas? 🙂
Piękne widoki ale ja wolę naszą piękną polskę 😛
Zazdroszcze zamieszkania w tak pieknej okolicy.pozdrawiam
W tym roku po raz trzeci udajemy się z mężem na via francigenę. Najpierw przeszliśmy odcinek z Lukki do Rzymu, potem z Lozanny do Pavii. Teraz chcemy połączyć oba te odcinki z Pavii do Lukki. Potwierdzam: jest przepięknie, pustawo, trochę trudno o albergue… Ale warto! Włochy mają więcej do zaoferowania niż inne drogi pielgrzymkowe w Europie razem wzięte.
Witaj Agnieszko! Wspaniały blog, informacje dużo nam pomogły w zwiedzaniu doliny. Dzisiaj wracamy jeszcze raz do Aosty, bo widzę, że jeszcze nie wszystko zobaczyliśmy. Jak mogliśmy przegapić Piazza Chanoux! Chyba przez deszcz, który skrócił nam wycieczkę. Dzisiaj w planach spacer po mieście i trochę regionalnych zakupów, bo jutro wyjeżdżamy dalej, do Toskanii. Generalnie cudownie jest w Dolinie Aosty i na pewno wrócimy tu jeszcze nie raz 🙂 I na pewno noclegi weźmiemy znów w okolicach Saint-Vincent, bo to dobry punkt wypadowy w góry. Poza dwoma zamkami powędrowaliśmy na Monte Zerbion i z Breuil-Cervinia do Lago Cime Bianchi. Tydzień, to za krótko, by nasycić się pobytem w tym regionie i zobaczyć, to, co by się chciało, a tym bardziej zrobić wycieczki w góry, tam, gdzie warto. Dlatego na pewno tu wrócimy 🙂 Dziękujemy jeszcze raz za informacje, które publikujesz. Pozdrawiamy Cię serdecznie! 🙂
Pingback: Co dać pod choinkę miłośnikowi Francji? • Moja Alzacja
Bardzo fajny wpis – szczególnie, ze sam rozważam przeprowadzkę w góry
Witam,
a wiadomo, czy/kiedy będzie kolejka na sam Mont Blanc? 🙂
Pozdrawiam.
Chyba raczej nigdy :-D. Pozdrawiam serdecznie!
Witam , czy są jakieś ograniczenia zdrowotne do wjazdu na Aigle du midi , cy ta wysokośc dla osoby nie bywającej w tak wysokich górach może stanowic jakiś problem
bylem w ostatnim sezonie narciarskim,cala dolina jest narciarsko nie do przecenienia,to raj na ziemi dla milosnikow sportow zimowych a kolejka jest zapierajaca dech,szkoda ze trafilem na mgle-ale i tak warto..
Pani Agnieszko a czy mozna na taka wyprawe zabrac ze soba psa rasa labrador?
Czekamy na nowe wpisy 🙂
Klimatyczne okoliczności pitej kawy czy też doskonały wystrój kawiarni, w której aktualnie się znajdujemy to nie wszystko co jest potrzebne do zaznania prawdziwie niebiańskiego przeżycia, na jakie powinniśmy liczyć w momencie przebywania w danej kawiarni. Niejednokrotnie zdarza się, że kawiarnia, w której się znajdujemy dalece odbiega od naszych założeń związanych z walorami smakowymi pitej kawy.
Hej, Agnieszka. Co u Ciebie?
Górski magnes na lodówkę. Można zamówić taki magnes na drewienku, z wyciętym grawerem, z ikoną gór. Można też samemu wystrugać, albo wypalić, wystarczą chęci. Prezent nie będzie drogi, a na pewno oryginalny, a jak jeszcze zrobiony własnoręcznie, to też od serca. Mojemu mężowi bardzo się spodobał. 🙂
Pingback: Tunel Grand Saint Bernard łączący Włochy i Szwajcarię
A może ktoś się orientuje do kiedy otwarty jest odcinek z Punta Helbroner do Aiguille du Midi? Znalazłam gdzieś informacje, że trasa jest zamknięta od 24.10. Bardzo nam zależy na tej trasie, a szczególnie na ,,kroku w otchłań”.
Zdaje się, że w okresie późno jesiennym i zimą ten odcinek jest zamknięty.
Pingback: Tunel Grand Saint Bernard łączący Włochy i Szwajcarię
Witam,
Mam pytanie czy odcinek PANORAMIC MONT BLANC pomiędzy z Punta Helbronner do Aiguille du Midi jest również otwarty do 2 listopada. Ponieważ wybieramy się tam 30 października. Znalazłem jakąś informację na francuskiej stronie, że ten odcinek jest aktualnie zamknięty. Czy to chwilowy przestój, czy trasa na tym odcinku jest już zamknięta w tym sezonie?
Chyba zamkniętego od 24 czerwca, na tej stronie jest więcej informacji i dokładne daty: http://www.montblancnaturalresort.com/en/horaires-tarifs-aiguille-du-midi#b2 Pozdrawiam
Oprócz Tunelu GSB, drogi przez przełęcz Forclaz – 1524 m npm (czynna cały rok) i Chamonix, dalej przez Tunel Mont Blanc; można wygodnie szerokimi autostradami 🙂 dojechać od wchodu, czyli od Milano. Jechałem tą trasą dwa razy, jest dłuższa ale wygodna i szybka.
Ja zacząłem uczyć się włoskiego z nudów, po pierwszej wycieczce do Włoch. Moim lektorem przez była moja córka, która miała włoski na uczelni a potem pojechała na erazmusa do Genui. Potem okazało się, że w Livigno potrzebują kogoś kto mówi po polsku, no to pojechałem. Rozmowa kwalifikacyjna po angielsku wypadła chyba dobrze bo mnie przyjęli. Miałem też prywatnego tłumacza (córkę), który rozmawialw moim imieniu z szefem szefów bo on znał tylko włoski. Gdy zacząlem pracować to już jakoś poszło, moimi klientami byli głównie Polacy. Problem językowy pojawił się bardzo szybko i to wcale nie z włoskim, wyłączył mi się angielski i rosyjski. Na szczęście oda wróciły po kilku latach, wspomagane lekcjami przez Skypa.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że mówię dobrze po wlosku, chociaż nadal mam problem z czasem przyszłym (wiem, że to łatwe) i z articoli. Niestety nadal mogę powiedzieć, że nigdy nie uczyłem się języka włoskiego, bo nigdy nie miałem nawet jednej lekcji, takiej prawdziwej, szkolnej. To poważny błąd, niestety w Livigno nikt nie prowadzi lekcji włoskiego dla obcokrajowców a najbliższą taką szkołę znalazłem w Sondrio, to prawie 2 godziny jazdy od Livigno. Nie jestem też piękną blondynką, więc na pomoc kolegów z pracy nie ma co liczyć. Chociaż jakaś tam jest, bo moje błędy są powodem do żartów, przynajmniej wiem, że coś nie gra i staram się to zapamiętać. Jeśli kiedyś zmienię miejsce zamieszkania to po pierwsze zapiszę się do szkoły, żeby nadrobić zaległości.
Słyszałam o tym, na szczęście mnie ten temat bezpośrednio nie dotyczy 🙂 Przepiękne zdjęcia, jak zawsze. 🙂 Pozdrawiam
Hej mam pytanie. Czy mozna kupic bilet na Aigle du midi od strony Włoskiej z Courmayeur czy dopiero na Punta Helbronner ? Często jeżdżę z Włoch do Francji i z powrotem wiec postanowilem, że wykorzystam ten fakt i wjade na górę. Niektórzy płacą duże pieniądze za możliwość przyjazdu w to miejsce a u mnie jest na odwrót 🙂 pozdrawiam
Można kupić dopiero na Punta Helbronner, nie ma niestety jednego biletu na całość i każde Państwo zorganizowało się po swojemu. Pozdrawiam i udanej podróży :).
Witam,
dzięki za przydatny opis, wybieramy się do Aosty na przełomie stycznia i lutego 2018. Chcemy pojeździć w tychośrodkach, o których Pan wspomina. Czy mógłby Pan doradzić w jakiej miejscowości najlepiej wynająć hotel żeby logistycznie to połapać? Myślałem o Cervinia ale nie jestem pewien.
Jeszcze raz dziękuję za dobry opis.
Pozdrawiam,
Tomasz
Bardzo mi się podoba zwyczaj wychodzenia na narty zamiast siedzenia przy stole! (Dla mnie najfajniejszy bożonarodzeniowy czas kończy się razem z Wigilią, potem to już straszna nuda i obżarstwo…).
A info o topnieniu ilości śniegu jest bulwersujące!
Jejku, a ja jeszcze rok temu chciałam wyjechać w góry i pracować w schronisku, z dala od cywilizacji 🙂 No, pomijając gości schroniska 🙂 Ale poznałam swoją miłość i na ten moment nadal jestem w stolicy.
Pingback: Niemiecki alfabet - w 80 blogów dookoła świata - Niemiecka Sofa
Witajcie
Naprawdę fajny blog 🙂 Cieszę się, że go znalazłem.
Jeśli mogę to zapytam – Czy jest sens gdzieś chodzić zimą w okolicy MontBlanc czy Punta Helbronner czy schroniska Torino ? Będę tam za dwa tygodnie, mam niezłe buty, rakiety, raki, małe doświadczenie, ale jestem ostrożny 🙂 W tej chwili mam plan wjechać na samą górę, spróbować pojechać do Aiguille Di Midi i pokręcić się po tarasach widokowych, porobić zdjęcia. Ale marzy mi się odrobina trekkingu zimowego – może da się zejść w dół z Punta do Courmeyeur, a może jest jakiś mały szlak z Punta czy Aiguille ? Pomóżcie proszę 🙂 Pozdrawiam Włodek, Białystok
Pani Agnieszko ! Informacje które podajesz sa super bardzo przydatne ! Od 5 lat jeździmy samochodem na 2 tygodnie urlopu do Italii robiąc łącznie i 6000 km i jesteśmy bardzo zadowoleni. Monte Bianco zawsze było w sferze moich marzeń, a dopiero teraz, mając 67 lat – mogę ! Mamy zarezerwowany nocleg w Annecy w maju 2018 – 11 do 14 i w tych dniach chcemy wjechać z Courmayeur do Aqule du Midi. Jak widzę z informacji, ceny co roku rosną. Jednak jak się chce być, to trzeba zapłacić. Mam pytanie czy obowiązują jakieś zniżki dla osób 60+ ? lub niepełnosprawnych ? Bardzo się cieszę, że ma Pani w planie wydanie przewodnika po Dolinie Aosty ! Ja namówiłem sporo osób na urlopy w Italii, opracowuję im trasy co, gdzie i za ile. Co warto a czego nie warto itp. W tym roku muszę też zaliczyć przejazd przez przełęcz Stelvio [ponoć lepsze wrażenia jak przejazd przez Grossglockner w Austri ], Curon Venosta, Portofino itp. Nadmienię że za 14 noclegów w 2017 zapłaciliśmy 866,00 PLN w bardzo przyzwoitych warunkach. Bardzo pozdrawiam i cieszy mnie że istnieją tacy pasjonaci jak Pani. Fotki z pobytu na Aquile na pewno prześlę do wykorzystania na Pani blogu czy f. Niestety nie prowadzę bloga ani nie korzystam z face-book`a – może żona mnie nauczy – będzie łatwiej – Pozdrawiam
Mamy już zarezerwowane bardzo tanie noclegi [ 14 noclegów za 2 osoby – 1200 PLN ] i…. chyba jak na emerytów to trochę przesadziłem z marzeniami. Powodem nie jest koszt noclegów, a koszty przejazdu ! Nocując w Annecy, muszę przejechać kilkakrotnie przez Tunel Monte Bianco – każdy przejazd – to 55 Euro !!!
Dlatego zmieniłem trasę z Portofino do Anneci – przez Turyn. Ale to są nieprzewidziane niespodzianki dodatkowych kosztów przemieszczania się samochodem !!
Póki co, odkrywając ceny przejazdu przez tunele – nadal analizuję czy stać nas na realizację wieloletnich marzeń !
Mam nadzieję że po zrealizowaniu moich marzeń, opiszę Pani – nie tylko wrażenia, które są oczywiste, ale również koszty przejazdu – które będzie Pani mogła uwzględnić w prowadzonym „blogu” !!! Cieszę się że będę mógł w tym uczestniczyć – ma Pani moją zgodę i pełne prawo do wykorzystania wszystkich moich przesłanych materiałów tekstowych i fotograficznych – które prześlę po urlopie w Italii – Pozdrawiam
Bylem na wysokości 3842m Niesamowite przeżycie.
I przekonałem się co oznacza mniejsza ilość tlenu.Zawroty głowy ,osłabienie ale byłem,zaliczyłem mając 79 lat
Fantastyczna sprawa.
Mam pytanie, jadąc kolejką na samą górę ile czasu możemy tam spędzić żeby wrócić kupując bilet w 2 strony zarówno od chamonix jak i od włoskiej strony?
Dzień dobry,
Pani Agnieszko,
Bardzo dziękuję za te piękne opisy, które zachwyciły mnie i męża. Mamy zamiar latem- początek sierpnia 2018- jechać w Dolinę Aosty. Lubimy chodzić po górach. Nie znamy włoskiego a ni angielskiego a chcielibyśmy zwiedzić ten przepiękny rejon włoskich Alp. Chcemy jechać pod namiot i wędrować… gdzie możemy się zatrzymać i jakie szlaki sa najlepsze na 10 dni pobytu…Bardzo dziękujemy za odpowiedź na e-maila
Róża z Torunia
Wpadłem tu do Ciebie dziś zupełnym przypadkiem, ale po lekturze widzę, że pomimo upływu czasu to we Włoszech się niewiele zmieniło…. 🙂
Ależ tam pięknie! Miałaś już może okazję wybrać się na wspomniany festiwal muzyki Celtów?
Chciała zamówić bilety na konkretny dzień w sierpniu w tym roku. Czy mam tylko dokonać rezerwacji czy też zakupić bilety od razu na dany dzień / wtedy nie widzę że pokazuje mi się konkretny dzień /. Na ile dni wcześniej można już zakupić bilety na kolejkę ? Jeżeli nie zarezerwuję biletów już teraz to czy w sierpniu kupię je w rano w danym dniu przeznaczonym na tę wyprawę ?
Strasznie chciałam odwiedzić to miejsce. Niestety 7 km.od parkingu był znak zakazu wjazdu i ostrzeżenie przed ewentualną lawina.Pozostaje mi wrócić w przyszłym roku,inna pora ?
Tak, w tym roku byy tam lawiny, a wiosną jest spore zagrożenie. Pozostaje powrócić!
Pingback: Co robić latem w Valle d’Aosta - inspiracje dla każdego | CiekawAOSTA
Pingback: Co robić latem w Valle d’Aosta - inspiracje dla każdego | CiekawAOSTA
Pingback: Ile kosztuje kolejka na Mont Blanc Chamonix - Courmayeur
Pingback: Co robić latem w Valle d’Aosta - inspiracje dla każdego | CiekawAOSTA
Pingback: Co robić latem w Valle d’Aosta - inspiracje dla każdego | CiekawAOSTA
Pozdrowienia dla CiekawAosty ! Piękne opisy i chwila w górach z Wami. Może by jeszcze dodać jakiś informacje o ewentualnych opłatach, ile wynosi np wyjazd kolejką (może pod nią też jakiś parking oraz przy opisach widoków – nazwy szczytów, jeśli to nie problem). Może to małe rzeczy, ale przekonałem się podczas pobytu w Szwajcarii, że takie praktyczne informacje bardzo pomagają w podjęciu decyzji czy wybrać się tam czy gdzie indziej. Dzięki !
Te wszystkie informacje już są :). W tym wpisie szczególnie: https://ciekawaosta.pl/ile-kosztuje-kolejka-na-mont-blanc/
Co do szczytów to rzeczywiście mogłabym opisywać lepiej, ale nigdy nie wiem czy to kogoś interesuje aż tak.
Pozdrawiam ciepło.
Bardzo dziękuję za natychmiastową odpowiedź. Juz przejrzałem. Co do szczytów i opisów w tym poście, byłem ciekaw tylko najważniejszego Monte Bianco; no ale moze jak zobaczę zdjęcie tej góry nauczę się ją rozpoznawać samemu, jak choćby Matternhorn. Pozdrawiam serdecznie !
Witam w maju 2018 🙂 Fajnie, że reaktywowałaś blog przy okazji przypominając poprzednie wpisy. Uwielbiam maj, jedt cudowny na czas w plenerze a Twoja Aosta zachwyca pięknem krajobrazów.
Pingback: Trasa trekkingowa Tour du Mont Blanc | CiekawAOSTA
W roku 2006 wraz ze szwagierką zrobiliśmy całą trasę dookoła Mt Blanc – wspaniała! Bardzo lakoniczna relacja po angielsku jest tutaj ==> https://sites.google.com/site/pharlap1941/Home/tmb
Za dwa tygodnie wylatuję do Mediolanu i stamtąd jadę na Wielką Przełęcz św Bernarda aby rozpocząć moją szóstą już pielgrzymkę. Tym razem Via Francigena do Rzymu.
Wow! Mam nadzieję, że wszystko się powiodło i udało się dotrzeć. Ja sama również chciałabym kiedyś przejść przez tę trasę :).
Pingback: Szlaki u stóp Matterhorn i nocleg w biwaku - relacja z pobytu | CiekawAOSTA
Przepiękne zdjęcia!
Tak, oddają naprawdę atmosferę!
Piękne miejsce, żeby się wyciszyć i naładować akumulatory…
Świetna relacja! A mnie też Twój blog zainspirował 🙂
Dziękuję! Chociaż za ten wpis to nie mi się należy! Pozdrawiam.
Witaj Agnieszko, wybieramy się na wycieczkę objazdową i na 3 dni zatrzymamy się w Dolinie Aosty (również m.in. dzięki Tobie :)). Powiedz mi proszę czy jest od strony włoskiej miejsce skąd może byłoby widać Matterhorn? I chodzi mi raczej o miejsce na dole… Nie będę miała raczej możliwości pojechać do Zermatt. Z góry dziękuję!
Pingback: Atrakcje dla dzieci w Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Pingback: Aiguille du Midi od włoskiej strony | CiekawAOSTA
Agnieszko -Twoje opisy są b. pomocne w podejmowaniu decyzji wyjazdu.Pytanie – czy masz gotowy program 7- dniowego zwiedzania doliny Aosty dla słabo zaawansowanego turysty górskiego z nad polskiego morza.Serdecznie Pozdrawiam
Dzień dobry, taki program to warto ustalić indywidualnie, bo zależy czy jest się samemu, czy ma się samochód na miejscu (bez samochodu jest więcej ograniczeń), kiedy się przyjeżdza i co poza szlakami górskimi lubi się robić. Myślę, że mogę dać trochę wskazówek. Pozdrawiam! Ja również pochodzę z nad polskiego morza ;).
Witam My też znad morza samochodem wybieramy się 3 sierpnia Dolinie Austrii spędzimy tam tydzień byłbym wdzięczny za skazanie jakich ciekawych miejsc pozdrawiam i do usłyszenia
Dziękuję za odpowiedz .Pozdrawiam
Cześć ! byliśmy na przełomie czerwca i lipca w Aoście. Korzystaliśmy z Twojego blogu przy planowaniu podróży. Do tego mini przewodnika można dodać, że piwo w B63 jest bardzo dobre ale wieczorem trzeba mieć rezerwacje….na zakupy – przy dłuższym pobycie- polecamy supermarket przy stalcji na Pilę ( polecany na Twoim blogu). My jedliśmy tez pizzę w Millenium ale to już chyba Port Suaz ale bardzo dobra pizzeria i czynna do późna ? mamy nadzieje wrócić jeszcze do Doliny bo było bardzo dobrze nam w tym regionie Włoch . Pozdrawiamy
Dziękuję za ten komentarz! Cieszę się bardzo, że się Wam podobało i życzę szybkiego powrotu :).
Pingback: Po co jechać do Włoch i co turyści najczęściej wybierają | CiekawAOSTA
Pingback: Po co jechać do Włoch i co turyści najczęściej wybierają | CiekawAOSTA
Mnie do Włoch przyciąga różnorodność, bo jakże inaczej jest w Alpach niż w Toskanii, Ligurii czy Rzymie, a jeszcze inaczej na południu, które wciąż na mnie czeka. A i w samych Alpach też ta różnorodność jest obecna, bo w Valle d’Aosta jest przecież inaczej niż w Dolomitach.
W tym kraju jest niezliczona ilość pięknych krajobrazów i urokliwych miejsc, zarówno znanych, jak i mniej znanych. Niestety nie starczy życia, by zobaczyć wszystko, trzeba więc dokonywać wyborów. Sam włoski klimat w szerokim tego słowa znaczeniu, włoski styl bycia przyciąga, fascynuje…
Racja, różnorodność jest ogromna, a krótkie wypady coraz bardziej popularne pewnie przez siatki linii lotniczych. Z Polski można dolecieć do kilku zupełnie różnych regionów i to właśnie okołoweekendowo..
Pingback: Czy Alpy we wrześniu są dla was? | CiekawAOSTA
Pingback: Wyjazd w Alpy z biurem podróży - relacja z Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Pingback: Wyjazd w Alpy z biurem podróży - relacja z Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Bardzo ładnie zestawiłaś w całość Agnieszko. Kto wie, może i taka formuła kogoś innego zachęci do odwiedzenia tego pięknego regionu. W każdym razie na mojej wycieczce był komplet i już na kilka tygodni przed jej terminem brak wolnych miejsc. Pozdrawiam! 🙂
Pingback: Włoski kalendarz sezonowy, czyli co i kiedy warto jeść | CiekawAOSTA
Właśnie dziś byłem. Bardzo fajne miejsce. Tylko skąd ten kolor wody????
O jak miło! Dziękuję za komentarz. Na tak piękny kolor wody wpływa to, że niest niezwykle czysta!
Pingback: Galette ze śliwkami - przepis na placek prosto z Włoch | CiekawAOSTA
Niedawno odkryłem twój blog i czytam i czytam i wspominam zeszłoroczny pobyt w małej miejscowości Hone tuż obok BARD u mojego kuzyna , góry w śniegu , figi przy wejściu , twierdza Bard za oknem , niesamowite dachy z kamienia , wspólne wypady do knajpek , desery , sos pieprzowy Darka i lazania Ani !!! CZAD !!! Dolce Vita !!!
Teraz prywata – wybaczcie , ale muszę pozdrowić Anie ,Kamile ,Darka i Simbe .
Objechaliśmy zachodnie Włochy, wybrzeże łącznie z Monaco , ale jak stanąłem na wiadukcie nad autostradą w Hone ,ten widok : góry z prawej i lewej na wyciągniecie ręki, Cervinia na północy i twierdza Bard na południu – Valle d’Aosta mnie powalił na kolana .
Agniecha – teraz do Ciebie – pisz jak najwięcej , a ja będę czytał i czytał. Pozdrawiam Cię , blog suuuuper !!!
Panie Marku, ja miałem więcej szczęścia : bez chmurek , słonko , Monte Bianco i my – trzech Polaków w krótkich gaciach , krótki rękawek , klapki , hi ,hi polarki były , ale ich nie ubraliśmy , a niech wiedzą , że my z północy Europy twarde chłopy. W słońcu było ok , a cień mijaliśmy szybko . Widoki niezapomniane , fantastyczne .
Pingback: Łatwy trekking do alpejskiego jeziora Chamolé w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Łatwy trekking do alpejskiego jeziora Chamolé w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Do czego nie przywykłam we Włoszech? | CiekawAOSTA
Widoki cudne ! Jak w całym regionie .
Pani Agnieszko , przyszedł mi taki pomysł do głowy : będąc tam mieszkałem w Hone, jest tam dość dziwna zabudowa – część miasteczka przy kościele , bardzo wąskie uliczki , stare budynki , ciekawi mnie historia tego miejsca . Może Pani coś więcej się dowie o tej zabudowie.
Pozdrawiam Darek .
Pingback: Audio przewodniki po zabytkach regionu Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Pingback: Audio przewodniki po zabytkach regionu Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Pingback: Audio przewodniki po zabytkach regionu Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Pingback: Audio przewodniki po zabytkach regionu Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Pingback: Malownicze jeziora we włoskich Alpach o każdej porze roku | CiekawAOSTA
Pingback: Malownicze jeziora we włoskich Alpach o każdej porze roku | CiekawAOSTA
Agnieszko, a Ty jak zwykle czarujesz górami!
Pięknie u Ciebie.
Pozdrawiam,
O.
Pingback: Jarmarki bożonarodzeniowe w Alpach - Vivere la Valle w grudniu | CiekawAOSTA
Pingback: Federico Pellegrino - mistrz świata w biegach narciarskich z Doliny Aosty
Pingback: Chór Penne Nere i Świąteczny koncert w Aoście | CiekawAOSTA
Pingback: CiekawAOSTA
Cudowne widoki 🙂 aż chce się tam jechać i wyrwać z tej zimowej scenerii za oknem.
Pingback: Jarmarki bożonarodzeniowe w Alpach - Vivere la Valle w grudniu | CiekawAOSTA
Pingback: Bernardyn: pies ratownik i bohater Alp | CiekawAOSTA
Pingback: Masyw Mont Blanc z tarasu widokowego w Pré-Saint-Didier | CiekawAOSTA
Pingback: Napoleon w Dolinie Zimna: karnawałowe tradycje regionu | CiekawAOSTA
Pingback: Spa dla rodzin z dziećmi u stóp Monte Rosa | CiekawAOSTA
Pingback: Atrakcje dla dzieci w Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Pingback: Turkusowe jezioro Prarayer na Place Moulin | CiekawAOSTA
Pingback: Czy w Alpach da się mieszkać cały rok? | CiekawAOSTA
Pingback: Jak odpocząć w górach - moje sposoby na relaks | CiekawAOSTA
Pingback: Fiera di Sant'Orso – Targi rękodzieła w Aoście | CiekawAOSTA
Przepiekne miejsca! Ehh szkoda, ze w Polsce tak na dobra sprawe mamy tylko kilka miesiecy w miare znosnej pogody. Jak ja tesknie za latem!:(
Pozdrowionka!
Ja również tęsknię za latem! Jeszcze trochę i pogoda bedzie znośna :). Do wiosny już niewiele brakuje.
Pingback: Saint-Nicolas w zimowej odsłonie - dzień na biegówkach | CiekawAOSTA
Pingback: Styczeń w regionie Valle d'Aosta: najpiękniejsze zdjęcia z serca Alp | CiekawAOSTA
Pingback: Styczeń w regionie Valle d'Aosta: najpiękniejsze zdjęcia z serca Alp | CiekawAOSTA
Pingback: Styczeń w regionie Valle d'Aosta: najpiękniejsze zdjęcia z serca Alp | CiekawAOSTA
Cześć Aga!…jak zwykle bardzo ciekawie piszesz,ja zdecydowanie trekking i foto,a tak ściślej ujmując, od 2 lat zacząłem parać się Via Ferratami…jeżdżę w Alpy Retyckie/Bergamskie gdyż idealnie mi to pasuje logistycznie,nie ukrywam,że ważne dla mnie odpowiednie,tzn.relatywnie tanie zakwaterowanie:).Na stronie Ferrate365 jak widać w Twojej dolinie a raczej pewnie wypadało by powiedzieć prowincji jest 23 Via Ferraty.Ciekawe jak daleko od Twojego zakwaterowania które proponujesz i jak z dojazdem:) https://www.ferrate365.it/italia/valle-daosta/
Pozdrawiam Cie serdecznie Mariusz
Cześć Mariusz. Via Ferrate to całkiem ciekawe hobby! Dosyć wymagające, ale za to ile satysfakcji. Najbliższa Via Ferrata ode mnie to ta Crete Seche https://www.ferrate365.it/vie-ferrate/ferrata-crete-seche/, swoja droga to bardzo ciekawą stronę podesłałeś :). Aby dojechać to trzeba tak ze 30 minut, daleko nie jest, ale nie jest za rogiem! Dodam tylko, że Valle d’Aosta jest regionem, nie prowincją, piszę to bo bardzo często, z uwagi na niewielkie rozmiary, jest brana za prowincję. Pozdrawiam również i jeśli potrzebujesz jakieś informacje to pisz.
Hey,dzieki za wyjaśnienie…to odnośnie regionu:),stronka sama mi wpadła,dużo przeszukuje neta,gdyż odnośnie vis ferrat jestem samoukiem.W tamtym roku poznałem kolegę,już na emeryturze:),który trochę zjezdzil Europę w pogoni za cia ferratami,jesienią ub.roku przeszliśmy najniebezpieczniejszy szlak w Tatrach Wysokich tzw.Orla Perc,a teraz w maju lecimy wspólnie na ferraty do Lecco…kto wie,może Ty też jeszcze kiedyś czegoś takiego s po spróbujesz.Wspomnę koledze o Tobie…a może sie tam wybierzemy,fajnie by bylo abyś miała tak jeszcze do wypożyczenia auto,choćby starego fiata,wtedy mozna by bylo obskoczyc okolice…
Pozdrawiam Cię Agnieszka chan cieplutko.
Przepraszam za błędy:)),nie uważnie czasem piszę.Papa
Pozwolę sobie jeszcze Agnieszka na jeden wpis,mam nadzieję ze Cie to zainteresuje…otóż odnośnie medytacji,ale nie tylko zainteresowal bym Cię o wiele bardziej głębszym tematem…miejscami mocy!,czerpania energii z tych miejsc,ale też np.drzew.Ta książka moze zmienić Twoje życie…polecam Ci książkę Leszka Mateli,jak najszybciej kup,mi kilka lat temu wpadła w antykwariacie zupełnie przypadkowo…
https://allegro.pl/oferta/geomancja-leszek-matela-7816614091
Pozdrawiam Mariusz
Dziekuję! O miejscach mocy już trochę czytałam, w Valle d’Aosta jest kilka takich, jednym z nich jest Cromlech na granicy włosko-francuskiej, na Małej Przełęczy Świętego Bernarda. Myslę, że warto zgłębić ten temat. Pozdrawiam.
Hey!
…wszystko się zmienia,świadomość ludzi rośnie.Naszym/ludzkim celem na tej ziemi jest ROZWÓJ,nic innego!…poprzez rozwój jednostki rozwijają się całe społeczeństwa.Warto być ciekawym tego świata…
Pozdrawiam Cie serdecznie
Mariusz
Pingback: Zamek w Saint-Pierre | CiekawAOSTA
Masz rację że w dolinach śnieg szybko znika. Sama mieszkam nad doliną i widzę to codziennie. Trochę to może być dziwne dla turystów, którzy widzą Alpy w zimie wyłącznie jako biało-błękitna krainę.
Pozdrawiam z Tyrolu 🙂
Pingback: Jak zwiedzić region Valle d'Aosta bez samochodu. Czy to w ogóle możliwe? | CiekawAOSTA
Pingback: Jak zwiedzić region Valle d'Aosta bez samochodu. Czy to w ogóle możliwe? | CiekawAOSTA
Pingback: Jak zwiedzić region Valle d'Aosta bez samochodu. Czy to w ogóle możliwe? | CiekawAOSTA
Pingback: Jak zwiedzić region Valle d'Aosta bez samochodu. Czy to w ogóle możliwe? | CiekawAOSTA
Świetny artykuł,po tak wyłuszczonym,rzec by można czarno na białym naświetleniu problemu…nie ma problemu! ani z dotarciem,ani z poruszaniem się:)
Warto więc planować i to szybko,przygoda czeka!
Widać Aga,że włożyłaś kawał solidnej pracy w ten artykuł,gratuluję i pozdrawiam serdecznie.
Mariusz
Pingback: Fontina - ser PDO z alpejskich pastwisk | CiekawAOSTA
Pingback: Ostatki i karnawał we włoskich Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Kolejka Panoramic Mont Blanc z Punta Helbronner do Aiguille du Midi
Pingback: Kolejka Panoramic Mont Blanc z Punta Helbronner do Aiguille du Midi
Pingback: Wody termalne w Pré-Saint-Didier u stóp Mont Blanc | CiekawAOSTA
Pingback: Wody termalne w Pré-Saint-Didier u stóp Mont Blanc | CiekawAOSTA
Pingback: Wody termalne w Pré-Saint-Didier u stóp Mont Blanc | CiekawAOSTA
CZy cena 30 euro na lodowiec Plateu Rosa to cena z jakiego miejsca startowego? Jak można dojechać kolejką linową z Breuil Cervinia? jaki to koszt? Nie mogę znależć o tym info. Będe wdzieczny za pomoc.
Dobry wieczór, proszę sprawdzić na stronie Cervinii, tam są wszystkie informacje po angielsku. Wyciągi latem są czynne tylko w Breuil Cervinia, nie w Valtournenche: http://www.cervinia.it/en/estate/Skipass-Giornalieri-e-Plurigiornalieri-italiani
A tutaj ceny za skipass obejmujący również szwajcarską stronę: http://www.cervinia.it/en/estate/Skipass-Giornalieri-e-Plurigiornalieri-internazionali
Pozdrawiam.
Pingback: Muzeum Alp w Forte di Bard z dziećmi i nie tylko w deszcz | CiekawAOSTA
Pingback: Dahu – tajemnicze zwierzę w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Forte di Bard wita turystów przy wjeździe do Doliny Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Co dać pod choinkę miłośnikowi Francji? • Moja Alzacja
Pingback: Co robić w Valle d'Aosta kiedy pada deszcz | CiekawAOSTA
Pingback: Co robić w Valle d'Aosta kiedy pada deszcz | CiekawAOSTA
Pingback: Co robić w Valle d'Aosta kiedy pada deszcz | CiekawAOSTA
Pingback: Co robić w Valle d'Aosta kiedy pada deszcz | CiekawAOSTA
Pingback: Giro d’Italia 2019, 131 km przez malownicze włoskie Alpy | CiekawAOSTA
Witam. Można powiedzieć, że w tym roku Giro przejedzie przez Twoje podwórko. Może uda Ci się zrobić zdjęcie naszego kolarza, startują Rafał Majka i Sebastian Kwiatkowski. Zawsze śledzę górskie etapy Giro i tego też nie odpuszczę. Pozdrawiam
Plakat bardzo interesujący, przypomina mi mój wypad na Sky Way i przejazd przez całą dolinę z widokiem na górujący nad okolicą szczyt Monte Bianco.
Fajny opis dojścia do schroniska – tego akurat szukałam. Mnie akurat interesuje ono ze wzgledu na baze wypadowa dalej, właśnie na GP:) więc ciekawie się czyta jak 'zawodowcy’ postrzegani są przez nie-zawodowcow ;).
Ale nie zgadzam sie z tym (z przymrużeniem oka): „Na miejscu okaże się, że to ulubione miejsce wspinaczek w parku, a alpiniści mają pieniądze.” Nie wszyscy mają 😀 😀 :D.
Hej
Wybieramy sie na podroz po polnocnych Wloszech za 10dni. Na poczatku Twojego wpisu zaznaczasz ze jest to „przewodnik” na wysokie sezony. Czy to oznacza ze w maju duzo z tych zabytkow jest zamkniete i nie ma sensu zahaczas o Aoste? Z gory dziekuje za odpowiedz 🙂
Cześć, tak naprawdę to zamknięta będzie kolejka na Pila, zabytki są normalnie otwarte i można zwiedzać. Jak najbardziej polecam przyjazd również w maju! Udanej wyprawy :).
Super dziękuję za odpowiedź 🙂
Super, zazdroszczę 🙂 Ja swoją przygodę z językiem włoskim rozpoczęłam niedawno, zapisałam się do szkoły i jestem tam bardzo fajnie, więc liczę, że moja motywacja szybko się nie skończy.
Pingback: Przełęcz Piccolo San Bernardo i zaspy śniegu w maju | CiekawAOSTA
Witaj Agnieszko,
Po wielu latach czytania bloga zdecydowałam się na pozostawienie komentarza. Jestem „starszą koleżanką” jeśli chodzi o włoski emigranckie los;). Mieszkam na peryferiach Mediolanu. W Dolinie zakochałam się od pierwszego wejrzenia a ze mną cała moja rodzina. Spędzamy tam każdą (nieliczną) wolną chwilę.
Na przełęczy Małego św. Bernarda byliśmy w zeszłym roku na la bataille de reines 15 sierpnia. Niesamowite zobaczyć ją teraz pod śniegiem.
Wczoraj za to śledziliśmy valdostański etap Giro
Ściskam.
Witaj!
Dziękuję Ci za komentarz i za to, że mnie czytasz. Publikuję bardzo nieregularnie, ale staram się dzielić całą dobrocią i pięknem Alp kiedy tylko czas mi na to pozwala.
Pozdrawiam ciepło i życzę szybkiego powrotu do doliny :).
Musze sie wybrac na taka przejazdzke 🙂
Polecam serdecznie :).
Pingback: Valle d'Aosta latem 2019 i wydarzenia warte zobaczenia | CiekawAOSTA
Pingback: Valle d'Aosta latem 2019 i wydarzenia warte zobaczenia | CiekawAOSTA
Witaj, mam jeszcze jedno pytanko, ile czasu należy zarezerwować na wyjazd kolejką skyway do punta helbronner, następnie kolejką panoramic do Aquille du Midi i powrót na dół? Nie chodzi mi o pośpiech, bardziej o takie komfortowe 'nałykanie’ się tymi wszystkimi miejscami i widokami, ale plan mamy dość napięty i chciałabym wiedzieć czy coś jestem w stanie 'zmieścić’ jeszcze tego dnia :)). Dziękuję!
Najlepiej cały dzień! Czyli od 9 do mniej więcej 17, o tej godzinie zjeżdza na dół ostatnia kolejka. Można coś na późne popołudnie jeszcze zaplanować w okolicy: taras widokowy w Pre-Saint-Didier lub spacer po Val Veny, w zależności od upodobań.
Wrzucam na listę miejsc do odwiedzenia. Dziękuję za ciekawe zdjęcia i inspirację 🙂 Pozdrawiam
Pozdrawiam również i cieszę się, że Cię zainspirowałam :).
Pingback: Schronisko górskie Chaligne i wysokie Alpy w zasięgu ręki | CiekawAOSTA
Pingback: Skąd najlepiej widać Mont Blanc? | CiekawAOSTA
Witam serdecznie mam pytanie jak w tej okolicy jest z pracą mam ochotę się tam przenieść w raz z rodziną Jeśli to możliwe proszę o kontakt.A zdjęcia są fantastyczne.
To jest dosyć trudny okres dla regionu jak i dla całych Włoch. CHyba zależy od zawodu i znajomości języków. Ja w tym momencie nie przeniosłabym się, żeby tu mieszkać i zaczynać wszystko od nowa. Pozdrawiam.
Pingback: Najlepsze niemieckie seriale - Językowy Precel
Pingback: Schroniska górskie w Alpach - część II | CiekawAOSTA
Pingback: Schroniska górskie w Alpach - część I
Nie wiem czy to się liczy, ale dla mnie najlepszy widok Mt Blanc był z Acguille du Midi. Przy okazji bardzo polecam jazdę kolejka linową do Heilbrunner.
Moja, bardzo techniczna, relacja z wyprawy dookoła Mt Blanc tutaj –>
https://sites.google.com/site/pharlap1941/Home/tmb
Oczywiście, e się nie liczy, bo to po francuskiej stronie :). Żarty żartami, to dziękuję za komentarz i za link do relacji! Świetna i bardzo przydatna. Pozdrawiam ciepło.
Przepiękne zdjęcia. Pozdrawiamy!
Dziękuję!
Pani Agnieszko bardzo dziękuję jeszcze raz za pomoc 🙂 Faktycznie ceny biletów się zmieniają. Szkoda, że obydwa państwa nie mają woli dogadania się w tej sprawie.
Dzięki miejscu, które Pani tworzy jadę przygotowana chyba na 6 na te wakacje ;D
Witajcie! A mi się wydaje, że sprawy samobójstw związane są raczej z:
1. bezrobociem (rodzina na utrzymaniu, nudy – depresja)
2. brakiem perspektyw na poznanie kogoś, tej drugiej połówki – mała liczba mieszkańców w okolicy (tu odgrywa rolę również los)
3. może słabsze życie towarzyskie = alkohol? – to również pomaga w podejmowaniu złych decyzji.
A wiatry? Mieszkam nad morzem – wieje prawie cały czas, a wiatr rozpędzony nad powierzchnią morza osiąga siłę taka jak halny.
Fakt, jodu mam pod dostatkiem ale jod to przede wszystkim ZDROWIE – czyste powietrze, natlenione i jod daje ludziom większą odporność np. na raka.
Mieszkanie w górach kojarzy mi się z ciągłym odśnieżaniem zimą, Smogiem zimą, kiedy nie ma wiatru. Plusy chyba każdy zna 🙂
Polecam częstą zmianę klimatu 😉
Pingback: Park linowy dla dzieci w Pila | CiekawAOSTA
Pingback: Ruiny zamku Châtel-Argent w Villeneuve | CiekawAOSTA
Pingback: Audio przewodniki po zabytkach regionu Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Pingback: Audio przewodniki po zabytkach regionu Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Dzień dobry,
jutro ruszamy do Doliny na dziewięć dni i dzięki Pani blogowi faktycznie stan mojej wiedzy o regionie jest ogromny. Mieszkać będziemy w Ozein, więc Aosta będzie naszą bazą wypadową. Będzie oczywiście wjazd na Aiguille du Midi – ale od strony francuskiej, gdyż tam bilet dla naszej piątki to 195 euro. No i oczywiście zamki (wszędzie w Europie są ważnym punktem na trasie podróży). Dodatkowo chcemy wyskoczyć do Mediolanu. Mam jednak pytanie dotyczące Matterhornu. W jednym z wpisów podała Pani punkty widokowe na masyw Mont Blanc. A czy jest takie miejsce w dolinie z którego tak widać Matterhorn. Niestety nie będzie w budżecie pieniędzy na kolejkę na Gornenrgrat 🙁 A jest to góra moich marzeń i absolutny „must have” tego wyjazdu.
Blog jest świetny i już teraz wiem, że ten wyjazd będzie za krótki aby poznać Dolinę.
Pingback: Pierwszy wyjazd w Alpy w wieku 71 lat? Dlaczego nie! Relacja z pobytu | CiekawAOSTA
Pingback: Pierwszy wyjazd w Alpy w wieku 71 lat? Dlaczego nie! Relacja z pobytu | CiekawAOSTA
Pingback: Szlaki mało uczęszczane, a tak samo malownicze | CiekawAOSTA
Pingback: Szlaki mało uczęszczane, a tak samo malownicze | CiekawAOSTA
Pingback: Szlaki mało uczęszczane, a tak samo malownicze | CiekawAOSTA
Dziękuję za ten blog.Wlasnie niedawno wymyśliłam wyjazd „alpejskim śladem Jana Pawła II w Dolinie Aosty” mam nadzieję zrealizować w przyszłym roku, teraz robię research 🙃
Znakomity blog! Jestem oczarowana ilością informacji i zdjęć. To naprawdę skarbnica wiedzy o Dolinie Aosty. Czytając zaledwie jeden wpis ma się ochotę zmienić wakacyjne plany i zamiast do Toskanii podskoczyć do Was. Może za rok się uda! Do tego czasu dokładnie wczytamy się we wszystkie cenne doniesia z Waszych stron.
Grazie per un blog stupendo!
Agata
Pingback: Co robić w Valle d’Aosta jesienią. 10 emocji do przeżycia. | CiekawAOSTA
Pingback: Co robić w Valle d’Aosta jesienią. 10 emocji do przeżycia. | CiekawAOSTA
Pingback: Co robić w Valle d’Aosta jesienią. 10 emocji do przeżycia. | CiekawAOSTA
Pingback: Co robić w Valle d’Aosta jesienią. 10 emocji do przeżycia. | CiekawAOSTA
Pingback: Tyrol Południowy - Miesiąc Języków - Językowy Precel
Jak patrzy się na takie zdjęcia, to człowiek natychmiast chce się pakować i wyruszać w podróż 🙂 Pozdrawiamy!
Cześć Agnieszka 🙂
Świetny blog, bardzo dobrze się go czyta zwłaszcza jak miało się okazję być w Dolinie Aosty.
Ja na Przełęcz Piccolo San Bernardo miałem okazję wjechać 2 razy. Pierwszy raz z rodzinką gdy wracaliśmy z Francji samochodem do Polski i chcieliśmy odwiedzić naszą rodzinę w Valtournenche – był wtedy przepiękny słoneczny sierpniowy dzień i widoki były bajeczne. Zatrzymaliśmy się nawet po francuskiej stronie na kawę ale do włoskiego espresso dużo jej brakowało 😉
Druki raz na przełęcz miałem okazję wjechać na rowerze (!) od włoskiej strony. Wspinaczka rowerowa na taką wysokość to niesamowita sprawa – zmęczenie przeplata się z fantastycznymi widokami dzięki czemu łatwiej jest wyjechać na ponad 2000 m n.p.m., no i później espresso na szczycie to coś pięknego 🙂
Bardzo przydatny wpis, zresztą jak cały blog 🙂 Moim zdaniem jesień to najlepszy czas na wyjazd w góry, bo zwiedza się znacznie przyjemniej niż gdy jest bardzo ciepło (a przynajmniej ja kiepsko znoszę temperatury już powyżej 24 st. C). A do tego jesień jest taka kolorowa 😀
Pingback: Schronisko Benevolo na wysokości 2300 w Alpach dostępne dla wszystkich | CiekawAOSTA
Pingback: Schronisko Benevolo na wysokości 2300 m w Alpach dostępne dla wszystkich | CiekawAOSTA
Pingback: Szlak górski Aosta – Etroubles wzdłuż kanału Ru Neuf | CiekawAOSTA
Pingback: Valle d'Aosta latem 2019 i wydarzenia warte zobaczenia | CiekawAOSTA
Pingback: Pierwszy wyjazd w Alpy w wieku 71 lat? Dlaczego nie! Relacja z pobytu | CiekawAOSTA
Pingback: Pierwszy wyjazd w Alpy w wieku 71 lat? Dlaczego nie! Relacja z pobytu | CiekawAOSTA
Pingback: Miejscowość Pila, szybki wypad w góry z Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Miejscowość Pila, szybki wypad w góry z Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Ile kosztuje urlop w Alpach latem. Plan pobytu na 10 dni! | CiekawAOSTA
Pingback: Ile kosztuje urlop w Alpach latem. Plan pobytu na 10 dni! | CiekawAOSTA
Pingback: Ile kosztuje urlop w Alpach latem. Plan pobytu na 10 dni! | CiekawAOSTA
Pingback: Ile kosztuje urlop w Alpach latem. Plan pobytu na 10 dni! | CiekawAOSTA
Pingback: Ile kosztuje urlop w Alpach latem. Plan pobytu na 10 dni! | CiekawAOSTA
Pingback: Ile kosztuje urlop w Alpach latem. Plan pobytu na 10 dni! | CiekawAOSTA
Pingback: Ile kosztuje urlop w Alpach latem. Plan pobytu na 10 dni! | CiekawAOSTA
Pingback: Ile kosztuje urlop w Alpach latem. Plan pobytu na 10 dni! | CiekawAOSTA
Witam serdecznie.
Czytam i jestem coraz bardziej załamana, z powodu problemów rodzinnych postanowiłam że góry będą dla mnie lekarstwem… Wszystko pięknie i ładnie ale czy po 40 stce jestem bardziej szalona czy nieodpowiedzialna podejmując taką decyzję. Mam dość zadymionych okolic Katowic ale czy góry mogą być wybawieniem?
To chyba zależy czy te góry są na jakiś czas, żeby odnaleźć siebie czy mają być nowym miejscem do życia. Tu wszystko zależy jakie miejsce wybierzesz. Może lepiej nie uciekać z tych Katowic, a rozwiazać problemy i potem się zastanowić gdzie kontynuować. Powodzenia!
Pingback: Tor des Géants i moja przygoda jako wolontariuszka | CiekawAOSTA
Pingback: Col de Malatrà – przełęcz łącząca Saint-Rhemy-en-Bosses i Courmayeur na trasie Tor des Géants | CiekawAOSTA
Ciekawe podejście.
Pingback: Jezioro Arpy – alpejski raj tak blisko! | CiekawAOSTA
Pingback: Malownicze jeziora we włoskich Alpach o każdej porze roku | CiekawAOSTA
Pingback: Malownicze jeziora we włoskich Alpach o każdej porze roku | CiekawAOSTA
Pingback: Malownicze jeziora we włoskich Alpach o każdej porze roku | CiekawAOSTA
Pingback: Jezioro Arpy – alpejski raj tak blisko! | CiekawAOSTA
Sama bym się udała w taką wycieczkę piękne zdjęcia
Mieszkałam kilka lat w górach, choć nie takich wysokich. Piękne tereny, czyste powietrze, za każdym rogiem widok taki, że zapiera dech w piersiach… teoretycznie bajka. Ale też bardzo małomiasteczkowa mentalność mieszkańców, wielu nadużywających alkoholu, łatwy dostęp do narkotyków, ceny nieruchomości kosmiczne, praca tylko przy obsłudze ruchu turystycznego, poza sezonem miasto umarłych, w trakcie jak na Manhattanie, nie ma gdzie zaparkować, w marketach brakuje produktów, a lekarz może cię przyjąć za tydzień.
Było fajnie, ale wraz z pojawieniem się dziecka uznałam, że od widoków ważniejsza jest babcia blisko, jakaś stabilizacja, a nie wieczny wynajem za miliony, lub kilkanaście metrów zamiast 90, które mamy w średniej wielkości mieście. Pewnie łatwo byłoby nam nauczyć dzieciaka jazdy na nartach i nie musielibyśmy martwić się smogiem, ale niestety nie mogłam mieć w tej chwili wszystkiego.
Marzy mi się po cichu, że może uda się kiedyś kupić kilka metrów kwadratowych dla siebie na wakacje i weekendy, ale cieszę się, że będę mieć urlop w wakacje, że wolny weekend nie skończy się obrazą pracodawcy, że nie trzeba się męczyć w wielotysięcznym tłumie turystów.
Gdybym była bogata na pewno nadal mieszkałabym w górach, ale codzienność tam z samym tylko partnerem – tak jak ja przyjezdnym – nie jest łatwa i nie polega tylko na romantycznych spacerach w krystalicznie czystym powietrzu.
Pingback: Kościół Saint-Maurice w Moron w drodze na Col de Joux | CiekawAOSTA
Bardzo przydatny wpis. Na pewno przyda się na kolejne wyprawy 🙂 Pozdrawiamy!
Pingback: Saint-Vincent - riwiera Alp | CiekawAOSTA
Pingback: Valle d'Aosta bez samochodu. Co można zwiedzić - relacja z pobytu | CiekawAOSTA
opis wypadu do doliny Aosty ciekawy,rzeczowy i bardzo pomocny. Więcej coś dodam kiedy zapoznam się z licznymi linkami,ale to wymaga trochę czasu.
Mam pytanie odnośnie biletu w dwie strony do najwyższego punktu. Czy mogę wysiąść na stacji pośredniej spędzić tam godzinę i dopiero wjechać na szczyt? Czy są jakieś obostrzenia czasowe, jak w niektórych kolejkach np 1godzina?
Jak najbardziej można spędzić na każdej stacji tyle czasu ile się zechce, nie ma limitów czasowych poza tymi dotyczącymi ostatniego zjazdu kolejki do doliny!
Super fotki, rok temu byliśmy w Dolomitach jednak tego miejsca nie znałem
Bardzo fajny artykuł! Mam pytanie odnośnie Cammino Balteo – chcę zrobić odcinek 12-14 Arpuiles-Avise – czy ten szlak wiedzie przez drogi publiczne (gdzie jeżdżą samochody), czy jest to raczej dróżka, gdzie samochody nie mają wstępu? Oczywiście szukamy tej pierwszej opcji 🙂
Pingback: Zima 2020 w Alpach: dużo śniegu, narty i jarmarki świąteczne | CiekawAOSTA
Z ogromną chęcią wybrałbym się na takie szlaki 🙂
Hey mam pytanie a jak wygląda sprawa z dziecmi czy jest jakis limit wiekowy? Mam 1.5/7i 9lat Czy sa jakies ulgi dla dzieci albo rodzina? U dajemy sie tam w Lipcu wiec pewnie bedzie tak samo pieknie jak zima
Pingback: Białe szaleństwo w snowparku w Vétan | CiekawAOSTA
Pingback: Sezon zimowy w Alpach 2020 zaczynamy od Vétan | CiekawAOSTA
Pingback: Sezon zimowy w Alpach 2020 zaczynamy od Vétan | CiekawAOSTA
Przepięknie tam jest w sam raz zastąpi brak zimy na mazowszu 😉
Bardzo przydatny wpis. Na pewno przyda się na kolejne wyprawy 🙂 Pozdrawiamy!
Tylko pozazdrościć u mnie niestety brak śniegu . Na krótki wypad trochę mam za daleko ok 1700 km trzeba przynajmniej na tydzień się wybrać i pewnie w tym roku się nie uda, ale mam pytanie na przyszłość jak w niedalekiej okolicy wygląda baza noclegowa ,kiedy najlepiej się wybrać?
Pingback: Narty i deska w Dolinie Aosty – relacja z pobytu | CiekawAOSTA
Pingback: Miejscowość Pila, szybki wypad w góry z Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Narty w Pila - ośrodek narciarski prawie w Aoście | CiekawAOSTA
Pingback: Narty w Pila - ośrodek narciarski prawie w Aoście | CiekawAOSTA
Przepiękne miejsce 😉
Pięknie i klimatycznie. Niestety w Polsce nie można tego doświadczyć a już na pewno nie w środku kraju. Szkoda, ze trzeba wyjechać aby zobaczyć śnieg ale przynajmniej od razu można coś zwiedzić. Okolica na prawdę cudowna. Pozdrawiam. 🙂
Pingback: Najpiękniejsze miasteczka w górach czyli Perły Alp i Chamois zimą | CiekawAOSTA
Dawno nie wchodziłem na twojego bloga , ale Agnieszka jak zwykle super.
Mam prośbę jak wklejasz mapki to fajnie by było jakby je można było powiększać .
Pozdrawiam Darek
Dziękuję za wskazówkę, na przyszłość będę pamiętać :).
Chamois dość trudne do wymowy, ja nazwałem je ” szła mgła „, a cervinia – cukinia i parę jeszcze innych, kuzynka Ania miała ze mnie niezły ubaw.
🙂
Haha, dobrą ma Pan wyobraźnię! Pozdrawiam
P.S. Chamois wymawia się Szamła, czyli był Pan blisko, a Cervinia – Czerwinia.
Bardzo sympatyczny , a zarazem praktyczny pojazd . Gdyby coś takiego było w Polsce w latach 60 i 70 to byłoby HITEM !
miłe i sympatyczne
Bardzo pozytywni młodzi ludzie!
Pięknie ……………….i już !
Pingback: Croux, gdzie kozy jedzą z ręki! | CiekawAOSTA
Pingback: Szlak górski Aosta – Etroubles wzdłuż kanału Ru Neuf | CiekawAOSTA
Pingback: Croux, gdzie kozy jedzą z ręki! | CiekawAOSTA
Pingback: Narty w Pila - ośrodek narciarski prawie w Aoście | CiekawAOSTA
Podczas mojego pobytu w Valle d’Aosta widziałem tylko śliczne brązowe krówska wysoko w górach , a sorry jeszcze Simbe wesołego i bardzo przyjaznego psiaka kuzyna .
Ale , nie o tym chciałem napisać tylko o tych fontannach czy wodopojach , jest ich faktycznie dużo i są bardzo ładne – mnie osobiście bardzo ich widok zaskakiwał, a i dachy z płyt kamiennych !!
” Nagrobki” na dachu zamiast dachówek – to żart ! Nie mogłem się na nie napatrzyć , takie inne niż nasze polskie dachy.
Przypomniała mi się jeszcze jedna ciekawostka : domy w Bard pamiętające czasy rzymskie są wciąż zamieszkane ! Kiedyś to byli fachowcy. Pomyślcie mieszkacie w domy w którym w 50 r legionista rzymski drapał się dzidą czy włócznią po plecach !!!
Pingback: Valle d'Aosta oczami malarza akwarelisty Grzegorza Chudego | CiekawAOSTA
Pingback: Valle d'Aosta oczami malarza akwarelisty Grzegorza Chudego | CiekawAOSTA
Pingback: Valle d'Aosta oczami malarza akwarelisty Grzegorza Chudego | CiekawAOSTA
Przepiękne dziela Driada z Chaligne skradła mi serce
Ja mam pytanie. Ile kosztuje utrzymanie w dolinie Aosta dla jednej osoby?
Chciałbym się tam przeprowadzić bo uwielbiam letnie górskie wędrówki jak i nartowanie zimą. Niestety moja pensja jako programisty nie jest duża, w przeliczeniu ok. 1800 Euro netto na polskiej umowie. Utrzymam się za tyle tam spokojnie czy lepiej nie ryzykować?
Oczywiście, że się Pan utrzyma! Wynajęcie mieszkania około 400 – 600 euro miesięcznie, koszta samochodu i życia, spokojnie można dać radę.
To miło słyszeć. Szukałem w Austrii, ale tam ceny wynajmu są ostatnio kosmiczne (najwyższy wzrost cen w Europie w ostatniej dekadzie). Ciężko znaleźć coś do wynajęcia poniżej 1000 EURO za miesiąc.
Problem mam z językiem, ja bardzo dobrze po angielsku (z amerykanami pracuję) i jako-tako po niemiecku, a tam włoski i francuski, ale jak się przyłożę to może się nauczę? 🙂
Bardzo sympatyczne miejsce do odwiedzenia 🙂 Wszystkiego dobrego w Nowym Roku !
Cheneil u stóp Matterhorn wygląda po prostu fantastycznie 🙂
Włochy to wspaniałe miejsce na odpoczynek, wiec bardzo dobrze, że ktoś w taki sposob opisuje to miejsce. Osoby, które sie tam wybierają, mogą zapoaznac sie tutaj z ciekawym wartymi do zobaczenia miejscami.
Piękne miejsce ze wspaniałymi widokami, nie wymagające zbyt dużego przygotowania. Nocleg w schronisku to atrakcja sama w sobie, że nie wspomnę o wspaniałościach kulinarnych. Oj wybrałbym się tam jak najszybciej ale póki co sprawy rodzinne na to nie pozwalają. Pozdrawiam.
Mam pytanie, jadąc kolejką na samą górę ile czasu możemy tam spędzić żeby wrócić kupując bilet w 2 strony zarówno od chamonix jak i od włoskiej strony?
Witam, słyszałem że kodcinek od herbroner na górę (chodzi o te 3 wagoniki) jest czynna tylko w lecie, czy to prawda? Jeśli pani zna datę od do kiedy można wjechać to będę wdzięczny. Dziękuję
Bardzo wiele ciekawych informacji o tym pięknym zakątku Italii. Do Aosty mam ok 70 km z mojego domu w Piemoncie i aż głupio się przyznać, nigdy tam nie byłem. Może to dlatego iż dopiero drugi rok tu jestem i ciągle coś było do zrobienia w domu. Jak najszybciej wykorzystam wiele z tych opisów podczas moich przyszłych wyjazdów do tego pięknego miejsca. Będę tam jak tylko pozwoli pogoda, bo tutaj praktycznie od 1,5 miesiąca leje. Planuję to jeszcze w tym miesiącu. Nadchodzi jednak czerwiec i czas na zwiedzanie i lepszą pogodę.
Postaram się aby wrześniowy festiwal ulicznych artystów mnie nie ominął.
Ciao.
Na początku sierpnia wybieramy się do Challancin, super blog, mnóstwo informacji, może poleci Pani jakiś łatwy szlak z którego będzie dobry widok na Mount Blanc. Pozdrawiam.
Gratuluję bloga, świetna robota. Na początku sierpnia wybieramy się do Challancin i znalazłem tutaj wiele ciekawych i przydatnych informacji. Pozdrawiam.
Droga Agnieszko dziękuję za ten wpis i z niecierpliwością czekam na drugą część 😊
Mega dużo cennych informacji. Aosta na wyciągnięcie ręki 😁
Skorzystam na pewno 👍
Aktualna cena za Panoramic Mont Blanc jest absurdalna. Bilet dla jednej osoby w obie strony to 117 euro!
Dziękuję serdecznie za Twoje arcyciekawe i pełne ważnych informacji teksty. Wybacz proszę „drobiazgowość”, ale zgłaszam tylko jedną jedyną, maleńką poprawkę. Wyprawa Terencjusza Warrona (rok 25 p.n.e.) nie mogła zostać zainicjowana przez Juliusza Cezara, bo ten nie żył już od prawie 20 lat (tu: słynne Idy Marcowe roku 44 p.n.e.) Tę ekspedycję wysłał inny Gajusz Juliusz Cezar, który przeszedł do historii jako Oktawian August, adoptowany syn poprzedniego. Mój komentarz to wyraz pewnego „zboczenia”, ale pasjonuję się historią starożytnego Rzymu.
Wszystko to, co napisałem, oczywiście w żaden sposób nie umniejsza moich zachwytów na temat zamieszczanych przez Ciebie treści. Czytam je z niekłamaną przyjemnością i wielkim zainteresowaniem.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję za komentarz i za poprawienie błędu. Jest oczywisty, przecież sama Aosta nazwyała się Augusta Praetoria Salassorum właśnie od tego kto ją założył. Jeszcze niedawno oglądałm serię z Kasią Smutniak „Domina”, który właśnie opowiada o tym okresie i podbojach Oktawiana Augusta!
Cieszę się, że moje wpisy są ciekawe, dziękuję za te słowa.
W te wakacje zdecydowaliśmy się zwiedzić okolice Aosty i spędziliśmy kilka dni w tym regionie. Trafiłam tu, kiedy szukałam inspiracji, co możemy robić w wysokich górach z małymi dziećmi. W końcu zwiedziliśmy park z dzikimi zwierzętami w Introd, zamek Fenis i odbyliśmy bardzo przyjemną i wyjątkowo łatwą wędrówkę między La Magdaleine i Chamois. Dziękuję za cenne wskazówki!
Bardzo się cieszę, że wypad się udał. Dziękuję za komentarz i życzę powrotu do Valle d’Aosta :).
Pani Agnieszko, dołączam do próśb czytelników o drugą część opisu lub przynajmniej o informację, kiedy można się jej spodziewać, bo zapowiada się bardzo ciekawie 🙂
Dziękuję, obiecuję, że tej jesieni się pojawi. Sporo się działo, również odnośnie mojego zwiedzania szlaków i będzie o czym pisać :). Pozdrawiam.
Jestem we Włoszech tylko gościnnie i bardzo spodobał mi się rytm żywienia tutaj: trzy posiłki sprawiają, że jest więcej czasu „na życie” 🙂
Trudno mi przyzwyczaić się natomiast do kamiennych podłóg – są bardzo zimne, a lubię chodzić w domu boso…
pozdrawiam z Turynu 🙂
Za 2 tygodnie spędzę urlop w Valle d’Aosta, również licząc na piękną jesień. Po zdeptaniu Dolomitów przyszedł czas na nowe wyzwania 🙂 Bardzo jestem wdzięczna za tego bloga, był nieocenioną pomocą przy planowaniu pobytu.
Aosta nie jest najpopularniejszym regionem Włoch więc informacje o niej w internetach są cząstkowe i trochę po łebkach. Twoje wpisy przewertowałam od deski do deski, plan na 13 dni już jest, mam nadzieję, że się zachwycę.
Jeszcze raz dziękuję i czekam na kolejne wpisy, o czymkolwiek 🙂
Serdecznie pozdrawiam!
Wow! Dziękuję za ten komentarz, życzę udanego pobytu na odkrywaniu Doliny Aosty :)!
Dzien dobry. Wybieramy sie do dolony na swieta chcemy troche pojezdzic na nartach.Wiec mam pytanie co do karnetow czy dobrze rozumiem ze jest tam opcja 6 dni ale nie musza byc po kolei? Zamierzamy spedzic w dolinie 10 dni i chcemy jeszcze cos pozwiedzac oprocz nart.
witam serdecznie, w tym roku święta postanowiliśmy spędzić w Aoście. Pani blog, to najlepsze źródło informacji. w planach mamy głównie narty i kilka top atrakcji. Myślimy też o termach lub basenach, ale dla naszych nastolatków najwaznieksze na basenie są zjeżdzalnie. i tu mam pytanie. Czy może Pani polecić nam takie miejsce w pobliżu? Z gory dziękuję i pozdrawiam!
Dzień dobry,
niestety w Valle d’Aosta nie ma parku wodnego ze zjeżdzalniami. Latem można skorzystać z takich atrakcji w Aoście na otwartym basenie (ale też nie ma za dużo), zimą pozostają baseny lub spa. Pozdrawiam :).
Dziękuję za szybką odpowiedź. dobrze wiedzieć.
Dzień dobry
Planuję wycieczkę na Aiguille du Midi. Byłem tam kilkanascie lat temu ale chcę tam wrócic.
Plan mam taki, żeby ruszyć z Chamonix i potem zjechać do Punta Helbronner i wrócić autobusem przez tunel do Chamonix.
i tu moje pytanie czy macie wiedze, czy taka opcja jest możliwa, czy trzeba wrócić górą/
Tak, taka opcja jest możliwa, ale zależy kiedy ta wycieczka. Tunel MB jest zamykany na zaprogramowane prace remontowe pomiędzy wrześniem, a grudniem.