Kilka dni temu wróciłam z Polski, z rodzinnej miejscowości, położonej niedaleko Bałtyku. Ponownie zamieniłam najniższe niziny na najwyzsze góry, a proste drogi na serpentyny. I tak mnie naszło, żeby podzielić się z wami moimi spostrzeżeniami odnośnie mieszkania w górach. Tu gdzie mieszkam jest pięknie, widoki są kojące, szlaki górskie mam pod nosem, a natura i spokój są na wyciągnięcie ręki. Wielokrotnie słyszę i od was i od moich przyjaciół czy znajomych w Polsce jaką to jestem szczęściarą, bo mieszkam w tak pięknym miejscu, ale… No właśnie! Czy góry to dobre miejsce, żeby zamieszkać na stałe? Dziś kilka argumentów odnośnie tego, że mieszkanie w górach na stałe nie zawsze jest tak malownicze jak widoczek na przesłanej pocztówce z urlopu.
1. Większe prawdopodobieństwo samobójstwa
Zacznę ostro. Im wyżej od poziomu morza się mieszka, tym większe ryzyko popełnienia samobójstwa. Tę teorię wymyslili i zbadali Amerykanie. Zawiało grozą? Możliwe, że tak, ale region Valle d’Aosta przoduje we Włoszech jeśli chodzi o liczbę samobójców. Z Raportu Osservasalute z 2014 roku wynika, że w regionie Valle d’Aosta każdego roku na 100.000 mieszkańców 11,08 popełnia samobójstwo, średnia włoska to 7,32. Dlaczego tak się dzieje, tego dokładnie nie wie nikt, czy ma to związek z niedotlenieniem organizmu, czy po prostu górskie życie nie jest dla wszyskich i w pewnym momencie dusi nas?
2. Trudniejszy dostęp do usług publicznych, prywatnych i wirtualnych
Nie tylko dlatego, że usług jest mniej w ogóle, ponieważ zaludnienie jest mniejsze i po prostu nie ma rynku na nie. Wielu po prostu nie ma lub są drogie, a przez to niedostępne. Kryzys ostatnich lat również zrobł swoje i np. zamyka się szkoły, bo utrzymywanie placówki dla kilkudziesięciu uczniów jest nierentowne. To nie tylko weryfikuje wybory zawodowe, ale również organizację życia rodziny.
Owszem, wraz z postępem technologii sporo usług staje się usługami wirtualnymi, ale żeby tak się stało to Internet musi być na wysokim poziomie. W Valle d’Aosta tylko 19 gmin na 74 jest podłączona do światłowodowego Internetu najwyższej technologii. Możemy rozmawiać o platformach elearningowych, elekarzach, ezakupach i o „e” w ogóle, ale najpierw potrzebna jest podstawa w postaci infrastruktury, którą w górach trudno stworzyć z uwagi na ukształtowanie terenu.
3. Droższe życie: mieszkanie, ogrzewanie i obowiązkowy samochód
Szacuje się, że usługi publiczne lub prywatne na obszarach górskich mogą być droższe nawet o 25% w porównaniu do tych samych usług na obszarach nizinnych (dane Komisji Europejskiej odnśnie programów pomocowych na obszarach górskich). Ale nie tylko usługi są droższe! Więcej wydaje się np. na ogrzewanie. Ja mieszkam na wysokości 1200 m n.p.m. i ogrzewanie działa u mnie od połowy września do połowy czerwca, czyli 9 miesięcy w roku! My ogrzewamy peletem i cenowo wychodzi znośnie, chociaż pelet ma oczywiście swoje wady. Nie chcę jednak myśleć co by było gdybyśmy używali gazu, który jest dużo droższy!
Transport publiczny również pozostawia wiele do życzenia. Mieszkam kilka kilometrów od Aosty, stolicy regionu, ale do pracy dojeżdzam samochodem, bo nie ma żadnego autobusu! Nie opłaca się utrzymywać linii, bo jest za mało chętnych, w końcu na średniej wysokości gór mieszkańców jest niewielu. Innej opcji niż samochód nie ma, a to generuje dodatkowe koszty w gospodarstwie domowym. Uprzedzam wasze pytanie i odpowiadam, że rower nie wchodzi w grę głównie z uwagi na przewyższenie do pokonania i czas.
Jeśli planujecie zamieszkanie w miejscowości turystycznej to również mieszkanie czy dom będą droższe. Znaleźliście pracę w słynnym Courmayeur? Najprawdopodobniej nie będzie was stać na zakup mieszkania, a wszystko przez rynek pracy, o czym za chwilę.
4. Praca głównie dla młodych i w wybranych sektorach
To głównie usługi i handel. Chyba, że macie górski fach w ręku i robicie z tego biznes. Tylko, że nie każdy rodzi się świetnym alpinistą jak Hervé Barmasse. Większość osób, którym udało się zdać trudne egzaminy na instruktora narciarstwa, deski, przewodnika górskiego, turystycznego i tak wykonuje dodatkową pracę, bo nie mają szans utrzymać się wyłącznie z pasji.
Sektor turystyki jest chłonny, ale oferuje sporo pracy sezonowej, która jednak nie gwarantuje stabilizacji życiowej. Jeśli już mówimy o Włoszech to praca jest praktycznie tylko dla osób mających mniej niż 29 lat, przy zatrudnieniu których pracodawa otrzymuje ulgi. O osobach, którym udało się stworzyć coś własnego, zaczynając od podstaw poprzez rozwinięcie ciekawego pomysłu lub realizację własnych marzeń często czyta się w gazetach. Dlaczego? Bo to może nie tyle rzadkość, co ewenement. Przetrwać z własną działalnością we włoskich realiach to nie lada wyzwanie.
Co mogę napisać odnośnie usług w górach dla turystów? Czasami dostaje maile z zapytaniem jaką działalność otworzyć w regionie Valle d’Aosta, żeby móc się tu przeprowadzić i żyć z turystyki. Nie wiem, ale jak odkryje to dowiecie się pierwsi, bo będzie moja 😉 . Może skuszę się i napiszę o tym wpis. Na jakie usługi dla turystów jest moim zdaniem miejsce w regionie. Spodobałoby się wam?
5. Więcej introwertyków
Górale są generalnie zamknięci w sobie. Potwierdzają to nie tylko badania, ale i moje doświadczenia. Są zamknięci w sobie, niedostępni i nieufni. Oczywiście jak już skradniecie ich serce to stają się najlepszymi przyjaciółmi. Zanim jednak tak się stanie (albo i nie) to osoby towarzyskie i otwarte przechodzą w takim środowisku prawdziwe katusze. Ja miałam to szczęście, że poznałam kilka fantastycznych osób w Valle d’Aosta i wzajemnie skradliśmy sobie serca 🙂 .
Waszym zdaniem warto czy nie warto mieszkać w górach na stałe?
Ciekawa jestem waszych spostrzeżeń odnośnie mieszkania w górach? Może sami mieszkacie na wysokości i borykcie się z jeszcze innymi problemami? Może planujecie przeprowadzkę, bo letnie lub zmiowe wypady wam nie wystarczają i nie braliście pod uwagę tych utrudnień, o których piszę?
Żeby wam wynagrodzić dzisiejszy wpis to obiecuję, że kolejny będzie bardzo optymistyczny 🙂 . Napiszę wam o pewnym młodym przedsiębiorcy z Valle d’Aosta, który tworzy coś własnego od zera! Planuję z nim również wywiad, ale póki co napisze kilka słów o jego działalności.
A presto!
Agnieszka
Też czasami mam dość mojego morza. Chyba nie ma idealnego miejsca na świecie. Mieszkasz w mieście to walczysz z korkami i pragniesz zielonego. Mieszkasz na wsi, śnią ci się deptaki i centra handlowe 😀 Chyba najlepszym sposobem na takie bolączki jest nauczyć się doceniać to co się ma albo tak, jak to robię ja, pomieszkać miesiąc gdzieś indziej żeby potem zatęsknić za moim morzem 😀
Dokładnie tak! nauczyć się cieszyć tym co się ma, a najczęsciej ma się sporo, tylko się tego nie widzi 😉 .
Alpy nadmorskie 🙂 IDEALNE ROZWĄZANIE PROBLEMU:)
Ciekawy wpis, widać, że prawdziwy. Jeśli mowa o biznesie, ja bym szedł w kierunku kupna apartamentu i wynajmowaniu go turystom.
Kupno mieszkania nie jest takie proste niestety, w sensie, w bardzo turystyznych miejscowośiach są bardzo drogie, a w tych mało turystycznych mógłby nie zarobić na siebie. Poza tym ktoś musi za tym biegać, przygotować turystom, dać klucze, posprzątać, itp. W Cervinii jest jedna agencja nieruchomości, która się wyspecjalizowała w zarządzaniu właśnie takimi apartamentami 😉 , nawet byłam u nich kiedyś na rozmowie o pracę i miałam już prawie jechać na sezon zimowy do Cervinii i pracować właśnie w ich oddziale w górach i zajmowac się takimi wynajmowanymi mieszkaniami. Żeby kupić sobie taki apartament gdzieś w Cervinii pod wynajem to musiałabym mieć naprawdę dużo pieniędzy 😀 .
Mocny początek. 😉 Ale temat ciekawy. Słyszałem już o tym, że liczba samobójstw rośnie wraz z szerokością geograficzną, skąd się biorą niechlubne statystyki w Skandynawii. Ale o zależności z wysokością nad poziomem morza jeszcze nie słyszałem. Znowu coś nowego ;).
Sama byłam zaskoczona tymi statystykami, ale widocznie coś w tym jest, że góry w jakis sposób mogą przytłaczać. Pozdrawiam optymistycznie z wysokości 1200 m n.p.m. 😉 .
No tak – wszystko jak zawsze ma swoje plusy i minusy. Mieszkasz w pięknym miejscu, ale za to do miasta kilka kilometrów i bez samochodu ani rusz… Myślę, że trudno byłoby mi się przyzwyczaić, bo jestem chyba trochę uzależniony od cywilizacji, tzn. mieszkania w mieście, a takie miejsca jak Twoje kojarzę tylko z urlopem 😉 Chociaż kto wie – przecież nigdy nie mówi się nigdy. Pozdrawiam Agnieszko 🙂
Mieszkałam przez chwilę w Paryżu po studiach, z dużą ulgą wyjechałam w Alpy i od tamtej pory duże miasta kojarza mi się tylko z intensywnym weekendm, po którym wracam na łono natury :-D. Lubię takie miasta, powiedzmy do 200.000 mieszkańców, chociaż nie we Wrocławiu mogłabym zamieszkać :-)!
No i kolejny blog, który bardzo mi się spodobał. Sam nie koncentruje się na jednym regionie lecz wybieram do wypadów perełki w Europie, może nie długo i w świecie. Dzięki takim blogom jak ten mamy dostęp do szczegółów danego regionu. Ostatnio biegając po Alpach Julijskich nie ukrywam, że jeszcze nie znałem tego pasma zaraziłem się pieknem tych gór. A że sąsiadują z Alpami włoskimi to jestem pewny, że w najbliższej przyszłości nasze cele będziemy obierać właśnie na ten kraj, który zdołał już nas zauroczyć piękną Toskanią. Pewnie przyjdzie również kolej na region Doliny Aosty. Pozdrawiam 🙂
Dziękuję za wizytę i komplement 🙂 . Cieszę się, że znalazłeś u mnie ciekawe i inspirujące tematy. Przyznaję, że Alp Julijskich nie znam, ale jestem pewna, że Valle d’Aosta spodobały się Wam. Toskania jest przepiękna, byłam kilkakrotnie i zawsze chętnie wracam. W tamtym roku byliśmy rodzinnie niedaleko plaży Vada, o której zdąrzyłam też przeczytać u Was. Pozdrawiam!
Rowniez mieszkam w gorach 🙁 I gdyby nie rodzina, ktora tu zalozylam, to wyjechalabym. U mnie problemem jest odleglosc – do najblizszej cywilizacji mam ok.40km serpentynami a cierpie na chorobe lokomocyjna. Nie mam prawa jazdy wiec kazdy wyjazd na wieksze zakupy to tortura. No i najwiekszy problem zima – gdy spadnie snieg to nie ma pradu. W calym (calym!) miasteczku. I nigdy nie wiadomo kiedy ten prad „wroci”. W domu robi sie od razu zimnica bo ogrzewanie pelletowe mozemy sobie…no, wiadomo co. Miasteczko jest male – niewielu mieszkancow, ktorzy wiedza wszystko o wszystkich a wsrod nich ja – jedyna Polka. I nawet piekne widoki mi nie pomagaja bo mam problemy ze zdrowiem, na ktore najlepszym remedium jest…morze. Moje ukochane. Niestety, z wielu powodow przeprowadzka – np.do mojej ukochanej Toskanii albo gdziekolwiek nad morze – nie wchodzi w gre.
Mieszkam na terenie dość płaskim, a uwielbiam wszystkie pagórki. Bardziej ciągnie mnie w kierunku gór niż morza. Jeżeli góry sprzyjają introwertykom, to są akurat dla mnie :-). Nie wiem, czy odnalazłbym się górach, tak samo nie wiem, czy mógłbym mieszkać w małej miejscowości, za długo żyłem w dużym mieście i do niego przywykłem. Ale jeżeli już, to nie chciałbym mieszkać w miejscu, które zalewają tłumy turystów.
Dzień dobry Pani Agnieszko,
bardzo dobrze się „Panią” czyta.Też mieszkam w górach,tylko,że w Polsce.Od 33 lat.Moja okolica też obfituje w samobójców,a chyba nawet jest w ścisłej czołówce.Nie za sprawą długości i szerokości geograficznej się tak dzieje,tylko z powodu wiatru i endemicznego braku jodu{jak to wygląda w Aoście?}Czuje się tę aurę,potem wieje halny i pojawiają się nekrologi.W Pani stronach byłem w marcu 2014 i tak nam się podobało,że w tym roku postanowiliśmy powtórzyć.Obydwa wyjazdy były narciarskie.Rewelacja.Przez 6 dni w pięciu ośrodkach narciarskich.Mieszkaliśmy w Cheval Blanc. Bunkier w środku miasta,ale wygodnie położony.Dopiero po przeczytaniu Pani uwag co do blasków i cieni mieszkania w tym miejscu zrozumiałem ,że dużą różnicą jest jechać na tydzień,robić co się lubi w gronie przyjaciół,a co innego przebywać tam na stałe.Moja okolica to uzdrowisko,piękne tereny,park narodowy,rzeka ze spływem.Dobre na tydzień,dwa.Potem się to wszystko opatrzy i zachwyt mija,a trudności wynikające z klimatu i wiatrów o których wspomniałem zostają.Życzę wszystkiego dobrego i dla higieny psychicznej częstych wyjazdów nad morze.
Dzień dobry Jacku (mam nadzieję, że mogę pisać do Ciebie na „Ty”. Mam na imię Agnieszka i tyle wystarczy 🙂 . Dziękuję Ci za twój komentarz i cieszę się, że podzieliłeś się swoim doświadczeniem życia w górach. Nie wiem jak dla Ciebie, ale dla mnie góry są nadal nowością i wciąż je odkrywam. Minusów jest tak samo dużo jak plusów, ale bilans zawsze wychodzi pozytywnie! U Ciebie chyba też, skoro na urlop wybierasz góry 😀 . O wiatrach nie miałam pojęcia, przyznaję, u nas też trochę wieje, głównie taki wiatr foehn https://ciekawaosta.pl/cieply-foehn-w-alpach-po-sniegu/, ale nie sądziłam, że to oraz ilość jodu mogą być w jakiś sposób powiązane z tragediami! O jodzie poszukam i porównam! Nad morze jadę jak tylko mogę, mam o tyle dobrze, że rodzinny Koszalin nie leży daleko. Cheval Blanc rzeczywiście może i nie zachwyca, ale położony w dobrym miejscu w Aoście. Pozdrawiam i życzę owocnego kolejnego wypadu w moje strony :-).
Bardzo fajny wpis – szczególnie, ze sam rozważam przeprowadzkę w góry
Jejku, a ja jeszcze rok temu chciałam wyjechać w góry i pracować w schronisku, z dala od cywilizacji 🙂 No, pomijając gości schroniska 🙂 Ale poznałam swoją miłość i na ten moment nadal jestem w stolicy.
Pingback: Czy w Alpach da się mieszkać cały rok? | CiekawAOSTA
Witajcie! A mi się wydaje, że sprawy samobójstw związane są raczej z:
1. bezrobociem (rodzina na utrzymaniu, nudy – depresja)
2. brakiem perspektyw na poznanie kogoś, tej drugiej połówki – mała liczba mieszkańców w okolicy (tu odgrywa rolę również los)
3. może słabsze życie towarzyskie = alkohol? – to również pomaga w podejmowaniu złych decyzji.
A wiatry? Mieszkam nad morzem – wieje prawie cały czas, a wiatr rozpędzony nad powierzchnią morza osiąga siłę taka jak halny.
Fakt, jodu mam pod dostatkiem ale jod to przede wszystkim ZDROWIE – czyste powietrze, natlenione i jod daje ludziom większą odporność np. na raka.
Mieszkanie w górach kojarzy mi się z ciągłym odśnieżaniem zimą, Smogiem zimą, kiedy nie ma wiatru. Plusy chyba każdy zna 🙂
Polecam częstą zmianę klimatu 😉
Witam serdecznie.
Czytam i jestem coraz bardziej załamana, z powodu problemów rodzinnych postanowiłam że góry będą dla mnie lekarstwem… Wszystko pięknie i ładnie ale czy po 40 stce jestem bardziej szalona czy nieodpowiedzialna podejmując taką decyzję. Mam dość zadymionych okolic Katowic ale czy góry mogą być wybawieniem?
To chyba zależy czy te góry są na jakiś czas, żeby odnaleźć siebie czy mają być nowym miejscem do życia. Tu wszystko zależy jakie miejsce wybierzesz. Może lepiej nie uciekać z tych Katowic, a rozwiazać problemy i potem się zastanowić gdzie kontynuować. Powodzenia!
Mieszkałam kilka lat w górach, choć nie takich wysokich. Piękne tereny, czyste powietrze, za każdym rogiem widok taki, że zapiera dech w piersiach… teoretycznie bajka. Ale też bardzo małomiasteczkowa mentalność mieszkańców, wielu nadużywających alkoholu, łatwy dostęp do narkotyków, ceny nieruchomości kosmiczne, praca tylko przy obsłudze ruchu turystycznego, poza sezonem miasto umarłych, w trakcie jak na Manhattanie, nie ma gdzie zaparkować, w marketach brakuje produktów, a lekarz może cię przyjąć za tydzień.
Było fajnie, ale wraz z pojawieniem się dziecka uznałam, że od widoków ważniejsza jest babcia blisko, jakaś stabilizacja, a nie wieczny wynajem za miliony, lub kilkanaście metrów zamiast 90, które mamy w średniej wielkości mieście. Pewnie łatwo byłoby nam nauczyć dzieciaka jazdy na nartach i nie musielibyśmy martwić się smogiem, ale niestety nie mogłam mieć w tej chwili wszystkiego.
Marzy mi się po cichu, że może uda się kiedyś kupić kilka metrów kwadratowych dla siebie na wakacje i weekendy, ale cieszę się, że będę mieć urlop w wakacje, że wolny weekend nie skończy się obrazą pracodawcy, że nie trzeba się męczyć w wielotysięcznym tłumie turystów.
Gdybym była bogata na pewno nadal mieszkałabym w górach, ale codzienność tam z samym tylko partnerem – tak jak ja przyjezdnym – nie jest łatwa i nie polega tylko na romantycznych spacerach w krystalicznie czystym powietrzu.