Kolejna Desarpa w Aoście odbędzie się w 2014 roku. Rzeczywiście jest to bardzo widowiskowe wydarzenie, które przyciąga wielu turystów, gwarantując sporą dawkę lokalnego folkloru.
Agnieszko, gratuluje świetnej inicjatywy. Przesyłam link do Twojego bloga wszystkim znajomym w Olsztynie i na Warmii i Mazurach. Niech żyje współpraca polsko-włoska! Czekam z niecierpliwością na newsy from Aosta.
To bardzo interesujące. Byłam w Aoście 3 razy i nie wiedziałam o istnieniu tego cmentarza. Bardzo dziękuję za podjęcie tematu. W Polsce nie udało mi się dotąd znaleźć przewodnika książkowego po Dolinie Aosty, a przewodniki po Włoszech bardzo pobieżnie traktują Val de Aosta. Jak przeczytam wszystkie dotychczasowe wpisy to odezwę się jeszcze. Mam taki plan, aby w przyszłe wakacje wybrać się w te przepiękne okolice po raz czwarty. Pozdrawiam.
Cieszę się, że podjęty przeze mnie temat zaciekawił Panią. Rzeczywiscie cmentarz Sant’Orso nie jest zbyt znany, ale dzięki powstałemu komitetowi powinno się to odrobinę zmienić.
Dolina Aosty nie jest zbyt popularna, pomimo swoich bogactw naturalnych i kulturowych. Mam nadzieję, że dzięki tej stronie uda mi się przekazać trochę ciekawych i potrzebnych informacji. W razie pytań proszę smiało pisać, bardzo chętnie odpowiem. Pozdrawiam serdecznie.
Wina z Doliny Aosta są praktycznie niedostępne w Polsce – a o winie lodowym to można już tylko pomarzyć. Warto zrobić zapasy bo jeżeli uda się kupić w Polsce to cena conajmniej 2 razy wyższa . Skorzystaliśmy z tej rady pracownika winiarni i zrobiliśmy spore zapasy by skosztować.z przyjaciółmi.
Myślę, że nie nikt w Polsce nie sprowadza tego wina, także pozostaje degustacja i zakup na miejscu. Jeśli będzie miała Pani okazję odwiedzieć Dolinę Aosty, to w siedzibie spółdzielni Cave du Vin Blanc, tutejszych enotekach lub lokalnym centrum handlowym Cidac mozna zakupić Chaudelune.
Cieszę się, że informacje, które publikuje okazują się przydatne. A narciarstwo to piękny sport, także dziękuje za puszczenie wici. Pozdrawiam ciepło z Aosty.
Stąd właśnie pomysł na pisanie o tym, mam nadzieję, że chociaż trochę uda mi się przybliżyć czytelnikom ten region, jego atrakcje oraz tradycje. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie.
Z pewnościa w 2014 spektakl ponownie zagości na fasadzie teatru. Impreza stała się stałym punktem letniego programu kulturalnego w Aoście. A teatru rzeczywiście nie można ominąc podczas wizyty, szczególnie, że tuż obok (pod Porta Preatoria) znajduje się regionalne centrum turystyczne. Pozdrawiam.
Rzeczywiście miejsce jest niesamowite i niezwykle relaksujące. W Nowy rok wybieramy się do Cogne, także może uda mi się zrobić zdjęcia w centrum dla zwiedzających i napisać więcej. Pozdrawiam.
Pięknie opowiedziane! Właściwie każdy kraj różni kultura i tradycje,ale z ciekawością przeczytałam o jakże odmiennych [od naszych rodzimych] tradycjach bożenarodzeniowych.Najbardziej podoba mi się drugi dzień świąt–AKTYWNA FORMA SPĘDZANIA CZASU—SUPER!!!Myślę,że w dobie ,,szybkiego życia”-takie rodzinne wypady świąteczne=powinno się naśladować-świetna relaksacyjna zabawa =samo zdrowie!!! Dziękuję. ŻYCZĘ WESOŁYCH ŚWIĄT!!!
To ja dziękuje za wizytę. Również lubię drugi dzień świąt w Dolinie Aosty. Atmosfera jest luźniejsza i można oddać się przyjemnościom ciała i ducha :-). Pozdrawiam i życzę świąt bez pośpiechu.
Już wiadomo, że referendum odbędzie się 1 czerwca 2014. W tym dniu mieszkańcy miejscowości Courmayeur zdecydują czy miejscowość ma zmienić nazwę na Courmayeur-Mont-Blanc.
To fakt, narciarze rzeczywiście doceniają Dolinę Aosty. Szkoda, że ze mnie nie najlepszy narciarz, mogę tylko częściowo korzystać z uroków mieszkania tutaj. Pozdrawiam.
A mnie się ten konik kojarzy ze szwedzkim konikiem z Nusnäs – Dalahäst.
O tak, ja pamiętam. Przechowuję moje pierwsze książeczki do dzisiaj 🙂
O.
PS. Bardzo ciekawy blog. Z ciekawością będę do Was zaglądać.
To cudo na 7 zdjęciu od końca to mydło! Te zdjęcia są nieopisane, bo w grudniu nie do końca umiałam jeszcze obsłużyć galerię. Chyba muszę wrócić do tej galerii i dopisać opisy! Ale pachnie pięknie!
A Barbi w koronkach na mnie też zrobiła wrażenie, starsze panie wiedzą jak skutecznie sprzedać swoje robótki. Serwetki nie mają takiego wzięcia 😀
Gwarantuje, że nie tylko pachną, ale i wyglądają smakowicie, także mogą tym wprowadzić w błąd. Mydełka są naturalne, a składniki często pochodzą z Doliny Aosty (miód, mleko kozie, lawenda, nagietek).
Alpy są piękne. Zresztą chyba każde góry mają w sobie coś magicznego. Ja bez nich żyć nie mogę.
Z Alp wróciłam po Nowym Roku, a już za nimi tęsknię 🙂
W pięknym miejscu mieszkacie 🙂
O.
To prawda! Robi wrażenie, szczególnie jak się pomyśli, że ma już ponad 2000 lat. Ten odcinek drogi zachował się w całkiem dobrym stanie i zwiedza go sporo osób, szczególnie od wiosny do jesieni, gdyż znajduje się na trasie Via Francigena.
Dzięki za takie wpis i zdjęcia! Mało jest w internecie osób, które dzielą się informacjami tak szczegółowo i tak specyficznymi do tego. Dodałam Cię do mojego agregatora blogów pod adresem http://blogilifestylezdrowie.blogspot.com/, na pewno będę tu wracać (jak zwykle)
pozdrawiam!
Dziękuję za komentarz. Cieszę się bardzo, że blog spotyka się z uznaniem i że informacje jakie publikuję są interesujące. Dzięki za dodanie do agregatora i zapraszam ponownie :-). Pozdrawiam serdecznie!
Dlatego właśnie uważam, że to bieg dla szaleńców. Iker Karrera ponoć przygotowywał się od bardzo dawna i ten bieg stał się jego obsesją, dodatkowo po wygranej jako jedyny się nie cieszył… (tak pisały media zagraniczne). Tutaj jest link do wikipedia z wszystkimi wynikami od 2010 roku. W porównaniu do pierwszej edycji w 2013 roku wynik był lepszy o 10 godzin. http://en.wikipedia.org/wiki/Tor_des_G%C3%A9ants
Nie ma się co oszukiwać, nie jest to łatwy bieg i nawet w regulaminie piszą, że należy mieć doświadczenie w bieganiu na trudnych odcinkach. Wyobraźmy sobie: deszcz (może się trafić, tak było w 2013 roku), mgła, wysokość ponad 2000 m n.p.m., a biegacz może liczyć na siebie oraz na ewnetualnych kompanów biegu. Zdecydowanie, aby wystartować, trzeba być świetnie przygotowanym. Ale sporo osób kończy bieg i myslę, że ich satysfakcja jest ogromna 🙂
TdG w 2010 roku ukończyło również dwóch Polaków: Piotr Kłosowicz na 36 miejscu, z czasem 118:13:08, czyli 4 dni, 22 godziny, 13 minut i 8 sekund oraz Leszek Rzeszótko na 101 miejscu, z czasem 133:09:02, czyli 5 dni 13 godzin 9 minut i 2 sekundy. Brawa!
Źródło: strona TdG z 2010 roku z klasyfikacją generalną http://lnx.courmayeurtrailers.it/cronometraggio_2010_tdg/Classifiche.php
Wiedeń zimą jest po prostu magiczny, a już okryty białym puchem to musi być niesamowity widok. Byłam 4 lata temu i mam nadzieję, że jeszcze wrócę 🙂 Pozdrawiam.
Zazdroszczę;-) Wspaniały blog, długo takiego szukałem. Mam nadzieję, że nie obrazisz się, jeśli dodam Cię do mojej listy najlepszych polskich blogów o podróżach. Sprawdź ją tu: http://najlepszeblogipodroznicze.blogspot.com/.
Aby zrobić parę takich chodaków potrzeba około 2 godzin nieprzerwanej pracy i cierpliwości. Hobby jak znalazł :-). Z kielichem sprawa jest na pewno bardziej skomplikowana.
Super jest Twój blog, właśnie czegoś takiego szukałem. Mam nadzieję, że nie będziesz robić problemów z tego powodu, że dodam Cię do mojej listy blogów, na których się wzoruję. Czekam na następne, ciekawe wpisy, pozdrawiam
Dziś byłam w Cogne i okazało się, że przez cały zimowy okres wszystkie trzy centra dla zwiedzających są zamknięte dla indywidualnych turystów. Otwarte tylko dla grup zorganizowanych powyżej 15 osób i po uprzedniej rezerwacji.
Ja również je uwielbiam :-). Aktualnie nie są już wykorzystywane w akcjach ratowniczych, gdyż preferuje się psy pasterskie, które są lżejsze i wygodniejsze przy transporcie helikopterem. Dla mnie mimo wszystko pozostaną największymi bohaterami! Pozdrawiam i dziekuję za odwiedziny i komentarz.
Dziękuję za wizytę i za pozostawiony komentarz. Cieszę się, że publikowane informacje są przydatne i mam tylko nadzieję, że w tym wypadku zostaną wykorzystane jak najmniej razy. Pozdrawiam serdecznie.
Agnieszko, dobrze, że napisałaś tę notkę. Niestety, wielu turystów przecenia swoje możliwości, a nie docenia gór. Nie mają w sobie pokory i myślą, że wszystko mogę. A jak się coś stanie (oczywiście wypadki się zdarzają nawet świetnie przygotowanym osobom), często przez swoją lekkomyślność narażają życie ratowników.
Podaję Ci linka do mojego wpisu o wędrówce na Kjeragbolten w Norwegii, jedno ze zdjęć pokazuje panią na obcasach, która w tym obuwiu pokonywała skały… Głupota ludzka jest bez granic… Czy zeszła, nie wiem. http://www.obiezyswiatka.eu/wedrujac-na-kjerag/
Pozdrawiam,
O.
Obiezyswiatko, właśnie wydarzenia ostatnich tygodni skłoniły mnie do napisania o ratownikach alpejskich. Albo tych wypadków jest coraz więcej, albo ja się stałam bardzej wyczulona. Pewnie, że wypadki się zdarzają, ale czasami naprawdę niewiele potrzeba, aby ich uniknąć. Takie „kwiatki” jak obcasy na szlakach też już widywałam. We wrześnieu zeszłego roku jeden z najsłynniejszych biegaczy po alpejskich szlakach, czyli osoba doświadczona, nie przypadkowy turysta, wezwał ratowników alpejskich, gdyż utknął na masywie Mont Blanc w krótkich spodenkach.
Rozumiem dlaczego trwa dyskusja o wprowadzeniu opłat za akcje ratunkowe, które póki co są bezpłatne. A zdjęcia z twojej wyprawy są przepiękne!
O rany, już mi ślinka cieknie 😉
Takiej słoniny jeszcze nigdy nie próbowałam. Ale będę w tym roku w Waszym rejonie, to może mi się uda spróbować 😉
Dobrego weekendu Agnieszko!
O.
O to miło, że będziesz, daj może znać kiedy. Chętnie ci dam namiary na kilka ciekawych miejsc do zwiedzenia, a i chętnie na pycha lody zaproszę w Aoście 🙂
Pozdrawiam i również życzę udanego weekendu.
Świetna ciekawa notka .. przeczytałem jednym tchem z wielkim zainteresowaniem .. dawno temu przez rok mieszkałem i studiowałem w Friuli-Venezia-Giulia (Pordenone) i poznałem troszkę różnorodność języków we Włoszech podróżując po Veneto i Trentino Alto Adige ..
jest włoską ciekawostką, że w 150 lat po zjednoczeniu tak często nie jest to jeden kraj nie tylko językowo ale społecznie ..
Czy i w Val d’Aosta sa silne tendencje odśrodkowe jak w Lombardii (La Lega?) … Pamiętam, że wielu Włochów z północy zazdrościło Trentino Alto Adige osobnego systemu podatkowego dzięki czemu podatki zostają w prowincji a nie płyną do 'mafiosów’ na południe i do biurokracji w Rzymie :^)
Kiedy napisałaś o mieszance językowej to chyba jest podobnie właśnie w Trentino Alto Adige .. tyle że, że z niemieckim (wszystko w dwóch językach) a i też mają miejscowy język Ladin .. i tam też za Mussolliniego próbowali przemienić wszystko na włoski ale na szczęście się nie udało …
bardzo piękny i ciekawy blog .. pozdrawiam bardzo ciepło :^)
Dziękuję za ciekawy komentarz i za komplement :-).
Już spieszę z odpowiedzią na pytania. W Valle d’Aosta nie ma dużych tendencji separatystycznych, ale warto wspomnieć, że ideator ruchu Lega Nord, Umberto Bossi, zainspirował się ruchami autonomicznymi Doliny Aosty w tworzeniu swojego ruchu. I jeszcze ciekawosta: w ostatnich wyborach do Rady Regionu Doliny Aosty w 2013 roku, partie polityczne, które deklarowały się jako chroniące autonomię, zebrały w sumie 70% głosów.
System podatkowy w Dolinie Aosty przypomina ten z Trentino Alto Adige, z niewielkimi różnicami. 100 % płaconych podatków bezpośrednich i pośrednich wraca do regionu.
W całym tym moim przydługim wpisie nie napisałam o mieszkańcach Doliny Gressoney, którzy posługują się niemieckim dialektem, co wiążę się z pokonaniem kilka wieków temu Alp przez populacje germańskie i ich osiedleniem na stałe w Dolinie Aosty.
Ale o tym na pewno napiszę szczegółowy post 🙂
Pozdrawiam.
bardzo dziękuję za odpowiedź Agnieszko .. mieszkasz w fascynującym rejonie .. no i te Alpy :^) .. pozytywnie zazdroszczę .. no i jeszcze bardziej, że masz niedaleko do rejonu winnic Barolo w Piemonte :^)
To się nazywa informatywny post! Szczerze mówiąc nigdy nie słyszałam o tym języku. No ale przecież żaden Włoch czy Francuz też nie słyszał o kaszubskim…
Pozdrawiam serdecznie!
Franko – prowansalski jest językiem mniejszości i dlatego tak mało się o nim mówi czy pisze. Promują go w sumie tylko tu na miejscu, ponieważ chcą aby się zachował i był nadal przekazywany dalszym pokoleniom. Koleżanka z Doliny Aosty opowiadała mi, że ma kuzynów w Argentynie, którzy urodzili się już w Ameryce Południowej i też mówią patois. Czasami ma problemy, żeby ich zrozumieć, bo mówią takim „starym”, niezmodernizowanym franko – prowansalskim, który przekazali im rodzice, a ponieważ nie mieli w sumie kontaktu z rodzicami to takim patois mówią. Jak dla mnie to piękne! Dziękuję ci za komentarz i pozdrawiam 🙂
Agnieszko,
dzieki serdeczne za ten post pelen wielu cennych informacji! Zyjac w takim niezwyklym dwujezycznym czy nawet wielojezycznym srodowisku wlasna dwujezycznosc czy dwujezycznosc naszych dzieci staje sie chyba czyms na porzadku dziennym? Tak sobie mysle, ze to cenne, bo sa miejsca gdzie osoby dwujezyczne spostrzegane sa jak z innego swiata. Dopiero jak sobie uswiadomimy, ze to wiekszosc ludzkosci…lzej sie robi na sercu 🙂
Pieknie piszesz, ze „kazdy jezyk trzeba pielegnowac”. Zycze Ci wielu radosci z pielegnowania jezyka polskiego u coreczki. I ciesze sie, ze sama pielegnujesz polski piszac bloga! swietna inicjatywa i super blog!
Tutaj nikogo nie dziwi wielojęzyczność. Kulturowo Dolina Aosty jest wymieszana, w ostatnich latach był spory napływ imigrantów. bo region prosperował bardzo dobrze, co przyciągało jak magnez. Większość dzieci tutaj zna 2 języki i więcej, także liczę, że i moja córka się załapie :-).
Dziękuję za pozostawiony ślad z wizyty i do zobaczenia u ciebie :-). Pozdrawiam.
Póki co dajemy radę, jednym słowem da się przyzwyczaić do życia z kilkoma językami, ogarnąć misz-masz i nie zwariować, a wręcz czerpać z tego przyjemność i korzyści 🙂
W Niemczech jest wiele takich ścieżynek dla bosonogich 😉 Tyle, że są o wiele krótsze od tej opisanej przez Ciebie.
I ja z nich korzystam od czasu do czasu 😉
O.
Aga, bardzo ciekawy wpis, przeczytałam jednym tchem. Przy okazji dowiedziałam się nowych rzeczy o włoskich językach regionalnych.
Pozdrawiam z drugiej wschodniej części włoskiego buta!
Oj tak, Włochy pod tym względem są niesamowite. Tyle języków, że nie wiem kto to ogarnia 🙂 U Ciebie na pewno też jest pod tym względem ciekawie.
Pozdrawiam również.
Przyznam, ze nie bylem jeszcze nigdy w Chamois. Niemniej artykul w ciekawy sposob zacheca do wizyty 🙂 w tym sezonie juz raczej sie nie wyrobie, ale za rok?? Czemu nie 🙂
Zachęcam, to naprawdę ciekawe miejsce, chociaż mało znane. Wiadomo narciarze wybierają raczej duże ośrodki narciarskie i 14 km tras może raczej rozbawić, ale warto tam wpaść chociażby po chwilę relaksu.
Latem odywają się również imprezy wypiekania chleba w tradycyjnym, starym piecu, co mam nadzieję opisać. Pozdrawiam
Chciałabym bardzo i marzę o tym żeby zobaczyć Dolinę Aosty ponieważ jest to Dolina którą Ojciec św.Jan Paweł II często odwiedzał tam zawsze odpoczywał w otoczeniu gór . Z okazji kanonizacji Jana Pawła II chciałabym bardzo przejść Jego śladami. Kocham bardzo nasze Tatry, ale chciałabym zakosztować klimatu alpejskiego w Dolinie Aosty – Les Cambes maleńkiej osady , a może jeszcze innej małej miejscowości w Dolinie Aosty.
Teraz to już przesadziłaś… I to grubo!!! Kochana – nie dość, że uiznstniczeeca w takim wydarzeniu, ktf3re widać na fotkach zazdroszczę Ci jak jasna cholera, to w dodatku pokazałaś je w taki sposf3b, że… No fenomenalnie po prostu… Ciągle mnie zadziwiasz 🙂
Witaj!
Tyle czasu szukałam jakiejś polskiej strony o Aoście i dopiero dziś trafiłam na Twojego bloga, a szkoda, bo uwazam, ze dolina Aosty jest jednym z najbardziej malowniczych (i niedocenionych) miejsc w Europie.
Fajntastycznie czyta się Twoje notki, wspominając swój pobyt w tym mieście (moja siostra mieszkała kilka lat w Aoście, a teraz przeniosła się do Quart) i porównując swoje wrażenia z Twoimi. Na pewno będę tu częściej zaglądać,
pozdrawiam serdecznie 🙂
Witaj i dziękuje.
Również uważam, że to piękny i malowniczy region, chociaż w Polsce myślę, że mało znany i stąd pomysł na blog :-). Zapraszam do odwiedzin i pozdrawiam serdecznie.
Ciekawe, bo na str. Facebook już funkcjonuje nazwa
„Courmayeur Mont Blanc” … czyżby ktoś przewidział przyszłość ? Osobiście życzę mieszkańcom Courmayeur tyle samo splendoru co mają ci w Chamonix. Pozdrawiam P
To dlatego, że spółka zarządzająca wyciągami w Courmayeur nosi nazwę Courmayeur Mont Blanc i cały ośrodek narciarski również. Z pewnością chcą być kojarzeni z najwyższą górą Europy i stąd nazwa. Referendum już wkrótce i istnieje spore prawdopodobieństwo, że zwykłe, mało znane poza Włochami, chociaż bardzo prestiżowe Courmayeur zamieni się w Courmaueur Mont Blanc. Zobaczymy.
Po śniegu nie zostało za wiele już następnego dnia, ale i tak było to dosyć zjawiskowe! Cieszę się, że powróciłaś! Mam nadzieję, że ze zdrowiem już lepiej!
Bardzo ciekawy film. Nasz papież kochał góry, u Was czuł się też bardzo dobrze. Przy takich widokach, które zapierają dech w piersiach.
Na filmie widać też, jak zmienia się Jan Paweł II, na początku pełen wery, pod koniec już przygarbiony, słaby, ale zawsze radosny.
O.
Też myślę, że czuł się tutaj dobrze, biorąc pod uwagę, że wracał wielokrotnie. Myślę, że bardzo doceniał nie tylko walory widokowe, ale również waldotańczyków, którzy są bardzo dyskretni. Film rzeczywiście pokazuje jak bardzo się zmieniał na przełomie lat, ale charyzma biła od papieża zawsze :-). Pozdrawiam!
Wszystkie słynne osobistości są interesujące, a historia długopisu BIC i telefonu bardzo zaskakuje 🙂 No ale twórczość Francesca Nexa jest niesamowita i, moim zdaniem, to gwiazda Aosty nr 1! 🙂
Długopis zaskoczył również i mnie, wspomnę tylko, że każdy się „upomina”o Pana Bicha. Turyn, gdyż się tam urodził, Dolina Aosty, a dokładnie Chatillon, bo się tu wychował i oczywiście Francja, bo to właśnie tam rozpoczął karierę jako przedsiębiorca. Historia telefonu również jest ciekawa, ale dowiedziałam się o niej dopiero po przyjeździe tutaj, też wcześniej nie miałam pojęcia. Nex znowu miał jak wszyscy artyści i zwolenników i krytyków, zarzucano mu, że jego dzieła tak naprawdę są znane jedynie w Dolinie Aosty i nigdzie indziej. Jak dla mnie to nieważne, są ciekawe i oryginalne 🙂 i myślę, że jednak, ąz tak nieznay nie był, po prostu to dosyć specyficzny rodzaj sztuki. Pozdrawiam serdecznie!
wspaniale napisana notka Agnieszko .. czyta się z zapartym tchem i tak wiele ciekawego można się dowiedzieć ..
myślę, że najbardziej zainteresowała mnie postać Manzetti i Barmasse ..słyszałem tylko co nieco o Barmasse i teraz przeczytałem o jego wspinaczkach w Patagonii, którą odwiedziłem parę lat temu i widziałem te niesamowite szczyty patagońskie oczywiście tylko z dołu :^))
Przede wszystkim dziękuję za komplement :-). Barmasse jest właśnie znany najbardziej z tego, że otworzył sporo nowych przejść jako pierwszy, myślę, że za jakiś czas pokuszę się o wpis poświęcony wyłącznie jego osobie, bo mi również wydaje się niezwykle interesujący. Manzetti, no cóż, nie miał szczęscią i nie udało mu się wybić, ale ponoć w tej sprawie nie zostało powiedziane jeszcze ostatnie słowo i o tym również napiszę za jakiś czas 🙂 Pozdrawiam serdecznie i życzę udanej niedzieli!
Jeśli dobrze pamiętam to wybierasz się w moje strony, jeśli w lipcu, to w tym roku od 25 do 27 odbywa się festyn zupy w miejscowości Valpelline. Myślę, że to idealne miejsce, aby spróbować zupy. W przeciwnym razie restauracje, szczególnie w bocznej dolinie Wielkiego Świętego Bernarda, również ją serwują. Pozdrawiam!
I już wiadomo, że Courmayeur pozostanie po prostu Courmayeur, gdyż nie osiągnięto kworum, głos w referendum oddało około 40 % uprawnionych. Trochę szkoda, że Mont-Blanc nie dołączy do nazwy miejscowości. Pozdrawiam!
Witam serdecznie:) Bardzo sie ciesze ze trafiłam na tą stronę ponieważ wraz z chłopakiem rozważamy przeprowadzke do Doliny Aosty. Mam w związku z tym pytanie dotyczące możliwości zanelzienia pracy- czy mogłaby Pani naświetlić jak wygląda rynek pracy w Aoście? Będe bardzo wdzięczna, bo informacje byłyby z pierwszej ręki:) pozdrawiam ciepło
Katarzyna
Witaj,
sytuacja na rynku pracy jest skomplikowana tak samo jak w innych regionach Włoch. W przeciągu kilku lat (tak mniej więcej od 2010 roku) wzrosło bezrobocie szczególnie wśród młodych ludzi do 29 roku życia i osób po 50, krysys szczególnie dotknął mężczyzn z uwagi na trudną sytuację w sektorach gospodarki zdominowanych przez mężczyzn (np. budownictwo). Podpisywane z pracownikami umowy o prace są właściwie tylko na czas określony,a i o te bardzo trudno. Z drugiej strony wszystko zależy jakiej pracy się szuka i jakie ma się wymagania oraz doświadczenie w danej branży. Jeśli jesteś zainteresowana większą ilością informacji to proszę napisz do mnie przez formularz kontakt. Jeśli znasz język włoski to mogę podesłać kilka ciekawych linków odnośnie rynku pracy. Wnioski wyciągniesz sama.
Mam nadzieję, że uda mi się w przyszłym tygodniu tam wejść. W poniedziałek powinniśmy zawitać do Doliny Aosty. Chociaż prognoza pogody na najblizszy czas nie jest optymistyczna.
Witam, mam nadzieję, że się udało! Chociaż pogoda rzeczywiście była niesprzyjająca. Zaletą tarasu jest to, że trasa nie jest trudna i da się wejść nawet jak kropi trochę deszcz.
Przesliczna okolica. Ach te Wlochy, no i pizza Margerita w kolorach wloskiej flagi. Lubie te pizze, a nie mialam o tej historii zielonego pojęcia. Hi hi hi. Pozdrawiam serdecznie Beata
Reprodukcja obrazu Matki Boskiej Czestochowskiej na drugim koncu Europy – ale zaskoczenie. Przepiekne miejsce, ach te Wlochy. Pozdrawiam serdecznie Agnieszko – Beata
Ja również jestem zaskoczona, nigdy bym się nie spodziewała reprodukcji na przełęczy, z tego całego zaskoczenia nie dowiedziałam się jak to się stało i dlaczego, ale obiecuję nadrobić i napisać. Pozdrawiam serdecznie!
Oj pogoda w tym roku była naprawdę kiepska (przynajmniej w Dolinie Aosty). Ponoć najbardziej deszczowy lipiec od 120 lat, chociaż temperatury były normalne. Sierpień nie lepszy i wiem, że sektor turystyczny bardzo, ale to bardzo na tym ucierpiał. Słońce było, ale tak jak piszesz, nigdy przez kilka dni pod rząd. Cóż, nic dwa razy się nie zdarza i liczę, że przyszłe lato będzie znów piękne, takie jakie znam w Alpach! Pozdrawiam również!
Kocham kasztany, ale oglądać, dotykać i zbierać 😉 Jadać niekoniecznie. Jadłam kilka razy i mi nie przypadły do gustu. Ale spróbuję sama przyrządzić coś, Twój przepis Agnieszko brzmi ciekawie.
Pozdrawiam,
O.
Jeśli nie na obiad, to może w formie deseru? Ja bardzo lubię lody śmietankowe polane gorącymi kasztanami w polewie z miodu (miód z kasztanami trzeba tylko wczesniej skarmelizować na patelni). Pycha 🙂
Dziękuję i mam nadzieję, że będą owocne. Ja Twojego również odkryłam niedawno, za to chętnie podczytuje o perypetiach na włoskiej ziemiymi sama również się borykam :-). Pozdrawiam
Agnieszko, wszystkie najlepszego dla Ciebie i Twojego bloga 🙂
Bardzo ciekawie piszesz i mam nadzieję, że kolejne urodziny blogowe też będą 🙂
Pozdrawiam!
O.
I tematyka promocji miejsca, w którym mieszkamy również podobna, chociaż Twoja na większą skalę. Gratuluję. W Yorku nigdy nie byłam, ale jeśli się wybiorę to na pewno skorzystam z informacji, które zamieszczasz u siebie. Pozdrawiam!
o a ja mam wrażenie że Twoja na większą skalę 🙂 a na pewno z wiekszą obecnością w mediach 🙂 raz jeszcze ogromnie gratuluję i zyczę dalszych udanych lat blogowania!
Będąc ostatnio na spacerze w parku, zauważyłam książkę na ławce. W pierwszej chwili myślałam, że ktoś ją zostawił, ale okazało się, że była zostawiona specjalne, aby skorzystał inny czytelnik. Nie skorzystałam, ponieważ wolę czytać książki po polsku, bo po włosku niespecjalnie mi brzmią. Może kiedyś się przełamię i zacznę czytać w języku Dantego. Sama kocham książki i nie zostawiłabym nigdzie żadnej, natomiast z chęcią zakupię i gdzieś zostawię. Pozdrawiam!
Rozumiem Cię całkowicie. Mi też trochę zajęło zanim przekonałam się do czytania książek po włosku. Polecam zacząć od czegoś bardzo lekkiego. Moją pierwszą włoską powieścią była L’altra donna del Re, przeczytałam po tym jak obejrzałam film. Lektura lekka i przyjemna, co sprawiło, że skusiłam się o przeczytanie innych i potem jakoś poszło. Również wolę czytać po polsku, ale jak znajdę jakąś ciekawą pozycję to i po włosku czytam.
Co do książki znalezionej na ławce to myślę, że to sympatyczne, chociaż wiadomo, że zostawiając książkę w takim miejscu, myślałabym czy ktoś się nią zaopiekował, czy nie zmokła, czy się nie zniszczyła, do kogo trafiła….
Pozdrawiam serdecznie.
U nas biblioteczek nie widziałam, a książki, które są na półce w bibliotece do wzięcia nie należą raczej do nowości nawet tych w miarę odległych. Za to biblioteczki uliczne to myślę super sprawa, bo to wtedy włśnie sprawdza się idea krążenia książek. Wiadomo, że jak ktoś idzie do księgarni lub biblioteki to w wiadomym celu. Książka z ulicy to już mniej oczywista sprawa 🙂
Przyznam szczerze, że nie wiem. Nie weszłam do księgarni i nie zapytałam czy to działa. A też mnie to ciekawi, więc może następnym razem się zapytam :-). Z wiszących książek mimo wszystko nie widziałam nic drogiego, raczej tzw. wersje kieszonkowe maksymalnie do 5 euro. Pozdrawiam.
Oj tak, dodatkowo każdy nagrobek jest inny i niepowtarzalny. Dodatkowo wyobraźnia zaraz mnie ponosi jak myslę o tych dawno zmarłych osobach… Zdecydowanie nie da się przejść obojętnie. Widok rzeczywiście urzeka, ale przyznaję, że pogoda dopisała 🙂 Pozdrawiam!
Witam, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Mam nadzieje, ze znajdzie się okazja do odwiedzenia Regionu i zobaczenia z bliska tego o czym piszę :-). Pozdrawiam serdecznie!
Agnieszko mam nadzieje, ze kiedys dotre do tych przecudownych zakatkow. Ps Czy moge wypozyczyc sobie jedna fotke, bo pisze post o wloskich inspiracjach. Oczywiscie wrzuce linka? Bardzo prosze o pozwolenie. POzdrawiam serdecznie BEata
Witam, oczywiście, że możesz wykorzystać zdjęcie, będzie mi bardzo miło. Blog działa na licencji Creative Commons (więcej na podstronie informacje prawne). Pozdrawiam serdecznie!
Dziekuje Ci bardzo za nominacje i mile slowa! Zaproszenie do zabawy przyjmuje, bo zdecydowalam, ze bede w niej uczestniczyc z szacunku dla dziewczyn, ktore mnie dostrzegly. W najblizszych dniach szykuje zatem czesc druga notki „Award” i nic nie jest jasne:). Pozdrawiam!
P.S. Jak tam u Ciebie z pogoda? Bo w Genui szkoda gadac!
Agnieszko, miło mi bardzo 🙂 Dziękuję Ci za wyróżnienie. Cieszy mnie, że lubisz do mnie zaglądać 🙂 (i wzajemnie!).
W następnym tygodniu wstawię odpowiednią notkę.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
O.
PS.
Twój blog należy do moich ulubionych, nie mogłam Cię nie wyróżnić, chociaż dobrze wiem, że akurat Tobie czytelników nie brakuje 🙂 Pozdrawiam ciepło i cieszę się, że dołączysz do zabawy.
A ja nie przepadam jakos za Panettone, choc maz znosi ich do domu kilka. Zjem kawalek, zeby sie nie czepial, ale wole polska babke, ktora sama robie. Ostatnio, podczas wizyty tesciow powiedzialam o tym i tesciowa na wiesc, ze Panettone nie jest dla mnie zbyt smaczny, zrobila kwasna mine:). Coz ja moge na to poradzic, ze wole nasze wypieki?
Ja też wolę polską babkę, a już za taką oblaną czekoladą to dałabym się pokroić. Tylko, że ja piec nie potrafię i jak to mówią: jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma 🙂
Pozdrawiam.
Ja też jadam tylko kupne, niestety sama nie umiem zrobić i nawet nie próbuję. Po Świętach kiedy supermarkety wyprzedją Panettone zwykle robimy małe zapasy i potem na śniadanie jest jak znalazł 🙂
Agnieszko, bardzo dziękuję za wzięcie udziału w zabawie i Twoje odpowiedzi – cieszę się, że mogłam Cię przez nie trochę lepiej poznać! Zgadzam się absolutnie co do miejsca na ziemi – jest tam, gdzie je sobie stworzymy 🙂 Pozdrawiam Cię serdecznie! 🙂 Marta
Mnie też niestety panettone nie przekonuje, chociaż mój chłopak odgraża się, że w tym roku przywiezie mi panettone al cioccolato, podobno jest pyszny, więc dam jeszcze szansę temu przysmakowi 😉
A ja jakos nigdy nie moglam tego przelknac – mowie o Panettone komercyjnych. Czulam w nich chemie i przez wiele lat nie tknelam. Skusilam sie dopiero w ubieglym roku gdy maz kupil panettone artigianale w cukierni (smak fichi e nocciole)..posmakowalam i rzeczywiscie te markeowe sie do niego nie umywaja 🙂
Zdecydowanie te zakupione w cukierni mają lepszy smak (cenę również). Ja mam w Aoście ulubioną cukiernie, w której zawsze kupuję ciasta, torty, a na Święta właśnie Panettone :-). Pozdrawiam serdecznie!
Ostatni punkt mobilizuje i mnie, bo jak na razie moich fotografii mniej niż tych od spod obiektywu męża, na razie tak się uzupełniamy, ale czas go wyręczyć 🙂 No i niech nie musi się za mnie wstydzić, to fakt!
Do jazdy konnej mnie nie ciągnie, ale jako nastolatka jeździłam regularnie, bliskość stadniny to duży plus, nie zmarnuj takiej szansy 🙂 🙂 Pozdrawiam!
Tak, fotografia nie jest może moją pasją, ale myślę, że warto zgłębić trochę jej tajniki 🙂 Czego również i Tobie życzę w nadchodzącym roku jeśli takie właśnie masz plany. U mnie głównym hamulcem jest niestety czas, którego ciągle mi brak.
Jazdę konną odkryłam stosunkowo niedawno (jakieś 2 lata temu), ale przyznam, że to bardzo ciekawe zajęcie i liczę, że naprawdę do niego powrócę.
Ciekawe plany i przyznam szczerze, że narobiłaś mi 'smaka’ 😉 na swoją okolicę, szczególnie lodowa grota w Zermatt brzmi kusząco. U mnie w planach wyjazd w góry (po 6 latach!) i piesze wędrówki, mam nadzieję, że uda mi się spełnić ten plan w nadchodzącym roku.
Informacje o lodowej grocie znalazłam dość niedawno, także jak tylko pozwoli na to pogoda (można ją zwiedzać cały rok, a latem przejść się również na zewnątrz po lodowcu) to się tam wybiorę i dam znać czy rzeczywiście jest warta zachodu. Cieszę się, że narobiłam Ci „smaka” na góry 🙂 Życzę Ci w nowym roku zrealizowania planu wyprawy na szlaki i pięknej pogody podczas górskich wycieczek. Pozdrawiam!
U nas też już świeci słońce, na szczęście opady śniegu trwały tylko 2 dni, co dla mnie i tak było sporym stresem! Dziekuję za życzenia i również życzę Wszystkiego naj w 2015 roku!
Potwierdzam,juz na wysokosci 800m npm jest problem z jazda bez łańcuchów.Bylismy w Dolinie Aosty w lutym,dwa razy bez łańcuchów bysmy nie poradzisli sobie z jazda,mialem nowiutkie zimowki,a i tak sie zakopalem;)jak chce sie poruszac po wyzszych partiach pakowac łancuchy do bagaznika!
Witaj Nika, dziękuję za odwiedziny 🙂 No tak moje plany mogą się wydawać dosyć ambitne, ale gwarantuję Ci, że większość z wybranych przeze mnie rzeczy do zrobienia w 2015 roku zajmuje jeden dzień i wszystkie są w promieniu 40 km od mojego miejsca zamieszkania, także mam nadzieję, że się uda. Największe wyzwanie to jazda konna i fotografia, z tym rzeczywiście mogę mieć nie lada kłopot, głównie ze względu na brak czasu. Pozdrawiam serdecznie!
No ładnie nie wiedziałem, że masz tu taką ciekawą stronkę 😉
Serio pierwszy raz ją widzę!
Masz meila od nas na swojej skrzynce!
Życzenia świąteczne wysłałem ale nie wiem czy do Was doszły 😉
Wszystkiego co NAJ w tym 2015 r.
Myślę, że szwajcarska strona szczytu jest bardziej kształtna i charakterystyczna, a przez to bardziej rozpoznawalna. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Szwajcarzy potrafią go lepiej sprzedać 🙂
Tak szwajcarska strona „Mata” jest ładniejsza, ale Crvinia jest po prostu przyklejona do Cervino. Miasteczko jest położone wyżej niż Zermatt i ma się wrażenie, że Cervino jest jego częścią, jest tu prawie na wyciągnięcie ręki. Patrząc na górę z Cervini widać jej wielkość, trzeba głowę zadzierać do góry 🙂
Ależ proszę, mam jeszcze jedną legendę jakby co :-). Historia dzieje się w Excenex tuż obok Aosty, a bohaterem jest złośliwy krasnoludek, z którym dzieci nie chcą się bawić. Dla młodszych jak znalazł. Daj znać to podeślę.
Walki krów są rzeczywiście bardzo zajmujące. Co ciekawe krowy, które stają do walki muszą być w ciązy (robią im nawet usg), tak aby w odpowiednim momencie umiały się wycofać, jeśli czują, że są słabsze i walka mogłaby zagrozić ciązy 🙂
Urocze sa domki z dachowkami, oj zamarzyla mi sie ta Twoja dolina Aosty. Agnieszko znam 2 programy do robienia infografik https://infogr.am/ i http://piktochart.com/
Piktochart wydaje mi sie pelniejszy. Ale sama za bardzo sie na tym nie znam. Pozdrawiam serdecznie BEata
Dziękuję za info Beatko, na Infogr.am się już zarejestrowałam i zobaczę czy coś mi się uda zrobić, a z tym drugim polecanym programem się zapoznam 🙂 Pozdrawiam.
Trzymam kciuki za realizację planu lotu balonem. To musi być niesamowite przeżycie!
I przyznam się, że ja akurat lubię przerwy obiadowe i społeczności, w których każdy zna każdego.^^
Ja wolałabym skończyć pracę szybciej 🙂 chociaż teraz to i tak mam krótką przerwę, minimalnie 30 minut, w pierwszej pracy to było od 12:30 do 14:00 i potem w biurze do prawie 19. Pozdrawiam!
Od kilku miesięcy śledzę wszystko, na bieżąco co dzieje się w http://www.ciekawAosta. Zawsze z wielkim zainteresowaniem i sympatią. Zawsze zadowolony z uzyskanych wiadomości. Także tymi ostatnimi ciekawostkami z Doliny Aosty. A znalazłem te wszystkie ciekawostki jak i solidne, podparte wiedzą wszechstronną artykuły – przypadkowo. Szukałem wiadomości skąd znalazła się kopia obrazu M.b. Częstochowskiej na Przełęczy św.Bernarda. Znalazłem. Dzięki Agnieszce. Dzięki Ci za to Droga Agnieszko I za wszystko co robisz dla chętnych poznania „Twojej Doliny” ludzi.
Dziękuję Wojtku za tak miły komentarz. Piszę nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla czytelników, osób spragnionych poznania regionu, w którym mieszkam, także cieszę się niezmiernie, że jestem czytana i doceniania. To naprawdę motywuje do dalszej „pracy”. Obiecuję jak najwięcej ciekawych i przydatnych informacji. Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję O. Przyznam, że kosztowało mnie to sporo pracy nad językiem. Na szczęście wtedy byłam dosyć świeżo po studiach, temat konkursu to było coś co mi się zawsze podobało i nauka przychodziła dosyć łatwo. Podeszłam do wszystkiego z entuziazmem i założeniem, że MUSI się udać. Skąd tyle wiary we mnie było to nie wiem 🙂
Leciałem raz w życiu balonem i uważam ze to niesamowita sprawa. Polecam.
No i gratuluje zdanego konkursu 🙂 Polka potrafi 🙂 zawsze dumna jestem z takich osób jak ty…
Gratulacje Agnieszka za wygrany konkurs o pracę! Brawo! A pomysł z lotem balonem jest świetny – to jedna z rzeczy, którą mam na swojej liście odnośnie Alzacji 🙂
Dziękuję bardzo za gratulacje. Tak jak pisałam postrzegam to jako sukces językowy, a nie zawodowy, ale i tak jestem bardzo zadowolona z efektów. Lot balonem prędzej czy później zaliczę 🙂
W Dolinie Aosty wszyscy mieszkańcy z wielkim sentymentem wspominają tańsze paliwo, niektórzy wierzą, że karta może w magiczny sposób powrócić. Marzenie ściętej głowy!
Lot balonem równałby się pewnie śmierci ze strachu, ale za to ostatnie widoki miałabym ładne 😀 Ja przyzwyczaiłam się do dwuipółgodzinnej przerwy na lunch – szybka przekąska, godzina snu, a potem wracam do pracy ze zdwojoną energią 🙂 No i, tak jak Emilia, lubię małe społeczności, w których wszyscy się znają 🙂
Sama nie zastanawiałm się czy lecąc balonem bałabym się, chociaż myslę, że ewentualny strach byłby i tak mniejszy niż chęć przeżycia czegoś niesamowitego. Małe społeczności nie są zdecydowanie dla mnie, ale z drugiej strony te wielkie anonimowe miasta również. Jestem gdzieś po środku 🙂
Ciekawy pomysł na wystawę. Czy składa się ona właśnie ze zdjęć opatrzonych komentarzami czy są jeszcze inne eksponaty?
U mnie w liceum co roku organizowana była wymiana polsko-niemiecka. Jednym ze stałych punktów programu była wizyta w Muzeum Stutthof w Sztutowie. Chyba nigdy nie zapomnę, jakie wrażenie zrobiło na młodych Niemcach z mojej grupy zobaczenie byłego obozu koncentracyjnego. Byli zszokowani, niektórzy płakali… Co innego słyszeć i czytać, co innego widzieć na własne oczy.
Wystawa obejmuje wyłącznie zdjęcia. Pomysłodawcą projektu był nauczyciel filozofii w jednej ze szkół średnich. Zaproponował on swoim uczniom, aby podczas pobytu zrobili zdjęcia, a następnie opisali swoje emocje. Też myślę, że zobaczyć na właśne oczy to naprawdę niezapomniane doświadczenie. Pozdrawiam.
Raczej nie, ta zasada dotyczy wyłącznie nazwisk wywodzących się z regionu. Niektóre rzeczowniki są zakończenie spolgloski, ale to raczej rzadkość. Jeśli ciekawi Cię język franko-prowansalski to polecam regionalny portal o tym języku http://patoisvda.org/it/ Strona dostępna po włosku i francusku. Pozdrawiam i dziękuję za pozostawiony komentarz.
Nigdy nie słyszałam o magicznej karcie paliwowej…
A małe społeczności właśnie poznaję na własnej skórze i na razie mi z tym dobrze.
I gratuluję ogromnego sukcesu 🙂 O takich rzeczach trzeba też głośno mówić, żeby nie było, że Polacy na emigracji tylko sprzątają.
Mi niby też z małą społecznością nie jest źle, ale jednak na dłuższą metę to męczy. Ja znam sporo osób, które wyjechały i zawodowo mają się naprawdę nieźle, także chcieć to móc. A karta paliwowa to była chyba JEDYNA taka w Europie i szkoda, że już jej nie ma…
Jesli tylko będziesz miała okazję to spróbuj koniecznie. Rakiety są bardzo relaksujące 🙂 Chociaż wiem, że jadąc zimą w Alpy mało komu przyjdzie do głowy chodzić na rakietach.
I tak już całkiem wysoko podjeżdża. Chyba warto przyjechać jeszcze PRZED uruchomieniem kolejki bo potem zacznie się turystyczny szał. A Dente del Gigante z czego słynie?
Myślę, że warto wjechać chociażby do tarasu widokowego rifiugio Torino, ale wiadomo podróż na sam szczyt, a jeszcze lepiej aż do Chamonix robi większe wrażenie. Od czerwca może jeszcze nie będzie takich tłumów. Czerwiec jest miesiącem niskiego sezonu, także powinno być chyba spokojnie! Dente del Gigante lub po francusku Dent du Géant jest jednym z najbardziej charakterystycznych szczytów masywu Mont Blanc, jeden z najbardziej rozpoznawanych zarówno po stronie włoskiej jak i francuskiej. Będąc na Punta Hellbroner widać idealnie Dente del Gigante i ma się wrażenie, że jest na wyciągnięcie ręki. Pozdrawiam.
Cześć Agnieszko! Bardzo fajny post. Latem minie piętnaście lat, od kiedy byłam w Chamonix i wjeżdżałam na Aiguille du Midi. Niezapomniane przeżycie, widoki cudowne. Przejechać z Courmayeur do Chamonix i z powrotem, w dodatku nową kolejką to jedno z moich marzeń 🙂 Ale co do zwierzaków, to Włosi może faktycznie pozwalają na zabranie psiaka, ale Francuzi już nie. Dowiadywałam się rok temu, bo mieliśmy pomysł, aby zahaczyć o Chamonix i dostałam odpowiedź, że kategorycznie nie ma takiej możliwości, nawet w kagańcu. Chyba, że nowa kolejka otrzyma nowy regulamin. Byłoby fajnie zwłaszcza, że podróże z psem stają się coraz bardziej popularne.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję Natalio. Śpieszę się z wyjaśnieniami, otóż nowa kolejka jest inwestycją po stronie włoskiej, po stronie francuskiej nic się nie zmieni i jeśli dotąd nie akceptowali zwierzaków to myślę, że tak jest i będzie nadal. Rzeczywiście coraz więcej osób podróżuje ze zwierzakami, chociaż niestety nadal nie wszędzie czteronogi są akceptowane. Po stronie włoskiej aktualnie można zabrać zwierzaka do stacji rifiugio Torino, pod warunkiem, że ma kaganiec, bilet kosztuje 3 euro. Nie wiem jak będzie z nową kolejką, ale dam znać 🙂 Pozdrawiam również.
Zawitałyby może jeszcze w tym tygodniu, ale niestety grypa pokrzyżowała mi plany- mała jest chora i nie mogę na razie wyruszyć. W dodatku dziś w Genui leje jak z cebra, więc nie jest to sprzyjający moment na odwiedzanie. Myślę jednak, że szybko to nadrobię i już za niedługo powitasz chłopaków w Dolinie Aosty:).
Witam dziewczyny. Napiszcie jak to jest z tymi podrozami? Kazdy moze gdzies zabrac Bolka i Lolka czy juz sa wyznaczone osoby? Ja bede na Sycylii od 23 lutego do 2 marca i chetnie bym ich w podroz zabrala 😉
Droga Olgo, trasa jest już wyznaczona. Najbardziej na południe Włoch chłopacy wybrali się do Neapolu. Zapraszam do śledzenia strony Klubu Polki na obczyźnie, który to jest inicjatorem i promotorem tej inicjatywy http://klubpolek.blogspot.it/, myslę, że dla „śledzących” również będzie dużo dobrej zabawy. Pozdrawiam
Brawo, świetna inicjatywa. Jak cudownie, że są ludzie, którzy wpadają na takie cudowne pomysły i tacy, którzy chcą brać w nich udział . Będę śledzić i podaję dalej.
Dziękuję za miłe słowa! Również się cieszę, że biorę udział w akcji i, że dzięki temu możemy pomóc: nagłośnić sprawę, wesprzeć i dlaczego nie zebrać fundusze na realizację marzeń 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Jak ładnie i kolorowo!
Stroje przebierańców przypominają mi trochę wielkanocną tradycję z miejscowości, w której spędziłam dzieciństwo. Mieliśmy tam tradycję „Turków” i podobnie wyglądali 😉
O tak, jest bardzo kolorowo, co widać szczególnie w taki szary dzień jak ten kiedy robiłam zdjęcia. Oczywiście wszystko wygląda piękniej jak świeci słońce, ale pogody niestety nie da się wybrać :-). Pozdrawiam
Ale śmiesznie z tym Napoleonem! I fajnie, że istnieje coś takiego jak muzeum karnawału 🙂 Pozwoliłam sobie dodać link, choć karnawał właśnie się skończył 😉
Chociaż jest już po karnawale to wpis o muzeum karnawału wkrótce się pojawi na blogu, myslę, że warto to miejsce odwiedzić, również poza „sezonem”. Dzieki za link! Pozdrawiam.
O, zaskoczyły mnie włoskie zamki niczym nad Loarą. Idę poszperać trochę, bo jeśli trasa jest podobna, musi być imponująca! Wiesz, co? Przez Twój opis tych plastrów słoniny nabrałam na nią ochotę, o co bym się nigdy nie podejrzewała 😉 A jednak!
W Valle d’Aosta jest naprawdę sporo zamków, część to niestety tylko ruiny, ale jest kilkanaście pięknych do zwiedzenia również w środku. Oczywiście może porównanie trochę na wyrost zrobiłam, bo chyba nic nie dorówna trasie nad Loarą, ale biorąc pod uwagę jak mały jest region, to pod tym względem ma naprawdę czym się pochwalić.
Świetna treść i forma – przygotowanie prezentacji musiało kosztować sporo czasu, ale efekt pierwsza klasa!
Moja ulubiona literka z Twojego alfabetu to oczywiście D jak Dora Baltea 😉
A mnie zaskoczyły lodowce, nie wiedziałam, że jest ich tak dużo we Włoszech! Jakoś Italia się z lodowcami nie kojarzy… 😀
A fontinę uwielbiam,jest przepyszna.
Najczęstsze skojarzenie z Włochami to słońce i morze 🙂 Lodowce są mało dostępne dla turystów i pewnie dlatego informacje nasączone ich temat napisane nie technicznym językiem raczej znikome.
Cały czas się przekonuję, jak mało znam ten region. Zimą czasem człowiek wpada na narty, ale latem, wiosną czy jesienią już się nie pofatyguje. A szkoda. Chciałabym móc w końcu zaplanować pobyt nad przecudnym jeziorem Gover, kupić pizzę u Arianny Follis i dać się ponieść tym krajobrazom. Wciąż tyle jest do zobaczenia, do posmakowania, do odczucia. Mnie te niemieckie i francuskie naleciałości bardzo odpowiadają, choćnazwy dialektów zdecydowanie trudne są dla mnie do zapamiętania.
Gorąco polecam odwiedziny poza zimowym sezonem. Dolina Aosty jest tak inna, myślę, że mało włoska, ale ma to swój niepowtarzalny urok :-). Widoki i krajobrazy są naprawdę warte pofatygowania się tutaj, chociaż zdaję sbie sprawę, że region leży w mało wygodnym miejscu dla polskich turystów. Pozdrawiam.
Czesc, zajrzalam tu zachecona nazwa bloga, poniewaz bylam w zeszlym roku w Dolinie Aosty i wrocilam zakochana po uszy! nie wiedzialam, ze mozna wjechac jeszcze wyzej niz Torino, nastepnym razem 🙂 Pozdrawiam!
Można, można, tylko tymczasowo kolejka jest nieczynna. Ja czekam z niecierpliwością na inaugurację nowej :-). Pozdrawiam i dziękuję Ci za wizytę i komentarz.
Dziękuję 🙂 Te na zdjęciu to formy sera Fontina, w miejscowości Valpelline jest centrum dla zwiedzających i można sobie nie tylko je pooglądać, ale i zjeść (no może nie całe formy 🙂
Ciekawy wpis, nie miałam pojęcia, że to właśnie w tym miejscu nasz papież spędział letnie wakacje. Jak daleko jest z Aosty do Les Combes? Droga jest przejezdna cały rok?
Sporo osób nie ma o tym pojęcia, dlatego tak to podkreślam u siebie na blogu! Miejsce gdzie Jan Paweł II spędział letnie wakacje jest piękne i warte odwiedzenia. Z Aosty do Les Combes jest jakieś 20 km, droga dosyć krta od Introd, ale da się dojechać bez poblemu :-). Pozdrawiam.
juz mialam pisac ze tanio jak barszcz w porownaniu do Dublina ale nie ma sensu porownywac cen nieruchmosci stolicy z nie stolica. Pewnie jakbys podala rzymskie ceny bylyby podobne do dublinskich.
Chyba rzeczywiście nie ma sensu. W całym regionie, w którym mieszkam jest tylko 120 tys. mieszkańców i jest to może i turystyczny region, ale ceny nieruchomości są myslę dosyć wysokie w porównaniu do tutejszych zarobków, które podobnie jak w całych Włoszech nie powalają.
Ja też byłabym zainteresowana takim kamiennym domkiem w górach ^^ Ale czysto teoretycznie rzecz jasna.. Rynek nieruchomości słaby chyba w całej Europie :/
Ogródek nie nasz, żeby nie było 🙂 Mamy super sąsiada, który każdego roku obdziela mieszkańców mojej wioski ziemią pod uprawę i każdy może sadzić co mu się zamarzy, korzystamy chętnie! Uroki zycia na włoskiej wsi, gdzie wszyscy się znają i przyjaźnią. Kurs fotografii był już dawno w planach, w końcu się uda! Pozdrawiam.
Zimowy letarg, to brzmi mało optymistycznie, ja polecam oprócz kursu fotografii kurs jazdy na na nartach zjazdowych. Masz pod nosem tyle dobra w postaci tras i wyciągów w przepięknych miejscach, że nie wypada nie korzystać. Na wiosnę i lato dobrym zajęciem jest jazda na rowerze, tylko musisz dobrze planować trasę, by unikać ciężkich podjazdów … a może właśnie nie unikać ? 🙂 Pozdrawiam.
Na nartach to ja sobie radzę, gorzej z czasem. Wiem, że to wszystko mam pod nosem, może dlatego jest mi jeszcze trudniej, bo wiem, że te wyciągi stoją i nie uciekną. Mimo wszystko jazda na nartach też jest na liście do zrobienia w 2015 roku. Rowerem trochę jeżdzę, ale bez żadnych podjazdów, jeszcze nie oszalałam, taka jazda to jest chyba tylko dla zawodowców, albo wytrawnych, gdzie mi tam do nich 🙂
Bieganie jest chyba najłatwiejsze pod względem organizacyjbym, wystarczy mieć chęć i ruszyć się z domu.
Jak ja znalazłam się w Aoście? Jak się spotkamy to ci opowiem 🙂 Bo liczę na to, że w końcu się spokamy, aż tak daleko do siebie nie mamy, a pewnie w tym roku na wakacje pojedziemy do Ligurii, po pierwsze blisko, po drugie Gaslini na wyciągnięcie ręki, a przezorny to zawsze ubezpieczony. Trzymaj się ciepło.
Świetny kalendarz! 🙂 Ja tylko czekam na początek kwietnia kiedy posieję sobie pietruszkę, seler naciowy, bazylię i wszystko to co na balkonie być powinno;).
Z Twojego kalendarza brakuje mi na południu borówek, moich ulubionych, a praktycznie niedostępnych. Z to pod koniec lutego pojawiły się już hurtowo… truskawki.
Dziękuję. Ja poczekam trochę dłużej, myślę, że tak do połowy maja, mieszkam dosyć wysoko i nie ma sensu siać wcześniej. Za to zioła już za chwilę, za chwil parę i będę znów miała swoje :-). Właśnie u Ciebie to chyba truskawki mozna jeść przez prawie cały rok :-D.
Świetny kalendarz! Przy okazji… pouczę się trochę włoskich słówek 😉 Masz rację, najlepiej korzystać z warzyw i owoców sezonowych. Powoli przyswajam sobie takie podejście, bo wcześniej raczej kierowałam się aktualną zachcianką wg tego, co widziałam na półkach – a na półkach truskawki przez cały rok 😉
Zaskoczyłaś mnie informacjami o jabłku. Nie miałam pojęcia, że są aż tak popularne we Włoszech. Chyba obstawiałabym coś bardziej egzotycznego 😛 Ale fakt, jabłka są super!
Cieszę się, że pomysł na kalendarz się spodobał. Ja również się jeszcze uczę jeśli chodzi o „km zero”, przyznam, że czasami i w grudnu zdarzy mi się zjeść truskawki, ale chyba każdy mam małe grzeszki :-). Jeśli chodzi o jabłko to również jestem zaskoczona, stawiałam na winogrona raczej. Pozdrawiam.
Fajny pomysł z tą prezentacją!
Cervino, Mont Blanc, zamki – przepiękne widoki.
Sery uwielbiam!
Zaskoczyłaś mnie tak licznymi pobytami Jana Pawła II w Dolinie Aosty!
Słonina pewnie by mojemu mężowi smakowała 🙂
O, to ciekawe. Tutaj u mnie w Szwajcarii się mówi, że akcent szwajcarski we francuskim pochodzi z franko-prowansalskiego! Ja myślałam, że franko-prowansalski to jest po prostu akcent używany w Prowansji! A tutaj dowiedziałam się całkiem nowych rzeczy!
Franko-prowansalskiego używano również w Romandii oraz Francji, a tutaj dokładnie w jakich miejscach: http://patoisvda.org/gna/index.cfm/francoprovencal-geographie-territoires-patois.html
Ja zanim nie przyjechałam tutaj, w ogóle nie wiedziałam, że taki język istnieje! A okazuje się, że pod względem kulturowym jest niezwykle ciekawy (nie na tyle jednak, żebym się g zaczęła uczyć 😉
Nie dziwię się, że franko-prowansalski jest zagrożony wyginięciem, skoro ma aż 100 odmian! 😉
Wdzięczny temat, te bajki, wiele ciekawostek wpada do głowy zupełnie naturalnie. Łatwiej to ogarnąć! 🙂
Oj jest zagrożony, jest! Chociaż myslę, że wiele języków mniejszościowych jest w podobnej sytuacji. Jedyna szansa dla nich to przekazanie go dzieciom, a nie wszyscy nawet poczuwają się do tego, a szkoda.
wcale nie było łatwo znaleźć jajeczko 😉 Wpis bardzo ciekawy. dobry pomysł z wykorzystaniem pozostałości wielkanocne czekolady – szkoda tylko, że nic nie zrozumiem z przepisów 😉 p.s. na te kolorowe jajka na półkach na pewno skusiłabym się i ja 🙂
Cieszę się, że z jajkiem poszło szybko 🙂 A tych jajek czekoladowych to naprawdę dostaje się sporo, dzieci chcą od razu niespodziankę, a potem zostaje taka pokruszona, stąd pomysły.
To nie to słowo Pawle, więcej nie podpowiem. Wszystkich proszę też o nie pisanie słowa w komentarzu, a po uzbietaniu jak największej liczby „jajek” o przesłanie za pośrednictwem wskazanego formularza
Znalazłam, ale wcale nie jestem pewna, czy to jest to słówko! 🙂 Przy okazji akcji, w której jako czytelniczka uczestniczę po raz pierwszy, poznałam także Twojego bloga 🙂 Pozdrawiam serdecznie!!
Uważam, że nauka języków obcych jest czymś wspaniałym. Na pewno, gdy będę chciał pojechać do Włoch , to będę się uczyć języka włoskiego nie ograniczając się tylko do angielskiego, niemieckiego i hiszpańskiego, których się uczę w szkole. Oczywiście język hiszpański i włoski są bardzo podobne do siebie, niemniej jednak z tego co słyszałem, to lekko różnią się wymową i słownictwem. Powinniśmy się uczyć języków obcych, chcieć poznawać inne kultury , kuchnię – nie ograniczając się tylko do stwierdzenia „Włochy= Pizza i Spaghetti”. Włochy potrafią z pewnością zachwycić nie tylko kuchnią, która jest błędnym archetypem przypisywanym Włochom. Pozdrawiam Adrian!
PS. Ewentualną wygraną podarowałbym starszej siostrze, której życzeniem byłoby odwiedzenie Włoch. Tym sposobem bym ją chciał zachęcić do nauki tego języka. 😛
adres e-mail : adiii98@o2.pl
Konkurs jajeczkowy to był super pomysł. Nie uczę sie wloskiego, choć nie mówię nie. Uwielbiam owoce. Najsmaczniejsze są brzoskwinie i winogrona właśnie we Włoszech. Może kiedyś uda mi się pojechać jeszcze raz do Włoch…krainy słońca,wina i pysznego jedzenia…
Jakoś szybko rzuciło mi się w oczy. Mam nadzieję, że nie okazało się prawdziwie zepsute. A swoją drogą naprawdę interesujący opis zwyczajów świątecznych. Wspaniale,świeżo i jakże wiosennie. Nic dodać, nic ująć,prawdziwie Wesołego Alleluja życzę i zazdroszczę tych pięknych widoków ☺
Szczególnie region Valle d’Aosta, ma silne francuskie wpływy z przeszłości, które nadal są odczuwalne. Największym tego znakiem jest jego dwujęzyczność włosko -francuska.
Fajny konkurs. Chyba wszędzie kryzys i ludzie mniej podrozuja. Ale jak sie mieszka w takim uroczym zakatku to chyba nawet nie ciągnie czlowieka w drogę. Pozdrawiam serdecznie beata
Kryzys w Europie daje się wszystkim we znaki mniej lub bardziej. Fakt, że wciąż mam mnóstwo miejsc do odkrycia u siebie, ale chęć podróży pozostaje :).
Konkurs Jajko ;)Muszę się przyznać że wcześniej nie słyszałam o regionie Valle d’Aosta dlatego chętnie będę zaglądać na Twojego bloga częściej. Po wielkanocnym obżarstwie chętnie wybrałabym się na piknik na łonie natury, zwłaszcza że w Polsce pogoda jeszcze nie jest aż tak sprzyjająca takim atrakcjom. Jestem fanką domowych nalewek, dlatego chętnie spróbowałabym zrobić likier Ganepi, aby móć się nim później rozkoszować w chłodniejsze wiosenne czy letnie wieczory 🙂
Swoim wpisem zgłaszam się do konkursu, likier ziołowy kusi!
Wpis konkursowy przyjęty:). To mały region i nie tak łatwo o nim usłyszeć, chyba, że jest się naprawdę miłośnikiem alpejskich czterotysięczników. Też lubię domowe nalewki ; -).
To nie to słowo, wkradła się literówka, dziękuję za napisanie. Chodzi o słowo, które nie pasuje do zdania, np. Narciarze jeżdżą na wodzie, w tym wypadku słowo wodzie jest zgniłym jajkiem lub czesanie muzeum (czesanie=jajo). Proszę znalezionego słowa nie pisac, aby innym nie ułatwiać zadania. W razie pytań jestem do dyspozycji i polecam również udział w moim blogowym konkursie. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
O kurcze, to się trochę zmartwiłam, nie mialam w planach schować go tak bardzo. Na szczęście do ostatecznego wysłania formularza jest jeszcze chwila, także może się uda i u mnie znaleźć ☺.
Ja musiałam przeczytać dwa razy tekst, ale da się znaleźć :)))) Jak dla mnie wcale nie jest najtrudniejszy, na przykład dużo bardziej musiałam nagłówkować się z blogiem English at tea 😛
Dziękuję! Coś mi w tym słowie nie pasowało! Proszę szukać słowa, które nie pasuje do zdania, zmienia kontekst, wygląda dziwnie. Trzymam kciuki i proszę dać znać czy się udało. Pozdrawiam.
Jajeczko u mnie było ponoć dobrze zakamuflowane :-). Zdjęcia Colomby nie zamieściłam, bo miałam tylko w opakowaniu, jest naprawdę dobra, także jeśli będziesz mieć okazję to spróbuj.
Bardzo ciekawy wpis, szczególnie podobają mi się palmy z gałązek laurowych z cukierkami. Pocieszające, że nie tylko u nas ziiima. 😉 Z czekoladą z jajek mam podobny problem, tylko że przez cały rok. Jajka niespodzianki, brrr… 😉
Ciao!
Na Twojego bloga trafiłam niedawno i muszę przyznać, że mnie bardzo wciągnął. Dzięki niemu mogę rozwijać swoje zainteresowania i czytać oryginalne wpisy. Jesteś ciekawą osobą 😉 Piszesz zachęcająco, nie przesadzając. Moim największym marzeniem są studia w słonecznej Italii, ale do tego potrzeba jest mi znajomość języka włoskiego. Na razie jestem samoukiem, od września będę brała lekcje w szkole językowej. Mimo dobrej znajomości angielskiego, odczuwam silną potrzebę dalszego kształcenia. Obce kultury i obyczaje to ostatnio całe moje życie 🙂 A ponieważ jestem jeszcze dość młoda, mam czas na poznanie różnych zakątków świata. Od jakiegoś czasu szczególnie interesuję się Włochami. O regionie Valle d’Aosta wiem stosunkowo mało, a dzięki Tobie mogę go poznawać 🙂
Moja Fascynacją Italią zaczęła się od tego, jak poznałam moją obecną przyjaciółkę (Włoszkę). Właśnie ona wprowadziła mnie w całkiem nowy świat. Od samego dzieciństwa lubiłam włoską kuchnię, to taka moja pierwsza miłość ;)) Ale mało wiedziałam o włoskiej kulturze. Wraz z poznawaniem wielu ciekawych dań, spodobały mi się włoskie obyczaje, włoska muzyka, włoska literatura, włoskie filmy, a szczególnie temperament Włochów i ich nastawienie do życia 😉 Zakochałam się również w historii. I tak zaczęłam się w ten „makaroniarski” temat zagłębiać…
Mogłabym jeszcze pisać i pisać, ale nie chcę już zanudzać swoimi nużącymi myślami 🙂 Na zakończenie zachęcam wszystkich do czytania tego bloga, nauki języków, poznawania obcych kultur oraz podróżowania, bo wspomnienia i to, co mamy w głowie – pozostanie z nami na zawsze, a nie wiadomo, co przyszłość przyniesie temu światu…
Buona Pasqua! Spokoju i odpoczynku 😉
Pozdrawiam gorąco!
PS Zgłaszam się tym wpisem do konkursu, ponieważ chciałabym otrzymać książkę, która pomogłaby mi uczyć się pięknego języka włoskiego, co da mi wiele nowych możliwości. Upominek jest równie kuszący 🙂 Dziękuję za szansę
Ciao!
Na Twojego bloga trafiłam niedawno i muszę przyznać, że mnie bardzo wciągnął. Dzięki niemu mogę rozwijać swoje zainteresowania i czytać oryginalne wpisy. Jesteś ciekawą osobą 😉 Piszesz zachęcająco, nie przesadzając. Moim największym marzeniem są studia w słonecznej Italii, ale do tego potrzeba jest mi znajomość języka włoskiego. Na razie jestem samoukiem, od września będę brała lekcje w szkole językowej. Mimo dobrej znajomości angielskiego, odczuwam silną potrzebę dalszego kształcenia. Obce kultury i obyczaje to ostatnio całe moje życie 🙂 A ponieważ jestem jeszcze dość młoda, mam czas na poznanie różnych zakątków świata. Od jakiegoś czasu szczególnie interesuję się Włochami. O regionie Valle d’Aosta wiem stosunkowo mało, a dzięki Tobie mogę go poznawać 🙂
Moja Fascynacją Italią zaczęła się od tego, jak poznałam moją obecną przyjaciółkę (Włoszkę). Właśnie ona wprowadziła mnie w całkiem nowy świat. Od samego dzieciństwa lubiłam włoską kuchnię, to taka moja pierwsza miłość ;)) Ale mało wiedziałam o włoskiej kulturze. Wraz z poznawaniem wielu ciekawych dań, spodobały mi się włoskie obyczaje, włoska muzyka, włoska literatura, włoskie filmy, a szczególnie temperament Włochów i ich nastawienie do życia 😉 Zakochałam się również w historii. I tak zaczęłam się w ten „makaroniarski” temat zagłębiać…
Mogłabym jeszcze pisać i pisać, ale nie chcę już zanudzać swoimi nużącymi myślami 🙂 Na zakończenie zachęcam wszystkich do czytania tego bloga, nauki języków, poznawania obcych kultur oraz podróżowania, bo wspomnienia i to, co mamy w głowie – pozostanie z nami na zawsze, a nie wiadomo, co przyszłość przyniesie temu światu…
Buona Pasqua! Spokoju i odpoczynku 😉
Pozdrawiam gorąco!
PS Zgłaszam się tym wpisem do konkursu, ponieważ chciałabym otrzymać książkę, która pomogłaby mi uczyć się pięknego języka włoskiego, co da mi wiele nowych możliwości. Upominek jest równie kuszący 🙂 Dziękuję za szansę
To ja dziękuję za tak miłe słowa i ciekawy komentarz. Młodość zdecydowanie sprzyja zwiedzaniu nwych miejsc i poznawaniu świata! Zyczę Ci, aby plany dotyczące studiowania we Włoszech się spełniły i abyś już tu na miejscu mogła z bliska poznawać włoską kulturę. Pozdrawiam.
Konkurs JAJKO.
W pierwszym odruchu chciałem napisać, że byłem kilkakrotnie we Włoszech m.in. w Rzymie, Wenecji i słonecznej Sycylii, ale wszystkie te miejsca były bardzo oddalone od Doliny Aosty (o której nota bene dowiedziałem się od Ciebie z bloga). Później zacząłem przeglądać mapę Twojego regionu. Alpy!!! Zaraz, zaraz … a jednak byłem bardzo blisko Doliny Aosty. Co prawda nie we Włoszech, ale tuż tuż. Za granicą, w Szwajcarii. Wspinałem się tam troszkę po górach i przechodziłem obok pięknego szczytu Matterhorn (po włosku Monte Cervino). I co się okazało? Dopiero teraz doczytałem, że szczyt Matterhorn jest położony na granicy włosko-szwajcarskiej, we Włoszech jest to właśnie Dolina Aosty!!!
Bardzo Ci dziękuję za inspirację i motywację do poszukiwań i odkrywania nowych, nieznanych miejsc. Cieszę, że promujesz swój włoski region, mimo, że nie jest on zbyt znany w Polsce. Trzymaj tak dalej!
Ależ ja Ci zazdroszczę tych pięknych alpejskich widoków!!! JAJKO.
Pozdrawiam serdecznie.
Chyba mogę już podać :). Jajkiem było słowo malowanie. Jeszcze dziś opublikuję również zwycięzcę lub zwycięzców mojego blogowego konkursu na najciekawszy komentarz. Mam małe opóźnienie z przyczyn technicznych z Internetem. Pozdrawiam ciepło.
Kardiamit, jajka co prawda nie odgadłaś, ale za to masz świetną wyobraźnię. Dziękuję Ci za zaangażowanie podczas akcji blogowe i mam pytanie czy znasz język włoski?
super się bawiłam i dziękuję, mimo iż zafilozofowałam sobie z jajkiem. Byłam pewna, że można malować sobie Zamek, wyjąć płótno, farby olejne i jazda Zamek przenieść na płotno ha ha ha 😀
Nie da się Iza, po prostu się nie da! 🙂 Też się cieszę, że stałe łącze wróciło i nie muszę trzymać telefonu za oknem, żeby chociaż trochę Internetu złapać do komputera. Górskie życie ;-).
Wow, ale widoki. Zapierają dech w piersach. Szczerze przyznam, że nigdy nie pałałąm specjalną miłością do gór (Urodziłam się na pomorzu). Teraz co prawda mieszkam w Perugii, otoczona Apeninami, ale wstyd się przyznać jeszcze nigdy w nie nie ruszyłam. Mąż kiedyś często wędrował po szlakach trekingowych.
W takich widokach, jak te przedstawione powyżej przez Ciebie, można się zakochać już ze zdjęć. Pozdrawiam z Umbrii
Ja pochodze z nad Bałtyku i do tej pory mam sentyment do naszego morza, no ale skoro życie rzuciło mnie w Alpy to korzystam z uroków. Ewa, ja ci mówię bierz Stefana, męża i ruszajcie w góry, szczególnie, że przewodnka jakby co już masz :-). Trzymaj się ciepło.
U nas zdecydowanie faworytem jest jezioro Prarayer 🙂 … Polecam rowniez Lago d’Arpy ,przerobione z wozkiem- sa momenty trudniejsze (dojscie), oczywiscie dla wozka, ale warte naszego wysilku! Jesli ktos jest pewny mozliwsci swojego wozka,to ok, ale raczej polecalabym chusty lub nosidla.
A jesli juz jestesmy na przeleczy San Carlo to mozna takze zahaczyc o taraz widokowy Belvedere d’Arpy (Testa d’Arpy) z super widokiem na Monte Bianco.
Aniu, dzięki za komentarz. Latem mam nadzieję wybrać się nad lago d’Arpy, dużo pozytywnych opinii słyszałam o tym szlaku i chętnie go sprawdzę. Małego pewnie zapakuję w chustę :-). Jeśli masz ochotę to podeślij zdjęcia (jeśli masz) z opisem szlaku, chętnie umieszczę na blogu. Pozdrawiam!
Prawdę mówiąc to dzięki akcji odkryłam Twojego bloga. Będę zaglądać, bo bardzo ciekawie piszesz i o regionie, którego nie znam. Ogólnie uważam akcję konkursową za bardzo ciekawą, bo 1. można dowiedzieć się nowych rzeczy czytając wpisy konkursowe, 2. można wygrać nagrody, jeśli bierze się udział w konkursach, 3. można poznać nowe interesujące blogi! Pozdrawiam serdecznie z Hiszpanii 🙂
Witaj, cieszę się, że dzięki blogowej akcji trafiłaś do mnie i że Ci się podoba, także rozgość się i zaglądaj :-). Akcja konkursowa rzeczywiście wyszła bardzo fajna, jestem pewna, że to jeszcze nie ostatnia taka! Pozdrawiam również serdecznie.
Mam szczęście że razem z narzeczonym planujemy podróż po świecie, bo będę mogła pokombinować jak dodać Kolejne na Mont Blanc jako jeden z obowiązkowych etapów podróży 🙂
Dziękujemy za wspaniałą podróż w czasie. Karina zauroczona jest księżniczką. Poznałyśmy już Alpy, ale od strony Niemiec w Garmish, tam Karinka jeździ na leczenie. Jesteśmy zachwycone Włochami oraz Zamkiem w Fenis.
Pozdrawiamy Ala i Karinka 🙂
Dziękuję za komentarz, pisanie tej bajki dla was to była prawdziwa przyjemność i cieszę się niezmiernie, że mogłam was zabrać w podróż po drugiej stronie Alp :-). Pozdrawiam ciepło!
Postarali się z prezentacją, trzeba im przyznać 🙂 Ale byłam już raz na Punta Helbronner, co prawda starą kolejką i TO już robiło wrażenie. Nie mogę sobie wyobrazić jak emocjonująco będzie wjechać nową! Zdam na pewno relację :-). Pozdrawiam!
Praktyczne rady – szczególnie te, co można robić a czego nie wolno.
Ja, gdy byłam na Pollino to naczytałam się o wężach… nie wiem czy w Dolinie Aosty występują, bo uważam, że warto mieć świadomość o takim spotkaniu 🙂
Agnieszko cudowny ten wpis fotograficzny. Bylam mieszkalam w Alpach wiele lat temu. Twoj wpis wywolal we mnie tamte wspomnienia. Dziekuje i pozdrawiam serdecznie beata
W przypadku punktu dotyczącego ubioru zdecydowanie wrzuciłbym choć 2-3 linki do stron gdzie są opisy jak się w góry ubierać. Niestety głupota ludzka w połączeniu z lenistwem to mieszanka wypełniająca statystyki wypadków. Każdy wpis w tym temacie wg mnie powinien zawierać jak najwięcej informacji …
Pozdrawiam!!
Masz rację. Obiecuję, że poszperam i uzupełnię wpis o linki z poradami dotyczącymi ubioru. Wiem nawet gdzie takowych szukać. Jeśli sam masz jakieś ciekawe to nie wahaj się umieścić. Pozdrawiam Cię!
Właśnie, właśnie, a szkoda. W niektórych takich wioskach nie ma nadal szybkiego łącza internetowego. Jak żyć w takich warunkach? Wydaje się banalne, ale w dzisiejszych czasach jest nie do pomyślenia.
Dziękuję Magdo, miałam pisać już dawno temu o Leann, ale jakoś tak odkładałam temat, sama nie wiem dlaczego. Planuję jeszcze jeden wpis,tym razem skupię się na laboratorium i produkcji tych cudnych kosmetyków :-).
Co to musi być za inteligentna i energiczna dziewczyna 🙂 Takie historie dodają wiary w powodzenie własnych pomysłów. Nie chcę nawet zgadywać, ile ją kosztowało (we wszyzstkich możliwych aspektach) załozenie firmy we Włoszech.
Przydatny tekst 🙂 Na polskich szlakach często spotykałam się ze zdziwieniem, kiedy mowiłam „dzień dobry” (zwłaszcza u młodych ludzi). I też zauważyłam, że Niemcy witają się u nas w dwóch językach – po niemiecku i po polsku 🙂
A w tym roku będę w Alpach! Tylko nie wiem jeszcze gdzie…
Agnieszka ale fajny pomysl na biznes, rozumiem, co do biurokracji, bo we Francji to samo, mlodzi przedsiebiorczy ludzie uciekaja do Angli rozwinac skrzydla i wlasne biznesy. ALe Amerykanie maja taki zakodowany keep smile i idz naprzod. Godne podziwu i nasladowania. Pozdrawiam serdecznie Beata
Na pewno rozkręcenie wszystkiego kosztowało ją sporo nerwów, biurokracja potrafi sprowadzić na ziemię, niestety. Warto było jednak. Biznes cały czas sobie rośnie i mam nadzieje, że stanie się naprawdę rozpoznawalną marką, chociaż do tego wiadomo potrzeba czasu.
Relaksu nigdy za wiele :-), to raczej rodzaj zresetowania się. Długi spacer i człowiek wraca jak nowy. Ja też liczę, że o browarze napiszę już wkrótce. Myślę nad wywiadem z właścicielmi! Mają ciekawą przeszłość 🙂
Witam serdecznie, wybieram się z moja rodziną w tamte okolice. Czy w czerwcu już będzie czynna ta kolejka? Może ktoś ma informację jaki jest to koszt ??
Ciekawa i pasjonująca historia. Jej punkt kulminacyjny przypomina mi historię pewnej kobiety fotograf, Vivian Maier, którą odkryto dopiero po śmierci, i też nakręcono o niej film.
Polecam! Chociaż planuję, że w najbliższym czasie podaruję balsam chętnej osobie (nie na zasadzie konkursu), także dam znać jak coś, że jest do wzięcia! Pozdrawiam.
We Włoszech taka odmiana tiramisu jest dosyć popularna, można robić na wiele sposobów, dodać również likier (ja nie dodaję, bo u mnie ten deser jada również córka), mój, a raczej Patryka sposób jest prosty i szybki, także polecam spróbować :-). Pozdrawiam.
pochodzenie słowa bardzo mi się podoba. z podobnych składników, ale z dodatkiem galaretki robię serniczek na zimno ze spodem właśnie biszkoptowym., A tak zupełnie przy okazji, mamy 19 maja, a ja nadal nagrody nie otrzymałam, szkoda.
Sernik ciekawa sprawa! Ale jak dla mnie to już wyższa szkoła jazdy :-D. Rzeczywiście nie za fajnie, że nagroda nadal nie dotarła! Jutro dowiem się w Ponsie dlaczego i dam znać! Albo mają mega opóźnienie, albo gdzieś się zapodziała, oby nie!
Stała się rzecz nadzwyczajna, odnośnie poczty polskiej, wysyłek za granicę. 30.10 2014 Uniwersytet Wrocławski wysłał mi suplement do dyplomu. dziś dotarł…7ms po wysłaniu. Także…chyba pozostało mi czekać, kurcze nie wiedziałam, że to aż taki problem. Serniczek polecam, właśnie że Twój „wypiek” to dla mnie za trudny. Serniczek robimy tak 500g sera zmielonego, tu ja używam Spesenquark, do tego dodajemy jajko żółtko i białko ale ubite. Na koniec dodajemy rozpuszczoną galaretkę w 100g wody – niecałe pół szklanki – . Galaretkę kupuję bez cukru, sama dozujesz cukier, stevię czy co tam lubicie :). Na godzinę do lodówki i w tym czasie szykujemy drugą galaretkę w 500ml wody i cukrem. Masę oczywiście wykładamy na te biszkopciki z Twojego zdjęcia. Zalewamy galaretką sernik, na który wykładamy tonę truskawek, borówek lub banana ładnie i cienko pokrojonego. Ja wbijam w masę serową malinki. Prawda, że banalne?
Zdjęcie:http://st11.static.bikestats.pl/userimages,20150505,65801,67140,orig.jpg
Ciekawy jest tówj przepis i myślę, że się skuszę :-), także dzięki. Troszkę wędrował twój suplement do dyplomu, ale najważniejsze, że dotarł. Mam nadzieję, że słownik z Ponsa nie będzie tyle szedł! Wysłali w drugim tgodniu maja, powienien niedługo się zjawić. Przesyłka zwykła bez awizo. Czekam na wieści i trzymam kciuki!
Fakt – zamek zamkniety w 2014 z powodow oszczednosciowych (dziwna polityka wladz regionalnych) ale warta zobaczenia. Spod zamku rozposciera sie wspanialy widok na Chatillon i Saint Vincent. Fortyfikacja nieumeblowana , zwykle otwarta dla zwiedzajacych w okresie letnim (lipiec, sierpien) Wg mnie wladzom brak pomyslow na zagospodarowanie tego obiektu. Baron Bich podarowal regionowi zamek a takze pewna sume na jego wyremontowanie i udostepnienie zwiedzajacym. Niestety braklo pomyslow na wlasciwe zarzadzanie…szkoda
Bardzo dziękuję za komentarz. Rzeczywiście zamek jest trochę zapomniany, dopóki w Chatillon nie było wyremontowanego zamku Gamba, to Ussel służył za sale wystaw. Po remoncie Gamba, to właśnie w nim skupiono wszelkie ekspozycj i wystawy. Nie wiem czy region nie ma pomysłu na zamek, pomysł pewnie by miał, ale z cięciami budżetowymi nie jest łatwo ;-). Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny!
Wina z takiego miejsca chetnie bym sie kiedys napila:) Dzieki za tyle ciekawostek, choc oczywiscie jako mieszkanka Francji nie moge sie zgodzic z punktem pierwszym :))))
Domyślam się, że punkt pierwszy jest dosyć wrażliwy i sporny :-). Na wikipedii (oczywiście po włosku) też o tym piszą, że Francja uzurpowała sobie prawo do Mont Blanc! A ja to widzę raczej na zasadzie, że potrafi lepiej wykorzystać położenie, bez względu na to czy leży cały MB czy tylko w połowie.
Widzę, że tak jak Szwedzi szczycą się tym, że mają wiele najbardziej „północnych” rzeczy, tak w Dolinie Aosty szczycą się wysokością 😀 Super patent na atrakcje dla turystów 😉
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się odwiedzić Aostę, w końcu z Genui mam niedaleko:). Naprawdę pięknie tam u Ciebie, mając takie widoki z okna, byłabym w siódmym niebie :).
Też nie przepadam za tunelami i chociaż rzadko jeżdzę to strach zawsze jest! O tym wypadku było głośno, chyba jeden z poważniejszych w całej tunelowej historii.
Mój mąż jest „lekkim” fanem Giro d’Italia. Kiedyś Giro przejeżdzało też przez Amanteę i postanowił że my musimy iść robić fotki… Pamiętam baaardzo długie i nudne wyczekiwanie a potem szus i szus i już po Giro 🙂
Ha! Mój mąż też jet fanem, ale nie aż takim :-D. Zdjęcia zrobił ze startu w Saint-Vincent, bo twierdził, że stojąc wzdłuż drogi nic ciekawego nie zobaczy :-D! Pozdrawiam fanów Giro z Południa!
Jest jeden dodatkowy powód! Poza tym ze Szwajcarii to chyba mogłabyś wybrać się pociągiem z Martigny do Chamonix, potem kolejką od strony francuskiej na Punta Helbronner i potem nową obrotową z Punta Helbronner do Courmayeur. Z Courmayeur do Aosty, a z Aosty do Martigny kursują autobusy. Widzisz jaki plan wycieczki (przynajmniej 2 dni) Ci zaplanowałam ;-D. Pozdrawiam!
Dokładnie 🙂 udanego urlopu życzę, chociaż jakbym mieszkała tam gdzie ty, to bym chyba na urlop nigdzie nie jechała (no chyba, że do Polski). Pozdrawiam!
Łapanka była, jedyne porządne jakie mam, to był chyba jakiś dziennikarz… Pozostałe jakie mi / nam zrobiono nie nadają się do niczego, ale je opublikuję przy wpisie Punta Helbronner w podpunkcie JAK NIE ROBIĆ ZDJĘĆ i że lepiej mieć stojak pod aparat… 😀
Poruszone zdjęcie, to problem. Ja żeby tego uniknąć, przy słabszym świetle ustawiam w moim niedrogim aparacie, który mieści się w górnej kieszeni kurtki narciarskiej większe ISO. Wtedy wychodzi krótszy czas ekspozycji, co zapobiega poruszeniu zajęcia przy fotografowaniu z ręki. Ale z wysokim ISO lepiej nie przesadzić, bo pogarsza jakość zdjęcia.
Paweł, mój aparat też jest niedrogi :-D, mamy canon eos 550D. Było ustawione na automatyczne, ale widać i to za trudne. Mój telefon robi dobre zdjęcia i ostatnie przyznaję, że się na telefon przerzuciłam (dlatego też wróciłam na instagram :-D, bo ciągle coś fotografuję!).
Proszę czasem korzystać z trybu sportowego, szybkoklatkowego. Z wielu zdjęć kilka na pewno będzie udanych. Zawodowcy na różnych imprezach (czerwonych dywanach itp.) robią tak samo. Zawsze później coś ciekawego się wybierze, a resztę można usunąć.
Warto też dodać, że od platformy widokowej do Mont Blanc, jest wg Google Maps ok. 5,5 km, a mamy wrażenie, jakby to było kilkaset metrów.
Pozdrawiam i gratuluję zapału w tworzeniu tej strony 🙂
Witaj Agnieszko. Z ogromną uwagą śledzę Twoje odcinki dotycz.kolejki i związanych z nią atrakcji.Nie mogę się doczekać ostatniego.Wszystkie pisane „z smaczkiem” i zachęcające aby tam być. UDANE zdjęcia podkreślają piękno, uroki ale i grozę Masywu. Gratuluję.
Napiszę jeszcze a potem…tam będę
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Wojtku dziękuję za komentarz. Wiem, wiem, że będziecie, zastanawiałam się właśnie kiedy! Wiem, że jakoś w lipcu! Mam nadzieję, że pogoda dopisze! Cieszę się, że opisy przypadły do gustu i pomimo mojej małej krytyki zachęcają 🙂 Naprawdę warto! Tylko pogoda musi być i tego wam życzę!
W takim miejscu pochmurne niebo nieco psuje wycieczkę, znam to uczucie. Pierwszy raz dotarłem na Mały Matterhorn (3883) przy braku widoczności, to szczęście, że wtedy nie zamknęli kolejki. W kolejnych dwóch pogodnych bezchmurnych dniach tam wróciłem i tego Tobie życzę … powrotu. Ciekawie/groteskowo przy Skyway wygląda stara kolejka do Igły, ale to wg mnie taki smaczek i póki działa jest ok.
Dziękuję Paweł! Na szczęście na Punta Helbronner byłam już w 2008 roku, starą kolejką i wtedy pogoda była wspaniała, ale to było w lipcu jakoś. Wyszliśmy wtedy również na zewnątrz! Piękne wspomnienia, ale na P.H. na pewno jeszcze wrócę, chociaż nie wiem czy tego lata, bo od końca czerwca zamykają schronisko Torino… Na pewno pojadę do ogrodu botanicznego, ale czy wyżej? Nie wiem. A na Mały Matterhorn też się muszę wybrać! To jest najwyższa kolejka w Europie, a ja póki co jej nie widziałam!
Gdzieś czytałem, że planowana jest budowa nowej kolejki z Testa Grigia(Plateau Rossa) na Mały Matterhorn, czyli ze strony włoskiej i ze strony szwajcarskiej nawa kolejka typu 3S z Trockerer Steg też MM. Prawdopodobne otwarcie 2018/19. Pewnie będzie o tym głośno.
O papatrz! Wiesz lepiej co się dzieje na Matterhorn ode mnie :-), ale to już Ci kiedyś pisałam na fb. Muszę się doinformować czy rzeczywiście Cervino Spa, spółka zarządzająca wyciągami, planuje i wdraża jakieś nowe inwestycje. Z moich ostatnich informacji wynika, że było planowane i nawet jakieś studium przeprowadzili w ramach jednego z projektów programu transgranicznego Włochy/Szwajcaria, ale potem wszystko stanęło ze względów finansowych, no i zieloni się uaktywnili, że nowe kolejki niszczą tylko środowisko. Zrobię sobie małe poszukiwanie i może coś napiszę :-). Dzięki za inspirację!
Realia jakie opisujesz są bardzo odmienne od moich jakie przeżywam na co dzień ale jedno zauważyłam wspólne. Chęć przybliżenia swojego regionu, wzbudzić ciekawość, zainteresować czytelnika i wzbudzić chęć zwiedzenia regionu. Tobie to udaje się. Super. Masz jednego ochotnika więcej na poznanie Doliny Aosta 🙂
Przyznam, że w słoneczny dzień jest nie tylko pięknie, ale i ciepło, nam się na Punta Helbronner trafiły chmury i wiatr. Gorzej może być chyba tylko jak pada śnieg :-).
…słyszałem, że Desarpa jest bardzo sympatycznym „ucztowaniem” w Aoście…następnym razem obiecuję sobie nie ominąć tej przyjemności…gorąco polecam!!!
Kolejna Desarpa w Aoście odbędzie się w 2014 roku. Rzeczywiście jest to bardzo widowiskowe wydarzenie, które przyciąga wielu turystów, gwarantując sporą dawkę lokalnego folkloru.
Agnieszko, gratuluje świetnej inicjatywy. Przesyłam link do Twojego bloga wszystkim znajomym w Olsztynie i na Warmii i Mazurach. Niech żyje współpraca polsko-włoska! Czekam z niecierpliwością na newsy from Aosta.
Dziękuje Małgosiu. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będę mogła opisać więcej podobnych inicjatyw. Pozdrawiam.
Smakuje zapewne znakomicie 🙂
Zdecydowanie! Polenta jest generalnie znana w całych północnych Włoszech, ale polenta concia to już typowe danie z Doliny Aosty.
To bardzo interesujące. Byłam w Aoście 3 razy i nie wiedziałam o istnieniu tego cmentarza. Bardzo dziękuję za podjęcie tematu. W Polsce nie udało mi się dotąd znaleźć przewodnika książkowego po Dolinie Aosty, a przewodniki po Włoszech bardzo pobieżnie traktują Val de Aosta. Jak przeczytam wszystkie dotychczasowe wpisy to odezwę się jeszcze. Mam taki plan, aby w przyszłe wakacje wybrać się w te przepiękne okolice po raz czwarty. Pozdrawiam.
Cieszę się, że podjęty przeze mnie temat zaciekawił Panią. Rzeczywiscie cmentarz Sant’Orso nie jest zbyt znany, ale dzięki powstałemu komitetowi powinno się to odrobinę zmienić.
Dolina Aosty nie jest zbyt popularna, pomimo swoich bogactw naturalnych i kulturowych. Mam nadzieję, że dzięki tej stronie uda mi się przekazać trochę ciekawych i potrzebnych informacji. W razie pytań proszę smiało pisać, bardzo chętnie odpowiem. Pozdrawiam serdecznie.
Spróbuję przy następnej wizycie w Aoście. Ciekawe czy można to wino kupić gdzieś przez Internet?
Wina z Doliny Aosta są praktycznie niedostępne w Polsce – a o winie lodowym to można już tylko pomarzyć. Warto zrobić zapasy bo jeżeli uda się kupić w Polsce to cena conajmniej 2 razy wyższa . Skorzystaliśmy z tej rady pracownika winiarni i zrobiliśmy spore zapasy by skosztować.z przyjaciółmi.
O i to jest dobra wskazówka dla podrózujących! Pozdrawiam serdecznie :)!
Myślę, że nie nikt w Polsce nie sprowadza tego wina, także pozostaje degustacja i zakup na miejscu. Jeśli będzie miała Pani okazję odwiedzieć Dolinę Aosty, to w siedzibie spółdzielni Cave du Vin Blanc, tutejszych enotekach lub lokalnym centrum handlowym Cidac mozna zakupić Chaudelune.
Ja fanką nart nie jestem, ale mam znajomych co ten sport kochają, przekażę im info od Ciebie 🙂
Cieszę się, że informacje, które publikuje okazują się przydatne. A narciarstwo to piękny sport, także dziękuje za puszczenie wici. Pozdrawiam ciepło z Aosty.
Pingback: Wenus, Księżyc i konstelacje gwiazd nad Saint-Barthelemy. | CiekawAOSTA
W niezwykle interesującym rejonie mieszkasz. Tyle ciekawych rzeczy się u Was dzieje
Stąd właśnie pomysł na pisanie o tym, mam nadzieję, że chociaż trochę uda mi się przybliżyć czytelnikom ten region, jego atrakcje oraz tradycje. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie.
Pingback: Teatr rzymski w miejscowości Aosta. Historia i współczesność. | CiekawAOSTA
Zgadzam się, spektakl „światło – dźwięk” niezapomniany. A pozostałości teatru imponujące. Chyba obowiązkowy punkt przy zwiedzaniu Aosty 🙂
Z pewnościa w 2014 spektakl ponownie zagości na fasadzie teatru. Impreza stała się stałym punktem letniego programu kulturalnego w Aoście. A teatru rzeczywiście nie można ominąc podczas wizyty, szczególnie, że tuż obok (pod Porta Preatoria) znajduje się regionalne centrum turystyczne. Pozdrawiam.
Pingback: Witajcie w najstarszym włoskim Parku Narodowym Gran Paradiso | CiekawAOSTA
przepiękne miejsce
Rzeczywiście miejsce jest niesamowite i niezwykle relaksujące. W Nowy rok wybieramy się do Cogne, także może uda mi się zrobić zdjęcia w centrum dla zwiedzających i napisać więcej. Pozdrawiam.
Pingback: Tradycje bożonarodzeniowe w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Tradycje bożonarodzeniowe w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pięknie opowiedziane! Właściwie każdy kraj różni kultura i tradycje,ale z ciekawością przeczytałam o jakże odmiennych [od naszych rodzimych] tradycjach bożenarodzeniowych.Najbardziej podoba mi się drugi dzień świąt–AKTYWNA FORMA SPĘDZANIA CZASU—SUPER!!!Myślę,że w dobie ,,szybkiego życia”-takie rodzinne wypady świąteczne=powinno się naśladować-świetna relaksacyjna zabawa =samo zdrowie!!! Dziękuję. ŻYCZĘ WESOŁYCH ŚWIĄT!!!
To ja dziękuje za wizytę. Również lubię drugi dzień świąt w Dolinie Aosty. Atmosfera jest luźniejsza i można oddać się przyjemnościom ciała i ducha :-). Pozdrawiam i życzę świąt bez pośpiechu.
Cudowny opis i cudowne Swieta! podziwiam!
Dziękuje 🙂 chociaż to już po świętach. Pozdrawiam serdecznie.
Pingback: Freeride w Dolinie Aosty. Emocje na szczycie. | CiekawAOSTA
Pingback: Dolina Aosty żegna Stary i wita Nowy Rok. | CiekawAOSTA
Już wiadomo, że referendum odbędzie się 1 czerwca 2014. W tym dniu mieszkańcy miejscowości Courmayeur zdecydują czy miejscowość ma zmienić nazwę na Courmayeur-Mont-Blanc.
Pingback: Tak wygląda zima w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Tak wygląda zima w Alpach | CiekawAOSTA
Pięknie, prawdziwy raj dla narciarzy
To fakt, narciarze rzeczywiście doceniają Dolinę Aosty. Szkoda, że ze mnie nie najlepszy narciarz, mogę tylko częściowo korzystać z uroków mieszkania tutaj. Pozdrawiam.
Ten zimowy krajobraz jest cudny…
O.
O tak! Zima potrafi być naprawdę piękna!
A mnie się ten konik kojarzy ze szwedzkim konikiem z Nusnäs – Dalahäst.
O tak, ja pamiętam. Przechowuję moje pierwsze książeczki do dzisiaj 🙂
O.
PS. Bardzo ciekawy blog. Z ciekawością będę do Was zaglądać.
Dziękuję za tak miły komentarz.
Może ma Pani link do konika Nusnäs – Dalahäst? Chętnie zobaczę.
Zapraszamy, zapraszamy 🙂
Agnieszko, tylko nie pani 😉
Wklejam link do mojego wpisu o koniku http://www.obiezyswiatka.eu/konik-z-nusnas-dalahast/
Za każdym razem jak jestem w pobliżu zaglądam do nich.
Pozdrawiam!
O.
Piękne rzeczy! Nawet Barbie w koronkach wygląda przyjaźniej 😉
A czy te cudeńka na siódmym zdjęciu od końca to smaczne? Typowy przysmak?
O.
To cudo na 7 zdjęciu od końca to mydło! Te zdjęcia są nieopisane, bo w grudniu nie do końca umiałam jeszcze obsłużyć galerię. Chyba muszę wrócić do tej galerii i dopisać opisy! Ale pachnie pięknie!
A Barbi w koronkach na mnie też zrobiła wrażenie, starsze panie wiedzą jak skutecznie sprzedać swoje robótki. Serwetki nie mają takiego wzięcia 😀
Oczywiście 🙂
A konik rzeczywiście podobny. Dzięki za link.
O rany, a ja myślałam, że czekolada… Widać, że łasuch jestem 😉
O.
Gwarantuje, że nie tylko pachną, ale i wyglądają smakowicie, także mogą tym wprowadzić w błąd. Mydełka są naturalne, a składniki często pochodzą z Doliny Aosty (miód, mleko kozie, lawenda, nagietek).
Alpy są piękne. Zresztą chyba każde góry mają w sobie coś magicznego. Ja bez nich żyć nie mogę.
Z Alp wróciłam po Nowym Roku, a już za nimi tęsknię 🙂
W pięknym miejscu mieszkacie 🙂
O.
Ja sama coraz bardziej doceniam mieszkanie tutaj i ciągle odkrywam coś nowego.
Udało mi się opisać zdjęcia, także powinno być ok 🙂
Pingback: Droga rzymska Gallów w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Droga rzymska Gallów w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
To przejście w Donnas po prostu fantastyczne!
O.
To prawda! Robi wrażenie, szczególnie jak się pomyśli, że ma już ponad 2000 lat. Ten odcinek drogi zachował się w całkiem dobrym stanie i zwiedza go sporo osób, szczególnie od wiosny do jesieni, gdyż znajduje się na trasie Via Francigena.
Dzięki za takie wpis i zdjęcia! Mało jest w internecie osób, które dzielą się informacjami tak szczegółowo i tak specyficznymi do tego. Dodałam Cię do mojego agregatora blogów pod adresem http://blogilifestylezdrowie.blogspot.com/, na pewno będę tu wracać (jak zwykle)
pozdrawiam!
Dziękuję za komentarz. Cieszę się bardzo, że blog spotyka się z uznaniem i że informacje jakie publikuję są interesujące. Dzięki za dodanie do agregatora i zapraszam ponownie :-). Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Ruszają zapisy na ultra trail Tor des Geants 2014 | CiekawAOSTA
330 km w 70 godzin ? w tym 3 godziny przerwy?…. Mhm.. dziennie ponad 150 km ?… trochę nierealne
Dlatego właśnie uważam, że to bieg dla szaleńców. Iker Karrera ponoć przygotowywał się od bardzo dawna i ten bieg stał się jego obsesją, dodatkowo po wygranej jako jedyny się nie cieszył… (tak pisały media zagraniczne). Tutaj jest link do wikipedia z wszystkimi wynikami od 2010 roku. W porównaniu do pierwszej edycji w 2013 roku wynik był lepszy o 10 godzin.
http://en.wikipedia.org/wiki/Tor_des_G%C3%A9ants
Ja bym nie dała rady….
O.
Nie ma się co oszukiwać, nie jest to łatwy bieg i nawet w regulaminie piszą, że należy mieć doświadczenie w bieganiu na trudnych odcinkach. Wyobraźmy sobie: deszcz (może się trafić, tak było w 2013 roku), mgła, wysokość ponad 2000 m n.p.m., a biegacz może liczyć na siebie oraz na ewnetualnych kompanów biegu. Zdecydowanie, aby wystartować, trzeba być świetnie przygotowanym. Ale sporo osób kończy bieg i myslę, że ich satysfakcja jest ogromna 🙂
To musi byc naprawde fantastyczne miejsce, a powyzszy opis bardzo zacheca do odwiedzenia parku.czekam z niecierpliwoscia na wiosenne fotosy 😉
Obiecuję, że jak tylko stopnieje trochę śnieg i zrobi się cieplej to wybiorę się do PNGP i opublikuję zdjęcia budzącej się wiosny 🙂
TdG w 2010 roku ukończyło również dwóch Polaków: Piotr Kłosowicz na 36 miejscu, z czasem 118:13:08, czyli 4 dni, 22 godziny, 13 minut i 8 sekund oraz Leszek Rzeszótko na 101 miejscu, z czasem 133:09:02, czyli 5 dni 13 godzin 9 minut i 2 sekundy. Brawa!
Źródło: strona TdG z 2010 roku z klasyfikacją generalną http://lnx.courmayeurtrailers.it/cronometraggio_2010_tdg/Classifiche.php
pięknie, u nas w Wiedniu też od wczorajszego wieczora sypie 🙂
Wiedeń zimą jest po prostu magiczny, a już okryty białym puchem to musi być niesamowity widok. Byłam 4 lata temu i mam nadzieję, że jeszcze wrócę 🙂 Pozdrawiam.
Zazdroszczę;-) Wspaniały blog, długo takiego szukałem. Mam nadzieję, że nie obrazisz się, jeśli dodam Cię do mojej listy najlepszych polskich blogów o podróżach. Sprawdź ją tu: http://najlepszeblogipodroznicze.blogspot.com/.
Pingback: Fiera di Sant'Orso – Targi rękodzieła w Aoście | CiekawAOSTA
Pingback: Kilka zdjęć z Targów Rękodzieła w Aoście - Fiera di Sant'Orso | CiekawAOSTA
Wszystkie piękne 🙂 Konik przesłodki.
Ale ja jestem za drewniakami, uwielbiam te buty 😉
Dobrego weekendu!
O.
Drewniaki świetne! Dodatkowo są symbolem targów, w końcu to od nich wszystko się zaczęło 🙂
Chodaki sa extra.no i oczywiscie kielich przyjazni wyglada imponujaco 😉
Aby zrobić parę takich chodaków potrzeba około 2 godzin nieprzerwanej pracy i cierpliwości. Hobby jak znalazł :-). Z kielichem sprawa jest na pewno bardziej skomplikowana.
Dziś ruszyły oficjalnie zapisy i po kilku godzinach było już ponad 1500 chętnych na TdG 2014, w tym 6 Polaków!
Super jest Twój blog, właśnie czegoś takiego szukałem. Mam nadzieję, że nie będziesz robić problemów z tego powodu, że dodam Cię do mojej listy blogów, na których się wzoruję. Czekam na następne, ciekawe wpisy, pozdrawiam
Oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu, dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie 🙂 pozdrawiam.
Dziś byłam w Cogne i okazało się, że przez cały zimowy okres wszystkie trzy centra dla zwiedzających są zamknięte dla indywidualnych turystów. Otwarte tylko dla grup zorganizowanych powyżej 15 osób i po uprzedniej rezerwacji.
fantastyczne i kochane pieski <3
Chciałabym się tam kiedyś wybrać 🙂
Ja również je uwielbiam :-). Aktualnie nie są już wykorzystywane w akcjach ratowniczych, gdyż preferuje się psy pasterskie, które są lżejsze i wygodniejsze przy transporcie helikopterem. Dla mnie mimo wszystko pozostaną największymi bohaterami! Pozdrawiam i dziekuję za odwiedziny i komentarz.
Fantastyczne są te psy!
O.
🙂
Pingback: Rakiety śnieżne, czyli nie tylko narty w Alpach | CiekawAOSTA
Bardzo ciekawy i przydatny artykuł, każdy powinien go przeczytać.
Dziękuję za wizytę i za pozostawiony komentarz. Cieszę się, że publikowane informacje są przydatne i mam tylko nadzieję, że w tym wypadku zostaną wykorzystane jak najmniej razy. Pozdrawiam serdecznie.
Agnieszko, dobrze, że napisałaś tę notkę. Niestety, wielu turystów przecenia swoje możliwości, a nie docenia gór. Nie mają w sobie pokory i myślą, że wszystko mogę. A jak się coś stanie (oczywiście wypadki się zdarzają nawet świetnie przygotowanym osobom), często przez swoją lekkomyślność narażają życie ratowników.
Podaję Ci linka do mojego wpisu o wędrówce na Kjeragbolten w Norwegii, jedno ze zdjęć pokazuje panią na obcasach, która w tym obuwiu pokonywała skały… Głupota ludzka jest bez granic… Czy zeszła, nie wiem.
http://www.obiezyswiatka.eu/wedrujac-na-kjerag/
Pozdrawiam,
O.
Świetnie, że będzie taki film. Na stronę zajrzałam, ale tym pięknym językiem nie władam 😉
O.
Obiezyswiatko, właśnie wydarzenia ostatnich tygodni skłoniły mnie do napisania o ratownikach alpejskich. Albo tych wypadków jest coraz więcej, albo ja się stałam bardzej wyczulona. Pewnie, że wypadki się zdarzają, ale czasami naprawdę niewiele potrzeba, aby ich uniknąć. Takie „kwiatki” jak obcasy na szlakach też już widywałam. We wrześnieu zeszłego roku jeden z najsłynniejszych biegaczy po alpejskich szlakach, czyli osoba doświadczona, nie przypadkowy turysta, wezwał ratowników alpejskich, gdyż utknął na masywie Mont Blanc w krótkich spodenkach.
Rozumiem dlaczego trwa dyskusja o wprowadzeniu opłat za akcje ratunkowe, które póki co są bezpłatne. A zdjęcia z twojej wyprawy są przepiękne!
Masz rację, podlinkowałam tylko włoską stronę, bo po angielsku opisali wszystko na stronie, na której zbierali fundusze. Zbiórka zakończona, ale opis po angielsku został: http://www.indiegogo.com/projects/nini-the-rediscovered-story-of-nini-pietrasanta-e-gabriele-boccalatte
Świetne widoki 🙂
O tak! Widoki są niesamowite.
O rany, już mi ślinka cieknie 😉
Takiej słoniny jeszcze nigdy nie próbowałam. Ale będę w tym roku w Waszym rejonie, to może mi się uda spróbować 😉
Dobrego weekendu Agnieszko!
O.
O to miło, że będziesz, daj może znać kiedy. Chętnie ci dam namiary na kilka ciekawych miejsc do zwiedzenia, a i chętnie na pycha lody zaproszę w Aoście 🙂
Pozdrawiam i również życzę udanego weekendu.
Dziękuję 🙂
O.
Ależ proszę 🙂
Pingback: Film The Avengers 2 będzie kręcony w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Film The Avengers 2 będzie kręcony w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
bardzo fajnie tutaj u Ciebie 🙂
Pingback: Film The Avengers 2 będzie kręcony w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Co diabłu do mostu w Pont-Saint-Martin? | CiekawAOSTA
Bardzo ciekawa legenda. Most piękny 🙂
Dobrego weekendu!
O.
Dzięki. O moście na pewno napiszę więcej, jest niesamowity i stojąc na nim można podziwiać naprawdę świetne widoki. Również Ci życzę udanego weekendu!
…no dobra Brat, namówiłeś mnie:)….następnym razem jadę z wami:)
Z tych specjałów najbardziej lubię ser Fontina (zawsze zabieram kawałek do Polski), ale słoninka również przepyszna 🙂
Świetna ciekawa notka .. przeczytałem jednym tchem z wielkim zainteresowaniem .. dawno temu przez rok mieszkałem i studiowałem w Friuli-Venezia-Giulia (Pordenone) i poznałem troszkę różnorodność języków we Włoszech podróżując po Veneto i Trentino Alto Adige ..
jest włoską ciekawostką, że w 150 lat po zjednoczeniu tak często nie jest to jeden kraj nie tylko językowo ale społecznie ..
Czy i w Val d’Aosta sa silne tendencje odśrodkowe jak w Lombardii (La Lega?) … Pamiętam, że wielu Włochów z północy zazdrościło Trentino Alto Adige osobnego systemu podatkowego dzięki czemu podatki zostają w prowincji a nie płyną do 'mafiosów’ na południe i do biurokracji w Rzymie :^)
Kiedy napisałaś o mieszance językowej to chyba jest podobnie właśnie w Trentino Alto Adige .. tyle że, że z niemieckim (wszystko w dwóch językach) a i też mają miejscowy język Ladin .. i tam też za Mussolliniego próbowali przemienić wszystko na włoski ale na szczęście się nie udało …
bardzo piękny i ciekawy blog .. pozdrawiam bardzo ciepło :^)
Dziękuję za ciekawy komentarz i za komplement :-).
Już spieszę z odpowiedzią na pytania. W Valle d’Aosta nie ma dużych tendencji separatystycznych, ale warto wspomnieć, że ideator ruchu Lega Nord, Umberto Bossi, zainspirował się ruchami autonomicznymi Doliny Aosty w tworzeniu swojego ruchu. I jeszcze ciekawosta: w ostatnich wyborach do Rady Regionu Doliny Aosty w 2013 roku, partie polityczne, które deklarowały się jako chroniące autonomię, zebrały w sumie 70% głosów.
System podatkowy w Dolinie Aosty przypomina ten z Trentino Alto Adige, z niewielkimi różnicami. 100 % płaconych podatków bezpośrednich i pośrednich wraca do regionu.
W całym tym moim przydługim wpisie nie napisałam o mieszkańcach Doliny Gressoney, którzy posługują się niemieckim dialektem, co wiążę się z pokonaniem kilka wieków temu Alp przez populacje germańskie i ich osiedleniem na stałe w Dolinie Aosty.
Ale o tym na pewno napiszę szczegółowy post 🙂
Pozdrawiam.
bardzo dziękuję za odpowiedź Agnieszko .. mieszkasz w fascynującym rejonie .. no i te Alpy :^) .. pozytywnie zazdroszczę .. no i jeszcze bardziej, że masz niedaleko do rejonu winnic Barolo w Piemonte :^)
bardzo ciepło pozdrawiam :^)
Ależ proszę, cała przyjemność po mojej stronie. Alpy są rzeczywiście piękne. Przynaję, że to idealne miejsce dla osób kochających naturę. Pozdrawiam
To się nazywa informatywny post! Szczerze mówiąc nigdy nie słyszałam o tym języku. No ale przecież żaden Włoch czy Francuz też nie słyszał o kaszubskim…
Pozdrawiam serdecznie!
Franko – prowansalski jest językiem mniejszości i dlatego tak mało się o nim mówi czy pisze. Promują go w sumie tylko tu na miejscu, ponieważ chcą aby się zachował i był nadal przekazywany dalszym pokoleniom. Koleżanka z Doliny Aosty opowiadała mi, że ma kuzynów w Argentynie, którzy urodzili się już w Ameryce Południowej i też mówią patois. Czasami ma problemy, żeby ich zrozumieć, bo mówią takim „starym”, niezmodernizowanym franko – prowansalskim, który przekazali im rodzice, a ponieważ nie mieli w sumie kontaktu z rodzicami to takim patois mówią. Jak dla mnie to piękne! Dziękuję ci za komentarz i pozdrawiam 🙂
Klub Polek i Rodzynka:-)))
Bardzo interesujący opis językowego świata, o którym człowiek nie miałby pojęcia, gdyby nie blogi….
Nie mogłam nikogo pominąć i tak mi się napisało. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam :-). P.s. czekam na twój wpis. Pozdrowionka.
Agnieszko,
dzieki serdeczne za ten post pelen wielu cennych informacji! Zyjac w takim niezwyklym dwujezycznym czy nawet wielojezycznym srodowisku wlasna dwujezycznosc czy dwujezycznosc naszych dzieci staje sie chyba czyms na porzadku dziennym? Tak sobie mysle, ze to cenne, bo sa miejsca gdzie osoby dwujezyczne spostrzegane sa jak z innego swiata. Dopiero jak sobie uswiadomimy, ze to wiekszosc ludzkosci…lzej sie robi na sercu 🙂
Pieknie piszesz, ze „kazdy jezyk trzeba pielegnowac”. Zycze Ci wielu radosci z pielegnowania jezyka polskiego u coreczki. I ciesze sie, ze sama pielegnujesz polski piszac bloga! swietna inicjatywa i super blog!
Tutaj nikogo nie dziwi wielojęzyczność. Kulturowo Dolina Aosty jest wymieszana, w ostatnich latach był spory napływ imigrantów. bo region prosperował bardzo dobrze, co przyciągało jak magnez. Większość dzieci tutaj zna 2 języki i więcej, także liczę, że i moja córka się załapie :-).
Dziękuję za pozostawiony ślad z wizyty i do zobaczenia u ciebie :-). Pozdrawiam.
Pingback: Konkurs na blogu CiekawAOSTA do dnia 2014-03-30 | Katalog-blogow.pl
Świetny językowy misz-masz. Mnie się podoba 🙂
Wielojęzyczność ma wiele zalet, u Was w domu działa 🙂
Pozdrawiam!
O.
Póki co dajemy radę, jednym słowem da się przyzwyczaić do życia z kilkoma językami, ogarnąć misz-masz i nie zwariować, a wręcz czerpać z tego przyjemność i korzyści 🙂
W Niemczech jest wiele takich ścieżynek dla bosonogich 😉 Tyle, że są o wiele krótsze od tej opisanej przez Ciebie.
I ja z nich korzystam od czasu do czasu 😉
O.
Tutaj jest to nowością, ale może z czasem powstaną nowe. Jak dla mnie to świetna inicjatywa, bo też uwielbiam chodzić boso 🙂
Aga, bardzo ciekawy wpis, przeczytałam jednym tchem. Przy okazji dowiedziałam się nowych rzeczy o włoskich językach regionalnych.
Pozdrawiam z drugiej wschodniej części włoskiego buta!
Oj tak, Włochy pod tym względem są niesamowite. Tyle języków, że nie wiem kto to ogarnia 🙂 U Ciebie na pewno też jest pod tym względem ciekawie.
Pozdrawiam również.
Pingback: CiekawAOSTA w finale konkursu | CiekawAOSTA
Pingback: Chamois, tam gdzie diabeł mówi dobranoc | CiekawAOSTA
Przyznam, ze nie bylem jeszcze nigdy w Chamois. Niemniej artykul w ciekawy sposob zacheca do wizyty 🙂 w tym sezonie juz raczej sie nie wyrobie, ale za rok?? Czemu nie 🙂
Zachęcam, to naprawdę ciekawe miejsce, chociaż mało znane. Wiadomo narciarze wybierają raczej duże ośrodki narciarskie i 14 km tras może raczej rozbawić, ale warto tam wpaść chociażby po chwilę relaksu.
Latem odywają się również imprezy wypiekania chleba w tradycyjnym, starym piecu, co mam nadzieję opisać. Pozdrawiam
Potężna budowla 🙂
O.
Zdecydowanie warta zwiedzenia 🙂 chociażby z zewnątrz.
Chciałabym bardzo i marzę o tym żeby zobaczyć Dolinę Aosty ponieważ jest to Dolina którą Ojciec św.Jan Paweł II często odwiedzał tam zawsze odpoczywał w otoczeniu gór . Z okazji kanonizacji Jana Pawła II chciałabym bardzo przejść Jego śladami. Kocham bardzo nasze Tatry, ale chciałabym zakosztować klimatu alpejskiego w Dolinie Aosty – Les Cambes maleńkiej osady , a może jeszcze innej małej miejscowości w Dolinie Aosty.
Ogromny zamek:) z całą rodziną jeździmy po zamkach więc ten jest następny w kolejce:)
Jeśli z rodziną lubicie zwiedzać zamki, to zapewniam, że region Doliny Aosty na pewno Was nie rozczaruje.
Teraz to już przesadziłaś… I to grubo!!! Kochana – nie dość, że uiznstniczeeca w takim wydarzeniu, ktf3re widać na fotkach zazdroszczę Ci jak jasna cholera, to w dodatku pokazałaś je w taki sposf3b, że… No fenomenalnie po prostu… Ciągle mnie zadziwiasz 🙂
Dziękuję bardzo za komplement 🙂 Pozdrawiam serdecznie i zapaszam po więcej.
Są piękne…
O.
Witaj!
Tyle czasu szukałam jakiejś polskiej strony o Aoście i dopiero dziś trafiłam na Twojego bloga, a szkoda, bo uwazam, ze dolina Aosty jest jednym z najbardziej malowniczych (i niedocenionych) miejsc w Europie.
Fajntastycznie czyta się Twoje notki, wspominając swój pobyt w tym mieście (moja siostra mieszkała kilka lat w Aoście, a teraz przeniosła się do Quart) i porównując swoje wrażenia z Twoimi. Na pewno będę tu częściej zaglądać,
pozdrawiam serdecznie 🙂
Witaj i dziękuje.
Również uważam, że to piękny i malowniczy region, chociaż w Polsce myślę, że mało znany i stąd pomysł na blog :-). Zapraszam do odwiedzin i pozdrawiam serdecznie.
Pingback: Średniowieczny most – akwedukt w Porossan | CiekawAOSTA
Bardzo lubię oglądać akwedukty. Podziwiam, że już w dawnych czasach świetnie radzono sobie z doprowadzaniem wody.
O.
Mnie również fascynuje oglądanie akweduktów i podziwiam geniusz tamtych czasów. Średniowiecze jednak takie straszne nie było 🙂
Pingback: Wyniki konkursu | CiekawAOSTA
Ciekawe, bo na str. Facebook już funkcjonuje nazwa
„Courmayeur Mont Blanc” … czyżby ktoś przewidział przyszłość ? Osobiście życzę mieszkańcom Courmayeur tyle samo splendoru co mają ci w Chamonix. Pozdrawiam P
To dlatego, że spółka zarządzająca wyciągami w Courmayeur nosi nazwę Courmayeur Mont Blanc i cały ośrodek narciarski również. Z pewnością chcą być kojarzeni z najwyższą górą Europy i stąd nazwa. Referendum już wkrótce i istnieje spore prawdopodobieństwo, że zwykłe, mało znane poza Włochami, chociaż bardzo prestiżowe Courmayeur zamieni się w Courmaueur Mont Blanc. Zobaczymy.
Pingback: Wiosna w Alpach to również opady śniegu | CiekawAOSTA
Pingback: Wiosna w Alpach: tulipany i śnieg | CiekawAOSTA
Przepięknie ujętę .. tulipany i śnieg – bomba! :^) .. podziwiam i bardzo ciepło pozdrawiam
Dziękuję, tak mi się napisało :-). Połączenie tulipanów i śniegu zdarza się raczej rzadko i dziś już po śniegu nie ma śladu. Pozdrawiam również.
Pingback: Fontina - ser PDO z alpejskich pastwisk | CiekawAOSTA
Pingback: Fontina - ser PDO z alpejskich pastwisk | CiekawAOSTA
Kocham sery! Muszę go spróbować 🙂
O.
Koniecznie 🙂 Jest jeszcze kilka innych, które polacam, m.in. Toma di Gressoney, ale o tym napiszę następnym razem. Pozdrawiam.
Tulipany w śniegu – piękne!
O.
Po śniegu nie zostało za wiele już następnego dnia, ale i tak było to dosyć zjawiskowe! Cieszę się, że powróciłaś! Mam nadzieję, że ze zdrowiem już lepiej!
Pingback: Film dokumentalny: Wakacje JP II w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
🙂 Lepiej! Dziękuję.
O.
Bardzo ciekawy film. Nasz papież kochał góry, u Was czuł się też bardzo dobrze. Przy takich widokach, które zapierają dech w piersiach.
Na filmie widać też, jak zmienia się Jan Paweł II, na początku pełen wery, pod koniec już przygarbiony, słaby, ale zawsze radosny.
O.
Też myślę, że czuł się tutaj dobrze, biorąc pod uwagę, że wracał wielokrotnie. Myślę, że bardzo doceniał nie tylko walory widokowe, ale również waldotańczyków, którzy są bardzo dyskretni. Film rzeczywiście pokazuje jak bardzo się zmieniał na przełomie lat, ale charyzma biła od papieża zawsze :-). Pozdrawiam!
Pingback: Park zwierzęcy w Introd czyli ekosystem Alp w miniaturze | CiekawAOSTA
Pingback: Mała Przełęcz Świętego Bernarda - okno na Europę | CiekawAOSTA
Pingback: Panoramiczna Trasa Salassi | CiekawAOSTA
Pingback: Kolejka w sercu Mont Blanc łącząca Włochy i Francję | CiekawAOSTA
Pingback: Muzeum mostu rzymskiego... Pod mostem | CiekawAOSTA
Wszystkie słynne osobistości są interesujące, a historia długopisu BIC i telefonu bardzo zaskakuje 🙂 No ale twórczość Francesca Nexa jest niesamowita i, moim zdaniem, to gwiazda Aosty nr 1! 🙂
Długopis zaskoczył również i mnie, wspomnę tylko, że każdy się „upomina”o Pana Bicha. Turyn, gdyż się tam urodził, Dolina Aosty, a dokładnie Chatillon, bo się tu wychował i oczywiście Francja, bo to właśnie tam rozpoczął karierę jako przedsiębiorca. Historia telefonu również jest ciekawa, ale dowiedziałam się o niej dopiero po przyjeździe tutaj, też wcześniej nie miałam pojęcia. Nex znowu miał jak wszyscy artyści i zwolenników i krytyków, zarzucano mu, że jego dzieła tak naprawdę są znane jedynie w Dolinie Aosty i nigdzie indziej. Jak dla mnie to nieważne, są ciekawe i oryginalne 🙂 i myślę, że jednak, ąz tak nieznay nie był, po prostu to dosyć specyficzny rodzaj sztuki. Pozdrawiam serdecznie!
Hmmm, nie znałam żadnej z tych osób.
Jak człowiek mało wie o świecie…
Byłam też święcie przekonana, że moje ulubione długopisy bic są polskie.
Wychodzi na to, że bic są francuskie :-). Pozdrawiam.
Ojej, ile ciekawych rzeczy się dowiedziałam! Super post.
Dziękuję bardzo, cieszę się, że post się spodobał. Pozdrawiam!
Pingback: Wielka Przełęcz Świętego Bernarda od dziś otwarta! | CiekawAOSTA
wspaniale napisana notka Agnieszko .. czyta się z zapartym tchem i tak wiele ciekawego można się dowiedzieć ..
myślę, że najbardziej zainteresowała mnie postać Manzetti i Barmasse ..słyszałem tylko co nieco o Barmasse i teraz przeczytałem o jego wspinaczkach w Patagonii, którą odwiedziłem parę lat temu i widziałem te niesamowite szczyty patagońskie oczywiście tylko z dołu :^))
Przede wszystkim dziękuję za komplement :-). Barmasse jest właśnie znany najbardziej z tego, że otworzył sporo nowych przejść jako pierwszy, myślę, że za jakiś czas pokuszę się o wpis poświęcony wyłącznie jego osobie, bo mi również wydaje się niezwykle interesujący. Manzetti, no cóż, nie miał szczęscią i nie udało mu się wybić, ale ponoć w tej sprawie nie zostało powiedziane jeszcze ostatnie słowo i o tym również napiszę za jakiś czas 🙂 Pozdrawiam serdecznie i życzę udanej niedzieli!
Brzmi ciekawie 🙂 Trzeba spróbować 🙂
O.
Jeśli dobrze pamiętam to wybierasz się w moje strony, jeśli w lipcu, to w tym roku od 25 do 27 odbywa się festyn zupy w miejscowości Valpelline. Myślę, że to idealne miejsce, aby spróbować zupy. W przeciwnym razie restauracje, szczególnie w bocznej dolinie Wielkiego Świętego Bernarda, również ją serwują. Pozdrawiam!
Pingback: Courmayeur czy Courmayeur-Mont-Blanc? | CiekawAOSTA
I już wiadomo, że Courmayeur pozostanie po prostu Courmayeur, gdyż nie osiągnięto kworum, głos w referendum oddało około 40 % uprawnionych. Trochę szkoda, że Mont-Blanc nie dołączy do nazwy miejscowości. Pozdrawiam!
O referendum w Courmayeur i wynikach możecie przeczytać tutaj:
https://ciekawaosta.pl/courmayeur-courmayeur-mont-blanc/
Pingback: Letnie festyny: tańce i smaczne lokalne jedzenie | CiekawAOSTA
Witam serdecznie:) Bardzo sie ciesze ze trafiłam na tą stronę ponieważ wraz z chłopakiem rozważamy przeprowadzke do Doliny Aosty. Mam w związku z tym pytanie dotyczące możliwości zanelzienia pracy- czy mogłaby Pani naświetlić jak wygląda rynek pracy w Aoście? Będe bardzo wdzięczna, bo informacje byłyby z pierwszej ręki:) pozdrawiam ciepło
Katarzyna
Witaj,
sytuacja na rynku pracy jest skomplikowana tak samo jak w innych regionach Włoch. W przeciągu kilku lat (tak mniej więcej od 2010 roku) wzrosło bezrobocie szczególnie wśród młodych ludzi do 29 roku życia i osób po 50, krysys szczególnie dotknął mężczyzn z uwagi na trudną sytuację w sektorach gospodarki zdominowanych przez mężczyzn (np. budownictwo). Podpisywane z pracownikami umowy o prace są właściwie tylko na czas określony,a i o te bardzo trudno. Z drugiej strony wszystko zależy jakiej pracy się szuka i jakie ma się wymagania oraz doświadczenie w danej branży. Jeśli jesteś zainteresowana większą ilością informacji to proszę napisz do mnie przez formularz kontakt. Jeśli znasz język włoski to mogę podesłać kilka ciekawych linków odnośnie rynku pracy. Wnioski wyciągniesz sama.
Pingback: Wododpad w Issogne oazą spokoju | CiekawAOSTA
Mam nadzieję, że uda mi się w przyszłym tygodniu tam wejść. W poniedziałek powinniśmy zawitać do Doliny Aosty. Chociaż prognoza pogody na najblizszy czas nie jest optymistyczna.
Witam, mam nadzieję, że się udało! Chociaż pogoda rzeczywiście była niesprzyjająca. Zaletą tarasu jest to, że trasa nie jest trudna i da się wejść nawet jak kropi trochę deszcz.
Pingback: Teatr rzymski latem i wieczorne zwiedzanie | CiekawAOSTA
Pingback: Rzymski most akwedukt Pont d'Ael | CiekawAOSTA
Pingback: Aosta - Rzym Alp | CiekawAOSTA
Przesliczna okolica. Ach te Wlochy, no i pizza Margerita w kolorach wloskiej flagi. Lubie te pizze, a nie mialam o tej historii zielonego pojęcia. Hi hi hi. Pozdrawiam serdecznie Beata
Dziękuję za wizytę i jednocześnie cieszę się, że dzięki wpisowi dowiedziała się Pani czegoś nowego 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Wielka Przełęcz Świętego Bernarda - podróż w chmurach | CiekawAOSTA
Reprodukcja obrazu Matki Boskiej Czestochowskiej na drugim koncu Europy – ale zaskoczenie. Przepiekne miejsce, ach te Wlochy. Pozdrawiam serdecznie Agnieszko – Beata
Ja również jestem zaskoczona, nigdy bym się nie spodziewała reprodukcji na przełęczy, z tego całego zaskoczenia nie dowiedziałam się jak to się stało i dlaczego, ale obiecuję nadrobić i napisać. Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Po szwajcarskiej stronie przełęczy... Kanton Valais | CiekawAOSTA
Pingback: Ostatnie podrygi lata nad alpejskim jeziorem Lexert | CiekawAOSTA
O Boze jak tam pieknie. Viva Italia. Cudowne fotki pozdrawiam Beata
🙂 Pozdrawiam również i dziękuję za odwiedziny. Pogoda ostatnio dopisuje i zapowiada się również piękna jesień!
Pingback: Alpejski ogród botaniczny Castel Savoia | CiekawAOSTA
Piekne miejsce I przesliczne zdjecia :))
Dziękuję za wizytę. Pięknie to fakt 🙂 Pozdrawiam.
Takie widoki to ja lubię:)
A co do pogody – to była naprawdę pod psem (ale trafiło mi się kilka dni słońca, ale nie pod rząd.
Pozdrawiam!
O.
Oj pogoda w tym roku była naprawdę kiepska (przynajmniej w Dolinie Aosty). Ponoć najbardziej deszczowy lipiec od 120 lat, chociaż temperatury były normalne. Sierpień nie lepszy i wiem, że sektor turystyczny bardzo, ale to bardzo na tym ucierpiał. Słońce było, ale tak jak piszesz, nigdy przez kilka dni pod rząd. Cóż, nic dwa razy się nie zdarza i liczę, że przyszłe lato będzie znów piękne, takie jakie znam w Alpach! Pozdrawiam również!
Chyba mi zjadło komentarz…
To powtórzę w skrócie: pięknie tam!
O.
Nie zjadło, nie zjadło 🙂
Pingback: Gdzie leży najwyższy szczyt Europy Mont Blanc? | CiekawAOSTA
Pingback: Miejscowość Introd: Jan Paweł II i inne zabytki | CiekawAOSTA
Pingback: Miejscowość Introd: Jan Paweł II i okoliczne zabytki | CiekawAOSTA
Pingback: Architektura romańska w Aoście: kościół i krużganek | CiekawAOSTA
Pingback: Historyczny cmentarz Sant'Orso w Aoście | CiekawAOSTA
Pingback: Risotto z kasztanami - danie na jesienne chłody | CiekawAOSTA
Pingback: Zamek Ussel – podarunek od Marcela Bicha | CiekawAOSTA
Pingback: Sławni z Doliny Aosty, kim są? | CiekawAOSTA
Pingback: Zamek Ussel – podarunek od Marcela Bicha | CiekawAOSTA
Pingback: Gdzie leży najwyższy szczyt Europy Mont Blanc? | CiekawAOSTA
Kocham kasztany, ale oglądać, dotykać i zbierać 😉 Jadać niekoniecznie. Jadłam kilka razy i mi nie przypadły do gustu. Ale spróbuję sama przyrządzić coś, Twój przepis Agnieszko brzmi ciekawie.
Pozdrawiam,
O.
Jeśli nie na obiad, to może w formie deseru? Ja bardzo lubię lody śmietankowe polane gorącymi kasztanami w polewie z miodu (miód z kasztanami trzeba tylko wczesniej skarmelizować na patelni). Pycha 🙂
Gratuluję i życzę Ci kolejnych, owocnych lat blogowania! Twojego bloga odkryłam dopiero niedawno, ale lepiej późno, niż wcale, prawda? Pozdrawiam!
Dziękuję i mam nadzieję, że będą owocne. Ja Twojego również odkryłam niedawno, za to chętnie podczytuje o perypetiach na włoskiej ziemiymi sama również się borykam :-). Pozdrawiam
Agnieszko, wszystkie najlepszego dla Ciebie i Twojego bloga 🙂
Bardzo ciekawie piszesz i mam nadzieję, że kolejne urodziny blogowe też będą 🙂
Pozdrawiam!
O.
Dziękuję Obieżyświatko. Ja też mam nadzieję, że będą kolejne urodziny. Te pierwsze mnie jakoś tak wzruszyły 🙂
Gratulacje!!! Mamy podobny staż blogerski 😉
I tematyka promocji miejsca, w którym mieszkamy również podobna, chociaż Twoja na większą skalę. Gratuluję. W Yorku nigdy nie byłam, ale jeśli się wybiorę to na pewno skorzystam z informacji, które zamieszczasz u siebie. Pozdrawiam!
o a ja mam wrażenie że Twoja na większą skalę 🙂 a na pewno z wiekszą obecnością w mediach 🙂 raz jeszcze ogromnie gratuluję i zyczę dalszych udanych lat blogowania!
Te media to tak przypadkiem wyszły na początku tego roku, powiedzmy, że mnie znalazły :-), a ja skorzystałam. Pozdrawiam ciepło.
Gratuluję rocznicy i życzę kolejnych lat blogowania:) Pozdrowienia z Kanady.
Pozdrawiam również i dziękuję.
Pieknie u Ciebie! Gratuluje!
Dziękuję i pozdrawiam!
Będąc ostatnio na spacerze w parku, zauważyłam książkę na ławce. W pierwszej chwili myślałam, że ktoś ją zostawił, ale okazało się, że była zostawiona specjalne, aby skorzystał inny czytelnik. Nie skorzystałam, ponieważ wolę czytać książki po polsku, bo po włosku niespecjalnie mi brzmią. Może kiedyś się przełamię i zacznę czytać w języku Dantego. Sama kocham książki i nie zostawiłabym nigdzie żadnej, natomiast z chęcią zakupię i gdzieś zostawię. Pozdrawiam!
Rozumiem Cię całkowicie. Mi też trochę zajęło zanim przekonałam się do czytania książek po włosku. Polecam zacząć od czegoś bardzo lekkiego. Moją pierwszą włoską powieścią była L’altra donna del Re, przeczytałam po tym jak obejrzałam film. Lektura lekka i przyjemna, co sprawiło, że skusiłam się o przeczytanie innych i potem jakoś poszło. Również wolę czytać po polsku, ale jak znajdę jakąś ciekawą pozycję to i po włosku czytam.
Co do książki znalezionej na ławce to myślę, że to sympatyczne, chociaż wiadomo, że zostawiając książkę w takim miejscu, myślałabym czy ktoś się nią zaopiekował, czy nie zmokła, czy się nie zniszczyła, do kogo trafiła….
Pozdrawiam serdecznie.
Super akcja. Ja jestem jak najbardziej za.
U nas są bardzo popularne biblioteczki uliczne. Wiele osób z nich korzysta.
Pozdrawiam!
O.
U nas biblioteczek nie widziałam, a książki, które są na półce w bibliotece do wzięcia nie należą raczej do nowości nawet tych w miarę odległych. Za to biblioteczki uliczne to myślę super sprawa, bo to wtedy włśnie sprawdza się idea krążenia książek. Wiadomo, że jak ktoś idzie do księgarni lub biblioteki to w wiadomym celu. Książka z ulicy to już mniej oczywista sprawa 🙂
Fajny pomysl, ale czy duzo osob, kupuje ksiazke dla innych (szczegolnie nieznajomych)? Ciekawe. Pozdrawiam serdecznie Beata
Przyznam szczerze, że nie wiem. Nie weszłam do księgarni i nie zapytałam czy to działa. A też mnie to ciekawi, więc może następnym razem się zapytam :-). Z wiszących książek mimo wszystko nie widziałam nic drogiego, raczej tzw. wersje kieszonkowe maksymalnie do 5 euro. Pozdrawiam.
Ale mi ślinka pociekła 🙂 Zrobię na pewno przy okazji 🙂
O.
Daj znać jak wyszło i czy smakowało 🙂 Pozdrawiam
Pingback: Dahu – tajemnicze zwierzę w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Zaduszki na cmentarzu Sant'Orso w Aoście | CiekawAOSTA
Bardzo ciekawy. Takie stare nagrobki mają w sobie jakąś siłę, nie można pozostać wobec nich obojętnym.
O.
PS. A widok z cmentarza – przepiękny!
Oj tak, dodatkowo każdy nagrobek jest inny i niepowtarzalny. Dodatkowo wyobraźnia zaraz mnie ponosi jak myslę o tych dawno zmarłych osobach… Zdecydowanie nie da się przejść obojętnie. Widok rzeczywiście urzeka, ale przyznaję, że pogoda dopisała 🙂 Pozdrawiam!
Pingback: Narty 2014/2015 w Valle d'Aosta | CiekawAOSTA
Pingback: Jesień w Alpach. Czy warto wybrać się na urlop? | CiekawAOSTA
Jakie wspaniałe zdjęcia i bardzo zachęcający post 🙂 A ja w Dolinie Aosty jeszcze nie byłam…
Pozdrawiam:)
Witam, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Mam nadzieje, ze znajdzie się okazja do odwiedzenia Regionu i zobaczenia z bliska tego o czym piszę :-). Pozdrawiam serdecznie!
Jakie wspaniałe widoki i cudowne zwierzaki… Lubię takie krajobrazy…
Ja również :-), zimą czy latem jest po prostu przepięknie!
Agnieszko mam nadzieje, ze kiedys dotre do tych przecudownych zakatkow. Ps Czy moge wypozyczyc sobie jedna fotke, bo pisze post o wloskich inspiracjach. Oczywiscie wrzuce linka? Bardzo prosze o pozwolenie. POzdrawiam serdecznie BEata
Witam, oczywiście, że możesz wykorzystać zdjęcie, będzie mi bardzo miło. Blog działa na licencji Creative Commons (więcej na podstronie informacje prawne). Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Jesień w Alpach. Czy warto wybrać się na urlop? | CiekawAOSTA
Serdeczności!
O.
Dziękuję O.
Agnieszko dziękuje serdecznie za zaproszenie do zabawy i cieplutko pozdrawiam beata
Cała przyjemność po mojej stronie. Pozdrawiam również!
Dziekuje Ci bardzo za nominacje i mile slowa! Zaproszenie do zabawy przyjmuje, bo zdecydowalam, ze bede w niej uczestniczyc z szacunku dla dziewczyn, ktore mnie dostrzegly. W najblizszych dniach szykuje zatem czesc druga notki „Award” i nic nie jest jasne:). Pozdrawiam!
P.S. Jak tam u Ciebie z pogoda? Bo w Genui szkoda gadac!
O i to jest dobre podejście 🙂 Cieszę się, że dołączysz. Pozdrawiam.
Co do pogody to jest po prostu tragicznie. Szaro i bez śniegu! Lato było kiepskie, a i zima nie zapowiada się lepsza.
Agnieszko, miło mi bardzo 🙂 Dziękuję Ci za wyróżnienie. Cieszy mnie, że lubisz do mnie zaglądać 🙂 (i wzajemnie!).
W następnym tygodniu wstawię odpowiednią notkę.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
O.
PS.
Twój blog należy do moich ulubionych, nie mogłam Cię nie wyróżnić, chociaż dobrze wiem, że akurat Tobie czytelników nie brakuje 🙂 Pozdrawiam ciepło i cieszę się, że dołączysz do zabawy.
A ja nie przepadam jakos za Panettone, choc maz znosi ich do domu kilka. Zjem kawalek, zeby sie nie czepial, ale wole polska babke, ktora sama robie. Ostatnio, podczas wizyty tesciow powiedzialam o tym i tesciowa na wiesc, ze Panettone nie jest dla mnie zbyt smaczny, zrobila kwasna mine:). Coz ja moge na to poradzic, ze wole nasze wypieki?
Ja też wolę polską babkę, a już za taką oblaną czekoladą to dałabym się pokroić. Tylko, że ja piec nie potrafię i jak to mówią: jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma 🙂
Pozdrawiam.
Jadłam raz w życiu. Taką kupną, ale mi smakowała 🙂
O.
Ja też jadam tylko kupne, niestety sama nie umiem zrobić i nawet nie próbuję. Po Świętach kiedy supermarkety wyprzedją Panettone zwykle robimy małe zapasy i potem na śniadanie jest jak znalazł 🙂
Agnieszko, bardzo dziękuję za wzięcie udziału w zabawie i Twoje odpowiedzi – cieszę się, że mogłam Cię przez nie trochę lepiej poznać! Zgadzam się absolutnie co do miejsca na ziemi – jest tam, gdzie je sobie stworzymy 🙂 Pozdrawiam Cię serdecznie! 🙂 Marta
To ja dziękuję za wyróżnienie i zaproszenie do zabawy 🙂 i również pozdrawiam.
Mnie też niestety panettone nie przekonuje, chociaż mój chłopak odgraża się, że w tym roku przywiezie mi panettone al cioccolato, podobno jest pyszny, więc dam jeszcze szansę temu przysmakowi 😉
Spróbować zawsze możesz, panettone al cioccolato jest rzeczywiście bardzo dobry i może akurat Ci posmakuje 🙂 Pozdrawiam!
A ja jakos nigdy nie moglam tego przelknac – mowie o Panettone komercyjnych. Czulam w nich chemie i przez wiele lat nie tknelam. Skusilam sie dopiero w ubieglym roku gdy maz kupil panettone artigianale w cukierni (smak fichi e nocciole)..posmakowalam i rzeczywiscie te markeowe sie do niego nie umywaja 🙂
Pozdrawiam z Perugii
Zdecydowanie te zakupione w cukierni mają lepszy smak (cenę również). Ja mam w Aoście ulubioną cukiernie, w której zawsze kupuję ciasta, torty, a na Święta właśnie Panettone :-). Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Zwiedzanie Aosty - Siedem wież | CiekawAOSTA
Pingback: Polski obraz Czarnej Madonny u kanoników laterańskich | CiekawAOSTA
Pingback: Wielka Przełęcz Świętego Bernarda - podróż w chmurach | CiekawAOSTA
Pingback: Świątecznie w Aoście | CiekawAOSTA
Pingback: Świątecznie w Aoście | CiekawAOSTA
Wesolych i Spokojnych Swiat i spelnienia marzen w 2015 roku!
Co prawda po czasie, ale dziękuję serdecznie i również życzę Ci wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Oby Twoje plany się spełniły 🙂 Pozdrawiam
Pingback: Postanownienia noworoczne: Val d'Aosta w 2015 roku! | CiekawAOSTA
Ostatni punkt mobilizuje i mnie, bo jak na razie moich fotografii mniej niż tych od spod obiektywu męża, na razie tak się uzupełniamy, ale czas go wyręczyć 🙂 No i niech nie musi się za mnie wstydzić, to fakt!
Do jazdy konnej mnie nie ciągnie, ale jako nastolatka jeździłam regularnie, bliskość stadniny to duży plus, nie zmarnuj takiej szansy 🙂 🙂 Pozdrawiam!
Tak, fotografia nie jest może moją pasją, ale myślę, że warto zgłębić trochę jej tajniki 🙂 Czego również i Tobie życzę w nadchodzącym roku jeśli takie właśnie masz plany. U mnie głównym hamulcem jest niestety czas, którego ciągle mi brak.
Jazdę konną odkryłam stosunkowo niedawno (jakieś 2 lata temu), ale przyznam, że to bardzo ciekawe zajęcie i liczę, że naprawdę do niego powrócę.
Ciekawe plany i przyznam szczerze, że narobiłaś mi 'smaka’ 😉 na swoją okolicę, szczególnie lodowa grota w Zermatt brzmi kusząco. U mnie w planach wyjazd w góry (po 6 latach!) i piesze wędrówki, mam nadzieję, że uda mi się spełnić ten plan w nadchodzącym roku.
Informacje o lodowej grocie znalazłam dość niedawno, także jak tylko pozwoli na to pogoda (można ją zwiedzać cały rok, a latem przejść się również na zewnątrz po lodowcu) to się tam wybiorę i dam znać czy rzeczywiście jest warta zachodu. Cieszę się, że narobiłam Ci „smaka” na góry 🙂 Życzę Ci w nowym roku zrealizowania planu wyprawy na szlaki i pięknej pogody podczas górskich wycieczek. Pozdrawiam!
Rok 2015 zapowiada się dla Ciebie bardzo interesująco i atrakcyjnie!
Życzę Ci spełnienia postanowień oraz… wytrwałości 🙂
Dziękuję Moniko! Tak, 2015 rok mam nadzieję, że będzie pełen pozytywnych wrażeń i emocji, potrzebuję tego bardzo!
Pingback: Wszędzie biało... Alpy zasypane śniegiem! | CiekawAOSTA
U nas swieci sloneczko i jest bardzo przyjemnie:).
Udanej zabawy sylwestrowej i Do Siego Roku Ci zycze!
U nas też już świeci słońce, na szczęście opady śniegu trwały tylko 2 dni, co dla mnie i tak było sporym stresem! Dziekuję za życzenia i również życzę Wszystkiego naj w 2015 roku!
Potwierdzam,juz na wysokosci 800m npm jest problem z jazda bez łańcuchów.Bylismy w Dolinie Aosty w lutym,dwa razy bez łańcuchów bysmy nie poradzisli sobie z jazda,mialem nowiutkie zimowki,a i tak sie zakopalem;)jak chce sie poruszac po wyzszych partiach pakowac łancuchy do bagaznika!
Oj tak! Lepiej mieć na wszelki wypadek 🙂 Pozdrawiam.
przepiękne zdjęcia Agnieszko ..jak tam ślicznie u Ciebie .. życzę Wam wiele dobra i pięknych chwil w NowymRoku
Felice Anno Nuevo!
Dziękuję, dziękuję 🙂 Również życzę samych dobrych chwil w 2015 roku! Pozdrawiam
Boze, ale ambtne plany. Z calego serca zycze ci ich spelnienia…
Moze powinnam sie zastanowic nam swoimi…
Pozdrawiam serdecznie z Okolic Perpignan
Nika
Witaj Nika, dziękuję za odwiedziny 🙂 No tak moje plany mogą się wydawać dosyć ambitne, ale gwarantuję Ci, że większość z wybranych przeze mnie rzeczy do zrobienia w 2015 roku zajmuje jeden dzień i wszystkie są w promieniu 40 km od mojego miejsca zamieszkania, także mam nadzieję, że się uda. Największe wyzwanie to jazda konna i fotografia, z tym rzeczywiście mogę mieć nie lada kłopot, głównie ze względu na brak czasu. Pozdrawiam serdecznie!
No, ambitnie… Powodzenia 🙂
Dziękuję, przyda się na pewno! 🙂
No ładnie nie wiedziałem, że masz tu taką ciekawą stronkę 😉
Serio pierwszy raz ją widzę!
Masz meila od nas na swojej skrzynce!
Życzenia świąteczne wysłałem ale nie wiem czy do Was doszły 😉
Wszystkiego co NAJ w tym 2015 r.
Hej Paweł, odpisałam Ci na e-mail, to już tu się nie będę rozpisywała. Pozdrawiam ciepło!
Pomyślności dla Was!
O.
Dziękuję O. i Tobie również życzę wszystkiego najlepszego w 2015 roku.
Pingback: Ciepły foehn w Alpach.. i po śniegu! | CiekawAOSTA
W dolinach bez śniegu i ciepło a po wjechaniu kolejką do góry śnieg i doskonałe warunki narciarskie, to właśnie lubię zimą w Alpach.
Dokładnie tak, stoki narciarskie są położone dosyć wysoko i nie straszny im foehn :-). Pozdrawiam!
Ten foehn to robi niezłe zamieszanie 🙂
O.
Dokładnie, pogoda również dziś była wręcz wiosenna, a ja się tylko cieszę 🙂
To środkowe zdjęcie jest po prostu niesamowite!!
Zgadzam się całkowicie. Ma facet talent 🙂 No i uchwycił TEN moment. Pozdrawiam
jak pięknie ..niesamowite zdjęcia .. prawde mówiąc nie widziałem zdjęć śżczytu od strony włoskiej .. jest inny ale równie ciekawy
Myślę, że szwajcarska strona szczytu jest bardziej kształtna i charakterystyczna, a przez to bardziej rozpoznawalna. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Szwajcarzy potrafią go lepiej sprzedać 🙂
Tak szwajcarska strona „Mata” jest ładniejsza, ale Crvinia jest po prostu przyklejona do Cervino. Miasteczko jest położone wyżej niż Zermatt i ma się wrażenie, że Cervino jest jego częścią, jest tu prawie na wyciągnięcie ręki. Patrząc na górę z Cervini widać jej wielkość, trzeba głowę zadzierać do góry 🙂
A ja szwajcarską stronę widziałam wyłącznie na zdjęciach, włoską za to rzeczywiście jest na wyciągnięcie ręki 🙂
Góra magiczna 🙂
O.
🙂
Uwielbiam takie legendy! Fajnie, że przedszkole córki ma coś ciekawego do zaoferowania również dla rodziców 🙂
O tak, ja również się cieszę 🙂
Dzięki za link do książki! Wykorzystam na zajęciach 😉
Ależ proszę, mam jeszcze jedną legendę jakby co :-). Historia dzieje się w Excenex tuż obok Aosty, a bohaterem jest złośliwy krasnoludek, z którym dzieci nie chcą się bawić. Dla młodszych jak znalazł. Daj znać to podeślę.
Kocham lodowce. A legenda bardzo mi się podoba:)
Dobrego weekendu!
O.
Tobie również, pozdrawiam!
Pingback: Znaki szczególne Doliny Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Znaki szczególne Doliny Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Znaki szczególne Doliny Aosty | CiekawAOSTA
Bardzo interesujące są te ciekawostki, do głowy mi nie przyszło, że we Włoszech można obejrzeć walki krów!
Walki krów są rzeczywiście bardzo zajmujące. Co ciekawe krowy, które stają do walki muszą być w ciązy (robią im nawet usg), tak aby w odpowiednim momencie umiały się wycofać, jeśli czują, że są słabsze i walka mogłaby zagrozić ciązy 🙂
Super. Tyle ciekawostek! Dziękuję Ci Agnieszko 🙂
Dolina Aosty jest świetna. Swoisty mikrokosmos i do tego bardzo ciekawy.
Pozdrawiam!
O.
O tak, mały mikrokosmos, rządzący się własnymi prawami 🙂 Pozdrawiam!
Urocze sa domki z dachowkami, oj zamarzyla mi sie ta Twoja dolina Aosty. Agnieszko znam 2 programy do robienia infografik https://infogr.am/ i http://piktochart.com/
Piktochart wydaje mi sie pelniejszy. Ale sama za bardzo sie na tym nie znam. Pozdrawiam serdecznie BEata
Dziękuję za info Beatko, na Infogr.am się już zarejestrowałam i zobaczę czy coś mi się uda zrobić, a z tym drugim polecanym programem się zapoznam 🙂 Pozdrawiam.
Pingback: W 80 blogów dookoła świata – 5 pytań do blogera | CiekawAOSTA
Pingback: 5 pytań do… czyli petit-petit schizofrenia | Szwajcarskie BlaBliBlu
Pingback: Conosciamoci meglio, 5 pytań | Włochy w praktyce
Pingback: W 80 blogów dookoła świata – 5 pytań do blogera | CiekawAOSTA
Pingback: W 80 blogów dookoła świata – 5 pytań do blogera | CiekawAOSTA
Trzymam kciuki za realizację planu lotu balonem. To musi być niesamowite przeżycie!
I przyznam się, że ja akurat lubię przerwy obiadowe i społeczności, w których każdy zna każdego.^^
Ja wolałabym skończyć pracę szybciej 🙂 chociaż teraz to i tak mam krótką przerwę, minimalnie 30 minut, w pierwszej pracy to było od 12:30 do 14:00 i potem w biurze do prawie 19. Pozdrawiam!
Od kilku miesięcy śledzę wszystko, na bieżąco co dzieje się w http://www.ciekawAosta. Zawsze z wielkim zainteresowaniem i sympatią. Zawsze zadowolony z uzyskanych wiadomości. Także tymi ostatnimi ciekawostkami z Doliny Aosty. A znalazłem te wszystkie ciekawostki jak i solidne, podparte wiedzą wszechstronną artykuły – przypadkowo. Szukałem wiadomości skąd znalazła się kopia obrazu M.b. Częstochowskiej na Przełęczy św.Bernarda. Znalazłem. Dzięki Agnieszce. Dzięki Ci za to Droga Agnieszko I za wszystko co robisz dla chętnych poznania „Twojej Doliny” ludzi.
Dziękuję Wojtku za tak miły komentarz. Piszę nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla czytelników, osób spragnionych poznania regionu, w którym mieszkam, także cieszę się niezmiernie, że jestem czytana i doceniania. To naprawdę motywuje do dalszej „pracy”. Obiecuję jak najwięcej ciekawych i przydatnych informacji. Pozdrawiam serdecznie.
Agnieszko, możesz być z siebie dumna! Świetnie sobie poradziłaś w konkursie o pracę!
Pozdrawiam!
O.
Dziękuję O. Przyznam, że kosztowało mnie to sporo pracy nad językiem. Na szczęście wtedy byłam dosyć świeżo po studiach, temat konkursu to było coś co mi się zawsze podobało i nauka przychodziła dosyć łatwo. Podeszłam do wszystkiego z entuziazmem i założeniem, że MUSI się udać. Skąd tyle wiary we mnie było to nie wiem 🙂
Leciałem raz w życiu balonem i uważam ze to niesamowita sprawa. Polecam.
No i gratuluje zdanego konkursu 🙂 Polka potrafi 🙂 zawsze dumna jestem z takich osób jak ty…
Ojej dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam!
Miało być ” lecialam” ale iPad uznał, ze nie jestem dziś kobieta :)) i sam poprawił
Też bym się chętnie wybrała w taką wycieczkę balonem! Chociaż nie jestem pewna, czy nie siedziałabym skulona na jego dnie 😉
Nie dziwię się niechęci do przerwy w ciągu dnia- też wolę przepracować swoje i w domu odpocząć.
Przerwa w pracy zdecydowanie wybija mnie z rytmu i co tu dużo pisać preferuję dni kiedy mogę pracować bez przerwy obiadowej.
Stanowisko w administracji publicznej bez obywatelstwa, po 3 latach nauki języka?! Wielkie, wielkie gratulacje 🙂 Jestem pod wrażeniem.
Dziękuję bardzo 🙂
Gratulacje Agnieszka za wygrany konkurs o pracę! Brawo! A pomysł z lotem balonem jest świetny – to jedna z rzeczy, którą mam na swojej liście odnośnie Alzacji 🙂
Dziękuję bardzo za gratulacje. Tak jak pisałam postrzegam to jako sukces językowy, a nie zawodowy, ale i tak jestem bardzo zadowolona z efektów. Lot balonem prędzej czy później zaliczę 🙂
No, taki lot balonem, w takim miejscu to byłoby coś! 😀 Chciałabym u siebie dostać taką magiczną kartę na tańsze paliwo..
W Dolinie Aosty wszyscy mieszkańcy z wielkim sentymentem wspominają tańsze paliwo, niektórzy wierzą, że karta może w magiczny sposób powrócić. Marzenie ściętej głowy!
Lot balonem równałby się pewnie śmierci ze strachu, ale za to ostatnie widoki miałabym ładne 😀 Ja przyzwyczaiłam się do dwuipółgodzinnej przerwy na lunch – szybka przekąska, godzina snu, a potem wracam do pracy ze zdwojoną energią 🙂 No i, tak jak Emilia, lubię małe społeczności, w których wszyscy się znają 🙂
Sama nie zastanawiałm się czy lecąc balonem bałabym się, chociaż myslę, że ewentualny strach byłby i tak mniejszy niż chęć przeżycia czegoś niesamowitego. Małe społeczności nie są zdecydowanie dla mnie, ale z drugiej strony te wielkie anonimowe miasta również. Jestem gdzieś po środku 🙂
Pingback: W 80 blogów dookoła świata: 5 pytań do blogera. | Blog o języku niemieckim
Ciekawy pomysł na wystawę. Czy składa się ona właśnie ze zdjęć opatrzonych komentarzami czy są jeszcze inne eksponaty?
U mnie w liceum co roku organizowana była wymiana polsko-niemiecka. Jednym ze stałych punktów programu była wizyta w Muzeum Stutthof w Sztutowie. Chyba nigdy nie zapomnę, jakie wrażenie zrobiło na młodych Niemcach z mojej grupy zobaczenie byłego obozu koncentracyjnego. Byli zszokowani, niektórzy płakali… Co innego słyszeć i czytać, co innego widzieć na własne oczy.
Wystawa obejmuje wyłącznie zdjęcia. Pomysłodawcą projektu był nauczyciel filozofii w jednej ze szkół średnich. Zaproponował on swoim uczniom, aby podczas pobytu zrobili zdjęcia, a następnie opisali swoje emocje. Też myślę, że zobaczyć na właśne oczy to naprawdę niezapomniane doświadczenie. Pozdrawiam.
Podoba mi się taka inicjatywa. Uczniowie mieli okazję też lepiej wniknąć w swoje emocje, podczas pracy nad opisem. 🙂
Tak, to bardzo ciekawa inicjatywa i ze względu na swój innowacyjny charakter została również doceniona przez Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem. Tutaj więcej o projekcie http://www.yadvashem.org/yv/en/education/seminars/european/graduate/marco_maggi2.pdf
Popieram takie inicjatywy, sama organizuję i jeżdżę z młodzieżą do miejsc pamięci. Nie wolno nam tego zapomnieć.
O.
Nie wolno! Pamięć musi trwać, aby podobne doświadczenia już nigdy nie miały miejsca.
Ciekawy projekt. Sama chetnie wzielabym w czyms takim udzial 😛
Jeśli chcesz dołączyć do naszej grupy to napisz na wskazany przeze mnie ades e-mailowy 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
A czy w ichniejszych dialektach również normalne rzeczowniki (poza nazwiskami) też kończą się spółgłoskami?
Raczej nie, ta zasada dotyczy wyłącznie nazwisk wywodzących się z regionu. Niektóre rzeczowniki są zakończenie spolgloski, ale to raczej rzadkość. Jeśli ciekawi Cię język franko-prowansalski to polecam regionalny portal o tym języku http://patoisvda.org/it/ Strona dostępna po włosku i francusku. Pozdrawiam i dziękuję za pozostawiony komentarz.
Też bym kupiła kielich jako pamiątkę 🙂 Baaaardzo ładna rzecz!
Tak, kielich jest bardzo ciekawą pamiątką z Doliny Aosty, ładny i funkcjonalny. Pozdrawiam.
Kielich przyjaźni robi wrażenie, szkoda że nic takiego w Genui nie ma:).
Wy macie za to latarnię jako symbol, też ciekawie 🙂
Pingback: Francja w pięciu pytaniach | Love For France
Nigdy nie słyszałam o magicznej karcie paliwowej…
A małe społeczności właśnie poznaję na własnej skórze i na razie mi z tym dobrze.
I gratuluję ogromnego sukcesu 🙂 O takich rzeczach trzeba też głośno mówić, żeby nie było, że Polacy na emigracji tylko sprzątają.
Mi niby też z małą społecznością nie jest źle, ale jednak na dłuższą metę to męczy. Ja znam sporo osób, które wyjechały i zawodowo mają się naprawdę nieźle, także chcieć to móc. A karta paliwowa to była chyba JEDYNA taka w Europie i szkoda, że już jej nie ma…
Pingback: Snowpark dla dzieci w Ollomont | CiekawAOSTA
Pingback: Snowpark dla dzieci w Ollomont | CiekawAOSTA
Pięknie u Was! Taka zima jest cudna.
Na rakietkach jeszcze nie chodziłam, ale chętnie bym spróbowała. Przydałyby mi się na zimowych wędrówkach.
O.
Jesli tylko będziesz miała okazję to spróbuj koniecznie. Rakiety są bardzo relaksujące 🙂 Chociaż wiem, że jadąc zimą w Alpy mało komu przyjdzie do głowy chodzić na rakietach.
I tak już całkiem wysoko podjeżdża. Chyba warto przyjechać jeszcze PRZED uruchomieniem kolejki bo potem zacznie się turystyczny szał. A Dente del Gigante z czego słynie?
Myślę, że warto wjechać chociażby do tarasu widokowego rifiugio Torino, ale wiadomo podróż na sam szczyt, a jeszcze lepiej aż do Chamonix robi większe wrażenie. Od czerwca może jeszcze nie będzie takich tłumów. Czerwiec jest miesiącem niskiego sezonu, także powinno być chyba spokojnie! Dente del Gigante lub po francusku Dent du Géant jest jednym z najbardziej charakterystycznych szczytów masywu Mont Blanc, jeden z najbardziej rozpoznawanych zarówno po stronie włoskiej jak i francuskiej. Będąc na Punta Hellbroner widać idealnie Dente del Gigante i ma się wrażenie, że jest na wyciągnięcie ręki. Pozdrawiam.
Cześć Agnieszko! Bardzo fajny post. Latem minie piętnaście lat, od kiedy byłam w Chamonix i wjeżdżałam na Aiguille du Midi. Niezapomniane przeżycie, widoki cudowne. Przejechać z Courmayeur do Chamonix i z powrotem, w dodatku nową kolejką to jedno z moich marzeń 🙂 Ale co do zwierzaków, to Włosi może faktycznie pozwalają na zabranie psiaka, ale Francuzi już nie. Dowiadywałam się rok temu, bo mieliśmy pomysł, aby zahaczyć o Chamonix i dostałam odpowiedź, że kategorycznie nie ma takiej możliwości, nawet w kagańcu. Chyba, że nowa kolejka otrzyma nowy regulamin. Byłoby fajnie zwłaszcza, że podróże z psem stają się coraz bardziej popularne.
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję Natalio. Śpieszę się z wyjaśnieniami, otóż nowa kolejka jest inwestycją po stronie włoskiej, po stronie francuskiej nic się nie zmieni i jeśli dotąd nie akceptowali zwierzaków to myślę, że tak jest i będzie nadal. Rzeczywiście coraz więcej osób podróżuje ze zwierzakami, chociaż niestety nadal nie wszędzie czteronogi są akceptowane. Po stronie włoskiej aktualnie można zabrać zwierzaka do stacji rifiugio Torino, pod warunkiem, że ma kaganiec, bilet kosztuje 3 euro. Nie wiem jak będzie z nową kolejką, ale dam znać 🙂 Pozdrawiam również.
Pingback: Historyczny karnawał w Verrès | CiekawAOSTA
Pingback: Historyczny karnawał w Verrès | CiekawAOSTA
Pingback: Karnawał w Niemczech: Cottbus i Zug der fröhlichen Leute. | Blog o języku niemieckim
Czytanie Twoich wpisów to świetny sposób na podtrzymywanie kontaktu z j.włoskim 🙂
Dziękuję 🙂 Myslę, że chyba częściej coś po włosku opublikuję. Pozdrawiam.
Zawitałyby może jeszcze w tym tygodniu, ale niestety grypa pokrzyżowała mi plany- mała jest chora i nie mogę na razie wyruszyć. W dodatku dziś w Genui leje jak z cebra, więc nie jest to sprzyjający moment na odwiedzanie. Myślę jednak, że szybko to nadrobię i już za niedługo powitasz chłopaków w Dolinie Aosty:).
U nas też pogoda pozostawia wiele do życzenia i zdjęcia na tle alpejskich szczytów raczej by mi nie wyszły! Życzę wam szybkiego powrotu do zdrowia 🙂
Pingback: Karnawał we Włoszech i w Dolinie Aosty – część 1 | CiekawAOSTA
Witam dziewczyny. Napiszcie jak to jest z tymi podrozami? Kazdy moze gdzies zabrac Bolka i Lolka czy juz sa wyznaczone osoby? Ja bede na Sycylii od 23 lutego do 2 marca i chetnie bym ich w podroz zabrala 😉
Droga Olgo, trasa jest już wyznaczona. Najbardziej na południe Włoch chłopacy wybrali się do Neapolu. Zapraszam do śledzenia strony Klubu Polki na obczyźnie, który to jest inicjatorem i promotorem tej inicjatywy http://klubpolek.blogspot.it/, myslę, że dla „śledzących” również będzie dużo dobrej zabawy. Pozdrawiam
Witam,
Strony zarówno na blogspot jak i klubpolek.pl nie działają a chciałem się dowiedzieć jak zabrać chłopaków w podróż w kwietniu 🙂
Dzięki,
Tomek
Działają, działają, to tylko chwilowa awaria, ponieważ Magda przenosi Klub Polki na własną domenę, radzę spróbować troszkę później 🙂 Pozdrawiam!
Brawo, świetna inicjatywa. Jak cudownie, że są ludzie, którzy wpadają na takie cudowne pomysły i tacy, którzy chcą brać w nich udział . Będę śledzić i podaję dalej.
Dziękuję za miłe słowa! Również się cieszę, że biorę udział w akcji i, że dzięki temu możemy pomóc: nagłośnić sprawę, wesprzeć i dlaczego nie zebrać fundusze na realizację marzeń 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Napoleon w Dolinie Zimna i karnawałowe linkowanie | CiekawAOSTA
Jak ładnie i kolorowo!
Stroje przebierańców przypominają mi trochę wielkanocną tradycję z miejscowości, w której spędziłam dzieciństwo. Mieliśmy tam tradycję „Turków” i podobnie wyglądali 😉
O tak, jest bardzo kolorowo, co widać szczególnie w taki szary dzień jak ten kiedy robiłam zdjęcia. Oczywiście wszystko wygląda piękniej jak świeci słońce, ale pogody niestety nie da się wybrać :-). Pozdrawiam
Lody na okrągło na bezludnej wyspie – brzmi pięknie. Oraz wielkie, wielkie gratulacje Twojego sukcesu 🙂
Już niedługo rozpocznie się ponowny sezon na lody 🙂 Znak nadchodzącej wiosny! Pozdrawiam.
Ale śmiesznie z tym Napoleonem! I fajnie, że istnieje coś takiego jak muzeum karnawału 🙂 Pozwoliłam sobie dodać link, choć karnawał właśnie się skończył 😉
Chociaż jest już po karnawale to wpis o muzeum karnawału wkrótce się pojawi na blogu, myslę, że warto to miejsce odwiedzić, również poza „sezonem”. Dzieki za link! Pozdrawiam.
Pingback: Bolek i Lolek w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Bolek i Lolek w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Bolek i Lolek w Alpach | CiekawAOSTA
Haha, super wycieczka! A te narty dla Lolka – rewelacja!
Dziękuję, Bolek niestety miał za długie nogi na narty 😉 Pozdrawiam.
Świetna relacja z wycieczki! 🙂 czekam na kolejny odcinek przygód chłopaków!
A to dopiero początek podróży 🙂 Będzie się działo, oj będzie.
Super wycieczkę mieli nasi chłopcy. Widzę, że i pogoda dopisała. Byle tak dalej. 🙂
Z pogodą się udało, to fakt! Ale śnieg też padał, dobrze, że słonko wyszło w miarę szybko!
Narty profeska! 🙂
Dzieło męża 🙂
Wycieczka super !!! Ilu rzeczy sie chlopcy naucza dzieki tej wyprawie…. jestescie swietne dziewczyny !!! 🙂
O tak, to bedzie bardzo ciekawa wyprawa dookoła świata 🙂 Lepsza niż niejedna lekcja geografii w szkole!
Pingback: Bolek i Lolek w Alpach | CiekawAOSTA
No i pięknie, zazdroszczę chłopakom wizyty w Aoście, a już zwłaszcza śniegu. A Rzymu nigdy nie za wiele, prawda?
Pingback: Valle d'Aosta od A do Z - W 80 blogów dookoła świata | CiekawAOSTA
Pingback: W 80 blogów dookoła świata: Niemiecki alfabet. | Blog o języku niemieckim
O, zaskoczyły mnie włoskie zamki niczym nad Loarą. Idę poszperać trochę, bo jeśli trasa jest podobna, musi być imponująca! Wiesz, co? Przez Twój opis tych plastrów słoniny nabrałam na nią ochotę, o co bym się nigdy nie podejrzewała 😉 A jednak!
W Valle d’Aosta jest naprawdę sporo zamków, część to niestety tylko ruiny, ale jest kilkanaście pięknych do zwiedzenia również w środku. Oczywiście może porównanie trochę na wyrost zrobiłam, bo chyba nic nie dorówna trasie nad Loarą, ale biorąc pod uwagę jak mały jest region, to pod tym względem ma naprawdę czym się pochwalić.
Pingback: Z czym kojarzą Ci się Włochy?Primo Cappuccino - Włochy z pilockiego życia wzięte
Pingback: Alfabet miłych słów | Rosyjskie Śniadanie
Nie mogę czytać takich postów, bo chcę już lato, wakacje i chcę wyjechać i zobaczyć te wszystkie cudowne miejsca 🙂 Pozdrawiam!
Już niedługo 🙂 u mnie co prawda jeszcze zima w pełni, ale czuć, że wiosna się zbliża. Pozdrawiam
Góry i zamki przekonują mnie całkowicie do tego regionu! 🙂
Jest co zwiedzać, ja sama jeszcze wszystkich nie widziałam.
Świetna treść i forma – przygotowanie prezentacji musiało kosztować sporo czasu, ale efekt pierwsza klasa!
Moja ulubiona literka z Twojego alfabetu to oczywiście D jak Dora Baltea 😉
Tak źle nie było, przydało się to, że w pracy często robię prezentacje. Dziękuję za komplement Dora! 🙂
Pięknie opracowane! 🙂
Dziękuję 🙂
A mnie zaskoczyły lodowce, nie wiedziałam, że jest ich tak dużo we Włoszech! Jakoś Italia się z lodowcami nie kojarzy… 😀
A fontinę uwielbiam,jest przepyszna.
Najczęstsze skojarzenie z Włochami to słońce i morze 🙂 Lodowce są mało dostępne dla turystów i pewnie dlatego informacje nasączone ich temat napisane nie technicznym językiem raczej znikome.
słonina!!!!!!!!!! <3
Też ją uwielbiam!
Ale u Ciebie ładnie! Bardzo chętnie spróbowałabym fontiny i Enfer d’Arvier 🙂 Super przygotowany materiał!
Dziękuję, wybrałaś idealnie na aperitif 🙂
Fiu fiu, jaka prezentacja! 🙂 Pięknie, górsko się zrobiło. A lardo uwielbiam i namiętnie aplikuję choć nie jestem pewna czy akurat to z Doliny Aosty.
Jak z Doliny Aosty to Lardo di Arnad musi być napisane :). U mnie najczęściej jest górsko, innego wyjścia nie ma 😉
Pingback: Dialekt alemański u stóp Monte Rosa w Gressoney-Saint-Jean | CiekawAOSTA
Pingback: Dialekt alemański u stóp Monte Rosa w Gressoney-Saint-Jean | CiekawAOSTA
Cały czas się przekonuję, jak mało znam ten region. Zimą czasem człowiek wpada na narty, ale latem, wiosną czy jesienią już się nie pofatyguje. A szkoda. Chciałabym móc w końcu zaplanować pobyt nad przecudnym jeziorem Gover, kupić pizzę u Arianny Follis i dać się ponieść tym krajobrazom. Wciąż tyle jest do zobaczenia, do posmakowania, do odczucia. Mnie te niemieckie i francuskie naleciałości bardzo odpowiadają, choćnazwy dialektów zdecydowanie trudne są dla mnie do zapamiętania.
Gorąco polecam odwiedziny poza zimowym sezonem. Dolina Aosty jest tak inna, myślę, że mało włoska, ale ma to swój niepowtarzalny urok :-). Widoki i krajobrazy są naprawdę warte pofatygowania się tutaj, chociaż zdaję sbie sprawę, że region leży w mało wygodnym miejscu dla polskich turystów. Pozdrawiam.
Co za widoki!
🙂
Czesc, zajrzalam tu zachecona nazwa bloga, poniewaz bylam w zeszlym roku w Dolinie Aosty i wrocilam zakochana po uszy! nie wiedzialam, ze mozna wjechac jeszcze wyzej niz Torino, nastepnym razem 🙂 Pozdrawiam!
Można, można, tylko tymczasowo kolejka jest nieczynna. Ja czekam z niecierpliwością na inaugurację nowej :-). Pozdrawiam i dziękuję Ci za wizytę i komentarz.
Ciekawostka! 🙂
Bardzo lubię takie 🙂
O.
A i jeszcze: te pantofle są cudne 🙂
Dzisiaj w ogólnym niemiecki Socke znaczy skarpetka, ale pierwotnie chodziło o lekki miękki but.
O.
Też mi się podobają te papucie 🙂 Ja z niemieckiego jestem kompletna noga, dzięki :-).
O tak, papucie, papucie 🙂
O.
Jak na nie patrzę to od razu przychodzą mi na myśl papucie 😀
Chętnie bym odwiedziła zamek, ale Myster Pi boi się duchów:). Może kiedyś będzie okazja!
Haha, dobre 🙂 Powiedz Mysterowi Pi, że zwiedza się z przewodnikiem, który wcześniej przegania duchy.
Uwielbiam te alpejskie pejzarze. pozdrawiam serdecznie Agnieszko – Beata
Oj tak, jest pięknie 🙂 Dziękuję Beatko i pozdrawiam również.
Coś pięknego, ta prezentacja! Świetnie zrobione i niezwykle ciekawe 🙂 Podobają mi się te sery…
Dziękuję 🙂 Te na zdjęciu to formy sera Fontina, w miejscowości Valpelline jest centrum dla zwiedzających i można sobie nie tylko je pooglądać, ale i zjeść (no może nie całe formy 🙂
Pingback: Architektura alpejska w Les Combes | CiekawAOSTA
Pingback: Architektura alpejska w Les Combes | CiekawAOSTA
Ciekawy wpis, nie miałam pojęcia, że to właśnie w tym miejscu nasz papież spędział letnie wakacje. Jak daleko jest z Aosty do Les Combes? Droga jest przejezdna cały rok?
Sporo osób nie ma o tym pojęcia, dlatego tak to podkreślam u siebie na blogu! Miejsce gdzie Jan Paweł II spędział letnie wakacje jest piękne i warte odwiedzenia. Z Aosty do Les Combes jest jakieś 20 km, droga dosyć krta od Introd, ale da się dojechać bez poblemu :-). Pozdrawiam.
Uwielbiam włoskie lody! Są chyba najlepsze na świecie! Najpyszniejsze jadłam w Mediolanie <3
Jestem prawie pewna, że te w Gelato Pazzo są jeszcze lepsze 🙂 A, że włoskie lody są najlepsze w ogóle to zgadzam się w 100%!
Ja bardzo lubię włoskie salami. Ale takie prawdziwe. Będąc we Włoszech udało mi się spróbować salami „domowej roboty”. Smak nie do powtórzenia!
O jeśli udało się spróbować wyrobu domowej roboty to na pewno zapamięta Pani smak na długo, takie są najlepsze :-). Pozdrawiam.
Nie wiedziałam tego wszystkiego! Ciekawy post 🙂 a jeszcze bardziej podobają mi się zdjęcia, piękne miejsce.
Dziękuję za odwiedziny i komentarz, cieszę się, że dzięki wpisowi dowiedziła się Pani czegoś nowego i interesującego :-). Pozdrawiam.
juz mialam pisac ze tanio jak barszcz w porownaniu do Dublina ale nie ma sensu porownywac cen nieruchmosci stolicy z nie stolica. Pewnie jakbys podala rzymskie ceny bylyby podobne do dublinskich.
Chyba rzeczywiście nie ma sensu. W całym regionie, w którym mieszkam jest tylko 120 tys. mieszkańców i jest to może i turystyczny region, ale ceny nieruchomości są myslę dosyć wysokie w porównaniu do tutejszych zarobków, które podobnie jak w całych Włoszech nie powalają.
Ja też byłabym zainteresowana takim kamiennym domkiem w górach ^^ Ale czysto teoretycznie rzecz jasna.. Rynek nieruchomości słaby chyba w całej Europie :/
Słaby, słaby, myślę, że te spadki to ogarnęły całą Europę, chociaż 30% to jak na mój gust jest naprawdę sporo.
Pingback: Moje plany na wiosnę w Alpach | CiekawAOSTA
Agnieszka, masz NIESAMOWITY widok z domowego ogródka!!! Mega! Poza tym zazdroszczę Ci kursu fotografii, super pomysł!
Ogródek nie nasz, żeby nie było 🙂 Mamy super sąsiada, który każdego roku obdziela mieszkańców mojej wioski ziemią pod uprawę i każdy może sadzić co mu się zamarzy, korzystamy chętnie! Uroki zycia na włoskiej wsi, gdzie wszyscy się znają i przyjaźnią. Kurs fotografii był już dawno w planach, w końcu się uda! Pozdrawiam.
o raaaaaaany, ale masz widok, dziewczyno!!!! Aż mnie zatkało, zazdraszczam. Potęga natury, potęga gór!
Tak, góry piękne są, może wkótce będę potrafiła przekazać to jeszcze lepiej? Pozdrawiam!
Zimowy letarg, to brzmi mało optymistycznie, ja polecam oprócz kursu fotografii kurs jazdy na na nartach zjazdowych. Masz pod nosem tyle dobra w postaci tras i wyciągów w przepięknych miejscach, że nie wypada nie korzystać. Na wiosnę i lato dobrym zajęciem jest jazda na rowerze, tylko musisz dobrze planować trasę, by unikać ciężkich podjazdów … a może właśnie nie unikać ? 🙂 Pozdrawiam.
Na nartach to ja sobie radzę, gorzej z czasem. Wiem, że to wszystko mam pod nosem, może dlatego jest mi jeszcze trudniej, bo wiem, że te wyciągi stoją i nie uciekną. Mimo wszystko jazda na nartach też jest na liście do zrobienia w 2015 roku. Rowerem trochę jeżdzę, ale bez żadnych podjazdów, jeszcze nie oszalałam, taka jazda to jest chyba tylko dla zawodowców, albo wytrawnych, gdzie mi tam do nich 🙂
Grand Combin już bez białego … szybko
Nie! Jeszcze jest trchę biały, to zdjęcie zrobiłam w zeszłym roku pod koniec sezonu ogródkkowego, chyba był 31 października.
Postanowienia trzeba mieć i je realizować 🙂 Trzymam kciuki!
O.
Dziękuję :-), przyda się, wiadomo jak to w życiu, pełno niespodzianek!
A ja ostatnio nie mam planów, choć przydałoby mi się pobiegać. Fantastyczne widoki!
A jak Ty się w ogóle znalazłaś w Aoście- może pisałaś coś na ten temat, chętnie bym poczytała:).
Bieganie jest chyba najłatwiejsze pod względem organizacyjbym, wystarczy mieć chęć i ruszyć się z domu.
Jak ja znalazłam się w Aoście? Jak się spotkamy to ci opowiem 🙂 Bo liczę na to, że w końcu się spokamy, aż tak daleko do siebie nie mamy, a pewnie w tym roku na wakacje pojedziemy do Ligurii, po pierwsze blisko, po drugie Gaslini na wyciągnięcie ręki, a przezorny to zawsze ubezpieczony. Trzymaj się ciepło.
Pingback: Kirgiskie ABC | O języku kirgiskim
Pingback: Bajki tysiąca i jednej Polki: Przygoda na zamku w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Bajki tysiąca i jednej Polki: Przygoda na zamku w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Ciekawe i dobrze się czyta, brawo !
Dziękuję Paweł 🙂 Starałam się, aby bajka miała ręce i nogi, cieszę się, że się podoba!
Poczułem się, jakbym znów tam był… pozdrawiam!
Czyli zadanie zostało wypełnione :-). Dzięki Andrzej za komentarz. Pozdrawiam również.
Świetny kalendarz! 🙂 Ja tylko czekam na początek kwietnia kiedy posieję sobie pietruszkę, seler naciowy, bazylię i wszystko to co na balkonie być powinno;).
Z Twojego kalendarza brakuje mi na południu borówek, moich ulubionych, a praktycznie niedostępnych. Z to pod koniec lutego pojawiły się już hurtowo… truskawki.
Dziękuję. Ja poczekam trochę dłużej, myślę, że tak do połowy maja, mieszkam dosyć wysoko i nie ma sensu siać wcześniej. Za to zioła już za chwilę, za chwil parę i będę znów miała swoje :-). Właśnie u Ciebie to chyba truskawki mozna jeść przez prawie cały rok :-D.
Świetny kalendarz! Przy okazji… pouczę się trochę włoskich słówek 😉 Masz rację, najlepiej korzystać z warzyw i owoców sezonowych. Powoli przyswajam sobie takie podejście, bo wcześniej raczej kierowałam się aktualną zachcianką wg tego, co widziałam na półkach – a na półkach truskawki przez cały rok 😉
Zaskoczyłaś mnie informacjami o jabłku. Nie miałam pojęcia, że są aż tak popularne we Włoszech. Chyba obstawiałabym coś bardziej egzotycznego 😛 Ale fakt, jabłka są super!
Cieszę się, że pomysł na kalendarz się spodobał. Ja również się jeszcze uczę jeśli chodzi o „km zero”, przyznam, że czasami i w grudnu zdarzy mi się zjeść truskawki, ale chyba każdy mam małe grzeszki :-). Jeśli chodzi o jabłko to również jestem zaskoczona, stawiałam na winogrona raczej. Pozdrawiam.
Pingback: Archeologiczne niespodzianki, które skrywa włoska ziemia | CiekawAOSTA
Pingback: Archeologiczne niespodzianki, które skrywa włoska ziemia | CiekawAOSTA
Fajny pomysł z tą prezentacją!
Cervino, Mont Blanc, zamki – przepiękne widoki.
Sery uwielbiam!
Zaskoczyłaś mnie tak licznymi pobytami Jana Pawła II w Dolinie Aosty!
Słonina pewnie by mojemu mężowi smakowała 🙂
o Celtów Wam znaleźli! 🙂 U nas ich też pod dostatkiem 🙂 I też gdzie łopaty się nie wbije tak jakieś dolmeny, stojące kamienie i wszelkie inne łupki 🙂
Tak, Celtów mamy pod dostatkiem, w lipcu mają nawet swój własny festiwal w Dolinie Aosty. Ach ta archeologia 🙂
Fajny post! Dzięki i czekam na więcej archeologicznych ciekawostek 🙂
Dziękuję, cieszę się, że wpis przypadł do gustu. Obiecuję więcej archeologicznych ciekawostek :-). Pozdrawiam.
A ja zawsze kojazylam z morela i brzoskwinia 🙂
Pingback: Talerz uciekł z łyżką czyli popularne bajki w Irlandii | W krainie deszczowców..
Pingback: W 80 blogów dookoła świata: Niemieckie bajki – Piaskowy Dziadek. | Blog o języku niemieckim
O, to ciekawe. Tutaj u mnie w Szwajcarii się mówi, że akcent szwajcarski we francuskim pochodzi z franko-prowansalskiego! Ja myślałam, że franko-prowansalski to jest po prostu akcent używany w Prowansji! A tutaj dowiedziałam się całkiem nowych rzeczy!
Franko-prowansalskiego używano również w Romandii oraz Francji, a tutaj dokładnie w jakich miejscach: http://patoisvda.org/gna/index.cfm/francoprovencal-geographie-territoires-patois.html
Ja zanim nie przyjechałam tutaj, w ogóle nie wiedziałam, że taki język istnieje! A okazuje się, że pod względem kulturowym jest niezwykle ciekawy (nie na tyle jednak, żebym się g zaczęła uczyć 😉
Brzmi to baaaardzo ciekawie, prawdziwy smaczek językowy
Zdecydowanie!
Super pomysł, żeby dać nowe życie starym bajkom, aby wypromować język! I bardzo pomysłowa akcja z podpisywaniem obrazków, jestem na tak 🙂
Też mi się podoba pomysł z książeczką, innego sposobu na pogodzenie tylu odmian języka nie widzę (w sensie ekonomicznego sposobu).
Nie dziwię się, że franko-prowansalski jest zagrożony wyginięciem, skoro ma aż 100 odmian! 😉
Wdzięczny temat, te bajki, wiele ciekawostek wpada do głowy zupełnie naturalnie. Łatwiej to ogarnąć! 🙂
Oj jest zagrożony, jest! Chociaż myslę, że wiele języków mniejszościowych jest w podobnej sytuacji. Jedyna szansa dla nich to przekazanie go dzieciom, a nie wszyscy nawet poczuwają się do tego, a szkoda.
Pomysł z podpisywaniem obrazków jest przewspaniały!!!
Mi również bardzo się podoba i myślę, że w takich sytuacjach to strzał w dziesiątkę ☺.
B. Ciekawy post. Czekam na więcej 🙂
Będzie, obiecuję
Cieszę się, że mogłam tu przeczytać o języku, o którym wcześniej nie słyszałam 🙂
Miło mi, że dzięki akcji odkryłaś coś nowego. Pozdrawiam ☺.
Pingback: Bajki Tysiąca i Jednej Polki – bajka 13. | Klub Polki na Obczyźnie
Pingback: PROJEKT MAJOWY – SŁAWNI LUDZIE | Klub Polki na Obczyźnie
Pingback: PROJEKT JĘZYKOWY KLUBU POLKI NA OBCZYŹNIE | Klub Polki na Obczyźnie
Pingback: BOŻE NARODZENIE DOOKOŁA ŚWIATA Z KLUBEM POLEK! | Klub Polki na Obczyźnie
Pingback: Włosko, wielkanocnie, wiosennie. Konkurs Znajdź wielkanocne jajeczko. | CiekawAOSTA
wcale nie było łatwo znaleźć jajeczko 😉 Wpis bardzo ciekawy. dobry pomysł z wykorzystaniem pozostałości wielkanocne czekolady – szkoda tylko, że nic nie zrozumiem z przepisów 😉 p.s. na te kolorowe jajka na półkach na pewno skusiłabym się i ja 🙂
Cieszę się, że z jajkiem poszło szybko 🙂 A tych jajek czekoladowych to naprawdę dostaje się sporo, dzieci chcą od razu niespodziankę, a potem zostaje taka pokruszona, stąd pomysły.
pąki …. ?
To nie to słowo Pawle, więcej nie podpowiem. Wszystkich proszę też o nie pisanie słowa w komentarzu, a po uzbietaniu jak największej liczby „jajek” o przesłanie za pośrednictwem wskazanego formularza
Znalazłam, ale wcale nie jestem pewna, czy to jest to słówko! 🙂 Przy okazji akcji, w której jako czytelniczka uczestniczę po raz pierwszy, poznałam także Twojego bloga 🙂 Pozdrawiam serdecznie!!
Cieszę się, że do mnie zajrzałaś w takim razie 🙂 Pozdrawiam.
Uważam, że nauka języków obcych jest czymś wspaniałym. Na pewno, gdy będę chciał pojechać do Włoch , to będę się uczyć języka włoskiego nie ograniczając się tylko do angielskiego, niemieckiego i hiszpańskiego, których się uczę w szkole. Oczywiście język hiszpański i włoski są bardzo podobne do siebie, niemniej jednak z tego co słyszałem, to lekko różnią się wymową i słownictwem. Powinniśmy się uczyć języków obcych, chcieć poznawać inne kultury , kuchnię – nie ograniczając się tylko do stwierdzenia „Włochy= Pizza i Spaghetti”. Włochy potrafią z pewnością zachwycić nie tylko kuchnią, która jest błędnym archetypem przypisywanym Włochom. Pozdrawiam Adrian!
PS. Ewentualną wygraną podarowałbym starszej siostrze, której życzeniem byłoby odwiedzenie Włoch. Tym sposobem bym ją chciał zachęcić do nauki tego języka. 😛
adres e-mail : adiii98@o2.pl
Konkurs jajeczkowy to był super pomysł. Nie uczę sie wloskiego, choć nie mówię nie. Uwielbiam owoce. Najsmaczniejsze są brzoskwinie i winogrona właśnie we Włoszech. Może kiedyś uda mi się pojechać jeszcze raz do Włoch…krainy słońca,wina i pysznego jedzenia…
Jakoś szybko rzuciło mi się w oczy. Mam nadzieję, że nie okazało się prawdziwie zepsute. A swoją drogą naprawdę interesujący opis zwyczajów świątecznych. Wspaniale,świeżo i jakże wiosennie. Nic dodać, nic ująć,prawdziwie Wesołego Alleluja życzę i zazdroszczę tych pięknych widoków ☺
Jo, szukaj :), starałam się nie utrudniać za bardzo, w końcu jest 21 jajek do zebrania.
Dziękuję za docenienie mojego wpisu, przyznam, że taki komentarz jest bardzo budujący. Pozdrawiam ciepło.
Ooooo, ale trudne, nie wiem! :/
Widzę, że Włochy i Francja mają ze sobą wiele spólnego 🙂
Szczególnie region Valle d’Aosta, ma silne francuskie wpływy z przeszłości, które nadal są odczuwalne. Największym tego znakiem jest jego dwujęzyczność włosko -francuska.
Fajny konkurs. Chyba wszędzie kryzys i ludzie mniej podrozuja. Ale jak sie mieszka w takim uroczym zakatku to chyba nawet nie ciągnie czlowieka w drogę. Pozdrawiam serdecznie beata
Kryzys w Europie daje się wszystkim we znaki mniej lub bardziej. Fakt, że wciąż mam mnóstwo miejsc do odkrycia u siebie, ale chęć podróży pozostaje :).
Konkurs Jajko ;)Muszę się przyznać że wcześniej nie słyszałam o regionie Valle d’Aosta dlatego chętnie będę zaglądać na Twojego bloga częściej. Po wielkanocnym obżarstwie chętnie wybrałabym się na piknik na łonie natury, zwłaszcza że w Polsce pogoda jeszcze nie jest aż tak sprzyjająca takim atrakcjom. Jestem fanką domowych nalewek, dlatego chętnie spróbowałabym zrobić likier Ganepi, aby móć się nim później rozkoszować w chłodniejsze wiosenne czy letnie wieczory 🙂
Swoim wpisem zgłaszam się do konkursu, likier ziołowy kusi!
Wpis konkursowy przyjęty:). To mały region i nie tak łatwo o nim usłyszeć, chyba, że jest się naprawdę miłośnikiem alpejskich czterotysięczników. Też lubię domowe nalewki ; -).
Nie widzę zdjęć we wpisie …
super konkurs! wciągnął mnie – mam już 2 słowaz dwóch blogów, ale u Ciebie wyjątkowo sprytnie ukryte
Cieszę się, że konkurs przypadł do gustu, życzę powodzenia ☺. Nie wiem dlaczego zdjęcia się nie wyświetlają, u mnie jest ok, może wina przeglądarki?
rzeczywiscie zdjecia sie nie wyswietlaja (poza pierwszym i ostatnim) . Rano wszystko bylo ok… kto wie, moze to zepsute jajeczko troche namieszalo 😉
Chyba była moja wina, coś poprzestawiałam przez telefon, teraz powinno być dobrze. Dziękuję za interwencję ☺.
u mnie teraz tez jest ok i widać wasze śliczne buźki :))
To dobrze, że już ok. Akurat na tym zdjęciu to mi o palmę chodziło, innego nie miałam :-). Pozdrawiam.
No jak to co zrobić z czekoladą?! Zjeść!
W Lombardii też jada się koźlęcinę 🙂
Sama wiesz ile tych jaj można dostać :-). O, nie wiedziałam, że i Lombardia lubuje się w kozim mięsie.
Och ile bym dała żeby zamienić swoją szarą rzeczywistość na takie widoki – marzy mi sie przyszłosć w tym kraju! <3
praktukuje chyba to nie to słówko? to raczej literówka, tak? Powinno być praktykuje
To nie to słowo, wkradła się literówka, dziękuję za napisanie. Chodzi o słowo, które nie pasuje do zdania, np. Narciarze jeżdżą na wodzie, w tym wypadku słowo wodzie jest zgniłym jajkiem lub czesanie muzeum (czesanie=jajo). Proszę znalezionego słowa nie pisac, aby innym nie ułatwiać zadania. W razie pytań jestem do dyspozycji i polecam również udział w moim blogowym konkursie. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
nie dałam rady, tu poległam, wszędzie dałam radę, a tu jednak nie 😀 GRatuluję, ukryte jak nie wiem co hjehe
apeluję do Agi o małą podpowiedź tez brakuje mi tylko jajeczka z tego bloga 🙂
O kurcze, to się trochę zmartwiłam, nie mialam w planach schować go tak bardzo. Na szczęście do ostatecznego wysłania formularza jest jeszcze chwila, także może się uda i u mnie znaleźć ☺.
apeluję o małą podpowiedź tez brakuje mi tylko jajeczka z tego bloga 🙂
zaraz wykuję na pamięć ten tekst, nadal klęska 😀
To może lepiej przeczytać trochę później, będzie świeże spojrzenie ☺.
apeluję o małą podpowiedź tez brakuje mi tylko jajeczka z tego bloga 🙂
Ja również nie mogę znaleźć tylko tego jajeczka 😀
Naprawdę nie było moim zamiarem ukrycie go w gęstwienie słów :-). Trzymam kciuki i zachęcem również do udziału w moim blogowym konkursie. Pozdrawiam.
Nie wiem czy mogę podpowiadać 🙂
Ja musiałam przeczytać dwa razy tekst, ale da się znaleźć :)))) Jak dla mnie wcale nie jest najtrudniejszy, na przykład dużo bardziej musiałam nagłówkować się z blogiem English at tea 😛
Gratuluję ☺. Cieszę się, że jest do zrobienia, a raczej do znalezienia. Mamy motywację dla pozostałych.
Pingback: PROJEKT MARCOWY - BAJKI TYSIĄCA I JEDNEJ POLKI - Klub Polki na Obczyźnie
proszę o poprawienie słowa „najrozmaitszy”, Wszystko znajduję, tylko nie to, co trzeba. Dla mnie nadal trudne. może minimalna podpowiedź? 🙂
Dziękuję! Coś mi w tym słowie nie pasowało! Proszę szukać słowa, które nie pasuje do zdania, zmienia kontekst, wygląda dziwnie. Trzymam kciuki i proszę dać znać czy się udało. Pozdrawiam.
Oj, ile emocji wzbudziło jajeczko!
Ciasto w kształcie gołębia musiałam wygooglować, pierwszy raz o czymś takim słyszę i bardzo mnie to zaciekawiło 🙂
Jajeczko u mnie było ponoć dobrze zakamuflowane :-). Zdjęcia Colomby nie zamieściłam, bo miałam tylko w opakowaniu, jest naprawdę dobra, także jeśli będziesz mieć okazję to spróbuj.
Pingback: Smutek i Plotkara - Dolina Aosty - Klub Polki na Obczyźnie
No widzisz, jaki zgrabny wierszyk Ci wyszedł, a takie miałaś obawy. Zupełnie niepotrzebnie:). Co za para Smutek i Plotkara!
Ale co się nagłowiłam to moje :-D. Poszło szybciej jak już zdjęcia zrobiłam.
Bardzo ciekawy wpis, szczególnie podobają mi się palmy z gałązek laurowych z cukierkami. Pocieszające, że nie tylko u nas ziiima. 😉 Z czekoladą z jajek mam podobny problem, tylko że przez cały rok. Jajka niespodzianki, brrr… 😉
Ciao!
Na Twojego bloga trafiłam niedawno i muszę przyznać, że mnie bardzo wciągnął. Dzięki niemu mogę rozwijać swoje zainteresowania i czytać oryginalne wpisy. Jesteś ciekawą osobą 😉 Piszesz zachęcająco, nie przesadzając. Moim największym marzeniem są studia w słonecznej Italii, ale do tego potrzeba jest mi znajomość języka włoskiego. Na razie jestem samoukiem, od września będę brała lekcje w szkole językowej. Mimo dobrej znajomości angielskiego, odczuwam silną potrzebę dalszego kształcenia. Obce kultury i obyczaje to ostatnio całe moje życie 🙂 A ponieważ jestem jeszcze dość młoda, mam czas na poznanie różnych zakątków świata. Od jakiegoś czasu szczególnie interesuję się Włochami. O regionie Valle d’Aosta wiem stosunkowo mało, a dzięki Tobie mogę go poznawać 🙂
Moja Fascynacją Italią zaczęła się od tego, jak poznałam moją obecną przyjaciółkę (Włoszkę). Właśnie ona wprowadziła mnie w całkiem nowy świat. Od samego dzieciństwa lubiłam włoską kuchnię, to taka moja pierwsza miłość ;)) Ale mało wiedziałam o włoskiej kulturze. Wraz z poznawaniem wielu ciekawych dań, spodobały mi się włoskie obyczaje, włoska muzyka, włoska literatura, włoskie filmy, a szczególnie temperament Włochów i ich nastawienie do życia 😉 Zakochałam się również w historii. I tak zaczęłam się w ten „makaroniarski” temat zagłębiać…
Mogłabym jeszcze pisać i pisać, ale nie chcę już zanudzać swoimi nużącymi myślami 🙂 Na zakończenie zachęcam wszystkich do czytania tego bloga, nauki języków, poznawania obcych kultur oraz podróżowania, bo wspomnienia i to, co mamy w głowie – pozostanie z nami na zawsze, a nie wiadomo, co przyszłość przyniesie temu światu…
Buona Pasqua! Spokoju i odpoczynku 😉
Pozdrawiam gorąco!
PS Zgłaszam się tym wpisem do konkursu, ponieważ chciałabym otrzymać książkę, która pomogłaby mi uczyć się pięknego języka włoskiego, co da mi wiele nowych możliwości. Upominek jest równie kuszący 🙂 Dziękuję za szansę
Ciao!
Na Twojego bloga trafiłam niedawno i muszę przyznać, że mnie bardzo wciągnął. Dzięki niemu mogę rozwijać swoje zainteresowania i czytać oryginalne wpisy. Jesteś ciekawą osobą 😉 Piszesz zachęcająco, nie przesadzając. Moim największym marzeniem są studia w słonecznej Italii, ale do tego potrzeba jest mi znajomość języka włoskiego. Na razie jestem samoukiem, od września będę brała lekcje w szkole językowej. Mimo dobrej znajomości angielskiego, odczuwam silną potrzebę dalszego kształcenia. Obce kultury i obyczaje to ostatnio całe moje życie 🙂 A ponieważ jestem jeszcze dość młoda, mam czas na poznanie różnych zakątków świata. Od jakiegoś czasu szczególnie interesuję się Włochami. O regionie Valle d’Aosta wiem stosunkowo mało, a dzięki Tobie mogę go poznawać 🙂
Moja Fascynacją Italią zaczęła się od tego, jak poznałam moją obecną przyjaciółkę (Włoszkę). Właśnie ona wprowadziła mnie w całkiem nowy świat. Od samego dzieciństwa lubiłam włoską kuchnię, to taka moja pierwsza miłość ;)) Ale mało wiedziałam o włoskiej kulturze. Wraz z poznawaniem wielu ciekawych dań, spodobały mi się włoskie obyczaje, włoska muzyka, włoska literatura, włoskie filmy, a szczególnie temperament Włochów i ich nastawienie do życia 😉 Zakochałam się również w historii. I tak zaczęłam się w ten „makaroniarski” temat zagłębiać…
Mogłabym jeszcze pisać i pisać, ale nie chcę już zanudzać swoimi nużącymi myślami 🙂 Na zakończenie zachęcam wszystkich do czytania tego bloga, nauki języków, poznawania obcych kultur oraz podróżowania, bo wspomnienia i to, co mamy w głowie – pozostanie z nami na zawsze, a nie wiadomo, co przyszłość przyniesie temu światu…
Buona Pasqua! Spokoju i odpoczynku 😉
Pozdrawiam gorąco!
PS Zgłaszam się tym wpisem do konkursu, ponieważ chciałabym otrzymać książkę, która pomogłaby mi uczyć się pięknego języka włoskiego, co da mi wiele nowych możliwości. Upominek jest równie kuszący 🙂 Dziękuję za szansę
To ja dziękuję za tak miłe słowa i ciekawy komentarz. Młodość zdecydowanie sprzyja zwiedzaniu nwych miejsc i poznawaniu świata! Zyczę Ci, aby plany dotyczące studiowania we Włoszech się spełniły i abyś już tu na miejscu mogła z bliska poznawać włoską kulturę. Pozdrawiam.
Pięknie <3
O tak, widoczki mieli niesamowite. trafiła się im fajna pogoda!
Konkurs JAJKO.
W pierwszym odruchu chciałem napisać, że byłem kilkakrotnie we Włoszech m.in. w Rzymie, Wenecji i słonecznej Sycylii, ale wszystkie te miejsca były bardzo oddalone od Doliny Aosty (o której nota bene dowiedziałem się od Ciebie z bloga). Później zacząłem przeglądać mapę Twojego regionu. Alpy!!! Zaraz, zaraz … a jednak byłem bardzo blisko Doliny Aosty. Co prawda nie we Włoszech, ale tuż tuż. Za granicą, w Szwajcarii. Wspinałem się tam troszkę po górach i przechodziłem obok pięknego szczytu Matterhorn (po włosku Monte Cervino). I co się okazało? Dopiero teraz doczytałem, że szczyt Matterhorn jest położony na granicy włosko-szwajcarskiej, we Włoszech jest to właśnie Dolina Aosty!!!
Bardzo Ci dziękuję za inspirację i motywację do poszukiwań i odkrywania nowych, nieznanych miejsc. Cieszę, że promujesz swój włoski region, mimo, że nie jest on zbyt znany w Polsce. Trzymaj tak dalej!
Ależ ja Ci zazdroszczę tych pięknych alpejskich widoków!!! JAJKO.
Pozdrawiam serdecznie.
poda Pani wynik? jakie to było jajko?
Chyba mogę już podać :). Jajkiem było słowo malowanie. Jeszcze dziś opublikuję również zwycięzcę lub zwycięzców mojego blogowego konkursu na najciekawszy komentarz. Mam małe opóźnienie z przyczyn technicznych z Internetem. Pozdrawiam ciepło.
Brałam pod uwagę to słowo, ale potem pomyślałam, że można spacerować i malować na płótnie zamek, wyobraziłam to sobie, więc w życiu bym nie zgadła.
Kardiamit, jajka co prawda nie odgadłaś, ale za to masz świetną wyobraźnię. Dziękuję Ci za zaangażowanie podczas akcji blogowe i mam pytanie czy znasz język włoski?
Pingback: Wyniki konkursu akcji Znajdź wielkanocne jajeczko | CiekawAOSTA
Gratulacje dla Wygranych :)!
wierszyk świetny!!:))) udanej podróży ze Smutkiem i Plotkarą:)
Piękne miejsce! Uwielbiam połączenie woda+góry (morze/jezioro + góry, a nie deszcz + góry ;)), więc na pewno świetnie bym się tam bawiła latem 🙂
Na pewno, latem to idealne miejsce na wypoczynek slow 😉
super się bawiłam i dziękuję, mimo iż zafilozofowałam sobie z jajkiem. Byłam pewna, że można malować sobie Zamek, wyjąć płótno, farby olejne i jazda Zamek przenieść na płotno ha ha ha 😀
nie wiem czemu, ale jak piszę do Pani mejla, to dziś odbija, że nie doszedł 😀
prosze o kontakt, bo nadal mejla odbija, za każdym razem… 😀
Mail wysłany, mam chyba pełną skrzynkę, mam nadzieję, że dojdzie. Teraz to ja czekam na kontakt :).
Dobrze, że już masz internet. Jak tu żyć bez sieci?! 🙂 Gratulacje dla zwycięzców!
Nie da się Iza, po prostu się nie da! 🙂 Też się cieszę, że stałe łącze wróciło i nie muszę trzymać telefonu za oknem, żeby chociaż trochę Internetu złapać do komputera. Górskie życie ;-).
Fajny wpis! Z tych bajek znam tylko Pinokia, ale kto by go nie znał 😉
Jak nie znać Pinokia? 🙂 Nie da się! W tej akcji chyba wszystkie blogi, które piszą o Włoszech coś o Pinokiu wspomniały, to taki mały włoski bohater.
Pingback: Szlaki dla niewymagających, czyli dzieci w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Szlaki dla niewymagających, czyli dzieci w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Szlaki dla niewymagających, czyli dzieci w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Szlaki dla niewymagających, czyli dzieci w Alpach | CiekawAOSTA
Teleportujcie mnie tam!!! <3 Zawsze wiedziałam, ze urodziłam się w miejscu, które nie jest dla mnie. Italia – moje przeznaczenie! <3
Włochy potrafią zachwycić chyba każdego, piękne i jedyne w swoim rodzaju miejsca, do tego dobra kuchnia i człowiek przepada :-).
racja! byłam dwa razy i przepadłam choc teraz o wyjezdzie nie ma mowy. ale kiedys tam wroce.
Życzę Ci tego :-).
Wow, ale widoki. Zapierają dech w piersach. Szczerze przyznam, że nigdy nie pałałąm specjalną miłością do gór (Urodziłam się na pomorzu). Teraz co prawda mieszkam w Perugii, otoczona Apeninami, ale wstyd się przyznać jeszcze nigdy w nie nie ruszyłam. Mąż kiedyś często wędrował po szlakach trekingowych.
W takich widokach, jak te przedstawione powyżej przez Ciebie, można się zakochać już ze zdjęć. Pozdrawiam z Umbrii
Ja pochodze z nad Bałtyku i do tej pory mam sentyment do naszego morza, no ale skoro życie rzuciło mnie w Alpy to korzystam z uroków. Ewa, ja ci mówię bierz Stefana, męża i ruszajcie w góry, szczególnie, że przewodnka jakby co już masz :-). Trzymaj się ciepło.
U nas zdecydowanie faworytem jest jezioro Prarayer 🙂 … Polecam rowniez Lago d’Arpy ,przerobione z wozkiem- sa momenty trudniejsze (dojscie), oczywiscie dla wozka, ale warte naszego wysilku! Jesli ktos jest pewny mozliwsci swojego wozka,to ok, ale raczej polecalabym chusty lub nosidla.
A jesli juz jestesmy na przeleczy San Carlo to mozna takze zahaczyc o taraz widokowy Belvedere d’Arpy (Testa d’Arpy) z super widokiem na Monte Bianco.
Aniu, dzięki za komentarz. Latem mam nadzieję wybrać się nad lago d’Arpy, dużo pozytywnych opinii słyszałam o tym szlaku i chętnie go sprawdzę. Małego pewnie zapakuję w chustę :-). Jeśli masz ochotę to podeślij zdjęcia (jeśli masz) z opisem szlaku, chętnie umieszczę na blogu. Pozdrawiam!
Pingback: Nowa kolejka na Mont Blanc: ósmy cud świata | CiekawAOSTA
Pingback: Nowa kolejka na Mont Blanc: ósmy cud świata | CiekawAOSTA
Prawdę mówiąc to dzięki akcji odkryłam Twojego bloga. Będę zaglądać, bo bardzo ciekawie piszesz i o regionie, którego nie znam. Ogólnie uważam akcję konkursową za bardzo ciekawą, bo 1. można dowiedzieć się nowych rzeczy czytając wpisy konkursowe, 2. można wygrać nagrody, jeśli bierze się udział w konkursach, 3. można poznać nowe interesujące blogi! Pozdrawiam serdecznie z Hiszpanii 🙂
Witaj, cieszę się, że dzięki blogowej akcji trafiłaś do mnie i że Ci się podoba, także rozgość się i zaglądaj :-). Akcja konkursowa rzeczywiście wyszła bardzo fajna, jestem pewna, że to jeszcze nie ostatnia taka! Pozdrawiam również serdecznie.
Koniecznie się muszę wybrać:)))).
Magdo, mam nadzieję, że Valle d’Aosta prędzej czy później zagości na twojej włoskiej liście odwiedzin :-).
Wow! Chciałbym to zobaczyć na żywo!
Ja też, ja też. Mam nadzieję, że w czerwcu mi się uda i chociaż się wrażeniami podzielę.
Dorzucam do listy miejsc, które chcę odwiedzić
To jak coś to mam jeszcze kilka fajnych w Dolinie Aosty :-).
O MATKO !!! extra!!!
TAK 🙂 Zgadzam się i czekam na inaugurację!
Zapowiada się rewelacyjnie, trzeba odwiedzić 🙂
Tym bardziej, że masz niedaleko :-).
Mam szczęście że razem z narzeczonym planujemy podróż po świecie, bo będę mogła pokombinować jak dodać Kolejne na Mont Blanc jako jeden z obowiązkowych etapów podróży 🙂
Koniecznie! W końcu najwyższy szczyt w Europie warto zdobyć chociażby z kabiny kolejki :-). A wrażenia niezapomniane.
Pingback: Wiosna na alpejskiej hali | CiekawAOSTA
Wygląda naprawdę fantastycznie. mimo że trochę się boję korzystać z kolejek to na tę bym się skusiła.
Myślę, że naprawdę warto! Widoki na dolinę z góry są napawdę niezapomniane.
Dziękujemy za wspaniałą podróż w czasie. Karina zauroczona jest księżniczką. Poznałyśmy już Alpy, ale od strony Niemiec w Garmish, tam Karinka jeździ na leczenie. Jesteśmy zachwycone Włochami oraz Zamkiem w Fenis.
Pozdrawiamy Ala i Karinka 🙂
Dziękuję za komentarz, pisanie tej bajki dla was to była prawdziwa przyjemność i cieszę się niezmiernie, że mogłam was zabrać w podróż po drugiej stronie Alp :-). Pozdrawiam ciepło!
I to są właśnie te widoki, których u mnie na równinie nie doświadczę. Oj, wyrwałoby się w Alpy. Już prawię czuje to rześkie powietrze.
Teraz jest w miarę ciepło w dolinie, ale na takiej wysokości to rzeczywiście chociaż słońce pięknie grzeje to czuć rześkie powietrze. Wiosna, wiosna 🙂
Pieknie tam! 🙂
🙂 Pięknie!
I wszystko mi przypomniałaś :-)…cudownie!
Cieszę się, że wywołałam moim wpisem uśmiech i wspomnienia :-).
cykorii? Też gorzkiej cykorii? A fe 🙂
Tej samej! Ma dużo witaminy C 😉
Pingback: MAV - dla pasjonatów rzemiosła artystycznego | CiekawAOSTA
Fantastyczne miejsce do mieszkania i poszukiwania miejsc do odstresowania…:)
Nigdy tam nie byłam, ale prezentacja jest fascynująca, widoki powalające!
Postarali się z prezentacją, trzeba im przyznać 🙂 Ale byłam już raz na Punta Helbronner, co prawda starą kolejką i TO już robiło wrażenie. Nie mogę sobie wyobrazić jak emocjonująco będzie wjechać nową! Zdam na pewno relację :-). Pozdrawiam!
Agnieszka, bo mojego męża rozsadzą takie widoki!!! Przecież on już by się spakował i jechał.
Mam nadzieję, że w końcu zawitacie do Valle d’Aosta!
Coś pięknego <3
Starałam się wybrać ciekawe zdjęcia, które oddadzą choć trochę klimat. Chyba mi się udało 🙂
wiesz co? Patrząc na takie zdjęcia, często zastanawiam się, na ile to możliwe, że takie miejsca są na ziemi?
Są, są 🙂 U mnie.
Cztery pierwsze zdjęcia powalają;) Nie widziałam Alp na żywo, ale na Twoim blogu są piękne.
Cieszę się, że tak zachęcająco je przedstawiam :-), chociaż są rzeczywiście piękne, także moja „praca” wcale nie jest trudna ;-). Pozdrawiam.
Praktyczne rady – szczególnie te, co można robić a czego nie wolno.
Ja, gdy byłam na Pollino to naczytałam się o wężach… nie wiem czy w Dolinie Aosty występują, bo uważam, że warto mieć świadomość o takim spotkaniu 🙂
Występują, czasami sprawiają, że na szlaku jest spore poruszenie…
W takiem miejscu, z daleka od cywilizacji i „rozpraszaczy” to bym chyba i gotowała, i czytała, i pisała 🙂
Agnieszko cudowny ten wpis fotograficzny. Bylam mieszkalam w Alpach wiele lat temu. Twoj wpis wywolal we mnie tamte wspomnienia. Dziekuje i pozdrawiam serdecznie beata
Jak ja bym chciała być teraz na alpejskim szlaku… jeszcze te zdjęcia! A tu bum! zderzenie z rzeczywistością, czyli zimna i deszczowa majówka 🙁
Pocieszę Cię, jeśli napiszę, że dziś leje deszcz i nie ma mowy o wyjściu na szlak? Urok gór. ..
W przypadku punktu dotyczącego ubioru zdecydowanie wrzuciłbym choć 2-3 linki do stron gdzie są opisy jak się w góry ubierać. Niestety głupota ludzka w połączeniu z lenistwem to mieszanka wypełniająca statystyki wypadków. Każdy wpis w tym temacie wg mnie powinien zawierać jak najwięcej informacji …
Pozdrawiam!!
Masz rację. Obiecuję, że poszperam i uzupełnię wpis o linki z poradami dotyczącymi ubioru. Wiem nawet gdzie takowych szukać. Jeśli sam masz jakieś ciekawe to nie wahaj się umieścić. Pozdrawiam Cię!
Pingback: Zamek w Champorcher i kilka przemyśleń o małych wioskach w Alpach | CiekawAOSTA
Pingback: Zamek w Champorcher i kilka przemyśleń o małych wioskach w Alpach | CiekawAOSTA
Witaj 🙂
Czy wiesz może dokładnie kiedy planują otwarcie tej nowej kolejki?
Pozdrawiam
Problem takich wiosek chyba istnieje wszędzie. Z powodu wielu czynników po prostu nie podążają one za zmianami społecznymi.
Właśnie, właśnie, a szkoda. W niektórych takich wioskach nie ma nadal szybkiego łącza internetowego. Jak żyć w takich warunkach? Wydaje się banalne, ale w dzisiejszych czasach jest nie do pomyślenia.
wydaje mi się, ze problem wyludnienia istnieje nie tylko tam 😀
To na pewno! Ale są miejsca, które sobie z tym radzą :-D. Mam pomysł na nowy wpis ;-). Pozdrawiam.
Wspaniała historia! Jestem pod wrażeniem, ile energii, kreatywności, optymizmu i przedsiębiorczości musiała mieć ta kobieta! Bardzo to motywujące 🙂
Też myślę, że takie historie są motywujące, czytając ma się wrażenie, że MOŻNA WSZYSTKO!
I to jest to, co lubię najbardziej!!!! Brawo za inicjatywę! Aga, świetny temat!!!!
Dziękuję Magdo, miałam pisać już dawno temu o Leann, ale jakoś tak odkładałam temat, sama nie wiem dlaczego. Planuję jeszcze jeden wpis,tym razem skupię się na laboratorium i produkcji tych cudnych kosmetyków :-).
Uwielbiam takie historyjki pełne energetycznych osób.
Ja też, ja też :-).
Serce rośnie, jak się czyta takie historie!
Powodzenia dla Leanne!
O.
Będę o niej jeszcze na pewno pisała :-).
Co to musi być za inteligentna i energiczna dziewczyna 🙂 Takie historie dodają wiary w powodzenie własnych pomysłów. Nie chcę nawet zgadywać, ile ją kosztowało (we wszyzstkich możliwych aspektach) załozenie firmy we Włoszech.
Kosztowało na pewno sporo, najwięcej myślę nerwów, ale jak napisała Beata amerykańskie Keep smile i keep doing pomogło :-).
Przydatny tekst 🙂 Na polskich szlakach często spotykałam się ze zdziwieniem, kiedy mowiłam „dzień dobry” (zwłaszcza u młodych ludzi). I też zauważyłam, że Niemcy witają się u nas w dwóch językach – po niemiecku i po polsku 🙂
A w tym roku będę w Alpach! Tylko nie wiem jeszcze gdzie…
Właśnie napisałam o tym witaniu się, ponieważ wiem, że nie wszędzie się praktykuje, a to taki miły zwyczaj. Udanej podróży w takim razie :-).
Agnieszka ale fajny pomysl na biznes, rozumiem, co do biurokracji, bo we Francji to samo, mlodzi przedsiebiorczy ludzie uciekaja do Angli rozwinac skrzydla i wlasne biznesy. ALe Amerykanie maja taki zakodowany keep smile i idz naprzod. Godne podziwu i nasladowania. Pozdrawiam serdecznie Beata
Na pewno rozkręcenie wszystkiego kosztowało ją sporo nerwów, biurokracja potrafi sprowadzić na ziemię, niestety. Warto było jednak. Biznes cały czas sobie rośnie i mam nadzieje, że stanie się naprawdę rozpoznawalną marką, chociaż do tego wiadomo potrzeba czasu.
Pingback: Moich 5 ulubionych miejsc w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: Moich 5 ulubionych miejsc w Dolinie Aosty | CiekawAOSTA
Pingback: PROJEKT "TOP 5 UKOCHANYCH MIEJSC" - Klub Polki na Obczyźnie
Bywając w takich miejscach, to ty chyba powinnaś być zawsze zrelaksowana 🙂
PS. Mam nadzieję, że ten wpis o browarze pojawi się w niedługim czasie.
Relaksu nigdy za wiele :-), to raczej rodzaj zresetowania się. Długi spacer i człowiek wraca jak nowy. Ja też liczę, że o browarze napiszę już wkrótce. Myślę nad wywiadem z właścicielmi! Mają ciekawą przeszłość 🙂
Piękne to jezioro!
Tak, ma wspaniały kolor.
Piekne miejsca i bardzo klimatyczny wpis- dziekuje za pozytywny ladunek energii na poczatek dnia!!!
Ależ proszę, cieszę się, że moim wpisem sprawiłam tyle przyjemności :-).
Ależ cudowne macie tam widoki – mogłabym tak sobie usiąść i się rozmarzyć!
p.s.Zdjęcia piękne 🙂
Witam serdecznie, wybieram się z moja rodziną w tamte okolice. Czy w czerwcu już będzie czynna ta kolejka? Może ktoś ma informację jaki jest to koszt ??
Powinna być już czynna, proszę rzucić okiem na ten wpis. https://ciekawaosta.pl/nowa-kolejka-na-mont-blanc-osmy-cud-swiata/ O kosztach na razie nic nie wiem, ale mam nadzieję, że wkrótce coś w tym temacie się pojawi i będę mogła dać znać cztelnikom.
Dzięki za komplement co do zdjęć, myślę, że miejsca są tak malownicze, że trudno źle zrobić zdjęcia ;-). Pozdrawiam.
Kiedyś na pewno dotrzemy i do Aosty 🙂 Zamek jest przepiękny!
Tego wam życzę :-). Pozdrawiam.
Jezioro i Przełęcz św. Bernarda wybieram dla siebie 🙂 Ale piękne i ciekawe są wszystkie.
Pozdrawiam Agnieszko!
O.
Dobrze O. jezioro i przełęcz twoje, ale potem zapraszam na piwo :-).
Ciekawa i pasjonująca historia. Jej punkt kulminacyjny przypomina mi historię pewnej kobiety fotograf, Vivian Maier, którą odkryto dopiero po śmierci, i też nakręcono o niej film.
Słyszałam historię, ale filmu nie widziałam, musze nadrobić :-). Dzięki!
Ale piękne miejsca!Ja też uwielbiam włóczyć się tam, gdzie można pobyć samej, a nie w tłumie turystów. 🙂
Ja też, ja też :-).
Historia robi wrażenie, kusi mnie balsam do ust i ten mus o którym piszesz, może jeśli uda mi się latem dorobić, to się skuszę.. 🙂
Polecam! Chociaż planuję, że w najbliższym czasie podaruję balsam chętnej osobie (nie na zasadzie konkursu), także dam znać jak coś, że jest do wzięcia! Pozdrawiam.
Pingback: Jak pisać bloga - porady dla blogerów nie do końca na poważnie. Podsumowanie tygodnia. - VADEMECUM BLOGERA
Takiej odmiany tego deseru jeszcze nie jadłam, muszę zapisać i jak będzie okazja wypróbować 🙂
Polecam, wychodzi pyszny!
Ja też pierwszy raz się spotykam z takim tiramisu. Tymczasowo nie posiadam piekarnika, więc koniecznie muszę spróbować tej truskawkowej odmiany 🙂
We Włoszech taka odmiana tiramisu jest dosyć popularna, można robić na wiele sposobów, dodać również likier (ja nie dodaję, bo u mnie ten deser jada również córka), mój, a raczej Patryka sposób jest prosty i szybki, także polecam spróbować :-). Pozdrawiam.
Rany jak to smakowicie wygląda, a że uwielbiam truskawki i tiramisu, to będę musiała skorzystać z Twojego przepisu 😉
Cieszę się, że przepis przypadł do gustu :-). Jeśli zrobisz to daj znać jak smakowało!
Jak tylko pojawią się truskawki w normalnych cenach, to biorę się za Twój przepis 🙂
Bierz się koniecznie. Życzę smacznego, bo nie mam wątpliwości, że wyjdzie pysznie :-).
Robienie tiramisù zostawiam włoszkom, i tak zawsze wkręcę się do nich na kawałek ale w rewanżu, funduję im za to polskie słodkości 🙂
Ja zostawiam mężowi, hehe. A co słodkiego im fundujesz w rewanżu?
Najbardziej sprawdzają się klasyki. Szarlotka, wuzetka, napoleonka, a o serniku z brzoskwiniami już nie wspomnę – przepis poszedł w świat 🙂
Uwielbiam wszystko co ma w sobie truskawki 😉
To i tiramisu na pewno się przyjmie :-D.
Tiramisu w każdej postaci jest najlepsze 🙂
pochodzenie słowa bardzo mi się podoba. z podobnych składników, ale z dodatkiem galaretki robię serniczek na zimno ze spodem właśnie biszkoptowym., A tak zupełnie przy okazji, mamy 19 maja, a ja nadal nagrody nie otrzymałam, szkoda.
Sernik ciekawa sprawa! Ale jak dla mnie to już wyższa szkoła jazdy :-D. Rzeczywiście nie za fajnie, że nagroda nadal nie dotarła! Jutro dowiem się w Ponsie dlaczego i dam znać! Albo mają mega opóźnienie, albo gdzieś się zapodziała, oby nie!
Stała się rzecz nadzwyczajna, odnośnie poczty polskiej, wysyłek za granicę. 30.10 2014 Uniwersytet Wrocławski wysłał mi suplement do dyplomu. dziś dotarł…7ms po wysłaniu. Także…chyba pozostało mi czekać, kurcze nie wiedziałam, że to aż taki problem. Serniczek polecam, właśnie że Twój „wypiek” to dla mnie za trudny. Serniczek robimy tak 500g sera zmielonego, tu ja używam Spesenquark, do tego dodajemy jajko żółtko i białko ale ubite. Na koniec dodajemy rozpuszczoną galaretkę w 100g wody – niecałe pół szklanki – . Galaretkę kupuję bez cukru, sama dozujesz cukier, stevię czy co tam lubicie :). Na godzinę do lodówki i w tym czasie szykujemy drugą galaretkę w 500ml wody i cukrem. Masę oczywiście wykładamy na te biszkopciki z Twojego zdjęcia. Zalewamy galaretką sernik, na który wykładamy tonę truskawek, borówek lub banana ładnie i cienko pokrojonego. Ja wbijam w masę serową malinki. Prawda, że banalne?
Zdjęcie:http://st11.static.bikestats.pl/userimages,20150505,65801,67140,orig.jpg
Ciekawy jest tówj przepis i myślę, że się skuszę :-), także dzięki. Troszkę wędrował twój suplement do dyplomu, ale najważniejsze, że dotarł. Mam nadzieję, że słownik z Ponsa nie będzie tyle szedł! Wysłali w drugim tgodniu maja, powienien niedługo się zjawić. Przesyłka zwykła bez awizo. Czekam na wieści i trzymam kciuki!
Fakt – zamek zamkniety w 2014 z powodow oszczednosciowych (dziwna polityka wladz regionalnych) ale warta zobaczenia. Spod zamku rozposciera sie wspanialy widok na Chatillon i Saint Vincent. Fortyfikacja nieumeblowana , zwykle otwarta dla zwiedzajacych w okresie letnim (lipiec, sierpien) Wg mnie wladzom brak pomyslow na zagospodarowanie tego obiektu. Baron Bich podarowal regionowi zamek a takze pewna sume na jego wyremontowanie i udostepnienie zwiedzajacym. Niestety braklo pomyslow na wlasciwe zarzadzanie…szkoda
Bardzo dziękuję za komentarz. Rzeczywiście zamek jest trochę zapomniany, dopóki w Chatillon nie było wyremontowanego zamku Gamba, to Ussel służył za sale wystaw. Po remoncie Gamba, to właśnie w nim skupiono wszelkie ekspozycj i wystawy. Nie wiem czy region nie ma pomysłu na zamek, pomysł pewnie by miał, ale z cięciami budżetowymi nie jest łatwo ;-). Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny!
Super przepis 🙂 Teraz zaczyna się sezon na truskawki, więc na pewno spróbuję 🙂
Cieszę się, że Ci się podoba :), daj znać jak smakowało.
znalazłem literówkę w pisowni szczytu Aiguille du Midi (nie Aguille) 🙂
Dziękuję 🙂 Tak to jest jak człowiek sam pisze i sam czyta przed publikacją. Zaraz poprawię! Pozdrawiam.
Już wiadomo, że nowa koljka zostanie inaugurowana 21 czerwca 2015 roku, w dodatku przez samego Premiera Włoch Matteo Renzi. Nic tylko czekać :-).
Pingback: W 80 blogów dookoła świata: 5 niemieckich ciekawostek językowych | Językowy Precel
Wina z takiego miejsca chetnie bym sie kiedys napila:) Dzieki za tyle ciekawostek, choc oczywiscie jako mieszkanka Francji nie moge sie zgodzic z punktem pierwszym :))))
I ja również spróbowałabym chętnie takiego wina 🙂
Najwyższego, a jak to brzmi :-).
Domyślam się, że punkt pierwszy jest dosyć wrażliwy i sporny :-). Na wikipedii (oczywiście po włosku) też o tym piszą, że Francja uzurpowała sobie prawo do Mont Blanc! A ja to widzę raczej na zasadzie, że potrafi lepiej wykorzystać położenie, bez względu na to czy leży cały MB czy tylko w połowie.
Pingback: Francuska uprzejmość w 5 krokach - Love For FranceLove For France
Ooooo, Gruzini tez twierdza, ze maja najwyzszy szczyt w Europie (Szachra). Zapominaja przy tym jednak, ze chyba jednak w tej Europie nie leza 😉
Tak, słyszałam o tym szczycie :-)!
Bardzo ciekawy wpis! Winorośl na wysokości 1200 m. npm.. wow!
Ponoć ktoś próbuje przebić rekord w Górnej Adydze, ale póki co chyba tylko sadzonki rosną…
Widzę, że tak jak Szwedzi szczycą się tym, że mają wiele najbardziej „północnych” rzeczy, tak w Dolinie Aosty szczycą się wysokością 😀 Super patent na atrakcje dla turystów 😉
Jakoś trzeba ten marketing ogarnąć ;-).
Wino!!!!
TAK!
Moją przyjaciółkę, która mieszka na Pollino, nazywają wszyscy Heidi ale to chyba ty powinnaś mieć tę ksywkę 🙂
Nawet nie żartuj 😀
Piękny i ciekawy region. Zapisuję na listę miejsc do zobaczenia
Koniecznie :-).
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się odwiedzić Aostę, w końcu z Genui mam niedaleko:). Naprawdę pięknie tam u Ciebie, mając takie widoki z okna, byłabym w siódmym niebie :).
Masz bardzo blisko :-), widoki z mojego okna są fajne, ale i tak nie najlepsze, można trafić lepiej. Pozdrawiam!
Też nie przepadam za tunelami i chociaż rzadko jeżdzę to strach zawsze jest! O tym wypadku było głośno, chyba jeden z poważniejszych w całej tunelowej historii.
Chyba jeden z najgorszych pod względem ofiar w całej Europie, jak jadę tym tunelem to zawsze myslę o tym wypadku…
Muszę koniecznie się wybrać do tego muzeum 🙂
Ja też, powiem Ci, że tyle tu mieszkam, a jeszcze nie byłam.
Mój mąż jest „lekkim” fanem Giro d’Italia. Kiedyś Giro przejeżdzało też przez Amanteę i postanowił że my musimy iść robić fotki… Pamiętam baaardzo długie i nudne wyczekiwanie a potem szus i szus i już po Giro 🙂
Ha! Mój mąż też jet fanem, ale nie aż takim :-D. Zdjęcia zrobił ze startu w Saint-Vincent, bo twierdził, że stojąc wzdłuż drogi nic ciekawego nie zobaczy :-D! Pozdrawiam fanów Giro z Południa!
Pingback: Z Courmayeur do Punta Helbronner: pierwsze wrażenia | CiekawAOSTA
Pingback: Kolejka w sercu Mont Blanc łącząca Włochy i Francję | CiekawAOSTA
Pingback: Nowa kolejka na Mont Blanc: ósmy cud świata | CiekawAOSTA
Muszę się tam w końcu wybrać 🙂 Będę zaglądać po następne szczegółowe relacje, na pewno się przydadzą.
Jest jeden dodatkowy powód! Poza tym ze Szwajcarii to chyba mogłabyś wybrać się pociągiem z Martigny do Chamonix, potem kolejką od strony francuskiej na Punta Helbronner i potem nową obrotową z Punta Helbronner do Courmayeur. Z Courmayeur do Aosty, a z Aosty do Martigny kursują autobusy. Widzisz jaki plan wycieczki (przynajmniej 2 dni) Ci zaplanowałam ;-D. Pozdrawiam!
Widoki zapierające dech w piersiach, które zaczynają mi mącić w głowie i snuć plany na następne wakacje 🙂
Widoki naprawdę warte grzechu! Plany zawsze mozna zmienić :-).
Za duże koszta poniosłam by teraz zmieniać plany 🙂 Ale co się odwlecze to… 😀
Dokładnie 🙂 udanego urlopu życzę, chociaż jakbym mieszkała tam gdzie ty, to bym chyba na urlop nigdzie nie jechała (no chyba, że do Polski). Pozdrawiam!
Piękna sprawa … z kolejki oczywiście widać Mont Blanc i Matterhorn. Z niecierpliwością czekam na kolejny film i zdjęcia.
Już wybrałam zdjęcia do kolejnego wpisu 🙂 Jeśli nie jutro to w czwartek się pojawi! Matterhorn poznajesz lepiej ode mnie ;-). Pozdrawiam.
Pingback: Skyway Monte Bianco - część I stacja Pavillon | CiekawAOSTA
Pingback: Z Courmayeur do Punta Helbronner: pierwsze wrażenia | CiekawAOSTA
a ja mam pytanie: kto tobie takie zdjecie zrobil??
Łapanka była, jedyne porządne jakie mam, to był chyba jakiś dziennikarz… Pozostałe jakie mi / nam zrobiono nie nadają się do niczego, ale je opublikuję przy wpisie Punta Helbronner w podpunkcie JAK NIE ROBIĆ ZDJĘĆ i że lepiej mieć stojak pod aparat… 😀
Poruszone zdjęcie, to problem. Ja żeby tego uniknąć, przy słabszym świetle ustawiam w moim niedrogim aparacie, który mieści się w górnej kieszeni kurtki narciarskiej większe ISO. Wtedy wychodzi krótszy czas ekspozycji, co zapobiega poruszeniu zajęcia przy fotografowaniu z ręki. Ale z wysokim ISO lepiej nie przesadzić, bo pogarsza jakość zdjęcia.
Paweł, mój aparat też jest niedrogi :-D, mamy canon eos 550D. Było ustawione na automatyczne, ale widać i to za trudne. Mój telefon robi dobre zdjęcia i ostatnie przyznaję, że się na telefon przerzuciłam (dlatego też wróciłam na instagram :-D, bo ciągle coś fotografuję!).
Proszę czasem korzystać z trybu sportowego, szybkoklatkowego. Z wielu zdjęć kilka na pewno będzie udanych. Zawodowcy na różnych imprezach (czerwonych dywanach itp.) robią tak samo. Zawsze później coś ciekawego się wybierze, a resztę można usunąć.
Warto też dodać, że od platformy widokowej do Mont Blanc, jest wg Google Maps ok. 5,5 km, a mamy wrażenie, jakby to było kilkaset metrów.
Pozdrawiam i gratuluję zapału w tworzeniu tej strony 🙂
Muszą to być niesamowite przeżycia ale nareszcie jest coś co ostudziło mnie – wysoki sezon a co za tym idzie możliwe tłumy 😀
Mylślę, że latem to tam będzie jak na Marszałkowskiej 🙂 Dlatego lepiej wybrać się poza weekendem lub poczekać do września :-).
Pingback: Skyway Monte Bianco – część II Ogród botaniczny Saussurea | CiekawAOSTA
Hmm, opalać się na takiej wysokości… jeszcze takiego „sportu” nie uprawiałam 🙂
To i tak nie jest za wysoko, ale krem obowiązkowy nawet w mało słoneczny dzień. Widzisz jakie „sporty” można u mnie uprawiać ;-D.
Zobaczyłam zdjęcia i od razu zatęskniłam za górami.
Z chęcią zobaczę lipcową wersję ogrodu 🙂
Na pewno się wybiorę, lipcowe zdjęcia będą dużo ładniejsze :-). Pozdrawiam.
Pingback: Z Courmayeur do Punta Helbronner: pierwsze wrażenia | CiekawAOSTA
Pingback: Skyway Monte Bianco - część I stacja Pavillon | CiekawAOSTA
Pingback: Skyway Monte Bianco - część III Punta Helbronner | CiekawAOSTA
Witaj Agnieszko. Z ogromną uwagą śledzę Twoje odcinki dotycz.kolejki i związanych z nią atrakcji.Nie mogę się doczekać ostatniego.Wszystkie pisane „z smaczkiem” i zachęcające aby tam być. UDANE zdjęcia podkreślają piękno, uroki ale i grozę Masywu. Gratuluję.
Napiszę jeszcze a potem…tam będę
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Wojtku dziękuję za komentarz. Wiem, wiem, że będziecie, zastanawiałam się właśnie kiedy! Wiem, że jakoś w lipcu! Mam nadzieję, że pogoda dopisze! Cieszę się, że opisy przypadły do gustu i pomimo mojej małej krytyki zachęcają 🙂 Naprawdę warto! Tylko pogoda musi być i tego wam życzę!
W takim miejscu pochmurne niebo nieco psuje wycieczkę, znam to uczucie. Pierwszy raz dotarłem na Mały Matterhorn (3883) przy braku widoczności, to szczęście, że wtedy nie zamknęli kolejki. W kolejnych dwóch pogodnych bezchmurnych dniach tam wróciłem i tego Tobie życzę … powrotu. Ciekawie/groteskowo przy Skyway wygląda stara kolejka do Igły, ale to wg mnie taki smaczek i póki działa jest ok.
Dziękuję Paweł! Na szczęście na Punta Helbronner byłam już w 2008 roku, starą kolejką i wtedy pogoda była wspaniała, ale to było w lipcu jakoś. Wyszliśmy wtedy również na zewnątrz! Piękne wspomnienia, ale na P.H. na pewno jeszcze wrócę, chociaż nie wiem czy tego lata, bo od końca czerwca zamykają schronisko Torino… Na pewno pojadę do ogrodu botanicznego, ale czy wyżej? Nie wiem. A na Mały Matterhorn też się muszę wybrać! To jest najwyższa kolejka w Europie, a ja póki co jej nie widziałam!
Gdzieś czytałem, że planowana jest budowa nowej kolejki z Testa Grigia(Plateau Rossa) na Mały Matterhorn, czyli ze strony włoskiej i ze strony szwajcarskiej nawa kolejka typu 3S z Trockerer Steg też MM. Prawdopodobne otwarcie 2018/19. Pewnie będzie o tym głośno.
O papatrz! Wiesz lepiej co się dzieje na Matterhorn ode mnie :-), ale to już Ci kiedyś pisałam na fb. Muszę się doinformować czy rzeczywiście Cervino Spa, spółka zarządzająca wyciągami, planuje i wdraża jakieś nowe inwestycje. Z moich ostatnich informacji wynika, że było planowane i nawet jakieś studium przeprowadzili w ramach jednego z projektów programu transgranicznego Włochy/Szwajcaria, ale potem wszystko stanęło ze względów finansowych, no i zieloni się uaktywnili, że nowe kolejki niszczą tylko środowisko. Zrobię sobie małe poszukiwanie i może coś napiszę :-). Dzięki za inspirację!
Gdzie to jeszcze człowiek nie wlezie :). Ciekawe miejsce, widoki stamtąd są i muszą być wspaniałe! 🙂
O tak, widoki są piękne, chociaż nie jest to najwyższej wybudowana kolejka w Europie :). Słowa Mont Blanc robią jednak swoje.
Realia jakie opisujesz są bardzo odmienne od moich jakie przeżywam na co dzień ale jedno zauważyłam wspólne. Chęć przybliżenia swojego regionu, wzbudzić ciekawość, zainteresować czytelnika i wzbudzić chęć zwiedzenia regionu. Tobie to udaje się. Super. Masz jednego ochotnika więcej na poznanie Doliny Aosta 🙂
Pingback: Skyway Monte Bianco - część IV schronisko Torino | CiekawAOSTA
Pingback: Skyway Monte Bianco - część IV schronisko Torino | CiekawAOSTA
Trochę powiało chłodem od tego śniegu:).
Przyznam, że w słoneczny dzień jest nie tylko pięknie, ale i ciepło, nam się na Punta Helbronner trafiły chmury i wiatr. Gorzej może być chyba tylko jak pada śnieg :-).
Pingback: Z Courmayeur do Punta Helbronner: pierwsze wrażenia | CiekawAOSTA
Pingback: Skyway Monte Bianco – część II Ogród botaniczny Saussurea | CiekawAOSTA
Pingback: Skyway Monte Bianco - część III Punta Helbronner | CiekawAOSTA
Pingback: Skyway Monte Bianco - część I stacja Pavillon | CiekawAOSTA
Fantastyczne widoki. Chciałabym się tam kiedyś wybrać.