W ostatnią sobotę czekało na nas nie lada wyzwanie, czyli znalezienie śniegu! Początek lutego był bardzo ciepły i w bliskich nam ośrodkach narciarstwa biegowego trasy biegowe były tylko wspomnieniem. To była świetna okazja, aby pojechać trochę dalej i wyżej, na teren Parku Narodowego Gran Paradiso, do małej i zapomnienej przez wielką turystykę miejscowości Valsavarenche. Jedynej miejscowości w Valle d’Aosta położonej całkowicie na terenie Parku. Zaskoczę was jeśli napiszę, że na stałe mieszkają tam tylko 164 osoby? Ta miejscowość jest postrzegana jako oaza spokoju, ciszy, zanurzona całkowicie w przepięknej i dzikiej naturze. Tutaj spotkanie z koziorożcem czy kozicą alpejską jest na porządku dziennym i nikogo nie dziwi. Wystarczy wyjść na szlak, przycupnąć i obserwować. Capoluogo, czyli Frazione Dégioz, centrum Valsavarenche leży na wysokości 1541 m n.p.m, ale to właśnie na terenie tej miejscowoci leży Gran Paradiso (4.061 m n.p.m.), jedyny alpejski czterotysięcznik całkowicie położony we Włoszech!
Wracamy do naszej wyprawy!
Okazało się, że moja pamięć nie jest taka niezawodna. Wydawało mi się, że Valsavarenche leży dużo dalej od Aosty, a tymczasem w ciągu 30 minut byłyśmy na miejscu. Mała, cicha i spokojna mieścina, która oferuje ciekawe i malownicze trasy biegowe w dwóch miejscach, szlaki na rakietki oraz wyciąg na narty zjazdowe z dwoma trasami ekstremalnie stromymi. Dodatkowo Centrum dla zwiedzających o historii wilka i Muzeum Rysia warte odwiedzenia.
My się skupiłyśmy na trasach biegowych w centrum Dégioz. W sumie 17 km, część łatwych, bez dużych pagórków, część trochę trudniejszych, dla bardziej zaawansowanych biegaczy. Trasy rozpoczynają się obok budynku gminy i prowadzą głównie wzdłuż rzeki, aż do małych charakterystycznych wiosek, o przepięknych budynkach.
Na miejscu za 6 euro można wypożyczyć komplet nart, butów i kijków.
Kilka km dalej (dojazd samochodem), leży Frazione Pont, ostatnia z wiosek Valsavaranche. Tutaj na wysokości 2000 m n.p.m. również są trasy biegowe. Nie ma za dużo km, bo tylko trzy pierścienie o długości: 4 km, 5 km i 2 km, ale te trasy są zaśnieżone do wiosny! Dodatkowo mają homologację na organizację zawodów w narciarstwie biegowym.
Do Pont wybrałyśmy się po zakończeniu jazdy w Dégioz. Chciałam zobaczyć gdzie kończy się droga 🙂 i to właśnie tutaj po raz pierwszy widziałam z tak bliska koziorożca. Zimą schodzą niżej, w poszukiwaniu skrawków trawy, wystającej spod białej poduchy śniegu i jak tylko go zobaczyłam to chwyciłam za aparat i po cichutku zaczęłam się zbliżać. Gdzie tam! Wcale się mnie nie wystraszył! Jakby chciał mi powiedzieć, że nie ma zamiaru ruszyć się z tego jedynego miejsca, które oferuje mu odrobinę pożywienia. Podeszłam blisko i popatrzyliśmy sobie w oczy, przynaję, że to było bardzo emocjonujące doświadczenie. Nigdy nie byłam tak blisko zwierzęcia, które żyje na wolności. Mój mąż skwitował, że starego koziorożca znalazłam to i nie uciekał 😀 .
Wracając z Pont do Dégioz, wzdłuż drogi, na skale zauważyłam kozicę. Ta jednak już nie była taka skora do pozowania. Tyle mi się udało złapać.
Do Valsavarenche na pewno wrócę. Wiem, mówię tak o wielu miejscach, do których jadę, a które mnie zachwycają. Potem jednak jadę odkrywać nowe, takie, których jeszcze nie widziałam lub widziałam dawno temu 🙂 .
Moim planem na tę zimę jest na pewno jeszcze Cogne i wodospady w Lillaz, które zimą zamieniają się w lodowe skały, po których zwinnie wspinaja się alpiniści. Chciałabym to zobaczyć! W przyszły weekend wybieramy się ponownie na narty :-), w niedzielę zaczął padać śnieg i powróciła prawdziwa, górska zima! Niech jeszcze trochę zostanie. A co tam! Skoro już nauczyłam się trochę jeździć na biegówkach to jeszcze w tym sezonie chciałabym wypróbować czerwone trasy.
Jeśli macie chęć przeczytać o najstarszym włoskim Parku Narodowym Gran Paradiso, motywach i historii jego powstania to zapraszam tutaj: Park Narodowy Gran Paradiso.
Niezmiennie zazdroszczę Ci tych widoków, choć góry nigdy nie były moją pasją. Oglądając Twoje zdjęcia czuje jednak, że chciałabym choć raz się w Alpy wybrać. A koziorożec – wow!
Wiem, że to nie zabrzmi dobrze, ale…. również dla mnie góry nie były nigdy moją pasją i nigdy bym nie sądziła, że zamieszkam kiedyś w Alpach. W Polsce mieszkałam nad morzem i to chyba wszystko tłumaczy 😀 . Teraz doceniam piękno miejsca, w którym mieszkam i chociaż góry nie stały się moją życiową pasją to bardzo, bardzo je lubię i cieszę się, że mieszkam wśród koziorożców, a nie wśród wieżowców 😉 .
Pięknie!! Tęsknię za górami bardzo…
Pozostaje zorganizować podróż :-). Pozdrawiam.
Ale się wzruszyłem. Dolina latem zrobiła na nas piorunujące wrażenie, zimą jeszcze bardziej zyskuje. Ale koziorożca nie spotkaliśmy… Trasy biegowe muszą być tam nieziemskie. Pamiętam te przestrzenie i widoki. Dzikość tak rzadko spotykana w europie. Pani Agnieszko wielkie postępy robi Pani na biegówkach. I strój coraz bardziej profesjonalny (obcisłe musi być, tylko ta góra jeszcze zbyt swobodna). Czekam na dalsze relacje. To mnie jeszcze bardziej zmusi do wyjazdu za rok. Tymczasem za dwa dni będziemy w Zakopanem, ale tam mało śniegu na biegówki… A na kolacje u nas polenta z gorgonzolą (a propos ostatniego przepisu).
Trasy są rzeczywiście fajne. Tak, Valsavarenche to prawdziwa dzika natura, latem może widać to jeszcze bardziej, chociaż pewnie trudniej spotkać koziorożca, bo uciekają wyżej. W sobotę było trochę zimno i założyłam kurtkę narciarską ze zjazdówek, przyznaję, że nie było mi najwygodniej. Życzę Wam udanego pobytu w Zakopanem, relaksu i wspaniałej pogody. Kolacja mam nadzieję, że smakowała :-). Pozdrawiam i dziękuję, że Pan zagląda.
Widzę, że rozkręcasz się. I wygląda na to, że na wiosnę chyba będziesz protestować, by zima nie kończyła się 😀
A wiesz, że masz rację, liczę na jeszcze kilka wypadów na biegówki i w końcu rakietki z mężem wieczorną porą :-). W marcu to nie wiem gdzie pojadę szukać śniegu. Chyba pod Matterhorn albo Mont Blanc 🙂 .
Pięknie tam! 🙂
Pięknie :-).
Powiem szczerze, że nie przepadam za zimą, ale dla takich widoków mogłabym i mrozy znieść 😀
Nie ty jedna 😀 . Taką zimę to i ja lubię ;-).
Przepiękne widoki! Musimy w końcu wybrać się w Alpy właśnie na biegówki!
biegówki nie są może najbardziej popularne wśród turystów, ale takiego relaksu życzę każdemu na urlopie 🙂 .
Kocham góry i górskie widoki. Zdjęcia powalają z nóg a ten koziorożec…. aż mi ciarki przeszły a Ty jeszcze mogłaś podziwiać go z tak bliska, tylko pozazdrościć.
Sama byłam zaskoczona spotkaniem! Trochę nieoczekiwanym, ale jakże przyjemnym. Dziękuję za komplement odnośnie zdjęć, cały czas się uczę 🙂 .
Nominowaliśmy CB do liebster blog award (szczegóły na moim blogu) super masz tego bloga!!!! http://jagodaladzinska.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html?m=1
Dziękuję i za komplement, i za nominację. Jak tylko uda mi się odpowiedzieć na pytania to dam znać :-). Pozdrawiam.
Pingback: Pożegnanie kalendarzowej zimy - filmik i trochę wspomnień | CiekawAOSTA
Pingback: Zimowy marzec – skialpinizm i jeszcze biegówki | CiekawAOSTA
Pingback: Najstarszy włoski Park Narodowy Gran Paradiso