W ostatni weekend lata wybraliśmy się na Wielką Przełęcz Świętego Bernarda (2473 m n.p.m.). To miejsce już kilkakrotnie gościło na łamach mojego bloga i ani o historii, ani o psach bernardynach, ani o reprodukacji obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej dziś nie będę wam pisać. O tym możecie przeczytać tu, tu i tu.
Dziś będzie o tym jak przełęcz się zmienia, pięknieje i zachęca do zatrzymania się jadąc drogą narodową. Jak wiecie to jedna z niewielu tras, które pozwalają przeprawić się przez Alpy i jedyna droga dla samochodów łącząca Włochy i Szwajcarię w Valle d’Aosta. W przeszłości odgrywała bardzo ważną rolę, ale od kiedy otwarto tunel Grand Saint Bernard pod Alpami to naturalnie straciła na znaczeniu.
Pozostała jednak świetną atakcją turystyczną, miejscem w którym można nie tylko odetchnąć, ale i poczuć się międzynarodowo. Tu Włochy – Tu Szwajcaria.
Zwiedzić to i owo, o czym pisałam już wielokrotnie. Wyjść na szlak górski, w końcu przełęcz leży na trasie Via Francigena (o tym międzynarodowym szlaku z Canterbury do Rzymu pisałam tutaj) czy zjeść obiad lub kolację w jednej z restauracji. Po włoskiej stronie są dwie: w hotelu Italia, jednym z najstrszych w całych Włoszech oraz Ristorante Bar du Lac. My na obiad wybraliśmy ten drugi local. Po pierwsze jest nowy, inaugurowany na początku tegorocznego lata, po drugie ma klimat, który się nam spodobał.
Pranzo al sacco na Przełęczy
Zanim jednak przejdę do obiadu to napiszę kilka słów o zmianach na przełęczy, które są wynikiem niedawnych inwestycji, głównie jednak po włoskiej stronie. Nad jeziorkiem powstała mała strefa piknikowa i myślę, że w słoneczny i bezwietrzny dzień to świetne miejsce na odpoczynek lub pranzo al sacco (obiad na swieżym powietrzu, często w formie kanapek :-). Postawiono nowe drewniane budki, które zastapią dotychczasowe tak różne od siebie kioski z pamiątkami. I najważniejsze, jest nowe miejsce do smakowania regionalnych potraw, czyli Ristorante Bar du Lac w typowym kamiennym domu.
W ostatni weekend lata o 13:00 restauracja była pełna, na szczęście nawet bez rezerwacji udało nam się zjeść :-). Oczywiście postawiliśmy na lokalną klasykę: polenta z kiełbaskami i dzikiem oraz polenta concia (zapiekana z serem fontina). Na deser wybraliśmy tiramisu. Też klasyka :-).
Mogę z czystym sumieniem polecić wam Ristorante Bar du Lac: pyszne świeże jedzenie, miła i sprawna obsługa oraz normalne jak na region Valle d’Aosta ceny (pierwsze dania od 6,50 euro, drugie dania od 8,00 euro).
Chociaż to był ostatni weekend lata, to jednak kolory i światło były już bardziej jesienne. Za kilka dni, myślę, że 15 października, przełęcz zostanie zamknięta (pozostanie oczywiście tunel) dla ruchu samochodowego, co jesienią wyeliminuje jakieś 99% turystów, a zimą 99,5% :-). Właśnie, zimą to dopiero musi być piekne i spokojne miejsce! Niestety, a może i dobrze dostępne tylko dla nielicznych, ponieważ na przełęcz zimą można dojść na rakietkach lub skialpinizmem.

Wysepka na jeziorze, mostek i strefa piknikowa, w oddali widać budynki Hospice już po szwajcarskiej stronie.
Włosko – szwajcarska granica
Schronisko Hospice du Grand Saint Bernard po szwajcarskiej stronie, które od ponad 1000 lat trzyma pieczę nad wędrującymi, jest otwarte cały rok. Zimą wchodzi się bezpośrednio na pierwsze piętro :-). Ceny zimą nie takie straszne jak na szwajcarskie warunki: 30 CHF za noc ze śniadaniem w pokoju wieloosobowym, w pokoju zwykłym 43 CHF.
Chętnie bym się tam w końcu wybrała zimą, na pewno nie na nartach, ale może na rakietkach?
A na zakończenie poniżej zdjęcie z widokiem na włoską część przełęczy zrobione z miejsca, w którym stoję na górnym zdjęciu :). Widzicie jak szybko zmienia się pogoda? Byliśmy na przełęczy niecałe dwie godziny… Od pieknego niebieskiego nieba przeszliśmy do wszelkich odcieni szarości.
Pięknie to wygląda! A z racji mojego uwielbienia do gór to już w ogóle najchętniej bym się tam teleportowała 😉
Domyślam się :-). Masz jeszcze trochę czasu, potem tylko rakietki lub narty, ale i to doświadczenie musi być wspaniałe! Obiecałam sobie, że tej zimy spróbuję, wiem, że organizują wyprawy na przełęcz, bo sama to raczej się nie porwę.
Ostatnie zdjęcie jest niesamowite – taki nieco mroczny klimat, który sugeruje niebezpieczne oblicze gór.
Pogoda bardzo szybko się zmienia, godzinę wcześniej było piękne słońce. Góry są nieobliczalne i jak piszesz, mają również niebezpieczne oblicze.
Matko jak pięknie!!!!
A tak na marginesie genialny kominek!!
Kominek też mnie zauroczył :-). Pozdrawiam Kasiu!
Jeszcze nigdy nie byłam na takiej wysokości! Moja najwyższa to 2113 m npm:) a to miejsce jest nieziemskie, blisko masz do niego? Koniecznie muszę tam urządzić sobie kiedyś piknik 🙂
Mam dosyć blisko, niecałe 40 minut żeby dotrzeć na przełęcz. Latem to dla nas obowiązkowe miejsce na wypad :-).
Fantastycznie! Alpy o każdej porze roku są piękne 🙂
Śliczne zdjęcia Agnieszko!
O.
Tak, tak, byle słonecznie było :-D. Zdjęcia nie wszystkie moje ;-).
O już wyobrażam sobie tam pik nic
Tym razem się nie dało, ale jak wpadniesz latem to się wybierzemy :-).
Ale klimat! Kamienny dom, kominek (a właściwie to już bardziej piec chyba), lokalne jedzenie i te widoki! Dwa ostatnie zdjęcia mnie urzekły!
Ostatnie jest moje :-D, szkolę się i może kiedyś dojdę do jako takiej wprawy z aparatem. A na przełęczy klimat jest jak w mało którym miejscu i ja uwielbiam tam jeździć.
Byłam w tym miejscu kilka lat temu i marzyłam, by znów wrócić. W tym roku się uda 🙂 A Twoje zdjęcia zwiększają moją niecierpliwość 🙂 Myślałam o noclegu w tym miejscu, ale otwierając podlinkowana stronę schroniska znajduję tylko pokoje 3 osobowe. Nigdzie wspomnianych przez Ciebie kilkuosobowych.
Myślę, że warto może napisać do nich i się zapytać o nocleg. Mam maila, bo już miałam okazję do nich pisać, to i teraz mogę się wypytać dokładnie i napiszę :-). Pozdrawiam.