Istnieje mapa bez krańców świata – są na niej wszystkie kontynenty, miasteczka i wsie, ale jako że zawieruszyła się w bibliotecznym dziale baśni, nabyła magicznych cech: jeśli się na niej stanie, potrafi porwać ze sobą w najbardziej odległe miejsce.
Byli tacy, którzy próbowali przedostać się mapą na skróty na Wielką Rafę Koralową u brzegów Australii, na szczyty Himalajów, a nawet do sklepu obuwniczego dwie przecznice dalej. Te próby jednak kończyły się fiaskiem, bo żaden ze śmiałków nie odkrył, że na wyprawę mogą wybrać się tylko dzieci. Czternastoletnia Ala i jej ośmioletnia siostra Karina poznały także inny sekret mapy – nie da się nią podróżować w pojedynkę. Dziewczynki dobrze wiedzą, że trzeba razem usiąść na wygniecionym papierze i mocno złapać się za ręce i dopiero wtedy otworzy się przed nimi droga. Dokąd tym razem? Jak zwykle tam, gdzie ktoś na tę dwójkę będzie czekał. Tak jak tutaj.
Już dość wyświechtana mapa po kilkunastu przeżytych przygodach leciała tak szybko i tak wysoko, że Ala i Karina nie rozróżniały ani państw, ani regionów. Ich oczom ukazywały się naprzemiennie białe czeluście sniegu, błękit oceanów i zieleń lasów, aż w końcu na horyzoncie pojawiły się wysokie góry, najwyższe jakie do tej pory widziały, a ich wierzchołki były pokryte grubą warstwą śniegu i lodu. Mapa zaczęła zwalniać i powoli opadać ku dolinie, w której na dobre rozgościła się już piekna i kolorowa wiosna.
Alu, co się dzieje? zapytała Karina. Nie poznajesz? Odpowiedziała siostra. To Alpy, a my właśnie przekroczyłyśmy granicę pomiedzy Francją i Włochami, przeleciałyśmy nad najwyższym szczytem Europy, Mont Blanc. Dobrze, że nasza mapa tak wysoko lata, było ryzyko zahaczenia o sam czubek, powiedziała ze śmiechem Ala, podczas gdy jej blond włosy rozwiewał ciepły wiatr foehn, który wieje w Alpach. Jesteśmy we Włoszech? Ucieszyła się Karina. Hura! Pizza, makaron, pyszne lody, uśmiechnięci mieszkańcy i najważniejsze… słońce! Radośnie klaskała w dłonie Karina. Lądujmy, lądujmy jak najszybciej – dodała dziewczynka. Ala chociaż podzielała jej entuzjazm to powiedziała ze spokojem, jesteśmy w Alpach, w najmniejszym włoskim regionie Valle d’Aosta, wiesz jacy są górale? Karina spojrzała na nią zaskoczona. Nie wiem, a co masz na mysli? Opowiedziała. Są dosyć zdystansowani, poza tym ten region jest mało włoski, ponieważ przez wiele wieków należał do Królestwa Sabaudii, mówiono tu po francuski i do tej pory obowiązują oficjalnie właśnie te dwa języki i …. Karina już nie słuchała starszej siostry, zauroczona podziwiała widoki jakie ukazywały się jej oczom.
Mapa własnie wylądowała, Ala szybko ją złożyła i schowała do plecaka, to był największy skarb jaki miały, który pozwalał im na przeżycie niesamowitych przygód i nigdy, przenigdy nie darowałaby sobie, gdyby coś się stało z mapą.
Znalazły się w centrum Aosty, stolicy regionu Valle d’Aosta, ale wszystko co je otaczało było jakieś dziwne, takie niedzisiejsze. Stanęły na głownym placu i przyglądały się przechodniom, ich uwagę przykuły stroje mieszkańców. Alu, czy my trafiłyśmy akurat na karnawał? Karina zadała to pytanie siostrze ponieważ nie znalazła nikogo kto byłby ubrany w jeansy, wszyscy nosili piekne stroje, ale zdecydowanie z innej epoki! Tak, zdaje mi się, że trafiłyśmy w sam środek zabawy karnawałowej, której głównym tematem jest średniowiecze. Widzisz tą dziewczynkę w błękitnej sukni do ziemi? Podobną miałam na zabawie w szkole rok temu, pamiętasz? Tak, tak, pewnie, że pamiętam, odpowiedziała Karina. Ala zaczęła się rozglądać dookoła, a jej mina wskazywała, że myśli nad czymś bardzo intensywnie. Karinko, obawiam się, że to nie jest zabawa karnawałowa, zobacz! Wykrzyknęła i odskoczyła na bok ciągnąc za sobą młodzszą siostrę.
Obie spojrzały w stronę, z której dochodził hałas i zaniemówiły. W ich stronę kierowała się wielka karoca zaprzężona w sześć koni, z okna której wyglądała dziewczynka na oko dwunastoletnia krzycząc do sióstr – Witajcie! Szybko, wsiadajcie do karocy! Karoca wcale się nie zatrzymała, a tylko nieznacznie zwolniła. Ala wykazała się trzeźwością umysłu i łapiąc Karinę za rękę pomogła jej wdrapać się do pojazdu, po czym sama wskoczyła w ostatniej chwili. Karoca znów nabrała szybkości, konie pędziły jak oszalałe, nie zważając, że właśnie przemierzają jakby nie było centrum miasta pełnego ludzi! Fiu, fiu! Krzyknęła Karina, ale się porobiło. W powozie zapanowała cisza. Nowa dziewczynka patrzyła na siostry z zaciekawieniem i w końcu powiedziała. Jestem księżną Catherine de Challant, witajcie w moim małym księstwie Doliny Aosty, pewnie jesteście zmęczone po podróży, pozwólcie, że zabiorę was do mojego zamku w Fenis. Przepraszam was, że karoca się nie zatrzymała, ale mój kuzyn George zabrania mi przyjeżdzać do Aosty, nie lubi kiedy spotykam się z poddanymi. Wszystko to brzmiało bardzo tajemniczo…
Karina wpatrywała się w Catherinę z szeroko otwartymi oczyma. Jesteś księżniczką, zapytała? Nie, nie jestem księżniczką, a tylko księżną, a i to nie wiem jak długo jeszcze, odpowiedziała ze smutkiem dziewczynka i odwaracając głowę, wyjrzała przez okno karocy, zapatrując się na górskie szczyty. Ale to nieważne, przybyłyście do miejsca gdzie góry otulają z każdej strony, a szczyty są tak wysoko, że nikomu się nawet nie marzy, aby je zdobyć, chcę wam to wszystko pokazać, dodała z uśmiechem, który zagościł na jej twarzy jak tylko zaczęła opowiadać o swojej rodzinnej ziemi. Zaraz, zaraz, przerwała jej Ala. Już wiemy gdzie jesteśmy, ale powiedź nam, jaki jest dziś dzień? Sobota, 14 marca odpowiedziała Catherine. Tak, tak, to wiemy, ale który rok? Niecierpliwiła się trochę Ala. 1427, odpowiedziała ze spokojem dziewczynka i dodała, musicie się koniecznie przebrać, w takich strojach trudno będzie mi wytłumaczyć waszą obecność na zamku, dam wam suknie jak tylko dojedziemy na miejsce. Siostry przestały się zastanawiać, jak to się stało, że magiczna mapa nie tylko przeniosła ich w przestrzeni, ale i w czasie, postanowiły cieszyć się chwilą! W międzyczasie kiedy dziewczynki rozmawiały konie pędziły, stukając kopytami po dawnej drodze rzymskiej, aż w końcu ich oczom ukazał się piękny, jak z bajki zamek w Fenis.
Co za magiczne miejsce!, wykrzyknęły jednocześnie wyskakując z karocy. Cała trójka pobiegła najpierw na dziedziniec zamku, a następnie do komnat księżnej. Ala i Karina, zgodnie z obietnicą Catheriny otrzymały w prezencie piękne suknie, które od razu na siebie włożyły i łapiąc się za ręce zaczęły tańczyć radośnie na środku komnaty. Catherine przyglądała się Ali i Karinie z zachwytem, dawno ne była taka szczęsliwa i cieszyła się, że te dwie małe dziewczynki przybyły odwiedzić własnie ją.
Dziewczynki były szczęśliwe, cały ranek minął na zabawie i zwiedzaniu okolicy: Karoca zawiozła je nad jedno z alepjskich jezior, nad przełęcz Wielkiego Świętego Bernarda gdzie przywitały się z Bernardynami, które tam mieszkają, nad rzekę Dorę oraz w jeszcze kilka bardzo ciekawych miejsc. Ten dzień zdawał się być najpiękniejszym dniem w życiu całej trójki, beztroski i radosny w otoczeniu zamkowej służby, która była na każde skinienie i spełniała wszystkie zachcianki. Późnym popołudniem wróciły do zamku i nic nie zapowidało tego co niedługo miało się wydarzyć.
Catherina usłyszała hałas na zewnątrz i wyjrzała przez okno, po czym bardzo szybko zaczęła biegać zaaferowana po komnacie. Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich mężczyzna, który srogim wzokiem spojrzał się na Catherinę i powiedział, od dziś ten zamek jest mój, zgodnie z obietnicą króla! Ala i Karina stały jak wryte i obserwowały całą sytuację ze sporą dozą lęku. Tak szybko jak mężczyzna się pojawił, tak szybko zniknął pozostawiając po sobie jedynie smutek w oczach małej księżnej. Jak tylko zamknęły się drzwi Ala i Karina podbiegły do Catherine i przytuliły ją mocno. Wiedziałam, wiedziałam, że to się któregoś dnia wydarzy, powiedziała ze łzami w oczach dziewczynka. Ale co się stało? Jak to mozliwe, że ktoś chce ci zabrać zamek! Krzyknęła zaaferowana Karina! Och, to długa historia, mój ojciec jest księciem na tych ziemiach, ale ostatnio stracił poparcie króla Sabaudii, a ten wyraził chęć przekazania władzy mojemu kuzynowi Georgeowi, którego właśnie widziałyście. Nic tak naprawdę nie jest jeszcze postanowione, ale on zachwouje się jakby cała Dolina Aosty była już jego! Mój ojciec ma co prawda poparcie ludu, który nie cierpi mojego kuzyna, ale to nie ma znaczenia, w naszym państwie to król decyduje, a nie poddani, dodała smutno Catherine. Ala, najstarsza z całej trójki i najbardziej opanowana w tej trudnej sytuacji, spokojnym krokiem przechadzała się po komnacie, wyglądając co jakiś czas przez okno i myślała, myślała, aż w końcu powiedziała: jeśli nic jeszcze nie jest postanowione, to znaczy, że nic jeszcze nie jest stracone. Karina trzymała mocno za rękę swoją nową przyjaciółkę i starała się ją pocieszyć, nie martw się, jeśli moja siostra wpadła na jakiś pomysł, to na pewno jest to coś genialnego.
Tego wieczoru na głównym placu Aosty miał odbyć się bal z okazji wizyty króla Sabaudii, wyjątkowo zaproszono nie tylko rodziny szlacheckie, ale również poddanych z Doliny Aosty. Król miał również zdecydować o przekazaniu władzy kuzynowi Cetheriny – Georgowi i odsunąć od władania Doliną Aosty jej ojca. Ala wyjawiła dziewczynkom swój plan. Catherine, ponieważ twój ojciec i ty jesteście uwielbiani przez lud, a na dzisiejszym balu będzie zarówno król jak i poddani to musisz przekonać króla, żeby nie przekazywał władzy okrutnemu Georgowi! Ale jak to zrobić, odpowiedziała Catherina? Mam dopiero dwanaście lat, w jaki sposób mogłabym przekonać króla? Musisz zatańczyć, odpowiedziała Ala… Zatańczyć? W głosie Catheriny zabrzmiało zaskoczenie! Ale ja nie umiem jeszcze tańczyć, nigdy nie byłam na żadnym balu… Karina przyklasnęła w ręce i zaczęła wirować po salonie! Ja cię nauczę! Pokażę ci kilka prostych kroków i zobaczysz, że dasz radę! Karina dotrzymała słowa i całe popołudnie minęło na nauce tańca, a dziewczynka okazała się świetną nauczycielką. Obie wirowały po komnatach zamku, zapominając na chwilę o troskach. Nadszedł wieczór, wszystkie trzy ubrały najpiękniejsze suknie jakie znalazły w garderobie Catheriny, a Ala i Karina czuły się jak księżniczki i były podekscytowane zbliżającym się balem w Aoście.
Kiedy przybyły do Aosty, na głównym placu zebrał się już tłum ludzi, ktoś krzyknął, odsunąć się, odsunąć się! Król idzie! W tym momencie zabrzmiała również muzyka, a na plac wyszła Catherine i podchodząc do jednego z poddanych poprosiła go do tańca, co wywołało nie tylko zaskoczenie wśród uczestników balu, ale i aprobatę. Para wirowała w tańcu bez końca, a tłum krzyczał, vivat, vivat Catherine! Niech żyje nasza Catherine! Król widząc jak lud Doliny Aosty uwielbia swoją małą księżną postanowił, że jej ojciec nadal będzie władał w regionie, a Catherina mieszkała w pięknym zamku Fenis. George zniknął w jednej chwili, wyjechał do sąsiedniego królestwa i już nie mieszał się w sprawy Doliny Aosty.
Taka jestem szczęśliwa, krzyknęła przytulając Alę i Karinę. Dziękuję wam, dziękuję! Ocaliłyście nasze księstwo, jesteście wspaniałe. Ala się tylko uśmięchnęła i skromnie powiedziała, pięknie zatańczyłaś, to wszystko twoja zasługa. Karina za to była z siebie dumna, że to właśnie ona nauczyła tańczyć swoją nową przyjaciółkę i przyczyniła się do zachowania nie tylko pięknego zamku, ale i władzy w dolinie.
Siostry cały wieczór świetnie się bawiły na balu, tańcząc i jedząc pyszne smakołyki, aż nastała noc, a dolina rozbłysnęła tysiącem lampionów. Zmęczone, ale szczęśliwe postanowiły pożegnać się z księżną i ruszyć dalej. Ala wyciągnęła z plecaka mapę, dziewczynki usiadły na niej, złapały się za ręce i ….. gdzie tym razem zabierze je magiczna mapa?
p.s. Bajka powstała w ramach projektu Klubu Polki na Obczyźnie „Bajki Tysiąca i Jednej Polki”. Główne bohaterki, Karina i Ala, istnieją napawdę i to właśnie im dedykuję moją bajkę. Karina choruje na bardzo rzadką chorobę, która uniemożliwia dalekie podróże, dlatego razem z klubem zabieramy je w baśniową podróż po świecie z dziecięcych snów.
p.s.2 Catherine de Challant była prawdziwą postacią i żyła w XV wieku podobnie jak w mojej bajce. Jej historia była nieco inna, ale to właśnie ona była dla mnie inspiracją do napisania bajki. Prawdziwe dzieje hrabiny de Challant możecie przeczytać tutaj.
Bajki dla Kariny i Ali napisane przez blogerki z całego świata znajdziecie na stronie Klubu Polki na obczyźnie.
Ciekawe i dobrze się czyta, brawo !
Dziękuję Paweł 🙂 Starałam się, aby bajka miała ręce i nogi, cieszę się, że się podoba!
Poczułem się, jakbym znów tam był… pozdrawiam!
Czyli zadanie zostało wypełnione :-). Dzięki Andrzej za komentarz. Pozdrawiam również.
Pingback: Bajki Tysiąca i Jednej Polki – bajka 13. | Klub Polki na Obczyźnie
Pingback: PROJEKT MARCOWY - BAJKI TYSIĄCA I JEDNEJ POLKI - Klub Polki na Obczyźnie
Dziękujemy za wspaniałą podróż w czasie. Karina zauroczona jest księżniczką. Poznałyśmy już Alpy, ale od strony Niemiec w Garmish, tam Karinka jeździ na leczenie. Jesteśmy zachwycone Włochami oraz Zamkiem w Fenis.
Pozdrawiamy Ala i Karinka 🙂
Dziękuję za komentarz, pisanie tej bajki dla was to była prawdziwa przyjemność i cieszę się niezmiernie, że mogłam was zabrać w podróż po drugiej stronie Alp :-). Pozdrawiam ciepło!