Ten post powstał w ramach projektu wakacyjnego Klubu Polki na Obczyźnie. Wpis jest niecodzienny, ale jak mówią po włosku per una buona causa, dzięki temu dowiecie się między innymi ciut więcej o mnie, a właściwie o moim ulubionym miejscu w Polsce.
W Polsce mieszkałam (jedną nogą, częścią duszy i myślami nadal mieszkam) w Koszalinie, jakieś 15 km od Morza Bałtyckiego i tak naprawdę to właśnie cała linia brzegowa jest moim ulubionym miejscem w Polsce, chociaż oczywiście nie całą przedreptałam.
Mieszkam teraz w jednym z najpiękniejszych miejsc Europy, ale moje myśli zawsze uciekają nad polski Bałtyk. Na plażę z delikatnym, jasnym piaskiem. Nad morze, którego fale są raz mniejsze, a raz wieksze, ale zawsze przyjemnie szumią.
Do lasów, które oddzielają piaszczyste plaże i morze od chaosu nadmorskich miasteczek. Do budki z goframi przy promenadzie w Mielnie z najlepszymi goframi na wybrzeżu. Do długich i bezcelowych spacerów brzegiem morza, mocząc nogawki spodni w poszukiwaniu płaskich kamieni idealnych do puszczania kaczek. Do lodowatych kąpieli, bo przecież nie można być nad morzem i się nie wykąpać, chociażby woda miała 15 stopni. Do gry w paletki i siatkówkę pod wiatr. Do czytania książki opierając się o falochrony. Do szukania bursztynów. Do piasku, który jeszcze dwa tygodnie po plażowaniu można znaleźć w zakamarkach torebki.
W moich wspomnieniach Bałtyk jest zawsze obecny: wakacje w dzieciństwie u cioci na wsi, wypady rowerem czy nawet pieszo z Koszalina, imprezy w liceum na plaży i powroty do domu nocnym autobusem lub pierwszym dziennym o 5 rano :-), plażowanie w maju przed maturą, bo przecież trzeba jakoś zebrać siły. Morze Bałtyckie to było też pierwsze miejsce gdzie zabrałam Patryka jak przyjechał po raz pierwszy do Koszalina. Obowiązkowo kazałam mu się również wykąpać, czyli przejść chrzest bojowy. Wszedł do lodowatej wody bez mrugnięcia okiem, chyba był bardzo zakochany :-D, teraz nie ma mowy o kąpieli i mówi mi, że jestem szalona jak sama wchodzę lub mu proponuję! A jestem, jestem, szalenie zakochana w moim pięknym Bałtyku, który najbardziej uwielbiam wcześnie rano i późnym popołudniem, kiedy jest najspokojniej na plaży i szum fal relaksuje mnie jak nic innego. Oj, ile bym dała, żeby teraz znaleźć się nad Bałtykiem! Co tam Alpy!
Kilka moich i naszych chwil nad Bałtykiem.
A wam z czym kojarzy się Bałtyk? Macie swoje ulubione miejsce nad polskim morzem?
Wakacyjny projekt dedykujemy akcji „AUTOSTOPEM DLA HOSPICJUM” – Przemek Skokowski wyruszył autostopem z Gdańska na Antarktydę, by zebrać 100 tys. zł. na Fundusz Dzieci Osieroconych oraz na rzecz dzieci z Domowego Hospicjum dla dzieci im. ks. E. Dutkiewicza SAC w Gdańsku. Na chwilę obecną brakuje 35 tys. Jeśli podoba Ci się nasz projekt, bardzo prosimy o wsparcie akcji dowolną kwotą.
Więcej info: AUTOSTOPEM DLA HOSPICJUM
Kocham polskie morze. W zasadzie w każdym wydaniu a polski piasek złoty i mięciutki jest cudny. Niestety jest też brudny i mój mąż dostaje wysypki od niego. Poza tym ostatnie lata nie mamy wolnego w wakacje więc jesienią jezdzimy na Kanary od 2 lat.
Jesienią rzeczywiście niewiele da się pokorzystać z Bałtyku, ale wspomnienia z młodości jakby zaćmiły mi odrobinę myślenie ;-).
Polski Bałtyk jest piękny i lodowaty 🙂 Dwa lata temu tam byłam ale nie odważyłam się na kąpiel. Za to Włoch owszem 🙂
Zaimponować Ci chciał ;-p !
Nie, on jest „morsem” a ja zmarźluchem 🙂
O to Bałtyk jak znalazł 🙂
piękne zdjęcia i wspaniały tekst! Odkąd pamiętam rodzice nas zabierali nad morze. Oni je uwielbiają i nas zarazili jeśli nie miłością, to chociaż sentymentem 🙂
Do Mielna przypadkiem nie jeżdzili :-)?
Jak byłam dzieckiem to co roku z całą rodziną (dosłownie z całą: ciotki, wujkowie itd.) jeździliśmy na Polskie morze, naszym ulubionym miastem były Międzyzdroje :). Ach fajne wspomnienia 🙂
Sentymenty trzymają :-).
Jestem z południa, więc wyjazd nad morze to zawsze była wyprawa nocnym pociągiem 🙂 Ale też bardzo miło wspominam każdy wyjazd, może szczególnie dlatego, że było rzadko, intensywnie i jakoś inaczej. Nie zapomnę szoku w mojej sześcioletniej głowie, gdy z okiem pociągu pierwszy raz w życiu zobaczyłam zupełnie płaski teren dookoła 😀 Najbardziej lubię chyba Trójmiasto, szczególnie Gdańsk, ale też większości miejsc nie widziałam.
Ja za to nie zapomnę pierwszego wypadu w polskie góry… To była wycieczka klasowa w pierwszej klasie liceum, po 14 godzinach jazdy pociągiem. Koszalin – Kraków – Zakopane, całe 5 dni, większość spędzona w deszczu. Wtedy nigdy bym nie pomyślała, że życie mnie rzuci pomiędzy najwyższe szczyty Europy. Ja i góry? Niemożliwe :-D. Jak mozna żyć z dala od nizin? No da się :-). Gdańsk jest przepiękny i chociaż byłam wielokrotnie to zawsze chętnie wracam. Pozdrawiam.
Myślę, że dobrze jest powracać myślami, a czasem i ciałem do rodzinnych miejsc. Może szczególnie z Panem Patrykiem i Dziećmi…. (jeżeli wytrzymają zimno naszego Bałtyku)
Dla mnie piękne są plaże na Bornholmie ( w Europie)
Pozdrawiam
Na Bornholmie nigdy nie byłam, ale słyszałam dużo dobrego i mam nadzieję, że kiedyś w końcu uda mi się wybrac. Daleko przecież nie mam! bałtyk rzeczywiście do ciepłych nie należy, ale dzieciom to raczej nie przeszkadza, póki co ;-). Pozdrawiam.
Myślę, że dobrze jest powracać myślami, a czasem i ciałem do rodzinnych miejsc. Może szczególnie z Panem Patrykiem i Dziećmi…. (jeżeli wytrzymają zimno naszego Bałtyku)
Dla mnie, piękne są plaże na Bornholmie ( w Europie) – choć morze TEŻ zimne.
Pozdrawiam serdecznie
Tak dawno nie byłem nad Bałtykiem, że zapomniałem jak wygląda. 🙁 Z sentymentem wspominam plażę w Międzyzdrojach …… 🙂 Bursztyny. B-)
Międzyzdroje widzę, że są bardzo popularne :-). Ja w sumie nie mam swojej ulubionej plaży czy miejscowości. Lubię Łebę, tam woda i plaża są jakieś ładniejsze, poza tym lubię Gąski, bo mam wspomnienia z dzieciństwa, Mielno, Unieście i Łazy z młodością mi się kojarzą, a w Pleśni mieliśmy sesję zdjęciową ze ślubu i też miło wspominam. W Dąbkach kiedyś pracowałam i to było ciekawe doświadczenie :-D. Mówię (raczej piszę), całe wybrzeże mnie zachwyca :-). Pozdrawiam.
Pingback: PROJEKT WAKACYJNY - Klub Polki na Obczyźnie
Ja zaczełam doceniać polskie morze jak je ”straciłam”…długo długo zajęło wpojenie mojej rodzinie do głów, że można mieszkać we Włoszech i niekoniecznie nad morzem 🙁 w Polsce mieszkałam 30km od Bałtyku)
Bałtyk pamiętam z dziecięńcych wypraw z dziadkami na turnusy np do Skowronek. A w czasach bezpośrednio postudenckich niemal całe lato spędzałam na półwyspie helskim, gdzie pomagałam w jednym z lokali.
Mój mąż na polskiej plaży był raz – w Jastarni, do wody wszedł i na przekór mi twierdził, iż całkiem ciepła jest 🙂
Brawa dla Włocha, który chwali Bałtyk za ciepłą wodę. Ja również jeszcze bardziej doceniłam polskie plaże po wyjeździe… I teraz tęsknię!
Mam tak samo jak Ty! Za dwa tygodnie lecę do Polski i spędzę trochę czasu nad tym naszym pięknym polskim morzem 🙂
Ale… Mielna nie znoszę! Wolę Sarbinowo, Mielenko czy inne spokojniejsze okoliczne miejscowości.
Pozdrawiam, Koszalinianka zza równika 😉
O, witam sąsiadkę :-). Byłam u Ciebie na blogu i jestem zachwycona! Indonezja, żółwie i takie klimaty, że chętnie będę Cię odwiedzać. Może uda nam się kiedyś spotkać w Koszalinie? Chociaż ty pewnie przylatujesz bardzo rzadko, biorąc pod uwagę odległość. Pozdrawiam i trzymam kciuki za pogodę w Sarbinowie :-).
Taaak, zdecydowanie za rzadko… Odległość mi nie straszna, ale ceny biletów już tak 😛 Cieszę się z nowej czytelniczki i powiem Ci, że mnie z kolei zachwycają Twoje górskie klimaty, też tu czasem wpadam 🙂
Domyślam się, że ceny biletów mogą (są) zabójcze i to w sumie hamuje trochę częste powroty, a już na pewno krótkie powroty. Mieszkasz jednak w tak pięknym miejscu, że chyba da się przeboleć ;-). Dziękuję, że zaglądasz :-). Pozdrawiam.