Tak naprawdę to nie wiem od czego zacząć, ponieważ ostatni weekend obfitował w tak dużo pozytywnych wrażeń i emocji, że jeszcze się nie pozbierałam. I mam nadzieję, że szybko się nie pozbieram, a efekt południowych Włoch potrwa jeszcze przez chwilę w mojej głowie.
Zacznę może od tego, że w marcu na szybkiego zarezerwowałam bilet samolotowy linii Blue Sky relacji Torino – Lamezia Terme – Torino. Wylot w sobotę rano 21 maja, powrót 22 maja po południu. Tym samym zdecydowałam, że lecę do Kalabrii na spotkanie z dziewczynami, które znam tylko wirtualnie. Wszystkie piszemy o Włoszech i znamy się z sieci, ale nigdy nie miałam okazji ich poznać, ponieważ na wcześniejsze spotkania, które organizowały nie dałam rady dojechać. Wiedziałam, że między sobą się znają, a po zdjęciach z wcześniejszych spotkań czuć było pozytywną atmosferę 🙂 . Z góry założyłam, że będzie dobrze i się nie pomyliłam!
W Lamezia Terme wylądowałam chwilę po 9 rano, na lotnisku czekały na mnie Aneta i Jagoda. Po przywitaniu szybko skoczyłyśmy na kawę w lotniskowym barze, a potem pojechałysmy do letniego mieszkania Dominiki w Falerna (około 15 km od lotniska Lamezia Terme), gdzie poznałam właśnie Dominikę i Renatę. Chyba od razu zrozumiałam, że moim przybyciem wcale nie wcinam się w zgraną już grupę! Jeszcze przed późnym śniadaniem poczułam, że jest mi z nimi naprawdę bardzo dobrze 🙂 .
A na śniadanie było mnóstwo pyszności, w tym oczywiście kawa, parzona w szczególny sposób przez Dominikę, wyciskany sok ze świeżych pomarńczy i szarlotka upieczona przez Anetę. Reszty grzechów nie pamiętam, dziewczyny przyjęły Aostę bardzo ciepło i z tarasu z widokiem na morze wcale nie chciało mi się schodzić. Plan jednak był napięty, bo Aneta i Dominika, które na co dzień mieszkają w Kalabrii przygotowały dla całej naszej piątki kilka kalabryjskich zakątków do zwiedzenia. Dodam tylko, że chociaż plan był napięty to wszystko działo się powoli jak na południe Włoch przystało 🙂 .
W międzyczasie Dominika uwijała się w kuchni przygotowując dla nas smakołyki na piknik: pyszną frittatę ze spaghetti, zapiekane bakłażany, lokalne wędliny i sery oraz oczywiście wino! Jadąc w kierunku Arcomagno, o którym napisze Wam więcej za jakiś czas, ponieważ dziś skupiam się głównie na emocjach, a nie walorach turystycznych 😉 , zatrzymałyśmy się na plaży i spałaszowałyśmy pierwszą część naszego prowiantu. Pogoda była cudna, chociaż rano nic tego nie zapowiadało! Udało nam się zrelaksować przed dalszą podróżą!
Droga do Arcomagno wcale się nie dłużyła, chociaż to było prawie 1,5 h! Na miejscu zaparkowałyśmy samochód i zaczęłyśmy się wspinać szlakiem ku przepięknym widokom i plaży, a każda trzymała coś z naszego piknikowego prowiantu, bo to właśnie tam Aneta i Dominika zaplanowały pierwszą wycieczkę. Arcomagno mnie i nie tylko mnie zachwyciło, o czym napisze wam więcej już niedługo! Woda w Morzu Tyreńskim była chłodna, ale razem z Jagodą postanowiłysmy się wykąpać. Po pierwszym szoku okazało się, że jest niezwykle przyjemnie. Poza tym będąc przyzwyczajona do Bałtyku, każda południowa woda, nawet w maju, jest dla mnie ciepła 😀 .
Po Arcomagno wybrałysmy się na kolację do małej miejscowości Belmonte Calabro, położonej na wzgórzu! Zarówno restauracja jak i średniowieczne miasteczko okazały się prawdziwą perełką. Praktycznie całą miejscowość poddano waloryzacji i zamieniono w tzw. albergo diffuso, czyli rozproszony hotel! To ostatnio dosyć „modne” we Włoszech, ale nie spodziewałabym się, że spotkam coś takiego w Kalabrii.
Hotel rozproszony jest innowacyjną koncepcją w branży hotelowej, która pozwala na odrodzenie małych historycznych włoskich miasteczek, leżących z dala od tradycyjnych i znanych szlaków turystycznych. O tej konepcji napisze wam wkrótce oddzielny wpis, ponieważ przyznaję, że zaskoczyło mnie, że jest w Kalabrii. Bravi!
Po kolacji przeszłyśmy się uliczkami rozproszonego hotelu zachwycając się praktycznie każdą doniczką, czyli detalami pieknych włoskich miasteczek!
Spać poszłyśmy późno, domyśliliście się, prawda?
W niedzielę pojechałyśmy zwiedzić małą miejscowość Fiumefreddo Brusio, położoną w górach, z której rozciągał się przepiekny widok na Morze Tyreńskie. Pięć Polek z aparatami fotograficznymi okazało się być nie lada atrakcją miejscowości i podczas gdy przemierzałyśmy uliczki miasteczka rdzenni mieszkańcy przyglądali się nam z zaciekawieniem.
W miejscowym warzywniaku, namówiona przez Dominikę, zakupiłam duży pęczek oregano oraz czerwoną cebulę z Tropei, która jest tak aromatyczna, że nadal wietrzę walizkę. Teraz liczę na Dominikę i Renatę, obie świetnie poruszające się w klimatach włoskiej kuchni, że podpowiedzą mi jakiś przepis z cebulą w roli głównej 😉 .
Na głównym placu zrobiłyśmy sobie obowiązkowe zdjęcie w fontannie oraz wypiłyśmy południowe aperitivo – prosecco, w małym, za to klimatycznym barze La Torretta.
Udało nam się jeszcze zajrzeć na ruiny zamku i już trzeba było wracać, bo przecież samolot do Turynu odlatywał o 16! Powiedźcie mi skąd, no skąd ja mogłam wiedzieć, że ta Kalabria i te dziewczyny będą takie wspaniałe? Że będzie mi tak żal wyjeżdzać, że Dominika mnie skwituje, no ja wiedziałam, że dwa dni to za mało, ale co ja Ci miałam pisać, jak ty tak szybko bilet zarezerwowałaś. Właśnie, północ zderzyła się z południem. Spokojne życie południa z moim pośpiechem.
Końcowa scena na lotnisku i tak była bezcenna. Dojechałyśmy o godzinie 15:30, o 16:10 miałam samolot, a jeszcze przecież kontrola mnie czekała, więc bezczelnie jak na zestresowaną mieszkankę północy przystało wepchnęłam się na początek kolejki, patrząc błagalnym wzrokiem na starszego Kalabryjczyka i pytając czy mogę, bo przecież za chwilę mi samolt odleci! O on spokojnym tonem mi odpowiedział, że wszyscy w tej kolejce mają samolot o 16:10 do Turynu i, żebym wyluzowała, ale wepchnąć się mogę jeśli mnie to uspokoi 😀 . Bezcenne.
Przyznaję, że ten weekend naładował mnie dużą dawką pozytywnej energii, cieszę się, że poznałam dziewczyny i wy też musicie je poznać, chociażby wirtualnie. Są wspaniałe i z pasją piszą o Włoszech:
Anetę z Hello Calabria, która zabiera czytelników w najpiękniejsze zakątki swojego regionu i dzieli się takimi zdjęciami, że od razu zechcecie rezerwować bilety na południe Włoch. Dominikę z Kalabria bocznymi drogami, z którą poznacie ten południowy region również w kuchni i od kuchni, a jej kalabryjski styl was zauroczy bez reszty! Renatę z Kalejdoskop Renaty, która nie tylko podzieli się z wami włoskimi miejscami do zwiedzenia, ale przede wszystkim nauczy was gotować proste włoskie potrawy! Jagodę z Obserwatore, która w świetny sposób opisuję region Kampagna, swoje włoskie podróże oraz zaobserwowane włoskie zwyczaje i obyczaje, a przyznaję, że jest świetną obserwatorką i jej opinie o włoskim społeczeństwie są zawsze bardzo trafione!
A ja? Od dziewczyn dowiedziałam się, że muszę zmienić zdjęcie profilowe na blogu i w całej reszcie social. Moje aktualne ponoć nie oddaje wystarczająco mojego wariactwa 😀 .
Nie napiszę już więcej, że zazdroszczę bo to już mówiłam z tysiąc razy 🙂 Cudne dziewczyny, zwariowane (jeszcze tylko Ciebie nie miałam okazji poznać osobiście) i niesamowite widoki. Super!
Ewo, poznamy się i my :-), zobaczysz! A dziewczyny rzeczywiście bardzo zwiariowane! To było super pozytywne spotkanie.
Agnieszko naprawdę było miło Cię spotkać 😉
Zdjęcie na pewno musisz zmienić, gdyż nie odzwierciedla Twojego tak pozytywnego i szalonego charakteru.
I następnym razem pamiętaj – jeden dzień to za mało!
Pozdrawiam serdecznie
Renata
Renato, Ciebie również było mi bardzo miło poznać. Za krótko byłam, ale dzięki temu już wiem, że następnym razem muszę się przestawić na południowy tryb i wszystko robić wolniej, również wyjeżdzać ;-).
Zdjęcie zmienię, przekonałyście mnie. Pozdrawiam!
Toście poszalały! Szkoda, że nie mogłam przyjechać, ale w 9-cio miesięcznym dwupaku nikt by mnie do samolotu nie wziął :). Piękne zdjęcia, Kalabria naprawdę robi wrażenie!
Poszalałyśmy, a pewnie. Sabina, spotkamy się jeszcze, zobaczysz :-). Kalabria jest naprawdę wspaniała! Natura i smaki kompletnie mnie zauroczyły.
Bardzo ciekawy artykul i piekne zdjecia, ciesze sie, ze podobala Ci sie Nasza piekna Kalabria 🙂
Gosiu, podoba mi się, bardzo! Mam nadzieję, że wrócę na dłużej, bo powiedzmy, że tą wizytą liznęłam trochę, co prawda to co najlepsze, bo miałam okazję spróbowac lokalne dania i zobaczyć piękne miejsca, ale niedosyt pozostał. Pozdrawiam Cię!
Misja zakończona. Bakcyl na Kalabrię złapany 🙂 No i na nasze kolejne spotkania blogerskie również 🙂 Do następnego zobaczenia się w realu!
Misja twoja zakończona, moja dopiero rozpoczeta :-), kombinowanie jak wrócić i podelektować się jeszcze bardziej. Do zobaczenia w rzeczywistości 🙂 i jeszcze raz dziękuję!
Ogromnie się cieszę, że się poznałyśmy! 🙂 Ja już podczas ostatniego spotkania w Rzymie przekonałam się, że wpaść na spotkanie na kilka godzin to bardzo zły pomysł. 😉 Do zobaczenia wkrótce!
Również się cieszę, że się poznałyśmy :-), ale chcę więcej! Masz rację, że tak krótko t nie do końca dobry pomysł. Następnym razem wezmę przykład z Ciebie i kalabryjskiego pobyytu ;-).
Świetna z Was grupa!
Pozdrawiam Was wszystkie serdecznie!
O.
Dziękuję O. 😀
Ale super. Takie spontaniczne spotkania są najlepsze i pełne emocji. Prosto z gór przeniosłaś się nad morze a widoki i miejsce przepiękne.
Te kilka godzin nad morzem z dziewczynami bardzo dobrze mi zrobiło :-), to był naprawdę świetny, chociaż krótki pobyt.
I chyba to ostatnie było by dobre na profilowe 😛 Tylko trochę wykadrować.
Piękne widoki!
Tak właśnie kombinuje jak je na profilowe zamienić :-). Widoki cudowne! Pozdrawiam.
Krótko tam byłaś, ale program spotkania intensywny, miejsca wspaniałe, a towarzystwo jak widać sympatyczne 🙂 Kalabria musi zachwycać i te zdjęcia pięknie to ukazują… Ech, uwielbiam też spacerować uliczkami takich miasteczek 🙂
Marku, napiszę Ci, że dziewczyny – Aneta i Dominika, sprawiły się na 6 z plusem! Wszystko było świetnie zorganizowane i jak teraz o tym myślę, to ja nie wiem jak to możliwe, że w tak krótkim czasie zdążyłam odpocząć, tyle zjeść i jeszcze tak dużo zwiedzić? magia południa chyba i świetna organizacja z ich strony. Pozdrawiam!