Co to był za rok (2020) i dlaczego nie marudzę, że było źle

Rok 2020, był dziwnym rokiem, przyznacie sami, ale ten wpis nie będzie ani podsumowaniem, ani zestawem porad odnośnie podróżowania do Włoch w najbliższym czasie, bo jak się domyślacie bardzo trudno cokolwiek przewidzieć. To raczej takie wspomnienie, że nawet w bardzo trudnym czasie dzieją się pozytywne rzeczy i spotyka się ciekawych ludzi.

Niech ten wpis będzie zapowiedzią tego co w 2021 roku pojawi się na pewno na blogu jako wspomnienie miejsc w Valle d’Aosta, które odwiedziłam pomimo bardzo trudnego okresu. Trochę jestem przyzwyczajona do trudnych momentów od kiedy urodził się mój synek (ma rzadką chorobę i jest kompletnie niepełnosprawny), ale na 2020 rok nie mogę psioczyć. Nikt z bliskich mi osób nie chorował poważnie na koronawirusa, nikt nie stracił pracy, wszyscy dostaliśmy po tyłku, ale udało się przetrwać. Uważam się za szczęściarę.

Od maja do początku listopada, kiedy było możliwe wychodzenie na szlak, wybieraliśmy na trekkingi miejsca raczej mniej uczęszczane, takie, których jeszcze nie widzieliśmy oraz dostępne dla wózków z uwagi na małego.

Pomimo bardzo trudnego czasu udało nam się odkryć kilka naprawdę ciekawych miejsc , które w 2021 roku z pewnością opiszę ze szczegółami mając nadzieję, że pomgą wam zaplanować  pobyt w Valle d’Aosta. Dziś do każdego z miejsc dołączam kilka zdjęć, wyszedł z tego naprawdę spory wpis!

Zaczynamy! Co to był za rok 2020!

Maj

Miejscowość Doues w Dolinie Wielkiego Świętego Bernarda. Wybraliśmy się tam na spacer w niedzielę, a wybraliśmy to miejsce ze względu na małą liczbę mieszkańców (turystów w maju i tak nie było). Nie spotkaliśmy praktycznie nikogo, za to widoki były naprawdę cudownie wiosenne! Po ponad 2 miesiącach w domu tego nam było potrzeba: nacieszyć oczy 😊!

Mała Przełęcz Świętego Bernarda na granicy z Francją to był nasz pierwszy dalszy wypad po uwolnieniu z domu . Wybrałam się tam z córką w pewne popołudnie. Nauka na odleglość wiosną i tak była raczej fikcją, więc pojechałyśmy na wycieczkę 😊. Krajobraz jak zawsze cudowny, w maju niżej jest już wiosna, a na przełęczy jeszcze zimowo! Jak widzicie chociaż przełęcz została odśnieżona to z powodu koronawirusa i zakazu przemieszczania się pomiędzy Włochami, a Francją droga była zastawiona i niemożliwa do przejazdu samochodem. O tym wypadzie pisałam również tu: Na granicy z Francją podczas koronawirusa.

Czerwiec

Col de Joux, czyli przełęcz łącząca miejscowość Saint-Vincent z Brusson. Latem urządzono tam park z aktywnościami dla dzieci (wstęp bezpłatny). Na miejscu są też dwie restauracje i można wypożyczyć rowery elektryczne! Miejsce naprawdę godne polecenia jeśli przyjeżdzacie do Valle d’Aosta z dziećmi. Najszybciej dojedziecie z Saint-Vincent i przyznajcie, że widoki na dolinę Aosty są z góry cudne!

Lipiec

– Byliśmy w Polsce, ale i tam wybieraliśmy miejsca odizolowane. Dzięki uprzejmości przyjaciół, którzy pożyczyli nam rowery udało nam się wypróbować przyczepkę i powieźć po leśnych drogach i nie tylko Hervé, który był bardzo zadowolony :).

Sierpień

– Nie mogło zabraknąć Wielkiej Przełęczy świętego Bernarda! Za dużo wam tu nie napiszę, bo ta przełęcz na granicy Włoch i Szwajcarii gości często na blogu (poczytajcie tu: Na przełęczy jesień latem puka do drzwi).

– Wybraliśmy się do miejscowości Bionaz, do Alpe Rebelle, czyli parku wspinaczki oraz restauracji! To było cudownie spędzone popołudnie, po dosyć obfitym obiedzie biegałam po drzewach i zjeżdzałam na linie :). Dałam radę chociaż najdłuższy zjazd ma 100 m!

– Wróciliśmy do miejscowości Gressoney-Saint-Jean, o której pisałam już tu (o jeziorze Gover) i tu (o zamku Savoia). Tym razem przeszliśmy prostym, ale bardzo panoramicznym szlakiem z centrum miejscowośc do zamku. Na szlaku do zamku jest mały wodospad przy którym spędziliśmy sporo czasu :).

– We dwójkę z Patrykiem wybraliśmy się na szlak z miejscowości Saint-Nicolas do schroniska Mont Fallere, wzdłuż którego są umieszczone rzeźby lokalnego rzeźbiarza. Do samego schronika nie udało nam się dojść, bo po pierwsze wyruszyliśmy o 17, po drugie padał deszcz, ale te dwie godziny trekkingu wspominam bardzo mile! Trasa jest niesamowicie malownicza i to schronisko zdecydowanie zasługuje na uwagę podczas pobytu w Valle d’Aosta. Sami zobaczcie!

– W czwórkę wybralismy się na piknik do Doliny Gran San Bernardo, która graniczy ze Szwajcarią (od mojego domu w Roisod to jakieś 20 minut). Słońce, relaks i strumyczek, w którym można pomoczyć nogi i zbudować tamę czy też wodny domek! To było bardzo fajne popołudnie.

– Wybraliśmy się do miejscowości Chamois, do której dociera się wyłącznie kolejką, bo nie ma drogi, a potem… wyciągiem krzesełkowym nad jezioro Lod! To doświadczenie muszę wam koniecznie opisać ze szczegółami, bo nigdy bym się nie spodziewała, że mój niepełnosprawny synek, który jest nie siedzący wjedzie w wyższe góry wyciągiem krzesełkowym.

– Wybraliśmy się do miejscowości Torgnan, u stóp Monte Cervino, wam pewnie lepiej znany jest ten szczyt jako Matternhorn, na bardzo malowniczy szlak. Również i to miejsce zasługuje na oddzielny wpis i obiecuję, że bliżej lata 2021 taki na blogu znajdziecie.

Wrzesień

– W pierwszym tygodniu wrzesnia pojechaliśmy na kilka dni pod namiot nad Lago Maggiore (od strony regionu Piemont), a ponieważ byliśmy bardzo blisko jeziora d’Orta to i tam zajrzeliśmy. Cudowne i malownicze miejsce, do którego na pewno wrócimy na dłużej i co wam również polecam.

– Udało nam się odwiedzić park lektury w Morgex, inaugurowany w tym roku! Świetne miejsce dla dzieci (wstęp jest bezpłanty) i dodatkowo jest niedaleko ścieżki gołych stóp!

Październik

– To były już właściwie ostatki naszych wypraw i wykorzystywaliśmy każdy słoneczny weekend na chociażby krótki trekking. Pierwszy to ten do Doliny Ferret, w Courmayeur  u stóp Mont Blanc, gdzie chociaż słonecznie to w październiku już mroźno! W wyższych partiach znalazłam pierwszy śniegi i lód, ale przyznaję, że to miejsce jest warte polecenia i na pewno je opiszę dokładniej przez latem.

– W październiku udało nam się wrócić do Torgnan, ale przez miejscowść Chambave i przełęcz Pantaleon! Widoki z trasy zapierają dech w piersiach, a z przełęczy można podziwiać Monte Cervino (Matternhorn). Na pierwszym zdjęciu trochę widać Matternhorn, ale jak to z moim szczęściem bywa zaraz po tym jak się zatrzymaliśmy na przełęczy to przyszły chmury. Na miejscu wybraliśmy się na obiad do jedynej otwartej restauracji i krótki trekking  (drugie zdjęcie zrobiłam w centrum Torgnon, ale trekking był wyżej).

– Jesienią nie może zabraknąć naszego kanału Ru Neuf (to trasa trekkingowa, która znajduje się tuż obok domu w Roisod i poczytacie o niej tu). Pierwsze zdjęcie jest z maja, drugie z października. Ponieważ bardzo lubię ten szlak i po przeprowadzce nadal mam do niego blisko, to praktycznie wybieram go w każdym miesiącu.

– Ostania naszą rodzinna wyprawa odbyła się do Ozein w miejscowości Aymavilles. Wróciłam z bardzo dużą ilością malowniczych zdjęć. Nie mogło być inaczej, jesienne kolory zachwycały, a dodatkowo można było podziwiać masyw Mont Blanc. O tym szlaku przeczytacie chyba w pierwszej kolejności, a tymczasem zostawiam wam kilka zdjęć.

– Za to ostatnim naszym wspólnym wypadem z Patrick, to tak z przeczucia, że niedługo będzie to ponownie zabronione, był trekking z okazji moich urodzin do miejscowości Arnad i sanktuarium oraz fortecy Machaby! Dużo czytałam o tym miejscu, ale nigdy nie było okazji, żeby się wybrać. Nie jest to miejsce dostępne dla wózków, także było wiadomo, że wybierzemy się tam tylko we dwójkę lub w trójkę! To miejsce zdecydowanie zasługuje na wizytę, obiecuję, że zagości na blogu jeszcze przed wiosną! Z góry jest przepiękny widok na dolinę i w oddali widać Forte di Bard. Niestety pogoda nie dopisała, bo było sporo chmur, ale i tak było dużo radości z tego wypadu!

To nie był łatwy rok, oczywiście nie narzekam, tak jak napisałam na początku, pomimo pandemii udało nam się przeżyć sporo dobrych chwil, spotkać się z przyjaciółmi w Polsce, zwiedzić też po drodze kawałek Niemiec. Nie miałabym odwagi napisać , że było tragicznie, ale mimo wszystko mam nadzieję, że 2021 okaże się dla nas wszystkich łaskawszy!

Korzystam z okazji i życzę wam w 2021 roku dużo zdrowia, siły i optymizmu do zmagania się z przeciwnościami losu. W razie jakichkolwiek pytań możecie do mnie napisać lub skomenotwać ten wpis.

A presto.

Agnieszka.

 

Bookmark the permalink.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *