Col de Malatrà – przełęcz łącząca Saint-Rhemy-en-Bosses i Courmayeur na trasie Tor des Géants

Lato się kończy, a moja lista wpisów o letnich szlakach jest jeszcze długa! Cóż, będę nadrabiać jesienią, ale dziś zależy mi na tym, żeby opisac wam mój trekking na Col de Malatrà, czyli wysokogórską przełęcz leżącą na wysokości 2925 m i łączącą Saint-Rhemy-en-Bosses i Courmayeur. Zależy mi na tym z dwóch względów. Po pierwsze Col de Malatrà leży na trasie wysokogórskiego ultratrail Tor des Géants, który po raz dziesiąty rusza 6 września. Jeśli ten ultratrail jest wam znany to zapewne widzieliscie promujące go plakaty, na nich własnie stoi biegacz, a w tle widać Monte Bianco. Po czterogodzinnym trekkingu, a w przypadku Tor des Géants biegu, widok na najwyższy szczyt Europy jest niesamowitą satysfakcją!

Col de Malatrà jest ostatnim odcinkiem przed ukończeniem Tor des Géants i jest również jednym z najtrudniejszych! Czas goni, jest się prawie na mecie, ale po ponad 300 km biegu to ostatnie podejscie jest sporym wyzwaniem! Na poniższym zdjęciu jedna z uczestniczek Tor des Géants na Col de Malatrà, w tle wida Mont Blanc (źródło zdjęcia TU).

Na tej mapie poniżej widać całą trasę Tor des Géants 2019 oraz odcinek z Saint-Rhemy-en-Bosses do Courmayeur przez przełęcz Malatrà.

Po drugie, jeśli planujecie pobyt w Valle d’Aosta jesienią, to jeszcze w październiku, o ile nie spadnie śnieg można się wybrać na Col de Malatrà.

Col de Malatrà w sierpniu

Na Col de Malatrà wybrałam się z przyjaciółką Constantine, to własnie z jej rodziciami dawno temu przeprowadzłam wywiad dotyczący ich apartamentów Lo ni di Candolle w Buthier (Gignod) (na końcu tego wpisu umieszczę wszystkie interesujące linki do powiązanych wpisów).

Wyruszyłyśmy o 8 rano z Saint-Rhemy-en-Bosses, czekał nas przynajmniej trzygodzinny trekking, chociaż znaki pokazywały ponad  cztery godziny! Pogoda zdecydowanie nam sprzyjała, gdyż nie było ani za ciepło, ani za zimno! Od samego początku droga pnęła się ku górze, ale nic dziwnego. Wyrusza się z wysokości 1600 m, a celem jest 2925 m i trasa około 10 km w jedną stronę.

Po około pół godzinie mija się stare zabudowania oraz fontannę i radzę zaopatrzyć się w wodę, gdyż potem już nigdzie nie będzie możliwości uzupełnienia zapasów (ewentualnie w schronisku po drodze, ale po 15 września będzie już nieczynne).

Po pierwszym odcinku wspinaczki idzie się drogą, która zapewnia trochę wytchnienia. Po drodze można podziwiać dolinę, którą zostawia się z tyłu, w górze wypasające się krowy, a z oddali słychać świastaki. Gdzieś w głowie kołacze się myśl, że to jeszcze kawał drogi i, że trzeba oszczędzać siły.

Ten pierwszy odcinek jak widzicie nie jest zbyt wymagający, za to pełen kolorów! Będąc wyżej tę prostą drogę widać tak:

Po ponad dwóch godzinach dochodzi się do schroniska Frassati (wysokość 2542 m), ale można je ominąć, czego jednak jeśli idziecie po raz pierwszy nie radzę robić, bo droga jest nieoznaczona. Umówmy się, że dochodzicie bez względu na wszystko do schroniska. Przed tym znakiem skręciłysmy w lewo i po jakiś 15 minutach dotarłyśmy do szlaku, który się łączy z tym na Col de Malatrà.

Do schroniska można dojść spokojnie z dziećmi w plecaku lub chodzącymi samodzielnie. Droga jest szeroka i nie przysparza dużych problemów najmłodszym.

Col de Malatrà dzieli od schroniska Frassati około godzina trekkingu. Na tym zdjęciu widać już przełęcz i ludzi stojących na górze, ale brakuje jeszcze sporo (zdjęcie zrobiłam ze sporym przybliżeniem i już w drodze powrotnej kiedy się przejaśniło i pewnie z przełęczy było widać Mont Blanc).

Jak widzicie na zdjęciach w pewnym momencie zmienia się całkowicie krajobraz. Odcienie zieleni i kolory kwiatów zastepuje szarość kamieni i skał i chociaż to koniec sierpnia to w niektórych miejscach leży śnieg. Zaczyna się robić również zimno, jesteśmy na wysokości ponad 2700 m i do celu brakuje ponad 200 m przewyższenia.

Obserwując góry, które nas otaczają ma się wrażenie, że zostały tak wyrzeźbione przez wiatr! Na szlaku jest pusto, w oddali widać tylko kilka osób, które już schodzą z Col de Malatrà, po jakimś czasie je spotykamy i ku naszemu zaskczeniu jest z nimi male dziecko, około 5 letnie. Wow, chyba bym się nie odważyła na ten ostatni odcinek zabrać mojej córki, która ma 8 lat i od dwóch chodzi na wspinaczkę wysokogórską. Widać jednak, że są przygotowani jeśli chodzi o obuwie i ubranie, więc może trzeba mieć więcej wiary w możliwości dzieci? Nie wiem…

Ostatni odcinek jest bardzo wymagający, robię 20 kroków i przystaję, żeby złapać oddech i potem kolejne 20 króków. Sa też liny, bo ostatnie 10 metrów trzeba się wspinać.

I jesteśmy! Udaje nam się wejść na szczyt Col de Malatrà. Czuję niesamowitą satysfakcję chociaż dzień jest pochmurny i Mont Blanc nie widać. To znak, że muszę wrócić.

Na górze odpoczywamy chwilę, jemy nasze kanapki i zaczynamy wracać. Tak naprawde to można kontynuować trekking i po pięciu godzinach dojść do Courmayeur! W przyszłym roku to zrobię.

W drodze powrotnej zatrzymałyśmy  się w schronisku Frassati, wypiłyśmy ciepłą herbatę i zjadłyśmy  pyszne kruche ciasto! Potem ostatni odcinek i szybkim krokiem, przy odgłosach natury, zeszłyśmy do Saint-Rhemy-en-Bosses. Nie obyło się bez spotkania ze świstakiem :).

Zdecydowanie polecam wam Col de Malatrà. Zarezerwujcie sobie cały dzień, czeka was ponad 20 km trekkingu i ponad 2 km przewyższenia. Wrócicie pewnie trochę zmarnowani do domu, ale naprawdę warto!

Z informacji praktycznych:

  • Samochód mozna zostawić na parkingu niedaleko tunelu Gran San Bernardo, który łączy Włochy i Szwjacarię (kierujcie się na Crevacol).
  • Zabierzcie wodę i prowiant
  • Ubierzcie się na cebulkę
  • Zabierzcie kijki

Wpisy, które są powiązane i które wam polecam

Buon trekking!

Agnieszka

Bookmark the permalink.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *