Zima zbliża się wielkimi krokami i za kilka dni zagości ta prawdziwa kalendarzowa. Mieszkając w górach nie trzeba jednak czekać wcale do drugiej połowy grudnia, żeby móc cieszyć się (albo i nie 😉 ) zimowym krajobrazem i temperaturami poniżej zera. Kiedy piszę wam ten wpis za oknem pada śnieg, po raz pierwszy tak porządnie na mojej wysokości!
Bardzo lubię ten okres w grudniu, kiedy w dolinie jest jeszcze w miarę ciepło i jeśli tylko jest słonecznie to aż trudno uwierzyć, że to grudzień. Za to wyżej w górach krajobraz jest już miejscami typowo zimowy, a miejscami miesza się jeszcze z jesiennym.
Dziś zabieram was na spacer nad alpejskie jezioro Lexert w Bionaz. Jezioro widzieliście już latem, kiedy łapaliśmy w nim kijanki podczas pikniku oraz w sezonie zimowym podczas zawodów biathlonowych. Bionaz jest certyfikowanym ośrodkiem narciarstwa biegowego i zimą przyciąga sporo turystów. Ma również dobrze przygotowane trasy pod rakietki śnieżne, także jeśli nie jeździcie na nartach to warto spróbować spaceru – trekkingu na rakietkach.
Tak naprawdę naszym celem nie było jezioro Lexert, ale położone wyżej i dalej sztuczne jezioro Prarayer. Chciałam sprawdzić czy na wysokości 2.000 m n.p.m. leży już śnieg, a ponieważ ostatnia niedziela była wyjątkowo słoneczna to również zrobić zdjęcia turkusowego jeziora. Niestety zbliżając się do Place Moulin, gdzie leży jezioro Prarayer, zastałam zablokowaną drogę i zakaz kontynuowania ze względów bezpieczeństwa. Nie pozostało nic więcej jak wrócić. Byłam trochę zawiedziona, ale tylko do chwili jak zobaczyłam kolory nad jeziorem, które notabene było pokryte dosyć grubą warstwą lodu. Nie odważyłam się jednak wejść na taflę, byłam z córką i musiałam zachować się odpowiedzialnie! Od kilku dni było dosyć ciepło i nie wiem w jakim stanie był ten lód.
Za to pies, który się do nas sympatycznie przyplątał nie miał z tym problemów i zjeździł jezioro ze wszystkich stron!
Kolory nad jeziorem Lexert były naprawdę wspaniałe. Połączenie zimnego koloru lodu i jeszcze ciepłych kolorów drzew tworzyło niesamowitą atmosferę. Udało nam się znaleźć również odrobinę śniegu i pozjeżdzać na sankach. A jak zaczęło zachodzić słońce to zrobiło się do tego bardzo romantycznie 🙂 .
Fajnie jest mieszkać wśród natury. Pisze to bardzo świadomie, ponieważ ostatnie 3 dni spędziłam we włoskich metropoliach i chociaż bardzo sympatycznie jest spędzić kilka ulotnych chwil wśród tłumów to z wilką ulgą wracam do mojego spokoju w Alpach.
Przyznaję, że w grudniu sporo się działo, byłam w kilku miejscach, o których warto napisać, chociaż to nie zawsze była Valle d’Aosta i dlatego pod koniec miesiąca pojawi się wpis o tym co mnie inspirowało właśnie w grudniu 🙂 .
Przed świętami jeszcze się pojawię, ale już dziś wam pisze, że jeśli do 6 stycznia planujecie wizytę w Mediolanie to wybierzcie się zobaczyć bożonarodzeniową szopkę w Palazzo Marino, tuż obok Piazza Duomo. Szopka jest wykonana na wzór słynnej miejscowości, wpisanej na listę zabytków Unesco, Sassi di Matera, regionu Basilicata. Jest przepiękna i naprawdę warto ją zobaczyć, dodam, że wstęp jest bezpłatny 😉 .
O miejscowości Bionaz przeczytacie więcej tutaj:
- Zawody narciarskie w Bionaz i radość ze zwycięstwa Federico Pellegrino
- Ostatnie podrygi lata nad alpejskim jeziorem Lexert
- Jezioro Prarayer – jesienna eksplozja kolorów
A presto ragazzi!
Agnieszka
Wspaniała kolorystyka na pograniczu jesieni i zimy… Świetny efekt, gdy słońce już nisko. Bardzo ładna seria zdjęć Agnieszko! A i szopka w Miediolanie prezentuje się pięknie. No tak – Włosi się w ich budowie specjalizują 🙂
W górach zima przychodzi najwcześniej i fajnie mieć tak blisko śnieg. Choć czasem nie utrudnia poruszania się po drogach?
Jak byłam we Włoszech to rzeczywiście, duża u nich tradycja wystawnych szopek. Życzę Ci Wesołych Świąt, bo atmosferę masz na pewno bardzo świąteczną.
Kiedy wrócisz do nas? 🙂
Piękne widoki ale ja wolę naszą piękną polskę 😛
Czekamy na nowe wpisy 🙂
Hej, Agnieszka. Co u Ciebie?