O magii Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku w Valle d’Aosta pisałam w 2013 i 2014 roku i chętnych odsyłam tutaj (tradycje bożonarodzeniowe w Dolinie Aosty) i tutaj (Valle d’Aosta żegna stary i wita Nowy Rok). Tym razem korzystając ze zbliżających się Świąt chciałabym podzielić się z Wami przepisem na grzańca!
Grzane wino, szczególnie w górach, jest nieodzownym elementem zimy i świątecznej atmosfery. Na włoskich jarmarkach bożonarodzenowych zawsze znajdziecie takie stoisko z grzanym winem, niby niepozorne, bo tylko sagan wielki stoi, ale za to jaki rozchodzi się cudny aromat! Jak się nie skusić? Nie da się!
W Aoście, na jarmarku usytuowanym w pięknej scenerii rzymskiego Teatru, który ruszył 30 listopada i potrwa do 6 stycznia, grzane wino rozdają Alpini. Udało mi się ich nie tylko sfotografować w pracy, ale i zrobić z nimi zdjęcie.
Dodam tylko jako ciekawostkę, że Alpini to specjalni żołnierze wyspecjalizowani do walki w górach. Ci rozdający grzane wino są już oczywiście na emeryturze :-).
Jak przygotować grzane wino w domowym zaciszu, tak aby po pasterce i nie tylko się ogrzać?
Składniki na pół litra vin brulé
– pół litra czerwonego wina, np. nebbiolo lub chianti
– 200 gram cukru
– 2 laski cynamonu
– 8 goździków
– skórka z połowy cytryny (bez białego miąższu)
– skórka z połowy pomarańczy (bez białego miąższu).
Do obrania pomarańczy i cytryny idealnie się nada obieraczka do ziemniaków.
Przygotowanie
Do niedużego garnka wlać wino, dodać skórkę cytryny i pomarańczy, cynamon i goździki. Delikatnie mieszając na wolnym ogniu dodać cukier i podgrzewać przez kilka minut doprowadzając do wrzenia.
Przed podaniem vin brulé warto przecedzić :-).
Gotowe! Mam nadzieję, że będzie wam smakowało! To przepis prosto z Valle d’Aosta (chociaż wino już nie, ale takie w Polsce na pewno znajdziecie) i na zimowe grudniowe wieczory bedzie jak znalazł.
Popijając grzańca z mojego przepisu przypomnijcie sobie jakieś fajne miejsce, które odwiedziliście zimą w górach (może to była właśnie Valle d’Aosta) i opiszcie mi je w komentarzu!
Pozdrawiam Was serdecznie!
Agnieszka
Kocham grzane wino <3 w tym roku niestety nie wypiję, ale skorzystam z przepisu w kolejnym sezonie 😉
Koniecznie :-).
Ciekawe, u Was jest „vin brulé” a u nas „vin chaud”.
Ale zwał jak zwał, najważniejsze, że dobrze smakuje 🙂
Oj tak, niech i grzaniec będzie, najważniejsze, że pyszny!
Na pewno smakuje i pachnie cudownie. Ciekawe kapelusiki mają ci panowie!
Tak, czapki są obłędne, charaktersytczne dla Alpini właśnie :-).
O tak, w noc wigilijną rzadko kto u nas idzie spać. Zazwyczaj po pasterce wyciągamy nalewki pomarańczowo-żurawinowe, które cały grudzień czekały na ten moment i w tym roku ja zaskoczę wszystkich Twoim grzańcem, już mi ciepło na samą myśl 🙂
Życzę, aby to była cudowna noc z bliskimi, a i przy grzańcu też można posiedzieć wspólnie :-).
No w takiej budce to na pewno jest atmosfera wesoła 😀
Tak, byłam chwilę w środku, ale było ciekawie :-D.
Agnieszka.kochani fani!…jesli pozwolicie,to troszke zmodyfikuje ten przepis;)…proponuje wrzucic wspomiane skladniki do niewielkiej ilosci wina i doprowadzic do wrzenia a nastepnie wlac reszte wina i podgrzac…nie doprowadzajac do wrzenia.Alkohol jest bardzo lotny,wiec wrzacy sporo traci % …pycha!!
Jeśli i procenty mają się zachować w odpowiedniej ilości, to może i można zmodyfikować lekko :-).
A Ty wiesz co?? Chyba wygrałaś! Zwykle grzańce piłam tylko na nartach… w jakiejś drewnianej chacie. Ale z takim łatwym i apetycznym przepisem chyba zaszaleję i w któryś zimowy wieczór wypiję je z mężem … na BALKONIE 🙂
I to jest myśl! Wrócą wam na pewno miłe wspomnienia z nart :-).
Na koci ogon!..zwykłe grzance powiadasz…a znasz jakis niezwykły? niewazne gdzie…w pociagu,przeciagu na drągu;)…wiadomym jest,ze wszystko troche inaczej smakuje jak jestesmy gdzies poza domem.Zmieniamy otoczenie,zapominamy o kieracie…aauuuuu!!!! ja chce zaszalec w dolinie…!!!
😀 O i przypomniały mi się czasy mojego Erasmusa, ale to była baaardzooo dawno temu!
Haha…ups,chyba za duzo wypiłem;))…ale to nic,sorrki za powyzszy post,ale obciagnolem cale 0,75l jak zaczynam butelke czegos dobrego to do konca…ale na tym juz koniec:)…to akurat,aby wprowadzic sie w dobry nastroj;)
Czy to był grzaniec? Jeśli z Twojego przepisu to chyba miał jeszcze sporo procentów :-D. Pozdrawiam.
Nie,akurat kupna butelka,bo jestem poza domem,wracam w poniedzialek;)
Nie pogardzę Twoim przepisem 😀 W domu mam całą kolekcję kubków na grzańce, mogę szaleć do woli 😉
To szalej i jesli tylko przygotujesz grzańca z powyższego przepisu to koniecznie podziel się efektem. Oczywiście życzę miłego degustowania i udanego wieczoru :-).
No ja nie wiem… mojemu mężowi to wiele się dobrego chyba nie przypomni… ostatni jego zjazd na nartach zakończył się spotkaniem z drzewem oraz amnezją 😉
Ale po grzańcu był??? 😀
Wpis bardzo działający na wyobraźnię i kubki smakowe 😀
O i to przed Świętami jest ważne :-D.
Oooo, ja tak samo robię grzańca, ale zamiast cukru dodaję miodu. Jak chcę się rozgrzać jeszcze dodaję korzeń imbiru – polecam, wino się robi lekko pikantne!
Miód dobra sprawa, pewnie słodsze wychodzi, u mnie w przepisie jest też pieprz, ale sobie darowałam :-), musze z imbirem spróbować. Dzięki!
Pingback: Jarmarki bożonarodzeniowe w Alpach - Vivere la Valle w grudniu | CiekawAOSTA